piątek, 28 kwietnia 2017

Tak się w Polsce robi siwy dym

Tak, chcemy Was wykończyć i zrobimy to - taki ambitny cel stawia sobie ponownie cały aparat medialny i polityczny bankrutującej III RP - nie tej III RP obywateli, grabionych przez złodziejskie elity, Polaków tworzących dorobek polskiego państwa po 1989 roku, tylko III RP jako kamieni kupa, państwa z tektury, podporządkowanego obcym mocarstwom i brukselskiej biurokracji. Ostatnie kilka dni to bezprzykładny pokaz nienawiści, ale i siły obozu, który chce zniszczyć Prawo i Sprawiedliwość, zastraszyć swoich wyborców i wzbudzić lęk oraz niepewność wśród wyborców prawicy. Wyliczyć wszystkiego nie sposób i nie ma takiej potrzeby, ale oto Wałęsa grożący Jarosławowi Kaczyńskiemu i zapowiadający rozbiórkę pomników ŚP. Lecha Kaczyńskiego, billboardy o wstydzie, zaklejanie biur poselskich PiS plakatami - oczywiście o wstydzie, sieć zalana wręcz ściekiem wyzwisk i wreszcie codzienne sondaże, w których PO i Tusk tryumfują. Do tego, coś nie do pomyślenia jeszcze rok temu: byli esbecy w Sejmie RP chcący debatować o demokracji. Jutro ponoć przyjdą pod gmach parlamentu ci sami ludzie, którzy niszczyli opór społeczny w latach osiemdziesiątych, którzy niszczyli "Solidarność" i pracowali w wojsku dla Moskwy. Z zupełnie otwartym wsparciem  PO, KOD i oczywiście SLD. Nie ma już żadnych subtelności w atakowaniu rządu. I dzieją rzeczy co najmniej dziwne. W "słynnym" sondażu dla TVN zabrakło PSL-u, po prostu go nie zauważono. Nie jest możliwe, żeby to była pomyłka, więc musiało to być działanie celowe. Być może, ale to tylko domysły, ludowcy dostali jasny przekaz, że w tej rozgrywce, a właściwie generalnym starciu z PiS, ich nie ma.

Skala ataku medialnego z wiodącą rolą TVN, GW i WP.pl jest nieporównywalna nawet z tym, co działo się po 16 grudnia ubiegłego roku. Ciężko było wtedy przekonać swoich wyborców, że okupacja Sejmu ma jakiś głębszy sens. Teraz jest zupełnie inaczej. Wyborcy Platformy zostali przeorani na miazgę, mało, że bezmyślną, to jeszcze nabuzowaną na obóz władzy jak nigdy dotąd. To jest inżynieria społeczna na wyższym poziomie i tylko ona, w postaci antypisowskiego sojuszu medialnego, a także kasty sądowniczej pozostały jeszcze gangowi politycznemu III RP. To wcale nie jest za mało, by dokonać przewrotu w nastrojach społecznych, by wystraszyć ludzi, że Prawo i Sprawiedliwość ciągnie za sobą jakąś katastrofę, choć jest dokładnie na odwrót. PiS medialnie jest chwilami bezradny, ale nie można jedynie nad tym utyskiwać, bo wspierające go media publiczne i prawicowe portale to zdecydowanie za mało do starcia z kłamstwem i manipulacją, której Polska doświadczała wcześniej jedynie w czasach stalinowskich i w okresie stanu wojennego. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość nie może się już cofnąć ani o krok, bo oni "poczuli krew". Symbolicznym przykładem słabości państwa był brak reakcji na "Klątwę", której "twórcy" i aktorzy dopuścili się złamania Konstytucji i prawa karnego. Niech Bruksela podnosi krzyk, niech Janda blokuje Sejm - należało po prostu szybko i zdecydowanie zareagować i zwalić tę sztukę z afisza - w imię wolności artystycznej i tolerancji.

W tym amoku trwa - tak przy okazji - czyszczenie z polskiej polityki "pożytecznych idiotów" takich jak Ryszard Petru - wystawiony tylko po to ze swoją Nowoczesną, żeby utrzymać elektorat rozczarowany Platformą,  po tej "właściwej" stronie. Właśnie wykopano Pana Ryszarda z towarzystwa i nie bardzo wiadomo, po co jeszcze zajmują się nim prawicowi publicyści, nawet na wesoło. Może i był on śmieszny, ale odwalił kawał dobrej roboty dla byłych właścicieli III RP. Bo dziś, nie mają już Polski na własność, ale mają za to niemal wszystkie media i nadal mają sądy. Pucz nie bardzo jest możliwy, choć na to się zapowiada, ale samo wywołanie niepokoju, napięcia i strachu, sprzyja wciskaniu bredni nie tylko wyborcom Platformy. W ten sposób zrobiono z Misiewicza aferzystę, z Macierewicza szaleńca, no i mordercę przyrody z  Szyszko. Napisałem niedawno, że w komunikacji obozu władzy z Polakami panuje burdel i to słowo nie jest ani trochę na wyrost. TVP pokazuje sukcesy rządu, ale to jest za mało. Dwóch, trzech publicystów TVP INFO zmaga się z kłamcami Grabcami, ale to niewiele daje, jeśli druga strona gra nieuczciwie, działa tylko i wyłącznie na emocje - tak silnie i profesjonalnie, że Platforma nagle staje się na nowo polityczną panną na wydaniu, owszem, nieco grzeszną i zużytą, ale ciągle atrakcyjną dla żądnych odwetu wyborców starego układu. Prof. Śpiewak nie przesadzał, że oni chcą wyrżnąć do kości cały obecny obóz władzy, a tych co na niego głosowali zastraszyć. Tyle tylko, że to się już nie uda. Atak na PiS to także atak na ludzi, którzy oddali swoje głosy na Szydło, Kaczyńskiego i Dudę. Dziś słychać i to wyraźnie, że są wkurzeni na  porachunki wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, na te różne chore gierki w prawicowych mediach. Ale Budapesztu w Warszawie jeszcze nie było, o czym zapominają władcy tekturowego państwa z TVN i PO. Może się i tak zdarzyć, że na Wiertniczą przyjdzie 50 tysięcy ludzi i co wtedy? Stacja, która jawnie działa na szkodę państwa, a nie tylko na szkodę rządzących, w końcu spotka się z takim protestem.

Obóz patriotyczny (to temat na osobny tekst) może w krótkim czasie dojść do trwałego poparcia na poziomie około 60%.  Być może wymaga to poszerzenia formuły obozu patriotycznego, dopuszczenia do sprawowania władzy w Polsce nowych, młodszych polityków. To duży sprawdzian dla tych liderów PiS, którzy kurczowo trzymają dziś stery rządów tylko dla siebie. A jeśli chodzi o komunikację z Polakami, to od zaraz, od jutra, Jarosław Kaczyński niech rozważy powołanie Zespołu Analitycznego Prawa i Sprawiedliwości. Pozwalam sobie, po  raz pierwszy, na taką radę, odkąd publikuję teksty w sieci, bo taki zespół tylko poprawi, i to radykalnie, chaos informacyjny, jaki wszyscy obserwujemy. Chodzi o grupę ludzi - specjalistów od informacji, ekonomii, marketingu politycznego, tekściarzy, socjologów, którzy - przy pełnej autonomii od partyjnych liderów - będą prowadzili monitoring tego co się dzieje w Polsce i poza jej granicami przez 24 godziny na dobę. Nie wątpię, że na Nowogrodzkiej są tacy ludzie, nie mam też zamiaru uprawiać tu krytyki rzeczników i różnych dziwnych występów posłów PiS na wizji. Ale ta komunikacja, która jest, nie sprawdza się (!). Zresztą, jak kurz po 6 maja opadnie do idei Zespołu Analitycznego dla PiS powrócę. Stacji TVN podrzucam kolejny pomysł na sondaż: Czy Polacy chcą zmiany rządu? Na pewno się uda. I niech Kantar MB wyjaśni, dlaczego wypadł PSL. Może ktoś z publicystów dotrze jednak do sedna sprawy, przecież to jest straszna wtopa poważnego międzynarodowego koncernu.          

środa, 26 kwietnia 2017

Autobusy zatankowane, z tym sondażem zdobędziemy Warszawę

Sieć się już grzeje, niemal dosłownie, Platforma kupuje paliwo do autokarów i wzywa wpisami swoich najwybitniejszych postaci na 6 maja do Warszawy. Jak tu ruszyć ludzi, skoro pogoda w żadnej postaci nie jest sprzymierzeńcem, bo jak będzie słonecznie, to grill, a jak będzie lało, to wyjdzie z tego KOD. Tak źle nie będzie, bo wszyscy zakasali rękawy, innymi słowy, wojna informacyjna z PiS przybrała na sile, rozmach jest duży - od obelg (podnosimy emocje elit) po niezliczone sondaże o wszystkim. Gdyby tak jeszcze przeoczono konferencję 700 esbeków i dawnych oficerów WSI w Sejmie, byłby dodatkowy impuls, może by nie chcieli wyjść z Kolumnowej na przykład? Wydaje się jednak, że hucpa SLD z troską o skrzywdzonych utrwalaczy władzy ludowej, miała dodać jedynie energii, niezbędnej do wywołania odpowiedniej zadymy - jeśli nie w trakcie - to po 6 maja, bo przecież wszyscy to wiedzą dobrze, że maj to ostatni miesiąc przed wakacjami na siłowanie się z reżimem. A ponieważ władza jakaś się taka zrobiła ostatnio kłótliwa, podgryzają się od środka, nadają na siebie nawzajem, więc moment wydaje się właściwy, tylko pytanie do czego?



Dziś mamy kolejny szalejący sondaż, tym razem Kantar Millward Brown, w którym PO ma 31% (!), a PiS tylko 29%. Historyczny moment - twierdzi europoseł Dariusz Rosati w swoim wpisie na FB, czekamy na następne historyczne stwierdzenia i komentarze o przełomie, choć sondaży, tak w ogóle, to nie wolno nikomu zbyt mocno lekceważyć. Ciekawostka z ostatnimi badaniami jest jednak taka, że dzisiejszy sondaż dla "Faktów" TVN, realizowała pracownia należąca do Kantar Group, do której należy również Kantar Public (dawniej TNS Polska). 6 dni temu (!) w jej sondażu PiS dostał 38% poparcia, a PO jedynie 19%! Tak oto, dwie pracownie, z tej samej międzynarodowej grupy badawczej, publikują w odstępie tygodnia wyniki sondaży jakby z dwóch różnych światów. To co publikuje dziś Kantar MB oznacza, że poparcie dla PO wzrosło w ciągu kilku dni o 12%, a dla PiS spadło o 9%. Prawdziwa wajcha w sondażach, szok dla reżimu. Dodać wypada, że Kantar Public prowadził swoje badanie metodą wywiadów bezpośrednich, a Kantar MB telefonicznie, ale to i tak nie tłumaczy tak olbrzymich skoków i spadków w obrębie jednej, uznanej na rynku światowym firmy. Będą się więc cieszyć dziś wieczorem wyborcy Platformy, a nawet i SLD, bo Czarzasty przeskoczył Petru w najnowszym sondażu.


Trwa generalnie agitka, podkręcanie nastrojów do walki, bo materia ludzka opozycji jest trudna i niechętna do łażenia po ulicach. Trzeba zmobilizować aktyw. To nie jest jakiś wielki problem, by osiągnąć sukces. Wystarczy 10 tysięcy fanów z samej Warszawy i 30 tysięcy zwiezione z Polski, ca. po 2 tysiące z każdego regionu. Da się zrobić, a poza tym można później podać, że było około 100 tysięcy, co w pomiarze niemieckim, według FAZ czy "Die Zeit", oznacza już 200 tysięcy manifestujących, albo 1 Lis czyli milion czerskich. Czy to w jakiś sposób uspokoi i zdyscyplinuje ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości, w ogóle zaprowadzi porządek w komunikacji PiS-u z wyborcami - bo panuje tu po prostu burdel - nie wiadomo, choć premier Beata Szydło wykonuje pewne działania. Ale nie wiadomo również, czym ma niby skutkować to uliczne rozdzieranie szat, skoro w wymiarze międzynarodowym to nie jest dobry czas na zawracanie głowy jakimś reżimem w Polsce, którego nie ma, o czym Zachód wie doskonale, tylko wspiera po prostu swoich kelnerów w Polsce, bo a nuż się uda. Moskwa robi to od zawsze. Demokracja ma się dobrze,  gospodarka jest stabilna (bez tych zbędnych zachwytów), żyjemy w spokojnym i bezpiecznym kraju, tylko nie ma rewolty, a rewolta to jest to, co najbardziej lubią na Czerskiej i Wiertniczej. Będzie więc tak dymić do 6 maja, potem mamy protest rodziców (10 maja), no i kongres zbuntowanych prawników 20 maja. Niech PiS sobie z tym w końcu poradzi i uruchomi polityczny walec, bo na razie to są jakieś jaja z tym rozliczaniem afer PO. Oczywiście, może walnąć w końcu Korea Północna, a potem walną w nią i komuniści zdmuchną z debaty publicznej rozterki i stresy Krystyny Jandy.  

wtorek, 25 kwietnia 2017

Samo się nie zrobi czyli o porażkach medialnych i reklamie błota

Mamy w mediach kolejny wylew błota, to już właściwie kulturowy standard salonowych chamów takich jak Krystyna Janda, która w Beacie Szydło nie dostrzega nawet kobiety. Miesza się coś w płatach czołowych pierwszej damy KOD-u i z przerażeniem zobaczyła w niej hybrydę, przy czym dzieje się to - jakżeby inaczej - w oparach duszącego aktorkę polskiego faszyzmu. Faszyzm dusi też pisarkę Marię Nurowską, która wstydzi się za Polskę i z trudem jeszcze siedzi w salonie, tak rwie ją d..., żeby opuścić ten straszny kraj. Posłanka Mucha rozdziera szaty, że PiS "rozpieprza" jej Polskę, a HGW, nad którą wisi akt oskarżenia, też mówi o "rozpieprzaniu" jej pięknej Warszawy. Tak zwane "nasze" media mają z tego niezłą pożywkę. Janda co chwilę zajmuje jedynkę na SG wPolityce.pl, krótko mówiąc, my żywimy się tym ściekiem, podkręcamy nastroje wśród naszych, a oni żywią się Szyszką i Misiewiczem, i też podkręcają jak tylko można obrzydzenie do Prawa i Sprawiedliwości, co, moim skromnym zdaniem, staje się już bezproduktywne, ale i groźne, bo w nienawiść do PiS i tak osiągnęła szczyty, i dzieli nas tylko krok od tego, jak natchniony wyborca Bronisława  przyłoży dechą pierwszemu lepszemu przechodniowi, który nie będzie wyglądał na ulicy jak milion dolarów, czyli tak jak Tusk. Ale może o dechę i kij bejsbolowy właśnie tu chodzi. Nadeszła pora na wściekłych lemingów, bo choć nadal mają ciepłą wodę i "swoje telewizory", to jakim prawem po Warszawie chodzą takie niedorozwoje z PiS-u? Tu używam obelgi najdelikatniejszej z możliwych, bo dalej jest rynsztok.




Średnio to wszystko jest dobre, i dla jednej, i dla drugiej strony. Mówiąc konkretnie, tak zwani nasi mało się starają, mało się uczą, mało im się w ogóle chce, za to ośmieszając czasami w durnych sprawach, jak choćby Łukasz Warzecha w walce z T-Mobile. Po prostu jest tak, że co najmniej od dwóch miesięcy całą narrację medialną tworzy Czerska i Wiertnicza, a Woronicza się tylko broni, z wyjątkiem red. Bugały i red. Rachonia. Zapasy w błocie z kłamcami i manipulatorami, którzy mają olbrzymią przewagę na rynku medialnym w Polsce to bezsens. Trzeba zakasać rękawy i tyrać codziennie po 16 godzin, wiercić dziurę w każdym temacie, żeby dojść do sedna sprawy. Trzeba mieć wyspecjalizowanych dziennikarzy, którzy sprawę Katastrofy Smoleńskiej mają w małym palcu i będą się tylko tym tematem zajmować aż do finału, tak jak 63 lata temu czyniły to amerykańskie media po zamachu na Kennedy`ego. To nie jest żadna rada, tylko tak się pracuje na sukces i na dojście do prawdy.  Dwa przykłady z ostatnich dni. Premier Beata Szydło na Hannover Messe 2017: jest szał, jesteśmy super i najlepsi na świecie, żadnego umiaru, do tego te kompleksy: proszę bardzo, nie jesteśmy izolowani, Merkel nas docenia - słucha się tego i mdli. Bo niby z jakiej to okazji miałoby być inaczej? To jest normalna sprawa, że Niemcom zależy na kasie, którą ulokowali w Polsce, zależy im na tym, żeby ona dalej pracowała dla nich, a poza tym liczą się z Polską i z polskim rządem, co nie oznacza wcale, że niemieckie media przestaną pluć na PiS, bo taki przekaz zatwierdzono w Berlinie. Sieć jest zalana ochami i achami nad rządem, ale tam jest to przynajmniej autentyczna radość obserwatorów z faktu, że brednie i ścieki medialne z TVN, padają pod ciężarem faktów. Więcej umiaru, więcej konkretów, czym się udział w targach zakończył. Drugi przykład to wizyta Andrzeja Dudy i Pierwszej Damy w Meksyku, czyli medialna porażka na własne życzenie.




Portal dorzeczy.pl informuje na pierwszym miejscu, już w tytule,  że polski konsul honorowy w Meksyku nie przyjął odznaczenia od prezydenta Andrzeja Dudy. Ta sama informacja króluje na czołówkach Onet.pl, gazeta.pl, w TVN24 i gdzie tylko się da. Nowy prawicowy mainstream - można rzec - współdziała w tej sprawie, bo co tam jakiś Meksyk i ta wizyta, jakie znaczenie ma fakt, że Prezydent RP wygłosi przemówienie do obu izb meksykańskiego parlamentu i jakie znaczenie mają w ogóle kontakty z 17. gospodarką świata i krajem liczącym 120 milionów mieszkańców? Nikt nawet tyłka nie ruszy by wyjaśnić czytelnikom i widzom, dlaczego ten daleki Meksyk jest dla nas ważny. A jeśli chodzi o konsula, to on ponoć odmówił prestiżowego odznaczenia, bo według niego spada prestiż Polski na arenie międzynarodowej, czego najlepszym "dowodem" jest, jak rozumiem, przyjęcie Andrzeja Dudy w Meksyku z najwyższymi honorami. Wziąć owego dyplomatę przed kamery i odpytać,  ośmieszyć, bo tylko na to zasługuje.  Gdyby nie prawicowe portale, które szybko wrzucały video z pobytu Andrzeja Dudy (choćby niezalezna.pl i Tysol.pl), mało byśmy wiedzieli o tej ważnej  dla polskiej gospodarki podróży pary prezydenckiej i przedsiębiorców.  Sytuację ratowała jak mogła profesjonalna Zuzanna Falzman.  Ale i tak już jest pozamiatane, bo konsul bohatersko odmówił, przekaz trafiony, jest zgrzyt, jest dziura,  brakuje tylko gratulacji od Krystyny Jandy i posłanki Pomaski.




Od miesięcy, kiedy padła sprawa Trybunału Konstytucyjnego, widać wyraźnie, że cała strategia medialna obozu nienawiści jest oparta na błocie i na szukaniu dziur. Jak jest dziura robimy z tego kataklizm, drzewny Armagedon, jak były radny PiS znęcał się nad żoną, twierdzimy wprost, że taki jest cały ten męski PiS, że oni leją swoje żony, no nic już nie zostało nam, tylko trzeba wyjść 6 maja na ulicę i dać odpór dyktaturze. A jeszcze wcześniej, 29 kwietnia br., mamy ciekawy udział byłych esbeków w konferencji na terenie Sejmu o krzywdzie, jaka ich spotkała po obcięciu emerytur. To nie media prawicowe zastraszają dziś wyborców PO, tylko Czerska i Wiertnicza do spółki z Grabcami, prowadzą otwartą wojnę z państwem, nie z PiS, tylko z polskim państwem. Można długo i soczyście kontynuować temat o beztrosce "naszego" nowego medialnego mainstreamu, więc dorzucę tylko temat edukacji, szału ZNP i opozycji wokół referendum. Zebrano blisko milion podpisów, więc nawet rząd pochyla się z troską nad tematem, ale mówi, że jest za późno. Za to niektórzy prawicowi dziennikarze zachęcają PiS, by to referendum jednak przeprowadzić.




Tak sobie myślę - chyba słusznie - że oni chyba mają dzieci w wieku szkolnym, przynajmniej niektórzy z dawnych niepokornych. W podręczniku dla klasy IV, wspierającym wiedzę historyczną, jest wątek powstania Polski. Czego tam nie ma? Mamy Jezioro Lednickie,  wymiary chat co do jednego metra i długość bali, z których zbudowano most prowadzący na wyspę, jest nawet orzeł i legenda o Lechu, Czechu i Rusie. Jednym słowem jest super. Nie ma tylko nawet jednego zdania o Chrzcie Polski, w polskim podręczniku do historii. W innym, uczeń dowiaduje się, że polskie rycerstwo to byli zwykli łupieżcy, ale jak nie było wojen to oni się zajęli uprawą roli, a jak przyjechała Bona, to im powiedziała, co trzeba zrobić, żeby być prawdziwym rycerzem, magnatem, etc. Takich debilizmów uczono w Polsce przez ostatnich osiem lat, a może i wcześniej, nie wiem. W podręczniku do języka polskiego, dla klasy piątej, trafiam na opowiadanie o tolerancji. Łoł!  Będzie się działo. Bohaterem jest Pan Wredzik, nietrudno się domyślić, że ksenofob i katol w jednym. Tłumaczy on swojemu synowi, by nie kolegował się z Wietnamczykiem, bo jego ojciec - rzecz jasna też Wietnamczyk - ma sklep i zabiera pracę Polakom, a  poza tym nie chodzi do kościoła i w ogóle jest obcy. Wystarczyłoby Wietnamczyka krwiopijcę  zamienić na kułaka i mielibyśmy przepiękną czytankę  stalinowską. To nie jest przypadek. Takich kretynizmów jest w podręcznikach bez liku. Ale trzeba siąść na dwa, trzy dni i przewertować kilkadziesiąt książek, a potem można zrobić temat. Inaczej się nie da. Łatwiej jest wrzucić  info, jak pluje Janda i jak się buntuje konsul. Klikanie rośnie. Tyle tylko, że samo pokazywanie błota i chamstwa niewiele zmieni. Trzeba po prostu zakasać rękawy.

sobota, 22 kwietnia 2017

Ostatni dzwonek dla Prawa i Sprawiedliwości

Zwycięskie wybory, i to w dwóch odsłonach, stworzyły możliwość naprawy państwa przez obóz patriotyczny, a ten obóz to nie tylko Prawo i Sprawiedliwość czy cała Zjednoczona Prawica, ale także sami wyborcy, którzy takiej naprawy państwa od dawna oczekiwali i chcą dowodów, że to się naprawdę dzieje. Takich dowodów rząd Beaty Szydło rzeczywiście dostarcza, tyle tylko, że po drugiej stronie nastąpiła w ostatnich czasie niezwykła wprost mobilizacja, by odnowę Polski zatrzymać, a nade wszystko sprawić, by Rzeczpospolita nie stała się państwem w pełni niepodległym, silnym, sprawnym i samodzielnym na arenie międzynarodowej. Nie daje pożądanych efektów ulica,  więc przystąpiono do wyjątkowo brutalnej agresji medialnej, w której informacje zastąpiono manipulacją, kłamstwem i nienawiścią. Ten sam zestaw stosują zresztą politycy z gangu PO, tacy choćby jak Stefan Niesiołowski, który sugeruje, że Jarosław Kaczyński może skończyć tak jak Kadafi, czyli w rurze kanalizacyjnej. Uchodzi mu to na sucho, bo tamtej stronie w ogóle za dużo uchodzi na sucho. Bo polskie państwo, a nie sam rząd, jest nadał słabe. Policja broni bluźnierczej sztuki, podczas której łamane jest polskie prawo.

Nie jest więc tak, że mamy już wolną Polskę, w pełni niepodległą, nie jest też tak, że można fetować własne zwycięstwa, nawet jeśli one się zdarzają. Radość z durnych "czerwonych kartek" z wizerunkiem największego szkodnika Polski należy zostawić żartom w sieci i programowi satyrycznemu "W tyle wizji", a nie zajmować się tym przez cały dzień, jak to oni się ośmieszyli. Nie ma też miejsca i czasu na groteskowe wręcz porachunki zespołów dziennikarskich, kto bardziej walczył z PO, kto ma więcej zasług w dążeniu do ujawnienia całej prawdy o Smoleńsku, bo to - przynajmniej z zewnątrz - odczytywane jest jako przejaw głupoty i partykularnych interesów. Nie ma również powodów, aby Antoniego Macierewicza ponad miarę gloryfikować ani go krytykować. Zmiany na korzyść w polskiej armii są ewidentne, tylko trzeba je widzom pokazać (!), zamiast powielać całymi dniami narrację przeciwników Polski. Bo to nie jest walka w ramach sporu o Polskę, tylko walka z obozem, który świadomie działa na rzecz osłabienia kraju, na rozbicie prawicy, na całkowite skundlenie Polaków, żeby scenariusz, napisany dla nas, na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, można było dalej realizować.



Jesteśmy cały czas na początku drogi, a przeciwnik jest dużo groźniejszy niż reżim Jaruzelskiego i Sowieci Breżniewa razem wzięci. Bo wtedy większość Polaków, choć pogodzona z podziałem Europy, żyła w kontrze do komunistycznych wartości i całego systemu, można rzec, że w głębi duszy była po naszej, polskiej stronie, a zdrajców było niewielu. Dziś jest inaczej, dziś - tak przynajmniej wynika z wielu sondaży - jedna czwarta wyborców  jest zdania, że przez osiem lat nic złego się w Polsce nie stało, że Donald Tusk jest nadał fantastycznym politykiem, na którego oni by z chęcią znowu zagłosowali. Trzeba sobie uświadomić, a o tym się prawie nie mówi, że przez blisko rok, zaraz po Katastrofie Smoleńskiej, Służba Kontrwywiadu Wojskowego współpracowała nielegalnie z wrogą Polsce i NATO służbą wywiadu rosyjskiego FSB, bez jakiejkolwiek umowy. Za to odpowiada bezpośrednio Donald Tusk, bo jemu wtedy podlegały bezpośrednio wszystkie służby. I taka współpraca mogła być podjęta tylko za zgodą i wiedzą Putina i Tuska. Może dlatego to przesłuchanie trwało aż osiem godzin.


Prawo i Sprawiedliwość, od dnia zwycięskich wyborów, miało  niezbędne argumenty prawne, by Tuska, Kopacz i Komorowskiego postawić w stan oskarżenia za wszystko to, co działo się przed i po 10 kwietnia 2010 roku. PiS tego nie zrobił. Nie uporządkowano również sfery mediów. To, że prawica ma duży wpływ na TVP niewiele zmienia, bo obóz patriotyczny ma przeciwko sobie wszystkie stacje komercyjne, największe portale informacyjne i na dokładkę jeszcze - ciągłe i wściekłe ataki na PiS w zachodnich mediach. Nie jest więc łatwo, ale wiele można było i nadal można jeszcze zrobić. Choćby wyzbyć się łopatologicznej propagandy w TVP, której widz z prawej strony absolutnie nie potrzebuje.  Choćby stworzyć, bo to nie jest jak rakieta na Marsa, własny - w pełni profesjonalny i uniwersalny portal informacyjny- a nie sztukować ten niedobór stricte politycznymi portalami prawicowymi. To wszystko powinno być gotowe - przynajmniej organizacyjnie i logistycznie już dwa lata temu. No ale nie ma.



Dlatego trzeba mówić o tym ostatnim dzwonku dla Prawa i Sprawiedliwości, bo za moment będzie jeszcze trudniej walczyć z narastającą agresją totalnych mediów i codziennym zmiękczaniem mózgów wielu Polaków, którzy w końcu uwierzą, że Antoni Macierewicz rozwalił armię, a Tusk zbudował im autostrady. Ten tresowany całymi latami cynik budował, i owszem, ale kolonialną Polskę, zależną tak od Niemiec jak i od Rosji. To skrzydło rosyjskie i niemieckie w Platformie zawsze było widoczne gołym okiem. Jeśli jednak jest tak, że modeluje się świadomość Polaków przez ćwierć wieku i wmawia się, że bycie Polakiem to w sumie obciach, bo to zaścianek i moher, że trzeba wręcz wykluczyć z życia wszystkie dawne zwyczaje i wartości, a w to miejsce wstawić wstyd i chęć poprawy, że będziemy tacy nowocześni jak Gazeta Wyborcza i TVN, to skutki tego są takie jakie są. To prawda, że wizjonerom upokorzonej i skundlonej Polski pozostały już tylko media i otumanione tłumy wyborców Platformy oraz sekta sędziowska. Ale to nadal jest bardzo dużo, to nadal olbrzymia siła nacisku i narzędzie do cofnięcia nas do jeszcze nowszej, jeszcze bardziej wyrafinowanej wersji PRL-u, a właściwie to nie PRL-u tylko nowoczesnej, wymieszanej ideologicznie z dekadencją Zachodu, wizji stalinowskiej, tym razem opartej na terrorze kulturowym i informacyjnym. I to się dzieje teraz, na naszych oczach.


Tymczasem, takie niestety można odnieść wrażenie, wielu politykom PiS oraz publicystom prawicy, wystarcza dziś świadomość, że nasze jest na górze. A skoro jest na górze, to załatwimy teraz dawne urazy, tego wypchniemy, z tym się w końcu policzymy. To jest pycha w czystej postaci, brak umiaru i zerowe odczuwanie tego, co ludzie mówią na ulicy. Nie ci, oblepieni znaczkami KOD-u na głowie, tylko wyborcy prawicy, albo niezdecydowani, albo wreszcie ludzie młodzi, którzy mogą i powinni być największą siłą Prawa i Sprawiedliwości w najbliższych latach. Doceniam premier Beatę Szydło za jej zdecydowanie i konsekwencję w głoszeniu tej prostej prawdy o służbie dla narodu, bo mówi to serio, nie na pokaz. Mówi o tym bardzo mocno Jarosław Kaczyński, ale jednocześnie, można odnieść wrażenie, że niektórym wystarcza fakt samego rządzenia i 500+. Do tego niedobrego zjawiska dołączają dawni niepokorni publicyści, którzy jęczą i narzekają na PiS, ale nie mają czasu, by powiedzieć lub napisać o tym, jak naprawdę było, a jak teraz jest z armią. W taki sposób i w takiej formie, by ten przekaz dotarł do ludzi. Medialnie, Antoniego Macierewicza oddano po prostu medialnym agresorom, dla których jest on śmiertelnym wrogiem, gdyż zatrzymał rozpad armii. Aksamitny terror nastawiony na wypranie mózgów z polskości, z tradycyjnych wartości, zastąpił terror fizyczny dawnych oprawców z UB. To nawet nie jest analogia, to jest kontynuacja tamtej wizji, ale na miarę potrzeb XXI wieku. Droga do w pełni wolnej i niepodległej Polski jest więc jeszcze długa, ale po raz pierwszy od II wojny światowej jest to w końcu realna wizja, do spełnienia i naprawdę widać ją już na horyzoncie.

środa, 19 kwietnia 2017

Tusk w Warszawie - tłumy i tryumf opozycji

Tego nie spodziewał się sam Donald Tusk. Jeszcze w pociągu mówił do Pawła Grasia: - A może nikt nie przyjdzie, może się boją policji? - pytał przyjaciela. Zupełnie niepotrzebnie. Na peronie i wokół Dworca Centralnego zgromadziło się kilkanaście tysięcy osób, rozradowanych, patriotycznych, ale i zdeterminowanych by w końcu wyrżnąć watahę. Były pielęgniarki i leśnicy z Oleśnicy, był męski chór "Kormoran" z Mazur i trio akrobacji ekstremalnej "Spadanie", ale oczywiście największy aplauz wzbudziły, zaraz po powitaniu Szefa, wielkie znakomitości Platformy Obywatelskiej, które przyniosły dary. Poseł Szczerba dał Panu Tuskowi piękną sztabę złota, którą dostał od pełnomocnika Marcina P. - To jest  dowód, że złoto nie zaginęło - zapewnił Tuska. Tuż za nim, delikatnie stąpając swoim żołnierskim krokiem, dotarła do Prezydenta Europy premier Ewa Kopacz - witana owacyjnie przez tłum zebranych. By nie być posądzonym o stronniczość, na dworcu pojawiła się też grupka ekstremistów z prawicy, ale została wyśmiana i zagłuszona w pięć minut. To zasługa Grzegorza Schetyny, który zastosował wobec nich akcję "Widelec II". No więc Pani Premier podeszła do Szefa i powiedziała prawie szeptem, do tego czule, jak tylko ona potrafi: -  No więc jesteś, Boże to Ty. Pamiętasz jak jeździłam Pendolino w kampanii. Kiedy byłam w "Warsie", pomyślałam wtedy o Tobie i nie zjadłam mojego kotlecika - mówiła natchniona Pani Ewa. - No i zapakowałam go w sreberko, zamroziłam, a teraz, jak tu jesteś, na tym małym białym talerzyku, daję Ci tego rozmrożonego kotlecika, żebyś go sobie zjadł, żebyś nie był głodny w tej prokuratorze - dodała premier i ucałowała Donalda Tuska w jego wzruszony policzek.



Tłum w tym czasie skandował: Jesteś Tuskiem a nie Ruskiem! Jesteś Tuskiem a nie Ruskiem! Było to trochę niezręczne, bo na dworzec przybyła również dyskretnie grupa oficerów FSB w galowych mundurach, która machała do Szefa z daleka. Kiedy Donald Tusk ruszył w kierunku schodów, pojawiła się Joanna Mucha, która zaśpiewała "Nie mów już nic...." , zresztą cudownie to znowu zrobiła, ale prawdziwą sensacją była obecność Madonny, która z 6 milionów PLN zgodziła się na udział w powitaniu. Zaznaczyła jednak od razu, że na dworcu nie będzie śpiewać. Ale kto chciał dziś słuchać Madonny?! Ważny był jej gest, uścisk z Tuskiem, a potem czułe pocałunki. Kamery to widziały, i te na ziemi i te na dronach, i widział to cały świat. Nagle z tłumu wyszedł Aleksander Grad z dziwnym prętem w ręku, tak dziwnym, że aż wszystkich zmroziło, może przebieraniec? On jednak wszystkich uspokoił. - To jeszcze nie jest pręt z reaktora mojej elektrowni atomowej, bez obaw, to jest pręt symbol, który wyciąłem z ogrodzenia mojego domu - uśmiechnął się i wręczył go Donaldowi. Chwilę potem, ten, na którego teraz liczy Polska i Rosja, i cały Zachód: wielki Bronisław Komorowski. Nie musiał nic mówić, bo to co trzymał w rękach, mówiło wszystko samo za siebie: marcepanowy orzeł. - Nie jest duży, piekliśmy go wczoraj, świeży, zjesz po drodze, do prokuratury, albo na deser po kotlecie - powiedział Prezydent, a tłum chwycił w lot to przesłanie: - Zjedz go teraz! Zjedz go teraz! 



Nie wszystkich było stać na okazałe dary, niektórym źle się wiedzie. Stefan Niesiołowski przyniósł trzy pęczki szczawiu, Bartłomiej Sienkiewicz wjechał na peron z kupą kamieni na taczce, a Radek Sikorski przywlókł używanego grilla z Chobielina. Wszystkich jednak przebiła aktorka Wyszyńska z teatru, która odegrała przed Szefem kluczową scenę z "Klątwy". Najpierw lekki szok, a potem niewyobrażalny aplauz dla tej odważnej i pięknej kobiety. Niespodzianek było mnóstwo. Lis z Żakowskim namalowali w nocy poprzedzającej tryumfalny wjazd do Warszawy portret Donalda Tuska o wymiarach 4mX4m. Okazały, piękny i choć Tusk na obrazie w ogóle nie przypominał Tuska, to nie to się przecież liczy. Tusk dumny - na fotelu, a obok niego, na małych schodkach, siedzi malutki Tomasz Wołek, zamyślony i zerkający tęsknie na króla. Każdy oczywiście zapyta, czy była dziś na dworcu Krystyna Janda. Oczywiście, że była, ale emocje nie pozwoliły jej wymówić nawet jednego zdania: - ... No wiesz, no nie...., no ja nie wierzę, no Ty tu jesteś, Boże, o Boże, a ja też jestem, no cudownie jest - wyrywała z siebie słowa, a te płynęły wprost z jej bijącego dziś atomowo serca. Dary załadowano do opancerzonego samochodu, a tłum razem z Prezydentem Europy ruszył na prokuraturę. Nie jest może tak, że świat wstrzymał oddech, no bez przesady..., ale z poufnych informacji od służ wynika, że Korea Północna  na wieść o tryumfalnym wjeździe Tuska, wstrzymała start rakiety. O PiS szkoda nawet dziś mówić. Beka.   

wtorek, 18 kwietnia 2017

Sowiecka mentalność w brukselskich szatach

Już wiemy, że Prawo i Sprawiedliwość przegra wybory w 2019 roku (jest nowy super sondaż), że armia została zniszczona przez Antoniego Macierewicza, a cała Polska pełna jest Misiewiczów, czyli najgorszych możliwych karierowiczów, jakich nigdy dotąd nie było w Polsce. Do tego jeszcze, jak by było mało nieszczęść, wychodzimy z UE i z NATO, a co najgorsze - śmieje się z nas cały świat. To nie jest przekaz dla idiotów, żeby było jasne. To jest przekaz dla tak zwanego wielkomiejskiego elektoratu, który szczyci się swoją wyższością nad ciemnogrodem, a jednocześnie jest klasycznym przykładem sowieckiej mentalności, chyba nigdzie indziej niespotykanej, być może z wyjątkiem samej Rosji. Tego elektoratu absolutnie nie interesuje wyjaśnienie Katastrofy Smoleńskiej (bo i po co), bez znaczenia jest jakość państwa (może go w ogóle nie być), z pogardą odnosi się do każdej decyzji rządu. Mało tego, przejawia on więcej sowieckości w swoim zachowaniu niż dawni partyjni notable w czasach PRL-u. Króluje tam niewolnicza mentalność, która nie jest niczym nowym w naszej historii, tyle tylko, że teraz została ona ubrana w europejskie szaty. Sami nic nie możemy, pokieruje nami Berlin, Paryż i Moskwa, bo nie mamy żadnych aktywów. Nic dziwnego, że mając tak podatną społeczną glebę, można stworzyć zupełnie nowy gatunek Polaka: bezwolnego i bezrefleksyjnego biorcy bredni, politycznego idioty, który żyje w absolutnym przekonaniu, że tworzy elitę tego "zaściankowego narodu". Do tego jest tam tyle jadu i nienawiści, że aż trudno to ogarnąć, a czasami nawet nazwać. Reagować też nie sposób, bo żadna rozmowa czy dialog nie są już możliwe. Tu nie chodzi o gorszy sort, bo tak nie jest, tylko o efekt prania mózgów, za które to pranie odpowiadają konkretne środowiska medialne i konkretne osoby. 



Kiedy Prawo i Sprawiedliwość obejmowało rządy - armia była w rozsypce, sprawę Smoleńska prawie już zakopano (głębiej niż metr w głąb), a zwykłe polskie rodziny były traktowane jak niepotrzebny balast. W zasadzie, Polski prowincjonalnej w ogóle mogłoby nie być. Wystarczyłaby Warszawa, Poznań i Wrocław. To dopiero byłoby idealne państwo bez państwa, już nawet nie państwo teoretyczne. Platformie policja była jedynie niezbędna do pałowania kibiców, a służby do śledzenia bilingów obywateli. Określenie sowiecka mentalność, w odniesieniu do opozycji i jej elektoratu nie jest wzięte z sufitu, bo jej rdzeniem  jest pogarda dla ludzkiego życia, dla jednostki. Żadnej, dosłownie żadnej refleksji po tamtej, "europejskiej" stronie, nie budzą szczątki kilku osób w jednej trumnie, dwie albo trzy głowy, cóż w tym dziwnego, skoro był pośpiech. Grzebią na Łączce, nie wiadomo po co - tak mówią wyborcy PO. Żadnej empatii dla rodzin żyjących w nędzy, po prostu nieudacznicy, no taki jest ten elektorat pisowski: nic mu się nie chce, to nic nie ma. Sowieckość ubrana w brukselskie szaty, w niby zachodnie maniery, a na progu stoją tak jak stały zawsze walonki. Ta posowiecka mentalność, tak skrupulatnie umacniana przez ćwierć wieku, znakomicie wpisuje się w projekt  liberalnej i bezpaństwowej Europy: bez religii, bez narodów, bez własnego "ja". Potrzebna jest bezwolna masa wyborcza, która zajmie się jedynie sama sobą: od grilla do grilla i poklepać raz na kwartał po plecach. Ma być bezstresowo i wygodnie jak za Tuska. Witanie na dworcu człowieka, który politycznie i prawnie odpowiada za skandaliczne i antypolskie zachowania w sprawie Katastrofy Smoleńskiej to jest właśnie Moskwa w Warszawie, niestety. A to dopiero przedsmak tego co nas czeka w najbliższych miesiącach, by zatrzymać jakąkolwiek próbę naprawy państwa. Może w takim razie Prawo i Sprawiedliwość, oraz środowiska medialne z nim związane, zauważą w końcu co się tak naprawdę dzieje dziś w Polsce i wokół Polski, bo moment jest przełomowy. 

czwartek, 13 kwietnia 2017

Ferment i pycha na prawicy

Pan Zbyszek (taki prawdziwy, a nie wymyślony), lat na oko 68-70, przychodzi codziennie do kiosku, gdzie ma odłożony "Fakt" i z nim nie ma sensu debatować o PiS i Bartłomieju Misiewiczu. Zgroza, syf i złodzieje - mówi, ale to nie o PO. Spokojnie...., nie zamierzam się rozpisywać o Bartłomieju Misiewiczu, bo i tak jest po meczu, w którym posowieckie elity i ich media wygrały z obozem władzy, tworząc z jednego rzecznika syndrom degrengolady rządzących, a przy okazji wywołały olbrzymi ferment na medialnej prawicy i w samym rdzeniu obozu władzy. Co do Pana Bartłomieja to jeden przykład z rodzimego podwórka, według mnie dużo bardziej porażający. 

Był sobie ładnych parę lat temu w Szczecinie taki młodziutki poseł Michał Marcinkiewicz, który do Sejmu trafił mając lat 23. Student ten wisiał w rozmiarach King Konga na kilku budynkach w mieście podczas kampanii wyborczej i na wielu innych trochę mniejszych billboardach, po czym z rozbrajającą szczerością wyznał, że jego kampania (największa w mieście) kosztowała niewiele ponad 25 tysięcy złotych. Znam temat, więc nawet przy olbrzymich rabatach, 25 tysięcy to kosztowały może dwa olbrzymie billboardy w centrum Szczecina,  a tak realnie to za mandat na Wiejskiej partia (sponsorzy) musieli zapłacić dziesięć razy więcej. Dostał więc już na starcie student z PO wzór jak się działa i kombinuje w Platformie. Z posła, po falstarcie przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi, młodziutki działacz (wtedy 27l.) wybył na konsula do Finlandii, nie mając żadnych dokonań w dyplomacji, żadnego nawet stażu, a kiedy wrócił do kraju został szefem gabinetu politycznego ministra Sikorskiego. Przerzucać się nie ma sensu, po stronie PiS takich karier jest tyle co kot napłakał. Wspomniałem o tym, tak tylko przy okazji, do wiadomości prawicowych celebrytów, "usadowionych wygodnie w fotelach", którym nie chce się już ruszyć tyłkiem, żeby zbadać temat młodych karier, podrążyć trochę jak się sprawy mają, skoro widać wyraźnie (i tu rację ma Aleksander Ścios), że byli oficerowie WSI i ich wtyki w mediach szykują nie wysadzenie Pana Bartłomieja tylko Pana Antoniego.


Miałem dzisiaj pisać o sowieckiej mentalności posowieckich elit w Polsce, ale odkładam temat na po świętach, bo sprawa jest za poważna, ale to one właśnie umacniają się w ostatnich miesiącach niebywale, czyszcząc wszystko co nie wypaliło (KOD i Nowoczesna), to one weszły na właściwy dla nich poziom pogardy dla życia i śmierci oraz szyderstwa. Ich prominentny przedstawiciel mówi przed sądem o pielgrzymce Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia  - pielgrzymce z jego kolegami i całą generalicją, z Prezydentem Kaczorowskim. Na nikim to nie robi wielkiego wrażenia, bo siedząc wygodnie w fotelach, mając jakieś tam w końcu swoje media, szkoda czasu na łomot medialny, jaki powinien za te i inne słowa otrzymać Radosław Sikorski. Szkoda czasu, by zauważyć i to mocno, że po prezentacji podkomisji smoleńskiej, Kreml zareagował na nią niezwykle wstrzemięźliwie, z umiarem,  natomiast niebywały wprost, wściekły atak przyszykowały TVN i GW oraz Platforma. Kim są więc tacy ludzie jak Schetyna, który o prezentacji podkomisji mówi kompromitacja, a jego "eksperci" z pogardą wyrażają się o profesorach polskich i zagranicznych uczelni, sami przy tym kompromitując się wyliczeniami o prędkości spadających drzwi samolotu. Prawdę mówiąc, spodziewałem się raczej, że oni nie podważą olbrzymiego dziesięciokrotnego przyspieszenia tych drzwi, tylko teraz będziemy mieli po prostu "drzwi odrzutowe", tak jak mieliśmy i mamy nadal (!) w narracji "pancerną brzozę". To trochę wygląda tak, jakby część prawicowych (byłych niepokornych) dziennikarzy wystraszyła się samego słowa "zamach", jakby to było coś co się nie może zdarzyć, no już szczególnie ze strony Rosji i jej polskich pomocników, bo inaczej być przecież nie mogło.



Jarosław Kaczyński ostrzegał i ostrzega przed pychą, ale te jego ostrzeżenia już nie działają. Przecięto niby sprawę  Misiewicza, ale dla posowieckich elit to sygnał, że obóz patriotyczny - tak go nazwijmy - nie jest jednolity, łatwo go podzielić i zaatakować, i to w najdogodniejszym dla wrogów niepodległej Polski momencie. Zamęt, i w Europie i na świecie, będzie narastał z miesiąca na miesiąc, napięcie wokół Korei Północnej jest bliskie wojny, więc ten frontalny atak na Prawo i Sprawiedliwość, na polskie wartości będzie jeszcze bardziej brutalny. Przeszła "Klątwa" to przejdzie każde inne bluźnierstwo. Mógł Tusk miesiącami lekceważyć rodziny ofiar Katastrofy Smoleńskiej, to można teraz pójść o krok dalej i puścić w trakcie Świąt Wielkiej Nocy teleturniej, w którym pojawia się "wywrotka smoleńska". Takiemu "zwykłemu" graczowi tego "żartu" nie podali, ale takiemu jak Kraśko można było zaserwować coś w stylu "kaczki smoleńskiej" Palikota. Tymczasem, co my mamy w sieci i w TVP INFO? Jazda po Misiewiczu, wyczekiwanie na wieści z Nowogrodzkiej jakby za moment miał upaść rząd. Myślę sobie, czy tam na redaktorskich stołkach siedzą kretyni? Bez fałszywej skromności, ale radykalne podniesienie  jakości TVP INFO zajęłoby grzechg nie więcej niż miesiąc. I to nie jest jakiś wielki szał, jakiś super wynik. Do tego mamy nierówne "Wiadomości", czasami o niebo lepsze od "Faktów" (sensowny serwis zagraniczny), ale czasami, w jednym wydaniu (!), w trzech albo i w czterech materiałach filmowych wypowiada się (do kamery) premier Beata Szydło, co jest po prostu niedopuszczalne, bo to jest ABC dziennikarstwa. Naprawdę dobrze się stało, że jest jeszcze red. Ewa Bugała, która - tak bywa - jednym sprawnie poprowadzonym tematem ratuje najważniejszy dziennik informacyjny TVP. 


Żeby czegoś dowieść, skontrować, trzeba mieć wiedzę i chęć sięgania do faktów,  a potem tak podać to wszystko na wizji, żeby poszło w pięty. Ręce opadają, jak dosłownie, chyba dwudziesty raz w ciągu ostatnich 48h, słyszę słowa PAD o Misiewiczu sprzed dwóch tygodni. Może i celne, ale to wszystko na co stać olbrzymi zespół pracujący przy Placu Powstańców? Mógłbym tu na całego zjechać poziom informacji w  TVP , choć są i mocne strony, ale nie to jest tematem tego tekstu. Piszę o tym, bo słucham tego co mówią wyborcy PiS, bo  mnie ten stan też niepokoi. Chodzi o pewien rodzaj pychy wynikający z faktu, że teraz i my coś w końcu  mamy, mamy władzę, mamy media, więc nie trzeba się wysilać. Wystarczy obśmiać Petru, przypomnieć taśmy od Sowy i góra jest nasza. No tak to nie jest. 


Mało tego, w ostatnich dniach coraz częściej następują zaczepki i ataki po tak zwanej prawej stronie, choć przyznaję, że nie wiem po jakiej stronie dobrze się czuje red. Łukasz Warzecha - jeśli po żadnej to nic nie złego. Ale po co on zaczepia na TT Krzysztofa Wyszkowskiego, który kulturalnie pożegnał się z tym forum - doprawdy nie wiadomo, pomijając już fakt, że mógłby mu czyścić buty. Za co? Za to, że ten działacz "Solidarności" nigdy nie dał się złamać posowieckim elitom, nie ugiął się ani na moment w sprawie Wałęsy, zresztą wszyscy wiedzą jak jest, więc co takiego dawnemu "niepokornemu" zrobił ten zacny człowiek? Po co red. Rafał Ziemkiewicz daje upust jakiejś swojej frustracji wobec świetnie piszących blogerów (Coryllus i Toayh), stawiając ich obok gwiazd skundlonej Polski? To jest właśnie pycha, niczym nieuzasadnione przekonanie, że już jest pozamiatane, że dawne WSI, PO, TVN i GW, że oni wszyscy jeszcze się wściekają, może knują, ale jednocześnie już są w konwulsjach, niemal na wymarciu. A to jest dopiero początek batalii o niepodległą i oczyszczoną z sowietyzmu Polskę, wolną  od tej niewolniczej mentalności, która teraz nazywa się europejskością. Mamy Wielki Tydzień, przed nami radosny Dzień Zmartwychwstania Pańskiego, ale niestety trudno zachować w tych dniach zadumę  i spokój. Życzę więc sobie i Wam, chcącym naprawy Rzeczypospolitej, pokory i spokoju ducha, chociaż do najbliższego wtorku.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Smoleńsk domaga się prawdy i kary, a dopiero potem wybaczenia

To co najpełniej wyraża wielką stratę jaką Polska poniosła pod Smoleńskiem, jest dla mnie zawarte w przejmującej muzyce Michała Lorenca "Wyjazd z Polski", w której jest absolutnie wszystko: żałoba, ból, odwaga, ale także nasz bunt i nadzieja. Ta muzyka jest niewiarygodnie piękna, daje siłę i wiarę w to, że na końcu drogi zdrady, jaką obrały posowieckie elity w Polsce jest prawda. Także dziś, kiedy część naszego narodu pochyla się w zadumie nad tragedią smoleńską, możemy się dowiedzieć od Daniela Olbrychskiego, że elektorat Prawa i Sprawiedliwości to ludzie "zmęczeni, starzy i często chorzy psychicznie"*.  Tacy jak on nadają ton rozmowie o Polsce po 10 kwietnia 2010 roku, rozmowie nienawiści. Można powiedzieć, że Olbrychski to godny reprezentant obozu pogardy. Tymczasem, siedem lat to absolutnie wystarczający czas na to, by ci, którzy dokonali zdrady naszych narodowych interesów, jeśli nie nawrócili się, to przynajmniej milczeli, już nic, dosłownie  nie mówili. Choćby Bronisław Komorowski, który bez żadnego dokumentu potwierdzającego śmierć Lecha Kaczyńskiego, pospiesznie, zaraz po tragedii, przejmował obowiązki Prezydenta RP, potem walczył z krzyżem, a teraz nawołuje do walenia dechą. Kogo? Rządu, wyborców Prawa i Sprawiedliwości? To jest to posowieckie myślenie, to jest ta posowiecka mentalność, już nie do usunięcia.


Ten obóz pogardy mówi do swoich wyznawców, że domaganie się prawdy o Smoleńsku, ustalenie przyczyn  tragedii ma  znamiona szaleństwa i choroby. Patrząc na Jarosława Kaczyńskiego, można go naprawdę podziwiać za jego niezwykły umiar w traktowaniu zwykłych zdrajców. Trybunał Stanu dla Donalda Tuska i jego ministrów to nie jest jakiś instrument walki politycznej tylko obowiązek państwa polskiego wobec prawa i własnych obywateli. PiS - być może w celu zachowania spokoju społecznego - unika konfrontacji z posowieckimi  elitami, zachowuje się niezwykle powściągliwie nie tylko w sprawie Smoleńska. Pytanie, jak długo tak można? Bezczelność ludzi związanych z Platformą i światem liberalnych mediów ciągle bowiem narasta. Do tego, w sposób niespotykany w świecie demokratycznym, przeprowadzono gigantyczną operację całkowitego zakłamania wszystkiego, co działo się przed, w trakcie, i po Katastrofie Smoleńskiej. Operację udaną, skoro tak wielu Polaków mówi dziś, że był to zwykły wypadek, a wszystko co było do wyjaśnienia zostało już wyjaśniono. Nigdzie na świecie, może z wyjątkiem Rosji, nie uznano by, że znamy przyczynę katastrofy lotniczej bez rekonstrukcji samolotu i bez dokładnej analizy oryginałów czarnych skrzynek, po prostu bez śledztwa!  Smoleńsk domaga się prawdy i kary, a dopiero potem ewentualnego przebaczenia - i to indywidualnego, bo każdy z nas ma prawo do tego, by zdrajcom nigdy nie wybaczyć, choć owo wybaczenie jest niezbędne pomiędzy nami samymi. Zresztą to od ich postawy wiele tu zależy.  Póki co, mamy z tamtej strony wielką agresję i butę, wręcz kpinę z jakichkolwiek wątpliwości dotyczących przyczyn tragedii smoleńskiej.      



I to się nie zmieni. Naiwnością jest sądzić, że ci, którzy odpowiadają za oddanie śledztwa Rosjanom, czyli za zdradę, że ci, którzy od pierwszych godzin tworzyli narrację o błędach pilotów, naciskach, a potem o pijanym generale, kiedykolwiek sami, z własnej woli zmienią zdanie, przyznają się do winy. Trudno jest wręcz pojąć tę niezwykłą agresję i nienawiść - tak naprawdę do Polski i do Polaków, a nie do Prawa i Sprawiedliwości, a nade wszystko nienawiść do prawdy. Całe te posowieckie elity były wychowane na kłamstwie i manipulacji oraz na pogardzie do polskości. I my to wiemy, że oni tacy są, że z tej drogi nie zejdą, że będą się stroić w polskie szaty, że nadal będą kłamać i manipulować, by kolejne pokolenia zostały wychowane z tym sowieckim garbem. Ta buta ma jedną zasadniczą przyczynę: wsparcie Rosji i liberalnego Zachodu. Te dwie siły zmierzają ku nowemu porządkowi europejskiemu, w którym nie ma miejsca dla regionalnego sojuszu w Europie Środkowej. Nie ma też w nim miejsca na wartości chrześcijańskie i silną Polskę. Z nieco odmiennych powodów  - Moskwa, Berlin i Bruksela - działają zdecydowanie przeciwko obecnemu rządowi, mając na miejscu, swoje własne stronnictwo zakorzenione w polityce i w mediach od dekad. To dzięki temu wsparciu tacy ludzie jak Sławomir Neumann chcą sięgać po kije bejsbolowe, a inna tłuszcza  może drwić i rechotać z tragedii smoleńskiej. Prawo i Sprawiedliwość może i powinno dokonać radyklanego zwrotu w prowadzonej dotąd polityce wyciągniętej ręki, polityce dialogu, właśnie dlatego, że Smoleńsk domaga się prawdy i kary. Prawda oznacza karę, oznacza koniec III RP, koniec Platformy Obywatelskiej i posowieckich elit w Polsce, innymi słowy oznacza odrodzenie państwa polskiego - prawdziwe, na które Polacy jak najbardziej sobie zasłużyli.  


*http://www.tysol.pl/a6175-Daniel-Olbrychski-Z-woli-jedynego-czlowieka-ktoremu-pomagaja-ludzie-brzydcy-i-zli    

sobota, 8 kwietnia 2017

Ten rząd i tak musi odejść

Precyzyjne i bezlitosne dla PiS-u  wystąpienie Grzegorza Schetyny chwilowo nie mogło przesądzić o pogrążeniu Jarosława Kaczyńskiego w odmętach zapomnienia. Odtrąbili więc sukces, ale to tylko śmiech przed katastrofą, jak, czeka ten nieudolny rząd. Zdając sobie sprawę z tego, że nie o wszystkim można było powiedzieć w Sejmie, program Platformy Obywatelskiej wymaga dziś uzupełnienia, krótkiego i konkretnego. Choć wskaźniki gospodarcze jako tako się toczą, oczywiście kosztem rosnącego w zastraszającym tempie zadłużenia, to największym ciosem w Polskę, jaki zadał jej PiS, jest zrujnowany na arenie międzynarodowej wizerunek naszego kraju. Patrzą na nas jak na skansen, jak na dziki kraj i dzikich ludzi, którzy dorwawszy się do kilkuset złotych pustoszą spokojne nadmorskie kurorty. Platforma ma tu jednak projekt kontrofensywy, który wyprowadzi nas z tej wizerunkowej zapaści. Dwa dni temu, już oficjalnie, otrzymaliśmy zapewnienie, że w Hollywood powstanie w ciągu niespełna roku kolejna odsłona przygód „Kapitana Ameryki”. Budżet filmu to 170 milionów dolarów (!), a główną rolę superbohaterki zagra tym razem Natalia Przybysz, która dzielnie i odważnie pozbyła się dziecka. Byliśmy w szoku jak do tego doszło, że nasza, rodzima, nasz dzielna Natalia i od razu taka wielka produkcja. Okazało się, że historię Natalii poznała sama Meryl Streep. Kiedy przeczytała, że zdecydowała się na aborcję, bo miała mieszkanie o powierzchni 60 metrów kwadratowych była w szoku: – Jak można rodzić w garderobie, to niehumanitarne – miała powiedzieć i wykonała telefon do Grega Holtza, który odpowiada za największe megaprodukcje hollywoodzkie. Ten odpowiedział: – Kręcimy!

Scenariusz filmu jest z grubsza znany, więc wiemy już, że nasza Natalia będzie ratowała w Ameryce kobiety w ciąży i pomagała im usuwać dzieci. Będą pomagały jej inne superbohaterki, w tym matka wszystkich superbohaterek Ramona, w tej roli Krystyna Janda. Wiadomo już także, że Natalia będzie także ratowała konające w cierpieniu ciąży i klaustrofobii małe bohaterki z Warszawy i z Mazur. Jest więcej niż pewne, że jedną z nich zagra Magdalena Cielecka, którą Natalia złapie w locie, kiedy ta zostanie wyrzucona przez faszystów z pędzącego tramwaju. Więcej nie można na razie ujawniać, ale już teraz mówi się, że ten film będzie ideowym ciosem i w Trumpa i w PiS, a z drugiej strony znakomicie wypromuje Polskę na świecie,  nie wahamy się nawet powiedzieć, że bardziej znakomicie niż Donald Tusk.

Drugi taki ważny temat, który odkręci fatalną opinię o Polsce to sprawa imigrantów, a właściwie uchodźców. Kiedy zamordowano ponad dwa, albo i trzy, albo nawet i pięć milionów drzew w jeden miesiąc, stała się rzecz straszna: większość ptaków – wróbli, kruków, wron, sikorek i słowików nie miała gdzie siedzieć. Nikt o tym nie pisał, bo tyle się wkoło dzieje. Zabrakło drzew i nasze polskie ptaki zaczęły masowo emigrować do Niemiec. Dosłownie zalały stare germańskie lasy i puszcze. Wiemy, że nie doszło do konfliktu ze szpakami niemieckimi ani z ich agresywnymi wronami. Nawet pomagały sobie. Ale część umierała na oczach innych zwierząt. I wtedy stało się coś pięknego. Naszymi polskimi ptakami zajęli się uchodźcy z Azji i z Afryki. Ci sami, których oskarża się o terroryzm, zajęli się naszymi prawdziwymi, polskimi sikorkami, karmiąc ich tym, co sami dostali dla swoich dzieci. Sprawy nie nagłaśniano, ponoć kanclerz Merkel powiedziała:  – Nie ingerujmy, niech to się samo cudownie rozwija. Dziś, blisko sto tysięcy uchodźców zajmuje się na co dzień w lesie dwoma milionami polskich ptaków. Przyjęli je jak własne, nie ingerują też w ich kod kulturowy, pozwalając im na nasz rodzimy śpiew. Dlatego Platforma chce tym dzielnym ludziom zadośćuczynić i przyjmie pod nasze strzechy na początek sto tysięcy uchodźców. Już wiemy, że część z nich chce nadal karmić polskie ptaki i sadzić drzewa. Będziemy w awangardzie państw przyjmujących uciekinierów. Zmieni się raz na zawsze obraz naszego kraju jako zamkniętego, krnąbrnego i rasistowskiego. Te dwa tematy, które podjęliśmy zmuszą PiS do porzucenia władzy i do ucieczki z kraju, o ile wcześniej nie złapie ich nasz Trybunał Obywatelski, który już jutro powołamy. „Ten rząd musi odejść!” – Natalia Kapitan Ameryka 2018.

piątek, 7 kwietnia 2017

Mistrzowski tekst Beaty Szydło i sejmowa granda banda

Poszło, minęło, szkoda, że się w ogóle zaczęło, szkoda raczej dla opozycji, a już na pewno dla tych, którzy słuchali dziś "morderczego" dla rządu wystąpienia teoretycznego premiera. Moją uwagę w tej całej sejmowej debacie przykuł jeden, naprawdę ważny fragment z wystąpienia premier Beaty Szydło. Uważam, że był to fragment mistrzowski, w pełni oddający to, co rzeczywiście dzieje się w Polsce, co dzieje się z opozycją i co dzieje się na linii Prawo i Sprawiedliwość - wyborcy. Premier nawiązała do swojego niedawnego spotkania w Konecku w województwie kujawsko - pomorskim, na które przybyło kilka tysięcy osób. Mówiła o tym, że zadawano jej wiele pytań, pytań bardzo różnych, także trudnych, z którymi musiała się zmierzyć. Ale, jak zaznaczyła podczas wystąpienia, nikt z mieszkańców nie pytał o opozycję, nikt nie pytał ani o Platformę ani o Nowoczesną. Bo tak właśnie dziś jest, że poza pogardą i nienawiścią do Prawa i Sprawiedliwości oraz jej wyborców, nie ma nic, na zapleczu PO są tylko puste głowy bez konceptu, a jedyną bronią polityczną jaka ma opozycja przeciwko rządowi jest agresja i destrukcja państwa, jest powszechny chaos. Na destabilizacji Polski rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość, w sytuacji gdy następuje geopolityczna rekonstrukcja całego kontynentu, zależy przywoływanemu dziś przez Schetynę Putinowi, a także zachodnioeuropejskiej lewicy - od lewaków po chadeków. Platforma realizuje to zamówienie z zewnątrz jak może najlepiej, naprawdę się stara, a grad bredni i obelg, z ust Schetyny czy Neumanna, padał dziś co kilkanaście sekund. Za tą agresją kryje się programowa niemoc, brak jakiejkolwiek alternatywy dla rządu Beaty Szydło, chyba że za alternatywę uznamy powrót do "żeby było jak było".


W ślad za agresją Platformy czy Nowoczesnej podążają wyborcy tych partii. Kiedy spotykam się z nimi, słyszę jedynie obelgi pod adresem Beaty Szydło, Jarosława Kaczyńskiego czy szefa MON. Oni chyba naprawdę żyją  w przekonaniu, że Polska się wali, że PiS wszystko robi źle. Towarzyszy temu autentyczna pogarda, więc nie ma pola do dyskusji. Uśmiecham się więc i proszę moich rozmówców, by na moment odłączyli się od GW i TVN, od propagandy zarówno z jednej jak i z drugiej strony, i pytam się, co im przeszkadza, tak na co dzień, w dzisiejszej Polsce, gdzie im się pogorszyło, gdzie widzą brak wolności i demokracji, w jakich sprawach PiS ich krzywdzi? Nie pada żadna odpowiedź, na ani jedno z tych pytań. Jest za to ciąg dalszy agresji, drwin z potknięć rządu, ale żadna, dosłownie żadna z tych osób, często dobrze wykształconych i inteligentnych, nawet nie zająknie się, że przecież moja Platforma ma świetny plan jak zrobić to czy tamto znacznie lepiej niż Prawo i Sprawiedliwość.



Jak by tego było mało, w tym ponurym elektoracie dezercji, który bezrefleksyjnie mija przystanek "Niepodległość", przeważa dziś absolutna indolencja jeśli chodzi o wagę naszej podmiotowości w Europie. Nie ma znaczenia dla tych ludzi, czy wywalczymy sobie w Europie należne nam miejsce, w którym - jak mówiła dziś celnie Pani Premier- to my będziemy nakrywać do stołu, a nie będziemy jedynie dopraszani z łaski do jakichś rozmów. Status kelnera, który może po uczcie coś dojeść z talerzy, to jest właśnie ta oryginalna wizja europejskiej Polski Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska. Kluczem, i miejscem na spór, jest oczywiście sposób dojścia do tej podmiotowej roli naszego kraju w Europie, o co warto się spierać, ale Platformie to nie w głowie, bo ona nie ma żadnej oferty. Stan umysłu - jedno wielkie zero. Właśnie dlatego nikt nie mówi o pomysłach opozycji, a jej wyborcy dosłownie "drukują" przekazy dnia z Wiertniczej i Czerskiej. I tak zapewne pozostanie, ponieważ PO ma swoich fanatycznych wyznawców, sytych i zadowolonych, którym do szczęścia brakuje tylko owego "żeby było jak było".



Paradoksem w tym wszystkim jest to, że ten europejski elektorat jest potwornie zakompleksiony wobec Europy, gdyż uważa, że my ciągle jesteśmy jacyś tacy mali i prowincjonalni, a te nieszczęsne bachory od 500+ powinny siedzieć tak jak do tej pory w domu, a nie zażerać się w wakacje frytkami na plaży i mącić nastrój wystrojonym celebrytkom. Ktoś zapewne policzy, ile razy Grzegorz Schetyna użył dziś określeń typu "nie wiecie", "nic nie rozumiecie", taki był poziom jego argumentacji. Zamiast debaty mieliśmy zwykłą sejmową grandę bandę w wykonaniu PO. Bo jeśli chodzi o Pana Ryszarda, to chylę czoło: wygłosił przemówienie na miarę mistrza z Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu - Leninizmu (działał taki w PRL) - poprawa bytu, bytu poprawa, wszystkim poprawa. I jeszcze trafny strzał Pawła Kukiza o tym, że on też kocha Europę, ale nie można z nią uprawiać prostytucji. Wracając do socjologicznego spostrzeżenia Pani Premier, to trochę szkoda tych wyborców, wyznawców Tuska - ciągle karmią ich tym samym: nienawiść i agresja, danie za daniem, dzień za dniem ten sam zestaw, w końcu się porzygają od tej kuchni.     

środa, 5 kwietnia 2017

Weźmiemy Polaków na PiS i na Europę

Platforma Obywatelska łazi wszędzie i opowiada wszystkim, że jest ostatnią  i jedyną nadzieją dla Polski w czasach zarazy, jaką zgotowało Polsce Prawo i Sprawiedliwość, choć sama była zarazą przez osiem lat swoich rządów, czego udowadniać nie trzeba. Zresztą, PO w wielkiej bitwie o miejsce Polski w Europie i w działaniach na rzecz naprawy państwa, odgrywa jedynie rolę szeregowych żołnierzy wykonujących rozkazy z zewnątrz. Partia ta nie ma żadnej wizji Polski, podobnie jak zakopana już przez nią Nowoczesna. Najważniejszą rolę w batalii przeciwko rządowi Beaty Szydło i całej patriotycznej części polskiego społeczeństwa pełnią media i zagraniczne ośrodki władzy, w tym oczywiście Berlin i Bruksela. One narzucają Platformie narrację, a ta ją jedynie mniej lub bardziej sprawnie realizuje. Teraz jednak nadszedł taki moment, w którym pojawiła się iskierka nadziei, że uda się wywrócić rządy Prawa i Sprawiedliwości albo przynajmniej radykalnie je osłabić. Do tego mamy wewnętrzne tarcia w PiS i często dość toporną, i niezrozumiałą dla wyborców  politykę informacyjną rządu oraz mediów, które go wspierają. Krótko mówiąc, obóz patriotyczny broni się przed kolejnymi zarzutami, zamiast wyprowadzić kontruderzenie i narzucić swoją wizję tego co dzieje się w Polsce i wokół Polski, i dlaczego to co robi jest dla ogółu Polaków dobre. Zamiast mówić o płytkiej lub głębokiej rekonstrukcji rządu, potrzebna jest w pierwszej kolejności natychmiastowa i głęboka rekonstrukcja komunikacji z wyborcami – i w rządzie i w mediach, na które PiS ma wpływ. Jak na razie żadnego przełomu tu nie ma. Mało tego, nadal pojawiają się wypowiedzi, że nic się złego nie dzieje, że to chwilowe załamanie poparcia po reelekcji Donalda Tuska. Ale nie ma też powodu, żeby trąbić o kryzysie wewnątrz obozu rządzącego. Trzeba po prostu uporządkować komunikację z Polakami i schować głęboko i na długo własne ambicje. Dlaczego nadal trwa korespondencja między Andrzejem Dudą i Antonim Macierewiczem, po co?


Oczywiście, można wymienić dwóch lub trzech ministrów, którzy często na własne życzenie zostali zmasakrowani medialnie przez opozycję, ale to tylko zmiana makijażu a nie wizerunku rządu i samej strategii rządzenia. Zresztą kierunek zmian jest dobry. Prawo i Sprawiedliwość, czy szerzej Zjednoczona Prawica, ma wymierne sukcesy, które można długo wyliczać, choć nie można ich wyliczać ciągle i bez końca, jak choćby efekty 500+. Bruksela będzie coraz bardziej naciskała na Polskę w sprawie sądownictwa i imigrantów, a Platforma będzie jeszcze głośniej mówiła o tym, że PiS kompromituje Polskę w Europie. Weźmiemy Polaków na Europę – myślą sobie „stratedzy” z PO i Wiertniczej. Nadal bowiem jest tak, że część wyborców, także tych, którzy głosowali na Prawo i Sprawiedliwość, lepiej się czuje, jak na Zachodzie nas chwalą, jak doceniają rozwój Polski i nie obsmarowują nas w tamtejszych mediach. Kompleksy wobec Europy, skutecznie utwardzane od zawsze przez „Gazetę Wyborczą” nie wyparowały, są nadal bardzo silne nie tylko wśród wyborców PO. A było już tak dobrze, wszędzie nas chwalili, wzięli do siebie nawet Donalda, a teraz ta pisowska zaraza. Narasta przy tym nienawiść do wyborców Prawa i Sprawiedliwości,  a skrót PiS ma ponownie się stać synonimem czystego zła i obciachu. Innymi słowy, PiS to coś najgorszego, co mogło spotkać Polskę, coś co pogrzebie naszą przyszłość i odetnie nas od Europy i unijnej kasy (!). Niech nikt nie sądzi, szczególnie spece od propagandy rządowej, że można tu liczyć na jakieś racjonalne zachowania wyborców, poza własnym, twardym elektoratem. Jak na dłoni widać już, że Bruksela przymierza się do wypchnięcia Polski z Unii Europejskiej, jeśli ta będzie nadal broniła swojej podmiotowości na kontynencie i suwerenności. Winny będzie za to oczywiście konserwatywny i nacjonalistyczny PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim. Zachód w tej grze może tu liczyć na całkowite podporządkowanie się niemal całego aparatu medialnego w Polsce i odciętych od koryta polityków.


Co mamy dziś? Wysyp niekorzystnych sondaży, bezprecedensowy atak na każde działanie rządu oraz narrację o wojnie wewnątrz PiS, o niszczeniu armii, deptaniu demokracji i rujnowaniu naszego miejsca w Europie, po prostu nadchodzi nieuchronna katastrofa. Ludzie dają się na to łapać, ludzie nie mają czasu na analizy, nie mają czasu na słuchanie tłumaczeń premier Beaty Szydło. Dociera krótki komunikat i przede wszystkim obraz, nic więcej. Odczuli 500+, odczuli zmianę nastawienia świata polityki do zwykłych obywateli, ale jednocześnie coraz częściej ulegają narracji, że sukcesy są w sumie mierne, że to się im należało, a najgorsze jest to, że armią rządzi Antoni Macierewicz, człowiek wręcz szalony. Prawo i Sprawiedliwość samo ponosi sporo winy za ten stan rzeczy. Gang polityczny, jaki ma przeciwko sobie nie ma żadnych hamulców, nie kieruje się przede wszystkim polską racją stanu, tylko realizuje interesy głównych sił Zachodu, które już pozbyły się Wielkiej Brytanii, więc teraz będą obrabiały mniejsze kraje. Bo w tej wizji, nie ma miejsca na silne państwo w centralnej Europie, do tego katolickie i rządzone przez prawicę odwołującą  się do tradycyjnych wartości. Taka Polska nie odpowiada ani Merkel ani lewakom, ani Brukseli ani Putinowi. Albo będzie tak jak było, albo wystawimy was z naszej Unii. Tak nie musi oczywiście być, sztuką jest tutaj nadal robić swoje i dalej rozmawiać z Berlinem i z Brukselą. Wiosenny jazgot minie, a Zachód? A Zachód sam się zaczyna rozkładać i nawet nie ma tam żadnej wizji, co w zamian, co ma powstać na gruzach starej Unii Europejskiej.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Siedem lat Smoleńska

Główni aktorzy kłamstw w sprawie Katastrofy Smoleńskiej mają się dobrze. Ewa Kopacz została nawet premierem, nadal zasiada w Sejmie, to doprawdy niezwykle interesujące, jak ona sobie samej tłumaczy swoją podłość, jak ocenia fakt, że przez własne zaniedbania i kłamstwa przyczyniła się do tego, że do grobów składano ciała ofiar z wiarą Polaków i ich rodzin, że w tych a nie innych trumnach są ich bliscy. O tych "zaniedbaniach" wiedział też doskonale Donald Tusk. Ekshumacje trwają i można się spodziewać kolejnych  makabrycznych odkryć. A przecież pamiętamy dobrze te słowa wygłoszone z trybuny sejmowej , że ....." polscy i rosyjscy patomorfolodzy ramię w ramię...". Kłamstwo okrutne, szczególnie dla rodzin ofiar smoleńskich, ale nic się nie stało, dla Platformy nie ma tematu, dla części społeczeństwa czas najwyższy przestać już mówić w ogóle o Smoleńsku, o badaniu przyczyn katastrofy TU 154 M. Wszystko, co działo się przed wylotem  do Katynia, miało charakter świadomego doprowadzenia do obniżenia rangi tej wizyty, do dziś nie wskazano choćby osób odpowiedzialnych za brak rekonesansu funkcjonariuszy BOR na lotnisku pod Smoleńskiem przed lądowaniem polskiej delegacji. Powstała wielopiętrowa konstrukcja zakłamań, manipulacji i tak wielu zaniechań, że po siedmiu latach wcale nie jesteśmy pewni tego co było rzeczywistą przyczyną katastrofy.

Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Krajową wkracza na nowe tory, jest rozszerzony zarzut dla trzech funkcjonariuszy rosyjskich o świadome doprowadzenie do katastrofy w ruchu powietrznym, ale Rosja nic w tej sprawie nie zrobi, będzie ich chronić, bo już na samym początku dostała od rządu Donalda Tuska wszystkie narzędzia pozwalające na lekceważenie polskich postulatów i oczekiwań. Do tego mieliśmy wokół Smoleńska swoistą zmowę milczenia świata zachodniego, który nic nie wiedział, nic nie widział, nie miał żadnych danych wywiadowczych. Uwierzyć w to nie sposób, ale jeśli weźmie się pod uwagę reset Waszyngtonu i Moskwy, uległość PO wobec Rosji, a także brak jakiejkolwiek inicjatywy ze strony rządu Tuska o pomoc międzynarodową, to zdziwienie ustępuje i obraz całkowitej bezradności polskiego państwa w obliczu tej tragedii staje się bardziej zrozumiały. Na to wszystko nakłada się jeszcze obraz rodzimej tłuszczy, która po kilku dniach milczenia rozpoczęła, niespotykaną chyba nigdzie indziej w cywilizowanym świecie, kampanię nienawiści wobec wszystkich tych, którzy chcieli jedynie uszanowania i upamiętnienia ofiar Katastrofy Smoleńskiej i uczciwego śledztwa, w którym nie wyklucza się także dokonania zamachu. Symbolem tej pogardy były te gaszone znicze, te krzyże z puszek, ten medialny jazgot i ów koronny dowód - "pancerna brzoza", przed którą, jak się później okazało, były już rozrzucone szczątki  TU 154 -M. Teraz mamy co miesiąc blokowanie wjazdu na Wawel i zbydlęcenie na Krakowskim Przedmieściu, kiedy inni odmawiają modlitwę za zmarłych. O Smoleńsku nadal wiemy niewiele, nie znamy choćby kulis awarii JAK -a 40, którym miała polecieć do Smoleńska część naszej delegacji, wyjaśnienia wymaga podjęcie rezygnacji z wyjazdu do Katynia pociągiem, pytań jest tak dużo, że czymś zrozumiałym nawet wydaje się rezygnacja wielu osób z woli poznania pełnej prawdy, a nawet niechęci do jakiejkolwiek rozmowy o 10 kwietnia 2010 roku.

Nie ma nic niepokojącego w tym, że Polacy w sprawie katastrofy są podzieleni, że wierzą lub nie wierzą w zamach. Odrażające jest natomiast to, jaką rolę w tym podziale odegrała część mediów, wskazująca na przykład od pierwszych godzin po tragedii na winę pilotów. 10 kwietnia mija siódma rocznica Katastrofy Smoleńskiej i oto, tak zwani Obywatele RP, planują w pobliżu państwowych uroczystości urządzić wiec poparcia dla Donalda Tuska, który, po tym co zrobił w porozumieniu z Putinem, powinien raz na zawsze zniknąć z polityki. Nic tu nie zmienia fakt, że on, odnosi się z rezerwą do tej prowokacji na Twitterze, że wiec poparcia dla niego w tym dniu jest niefortunny. Jeśli ktoś sądzi, że Donald Tusk kiedykolwiek w polityce, a już szczególnie  w sprawie Smoleńska, wykazał się jakąkolwiek empatią, jest po prostu naiwny. Tak zwani Obywatele RP zamierzają też rozbijać uroczystości państwowe, naruszyć ich spokój i powagę, wpychając się w tłum manifestantów przed Pałacem Prezydenckim. Byłoby to możliwe w USA podczas uroczystości upamiętniających ofiary ataku na WTC? Ktoś kto nie potępiłby działań takiej tłuszczy nie miałby szans w polityce amerykańskiej, byłby z niej wykluczony. Z nami jest inaczej, jest po prostu fatalnie, tak duże jest spustoszenie antypolską narracją mediów III RP.

Jak na razie ze strony PO nie słychać głosu oburzenia czy choćby krytyki. A przecież w Smoleńsku zginęli także ich przyjaciele. Wiec poparcia dla osoby odpowiedzialnej politycznie, a być może i prawnie, nie tylko za to co działo się na szkodę Polski po 10 kwietnia, ale także za skandal wokół przygotowań do tej wizyty - do takiego dna doszła w Polsce opozycja. I nic dziwnego, bo jak wielokrotnie już pisałem, to jest gang polityczny, który ma do spełnienia określoną rolę w sprowadzeniu Polski do roli wasala, za co, w zamian, może liczyć na władzę i przywileje. Nerwy bossom tego gangu puszczają, więc wzywają do walenia dechą i kijami bejsbolowymi, na to ich teraz tylko stać, kiedy cały obóz patriotyczny, nie tylko PiS, chce odbudować polskie państwo. Prawda o Smoleńsku, jakakolwiek by ona była, jest wyrokiem na III RP, jest wyrokiem politycznym na wszystkie formacje polityczne, które od samego początku, od dnia katastrofy,  stanęły po stronie Rosji.          

sobota, 1 kwietnia 2017

Tajfun minął, Prawo i Sprawiedliwość wytrzymało atak

Może słowo tajfun to za wiele na opis skoordynowanej akcji przeciwko Prawu i Sprawiedliwości w ostatnich tygodniach, ale działo się niemało. Wysyp sondaży - wszędzie PiS w dół, Waszczykowski, Macierewicz  do dymisji, za chwilę rząd, PO w górę, w Polsce nie jest bezpiecznie, Europa z nas się śmieje - stare ale jare, niszczenie edukacji czyli strajk szkolny, zemsta na Tusku i w ogóle podważanie polskiej, czyli naszej berlińskiej ikony w Brukseli, to wszystko razem plus wpadki rządzących wywołało niepokój i posypały się mniej lub bardziej słuszne komentarze, że coś trzeba zrobić z tą nieznośną chwilami komunikacją medialną rządzących. No cóż, PiS ma teraz przynajmniej kilka tygodni, żeby komunikację z ludźmi poprawić, a jest to naprawdę bardzo łatwe i dotyczy także TVP,  a szczególnie TVP INFO, gdyż "Wiadomości", ze zmiennym szczęściem, ale radzą sobie całkiem nieźle z antypolską narracją opozycji i zagranicy. Wydaje się, że klamrą albo wisienką na torcie tego tajfunu była wypowiedź Adama Michnika dla niemieckiej stacji telewizyjnej, w której stwierdził, że "wszystko czego dotknie się PiS zamienia się w gó...."*. Jak się domyślamy, parafrazował swoje ostatnie, własne osiągnięcia na niwie medialnej.  

Był więc tajfun medialny z TVN, wiało mocno od Schetyny i Petru (tu kiepski żart, ale listki się wyginały), mobilizowały się silne podmuchy od Schulza i Timmermansa, a swój mały podmuszek dołożył wczoraj wielki człowiek dawnej opozycji demokratycznej Sławomir Broniarz, przywódca ZNP. Nie kto inny, ale właśnie on powiedział w radiu TOK FM, że gdyby nie nasz nonkonformizm, nie byłoby Sierpnia 80`, a mówił to w kontekście nonkonformistycznych strajkujących nauczycieli (11%). Jak powszechnie wiadomo, kiedy opozycjoniści biegali z tornistrami, on biegał już po mieście z wrogimi Gierkowi ulotkami. Naprawdę, można teraz wszystko mówić co złe o rządzie Beaty Szydło, można wymyślać, kłamać, manipulować, ludzie zostali już odpowiednio nakręceni przez antypolski gang polityczny i medialny, biorą więc każdy bzdet tak jak leci. Ale im też się nie chce ciągle słuchać jak kraj się wali, jak żyje się coraz gorzej i oni zresztą nie zadają sobie nawet pytania: "Jak żyć Pani Premier, jak żyć?". Wychodzą z domu i jest normalnie, no jak to jest? Oni czerpią szerokimi garściami ze stabilizacji ekonomicznej Polski, czyli z polityki prowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Generalnie nadchodzi już pora grillowania, a nie protestowania, więc trzeba naprawdę nadludzkiego wysiłku Adama Michnika, jego przyjaciół na Zachodnie i całego antypolskiego aparatu medialnego, żeby tak do końca przekonać swój elektorat, że PiS zamienia wszystko w g. 

Jak używa się określenia antypolskie media czy antypolska opozycja, to od razu dostaje się za to ostro po głowie, że świństwo, kłamstwo i straszna zbrodnia na nowoczesnych patriotach. Tymczasem Polska, nie od zamachu w Łucku, ale od zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości, poddawana jest wojnie hybrydowej. bo stoi na drodze do stworzenia nowego porządku w Europie. Polska samodzielna i podmiotowa, silna gospodarczo i militarnie, mająca dobre relacje z USA, taka Polska nie podoba się ani Putinowi, ani Francji, ani Brukseli, ani Niemcom, z tą różnicą, że Niemcy Merkel chcą z nami rozmawiać, a Niemcy Schulza nie chcą, bo duch pruski jest przecież wiecznie żywy. Platforma i Nowoczesna z powodzeniem biorą więc udział w wojnie hybrydowej prowadzonej przeciwko Polsce i obecnemu rządowi, bo ten rząd dokonuje zwrotu w swojej polityce międzynarodowej.  Niektórzy naiwni dziwią się, dlaczego oni atakują za wszystko, za byle co i nie za byle co, po co awantura o reformę edukacji, skoro chce jej większość Polaków. Bo tu nie chodzi o sukces, strajk może się nie udać. Chodzi o to, żeby zdestabilizować państwo, maksymalnie, tak bardzo, żeby byle podmuch a nie tajfun doprowadził do  upadku rządów Prawa i Sprawiedliwości, całej Zjednoczonej Prawicy. Wojna hybrydowa z Polską trwa więc w najlepsze i wydaje się, że ani Schetynie ani Petru nie przeszkadza to, że działają przeciwko własnemu krajowi. Tajfun minął, PiS się obronił, ale wojna hybrydowa przeciwko Polsce trwa dalej.  

*źródło: WTW