wtorek, 24 września 2013

Platforma jako śmiertelna zaraza

Zaraz ktoś powie: - Platforma jako zaraza? No nie, przesadziłeś, tam są też fajni ludzie, chcą dobrze dla Polski, naprawdę Grzechu.....   No i jestem trochę w kropce, bo przecież nawet sam Gowin też tam poznał wspaniałych ludzi, tak więc coś jest na rzeczy, a Pan Gowin to prawica jak nic...... Media znowu każą nam myśleć, że PO to partia wspaniała, świetna, choć miała trochę potknięć, ale kto ich nie ma? Tymczasem, Platforma Obywatelska, jako całość, jest po prostu zarazą, jest śmiertelnie niebezpieczną organizacją dla Polski. Prowadzi tę Polskę wprost do wyniszczenia. Jeśli ktoś ocenia nasz potencjał po jednej nitce autostrady, dwóch wysokościowcach i klepnięciu Tuska przez Merkel, jest idiotą.  Polska stacza się cywilizacyjnie, demograficznie, gospodarczo i kulturowo na samo dno. Skok gospodarczy? Czyj, i w czym niby, bo mamy już tylko zagraniczne fabryki i koncerny, w których pracuje tania siła robocza z Polski. Kulturowy upadek widać nawet na przykładzie głośnego ostatnio Andrzeja Wajdy. Jaki był, taki był, ale "Człowiek z marmuru", to był jednak niezły film, a "Ziemia obiecana", poza antykapitalistycznym przesłaniem, była dziełem znakomitym. W Polsce Tuska zrobił film koszmarny i nawet jeśli "dzieło" o Bolku dostanie Oscara, to nie zmienia to faktu, że to koszmar, gniot, kpina z polskiego widza. Szkoda, że mur stoczni nie miał z 15 metrów wysokości, byłoby bardziej widowiskowo.

Polska stacza się także w obyczajach i standardach, bo standardy te narzuca PO. A są to korupcja, poczucie wyższości nad ciemnym ludem i upojenie się władzą.  Te standardy świetnie wbijają Polakom do głów zarażone zarazą media. Skupiają ludzi posłusznych, zepsutych, bez ideałów, traktujących widzów jak kretynów. Nic dziwnego, że Platforma ma wciąż ponad dwadzieścia procent poparcia w kolejnych sondażach, a powinna mieć dziś nie więcej niż jeden procent. Jest to najbardziej antynarodowe i antypolskie ugrupowanie polityczne od czasów stalinowskich. Różnica polega na tym, że wtedy górę partyjnego i ubeckiego aparatu tworzyli omamieni komunizmem prostacy i wychowankowie Róży Luksemburg, jawnej polakożerczyni, ubezpieczani przez sowieckie bagnety i przysłani tu przez NKWD. Trzeba dodać, że oni stąd nie wyszli, ponieważ wychowali swoich wiernych potomków, którzy dziś tworzą trzon tak zwanej elity III RP. Platforma znakomicie wpisała się w ten nowy system. I znakomicie realizuje od siedmiu lat totalny demontaż Polski. Nikt tego przedtem tak świetnie nie robił.  

Znam niektórych polityków czy działaczy Platformy i wiem, że nie są w jakiś szczególny sposób umoczeni w te wszystkie cwaniackie gierki i w ten wielki plan zniszczenia naszego państwa. Ale co zwalnia ich od odpowiedzialności, od powiedzenia sobie wprost, jestem w partii szumowin politycznych. Niech zwolennicy Tuska pokażą nam choć jednego polityka PO, który zasługuje na miano uczciwego, poważnego, odpowiedzialnego. To zrozumiałe, że jak stawia się znak równości pomiędzy PO a działaniem na szkodę Polski, odzywają się głosy obrony, albo nawet posądzenia autorów takich twierdzeń o jakiś dogmatyzm lub wręcz o szaleństwo. Spróbujmy zatem telegraficznie opisać, co Platforma zrobiła z Polską w ciągu tych siedmiu lat.

Po pierwsze, nie mamy już w ogóle własnej, nowoczesnej gospodarki, pozostała nam jedynie, i nie w całości, polska energetyka. Cała reszta nie jest już nasza. Banki „załatwił” nam jeszcze Balcerowicz, ale infrastrukturę położyła całkowicie Platforma. Kiedy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej wydawało się, że, tak jak Hiszpanie, przynajmniej zmodernizujemy nasz kraj, choćby trochę. Tymczasem mamy tu jeden wielki drogowy chaos, opóźnienia w budowie dróg sięgają trzech lat, upadły polskie firmy budowlane (w Hiszpanii zbiły kokosy), a kolej to po prostu tragedia, to totalny rozpad. Ludzie nie mogą dojechać do pracy, zamyka się ich w małych miasteczkach, bo ciągle likwidowane są kolejne połączenia. Za chwilę mają zniknąć Przewozy Regionalne. To są fakty, a nie złotouste wypowiedzi premiera. Edukacja od czasów reformy Buzka, dołuje, pikuje, jest traktowana po macoszemu i, na domiar złego, próbuje się wprowadzić w szkołach ideologię postępu i gołych cycków. Jakby naprawdę nie było innych zmartwień. To za czasów PO Polskę opuściło dwa miliony młodych ludzi, zupełnie tak, jakby to były czasy zaborów, jakby to był schyłek XIX wieku, czasy emigracji za ocean. Nikt tego nie liczy, nie kalkuluje, pisze się bzdury, że płyną dewizy do Polski, ale my przecież straciliśmy. często bezpowrotnie, dwa miliony młodych, zdolnych i energicznych Polaków. Tam, gdzieś na wyspach czy na berlińskim Kreuzbergu urodzą się ich dzieci.  Za ich edukację nie zapłacił Schmidt czy Johnson, tylko Kowalski ze swoich podatków, oraz rodzice tych młodych ludzi.  

Polska dramatycznie wręcz obniżyła swoje notowania na arenie międzynarodowej. Doprawdy, nikt nie pyta się nas o nic. Ani w Unii Europejskiej, ani na świecie. Przy naszych granicach Rosja i Białoruś prowadzą gigantyczne manewry wojskowe o wybitnie ofensywnym charakterze a my nic, milczymy. Milczy też NATO, bo, po pierwsze, w d...... ma Polskę, a po drugie, zdolności bojowe Paktu, bez wsparcia USA, są żadne. W USA jest z kolei u władzy taki Tuskobama, który doskonale wręcz pcha Amerykę w objęcia Rosji, wręcz poddaje swój własny kraj Kremlowi. Ruchy, jakich dokonuje na arenie międzynarodowej, byłyby nawet nie do pomyślenia za czasów Reagana. Moskwa idzie więc śmiało do przodu i już dziś może powiedzieć, że Polskę to Wy nam zostawcie w spokoju towarzyszu Obama. Wydaje się, że prezydent USA posłuchał. Jesteśmy więc bezbronni i tylko genialny umysł Wałęsy nas tu ratuje. Skoro jest tak fatalnie, to połączmy się z Niemcami. Jak już,  to połączmy się też z Rosją i Białorusią, tym bardziej, że same wojska białoruskie rozjadą nas w dwa tygodnie. Takie to sukcesy w polityce międzynarodowej ma Platforma Obywatelska.

To jest zaraza dla Polski, najgroźniejsza od wieków.  Śmiertelnie niebezpieczna, bo tworzą ją przecież Polacy. Pamiętać jednak trzeba, że w XIX wieku "nowosilcowe dywany" też wycierali Polacy, Polacy zdrajcy. Platforma funduje nam Polskę bez właściwości, bez innowacji i bez polskiej nauki, Polskę, gdzie obłąkany polityk PO żąda usunięcia ze stanowiska prof. Kleibera.  Czy ktoś się tym w ogóle przejmuje, poza garstką zapaleńców? Zamiast kultury papka i wygłupy celebrytów, zamiast gospodarki, konferencja prasowa minister sportu, jak idzie dopłacanie do Stadionu Narodowego. To jest dramat, to jest tragedia. W którym europejskim kraju minister rządu robi spęd dla dziennikarzy, żeby powiedzieć o wynikach spółki zarządzającej jednym obiektem sportowym (!), do tego z taką aferą finansową w tle, jak owe słynne sześć milionów złotych wydane na koncert Madonny. Tu już nawet nie wystarczy leczenie. Spęd transmituje w dodatku państwowa telewizja. Chory system, chory kraj. Platformie zależy z pewnością na jednym: utrzymać jak najwięcej osób w przekonaniu, że Polska jest dziś normalnym, fajnym, europejskim krajem. Otóż nic bardziej mylnego. Jesteśmy w ogonie Europy niemal pod każdym względem. Nie mamy sprawnej armii, instytutów badawczych z prawdziwego zdarzenia, nie mamy uczciwych zasad w codziennym życiu milionów Polaków. Rządzi złodziej i cwaniak. On narzuca nam, za pośrednictwem lewackich mediów narrację, że to co się dzieje, jest normalne. Mediom jest to na rękę, bo niszczy się w ten sposób naszą tożsamość narodową, naszą tradycję i historię, a w to miejsce pompuje się postępową papkę, już - przepraszam za to określenie - dokładnie wyrzyganą przez Zachód. To jest właśnie zaraza, to jest właśnie PO, to jest Platforma Obywatelska.  Smoleńsk jest symbolem wszechwładzy tej śmiertelnej dla Polski Zarazy.


poniedziałek, 23 września 2013

Nieustający dzień świra

Znany mózg taniego asfaltu, minister Sławomir Nowak, zabiera głos w sprawie Smoleńska, były opozycjonista, o nazwisku zbliżonym do Piętaszka atakuje PiS i Jarosława Kaczyńskiego bardziej zajadle niż Jerzy Urban, rektorzy poważnych uczelni odcinają się od badań swoich profesorów, ludzie pracujący na ruskich papierach smoleńskich uważają, że znają prawdę o tragedii 10 kwietnia, straż miejska w Warszawie dostała ciche zalecenie ratusza, żeby do czasu referendum wypisywać mniej mandatów, byli dziennikarze, a dziś propagandziści reżymu, dostali zbiorowego orgazmu nienawiści na punkcie PiS, Macierewicza i Kaczyńskiego. Znowu odzywają się jacyś celebryci i ględzą na temat faszyzmu w Polsce, po prostu mamy kroczący i niekończący się dzień świra, niczym „dzień świstaka”. Jak można w ogóle serio cokolwiek pisać i mówić o Polsce Tuska. Nie bardzo wiadomo. Serio, to mamy coraz większą biedę z jednej strony i coraz większą chciwość i łapczywość z drugiej, wśród tak zwanego „otuskowionego” elektoratu, któremu kurczą się rynki zbytu, maleją wpływy, więc tym bardziej strzygą swoich rodaków przy okazji każdej transakcji. Sieć „Biedronka”, która transferuje z Polski za granicę kolosalne zyski, czym chwali się z kolei Ambasada RP w Lizbonie (!), jest już tak pewna siebie, tak się już obłowiła, że znowu zlewa klientów i każe im stać w długich kolejkach do jednej czynnej kasy. Niby drobiazg, ale to jest dzień świra. To poraża, jak traktuje się polskiego klienta, szermując jednocześnie w reklamach polskimi barwami narodowymi.


Szczecin zamontował sobie elektroniczne tablice nad jezdniami zabazgrane jakimiś labiryntami ulic, z których kierowca ma w ułamku sekundy odczytać, gdzie są, a gdzie nie ma korków. Można powiedzieć, że tylko idiota mógł się zgodzić na coś takiego, ale przecież decyzje podejmuje się kolektywnie. Są komisje radnych, sesje, budżety, jacyś dyrektorzy, ktoś w końcu takie poronione pomysły analizuje, a potem je akceptuje. W tym samym mieście nie ma natomiast żadnej szansy na to, by przejechać chociaż z trzy skrzyżowania na zielonym świetle, poruszając się główną ulicą, ba, nawet kawałkiem obwodnicy. Dokuczliwości dnia codziennego spotykają nas na każdym kroku, ciągle coś jest postawione na głowie. Wyrzuca się kupców z okolic „Pekinu”, bo „wadza” będzie budować, a potem „wadza” nic nie buduje, a okolica pałacu przypomina ponure, betonowe cmentarzysko. 

Ludzie w Polsce są zabiegani, zatroskani o utrzymanie swoich miejsc pracy, o spłatę kredytu, nie mają czasu na wnikliwe śledzenie każdej decyzji politycznej, każdego newsa. Dowala się więc widzom do bólu Macierewiczem, czyniąc z niego postać wręcz diaboliczną, straszniejszą niż całe komando SS.  Tak to wygląda. Hańba na polskim honorze, czyli komisje Millera i Laska, coś tam sobie orzekają o Tragedii Smoleńskiej, nie mając bezpośredniego dostępu do podstawowych dowodów i opierają się na rosyjskich papierach, papierach państwa, które dla NATO jest potencjalnym i nie tylko potencjalnym agresorem, żeby tylko przywołać Gruzję. Nie analizują tego, co Moskwa zrobiła z terenem katastrofy, a ona go po prostu zaorała. To dokładnie tak, jakby detektyw badający zbrodnię, usunął najpierw wszystkie jej ślady. Nie do pomyślenia, że jacyś niby eksperci, ludzie z tytułami, do tego Polacy, w ogóle zasiadają, zasiadali w takich hańbiących ich i Polskę gremiach i jeszcze coś publikowali. To zwykła zdrada interesu narodowego, nazywajmy więc tych ludzi i ich komisje po imieniu. I mówmy otwarcie, że nadejdzie dzień sprawiedliwej zapłaty za zdradę. Że skończy się pobłażanie. Dlatego to, co o Smoleńsku, mówią, Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, można jak najbardziej nazwać zachowaniem miłosiernym wobec tchórzy i zdrajców prawdy. Tak to wygląda. Cały ich aparat propagandowy urządza nam codziennie dzień świra, wmawia bzdury, kłamie, opluwa przeciwników, a wszystko tylko po to, by Polskę na nowo zniewolić, tym razem w imię ideałów postępowej lewicy: bez patriotyzmu, bez Kościoła, bez honoru, bez polskiego interesu narodowego.        

czwartek, 19 września 2013

Medialny hitleryzm

Kilka dni temu użyłem w notce sformułowania „Zabić Kaczyńskiego”, nawiązując w ten sposób, być może za ostro, do rozpoczętej właśnie kampanii nienawiści wobec lidera PiS i całej jego formacji politycznej. Ale to nie była przesada. Hasło „Zabić Kaczyńskiego” nabrało, można powiedzieć, rumieńców, także dzięki wsparciu tak zwanych prawicowych („naszych”) dziennikarzy i blogerów. Tu jeszcze nie chodzi być może o fizyczną likwidację Jarosława Kaczyńskiego - choć bardzo liczono pewnie, że będzie pasażerem tragicznego lotu - tu chodzi o zabójstwo medialne, o ośmieszenie Prawa i Sprawiedliwości, o ośmieszenie ekspertów, o wykazanie, że nie warto głosować na PiS. A jeśli czynią to tak zwani „nasi”, to na kogo mamy głosować? W domyśle wychodzi, że na Gowina i Wiplera, dwa medialne twory II Komuny. Bowiem tylko dzięki stacjom takim jak TVN 24, oni w ogóle istnieją w świadomości społecznej. Potwierdził by to chyba nawet sam profesor Czapliński.

Ilość bzdur wypowiedzianych przez takich ludzi jak Tusk, Komorowski, Szejnfeld sięga iglicy Pałacu Stalina, a jakoś nikt się nie pochyla zbyt długo nad bredniami o wejściu do strefy euro, czy bajkom z mchu i paproci o „zielonej wyspie”. Jest natomiast rozkaz od najwyższych czynników agenturalno – polityczno – biznesowych, że władzy raz zdobytej nie oddamy, a Kaczyńskiego Jarosława należy unicestwić. Prą więc wszyscy na PiS, na Macierewicza, na Profesorów, na Prezesa, idą razem, dzielnie, jak za Stalina. Jak wojsko bolszewickie, jak w zegarku, o jednej godzinie zero, ruszyli do ataku. Kilkaset razy we wszystkich reżymowych mediach mogliśmy usłyszeć, że jeden z ekspertów, dzieckiem będąc, siedział w samolocie. Zbieg okoliczności? Nigdy w III RP, nigdy. Zupełnie na serio, na poważnie, można powiedzieć, że w Polsce, w XXI wieku, w środku Europy, w kraju, jak żaden inny zniszczonym i rozgrabionym przez Niemców, mamy w czystej postaci do czynienia z medialnym hitleryzmem.

Drodzy Panowie i Panie z różnych redakcji! Blogerzy, co się zwą prawicowymi i redaktorzy, co niby się znają na ekonomii, powiedzcie, gdzie są Wasi Patroni? Pokażcie Patronów Waszych działań. Pokażcie idee, jakie Wam przyświecają, kiedy w sposób zorganizowany, bezrefleksyjny, czysto goebbelsowski, próbujecie „zabić” lidera opozycji kłamstwem, pomówieniem, oszczerstwem, kpiną. Stosujecie to w praktyce, nie od dziś, ale w ostatnich dniach jest to już explicite dobitnie wypowiedziane, stosujecie po prostu w praktyce medialny hitleryzm, zwykły faszyzm, gdzie nie ma za grosz troski o państwo i Polskę. Zarzucacie niewiedzę Jarosławowi Kaczyńskiemu w sprawach ekonomii, a sami niejednokrotnie piszecie bzdury, mylicie się, stawiacie tezy wzajemnie się wykluczające. Rząd Kaczyńskiego był rządem wolnorynkowym, ale piszecie dziś, że to z krwi i kości socjalista. Jak chcecie dopiec populistycznie, to piszecie, że JK obniżył podatki najbogatszym. Redaktor Magierowski, po którym nigdy bym się nie spodziewał takich ekonomicznych „korkociągów”, chyba w jakimś amoku uczepił się garnituru kupionego w Internecie jako czynu wspierającego polski biznes..... Nie wzywaj Boga nadaremno, więc nie będę wzywał. Kto kupuje garnitur w Internecie? Chyba tylko redaktor Magierowski, Ciekawe, ile garniturów musiał kupić, żeby choć jeden leżał na nim jak ulał.

Jest więc w Polsce wielka kampania nienawiści do PiS, przeciwko Komisji Parlamentarnej, przeciwko ludziom nauki, przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ta kampania jest medialnym hitleryzmem, medialnym faszyzmem. Próbuje się ludzi, zagonionych do tyrania przez ten system, urobić w jedną wielką posłuszną masę, jak wtedy, w latach trzydziestych, w Niemczech.. Niewiele tu pomogą portale, niezależne telewizje, a nawet Kościół, bo  90 procent przekazu w Polsce jest opanowane przez reżym Tuska i jego sojuszników. System III RP broni się wściekle, dlatego sięga po medialny hitleryzm. Te słowa nie są żadną przesadą, ponieważ nie mamy już w Polsce wolności. Tu nie chodzi o to, że jeden czy drugi bloger może sobie pisać co chce, tu chodzi o to, że reżym zawłaszczył całe państwo, zawłaszczył wszystkie najważniejsze kanały komunikacji społecznej. A mimo to PiS trwa, a mimo to Jarosława Kaczyński świetnie się prezentuje jako człowiek i polityk, jest niezwykle odporny psychicznie, sprawny intelektualnie i zdeterminowany. Myślę, że jego wiara w Polskę i Polaków jest tak silna, ze żadna antypolska kampania antypolskiego obozu i tak go nie pokona.

środa, 18 września 2013

Antypolska ofensywa obozu III RP

 Ostatnie kilka dni w polskiej polityce sprowadza się do jednej zasadniczej refleksji. Establishment III RP, całym arsenałem swojej medialnej i politycznej propagandy szykuje ostateczne rozwiązanie kwestii pisowskiej. Jeśli ktoś sądził, że oni już się pogodzili z porażką, to antypolski atak GW, „Solidarnej Polski”, różnych dziwnych indywiduów z PO, Penispartii oraz SLD nie pozostawia wątpliwości, że jesteśmy u progu największej próby sił po 1989 roku. Bo tu już nie ma nic po środku, nie ma już miejsca na żaden kompromis. Albo III RP pójdzie do grobu, a zdrajcy do więzień, albo ostatecznie Prawo i Sprawiedliwość zostanie przyparte do muru, osłabione, rozbite i w końcu spacyfikowane. Dziś wydaje się to niemożliwe, ale zobaczmy, patrzmy, co nam szykują agenci III RP. Oto ludzie, wycierający sobie ciągle gębę swoim kombatanctwem, tacy jak Jacek Kurski (wstyd, wstyd, wstyd), porównują partię, dzięki której kasują co miesiąc kilkadziesiąt tysięcy złotych do komunistycznych ubeckich oprawców, do stosowanych przez nich metod. Zapalikociła się głowa europosła Kurskiego całkowicie.

Siła, moment w jakim to robią, nie jest przypadkowy. Artykuł Kublik także nie jest przypadkiem. 17 września, w dniu agresji sowieckiej komunistycznej hołoty na Polskę, dokładnie właśnie hołoty, bo biednych ludzi planowo milionami wymordowano, tak więc właśnie w tę rocznicę, tak tragiczną dla walczącej II Rzeczypospolitej, Ziobro i Michnik przypuszczają niewybredny, gorszący i kłamliwy - dla każdego patriotycznie myślącego Polaka - atak na ludzi walczących o prawdę o Smoleńsku, na ludzi, którzy dziś są jedyną siłą opozycyjną wobec zdeprawowanej III RP. Nie jest już taką opozycją „Solidarna Polska”, która skompromitowała się ostatecznie. To V Kolumna Bronisława Komorowskiego na prawicy. To partia, partyjka, która chce przejąć choćby część rządu dusz naszego narodu, gdyby udało się skompromitować i obalić PIS, albo (to byłoby dla nich cudowne wydarzenie) obalić władzę Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma większej modlitwy świeckiej czy nieświeckiej w PO, Penispartei czy w SLD, jak abdykujący Jarosław Kaczyński. Żenująca manipulacja „Gazety Wyborczej”  z zeznaniami trzech świadków ma swój konkretny cel. Opluć, zniesławić, namieszać. Przecież Pani Kublik wie co robi, wie, że jest to manipulacja i to ewidentna. Wystarczy porównać to co napisała z pełnymi zeznaniami owych świadków..

 Nie to jest jednak jakieś wielkie zmartwienie. Najważniejsze i najgorsze jest to, że w Polsce uformował się całkiem jawnie, a nawet do pewnego stopnia demokratycznie, antypolski obóz. I obóz ten, w sposób jawny rządzi naszym krajem, nasza ziemią, naszym bogactwem, nami. Co gorsza, planuje dalsze niszczenie Polski i narodu. Obóz ten obchodzi ważne święta z czekoladowymi orłami, wywiesza biało - czerwone flagi, ślini się wręcz czasami, jaki on jest patriotyczny i bardzo polski, ale to jest jedna, wielka zasłona dymna. To jest obóz ludzi skundlonych i przestraszonych, tchórzliwych, bez horyzontów, często także bez godności i honoru. To jest właśnie szeroko rozumiany obóz III RP. Ci, którzy trafili do niego, nieświadomi jego celów, mają jeszcze chwilę, by opuścić ten antypolski pakt, ale to jeszcze ich nie rozgrzesza z niczego. Antypolskość elit III RP przejawia się na wielu poziomach i w wielu dziedzinach życia. Przecież czymś wręcz kuriozalnym jest przytakiwanie raportowi Anodiny, raportowi sporządzonemu przez naszego wojskowego przeciwnika na temat katastrofy z udziałem polskiego Prezydenta i całej elity państwa. Przepraszam, ale czy komuś tam, w tym rządzie, w tych jego millerowskich komisjach wszczepiono mysie mózgi?


Na pewno nie. Ci ludzie doskonale wiedza, że ich wiedza i narracja o Smoleńsku, sączona poprzez usłużne media, oparta jest na ruskich kłamstwach. Doskonale też wiedzą, że już w dniu katastrofy sprzedali Polskę, sprzedali nasz honor i nasza godność, pozwolili na zaoranie ziemi i całkowitą wszechwładzę rosyjskich śledczych . Symbolem tej hańby jest kobieta z łopatą , które śmie jeszcze po trzech latach udawać traumę i niemal chlipać z tego powodu do kamer.. Tu już nie ma miejsca na dialog, bo ten dialog został odrzucony na długo przed Smoleńskiem Antypolski obóz formował się przez długie lata, aż w końcu okrzepł, aż w końcu ogarnął swoją władzą wszystkie dziedziny życia politycznego i społecznego, w tym przede wszystkim media. Bez nich nie byłby nigdy tak skuteczny w sianiu kłamstwa, plucia na Polskę i plucia na wybitnych Polaków, nie zdystansowałby się od śpiewania hymnu państwowego w szkołach. Czy to może być w ogóle polski rząd? A Jarosław Gowin tkwił po uszy w tym rządzie i teraz chce zmieniać Polskę? Chyba sam, albo razem z Romanem Giertychem. Jeśli w ogóle rozważa się jeszcze, debatuje, co zrobić z sowieckim pomnikiem w Warszawie, to gdzie my żyjemy? Przecież Sowieci szli tu w 1944 i 1945 roku po swoje, szli po republikę radziecką, a nie o Polskę. To oni dali wykrwawić się Warszawie, to oni dopuścili do zamordowania naszej Stolicy, choć byliśmy już w sojuszu wojskowym i razem walczyliśmy z Niemcami. Przez 123 lata urządzali w tej Warszawie krwawe łaźnie i tu ma niby stanąć znowu jakiś pomnik z ich żołnierzami? To Polska zatrzymała w 1920 roku bolszewicką zarazę, i to ich boli do dziś.

Sądzicie, że ten fakt boli tylko Rosjan, sowieckich postkomunistów? Otóż nie, on boli całą lewacką Europę , boli po dziś dzień, a ta lewacka Europa zawsze była przeciwko Polsce, począwszy od czasów Róży Luksemburg. To katolicka Polska zatrzymała bolszewików, a jak mogło być pięknie, gdyby komunizm dotarł do Paryża i Berlina. To dlatego zbrodniczy komunizm mógł oskarżać faszyzm niemiecki po II wojnie światowej w Norymberdze, występując w roli oskarżyciela, a nie oskarżonego. Cóż to jest bowiem za rozgrzeszenie dla armii sowieckiej . że jedni zbrodniarze pokonali drugich? Czym była NKWD, jak nie fabryką śmierci i tortur? Czy to przypadek, że przez długi czas ściśle współpracowała w Europie z Gestapo? Płomień komunizmu miał od początku swoich wielkich wyznawców na Zachodzie był podziwiany przez całe lata 30- te, podziwiany był sam Stalin, jak świetnie idzie mu budowa nowego świata. W tym samym czasie wymordowano w Związku Sowieckim kilkadziesiąt milionów ludzi, więcej, niż zginęło w III wojnie światowej. I ta idea nowego świata jest do dziś aktualna, tyle tylko że zmutowała się w sposób cudowny z wielkim kapitałem. Żyjemy nadal w tym zaklętym sowieckim kręgu, jeszcze go nie opuściliśmy. Znajomy, umocowany mocno w tak zwanej warszawskiej elicie, powiada całkiem otwarcie, że Warszawa jest ruska, jest całkowicie opanowana przez dawne służby.

Ideę komunistycznego raju zastąpiła idea totalnej władzy nad światem. Taki jest cel wszelkich zmian jakie się dokonują od blisko 60 lat w Europie i na świecie. W tych wielkich ruchach tektonicznych, Polska targana jest, to w jedną, to w drugą stronę. Być może Ronald Reagan miał zamiar wyrwać nas z objęć Sowietów, chciał tego zapewne Jan Paweł II, być może myślał o tym jeszcze prezydent George Bush. Ale Barack Obama jest tak wycofany, jest tak słaby, jest tak marnym politykiem, że nie potrafi już nawet obronić Ameryki, a Rosji je po prostu z ręki, tak jak chce Putin. To dlatego antypolski obóz III RP jest dziś tak zuchwały, tak bezczelny, jak nigdy dotąd. To dlatego był Smoleńsk, on musiał być, bo stał się aktem założycielskim antypolskiej krucjaty. Zatarto wszystkie ślady, nie mamy wraku, czarnych skrzynek, a szef MSZ już kilka minut po katastrofie wiedział, że nikt jej nie przeżył. Dlaczego zacierano ślady, zaorano ziemię, pocięto wrak, skoro był to nieszczęśliwy wypadek. Czy ta tragiczna dla Polski i Polaków paranoja ma trwać wiecznie?


Obóz III RP zaakceptował wszystkie rosyjskie kłamstwa i wszystkie kłamstwa komisji Millera. Pozwolił na upokorzenie Polski , a teraz, całkiem świadomie bierze udział w Kłamstwie Smoleńskim. Przecież tak naprawdę, po 10 kwietnia 2010 roku, nie powinno być żadnych podziałów w sprawie Katastrofy Smoleńskiej. Cały naród, cała klasa polityczna powinna przeciwstawić się Rosji, powinna zażądać niezależnego, międzynarodowego śledztwa. Minęły trzy lata, anie było nawet próby rekonstrukcji wraku, czynności podstawowej przy badaniu przyczyn katastrof lotniczych. Ludzie są już czasami zmęczeni Smoleńskiem i tylko dlatego odwracają się od tej tragedii. Ale jednocześnie nie wierzą zdrajcom i kłamcom. Nie wierzą też że poznają w końcu prawdę o 10 kwietnia, bo widzą, kto nami rządzi, kto dziś rządzi Polską Mamy więc antypolski obóz w Polsce i to jest najsmutniejszy i porażający fakt tego ostatniego dwudziestolecia. Jeśli ktokolwiek oburzyłby się z tego obozu, że tak został nazwany, niech wstanie odważnie i niech powie, niech zaświadczy , że to, co zostało tu powyżej opisane nie świadczy o działaniu antypolskiego obozu władzy. Śmiało!

wtorek, 17 września 2013

Smoleńsk - 17 września

Wszystko, co dzieje się w Polsce i wokół Polski, zaczęło się tak naprawdę 17 września 1939 roku. To kluczowa data w historii Europy. Bez żadnego wypowiedzenia wojny, w sposób typowy dla tchórzy, bolszewicka zaraza zaatakowała ponownie Polskę, jak 19 lat wcześniej w 1920 roku. Tym razem skutecznie, bo nasze państwo już było wykrwawione walką z Niemcami. Po 74 latach jesteśmy jakby w punkcie wyjścia, bo przecież mamy za sobą doświadczenie Tragedii Smoleńskiej.  Tacy ludzie jak Tusk czy Komorowski, który przejmował urząd Prezydenta RP jak sprinter, dosłownie w biegu, będą nam do końca swojego życia mówić o wypadku. Obydwaj są zakładnikami postsowieckiego systemu, który narodził się w Magdalence. Nic tu nie mają do rzeczy opozycyjne karty. Nie przeceniajmy ich tak bardzo. Bo byli różni ludzie w opozycji. Podziemie to jest dobra karta w życiorysie, ale nie w każdym. Postsowiecki system w Polsce nadal istnieje, i dziś, 17 września 2013 roku, wyznacza ramy polityczne, w jakich poruszamy się na zewnątrz i wewnątrz naszego państwa.

Polską zarządza triumwirat, który tworzą: dawny postkomunistyczny aparat ulokowany w biznesie i w mediach, dawni agenci komunistycznych służb i rakotwórcza Platforma, wykwit skoku na kasę i władzę. Po wycofaniu się USA z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, jesteśmy wystawieni jak talerz ze schabowym do konsumpcji. Nie mamy sprawnej armii, nie mamy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, nie mamy też w ogóle jakiejkolwiek samodzielnej polityki zagranicznej. Wobec Rosji powraca sakramentalne tuskowe pytanie o wojnę z Rosją, absurdalne, tchórzowskie, kompletnie nie na miejscu w przypadku szefa rządu. Wobec Niemiec wszystko, co ważne, powiedział już Radosław Sikorski w Berlinie. Bardziej serwilistycznego przemówienia nie można sobie chyba wyobrazić. Niech więc chodzą ci wszyscy magicy z wielkimi orderami za walkę z komuną, a i tak gołym okiem widać, że komuna trwa nadal, że Polska nie wyzwoliła się z Jałty, że 17 września nie został przezwyciężony, że w oczach świata i Europy jesteśmy nadal w rosyjskiej strefie wpływów. Jak była tak naprawdę reakcja Zachodu na Zamach Smoleński? Natowski samolot z głową państwa spada na ziemię w państwie, które od dziesięcioleci ma plany wojny z USA i NATO, a Zachód chowa głowę w piasek, nikt na nic nie naciska. A w Moskwie rządzi z naszej strony Ewa Kopacz z łopatą, to po prostu absurd!

Czy ktoś o zdrowych zmysłach może przyjąć to wszystko za zdrową reakcję wobec ważnego sojusznika politycznego i wojskowego? Oczywiście, to jest wytłumaczalne, jeśli przyjmiemy, że całe to NATO i USA razem wzięte, nie chce tej rosyjskiej strefy tak naprawdę naruszyć. Tym bardziej, że Rosja już w Gruzji pokazała, gdzie sięgają granice ich cierpliwości. To dlatego Smoleńsk jest tak ważny, to dlatego prawda o Smoleńsku oznacza nie tylko koniec III RP*, ale także koniec rządów postsowieckich i lewackich w Polsce. Bez końca tych rządów będziemy siedzieć tu ze zgiętymi karkami, i dla jednych będzie to bez znaczenia, bo ich umysły zakręcone już są brukselskiej aureoli gwiazdek, ale dla niemałej części Polaków będzie to jak kaganiec, a dla młodych ciasna klatka bez perspektyw, w której nie ma pracy, nie ma też siły pewnej magicznej siły przyciągania. Bo silny kraj emanuje energią, wsysa, zachęca do kreatywności, do aktywnego życia. Taki kraj, jak III RP, uczy przycinania aspiracji, zawodowych i życiowych, politycznych i edukacyjnych, uczy latania na niskich wysokościach, żeby nie zobaczyć, w jakim bałaganie i korupcyjnym bagnie żyją dziś Polacy.

Nie ma żadnego tłumaczenia dla tej sytuacji, że nie można, że tak musi być, że może coś się jednak da zreformować,. Tu się nic nie da zreformować. Właśnie dziś, 17 września 2013 roku, cały aparat medialny, od TVP do TVN, przypuścił frontalny atak na Antoniego Macierewicza. Właśnie dziś, w dniu sowieckiej agresji na Polskę, a także wczoraj, paniczny wręcz atak na PiS przypuścili Ziobro i Kurski, równając PiS z ubekami, czyli z tymi, którzy strzelali w tył głowy żołnierzom AK. Kim oni są, ci dwaj Panowie? Są tylko dwie racjonalne odpowiedzi na to pytanie. Oni są, albo głupcami, albo sprzedali się już na dobre zdegenerowanemu systemowi III RP.          



poniedziałek, 16 września 2013

Gadżet polityczny Marcinkiewicz


Kazimierz Marcinkiewicz jest nie byle kim, bo byłym premierem w rządzie PiS-u. Ale z PiS-em ma tyle wspólnego co skunks ze lwem, czyli nic, poza tym, że PiS to jest dla niego największy wróg, osobiście zaś Jarosław Kaczyński. Zastanawiam się nad tym celebrytą polityczną, co siedzi w jego zmiksowanej przez blask kamer głowie, gdzie podział swoje katolickie wychowanie z Gorzowa Wielkopolskiego, jak w ogóle można, nie mając ku temu żadnych poważnych powodów, opluwać człowieka, który otworzył mu drogę do kariery politycznej. Przecież, gdyby nie Jarosław Kaczyński, nie byłoby żadnego fotela premiera, ani nawet ministra, nie wspominając już o pracy w londyńskim City, w wielkim banku.  Gdyby nie PiS, nie byłoby nic, jak u Kokonowicza. Dziś, co chyba nawet dla samego zainteresowanego nie ulega żadnej wątpliwości, jest on politycznym gadżetem, którego wstawia się tu i tam, kiedy zajdzie potrzeba, gdy potrzebny jest jakiś nowy przekaz antypisowski.

Kilka dni temu poseł Rozenek, po uprzednim zapewne przestudiowaniu kilku podręczników psychologii postaci (Gestaltpsychologie), doszedł do wniosku, że Jarosław Kaczyński jest wypisz, wymaluj jak Adolf Hitler. W tym nurcie, odnalazł się jak ryba w wodzie, „nasz” Kazik Marcinkiewicz, który w wywiadzie dla „Rzepy” nazwał Jarosława Kaczyńskiego narodowym socjalistą. Żeby akcja „Zabij Kaczyńskiego” przyniosła jakiś efekt, mamy już nawet skoordynowaną akcję do szykowanego nowego rozdania, czyli powołania III RP Bis. Atak na Jarosława Kaczyńskiego przypuścił dziś także Zbigniew Ziobro. Przypadek? Co prawda, Ziobro jeszcze nie jest politycznym gadżetem, wciąż ma szansę odkręcenia swojej politycznej głupoty, ale najwyraźniej już przeszedł do obozu „Gowin i Gadżety”. Oczywiście, marzenia spółki są wielkie. Chcą rządzić III RP, taką jaka jest teraz, z kosmetyką zapachową na śmierdzącym korpusie. Ma być na pozór inaczej, bez Tuska, bez Rostowskiego, taki pookrągłostołowy mutant, czyli coś jeszcze gorszego., niż teraz. To już jest widoczne i nikt się z tym specjalnie nie kryje. „Nowi gracze” sądzą, że ludzie tak bardzo są zajęci swoją biedą, gonitwą za spłaceniem kolejnej raty kredytu, że nie połapią się w tej politycznej hucpie.

Jedną z najśmieszniejszych postaci tych podchodów jest właśnie gadżet polityczny Kazimierz Marcinkiewicz. Jest zwykłą medialną zabawką TVN 24, nikim więcej. W taki sam sposób jest wykorzystywany Roman Giertych, ale on z kolei, prowadzi jeszcze jakąś swoją własną grę. Były premier natomiast, nie liczy się w żadnym rozdaniu. Ani w obecnym, ani w żadnym przyszłym. Jego próżność zaspokaja wizyta u redaktor Pochanke, jest wtedy w siódmym niebie, lśniące buciki aż same przebierają z radości, kiedy przekracza próg Wiertniczej. To żałosne jest tak w ogóle i przykre. Pokazuje bowiem, jaka jest jakość polskiej polityki, jak marne postacie ciągle, jak nocne mary, przetaczają się przed kamerami, zatruwając ludziom umysły, kłamiąc, drwiąc, najczęściej z tych, którzy dali im życiową szansę pracy dla Polski. Bo to jest chyba kluczowe pytanie do Kazimierza Marcinkiewicza. Co robi dziś dla Polski, jako były premier. Ma tu z racji pełnionej kiedyś funkcji szczególne zobowiązania. Widać jedynie jak szczuje, jak obraża, jak nienawidzi, choć z drugiej strony można boki zrywać, kiedy mówi gazecie, że on na razie jeszcze nie wraca do polityki. Jak by wrócił, dopiero by się poprzewracało w Polsce, że ho, ho. Niezwykła wręcz bufonada niektórych polityków poraża i śmieszy jednocześnie. Jarosław Gowin mówi z kolei, całkiem serio, że za miesiąc powie, z kim zmieni Polskę. No po prostu, i Gowin, i Marcinkiewicz, mają „Waszyngton” w głowie, są na okołoziemskiej orbicie. Będą więc ciągać byłego premiera Kazimierza po studiach i redakcjach tak długo, jak będzie potrzebny do obrzydzania Jarosława Kaczyńskiego. Potem zostanie przemielony przez GTW. Wtedy będzie mógł jedynie zawołać na koniec: - No!, No!, No!   

niedziela, 15 września 2013

Jarosław Kaczyński gra rocka

Ocieplanie wizerunku. Jak słyszę te dwa słowa, od razu dostaję drgawek. Doprawdy, tylko kretyn – przepraszam za to słowo – może sądzić, że jak będziemy mieli ocieplony wizerunek Jarosława Kaczyńskiego, to cała ta machina propagandowa Pochanek i Kuźniarów odpuści Prezesowi PiS. Nic bardziej mylnego. Pochanke nigdy nie westchnie do Jarosława Kaczyńskiego, tak jak Kolenda – Zaleska do Tuska, choćby ten zagrał na klawiszach solówkę utworu  „Fireball” zespołu Deep Purple, jak ś.p. już Jon Lord. System chce uśmiercić PiS, bo PiS jest zagrożeniem dla tego systemu. Swoją drogą, Jarosław Kaczyński prezentuje się jako mężczyzna o niebo lepiej od Donalda Tuska. To już jest kosmiczna przepaść. – Hallo Hollywood! Kręcicie coś nowego o II wojnie światowej? Jest fajny gość na casting, może zgrać tego dobrego…. Nie ma żadnej, ale to żadnej potrzeby ocieplania czegokolwiek, ani w samym Jarosławie Kaczyńskim ani w Prawie i Sprawiedliwości. To chory pomysł, który służy tylko i wyłącznie medialnym atakom lewackich mediów.

Czy Adam Hofman to rozumie? Ależ skąd. Broniąc się za swoje „występy” powiada, że przynajmniej już teraz nikt nie będzie mówił, że PiS nie umie się bawić. A kogo obchodzi poza lewakami, czy PiS się umie bawić. Nie ma czasu i sensu na żadne ocieplanie. Niech sobie mówią, że Joachim Brudziński to demagog. I co z tego? Po prostu mówi ostro, wali ostro, bo toczy się wojna o Polskę. Znam tego polityka z dawnych czasów. To był bardzo spokojny, umiarkowany polityk PiS. Ale Polska jest od kilku lat z wielkim rozmachem rozkradana a struktury państwa niszczone, do tego stopnia masakrowane, że chory psychicznie człowiek trafia za kraty za kradzież batonika za 99 groszy. Tak działają sądy, tak też wnikliwie działała w tym przypadku policja. A tu słyszymy jakieś brednie o ocieplaniu wizerunku, inni trąbią o pojednaniu. Z kim? Lemingi, w większości łase jedynie na „kaskę” i na wczasy w Egipcie, przeżyją zmianę systemu, przekręcą się, posuną trochę, zmienią zdanie, że Jarosław może i nawet zbaw, bo ten Tusk, to sami wiecie rozumiecie, no zawiódł nas. Tu trzeba iść, twardo, konsekwentnie do końca, „wybić” zarazę korupcji i pogardy dla państwa do końca. Może będzie bolało, co niektórych, może chora Bruksela, której przeszkadzają zioła lecznicze, zacznie nas straszyć, ale tylko wytrwali mają dziś sukcesy. Zimna stal i sprawiedliwy topór na złodziei, a nie mizdrzenie się do głupawych mediów i głupawych albo cwanych dziennikarzy.

To szaleństwo ocieplania wizerunku zatacza u nas coraz szersze kręgi i przybiera formy komiczne i masakryczne. Mamy mieć ocieplanie radarów, które nie mają wpływu na bezpieczeństwo jazdy na drogach, za to są kolejną daniną podatkową dla gmin i państwa. Ja proszę, jakąś firmę marketingową, „pijarowską”, żeby spersonifikowała ten stojący radar i żeby on do nas z ekranu powiedział na przykład: „Zachowaj to zdjęcie, pokaż Babci, na pewno się ucieszy, że masz taki ładny i szybki samochód”. Ocieplić chcą wizerunek tak zwanych „kanarów” śląscy urzędnicy. Może ja się przesłyszałem, ale mają wręczać pasażerom (ukaranym?) kalendarze ze swoim wizerunkiem. Bingo! Już widzę Pana Ryśka, jak sobie wiesza w kuchni kalendarz z facetem, który go skasował na dwie stówy. Nic, tylko czekać, jak osadzeni zaczną dostawać blaszane kubki z wizerunkiem swojego „ulubionego” klawisza. To wszystko razem wzięte, to jest jedno i to samo lewactwo, szaleństwo, okradanie państwa. Cztery miliony na ocieplanie radarów? Apel do rzecznika Inspekcji Transportu Drogowego: Dajcie te cztery bańki na „ocieplenie” zimy biednym dzieciom. Kupcie im kurtki. Co za matoły siedzą na stołkach! To jest nasz polski dramat. A Hofman ociepla PiS, sugerując, że nieźle „bzyka”, bo ma czym. Nawet na poziomie komedii G klasy, taki dowcip nie śmieszy. A tu leci z takim tekstem rzecznik poważnej partii. Nic nie ma w PiS do ocieplania. Niech Jarosław Kaczyński trzyma tę partię za twarz, tak jak to robi do tej pory, bo światła kamer rozmiękczają niektórym mózgi, i niech się z nikim nie jedna, bo nie ma takiej potrzeby. Porozumienie ponad podziałami, to może być wtedy, jak złodzieje i malwersanci, oraz zdrajcy Narodu będą siedzieli za kratami.

sobota, 14 września 2013

Poseł Hofman powinien polecieć

Poseł Adam Hofman jest twarzą PiS i chyba o tym wie, a wie nawet na pewno, bo takiej wiedzy w jego młodej, rozgorączkowanej głowie, na pewno jest aż nadto. Tu uśmiechnie się aptekarka, tam emeryt go pozdrowi, jest osobą publiczną, jedną z najlepiej rozpoznawalnych osób Prawa i Sprawiedliwości. Do tego odbył zapewne dziesiątki szkoleń z PR-u, na których ostrzega się też, co można, a czego nie można robić, mówić, tak długo, jak nie jest się zamkniętym w swoich czterech ścianach, a i wtedy trzeba być ostrożnym, bo media żyją dziś ze śledzenia, wciskania obiektywów „pod majtki”, media zachowują się dziś jak szpicle, jak wyćwiczeni agenci SB, którzy  mogliby dziś brać nauki od fotoreporterów „Faktu” czy SE. O tym wszystkim poseł Adam Hofman wie i dlatego powinien polecieć. Po prostu, dla zasady, ale też dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość, a już szczególnie Jarosław Kaczyński prowadzą poważną politykę, dążą nie tylko do zmiany władzy w Polsce, ale także do zmiany systemu. A system ten - w różnych mutacjach - trwa od 1945 roku i nazywa się Komuną. W swojej najnowszej odsłonie wsparł się wszelkiej maści lewactwem, takim choćby jak poseł Andrzej Rozenek, który, wprost, porównuje Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera. Jak robi to oszalały hejter, pół biedy, mamy wolność słowa, przynajmniej w sieci.

PiS prowadzi więc walkę na śmierć i życie o inną Polskę. Jeśli ją przegra, pożegnajmy się na całe dekady z marzeniami o wolnej i niepodległej Polsce, rządzonej mądrze i sprawiedliwie, roztropnie i uczciwie. Kolejne postkomunistyczne i lewackie bandy do spółki ze zdegenerowaną klasą próżniaczą będą doić nas i będą  doić Polskę, mając jak najbardziej na ustach biało – czerwone frazesy.       

Nie ma więc zmiłuj się. Adam Hofman powinien od razu, szybko polecieć, bo sam sobie jest winien. Już w czerwcu tego roku sfilmowano go w nocy po jakiejś imprezie. Wiedział już wtedy, że jest na celowniku. Ale nie o celownik tu chodzi. Mamy poważne czasy, a nie czasy balu. Tymczasem Hofman, trochę w ślad za słowami piosenki kabaretu „Tey” „Oj będzie bal”,  tak właśnie traktuje kolejny partyjny spęd. Nie te czasy, to nie jest pora na balety. Być może niektórym politykom PiS zawróciły już w głowach sondaże, także to, że już nawet politycy PO mówią, co będzie się działo po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, tak, jakby to było najzwyczajniej w świecie przesądzone.  

Adam Hofman miał i ma opinię sprawnego dyskutanta i polemisty w telewizyjnych sporach. Nie jest to jednak mistrzostwo świata. Jego wizerunek, sam w sobie, nie wzbudza zaufania, a dyrdymały, że PiS potrzebuje takiego nowoczesnego, młodego polityka, który przyciągnie elektorat lemingów i innych „dopalaczy” jest mocno chybiony. Im bardziej PiS będzie się zajmował naszymi, polskimi głodnymi dziećmi, z serca, z odpowiedzialności, tym bardziej będzie bliższy zwycięstwa wyborczego, zmiany władzy i zmiany systemu politycznego w Polsce. Bo ludzie dziś naprawdę mają wielki problem by dotrwać do pierwszego. I widzą, i słyszą, kto jest z nimi naprawdę, a kto tylko udaje. Dajmy więc spokój lemingom i innym dopalaczom, niech się tam samodzielnie „weryfikują”, nawracają, przekształcają z larw w motyle. PiS jest jeden, Hofmanów jest wielu, więc młody polityk, który niewiele jednak rozumie z tego co się dzieje w Polsce, i o co toczy się walka, powinien był polecieć. I tyle.   

piątek, 13 września 2013

Dziadostwo, czyli życie powszednie w III RP

Zupełnie nowocześnie, skocznie i młodo wygląda Polska z boksu w knajpie, w dodatku, gdy siedzi się tam za darmo z dziesięcioma zegarkami na dłoni. Polska PO kwitnie, nawet dziś w ustach Julii Pitery, która dziwi się i oburza, że PiS mówi o wsadzaniu do więzienia. A gdzie niby mają trafić złodzieje i przekrętasy wszelkiej maści, do SPA? Ona się dziwi, niczym karp. Pozamykani w limuzynach, wywożeni na partyjne spędy i narady, gdzie Tusk łaja ich jak chce, odizolowani od normalnego, zwykłego życia, oni widzą, że Polska jest fajna, fajnie się zmieniła, żyje się w niej jak na Bermudach, po prostu dziś (kto pamięta film ten wie) Duduś nie musiałby urządzać podróży „za jeden uśmiech”. Tymczasem żyjemy w totalnie dziadowskim państwie, które zostało dokładnie rozmontowane przez budowniczych z PO. Nie ma choćby jednej dziedziny życia, która funkcjonowałaby normalnie. Różne firmy energetyczne budują stadiony, sponsorują sport, chwalą się wynikami spółek, ekologicznym podejściem, a od środka dziadostwo, jakiego nawet starzy komuniści z SLD nie pamiętają. 

Spółka ENEA obsługuje jako operator ładny kawałek Polski, w tym moje kilkunastotysięczne osiedle mieszkaniowe. Ma ładny budynek swojej lokalnej centrali, komputeryzacja pełna, jest jak w XXI wieku. Na tym osiedlu mieszkam już siódmy rok i owszem, czasami, bardzo rzadko, zdarzały się jakieś techniczne przerwy w dostawie prądu, może było ich w tym czasie trzy, góra cztery, nawet wtedy, gdy minus dwadzieścia dobijało się do szyb. W ostatnim miesiącu tych wyłączeń było około dziesięciu, a ostatniej doby już trzy. Cały czas, jakaś Pani od odpędzania ludzi informuje, że to jest wyłączenie awaryjne. Szlag trafia wszystkich, bo co mają zrobić. Miał być prąd o 22.00. ale nie będzie, bo ekipy nie było. Będzie rano. Czyli dziadostwo i chamstwo. Po co komu w nocy prąd ? Tak tam myślą, gorzej, naprawdę gorzej niż za komuny. Możesz napisać skargę i prosić o wyjaśnienie, dlaczego nowoczesne osiedle co chwilę nie ma prądu. Kolejny chory pomysł.

Gdyby ENEA szanowała ludzi, od których bierze wielką kasę, poinformowałaby już dawno, że jest tu na tym naszym osiedlu jakiś feler, którego już drugi miesiąc nie można usunąć. Nieważne, czy to szczuty przegryzają kable, czy kable zagryzają szczury. Istotą sprawy jest dziadostwo firmy i państwa, w którym żyjemy. Bo przecież „skarbówki” zarzynają przedsiębiorców, ludzie czekają w kilometrowej (dosłownie!) kolejce do specjalisty w Bydgoszczy, sądy sądzą jak chcą i kiedy chcą, szkoły nie uczą tylko indoktrynują dzieci i młodzież, wielu rodziców nie wychowuje dzieci, bo nie mają czasu, bo pracują od rana do nocy. Kolei, czyli PKP nie ma już dawno, jest tylko Pendolino, można rzec ikona platformerskiego dziadostwa. Za bajońskie pieniądze kupiono coś, co można było kupić taniej w Polsce i ma to długi czas jeździć z taką prędkością jak zwykłe, stare składy. O urzędnikach, durnych przepisach, aż szkoda mówić. Kto jest więc w tym dziadowskim państwie normalny? Powiem dziadowskim politykom i urzędnikom, oraz dziadowskim firmom, takim jak ENEA: jest nim właściciel straganu warzywnego, który dzisiaj, krótko po 18-tej przebierał po całym dniu pracy papryki, by jutro żaden klient nie trafił na przegniłą. Ten człowiek wie, co to jest ciężka praca, wstawanie o czwartej rano i tak cały, okrągły tydzień.            

Kilka razy automat telefoniczny ENEI informował mnie, jak u Barei, w języku angielskim, żebym czekał, czyli „....please wait for our consultant”. XXI wiek, mój „ałerkonsultant” powiedział mi z trzy razy po niemal godzinie czekania na połączenie z nim, że on nic nie wie, poza tym, co mówi sam automat. Wie tyle więcej, że o 22.00 nie będzie prądu. Prąd włączą rano. Zaprzyjaźniony królik mówi mi, że te ich awarie to jedna wielka bujda. Wyłączają, żeby tworzyć w firmie koszty. Jakiś sens w tym pewnie jest. Sens i korzyść dla takiej ENEI. Dziadostwo w pełnym wydaniu. Zresztą ciekawe, kiedy wreszcie światło dzienne ujrzy afera tej firmy w Wielkopolsce, jak się powiada tam, mocno powiązana z PO. Ale mniejsza o to. Tu chodzi o normalne życie kilkunastu tysięcy rodzin, które są po prostu katowane tym energetycznym bałaganem, a być może i cwaniactwem..

Moja Przyjaciółka z Hamburga mieszka w pewnym budynku od sześciu lat. Zapytałem się Jej, czy tam są wyłączenia prądu. Otóż dla niej, jak i dla mieszkańców tej części miasta wyjątkowe i niebywałe było wyłączenie prądu jeden. jedyny raz w ciągu tych sześciu lat. Trwało ono minutę. Tu nie chodzi o to, że Niemcy, że porządek, technologia i wszystko na czas. Tu chodzi o ten bezwład III RP, totalny bezwład i butę władzy, szefów spółek, olewanie zwykłych spracowanych ludzi, kpienie z ich poglądów, tradycji, to cale nowobogackie chełpienie się, że mamy jedną autostradę. To jest, jak lubią mówić poprawni politycznie, jeden wielki obciach. I tego bezwładu nie zmieni, nawet świetnie zorganizowany protest związkowców. Tusk go przeżyje, on jest niegroźny dla niego. Tuska przeraziłby być może jeden, dwa miliony ludzi na ulicach Warszawy, w jednym dniu. Albo wielki sprzeciw całego społeczeństwa wobec władzy, choćby poprzez odmowę płacenia podatków na dziadostwo, które króluje w III RP. Ten system może jeszcze niestety gnić jakiś czas i jeszcze bardziej pogrążać Polskę i Polaków. Trzeba o tym dyskutować, także w dniach związkowego protestu, co zrobić, by zatrzymać ten marsz do jeszcze większych nieszczęść.    


czwartek, 12 września 2013

Grodzka i Giertych na deskach



Za rok, być może właśnie u progu następnej jesieni, na deskach jednej z warszawskich scen, ma zostać wystawiona opera o transseksualistach, czy być może o transseksualizmie jako takim, a natchnieniem dla autorów będzie życiorys Anny Grodzkiej, dziś posłanki, kiedyś mężczyzny. To ważna wiadomość, że tak źle traktowani i oceniani przez nas politycy z Wiejskiej znajdują jednak uznanie u wielkich i wybitnych artystów. Od razu widać, gdzie jest kultura i zrozumienie dla tego niebywałego trudu posłów i posłanek, od razu czuje się to wysokie C, poniżej którego nie schodzi warszawska elita twórców. Będzie więc wielki spektakl o tym, jak upokarzana (y) bohater (ka) przeistoczyła (ył) się w kobietę. Ale też nie czarujmy się. Zbyt oryginalny ten pomysł, to on nie jest. Raczej jest to powielenie tego, co postępowy i mądry Zachód już dawno wystawiał na deskach swoich teatrów, oper i operetek. Zauważą pewnie naszą mozolną i wyłożoną ciemnogrodzkim brukiem ciernistą drogę do postępu, ale to za mało, stać nas przecież na więcej. Gdyby warszawscy twórcy byli trochę bardziej oryginalni, trochę mocniej nacisnęli na swoje szare (co  tam szare, raczej tęczowe) komórki, doszliby do wniosku, że jest ktoś, o kim opera byłaby dla całej Europy prawdziwą bombą, a tłumy waliłyby na to przedstawienie drzwiami i oknami, dachami i piwnicami. Ten ktoś jest tak oczywisty, tak bardzo narzuca się sam do roli wielkiego bohatera, że aż dziw bierze, że ani Wajda, ani Stuhr, ani Wojewódzki, ani Pasikowski nie wpadli na ten trop, na tę tak jasną i wielką, także w sensie dosłownym, postać. Mowa oczywiście o Romanie Giertychu.

Co tam zmiana płci, jakieś korekty cielesne, zmiany i wymiany, to bułka z masłem, to nic, po prostu zwykły zabieg, trochę nowych ciuchów, zapuszczone włosy i już jest się kimś innym, już jest się kobietą, prawdziwą, spełnioną, co więcej, atrakcyjną i ponętną. Znamy takich przypadków wiele, ale Roman jest jeden. A jego zmiana polityczna, duchowa, jest tak postępowa i tak wielka, że niech się schowa Michnik Adam i cały postępowy Paryż, bo wstyd, bo to niewielki pikuś w porównaniu z dokonaniami tego byłego narodowca. W pierwszej scenie sztuki o Romanie Giertychu (tę rolę mógłby dostać taki fajny gość od Jamesa Bonda) bohater, oświetlony pięknie, punktowo powiedziałby do zgromadzonego gdzieś w oddali ludu, że Jarosław Kaczyński tworzy rząd mafijny, straszny, obrzydliwy i totalitarny. Kiedy dotknie swymi złocistymi zębami ostatniej sylaby, drugie punktowe światło pokaże nam w fotelu Monikę Olejnik, która zada mu kluczowe pytanie tej sztuki: -Panie Romanie, Panie Mecenasie jak to się stało, że Pan dziś jest taki mądry, a kiedyś gnił Pan w zacofaniu i faszyzmie? Redaktor MO może zagrać spokojnie Renata Dancewicz, będzie bowiem bardzo naturalnie podobna do tego, co mówi i co myśli Monika Olejnik. A kiedy wypowie te słowa, scena zabłyśnie pomarańczą i zielenią, roztoczy się po niej zapach brzóz, topoli i zbóż, a wśród nich zobaczymy małego (rzecz względna w jego przypadku), dorastającego Romana w krótkich spodenkach i lakierkach. Ujrzymy jego historię, od narodowej, faszystowskiej i ciemnogrodzkiej prawicy do Przyjaciela „Gazety Wyborczej” i Oświeconego Niebywale,  jak nikt w Europie, premiera Donalda Tuska. Mały Roman pewnie powie wśród łanów zbóż:  – Nie wiem, co mi kołata w mojej młodej głowie, ale mam przeczucie, że ten narodowy polski faszyzm nie jest mój, nie jest mój Kochana Mamo, co mam zrobić?! – wykrzyczy swój ból i troski nękające wspaniały umysł przyszłego wielkiego polskiego  polityka i mecenasa.

Podejdzie wtedy do niego młoda dziennikarka Janina Paradowska (może ją zagrać gościnnie Ewa Kopacz), która spojrzy na niego z lekkim obrzydzeniem i powie do widowni: - Ach jaki on jest wsteczny, jaki on ponury, jaki wielki, a jaki mały jednocześnie i niepostępowy, jaki faszystowski! Och Marksie, ratuj! – dorzuci na koniec. Tak potoczy się zapewne ta akcja. Nielinearnie. Raz będzie to Roman w szkole, a za chwilę dorosły Roman Giertych, dzielnie punktujący w studiu Jarosława Kaczyńskiego. Albo Roman, który spotyka się potajemnie z Donaldem Tuskiem i mówi mu na ucho w pełnym zaufaniu:

Jestem Twoim agentem w rządzie Kaczora,
Wiedz to, jam jest taka postępowa Wernyhora,
Lecz potem, pamiętaj,
Wepchnę się do Twojego Dwora

Tak może mówić premierowi nasz bohater, tkając swój mistrzowski plan rozbicia rządu „Pisiorów”. A potem, znów, gdzieś te jego radosne sceny z tragicznej przeszłości: Roman idzie po warszawskim bruku i krzyczy jakieś brednie o niepodległości i narodzie. Jaki naród? Czy w ogóle są w Europie jeszcze jakieś narody, poza Niemcami? Przecież to przeszłość, przeżytek, wstecznictwo, źródło wojen. Postęp, wymieszane rasy, brak płci w ogóle, to jest to co rozgrzewa dziś całą ludzkość. Po co komu płeć do szczęścia? Być może autorzy pójdą tym tropem, pójdą jeszcze dalej, niż sam bohater w swoim wspaniałym życiu i być może w ostatnim akcie sztuki, podczas jej światowej prapremiery w Londynie, Roman Giertych odrzuci swoją płeć, odrzuci jakieś podziały na homo i hetero, i gromko wrzaśnie do zelektryzowanej widowni: Jestem Gigantem! Jestem Gigantem! To byłby wspaniały koniec tej sztuki i jednocześnie wielki pochód samego mecenasa do fotela premiera wszechczasów III RP. Jest więc jakaś szansa dla Polski, jest wielka szansa dla Romana. Możemy być na ustach całego świata, ale naprawdę nie bójmy się tego, zainwestujmy w Romana Giertycha, zróbmy to profesjonalnie i z jeszcze większym rozmachem, niż robi to na co dzień TVN 24 i Justyna Pochanke. Dość tej amatorszczyzny i kiepskich wywiadów z tak wielkim politykiem i tak niespotykanym nigdzie indziej mężem stanu. „Roman Romanum” – taki tytuł rzucam dziś pod rozwagę naszych wielkich twórców. Do dzieła!                     

          

środa, 11 września 2013

Szejnfeld na maśle, a Duda w Warszawie

Rozpoczęły się protesty związkowców i w sumie nic takiego się nie stało. Nie ma żadnego wielkiego bum, bo być nie może. Nie ten czas, nie ta „Solidarność” co 33 lata temu, nie ten system, choć wcale nie lepszy od poprzedniego. Piotr Duda chce naprawiać III RP, Jarosław Gowin też chce naprawiać III RP, poznał nawet w PO wielu wspaniałych ludzi, naprawiać, poprawiać chcą, a jakże, i Palikot i Miller. Chyba tylko sama PO nie chce nic naprawiać, ponieważ wszystko idzie przecież dobrze, jak po maśle. Moim zdaniem, to poseł Adam Szejnfeld, papla się w maśle 24 godziny na dobę, bo cokolwiek mówi o rządzie Tuska, to idzie mu jakby śmigał po tonie masła, leci takim maślanym ślizgiem, że aż dziw, że jeszcze nie wyrżnął o jakąś bandę. Ale wiadomo, Szejnfeld to kod PO, to emanacja intelektualna tej formacji, to sznyt wiochy jakiej pełno w tej partii. Wiochy, nie wsi, żeby była jasność.

Jest więc dużo poprawiaczy III RP i dlatego nawet kilkudniowe protesty związkowców nie zmienią rządów tego parszywego układu politycznego w Polsce. Dokładnie tak, parszywego, gdyż ta władza zupełnie nie liczy się z ludzką biedą, z paranoją, którą aplikuje Polakom, co rusz, kolejną debilną ustawą. Protest związkowców jest jak najbardziej słuszny, ma spore poparcie społeczne (59% za), ale trzymając się tylko związkowego charakteru kilkudniowych manifestacji w Warszawie, niewiele się zmieni. Niemała część Polaków, jakoś sobie radzi, ledwie wiąże koniec z końcem, ale to nie jest Sierpień 80`. To nie jest czas na zryw wolności. Można sobie wyobrazić nawet wielki strajk generalny, ale czy to doprowadzi do obalenia rządu? No i istota sprawy. Przecież kolejny, inny, nowy rząd nie znajdzie z dnia na dzień takich rezerw, żeby zaspokoić wszystkie żądania.
  
Generalnie jednak wszystko sprowadza się do rozstrzygnięcia takiego oto dylematu, obecnego na prawicy: zmieniać III RP, poprawiać, negocjować, odnawiać, czy też rozwiązać ją, po prostu obalić i budować nowe państwo. Ta druga możliwość stwarza szansę na powstanie normalnego państwa, z normalnymi strukturami, sprawnymi urzędami i sądami, bezpiecznego i nie włażącego obywatelowi w każdą dziedzinę jego życia. Krótko mówiąc, państwa zdecydowanie bardziej wolnego od biurokracji, głupoty i mniej pazernego. To jest wyzwanie na długie lata, ale jakie jest inne wyjście? To drugie wyjście jest trudniejsze, ponieważ nie wszystkim się spodoba, być może także związkowcom. Jeśli jednak na prawicy przeważy pogląd o reformowaniu III RP, czeka nas marny los. Niezależnie od szczytnych haseł i dobrych chęci, utrwalą się i tak chore i patologiczne mechanizmy, które wprowadziła w życie Platforma Obywatelska, dalej poseł Szejnfeld będzie śmigał na maśle. W końcu jednak wszyscy wyrżniemy głową w mur, albo ktoś nas pod ten mur postawi. W taki czy inny sposób. Bez suwerenności politycznej, bez maksymalnej, możliwej suwerenności gospodarczej, i bez zbudowania zupełnie nowego państwa polskiego, czeka nas jako naród całkowita utrata jakiegokolwiek znaczenia w Europie. Wydaje się, że Jarosław Kaczyński chce budowy nowej Polski, że nie interesuje go naprawianie III RP, a nawet budowanie IV RP, na gruzach tej Trzeciej. Oby tak się stało, jak najszybciej, ponieważ idzie nam jak po maśle, ale do upadku naszego państwa.  Piotr Duda wieczorem w TVN 24? To nie jest impuls do nowej Polski.

poniedziałek, 9 września 2013

Gowin samotny i chodzący

Trzeba wstrzymać oddech aż na miesiąc. Cała Polska powinna wstrzymać oddech na miesiąc i czekać. Na co? Na to, co powie Jarosław Gowin - od dziś człowiek, który może wszystko lub prawie wszystko. To nie drwina, to tylko reakcja na słowa lidera Platformy Obywatelskiej, tak, tak, jeszcze do południa lidera PO, partii, która od lat szkodzi Polsce i w której to partii Jarosław Gowin zajmował wysokie stanowiska. Otóż, niedawny rywal Tuska, powiedział, że w ciągu miesiąca zastanowi się, z kim będzie zmieniał Polskę. No, po prostu, zajechało mnie całkowicie. Może ktoś się pomylił, może to Wałęsa z Gdańska znowu coś palnął...... Skądże znowu, to Jarosław Gowin śmiało mówi o tym, że ma taką moc, że sobie zmieni Polskę, ale jeszcze nie podjął decyzji, z kim to zrobi. Pewnie kolejka liderów prawicy na czele z Jarosławem Kaczyńskim już przebiera nogami, żeby schwytać Gowina w swoje sieci.

Prawdą jest natomiast to, że samotny Gowin jest lekkim zmartwieniem dla PiS-u. Dopóki był w PO, był zmartwieniem Tuska. Od dziś może natomiast mieszać w elektoracie popierającym Jarosława Kaczyńskiego. Nie rozbije PiS -u, ani nie naruszy obecnego układu sił w Polsce, ale kilku naiwnych zawsze się znajdzie, mało tego, już są tacy, co wieszczą wszem i wobec, że narodził się nowy lider prawicy. Jakiej prawicy, mniejsza o to. Kto miałby stanąć za politykiem, który dzielnie tkwił w antynarodowym ugrupowaniu władzy? Jarosław Gowin dziękował dziś Platformie, mówiąc między innymi, że poznał w niej wielu wspaniałych ludzi oddanych Polsce. Jeśli wielu, to niech wymieni z imienia i nazwiska choć kilku wspaniałych, bo szkoda, żeby się marnowali w PO. Jeśli są oddani Polsce, to co u licha robią w PO? Co robią u Tuska? Co ludzie oddani Polsce mogą w ogóle robić w tej partii? Tego się pewnie od Jarosława Gowina nie dowiemy, bo on sam ma z tym oddaniem się Polsce spory problem. Była granica w naszej najnowszej historii, która bardzo wyraźnie oddziela ziarna od plew. Tą granicą była Tragedia Smoleńska. Ten, kto miał honor, odrobinę patriotyzmu i godności, ten nie stał w jednym szeregu z Ewą Kopacz i rozbawionym na płycie lotniska Bronisławem Komorowskim. Stał po stronie modlących się i protestujących przeciwko kłamstwu smoleńskiemu. Bo to kłamstwo jest faktem, faktem, za którym murem stoi Tusk i jego rząd, i jego partia. Kłamstwo to jest fundamentem Platformy i Gowin w tym kłamstwie do dziś tkwi po uszy. Tu nawet nie chodzi o sam zamach, czy był, czy go nie było, tu chodzi jedynie o przyzwoitość, o minimum godności i o honor Polaka. Co niedawny lider PO ma na ten temat do powiedzenia?          
  
Jest więc samotny Gowin pewnym balastem dla prawicy, bo będzie się starał coś zmajstrować, coś ułożyć, a nie jest politykiem wiarygodnym, więc będzie szło jak po grudzie. Myśląc pragmatycznie, z perspektywy nadchodzących wyborów parlamentarnych, może byłoby i lepiej, gdyby zasilił szeregi jakiejś partii prawicowej, byłoby wtedy po kłopocie. Gowin chodzący i myślący jest kłopotem samym w sobie i niemałą nadzieją rządowych mediów na podgryzanie Jarosława Kaczyńskiego. Będą więc „Tefałeny” i „Tefałlisy” wspierać Gowina, jak się tylko da. Nawet kanapka zjedzona rano w kawiarni z jakimś liderem prawicy urośnie do rangi obiadu z Barackiem Obamą. Tak będzie, bo dziś Gowin nie jest nadzieją prawicy, tylko PO i lewicy, nadzieją na rozbicie Prawa i Sprawiedliwości, a przynajmniej na osłabienie partii Jarosława Kaczyńskiego. Złudne to nadzieje, ale mieszać trzeba – myślą macherzy z TVN 24.  W końcu cała prawda PO, całą dobę. Myślę, że Jarosław Gowin, jako człowiek inteligentny, doskonale wie, że stanowi właśnie taką nadzieję, a nie inną. Chyba że, trwale zapadł na syndrom elektryka. Oby nie, bo kiepsko skończy. Niedawnemu konkurentowi Tuska przydałby się solidny rachunek sumienia. Jako Filozof nie powinien mieć z tym problemu. I naprawdę, od tego rachunku powinien zacząć, a nie od zmieniania Polski.

niedziela, 8 września 2013

Pełne paszcze z III RP

Znowu „Brać z Trzeciej RP” sypie gromy na Jarosława Kaczyńskiego. To jest zawsze ta sama Brać. Popłuczyny dawnych esbeckich układów, postkomunistów, dziennikarzy powiązanych z dawną WSI, obrońców WSI (w tym Prezydenta RP), nawiedzonych pół – intelektualistów z dawnej Unii Wolności, no i całej tej zgrai oblizywaczy wszystkiego z Platformy Obywatelskiej. Tym razem chodzi o biznes, o przedsiębiorców. Broni ich, pierwszy niszczyciel polskiej gospodarki, lotniskowiec fiskalizmu, słynny Jan Vincent. Jan Vincent powiada do kamer, że on podziwia tych polskich przedsiębiorców, jak oni tworzą wspaniale nasz dochód narodowy i jak ten wredny Kaczyński może cokolwiek złego o nich mówić. Jednocześnie ten sam Jan Vincent wydaje ciche zalecenie, żeby łupić tych wspaniałych przedsiębiorców, ile się tylko da. Jak ktoś uważa z zaćmionych jeszcze Trzecią RP, że to bujdy, niech popyta się ludzi biznesu, co wyprawiają obecnie urzędy skarbowe.

Tam, gdzie tylko jest choćby najmniejszy punkt zaczepienia, urzędnicy włażą z butami i niszczą często dorobek całego życia przedsiębiorcy, a przy okazji niszczą miejsca pracy. Wielki biznes i tak się rozlicza poza Polską, więc spoko, wielkie sieci też mają duże spoko, bo wywożą za granicę tyle zysku, ile chcą, a u nas nawet nie podają jego wysokości do publicznej wiadomości. Po prostu święte krowy. Podział na uprzywilejowanych ludzi biznesu i tępionych przez skarbówkę jest faktem i o tym mówi między innymi Jarosław Kaczyński. W jaki to sposób do wielkich pieniędzy doszli Kulczyk czy Krauze? Czy to był jakiś „American dream”? Nie, to był wielki skok na majątek państwowy dzięki układom, dzięki powiązaniom z dawnym układem komunistycznym, ze służbami PRL-u.. Co niby zawdzięczamy tym polskim oligarchom? Co oni zrobili dobrego dla Polski, mając tak wielkie pieniądze? Założyli choć jedną prywatną uczelnię? Kim w ogóle są, tak od wewnątrz? Co czują do Polski? Niech odpowiedzą. 

Za to gdzieś na dole, niemało młodych ludzi chce też robić dobre interesy. O ile w takich branżach, jak informatyczna, nie jest może jeszcze tak ciężko, bo innowacyjność i pomysłowość, oraz wiedza, to nie są mocne strony naszych oligarchów (gdzie oni mają swoje laboratoria, ktoś słyszał?), o tyle tam, gdzie oni lub pomniejsi cwaniacy mają swoje układy z władzami miast, wciśnięcie się z jakimkolwiek kontraktem graniczy z cudem. Żeby była jasność, tu nawet nie wystarczy „odstępne” dla odpowiedniego dyrektora wydziału czy departamentu, co jest w Polsce zjawiskiem normalnym. Trzeba być jeszcze po linii i na bazie, czyli najlepiej być powiązanym politycznie z PO. Państwo i jego majątek zostało w dużej mierze zawłaszczone przez jedną sitwę polityczno – medialno – biznesową i oczywiście trzeba to rozwalić, bez względu na konsekwencje.


Nie ma zmiłuj się! Ten strach PO, który teraz zamienia się znowu w agresję, jest jak najbardziej uzasadniony. Bo będą procesy i będą wyroki, i bardzo dobrze. Miejsce oszustów jest za murem więzienia. Jaki to sukces III RP spowodował, że dwa miliony młodych Polaków po prostu uciekło z kraju łapówek i cwaniaków? Jak to się stało Panie Tusk i co Pan na to? Proponuję wypad do Londynu razem z Janem Vincentem. Ileż tam owacji na Was czeka. Wyjechało dwa miliony ludzi, z których wielu chciało na pewno stworzyć tu własny biznes, własną małą firmę. Nie było im dane, bo Polską rządzi najbardziej szkodliwy układ od rozbiorów Polski. Za nic ma przyszłość naszych dzieci i wnuków, za to na pierwszej linii jest własna, pełna paszcza i brzuch oraz wypchana kieszeń, ponad wszystko i za każdą cenę, nawet za cenę utraty suwerenności politycznej i gospodarczej, rzecz jasna w branżach, gdzie ta suwerenność gospodarcza jest jeszcze możliwa. Drą się więc dziennikarzyny do kamer i mikrofonów, że Prezes PiS znowu się obnażył ze swoimi poglądami, że znowu idzie IV RP. Oczywiście, że idzie, ale to wcale nie musi być IV RP. Na pewno w tej nowej Polsce nie będzie miejsca dla medialnych hien. Nie dlatego, że odbierzemy im kamery czy mikrofony. Po prostu sami zaszyją się z daleka od nowej rzeczywistości, bo będą tak samo traktowani jak „Tumanowicze” stanu wojennego. 

To, co mówi Jarosław Kaczyński o braku wolności gospodarczej jest prawdą oczywistą, nie podlegającą żadnej dyskusji i polemice. Nawet w światowych rankingach dotyczących wolności gospodarczej grzejemy ławę za krajami tak zwanego Trzeciego Świata. Myślę, że młodzi ludzi w Polsce oczekują radykalnych zmian. Tylko wtedy pozostaną tu, będą chcieli inwestować, pracować, a także ryzykować. Tylko wtedy będą chcieli zakładać działalność gospodarczą, jeśli zobaczą, że może, nie za rok, nie za dwa, ale za trzy, pięć lat przyniesie im to stabilny dochód. Dziś większość z nich jest skazana na porażkę bo Polską rządzą „Sami swoi” z PO. A już tak na marginesie, nie kradnąc oczywiście pomysłu na tytuły filmów Andrzejowi Wajdzie, czekam na sagę „Pełne paszcze z III RP”.          

piątek, 6 września 2013

Strach ma oczy Tuska

OFE rozpala umysły polityków, ekonomistów, a nawet przeciętnych zjadaczy chleba, bo czują, że zrobiono ich w konia, ale nie wiedzą po prostu o co tu chodzi poza tym, że jest to skok na ich kasę. Z kolei, ekonomiści spierają się, na ile przeniesienie obligacji z OFE do ZUS-u zatrzęsie polską gospodarką, bo giełdę już nieźle pociągnęło w dół. A giełda to barometr gospodarki. Nasza, warszawska, kuleje od kilku lat, o czym w ogóle się nie mówi. Za to giełdy zachodnie i nowojorska pną się w górę. W tym ogólnym ekonomicznym i informacyjnym chaosie główną rolę, dodajmy bez castingu, gra premier Donald Tusk. O premierze za chwilę, bo ostatnio, pod hasłem „mam niezłą szajbę” pierwsze skrzypce gra Jacek Vincent. Jeszcze dzień, dwa dni temu, mówił o reformie emerytalnej Jerzego Buzka, że była bez sensu, a dziś, w piątek, powiada, że ta reforma to było wielkie osiągnięcie byłego premiera. Odnoszę wrażenie, że albo Ostachowicz, albo oni sami, czyli Tusk i Rostowski, wpadli na genialny pomysł: będziemy bełkotać, ile wlezie, aż się wszyscy w tym pogubią. To jest niezły patent, gdyż - biorąc pod uwagę złożoność operacji z OFE, da się zawrócić Wisłę kijem, ludziom wbić kilo kitu do każdej głowy i jeszcze wyjść z mową, że mamy wielki sukces, bo zmalał dług publiczny o kilka procent. Co tam emerytury naszych dzieci, prawda? Nie będą ich mieli, to nie. Zresztą po co nam w ogóle dzieci, należałoby zapytać ten rząd.

Rezerwa demograficzna to dojna krowa, w przedszkolach - mówią urzędnicy - nie chodzi o naukę, więc po co zajęcia dodatkowe, po co w ogóle rodzić, po co nam w ogóle jacyś kolejni rosnący na tej ziemi Polacy? Prawda, Panie Tusk? To, co się porobiło wizualnie z premierem z doliny PO, to rzecz smutna i budząca strach. Człowiek, który tryskał pewnością siebie, strzelał wzrokiem jak tygrys, syczał jak kobra, uwodził jak Sinatra, jest dziś w stanie głębokiej depresji. Dlaczego, tak odważni zawsze i żądni sensacji dziennikarze TVN 24, nie zapytają psychologów i lekarzy, co się dzieje z naszym premierem, z naszym mężem stanu, jak mówi o nim pewien znany psycholog celebryta i trener naszych ciapuśnych biznesmenów. Zapadnięte oczy, twarz przypominająca czasy pogardy, to nie jest chwilowe zmęczenie, stres, to stan permanentnego napięcia. Czego boi się nasz premier Tusk? Kogo się obawia? Przecież nie Jarosława Kaczyńskiego, przecież nie tak dobrotliwego Antoniego Macierewicza. Co się w ogóle dzieje? Pomyślcie sami, do jakiej roli mógłby dziś aspirować Donald Tusk, gdyby ogłoszono casting do filmu wojennego, albo do kryminału.

Na to wszystko nakłada się zupełna zmiana, wręcz rewolucja w strategii public relations rządu PO – PSL. Koniec z PR-em. Tusk i Rostowski mówią, co chcą, byle jak, każdego dnia co innego, o nic już nie dbają. Sondaże? To bez sensu - myślą zapewne. I tak już jest przechlapane, tylko nie wiadomo jeszcze, jak bardzo. Donald Tusk, idąc w ślady Rostowskiego, żąda od Jarosława Kaczyńskiego jasnej deklaracji, jaką to rolę ma pełnić w przyszłym rządzie PiS Antoni Macierewicz. Po pierwsze, oznacza to, że premier obecny, pogodził się już z tym, ze premierem za chwilę nie będzie. Po drugie, stawia pytanie w ten sposób, jakby Antoni Macierewicz był oprawcą z obozu koncentracyjnego. Co on, premier Tusk, ma do jednego z najbardziej zasłużonych o odważnych ludzi opozycji w Polsce? Bezkompromisowych. Doprawdy, szajba górą w rządzie PO, jak nigdy dotąd. Banał, ściema, chaos, głupota, tupet, kłamstwo, despotyzm i desperacja – to jedyne narzędzia, którymi posługuje się od pewnego czasu rząd Donalda Tuska. Oni nas straszą, ale im, jeszcze większy strach zajrzał w oczy. I to bardzo dobrze widać i czuć.           

wtorek, 3 września 2013

Różowe okulary Donalda Tuska

Trzeba od razu powiedzieć, że tak jak wszystkie sukcesy rządu PO, w ciągu tych sześciu, kosmicznie wspaniałych lat, tak i różowe okulary Donalda Tuska są niewidoczne. Ale to nie znaczy, że premier ich nie ma na nosie. On je ma, nawet jak idzie spać, jak gra w gałę, albo jak rozmawia z Grasiem. Dowodem koronnym i niezbitym, że te różowe szkła i różowe oprawki nosi na sobie jak samą głowę, jest wystąpienie premiera w Krynicy na Forum Ekonomicznym. Krynica , w ogóle działa na Donalda Tuska jak ekonomiczny afrodyzjak, bo już kiedyś ogłosił tam, że w 2011 roku trafimy do strefy euro. Co tam dolewają mu za wody źródlane i lecznicze, nie wiadomo, ale wiadomo, że działa to jak diabli. Dziś premier wyskoczył z planem dla „Polski po kryzysie”. Powiedział, że jesień będzie gorąca, a każdy tydzień tej jesieni to będzie ał, ał, tak, że PiS schowa się pod ziemię, a Duda przystąpi pewnie do PO razem z SLD, zaraz po wspólnej manifestacji. Po prostu, co tydzień, rząd ogłosi kolejny kawałek tego planu, będzie to zatem tasiemiec, który nie kojarzy się chyba najlepiej.

Jak Donald Tusk mówi o planie dla Polski, to już samo to w sobie budzi grozę. Do tej pory bowiem, rząd PO realizował generalnie jakiś plan dla siebie, dla swoich członków, działaczy, sympatyków i całkiem fajnie mu to wyszło, naprawdę. Chłopaki obłowili się przez te sześć lat jak nic, poustawiali na nogi całe rodziny, łącznie z przyszywanymi kuzynami i ciotkami. Jakie to miało skutki dla Polski, dobrze wiemy. Wąskie grono zagarnia, ile może, a reszta tyra od świtu do nocy, żeby dołożyć swoją skromną cegiełkę do „Planu dla swoich” . Można zresztą, trawestując tytuł kultowego filmu powiedzieć, że ta ich Polska, ta ich III RP to „Sami swoi”.

Jeśli teraz Tusk i Platforma zabierają się za całą Polskę, to już tylko zostały chyba piwnice i okopy. Albo emigracja. To zresztą jest dość szokujące, nieprawdaż, że po sześciu latach rządów premier sporego kraju ogłasza, że on ma teraz plan dla państwa. Krótko mówiąc, głowa rządu i głowy ministrów zapoznały się już (!) z sytuacją, co jest grane i teraz będą budować Polskę. Można się naprawdę przerazić, jak człowiek wyobrazi sobie cokolwiek budującego w Polsce Sławomira Nowaka. Donald Tusk powiada: „....obroniliśmy się przed kryzysem i ruszamy do cywilizacyjnego wyścigu. Podjęliśmy decyzje, żeby wspomóc wzrost gospodarczy”. Nie wymyśliłem tego, to cytat z samego różowego premiera. Co się działo z Polską do tej pory? Nie była jednak zieloną wyspą? To my dopiero ruszamy do wyścigu? Sądziłem raczej, że jesteśmy blisko mety, oglądając zachwyty premiera przed EURO i radosną reporterkę TVN 24 na drodze z literą A i cyfrą 2 tuż pod Warszawą. Każdy, kto śledził choć trochę te rządy, te dumne wypowiedzi Rostowskiego, musiał chyba zauważyć, że Polska jest jak Szurkowski w Wyścigu Pokoju. Mknie samotnie do przodu, ucieka, a ociężali Niemcy i leniwi Francuzi ciągną się z tyłu peletonu. A tymczasem dowiadujemy się, że my dopiero ruszamy. No to jest fajnie. Dopiero będzie się działo. 

Co więcej, Donald Tusk, zakomunikował również, że PO wesprze teraz rozwój gospodarczy. To już przekracza z pewnością możliwości epistemologiczne nawet rozgarniętego jak Hołdys, lemingowego elektoratu. Do tej pory, można z tego wnioskować, PO nie wspierała rozwoju, ale przecież cały czas słyszeliśmy, że to sam Donald buduje tę Polskę, sam ją wspiera codziennie razem z Grasiem i ministrami, że wszystko co robi Platforma, robi dla Polski. Teraz się okazuje, że to były tylko przedbiegi. Że teraz będzie dopiero takie wsparcie, że ludzie będą pracowali nawet po śmierci. Zniknie durny problem polskiego emeryta. Emerytów w ogóle nie będzie. Premier chwalił się w Krynicy, że wzrost gospodarczy może dojść pod koniec roku do 2 procent, ale przecież nie powie, że ten nasz mikry wzrost jest iluzoryczny, bo wynika on już tylko i wyłącznie ze strumienia euro płynących z UE do Polski. Nasłuchali się więc przedsiębiorcy o tym, co też szykuje dla Polski i dla nich Platforma. Najważniejsze jest jednak to, że idą w górę nasze zarobki. Według Tuska średnia krajowa wynosi już 3800 PLN. Tak może być, jak się doda pensje swoich i ludu pracującego od rana do nocy, a potem się to wymiesza i podzieli. I znowu wychodzi wszystko na różowo. Tak trzymać, Panie Premierze!  

niedziela, 1 września 2013

Syryjski 1 września


Dość dobrze rozumiem premiera Donalda Tuska. Oponenci zarzucają mu, że o sprawach bezpieczeństwa świata, ewentualnego udziału Polski (jakiegokolwiek) w interwencji w Syrii, mówił na schodach, pomiędzy jednym a drugim banalnym pytaniem, dzielnych sejmowych reporterów. Nie ma w tym nic zdrożnego, a oburzenie opozycji jest udawane i instrumentalne. Premier bowiem, doskonale wie, że głos Polski, a już tym bardziej jego głos, nie ma kompletnie żadnego znaczenia dla nikogo na tym niespokojnym świecie. Równie dobrze mógłby o Syrii mówić przy kotlecie, albo w przerwie meczu o puchar „Gały Premiera”.  Liderzy opozycji łudzą się chyba jeszcze, że jak oni byliby u władzy, to Barack Obama dzwoniłby do nas w każdej ważnej sprawie. Ani on, ani jego następca nie będą jeszcze długo dzwonić do Warszawy. Platforma Obywatelska, przy świadomym lub nieświadomym wsparciu obcych agentur, zniszczyła całkowicie pozycję Polski w Europie i na świecie. Całkowicie! Nas nie ma w żadnej polityce międzynarodowej i może warto byłoby sobie ten fakt w końcu uświadomić. Nie ma tu żadnej, ale to żadnej przesady.

Nikt się z nami nie liczy, do niczego też nie jesteśmy komukolwiek potrzebni, poza dalszym drenowaniem nas z resztek niezależności gospodarczej i politycznej. Chodzi o to, aby była to strefa niczyja, taki pas ziemi pomiędzy Rosją i Niemcami, który oni trzymają mocno za gębę. Kogo obchodzi wypowiedź Bronisława Komorowskiego z 15 sierpnia tego roku o końcu ekspedycji na antypody? Pomijając kompletnie bzdurne użycie słów „ekspedycja” (?) i antypody (?), nikt się tym nie przejął - ani w Waszyngtonie, ani tym bardziej w Moskwie, która jest w Warszawie obecna tak samo jak za komuny. Jak ktoś sądzi, że tak nie jest, niech porozmawia z ludźmi, którzy pociągają w stolicy za sznurki. Swoją drogą, czy doprawdy, nawet przy widocznej ułomności językowej prezydenta, nie może on skleić poprawnie jednego zdania, w końcu niby tam jakoś ważnego dla naszej obronności i polityki zagranicznej?


Donald Tusk zrewidował swoją wypowiedź z sejmowych schodów i uznał w końcu interwencję w Syrii za uzasadnioną, mając w tle żołnierzy Marynarki Wojennej. Od razu powracają wspomnienia sprzed 74 lat. Od razu rodzi się refleksja, w jakim momencie historii dziś jesteśmy, jaką mamy pozycję wyjściową, gdyby doszło do zagrożenia pokoju w Europie, gdyby znowu komuś się zachciało mieć cały kontynent dla siebie. Refleksja jest dość prosta i nie wymaga wielkiego namysłu, chyba, że miałaby to być refleksja Romana Kuźniara. On na pewno znalazłby argumenty, że jesteśmy dziś w o wiele lepszej sytuacji, niż w 1939 roku. . A jesteśmy w dużo gorszej. Nie ma Hitlera, nie ma Stalina, ale jest Putin, ale jest skuteczna i konsekwentna polityka Niemiec prowadząca do wasalizacji Polski. I jak zwykle, niechętna nam polityka Francji i Wielkiej Brytanii. Można powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Pod względem militarnym, jest wręcz fatalnie. Z trudem bronilibyśmy się, może przez tydzień, po napaści Białorusi, a co dopiero, gdyby to była armia rosyjska. Zresztą ona nawet by tu nie weszła, wystarczyłyby rakiety Iskander rozlokowane w Obwodzie Kaliningradzkim. 

Wszyscy wiedzą, że jesteśmy dziś bezbronni, że Stany Zjednoczone oddały środek Europy Moskwie, że generalnie słabną, są chwiejne, o czym świadczy choćby wahanie Obamy w sprawie Syrii. Czy Ronald Reagan myślałby długo, co zrobić w obliczu ludobójstwa? W obliczu zagazowania ludzi, niewinnych cywilów, dzieci? To jest właśnie ta poprawność polityczna a`la Obama, do spółki z zachwyconą nim lewacką Europą.  Niech Donald Tusk stoi więc na schodach i niech się już nie wysila, niech mówi z nich co mu się tylko żywnie podoba. Nikt go nie słucha, nikt się z nim nie liczy. Taka jest jego sytuacja, ale taka jest też dziś fatalna sytuacja Polski. I tu powraca Smoleńsk. Bo Smoleńsk brutalnie i tragicznie przerwał próbę budowy równowagi geopolitycznej w Europie Środkowej. Prezydent. Lech Kaczyński podjął się takiej próby i to z nim podróżowali prezydenci państw europejskich w tej sprawie, a nie z Komorowskim czy z Tuskiem. Niech więc dalej złoczyńcy, zdrajcy do spółki z kretynami mówią , ze 10 kwietnia zdarzył się w Smoleńsku nieszczęśliwy wypadek.`


I jeszcze jedno. Milczenie Niemiec, wycofanie się ich w sprawie Syrii. Zagazowano dzieci, ich rodziców, bez powodu, tylko po to, by pokazać okrucieństwo. Czy to, co stało się w Syrii nie daje Angeli Merkel do myślenia, czy Niemcy już się wyzwoliły z historii II wojny światowej?       

On już wjechał do Warszawy, czyli "Błękitny" na tropie

Kiedy pojawił się we Wrocławiu, tłumy mieszkańców Dolnego Śląska witały go na dworcu. Każdy chciał dotknąć aksamitnej, włoskiej blachy*, ucałować ją jak premiera w policzek, siąść choć na chwilę w fotelu i poczuć tę kosmiczną prędkość, zupełnie nie z tej polskiej ziemi. Jego smukły dziób wzbudzał wręcz pożądanie młodych Wrocławianek, a maszynista Henryk poczuł w sercu kłucie, reagowali lekarze z pogotowia, a wszystko ze wzruszenia. Kiedy na peron wylegli z niego ministrowie, aplauz sięgnął zenitu. –Niech ja Pana uściskam, tak mocno! – krzyczała płacząca ze szczęścia młoda działaczka PO z nocnego klubu „Erotyczny rezonans”. Minister lekko uśmiechnął się i podniósł swoją stopę. Jej młode koleżanki, na ten widok, mdlały jedna po drugiej, tak bardzo, że ściągano je z peronu prosto do karetek.

Kilka dni później ruszył do Warszawy. Jak błyskawica, jak król Sobieski na Wiedeń. Bezszelestnie przemierzał mazowieckie pola, a krowy widząc go dawały tyle mleka, że przelewało się w punktach skupu. Zupełnie jak za Stalina, taki nadmiar dóbr. Zające, kiedy śmigał im przed oczami, robiły kółko i radośnie kicały w nim, śpiewając w rytm znanego przeboju disco polo: „.....Ja uwielbiam go, On już tu jest i jedzie dla mnie, bo on, dobrze wie, że porwę go i w sercu schowam na dnie,...”. Aż uszy się zającom odwijały w lewo i prawo od tych tańców, a ultranowoczesne kamery TVN 24 wszystko to filmowały. Redaktor Kuźniar zaprosił nawet jednego szaraka do studia:

-  Szaraku, dlaczego on się Wam tak podoba?
-  Bo jest taki smukły, taki nasz, kochany, taki niepolski! - odpowiedział szarak, już od dawna zwolennik premiera, któremu co noc podrzucał pod łóżko główkę świeżej, zielonej kapusty.

Tymczasem, gdzieś tam wysoko w górze, w ten pierwszy niedzielny, wrześniowy poranek, leciał helikopter „Błękitny 24” z Panią Redaktor Kasią. Patrzył „Błękitny” z góry na swojego szynowego kolegę i nie mógł wyjść z podziwu, jaki on szybki i hardy, jaki mocny i muskularny, jak atleta, co zje nawet sto pierwszego kotleta – tak sobie po cichu rymował helikopter. No i pędził nad nim, jak szalony, a Redaktor Kasia zdawała do studia relację z lotu nad tą wspaniałą maszyną.

-        On pędzi tak wspaniale, Drodzy Państwo, że my, tu, w helikopterze, czujemy się po prostu szczęśliwi – relacjonowała ze łzami w oczach Pani Redaktor.
-        Jarku, co u Ciebie? – zapytała Kuźniara. Ale ten nic nie odpowiedział, bo właśnie leciał szybowcem z generałem Gromosławem Czempińskim i też oglądali smukłą włoską maszynę z lotu ptaka. A ona, taka długa, piękna i kolorowa (co najważniejsze), nawet sama nie jechała, bo może się trochę jeszcze krygowała. Pozwoliła więc ciągnąć się do Warszawy naszej pięknej, stalowej, dumnej, polskiej lokomotywie IC. Siedział w niej Pan Henryk, który stał już za sterami pociągu przyszłości.

-        Co ja mogę powiedzieć Wam? Tam jest tyle przycisków, kontrolek, światełek, wajch, przekładni, strzałeczek, że już sam ten widok, i przeraża, i napawa moją kolejarską duszę wielką dumą Że to właśnie ja, mogłem nacisnąć ten magiczny przycisk „jazda”, pozdrawiam Pana Premiera i jego żonę - relacjonował wprost do studia TVN 24 swoje pierwsze wrażenia Pan Henryk.        

    A Pani Kasia, wychylała swoje radosne oczęta za szybkę „Błękitnego” i radośnie mówiła:

-        Jarku, Jarku! Widzę go, jest pode mną, cały jest pode mną, jakże bosko się dziś czuję, on tam jest i ja go czuję, jak jedzie, jak jedzie do przodu, bez zahamowań, jak taki włoski wariat! – krzyczała wprost do kamery Pani Redaktor.

A on, dostojnie, wjeżdżał do Warszawy. Szyny spokojnie i dumnie go przyjmowały, tylko lekko się uginając, jakby go po prostu witając. Nagle nad tą piękną maszyną pojawił się mały sportowy samolocik, a w nim prezydent HGW. Sama kierowała maleńką maszyną. Spod gogli i skórzanej czapeczki wypływały jej łzy szczęścia. Była dumna z tego, że on już wjeżdżał do Warszawy, że mijał już zarośla, chaszcze i perony. Tłumy pracowników wielkich korporacji, urzędników magistratu, oraz aktor Marek Kondrat czekali na niego z balonikami i kwiatami.

Redaktor Kuźniar, wprost z Placu Zamkowego, na sygnale dojechał pod Dworzec Centralny. Witały go dworcowe szczury i koty, także radośnie śpiewając: „On już tu jest, uwielbiam go...” Kiedy stanął na peronie, ludzie po prostu oszaleli. Klękali przed nim, przytulali się do foteli i stoliczków, robili sobie zdjęcia, sprawdzali czy jest Internet. - Mamo, Mamo, połączyłem się w nim z siecią, jest Internet! – wołał do matki siedemnastoletni Maciek z liceum im. Róży i jej Spadkobierców. Marek Kondrat robił już nawet sobie przelewy internetowe na konto banku, który reklamował. Taki był wspaniały ten pierwszy niedzielny poranek w TVN 24. Jak zawsze, gdy jest tam Jarosław Kuźniar i cała ekipa ludzi, dających widzom kochającym premiera tę lekką, ale i pulchną i sytą duchową strawę. Dających świadectwo prawdy, w jakiej wspaniałej rzeczywistości dziś żyjemy.

* Notka zawierała lokowanie produktu