czwartek, 24 lipca 2014

Strzał w Polskę


Terroryści nagrodzeni przez Trybunał  Praw Człowieka Strasburgu, każdy z „pokrzywdzonych” dostanie po około 100 tysięcy euro. Oni twierdzą, że byli więzieni właśnie w Polsce, w Kiejkutach i tam torturowani przez oficerów CIA, w latach  2002-2003. Jakże to współgra z niedawnym orzeczeniem Trybunału, że zamordowanie kilkunastu tysięcy polskich oficerów w Katyniu nie było zbrodnią ludobójstwa. Politykom może nie wolno zbyt ostro komentować wyroku, ze Polska złamała międzynarodowe konwencje o zakazie tortur i nieludzkiego traktowania, ale ja mogę komentować do woli. Komuś, a w zasadzie siedmiu sędziom  Trybunału padło na głowę. To żaden przejaw szacunku dla prawa. Mieliśmy Londyn i mieliśmy Madryt, i  oczywiście 11 września. I sędziowie chyba o tych tragediach nie słyszeli. Jeden z „pokrzywdzonych” to numer trzy w  Al kaidzie. 100 tysięcy euro to super fajny prezent, który ma mu wypłacić Polska na zakup semtexu, albo innych materiałów wybuchowych.

Rzeczniczka  Prezydenta RP mówi , że to wstyd dla Polski. To jaką ona w ogóle Polskę widzi razem ze swoim pryncypałem. Większej herezji prawnej dawno już w Europie nie było. Cokolwiek by sadzić bądź nie sądzić o praktykach CIA, w tym nawet o torturach oficerów tajnych służb na podejrzanych, wyrok Trybunału to jest totalne kuriozum. Został oparty tylko  na zeznaniach terrorystów morderców, którzy odpowiadają za śmierć setek ludzi i dziennikarskich plotkach. Od dawna sensacje z Kiejkut i lotniska w Szymanach są znane opinii publicznej. O co tu w ogóle chodzi i dlaczego właśnie teraz ten wyrok? Gdyby jeszcze kara finansowa za łamanie praw człowieka była adresowana do rządu polskiego, można byłoby to „przełknąć”. No, mieliście tajne więzienie CIA, nie wiedzieliście, że tak torturują terrorystów, straszna sprawa, że tam może i bito podejrzanego o zamach na amerykański okręt wojenny. To w końcu amerykański okręt, a nie okręt Mistral, na który czekamy z upragnieniem od Rosjan. Ale nie, Polska w ramach kary ma dać kasę zamachowcom.

Mniejsza tutaj o Polskę, choć to ważne dla nas, ale może Trybunał w Strasburgu wypłaci podobne kwoty ofiarom z Londynu czy z Madrytu. Takiej paranoi prawnej nie doświadczyłem od dawna. Nie wiem, może ci sędziowie to lewacy, a może gra tu wszechpotężne rosyjskie lobby, które tak dobrze poradziło sobie z naszym wnioskiem w sprawie Katynia. Wszystko to razem woła o pomstę do nieba. To chyba pierwszy w historii Europy przypadek, gdy sąd daje nakaz wypłaty dużej kwoty pieniędzy przestępcom. Europa się przewraca, Europa sądzi, że ten jej dobrobyt jest wieczny, że jak będzie pełzać przed Putinem to on się uspokoi i z niedźwiedzia zamieni się w gołębia. Chyba z pazurami jastrzębia.


Nasze „kochane” media nie czują absurdu tego wyroku. Miażdżący wyrok dla Polski – powiadają. To jest miażdżący wyrok dla cywilizacji europejskiej, to jest miażdżący wyrok dla setek ofiar zamachów w Londynie i w Madrycie. To nie jest Trybunał Sprawiedliwości tylko Trybunał Hańby. Zresztą Europa hańbi się sama od miesięcy swoją niemocą wobec Ukrainy, wobec Putina, dbając jedynie o ciepłą wodę w kranie i ciepłe bułeczki rano w piekarni. Ten wyrok dla Polski jest porażający. Po prostu tego odszkodowania nie wolno wypłacić. Bo to byłaby potencjalna zbrodnia. Bo te pieniądze mogłyby posłużyć do kolejnych zamachów. Na reakcję USA nie ma co liczyć, jeśli będzie to taka jak opera mydlana. Dopóki w Białym Domu siedzi lewak, dajmy sobie spokój z racjonalnym, mądrym i uczciwym oglądem rzeczywistości. Ciekawe tylko, czy ten strzał w Polskę był sobie taki przypadkowy.    

wtorek, 22 lipca 2014

Tusk kontra Rompuy

To sceny, które rozrywają mi serce, co tam serce, rozrywają mi twarz. Wieczorową porą w centrum Brukseli krążą ulicami Tusk i Rompuj. Kiedy w tłum widzi Rompuj, ludzie chowają twarze w płaszczach a nawet w podeszwach, instynktownie klękają na bruku, zwijają się w spazmach, drżą jak spłoszone sarny i uciekają do bram domów. Nic dziwnego, już samo nazwisko „Rompuy” budzi strach. Tak mógłby się tylko nazywać w Polsce Siekacz, Brzytwa, Sławek Krwawa Głowa, albo po prostu Leszek Nóż w Ciele. Budzi strach ten Rompuj, ale to nie dziwi, bo dziwny płaszcz, twarz sadysty, oczy przebiegłe i nieruchome, w których widać kule.

Tymczasem Donald Tusk jest rozluźniony jak nigdy, miga oczami około 3370 razy na minutę. Chcecie wszystkiego ? - woła.
 -Taaaak ! – odpowiada tłum
-        By żyło się lepiej w Europie ! – dodaje nasz premier.
-        Wszystkim ? – szaleją młode belgijki
-        Nie !!! – mówi wzburzony Tusk
-        Dlaczego?
-        Bo to będzie Platforma Unii Europejskiej.

Jakaś kobieta podchodzi do mnie i mówi, jaki on silny i dzielny, da, ale nie  wszystkim, tylko nam – dodaje po cichu i dusi mnie złotą liną

A Rompuj idzie jak ten bohater z kryminałów Kłodzińskiej – przygnębiony, skryty, jakiś taki w ogóle groźny, zuchwały jak imperialny szpieg. Coś tam mówi, że Unia, że ją zna, ale tłum jest bezwzględny, już się nie boi. Chwytają jego kapelusz, popychają, aż wkracza policja.

A Tusk radosny jak nigdy mówi:

-        Chcecie, żeby było dobrze?

-        Tak!!!! – odpowiada tłum.

-        To mocno wierzcie w to, to Wam wyjdzie – raduje się premier

-         Donald Unia, Donald Unia!, - krzyczą radośnie zgromadzeni na brukselskiej placówce.

Rampuj próbuje się jeszcze bronić, ale jest za późno, twarz mu zwisa jak kiełbasa po odpuście. Politycznie już ginie. A Tusk wchodzi do wsi i się dziwi, że to wieś. A może coś jeszcze gorszego? Kroczy za nim oszalały tłum z Julią Piterą z dorszem, a Sławko Nowako del Monako wchodzi z zegarkami Porto Szalako. Nikt nie wita, nie ma fanfar, nie ma ludzi, nie nawet szczurów, nie ma Justyny Pochanke! Żal, płacz i śmierć. Ktoś nas oszukał – mówi Tusk i sam dodaje od razu, że to Niemcy. A Niemcy zasiedli w starej grocie i debatowali, że my barbarzyńcy obalimy Imperium Tuska z Boisku. Tusk był za miękki wobec Moskwy – dramatyzowali. A Donald wyszedł radośnie z groty i aż krzyknął , że tu nie budynków, jest znowu super fajnie Idzie więc mongolską pustynią i nic nie ma . Wzniósł się górę i poleciał do Niemiec. A tam na granicy szlaban i słowo HALT. Lecę? - zapytał niemieckich celników.
 A oni jak to Niemcy mówią mu:
 - A kiedy Ty leciałeś?          

poniedziałek, 21 lipca 2014

Ciała zapakowane, jest dobrze


Jest coraz większa aberracja wokół zbrodni związanej z zestrzeleniem Boeinga  777. Zachód niby się coraz bardziej burzy, ale wschodnie barbarzyństwo im nie przeszkadza. Mało tego, tłumaczy się tę zbrodnię wschodnią mentalnością, tak różną od zachodniej. No bo co można pomyśleć po wypowiedzi holenderskiego eksperta, że ciała ofiar są dobrze zapakowane i ułożone. To już nie jest choroba tylko Moskwy, ale to już jest także jakieś szaleństwo Zachodu. Barbarzyńcy grabili wszystko z bagaży ofiar co chcieli, profanowali ciała zamordowanych przez Rosjan pasażerów samolotu, a Holender mówi, że jest generalnie fajnie, bo ciała dobrze zapakowano. Przywołując Smoleńsk, to jednak ciała ofiar tej katastrofy przyleciały do Polski z pełnymi honorami, a nie w towarowych chłodniach jakimś koszmarnym pociągiem. Owszem dwóm Panom, czyli Tuskowi i Komorowskiemu było na lotnisku w Warszawie całkiem do śmiechu, ale ogólnie panowała wielka powaga. Zachód już zgłupiał, tak jak w 1939 roku. Co prawda jutro mają obradować ministrowie spraw zagranicznych UE, ale dopiero dzień później ich decyzje ocenią liderzy Unii. I znowu będzie jakieś wezwanie do dialogu, potem znowu jacyś szefowie koncernów pojadą na daczę do Putina i Pani Merkel oświadczy, że dialog z Moskwą jest potrzebny. 

Z nagrań ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa jasno wynika, że Rosjanie chcieli zestrzelić ten cywilny samolot, a politycy europejscy toczą jeszcze jakieś debaty, bo robią w portki z powodu gazu, który do nich płynie. To nawet nie jest żenujące, to jest tragiczne. Nawet jak Hitler anektował Austrię, to Europa miała więcej zachowań honorowych. Z nim też rozmawiano, ale kiedy doszło do agresji na Polskę, Francja i Wielka Brytania wypowiedziały Niemcom (a nie jakimś nazistom) wojnę. Że z tego mało co wyszło to inna sprawa. Czy teraz powinno dojść do takiego aktu, to rzecz do dyskusji. Konflikt globalny to niewyobrażalne straty dla wszystkich narodów. Dlatego Putin gra na nosie i Zachodowi, i USA, bo wie, że nikt nie odważy się skierować na Ukrainę ani broni, ani wojsk NATO. Otóż to jest bzdura. Zachód spokojnie mógłby dozbroić Ukrainę, tak jak Rosja dozbraja swoich barbarzyńców. No i co by zbroili? Uruchomili bomby atomowe. Nie, zaczęły by się dopiero wtedy normalne w warunkach wojennych negocjacje, że wara Putinowi od Ukrainy, a barbarzyńcy razem z bronią niech wracają do Moskwy. Putin bezlitośnie wykorzystuje miękki tyłek Berlina i całego Zachodu, oraz krasomówcy Obamy. Nie byłoby żadnego guzika, bo Rosja bez eksportu gazu sama zginie. A nawet rok perturbacji z gazem dla Zachodu nie skończy się śmiercią  gospodarczą. Moskwa może iść więc dalej spokojnie na Zachód,  bo widzi, przepraszam za określenie, że to tchórze i wygodniccy, którzy boją się o straty swoich koncernów. Tak to wygląda niestety. My w tym wszystkim jesteśmy widzami, bo owszem, wykorzystano Sikorskiego do jakichś tam inicjatyw, ale jak zaczyna się mecz to Tusk i Sikorski siedzą na ławce rezerwowych. I Putin mówi o szkoleniu banderowców w Polsce. Jest to żenujące, że nie bierzemy udziału w wielkiej grze europejskiej, choć braliśmy w niej udział przed wojną. 

Jadą sobie więc ciała i szczątki ciał w pociągu chłodni, co budzi najgorsze skojarzenia, jakie może to budzić, Holender się cieszy, a gdzie są komputery i telefony, i karty kredytowe jego rodaków?  Nie, to nie problem, bo są dobrze zapakowane. Gdybym był jeszcze dziennikarzem dałbym mu w pysk, bez zadawania pytań. Tak po prostu, że jest też jakimś zachodnim barbarzyńcą, a nie ekspertem od wypadków lotniczych. Putin przyzwyczaja Europę do jakichś coraz większych "wygięć moralnych". Stoją sobie ruscy barbarzyńcy i ich dowódcy z FSB i GRU na dworcu, blokują przez cztery dni wejście międzynarodowych obserwatorów na miejsce katastrofy, ale jak już ciała leżą w chłodni, to jest świetnie. Pociąg ruszył na zachód, no dobrze, że nie na wschód. I czarne skrzynki oddadzą  Malezji, po prostu ten Putin jest jak dobry ojciec całej Europy. Trzeba trzymać się krzeseł i foteli, żeby nie spaść z nich na ziemię w szoku, jak barbaria zaczyna sterować Europą. No, ale głupota i tchórzostwo mają tradycję roku 1939 -tego. Impresje polityków i dziennikarzy, że Rosja to teraz zapłaci tak wysoką cenę, że padnie na kolana, to jest jakiś absurd. Oni się okopią, będą jeść ziemniaki i pójdą dalej. To początek tragedii.     
       


     

niedziela, 20 lipca 2014

Obalenie Obamy


Ciotka, o czym większość już wie, mieszka z kurami na stacji kolejowej Szczecin – Dąbie i tak zostanie. Jej śmiałe akcje budzą podziw na całym świecie. Na wieść o tym, co dzieje się na Ukrainie, ciotka nie złożyła broni, choć mogła. Zabrała kury do Ameryki, widząc jak słabym  prezydentem jest Barack Obama. Pamiętajcie, że czasami najprostsze rozwiązania dają pożądany efekt, a  nie telefony do Putina. Ciotka do dyktatora nie telefonowała, choć ma jego komórkę. Podróż przez ocean upłynęła jej spokojnie, a kury spały w samolocie jak nic. Z odprawą nie było kłopotu, bo jak celnicy zobaczyli tysiąc rasowych i wypasionych kur, i tysiąc paszportów, to ręce im opadły i odpuścili sobie kontrolę i ciotka z drobiem podstawionymi 10 autokarami ruszyła w stronę Białego Domu.

No dziewczyny, za pół godziny rozpoczynamy akcję – powiedziała do kur, a te już były nastroszone jak nic. Oczywiście kury były nieoznakowane i ubrane w zielone mundury, w łapach miały karabiny M16. To groźna broń, ale one miały tylko być tak dla postraszenia. Przed Białym Domem kury, a dokładnie tysiąc kur dostało się do Białego Domu, ciotka jak to ciotka spokojnie wzniosła się na sto metrów, a potem opadła z hukiem na dach. Kury zajęły Gabinet Owalny, podziobały ochronę, a Obama uciekł z gabinetu przerażony tysiącem wypasionych kur. Chicken!  Chicken! – krzyczał przerażony, ale było już za późno. Ciotka wkroczyła do gabinetu, zabrała prezydentowi czarną teczkę z kodami do rakiet  i  go wyprosiła. Kury rozsiadły się i rozniosły po całym Białym Domu. Ciotka z kodami, bez ceregieli przejęła władzę, a wypasione kury obstawiły centralne miejsce Waszyngtonu. Władimir Putin na te wieści zareagował panicznym strachem.

W gotowości do wysłania było już gotowych 10 tysięcy kur, w tym siedem tysięcy najgroźniejszych  kur afroamerykańskich z Nowego Orleanu, jazzujących, uzbrojonych w rakiety dalekiego zasięgu. W ciągu dwóch dni kury wydziobały z Ukrainy wszystkich terrorystów, a Putin co miał zrobić? Wiadomo, ile znaczą kury rosyjskie. Cherlawe i niedożywione. Merkel wkurzona jak diabli, Obama na Hawajach, a Putin musiał odreagować na Syberii. Po zakończonej akcji ciotka zabezpieczyła czarną teczkę i spokojnie z kurami opuściła Waszyngton.

W tych dniach nikomu nie jest do śmiechu, ale szlag mnie trafia, że wszyscy chcą w jakiś skomplikowany sposób zmusić Rosjan do ustępstw, jakieś misje mają jeździć, a ciała ofiar rozkładają się po tej strasznej zbrodni. Czy ta chmara różnych łajdaków na Zachodzie ma jakieś ludzkie odruchy. Gdzie one są? Jest straszenie i nic poza tym, a reżim w Moskwie zachowuje się już tak bezczelnie jak Hitler, nie ma w tym przesady. Bo ci od rakiety, ruscy ludzie, wiedzieli doskonale, do kogo strzelają, nie może tutaj być pomyłki – zgodnie twierdzą spece od wojskowości. Skoro nie ma rady, to ciotkę wyślę do USA, albo od razu na Ukrainę, bo ten ponury cyrk po prostu przeraża. Przeraża niemoc i głupota Zachodu, przeraża tchórzliwa polityka Obamy. Moskwa zachowuje się tak, jakby dążyła do rozpętania totalnego konfliktu, bo jest i tak biedna, więc co im to przeszkadza. Może trzeba znaleźć na Putina rozwiązanie niekonwencjonalne?  I po to był tekst o ciotce i kurach – odcinek piąty.   


    

Putin trzyma Euopę za mordę


Kiedy chodziło o konflikt w dawnej Jugosławii, oburzenie było tak duże, że wysłano tam wojska. Od kilku miesięcy na Ukrainie dzieją się rzeczy niepojęte. Jest w tym i słabość rządu w Kijowie, który nie potrafi otoczyć miejsca katastrofy malezyjskiego samolotu swoimi siłami. Ale z drugiej strony, wsparcie dla terrorystów przez Rosję jest duże, a armia ukraińska jest słaba i niejednorodna, więc można jakoś to wytłumaczyć. Ale wróćmy do konfliktu juosłowiańskiego. Wtedy nie wahano się  wysłać wojsk, żeby opanować zbrodnie, których tam dokonywano.

A co ze zbrodnią, na prawie trzystu niewinnych osobach? Otóż nadal się nic nie dzieje, a jedynie niektórzy politycy w Europie, Azji czy w USA mówią o rosyjskim sprawstwie. Mogą sobie dalej gadać do końca świata. Widać wyraźnie, że Putin w ogóle się nie przejmuje tym, co robi dziś Zachód i Stany Zjednoczone. Obama jest bardzo słabym prezydentem, knuł jeszcze z Moskwą trzy lata  temu. O tej zbrodni już niewiele się dowiemy i to mówią eksperci. Zbrodniarze rosyjscy wywożą części wraku i cenniejsze rzeczy, a ciała ofiar w tej temperaturze rozkładają się. Jest to niewyobrażalne. A przecież dowodów na to, że była to rosyjskie rakieta BUK wystrzelona przez Rosjan jest aż nadto dużo. Dziś te informacje potwierdziło ukraińskie Ministerstwo Bezpieczeństwa. I co? I nic. Przecież Amerykanie też mają swoje służby, lepsze na pewno od ukraińskich. Reagan  zacisnąłby na Rosji pętlę, tak jak to zrobił w latach osiemdziesiątych. Tak na marginesie, podobno trójka rosyjskich oficerów obsługujących BUK już nie żyje. Jak na Rosję nic dziwnego. No „pagibli” gdzieś.

Od roku 2000 zapanowała nowa filozofia wobec Rosji, nie tylko ze względu na gaz. Będziemy cywilizować Rosję, będziemy ją wprowadzać w orbitę Zachodu. A Moskwa pokazała pazur, pazur okrutny, gdzie ginie kilkaset niewinnych osób cywilnego samolotu. Najgorsze jest zachowanie Niemiec. O czym kanclerz Merkel rozmawiała z Putinem już chyba  z sześć razy? Treść tych rozmów dla prasy jest wciąż taka sama. Dialog, zawieszenie broni i tym podobne dyrdymały. Unia Europejska sama w sobie się i tak rozpada, więc tym bardziej w obliczu takiego zdarzenia, jak katastrofa na Ukrainie, powinna mówić jednym głosem. Premier Holandii, z którego to kraju było najwięcej pasażerów na pokładzie samolotu, w pierwszych reakcjach mówi takim głosem, jakby zginęli tam ludzie z innej planety, a już było wiadomo, że była to zbrodnia.

Gdyby dokonali tej zbrodni Ukraińcy – postawmy taką hipotezę – to byliby szaleńcami, więc skończmy z bajkami, że po wschodniej Ukrainie hasają sobie terroryści i dzieje się to bez wsparcia militarnego i logistycznego Rosji. Rzecz w tym, że wszyscy już o tym wiedzą, a doprawdy nic się dzieje. Już nastąpiła profanacja szczątków zwłok ofiar zbrodni, już wywieziono pewnie większą  część najbardziej „drażliwych” części wraku (o ile można tu mówić o wraku), a Merkel prowadzi dysputy z Putinem, a Obama grozi palcem, a czarnych skrzynek nie ma. Jest tylko taka nadzieja, marna, ale nadzieja, że uda się ustalić przyczynę katastrofy. Bo nawet najmniejszy kawałek rakiety potrafią znaleźć eksperci i potrafią ustalić, że doszło do wybuchu na podstawie oględzin nawet mikroskopijnych cześći samolotu. A jest ich tam kilkadziesiąt tysięcy, zupełnie tak samo jak w Smoleńsku.

Jest jeszcze jedno  pytanie, może i na wyrost, ale po tej zbrodni zasadne, czy Rosja szykuje się do globalnego konfliktu. Jeśli tak, to na Kremlu siedzą szaleńcy, bo nikt z takiej wojny nie wyjdzie cało, a świat cofnie się o kilka dekad to tyłu. Jeśli ta zbrodnia jest tak traktowana przez Moskwę jak dziś, jeśli prymat biznesowych powiązań jest ponad tą straszną zbrodnią, to świat już oszalał. I co tego, że skończyła się „miękka” polityka wobec Rosji, skoro gaz płynie, tak jak płynął i Putin trzyma Europę za mordę, jak nigdy w historii.       `              

sobota, 12 lipca 2014

Kurski wyprostowany, a Ziobro?


Jacek Kurski był dzisiaj wyprostowany, to co dopiero Zbigniew Ziobro albo Jarosław Gowin. Oni zapewne są mocni i sztywni jak dwa dęby. Ale też, co przyznał Kurski na Konwencji Zjednoczeniowej Organizacji i Środowisk Patriotycznych zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, jest też pełen pokory, czyli dwa w jednym. Jeśli sytuacja Polski jest tak dramatyczna, jak rysują to Ziobro i Gowin, to trzeba zadać pytanie, jakie cele polityczne im dzisiaj przyświecają, skoro zdobyli się jedynie na list do uczestników Konwencji. Można dopiekać Kurskiemu za jego kolejną woltę, za niemal wprost wyrażoną ochotę powrotu do PiS, ale jego wystąpienie najwyraźniej przypadło do gustu rozbawionemu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Bo też Kurski ma dar soczystych przemówień, jest cyniczny i pewny siebie. Wie, że jego plusy mogą być plusami dla PiS-u. I tak, z całej Konwencji zostanie właśnie jego przemówienie. Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego było symboliczne, oparte na hasłach już znanych, ale z drugiej strony był to apel, bardzo otwarty, o zjednoczenie się całej polskiej prawicy. Tyle tylko, że jeśli na sali nie ma dwóch liderów partii prawicowych, to apel ten może być odebrany jako słabość prezesa PiS.


Pojawiają się tu skojarzenia z Konwentem Św. Katarzyny, podczas którego nie udało się zjednoczenie prawej strony sceny politycznej. Dziś jednak, sytuacja jest daleko bardziej złożona. To, co zawierają taśmy z podsłuchów pokazuje, że Polską rządzi ekipa, której jedynym celem jest rządzenie, jest utrzymanie władzy. Żadnych ideałów, zero skrupułów, no i język, przy którym ten spod budki z piwem, jest językiem niemal literackim. Dlatego dość dziwne wydaje się zachowanie i Gowina, i Ziobry. Jeśli nawet nie uzyskali w rozmowach z Kaczyńskim tego co chcieli, to jest pytanie, co sami chcą zdziałać. Nie mają szans  w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Być może chcą pokazać, że Jarosław Kaczyński nie jest jedynym liderem na prawicy, ale w takim razie jakimi oni są liderami?


Jeśli Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin  są zdecydowanie bardziej wyprostowani od Jacka Kurskiego, to nic im z tej prostej postawy nie przyjdzie. To prawda, że kończy się być może epoka PO i PiS, że ten układ wymaga zmiany, ale Prawo i Sprawiedliwość pozostanie w poszerzonej formule jako największa partia opozycyjna, która  za rok przejmie władzę w Polsce. Platforma Obywatelska już nie ma szans na sukces wyborczy, dlatego tak kurczowo trzyma się władzy, dlatego tak stara się kryć swoje grzechy.  Byłoby bardzo dobrze, gdyby liderzy „Solidarnej Polski” i „Polski Razem” dojrzeli do sytuacji, w jakiej znalazła się Polska. Mogą stać wyprostowani do bólu, ale z czasem nikt tego już nie zauważy i nie doceni.        


środa, 9 lipca 2014

Greenland dla PO


Jest 9 lipca, wakacje w pełni, więc dzisiejsza debata sejmowa żarzy się tylko dla mediów i polityków. Ktoś zapewne w „szkle” skomentuje złośliwie sprostowanie Jarosława Kaczyńskiego, który zamiast Belki wymienił Rostowskiego jako rozmówcę ministra Sienkiewicza. Ale to dopiero wpadka, ho, ho. Wpadką jest to, że w ławach rządowych Sejmu RP zasiadają jeszcze ci ludzie, którzy już od dawna powinni założyć jakąś komunę, albo osadę PO na Grenlandii. W końcu jak sama nazwa wskazuje, że  to zielona wyspa, wymarzony raj dla Tuska. Ciepłą czapkę z Peru już ma, Joanna Mucha kupi mu gogle i buty, i będą biegać razem naokoło góry lodowej, zamiast wokół Stadionu Narodowego. Dawna Pani minister to czarodziejka, co wyczaruje i Madonnę, i może nawet Shakirę, za jakieś marne siedem baniek z kasy państwa.

Skandalem jest więc w ogóle ta sytuacja, w której skompromitowani politycy tacy jak Tusk, Sikorski, Sienkiewicz, Arłukowicz, siedzą w ławach Sejmu RP i podśmiewają się do spółki z PO z wystąpienia lidera opozycji. Amber Gold – Tusk, USA won! – Sikorski, kasa z NBP dla rządu - Sienkiewicz, chyba wystarczy. Może jednak ktoś jest jeszcze w Polsce przy zdrowych zmysłach? Niejaki „Zegarmistrz” gnał Pendolino po Polsce już w tym roku, a stwór stoi. Stoi na stacji i nawet nie dycha, i nawet nie ma tysiąca kotletów, bo zmartwieniem  Nowaka są kontrole finansowe w firmie jego żony. Jarosław Kaczyński może wygłosić tysiąc przemówień, w których zmasakruje rząd Tuska, ale i tak potem wyjdzie na mównicę premier i się złośliwe odgryzie. To, co jest niepojęte z psychologicznego punktu widzenia, to właśnie to odgryzanie się. Jak można się odgryzać w sercu politycznej Polski, jak ma się tyle win i przekrętów na sumieniu. Afera hazardowa to nie jest Chlebowski, to jest Tusk!

Ale dziś, premier wszedł sobie na mównicę, jak gdyby nigdy nic. Niesiołowski miał motyle w brzuchu, jak Tusk przemawiał, karnawał trwa, bal się kończy katastrofą, ale nie dla nas – zdają się mówić politycy PO. Czasami zastanawiam się, skąd wzięła się taka dziwna klasa polityczna w Polsce. Trochę tłumaczy to książka Milovana Djilasa „Nowa klasa”, ale nie do końca. Polacy siedzą cicho jak społeczeństwo, jedni się przypatrują, inni klną, a jeszcze inni wierzą matce Tuskowi, bo matka jest tylko jedna. Dzisiejszy obciach w Sejmie ekipy PO przejdzie bez echa. Media wyrównają „polityczną poziomicę” – spokojna głowa. Ale jest też nauka dla PiS. Może najpierw trzeba zgromadzić wojsko, a potem atakować, a nie atakować bez armii, która może pokonać przeciwnika. Można się obruszać na Janusza Korwin – Mikkego, że nie ten język , że radykał. Ale dziś powinny się już toczyć rozmowy Kaczyński – Korwin – Mikke, a nie Kaczyński – Ziobro. 11% poparcia dla „Ruchu Nowej Prawicy”  to jest sygnał, że młodzi Polacy chcą zmian. To, czy Sienkiewicz będzie odwołany, czy nie, jest teraz bez znaczenia. Odwołać trzeba rząd Donalda Tuska.  Greenland  czeka, a tłuste misie też są, ale okraść to ich już nie można, niestety Panowie.... 

wtorek, 8 lipca 2014

Sienkiewicz, czyli paranoja i degrengolada



Sejmowa Komisja Spraw Wewnętrznych orzekła, że dymisja ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza jest zbędna. Za jego odwołaniem głosowało 15 osób, przeciwko 19. Niby nic dziwnego. Partyjniactwo górą, buta ministra górą, nikt ze zwolenników ministra z podsłuchów nie widzi nic zdrożnego, w tym, co mówił w warszawskiej restauracji. To jest prawie koniec III RP. To jest wprost niewyobrażalne we współczesnym świecie, że premier jest nadal premierem, podczas gdy połowa jego ministrów była podsłuchiwana. Ale to nic. Podsłuchiwany był ten, który odpowiada za tajne służby państwa. I co ma do powiedzenia posłom z komisji ? Nic. Nie podał się do dymisji, choć to narzuca się w sposób oczywisty. Tkwi na stołku Sienkiewicz,  tkwi Tusk, wszyscy tkwią na stołkach, jak gdyby nic się nie stało. Całe polskie państwo jest podsłuchiwane, cokolwiek by nie mówić o PO, samo PO podsłuchuje cały Naród, i ciągle nic, ciągle trwa ta paranoja. Szef służb odpowiedzialny za skandal siedzi spokojnie i mówi, że jest świetnym ministrem.


To, co dziś pokazał przed Komisją Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, to już nawet nie woła o pomstę do nieba. On powinien zniknąć w jakimś wilczym dole przed opinią publiczną na dzień po ujawnieniu taśm. A on sobie rządzi resortem, który ponosi pełną odpowiedzialność za narażenie Polski na utratę bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. Bo nie jest tu ważne, czy to nasi czy ruscy nagrywali. To nie jest pierwszy plan. Pierwszy plan jest taki, że to nagrywanie było możliwe. Z punktu widzenia interesu społecznego,  to dobrze, że wiemy, o czym rozmawiają główni politycy PO, a jeszcze nie wiemy wszystkiego. Ale i tak jest tam materiał dla prokuratury i na Trybunał Stanu, tylko dlaczego ci ludzie – Belka, Sikorski, Sienkiewicz – spokojnie śpią, dalej zarządzają państwem? Mamy wielkie znieczulenie społeczne, to pewne, bo Polacy, aczkolwiek oburzeni językiem podsłuchanych rozmów, na jakieś większy protest w tej sprawie nie maja ochoty.


No tak być musi i już. Jedzą za nasze, piją za nasze, w  d... mają państwo, ale to wiemy od dawna. Rynek się kręci nadal – zdają się mówić Polacy, a tylko to kręcenie rynku jest nam potrzebne do życia, nie Polska! Polska staje się zbędna do życia dla niemałej części z nas, bo to nic nie znaczy. Polak potrzebuje zachodnich marek, dobrobytu, spokoju, a to zapewnia mu PO. PiS ględzi coś o patriotyzmie, a przecież były nasze flagi na EURO 2012, nawet na lusterkach samochodowych. Jesteśmy kryci, jako patrioci. Siedzi więc bufon Sienkiewicz przed komisją sejmową i ma wszystkich gdzieś. Wszystkich gdzieś ma premier, o Sikorskim nawet szkoda mówić. To jest obciach megagalaktyczny. Przepraszam, zżarł, napił się za pieniądze podatników i łaskawie oddaje za wino. Przecież to jest wiocha, wiocha, wiocha. I całe te rządy, to jest właśnie ta wiocha.  

poniedziałek, 7 lipca 2014

Przewrót jest bliski


Giertych: Donald ! Mam taki geszeft, że uwalę wszystkich polskich miliarderów, Kulczyk będzie mi spodnie całował i buty, a Ty zakwitniesz jak słońce Peru i Egiptu, ale musisz mi dać na trzy 0,75 litra wódki.

Sikorski: Donek! Daj mu, chłop jak koń, więc nie pójdzie na marne, ale owsa Giertych Ci nie damy, sam zwiń ze stajni. Ja tylko kupuję dobre wino i nie za własne.

Tusk: Pomysł jest przedni Roman, ale co ja z tego będę miał? Koni nie potrzebuję, Graś sam jest koniem, a ja potrzebuję jedynie władzy i spalonego Rzymu.

WSI: Rzym już jest spalony, dlatego Twoje dni są policzone Donald.

Sikorski: A Wy znowu, tylko majstrujecie.

Giertych: Niech majstrują, bo zawsze dobrze majstrują, żebyśmy głowę trzymali w ukłonie.

WSI: No właśnie, taśmy są nasze, a nie Wasze. Nasze taśmy, ich Premier.


Można tworzyć dalsze scenariusze. Ale tu nie ma żadnych Rosjan, przynajmniej bezpośrednio zaangażowanych, nie ma kelnerów i ludzi od składów węgla. To jest prosta robota a`la PRL, jak za dawnych czasów, obliczona na zmianę  układu władzy, dokładnie tak, jak było to po upadku AWS i kiedy powstawała Platform Obywatelska. To, co Giertych mówi i wyprawia na ujawnionych taśmach to nie jest hit. Wielu „politykom” już w Polsce mózg okazał się zbędny, mecenasowi też. Jeśli Giertych sądził, że takie spotkanie jest tylko podsłuchiwane przez Nisztora, to jest głupi jak but. Zamach na polskich miliarderów, ze strony dawnego LPR? Czy ten człowiek ma w głowie neurony? To, że tygodnik „Wprost” korzysta z taśm Nisztora to jest nic. Prokuratura może przez całe wakacje robić swoje a i tak wiadomo, że akcja podsłuchiwania kilkudziesięciu osób z góry PO, to robota naszych służb, obecnych, lub byłych. Czy one nasłuchiwały PiS? Na pewno, ale nie w takim stopniu jak liderów Tuska, którzy w głupocie osiągnęli już lot w kosmos. „Mam  taki piękny zegarek” – można rzec o Nowaku. Tam już rozwodnienie mózgu osiągnęło stan płynny i nieodwracalny.


Taśmy mogą się mnożyć, prokuratura będzie tajemniczo badać nośniki, a i  tak wiadomo, że dawne służby znudziły się Tuskiem. Rola Giertycha w tej rozgrywce jest taka: niech koń przez stepy goni. I Giertych już gna, już jest politycznym trupem. Tusk sądzi, że dzięki tak zwanej Europie utrzyma władzę, ale Europa na to gwiżdże. Ma inne problemy i wie, że utytłanie się obecnych elit w układy ze służbami PRL jest tak duże, że i tak będzie polityczna masakra. W tej sytuacji rozmowy Kaczyński – Ziobro to nie odruch jednoczenia prawicy, tylko odruch, by znowu kolejny „przewrót” w Polsce nie był dziełem służb. Ale za chwilę coś znowu wyskoczy, jakiś „królik”  . I co mnie zrobisz, jak mnie złapiesz?              

Ściemy Giertycha

Roman Giertych chciał załatwiać po kolei polskich miliarderów, dając im propozycję nie od rzucenia: albo płacisz za wstrzymanie publikacji o Tobie, albo drukujemy.  Tyle i aż tyle wynika z zapisu rozmowy Giertych- Piński – Nisztor, opublikowanej dziś w tygodniku „Wprost”. Giertych  tłumaczy się, że blefował, a Nisztora (autora książki o Janie Kulczyku) nazywa gangsterem. Grozi też procesami. Warto tu zauważyć, że w kancelarii znanego mecenasa platfomerskiej ekipy, nie doszło do spotkania obcych, tylko znajomych. Z obcymi nie pije się tak od razu po 0,75 l wódki na głowę. Rozumiem tę subtelną grę Romana Giertycha. Chciał własną piersią obronić Jana Kulczyka przed szkodliwą publikacją, zupełnie bezinteresownie. Żeby usidlić „gangstera” poprosił swego kumpla Pińskiego, żeby przyprowadził go do kancelarii i wtedy spijając go na umór, chciał dopiąć swego. Za jak najmniejszą cenę chciał obronić honor polskiego biznesu przed dziennikarską zgnilizną.

Jeśli to był blef ze strony Romana Giertycha, to niech wyjaśni, po co był ten blef z „Grupą  Trzymającą Miliarderów za Mordę” (GTMzM) .  Jaki miał cel, po co? Skoro szedł na spotkanie w imieniu tajemniczego kolegi Jana Kulczyka, co chciał zapłacić Nisztorowi za prawa do książki o Kulczyku, to po co blefy? Po co te ściemy o jakiejś grupie, która będzie szachować czołowych polskich biznesmenów. Jest – powiedzmy – normalny biznes. Dziennikarz ma książkę, Giertych ma zlecenie kupić do niej prawa i koniec. Tymczasem pupilek PO i TVN 24 roztacza jakieś wizje szajki, grupy przestępczej, która będzie się zajmować wymuszeniami. Rekieter czy adwokat? Blef czy po prostu ludzka chciwość? Z publikacji jasno wynika, to były propozycje na serio, a nie zamaskowane podchody. Publikacja rozmowy z Giertychem to nie koniec tej historii. Zareagować musi Rada Adwokacka i prokuratura. Czy to, co mówił Giertych - czy bez wódki, czy po wódce - jest naruszeniem prawa, jest przestępstwem. I pomyśleć, że taki człowiek, z takimi manierami przez wiele lat mówił o surowych zasadach w polityce, o moralności. Nie ma się co dziwić, że to on właśnie stał się pupilem PO, pasuje do ferajny jak nic.

sobota, 5 lipca 2014

Polityczna gleba dla Romana Giertycha



No to mamy zabawę na sto fajerek. Cokolwiek ujawni w poniedziałek tygodnik  „Wprost”, to już dziś wiadomo, że słynny mecenas Roman Giertych, o uśmiechu Jamesa  Bonda, będzie miał kwaśną minę. Wyjaśnijmy tylko pokrótce, że chodzi o rozmowę nagraną pomiędzy nim a  red. Janem Pińskim (wtedy naczelnym tygodnika „Wręcz Przeciwnie”) i dziennikarzem Piotrem Nisztorem („Rzeczpospolita”), dotyczącą zakupu książki napisanej o Janie Kulczyku, tak by nie ujrzała ona światła dziennego. Działo się to w sierpniu 2011 roku. Roman Giertych przyjął zlecenie od nieujawnionego klienta, przyjaciela Kulczyka, by negocjować zakup praw autorskich do książki, która uderzała i w Jana Kulczyka, i w jego ojca. Całą rozmowę przy trzech butelkach 0,75 litra wódki nagrał Piotr Nisztor. Książka była gotowa, ale jak wiadomo światła dziennego nie ujrzała. Bynajmniej nie za sprawą sprytnych negocjacji mecenasa Giertycha. Po prostu ktoś z kimś się dogadał i zapłacił, i po książce ani śladu. A kwoty padały całkiem słuszne za zakup praw autorskich – 400 tysięcy złotych. Nic już nie może dziwić w Polsce. Roman Giertych, niegdyś narodowiec, lider LPR, a teraz medialny wybawiciel wpadek i skandali PO, siada do stołu do zakulisowych negocjacji, jak tu uciąć łeb książce uderzającej w jednego z najbogatszych Polaków. Więcej dowiemy się z publikacji nagrań z taśm, ale nie to jest najważniejsze. Adwokaci negocjują różne dziwne rzeczy, także takie.


Najważniejsze jest zachowanie mecenasa Giertycha w ostatnich tygodniach, po ujawnieniu taśm  tygodnika „Wprost”. Stał się on dyżurnym komentatorem TVN 24, oczywiście obrońcą PO. Chciał wsadzić do więzienia za publikację podsłuchów całą redakcję „Wprost”. Teraz już wiadomo dlaczego. Jakby wszystkich wsadzili, to kto ujawniłby nagranie z jego występami? A jest tam nie tylko o tym, ile może zapłacić klient za prawa do książki Kulczyka, ale jest też pomysł mecenasa, żeby opublikować listę stu najbardziej wpływowych homoseksualistów w Polsce i żarty z ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Giertych się z tego nie wybroni, to koniec dyżurnego rzecznika PO w TVN. To po prostu koszmar, obciach, wstyd, blamaż, paranoja i polityczna gleba. Adwokat jako adwokat, ale  i adwokat PO musiał wiedzieć cokolwiek o tym, że szykuje się na niego niezły pasztet, więc przez bite dwa tygodnie, jak nikt inny, nawet politycy PO, walił we „Wprost” ze swoich wszystkich armat. Teraz sam może być przez taką armatę wystrzelony w powietrze. Redakcja „Wprost” już i tak zapowiedziała, że nie opublikuje wulgaryzmów „bohatera” na temat osoby, która zginęła 10 kwietnia 2010 roku. Można się jednak domyślać, o kogo chodzi. On sam przyznaje, że było sporo wypowiedzi antypisowskich. I to jest właśnie poziom politycznych hermafrodytów. Obojnacy, bezpłciowi, bez zasad, bez moralności, bez idei, bez korzeni, bez honoru, tacy są ludzie Platformy Obywatelskiej, a Roman Giertych z własnej woli stał się adwokatem PO w mediach. Abstrahując od faktu jakie intencje przyświecały Piotrowi Nisztorowi, który miał w ręku gotową książkę o Janie Kulczyku, rola mecenasa jest w tym wszystkim powalająca. Totalna kompromitacja i zostaje mu już tylko wsadzenie do więzienia całej opozycji. Do dzieła Panie Romanie.       

piątek, 4 lipca 2014

Hermafrodyci, lewicowcy i prawicowcy


Jak tylko PiS wykona jakiś miłosierny ruch wobec planktonu, czy może raczej odszczepieńców, którym nie wypalił rajd na Brukselę, to od razu mówi się o jednoczeniu prawicy. Albo, dajmy na to, media mówią o jednoczeniu lewicy, czyli SLD i Twojego Ruchu. To pisanie o łączeniu się nie ma najmniejszego sensu. Kto ma tu bowiem poglądy prawicowe, wolnorynkowe, a kto lewicowe? Właściwie co to jest Platforma Obywatelska? Partia? Klika? Stowarzyszenie Miłośników Koryta? (SMK) Trzeba też obejrzeć się wstecz, by właściwie ocenić, jakie jednoczenie ma miejsce na scenie politycznej i kto jest z lewa, a kto jest z prawa.

Przypomnijmy na początek Leszka Millera, czyli lewica, jak się patrzy. I to ta bardziej betonowa, niż ta od Kwaśniewskiego, liberalna i grupująca różnych biznesowych baronów chowanych przez SLD. W 1996 roku Miller jako szef MSW, głosił wszem i wobec, że powinno powstać w Polsce co najwyżej 8 silnych regionów, a nie 12 czy 16. To on był w Lengley, i to on obniżył CIT do 19%. To on jest lewica czy wolnorynkowiec? Bliżej mu do Palikota czy do Korwin-Mikkego? To samo z PiS-em, że to niby tacy chrześcijańscy socjaliści. Ale ci socjaliści mieli w swoim rządzie jedną niesocjalistkę Zytę Gilowską, która też obniżała podatki i dziś główny doradca Tuska, J.K. Bielecki powiada, że Kaczyński obronił Polskę przed kryzysem. Świat staje na głowie.

To, co głosi Palikot to już klasyka „dziś to, jutro tamto, piep....co chcę”. Liberał, potem chce z udziałem państwa budować polski przemysł, niczym Kwiatkowski przed wojną, no niemal Piłsudczyk, a w chwilach przerwy wyzywa biskupów od pedofili, po nazwiskach. No i zostaje Platforma Obywatelska. To jest dopiero cyrk na wielką skalę. Polaków to widać kompletnie nie obchodzi, że rządzeni są przez politycznego Hermafrodytę, a może nawet takiego poczwórnego Hermafrodytę, u którego oprócz pierwiastków żeńskich i męskich, są jeszcze wszystkie odmiany płciowości wchodzących w skład LGTB.

PO niemal dekadę temu startuje z programem liberalnym, podatki 3X15, wolny rynek, raj dla przedsiębiorców i odrobina konserwatyzmu w kwestiach obyczajowych. A co dziś mamy? Reżym gospodarczy, czysto etatystyczny, socjalistyczny, do tego skorumpowany i głupi. Do czego i do kogo miałaby się ewentualnie podczepić partia Tuska? Do nikogo. Bo do nikogo nie pasuje, a jeśli ktoś podłączy się do niej to będzie tą samą kliką co ona. W Polsce, dzięki PO, nie ma wolności gospodarczej. Owszem, możesz sobie dziergać kiecki do butiku, ale spróbuj wejść na wyższy poziom. Tam, gdzie są frukty, tam jest PO. Wystarczy wspomnieć tylko o prywatyzacji CIECH-u. Platforma zawłąszczyła gospodarkę i cały aparat urzędniczy, dlatego rządzi, bo ma co dzielić i dla kogo. Dzieli kasę, zarządza kasą i zarabia kasę. Zamiast 3X15 w podatkach, mamy 3XK.



Jeśli rozpisujemy się o łączeniu prawicy i lewicy, to doprawdy, kto tu jest prawicą a kto lewicą? I dlaczego Korwin – Mike wali w PiS o jakimś jego socjalizmie, skoro polityka rządu Kaczyńskiego była względnie wolnorynkowa? Może to fikcja, ale prędzej widzę sensowne rządy w sferze gospodarczej Kaczyńskiego i Millera, niż Kaczyńskiego z populistą Ziobro. Z PO nikt się nie połączy, dlatego PO powinna całkowicie zniknąć z polskiej sceny politycznej razem z Palikotem, który tylko zatruwa umysły zbuntowanych, a potem serwuje im marychę i zdejmowanie krzyży. Aberracja polityczna w Polsce jest pełna i dlatego tak świetnie się trzyma ten polityczny pat. Bo dziś najlepiej ma się nadal PO, która w ogóle jest niczym, niczym już nie będzie, ale wielu Polakom pasuje takie coś bez jaj.         

czwartek, 3 lipca 2014

Straszne wieści z Elbląga i cisza medialna

Powinno huczeć i dymić w reżymowych mediach, powinno być o tym głośno, że miało dojść do zamachu na Premiera Donalda Tuska. Powinny być relacje „na żywo”, wywiady, komentarze, głosy oburzenia, wypowiedzi zamaskowanych oficerów ABW, wreszcie powinna być reakcja samego premiera, co on na to, skoro tak gorąco reagował na rzeczywiście groźne sms-y do swojej córki, gdzie wprost pisano o wymordowaniu całej rodziny Tusków. No bo to jest prawdziwa bomba, że agenci ABW po roku czasu odkryli w sieci wpis kogoś, kto szykuje zamach na tak znanego polityka w Europie. To bije na głowę taśmy z podsłuchami na głowę. Trzeba sobie wyobrazić, o ile można, ile pracy musieli włożyć w wykrycie zamachowca analitycy ABW, żeby go po roku wyłuskać go z milionów, a może i miliardów komentarzy w różnych portalach społecznościowych. I jak dobrze zamachowiec był w tej sieci zakonspirowany, skoro wykrywano go tak długo. Po prostu kolejny sukces ABW, a tu chcą dymisjonować ministra Sienkiewicza. Dla ministra w tej sytuacji tylko awans. Może wicepremier? Dziwne, że minister Sienkiewicz w obliczu takiego sukcesu swoich służb nie zorganizował pod mieszkaniem potencjalnego zamachowca konferencji prasowej razem z rzecznikiem ABW Karczyńskim. Błąd, co to za marny PR? Inna rzecz, że zamachowca nie zatrzymano, tylko go trochę pouczono, żeby uważał na przyszłość, gdyby chciał zorganizować na premiera zamach.

To świadczy jedynie o otwartości naszego państwa i o miłosierdziu ministra Sienkiewicza. Ale może to tylko pozory? Może wejście funkcjonariuszy ABW do mieszkania internauty w Elblągu to była tylko sprytna zagrywka? Bo przecież wiadomo, że jak zamach na premiera to ten jeden szkodnik i szaleniec sam tego nie planował, musiał mieć wspólników, i to pewnie z prawicy. W takich Stanach Zjednoczonych potencjalnego zamachowca skuto by w kajdanki, pokazano facjatę, a ze sto aut z „kogutami” stałoby pod jego domem, w tym oczywiście wielkie sześciolitrowe Chryslery. Agenci w czarnych okularach z bronią gotową do strzału staliby na sztywno z wyczuciem lisa, czy ktoś się nie czai jeszcze obok. Ale USA to państwo policyjne, oni wszędzie węszą zamach. Naszego kochanego premiera nikt nie chce przecież zabić, dlatego Donald Tusk na konferencji prasowej pokazał, że śmierci się nie boi, a prokuratura słusznie uznała, że nie było znamion przestępstwa, bo kto by się na takie przestępstwo odważył. Tylko szaleniec. Dość jasno chyba wyłożyłem, że zamachowiec z Elbląga powinien być co najmniej zatrzymany, przesłuchany i osadzony dla bezpieczeństwa państwa w Sztumie. Nic takiego się nie stało, ale może to sprytna gra ABW.

Co na to reżymowe media, czy oszalały, czy nie widzą, nie czują, że zagrożony był los całego państwa, całego PO, bo PO to Tusk, a Tusk to PO. Otóż one nic, prawie zero informacji. Media żyją dziś profesorem Chazanem i karą w wysokości 70 tysięcy złotych nałożoną przez ministra Arłukowicza na szpital za odmowę aborcji. Co pół godziny, co godzinę, co piętnaście minut, albo Chazan, albo ksiądz Lemański. Ksiądz Lemański jest już tak zużyty medialnie, że radziłbym TVN 24 zrobić jakiś super news dnia z Gumisiami. Że na przykład Gumisie od dawna knują z Jarosławem Kaczyńskim, jak tu obezwładnić marszałek Kopacz, jak prof. Gliński wejdzie na mównicę Sejmu, by wygłosić swoje zamiary jako przyszłego premiera rządu technicznego. Co za jakaś niefrasobliwość! Może naprawdę oni działają na rzecz PiS – u? Tu zamach, prawdziwy, wykryty przez dzielne służby, a różne stacje zajmują się jednym profesorem Chazanem i jednym księdzem, nazwiska nie wspomnę już. Źle się dzieje, bo naprawdę nie wiadomo, co ma się w Polsce stać strasznego, by zajęły się tym tematem media od całej prawdy całą dobę. Jasne, może być tak, że TVN 24 milczy w trosce o samego premiera. To wielce prawdopodobne.   

Masakra edukacyjna


Z uwagą przeczytałem wpis Mony o masakrze maturalnej* w Salonie24. Masakra jest, ale o wiele większa, bo jest to masakra edukacyjna. O ile nie jest ona jeszcze tak bardzo widoczna na poziomie klas I-III, gdzie dzieci po prostu uczą się podstaw - liter, pisania, liczenia, o tyle potem jest bigos, chaos i pomieszanie z poplątaniem. Problemem nie jest obowiązkowa matematyka na maturze, problemem jest schorowany system edukacji w Polsce, przy którym ciągle majstrują znawcy tacy jak ministerki Hall i Szumilas. Nikt całościowo i kompleksowo nie odważył się zmienić polskiej szkoły tak, by poza teorią, uczyła wiedzy praktycznej, niezbędnej przy wchodzeniu w dorosłe życie. W szkolnictwie, szczególnie tym gimnazjalnym i średnim mamy swoistą mieszankę PRL-u, różnych eksperymentów szumilasowych i czasami rzeczywiście jakieś własne nowatorskie pomysły nauczycieli, którzy widzą, że świat się zmienia, że nie można wkuwać w głowy uczniów teorii rodem z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia.

Co do samej matematyki. Nie wiem, czy powinna być na maturze obowiązkowa, czy nie, jest królową nauk, także dziś, od niej wiodą drogi do wszystkich najważniejszych innych dziedzin wiedzy: fizyki, ekonomii, informatyki. Poza wszystkim, matematyka, nawet dla słabeusza, to znakomity sposób ćwiczenia jego umysłu. Bo to jest ćwiczenie czy gimnastyka umysłu, podobnie jak filozofia. Jeśli ktoś czyta Kanta czy Husserla, i nawet zrozumie jedną trzecią z tego, co czyta, to jego poziom myślenia abstrakcyjnego rośnie niepomiernie, z korzyścią dla przyszłego życia zawodowego. Bo nikt chyba nie zaprzeczy, że dziś cywilizacja opiera się na myśleniu abstrakcyjnym. Kto jest do niego zdolny, ten odnosi sukcesy w biznesie, w nowoczesnych technologiach, a nawet w życiu osobistym. Im większy polot w myśleniu, tym bardziej przyciągamy do siebie innych ludzi. Od siebie dodam, że potrafiłem w liceum w klasie o profilu matematyczno – fizycznym siedzieć do trzeciej w nocy, żeby rozwiązać jakieś trudniejsze zadanie. I choć zmęczony, to rano szedłem do szkoły z wewnętrzną satysfakcją, że pokonałem tę trudność, osiągnąłem cel. Niby mało, ale uczyło wewnętrznej dyscypliny.

Jeśli już reformować polskie szkolnictwo, szczególnie to gimnazjalne i średnie, to należałoby moim zdaniem doprowadzić do „symbiozy” w nauczaniu matematyki i informatyki oraz ekonomii (!) , której w polskich szkołach praktycznie w ogóle nie ma. Mury liceów (poza specjalistycznymi klasami biznesowymi) opuszczają ekonomiczni analfabeci, a przecież nie wszyscy idą dalej studiować ekonomię. Wystarczy zajrzeć za miedzę, ile zajęć praktycznych z ekonomii realizują niemieckie szkoły. Jak wiele jest zajęć z projektów biznesowych, które muszą realizować sami uczniowie. Niestety, tkwimy często nadal w głębokim PRL-u, każąc uczniowi podać dokładną wysokość dziesięciu najwyższych szczytów świata. W dobie Internetu, każdy w kilka sekund zobaczy listę stu najwyższych gór na świecie. I tak można w kółko. Jednocześnie zaniedbuje się kształcenie humanistyczne. Jeżyk Polski i Historia są na coraz gorszym poziomie, a lata rządów PO w Ministerstwie Edukacji to równia pochyła, to prawie gwóźdź do trumny naszego szkolnictwa. I żadne rankingi europejskie nic tu nie pomogą PO. Lektury i daty, lektury i daty. A gdzie jest miejsce na teatr, na pisanie własnych opowiadań czy sztuk teatralnych i wystawienie choćby tej jednej najlepszej?         

Co prawda kończyłem liceum w PRL-u, ale miałem wspaniałą nauczycielkę historii, potem działaczkę „Solidarności”, pod opieką której wystawialiśmy w naszej szkole „Powstanie Listopadowe” i „Redutę Ordona”. Niech uczniowie wystawiają dziś Becketta  czy Mrożka, niech doświadczają sztuki, to będziemy mieli więcej wirtuozów biznesu, dzięki nim bowiem,  ludziom sztuki, w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, Ameryka budowała swoją potęgę w dziedzinie wysokich technologii. Na razie mamy zamknięte głowy w polskiej edukacji, oranie po głowach uczniów i za mało innowacji. Praktycznych pomysłów na zdobywanie wiedzy. A masakrę edukacyjną zapewniły nam ostatecznie rządy Pani Hall i Szumilas. Ich kontynuatorka, Pani Kluzik – Rostkowska, też się „zna” na edukacji tak jak jej poprzedniczki. Ktoś celowo wstawia tam takie nieudacznice?       

*http://mona11.salon24.pl/594179,maturalna-masakra 



środa, 2 lipca 2014

Realny pat po polsku

Platforma Obywatelska wie, że może dotrwać nawet do wyborów parlamentarnych, ale wie też, że taśmy wykrwawią ją całkowicie i skończy jak SLD i Leszek Miller. PSL sobie jest i będzie, gra o takie stawki, o jakie grać może, czyli o kolejne synekury. Obecne SLD Millera razem z  Twoim Ruchem Palikota „rżną głupa” , jak mawiał JKM, i udają, że chcą odwołać rząd Tuska, a jeden i drugi weszliby z chęcią do ław rządowych. No i wreszcie PiS zgłasza zacnego prof. Glińskiego na urząd premiera i jest to ruch czysto symboliczny, bo kandydat ten jest bez szans, chyba, że do kolejnej środy ktoś coś jeszcze „odpali”. Tyle tylko, że gdyby to było nawet  nagranie Bieńkowska – Wojtunik, to i tak rządu nie wywróci, a prof. Glińskiemu nie da większości w Sejmie. Mówi się o jednoczeniu prawicy, lewicy, to może i widać, choć ma to charakter bardzo doraźny, i obliczone zostało na bieżące potrzeby polityczne. Szerszej strategii w tym nie i widać, bo „Solidarna Polska” i „Polska Razem” mogą co najwyżej dołączyć do PiS, a nie zawierać sojusze. Z "Nową Prawicą" będzie w przyszłości jeszcze większy kłopot bo tandem JKM-JK trudno sobie wyobrazić.

Wbrew zewnętrznym oznakom konsolidacji sceny politycznej w Polsce, jest ona w rzeczywistości nadal doskonale podzielona. Tak podzielona, że Platforma Obywatelska, pomimo gigantycznego skandalu, nadal rządzi, a jej ministrowie – skompromitowani nagraniami -  nawet nie podali się do dymisji. Oczywiście powraca tu jak bumerang słynna szwedzka minister, która ze służbowej karty wydała na prywatne cele kilka koron i gdy to ujawniono, podała się od razu do dymisji. A u nas tymczasem, Bartłomiej Sienkiewicz jest nadal ministrem spraw wewnętrznych, choć ponosi główną odpowiedzialność polityczną za  to, co wyprawiano z podsłuchiwaniem czołowych polityków jego formacji przez półtora roku. Przynajmniej wiemy już na pewno to, co wiedzieliśmy i wcześniej, że PO to partia skrajnie cyniczna, bezideowa, nastawiona jedynie na konsumowanie władzy, od przekrętów autostradowych po drogie wina na koszt podatników.

Mamy w Polsce nadal polityczny pat. Prokuratura, a pewnie nie tylko ona ma taśmy, więc ktoś znowu coś gdzieś opublikuje, aż strategia „zmęczenia” opinii publicznej tematem podsłuchów przyniesie w końcu efekty. Może poleci jedna czy dwie głowy, bo ktoś pewnie musi polecić, ale dziś już widać, że tylko gigantyczny wstrząs (można to sobie jeszcze wyobrazić?) podsłuchowy czy wybuch protestu społecznego mógłby wywrócić rząd Tuska. Nie wiadomo na dziś, jak zachowają się służby specjalne, które zawsze miały swój udział w różnych przełomach po 1989 roku. Może to jest mój mały realizm, ale bezwład społeczny, amorficzność na jaką zapadli Polacy, powoduje, że większość z nas patrzy co najwyżej krok do przodu, a nie sto kroków. I dopóki będziemy obojętni, a nawet odporni na takie afery, jak podsłuchowa, tym bardziej odporny będzie na odwołanie rząd Tuska.