Media
głównego nurtu, a może po prostu, piszmy i mówmy, „peomedia”, podsycają
atmosferę przed piątkowym wystąpieniem premiera, w zasadzie nie wiadomo
już po co. Wątpić należy, że celem tego podgrzewania kilkudniowego
kotleta jest jakieś nowe smaczne danie dla mas, to raczej krecia robota.
Już dziś wiadomo, że cokolwiek w nie uwierzy? Zielony palma, zamiast
wyspy? Krótko mówiąc, Donald Tusk znalazł się w sieci, a Waldemar Pawlak
znowu ożył, więcej nawet, wicepremier łowi ryby, nawet te grube, i kto
wie, może to będzie sam premier.
Co z nim zrobi? Może go puścić wolno, bo lepsze danie przygotowuje z
Jarosławem Kaczyńskim, albo darować mu życie, ale na swoich zasadach. To
nie będzie jednak cena jak z dyskontu, za którą – tak uważają ludowcy –
PSL wysługuje się Platformie już piąty rok. To w ogóle bardzo zabawna
historia, że wicepremier rządu (pomijam tu jego ludowy szyld partyjny)
najzwyczajniej w świecie knuje sobie w miłej knajpce z szefem opozycji
parlamentarnej. No, bo co innego pogwarzyć sobie z rządowym krypciochem
Palikotem, a co innego z samym Jarosławem Kaczyńskim. Pawlak więc sobie
łowi, Tusk dostał się do sieci, Kaczyński ma niezłą łajbę, a łódka
Palikota przepuszcza wodę i powoli tonie. Miller, z kolei, chyba
przespał ważny polityczny zakręt, bo jego apetyt na „tłiksa” z Tuskiem
to już przeszłość. Zresztą trzeba mieć nie po kolei pod sufitem (nie
szklanym), żeby iść na jakieś układy z PO. - Zeżrą cię razem z kośćmi,
sprawdzą cię do trzeciego pokolenia ci gówniarze z PO – mówił mi dziś
znajomy profesor ekonomii, co jadł z niejednej kuchni politycznej. No
właśnie, co jest w takim razie grane?
Jeśli ostatnia rozmowa
Pawlaka z Kaczyńskim miała poważy charakter, w domyśle nowy rząd, to
jest to kontynuacja III RP, przynajmniej do czasu wyborów
parlamentarnych, które odbędą się za trzy lata. PSL i PiS mogą
ewentualnie taki manewr udanie przeprowadzić, tylko co to daje PiS –
owi? Platforma pięć lat rozprowadzała swoich ludzi po całym państwie.
Obstawiła nimi wszystko, od cieciów po marszałków. Doprawdy, wątpliwe
jest ruszenie czegokolwiek w Polsce bez trzęsienia ziemi. Liczba,
przepraszam za słowo, kompletnych abnegatów na stołkach, jest obecnie
tak duża, że samo ich usunięcie zajmie z dwa lata. No, ale dobrze, niech
sobie Tusk już teraz odejdzie. Rodzi się zasadne, jak sądzę, pytanie,
jaki cel przyświecałby Jarosławowi Kaczyńskiemu w budowaniu takiej
koalicji i takiego kompromisu. A co ze Smoleńskiem? Pytań jest znacznie więcej.
Tymczasem, peomedia
rzuciły, z mocą wodospadu, wieść, że Donald Tusk zaatakuje umowy
śmieciowe ZUS- em, a właściwie to sam ZUS jeszcze bardziej zaatakuje
ludzi i dobierze się im do kieszeni. Może ucieszy się z tego Piotr Duda,
ale to też bez sensu, bo przecież obłożenie umów o dzieło składką
zusowką, w pierwszej kolejności uderzy w pracowników, a nie w
pracodawców. Reakcją będą także masowe zwolnienia, szczególnie w małych
firmach, bo nie wytrzymają one nowych obciążeń. Zresztą cala ta heca,
jak to Tusk obali w piątek umowy śmieciowe, wydaje się mocno podejrzana.
Premier, w zasadzie poza dymisją, nie ma już żadnego rozsądnego ruchu.
Jest już w sieci i jego los nie zależy od najlepszego nawet
przemówienia. Może sobie zapewnić votum zaufania od Sejmu, ale czy przez
to będzie mu się lepiej żyło? Przepraszam, wszystkim?
Waldemar Pawlak i
tak już ożył, więc nie położy się spać dopóki nie dostanie jakiegoś
specialite, z jednej lub z drugiej strony. Zresztą ma zjazd we własnej
partii, więc też gra o życie. Nie ma żartów, jednym słowem. Donalda
Tuska może jedynie uratować...Jarosław Kaczyński. Jeśli prezes PiS nie
wykona na razie żadnego poważnego ruchu politycznego, Platforma będzie
powoli gniła politycznie, aż się w końcu sama rozłoży. Tak jak w
przyrodzie, tego procesu już się nie odwróci. Będzie niezły kompost.
Czekać jeszcze, czy już teraz przypuścić atak, być może to jest dziś
zasadniczy dylemat Jarosława Kaczyńskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz