sobota, 27 sierpnia 2016

Ona (HGW) nic nie wiedziała

Naprawdę, dajmy spokój HGW, ona nic nie wiedziała. 10 lat rządzi Warszawą i nic nie wiedziała. 160 milionów złotych za Chmielną 70 i ona nic nie wiedziała. Tak po prostu, Jakub Rudnicki wypłacił kasę i ona nic wiedziała. Służby donoszą, że od 10 lat chodzi ze słuchawkami w uszach i słucha Bacha. Więc nie słyszała i nie widziała, bo ciągle mruży oczy, od dziecka. Afrykańskie i białoruskie standardy są dużo wyższe niż standardy Hanny Gronkiewicz - Waltz. A gdyby to był ktoś z PiS-u? No to ONZ by się tym nawet zajął, nie tylko UE. Normalna partia, ale taka naprawdę normalna w stylu dobrego Zachodu, od razu pozbyłaby się HGW, oczywiście, gdyby nic o machlojach wcześniej nie wiedziała. Bo HGW jest politycznym trupem. Kto chce trzymać trupa i udawać, że to kwitnąca kobieta sukcesu? Tego chce Platforma. To jest partia degeneracka, a jej Szejnfeld to symbol zepsucia i głupoty. Schetyna w zasadzie milczy, Kidawa- Błońska mówi, żeby czekać. Na co? Miliardy złotych wyciekły do oszustów z naszych podatków, co jest jasne bez procesów sądowych, Pani Jolanta  Brzeska została spalona  za walkę ze złodziejami, a Pani z PO mówi, żeby czekać. Platforma sięga dziś po standardy nawet nie z naszej planety. Bo i na Białorusi i w Afryce są one znacznie powyżej standardów warszawskiego magistratu.  Miejsce HGW jest w więzieniu. I to na długie lata, i taki los spotkałby ją w każdym stanie USA.


Nie ma takiej możliwości, by Prezydent Warszawy nadzorująca bezpośrednio Biuro Gospodarki Nieruchomościami, nie wiedziała, co się wokół dzieje. Jest ona, tak jak Jakub Rudnicki, częścią układu, który opchnął Chmielną 70 (160 mln zł), więcej, wydaje się, że to jest mafia, znacznie groźniejsza od tej z Pruszkowa.  Jakim cudem za rządów PO, pewna urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości nabyła 19 kamienic w Warszawie? Mamy ABW, CBA? No mamy, ale nie w Warszawie. W Warszawie służby mogły co najwyżej sprawdzać zawartość wołowiny w hamburgerze. Trzeba o tym krzyczeć: HGW jest częścią mafii warszawskiej , która z naszych pieniędzy skradła miliardy złotych. Nie trzeba tu śledczych i prokuratorów. Każdy prezydent miasta wie, że nie można ukryć takich przekrętów. Do tego jest jeszcze słynna kamienica Noakowskiego 16, którą nabyła najbliższa rodzina HGW. To jest mafia, zwykła mafia, a nie jakieś tam kancelarie prawnicze, dziwne wyroki sądów i przekupni urzędnicy. To jest złodziejstwo na wielką skalę, w XXI wieku, w Polsce, a Pani HGW nawet się nie zająknie, nawet się nie poda do dymisji. Jaka to partia ta PO? To partia w stylu dyktatur afrykańskich, z aferzystami i cwaniakami, którzy żerują tylko i wyłącznie na antypisowskiej narracji. HGW powinna  już siedzieć za kratami, a nie za prezydenckim biurkiem. Nic nie wiedziała. Przecież każdy normalny człowiek, dziennikarz, prawnik, wie, że wiedziała o wszystkim, że jej rodzina brała udział w złodziejskiej reprywatyzacji w Warszawie, a liderzy PO jej bronią. Doprawdy, głupota i chamstwo w wydaniu Platformy nie ma granic, nawet w kosmosie.  

piątek, 26 sierpnia 2016

Elektorat trwale upośledzony

 To co dzieje się w Platformie Obywatelskiej, czyli potęgujący się chaos jest oczywiście interesujące, bo przecież te 18% poparcia w ostatnim sondażu TNS Polska gdzieś musi się rozejść, gdy PO ostatecznie już pogrąży się w totalnej niemocy. Ale o wiele bardziej interesujące jest to, co dzieje się z elektoratem Platformy. Wydawałoby się, że po tylu aferach, nadużyciach władzy, wyborcy tej partii dokonają jakiegoś zwrotu, zweryfikują choć trochę swoje poglądy na rząd Prawa i Sprawiedliwości. Przecież to głównie mieszkańcy dużych miast, dobrze wykształceni, obyci w świecie, jednym słowem ludzie inteligentni. Ich przejścia pod szerokie skrzydła Ryszarda Petru nie widać, bo Nowoczesnej kurczy się poparcie jak pękniętemu balonowi.

Cóż się więc dzieje takiego, że elektorat PO pozostaje wierny ugrupowaniu, które nie ma już nic do zaoferowania Polakom, zresztą nigdy nic nie miało. Odpowiedź jest banalnie prosta. Nastąpiło trwałe upośledzenie tego elektoratu i nie jest to bynajmniej określenie dla niego obraźliwe. Rzadko bo rzadko, ale rozmawiam z ludźmi, którzy nadal ślepo wierzą w geniusz Tuska, w siłę PO, a jednocześnie nienawidzą Jarosława Kaczyńskiego po trzykroć bardziej niż rok czy dwa lata temu.   Nienawidzą PiS-u, Andrzeja Dudy, a Antoniego Macierewicza uważają za szaleńca. Wyborcy Nowoczesnej podobnie. Zawiódł ich Ryszard Petru, ale i tak chłoną wszystko co jest antypisowskie, jak by to był tlen albo życiodajna woda. Można się jedynie domyślać, że gdyby nagle przestali chłonąć propagandę TVN czy Wyborczej, ich świat by się w jednej chwili zawalił.


Trzeba przy tym zauważyć, że "Gazeta Wyborcza" w porównaniu z Wiertniczą to i tak szczyt rozważnej publicystyki i obiektywizmu. PO i jej liderzy już nie działają na ich elektorat. Daremne to wysiłki. "Tuczenie" antypisowskiego elektoratu przejęła stacja TVN. Ona ich żywi codzienna solidną dawką kłamstw i manipulacji, albo zwykłych przemilczeń. Wystarczy przykład z wczoraj, jak zwykle z godziny 19.00.  w porównaniu z "Wiadomościami" o 19.30., których "elyta" oczywiście nie ogląda, odkąd nie ma w nich Tadli i Kraśko. W "Faktach" nie było ani słowa o konferencji w Dubrowniku  z udziałem Prezydenta RP i wielu głów państw Europy Środkowej i koncepcji Trójmorza. Można zbyć to, że to tylko taka oficjałka, ale jednak ta inicjatywa Polski i Chorwacji budowania silnych więzi gospodarczych na osi Północ- Południe ma głęboki sens, ponieważ przez całe dziesięciolecia dominowała oś Wschód - Zachód, oczywiście w interesie Niemiec i Rosji. W  "Faktach" ani słowa na ten temat. Ani słowa także o śmierci senator i działaczki opozycyjnej Anny Kurskiej, matki Jacka i Jarosława Kurskiego. Ani słowa o przywiezieniu do Polski prochów słynnego lotnika z Dywizjonu 302 ii 303.  Nawet tak kochany przez TVN Ryszard Petru nie zaliczył wczoraj wizji w "Faktach", no bo lider opozycji ostro krytykował warszawską reprywatyzację.


Dzienniki , rzecz jasna, musza się różnić, różne są też odcienie polityczne TVN i TVP. Ale są granice, których się nie przekracza. Głowa państwa polskiego, jej aktywność międzynarodowa jest regularnie pomijana w "Faktach". Po prostu Andrzeja Dydy nie ma w tym serwisie, chyba że jest bezczelnie atakowany, wtedy jest miejsce na wizji. dla Pana Prezydenta. Jeśli więc zadajemy sobie pytanie, dlaczego elektorat PO czy Nowoczesnej tak uparcie jest antypisowski, z taka nienawiścią odnosi się do Jarosława Kaczyńskiego, do Prezydenta RP, to odpowiedź na to pytanie jest właśnie o 19.00. w TVN.   Stacja ta codziennie dostarcza trzy, a nawet cztery antypisowskie materiały, które utwierdzają wyborców opozycji, że PiS jest straszny, jest gorszy od Stalina, że zamach stanu będzie już na dniach, a demokracji to w ogóle już w Polsce nie ma.  To nie jest błaha sprawa.


Rozmawiam z wyborcami PO i oni się jeszcze bardziej zradykalizowali, bo przecież nie mają już władzy w Polsce. To upośledzenie polityczne jest trwałe, bo zostali znakomicie zakodowani przez tak zwane liberalne media, a nie przez Grzegorza Schetynę. Dlatego trzeba pisać o medialnych przekrętach TVN, trzeba wyciągać z ich serwisów kłamstwa i manipulacje. To szaleństwo Wiertniczej daje efekty i to  bardzo ponure. I nie ma sensu zadawać banalnego pytania komu to służy. Zapewne już niedługo pojawi się nowa formacja, która przejmie upośledzony elektorat PO i Nowoczesnej. Wyrazy współczucia dla ludzi, którzy dają się tak oszukiwać i manipulować

czwartek, 25 sierpnia 2016

"Fakty" TVN i Jugendamt

Nie będzie żadnym odkryciem, jeśli postawimy taką oto tezę, że "Fakty" TVN, te główne o 19 -tej, to nieustająca antypisowska propaganda, to kłamstwo na kłamstwie o rządzących w Polsce po 2015 roku, to styl sięgający korzeniami lat stalinowskich w Polsce. Nie ma w nich żadnych skrupułów ani zasad, jeśli trzeba obśmiać czy zadrwić z Jarosława Kaczyńskiego czy Andrzeja Dudy. Redaktorzy Sobieniowski, Knapik i Skórzyński, to wyjątkowe wprost trio manipulatorów weszło już na wyżyny antydziennikarstwa. Ale tu nie chodzi tylko o antypisowski ton wszystkich wydań głównego dziennika TVN. Tu chodzi o jawną antypolską narrację "Faktów". Można śmiało powiedzieć, że cała Polska śledziła los malutkiej Lenki, którą niemiecki Jugendamt zabrał matce tuż po jej porodzie. Zasady działania Jugendamtu zostały ustalone w 1936 roku przez NSDAP i doprawdy niewiele się zmieniło od tamtego czasu. Jugendamt powinien zostać po wojnie zdelegalizowany. Porwał około 200 000 polskich dzieci, po czym w 1952 roku zniszczył ich akta. W ten sposób Polska na zawsze utraciła dostęp do porwanych dzieci. W gruncie rzeczy Jugendamt to organizacja posthitlerowska, mająca takie same cele jak podczas II wojny światowej: czyhanie na dzieci innych nacji i zabieranie ich pod byle pretekstem, a potem germanizacja.


Mam y XXI wiek, Niemcy chełpią się swoją otwartością na islamistów, a z drugiej strony utrzymują przy życiu organizację, która stosuje metody z epoki Hitlera.  Jak wiemy, niemiecki sąd nakazał oddanie Lenki jej rodzicom. Nie bez znaczenia była tu interwencja polskiego wymiaru sprawiedliwości i zapewne jutrzejsza wizyta Angeli Merkel w Warszawie.  To w skali naszego kraju był news dnia, bo coś takiego jak porażka Jugendamtu zdarza się bardzo rzadko albo wcale. W "Faktach" TVN tego tematu w ogóle nie było, a trzeba pamiętać, że są one głównym źródłem informacji dla wyborców PO i Nowoczesnej. To nie jest jakieś wyjątkowe przeoczenie redaktorów z TVN. To jest świadoma polityka całej stacji. Można powiedzieć odpowiedzialnie, że nie ma chyba w całej Europie równie kłamliwego dziennika informacyjnego.  

Jeśli nie można przyłożyć Prawu i Sprawiedliwości czymś aktualnym z ostatnich godzin, sięga się do tematu, który już przebrzmiał, ale pod byle pretekstem można go znowu odświeżyć - choćby Jedwabne.  Redaktor Knapik pyta po raz enty, tym razem minister edukacji,  kto zabił Żydów w Jedwabnem. Można co drugi dzień pytać. Ale trzeba najpierw cokolwiek przeczytać na temat tej zbrodni. Polacy o antyżydowskim nastawieniu znaleźli przed stodołą i zapewne brali udział w mordzie, ale nie wiemy czy pod przymusem czy też podpalali stodołę z zapałem. Faktem historycznym jest to, że miejscowy rabin nie opuścił po tym mordzie Jedwabnego i mieszkał tam aż do swojej śmierci w 1947 roku. Dlaczego nie uciekł, skoro wokół mieszkali mordercy. Nie wyjaśniono tego faktu. Nie mówi się też, także w TVP, o tym, że antyżydowskie nastroje u części Polaków były wynikiem masowego donosicielstwa społeczności żydowskiej na Polaków po 17 września 1939 roku. Dzięki temu NKWD z łatwością wyłapywało polskich urzędników, policjantów, pograniczników, którzy potem zginęli w Katyniu. Historia jest złożona, ale dla "Faktów" TVN liczą się tylko te jej karty, które stanowią dobry pretekst do ataku na Polaków i na Polskę.


Brednie jakie snują redaktorzy tej stacji są najwyraźniej świetnie przyswajane przez  jej widzów. resztą to chyba już ostatnia   twierdza Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. We wczorajszych "Faktach,. co rzadkie i dziwne, pokazano Prezydenta Andrzeja Dudę w Kijowie, który brał udział w uroczystościach z okazji 25 rocznicy niepodległości Ukrainy. Z reguły jakiekolwiek wizyty Andrzeja Dudy za granicą są w ogóle pomijane w serwisach tej stacji. A tu jednak wyjątek. Tylko po to, żeby stwierdzić w drugiej połowie materiału, że Polski nie ma w Formacie Normandzkim, że nikt się z nami nie liczy. Schetyna dodaje, że jak Sikorski był szefem MSZ, to wszystko w sprawie Ukrainy konsultowano z Polską. W głowie widza ma pozostać jeden wniosek: za rządów PiS nic nie wychodzi, a z Polską w Europie nikt się nie liczy, no i PiS stracił wpływ na losy Ukrainy. Taka tępa propaganda snuje się z ekranu "Faktów". Warto może pamiętać, że Format Normandzki był tworzony za rządów PO i za Radka Sikorskiego. Niestety nie pomógł mu nawet hołd berliński, w którym wezwał Niemcy by przejęły odpowiedzialność za całą Europę. Nic się nie zmieni w "Faktach" TVN o 19 - tej. To będzie się tak długo toczyć jak długo będzie istniała ta stacja. Nic się nie zmieni nawet wtedy, gdy zniknie PO i Nowoczesna, gdy rozleci się KOD. Zawsze do studia przyjdą w końcu Giertych z Marcinkiewiczem, a Knapik ze Skórzyńskim przecież nigdy nie zawiodą. Najsmutniejsze jest to, że wyhodowali sobie widzów, którzy wierzą w ich wszystkie kłamstwa i brednie. Ale jeszcze smutniejsza jest nienawiść, która stanowi siłę napędową "Faktów".   

wtorek, 23 sierpnia 2016

Osttani taki urlop HGW

Można powiedzieć - na podstawie faktów, a nie domysłów - że z Prezydent Hanną Gronkiewicz - Waltz świat polityki i sprawiedliwości , póki co, obchodzi się nad wyraz łagodnie. Nieśmiałe żądania dymisji to szczyt możliwości polityków Prawa i Sprawiedliwości, a także Nowoczesnej, która ratuje jak może swoje dołowanie w sondażach. Tymczasem, jeśli ktoś zna choćby trochę kulisy pracy magistratu stolicy czy innych dużych miast, ten wie, że taka przestępcza działalność jak dzika reprywatyzacja warszawska nie mogła być niewidoczna dla Pani Prezydent. Ze względu na to, że sam przyglądałem się i brałem udział przez pewien czas w posiedzeniach Zarządu Miasta  w dużym mieście wojewódzkim, to mogę z całą pewnością powiedzieć, że Hanna Gronkiewicz- Waltz musiała dokładnie wiedzieć, jaka jest skala przekrętów w Warszawie. Tym bardziej, że Wydział Gospodarki Nieruchomościami podlegał jej bezpośrednio. O jakiejś niewiedzy nie może być mowy. Poza tym, każdy prezydent dużego miasta i nie tylko dużego, ma swoich zauszników, zaufanych ludzi, którzy informują go o potencjalnych zagrożeniach. To nie ma nic wspólnego z donosicielstwem. Co więcej, swoich ludzi w strukturach urzędniczych maja też służby specjalne. I tak jest nie tylko w Polsce.


Gdyby podobny proceder  zdarzył się, dajmy na to w Nowym Jorku, choć ze zrozumiałych względów to niemożliwe, bo nie mieli Bieruta, etc,  to burmistrz tego pięknego miasta siedziałby już w więzieniu i czekał na proces. Warszawa jako miasto, z tytułu dzikiej reprywatyzacji poniosła miliardowe straty, najprawdopodobniej nie do odzyskania. Zatrzymywanie się tylko przy kilku kancelariach prawniczych to zasłona dymna. W końcu, w tym całym łańcuchu wyłudzeń były tez sądy, urzędnicy, politycy PO i sama Prezydent Warszawy.  Można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że  Hanna Gronkiewicz - Waltz wiedziała doskonale o układzie, który naginając prawo i fałszując testamenty brał za bezcen setki kamienic. Jest nie do pomyślenia, by tak poważny polityk PO nie wiedział od swojego urzędnika Jakuba Rudnickiego, że inny urzędnik, z Ministerstwa  Sprawiedliwości przejął 19 warszawskich kamienic. Co robiła ABW, co robiło CBA przez osiem lat? To jest niemożliwe do przeoczenia, do niezauważenia. A na zarządach mówi się o wszystki9ch drażliwych sprawach. Skoro Hannę Gronkiewicz - Waltz obwinia się dziś jedynie o grzech zaniechania, to wniosek jest taki, że przez osiem lat podczas zarządów na sprawę gospodarki nieruchomościami był po prostu jakiś zapis. Albo, po prostu,  sama Prezydent jest w tym układzie umoczona po uszy. Zresztą sprawa kamienicy przy ul. Noakowskiego 16, w której wykup zaangażowana była jej najbliższa rodzina zdaje się to potwierdzać. Dlatego wypadało dać tytuł o ostatnim takim urlopie Pani Prezydent.


Rozpatrywanie afery warszawskiej tylko w kategoriach politycznych nie ma tu większego sensu. To jest afera, która naraziła stolicę na ogromne straty finansowe, a tysiące mieszkańców pozbawiła dachu nad głową. Do tego mamy jeszcze brutalne morderstwo Jolanty Brzeskiej, które mówiło innym protestującym, że grzebanie w dzikiej warszawskiej reprywatyzacji kończy się śmiercią. Nie ma wątpliwości, że to działania stosowane przez mafię. PO broni Gronkiewicz - Waltz w sposób paranoidalny, ta jak paranoidalne były dzisiejsze oświadczenia wiceprezydentów Warszawy. Cały Zarząd Miasta Warszawy powinien podać się do dymisji, a nie tylko HGW. To jest rzecz niepojęta, że mamy dziś w Warszawie standardy gorsze od najbardziej dyktatorskich krajów Afryki. To jest wręcz niepojęte, że ten układ się jeszcze trzyma. Trudno powiedzieć, na co czeka Zbigniew Ziobro, ABW, CBA, prokuratura. Mamy na razie 11 postępowań i w zasadzie nie wiadomo czy cokolwiek zostanie ustalone. Miliardy złotych trafiły poprzez fałszerstwa i wyłudzenia do grupki cwaniaków. Aż dziw bierze, że głosu w tej sprawie nie zabrał dotąd samorząd adwokacji.  Że to jest kompromitacja nie tylko ratusza, ale także wymiaru sprawiedliwości, nie trzeb chyba dodawać. Ciężkie ma i jeszcze cięższe będzie miał życie Grzegorz Schetyna.    

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

I znowu Tusk jak wróg

Cieszy bardzo wyjątkowa wręcz aktywność Donalda Tuska w ostatnich dniach. Nareszcie człowiek numer jeden w Europie i numer dwa ma świecie, zaraz po Obamie, uznał wreszcie, że sprawa, w jego mniemaniu uchodźców, a w naszym imigrantów ekonomicznych, dojrzała do tego, by ten wielki pragmatyk i wizjoner włączył się na dobre do negocjacji z szefami państw europejskich. Jak wiadomo, na tej długiej liście nie ma Polski, ale to już wiemy. Wysyłaliśmy ponoć Tuska do Brukseli jako Polaka, kogoś jednak naszego, co prawda z PO, ale trudno. Nawet Jarosław Kaczyński  życzył temu wyjątkowemu szkodnikowi powodzenia. Wielka serdeczność prezesa PiS, trzeba przyznać. Tymczasem, mamy w Brukseli przedstawiciela Europy Środkowej, bo nie tylko Polski, który stał się jej największym wrogiem, w tym także własnego, ojczystego kraju. Żadne z państw naszego regionu nie godzi się nie tylko na automatyczne rozdzielanie liczby imigrantów, ale także zdecydowanie sprzeciwia się karaniu tych państw UE, które odmówią przyjęcia "uchodźców". Przypomnijmy, to w przeliczenia na złotówki ponad milion złotych za jednego islamistę. Podobno Niemcy  naciskają obecnie Polskę na przyjęcie 4000 imigrantów, więc jeśli powiemy nie, to przyjdzie nam zapłacić za to 4 miliardy złotych. I za tym opowiada się człowiek z Trójmiasta i z Warszawy, były polski premier, Donald Tusk. 


To naprawdę jest niezwykła historia, jak ten nieporadny i słaby polityk KLD, a później Unii Wolności, został tak mocno napompowany przez media i (?), że w końcu przygarnęła go do siebie sama Angela Merkel. Warto zwrócić uwagę na to, że szef Rady Europejskiej nawet nie zająknął się po tym, jak niemiecka prasa oskarżyła Angelę Merkel o złamanie Traktatu z Schengen, kiedy to ustnie podjęła decyzję o wpuszczeniu do Europy setek tysięcy imigrantów, nazywanych mylnie i świadomie uchodźcami. Tusk w ogóle stał się stronnikiem niemieckim w sprawach polskich. W gruncie rzeczy zachowuje się tak, jakby siedział nadal na Wiejskiej, jakby nadal był cichym szefem PO, co gorsza, on się zachowuje jeszcze gorzej niż w Polsce, kiedy był premierem. Tusk, który miał być, pomimo wszystkich różnic, naszą silną polską kartą w Europie, stał się silną kartą niemiecką, całkowicie wspierającą politykę Angeli Merkel. Można zrozumieć, że się zauroczył żelazną niemiecką damą, że go nawet okręciła wokół swojego małego palca. Skoro tak już się stało, co widać jak na dłoni, to warto się zastanowić, co na to jego koledzy i koleżanki z PO?  Przecież gremialnie krytykowali pomysł kar finansowych za nieprzyjmowanie imigrantów, przecież chcieliby się na pewno spotkać z nim na ojczystej ziemi, a on tę ziemię omija szerokim łukiem. Można pełnić europejskie funkcje i można być jednocześnie Polakiem i obrońcą spraw polskich w Europie. To naturalne zachowanie, tego zresztą od takiego polityka jak Tusk wymaga polska racja stanu. 


Tak się jednak nie dzieje. Donald Tusk  prowadzi w Brukseli politykę antypolską i jak najbardziej proniemiecką, a właściwie to po prostu niemiecką. To krajowym politykom PO zupełnie nie przeszkadza. Nadal ciągną spór o Trybunał Konstytucyjnym ze swoim nowym liderem sędzią Rzeplińskim. To się może dziać tylko w Polsce. Szef TK zachowuje się jak czynny polityk. W każdym kraju zachodnim byłby do skasowania. Ale skoro to jest Polska, ta wredna niewdzięczna jak panna na wydaniu Polska, to Zachód ciśnie jak może o wszystko, a  każdy przecinek w ustawie, bo samodzielna Polska w środku Europy jest nie do przyjęcia dla Berlina i Moskwy. Tusk, w sensie politycznym i mentalnym, przestał być Polakiem i trzeba to sobie po prostu uświadomić. Zresztą prowadził wybitnie proniemiecką politykę od początku swoich rządów w Polsce. Niestety, już nie robi nawet zasłony dymnej i daje wprost do zrozumienia Warszawie, że jest naszym wrogiem, wrogiem Polski i całej Europy Środkowej

sobota, 20 sierpnia 2016

Żenujący Tusk

Donald Tusk, "którym myśli cala Europa"  (red. Jacek Pałasiński TVN) , jest największym mężem stanu, jaki wydalił z siebie dawny obóz komunistyczny. Wcześniej był tylko rodzimym mężem stanu, podziwianym przez redaktorki wszystkich oświeconych mediów. Był nie do pokonania i był niezatapialny, tak jak niezatapialna jest nachalna propaganda TVN, stacji, która "zrobiła" Tuska razem z GW i lewicowymi tygodnikami. Dziś doprawdy nie wiadomo,   czy Donald Tusk,, przewodniczący  Rady |Europejskiej, jest jeszcze Polakiem czy już tylko istotą merkeloidalną. Nie ma wątpliwości., że całkowicie utracił kontakt z Polską i Polakami, że nie reprezentuje w ogóle interesów polskich, choć nikt w Brukseli nie może mu tego zabronić, o ile nie prowadzi to jawnie do konfliktu pomiędzy Unią a Warszawą.
Oto bowiem trwają konsultacje przed wrześniowym szczytem unijnym w Bratysławie. 


Główne tematy to  Brexit i imigracja. Jak by nie było, Tusk Polak i jednocześnie Tusk merkeloidalny konsultuje z szefami rządów w całej Europie obydwa tematy. Na liście jest kilkanaście państw - od Malty po Hiszpanię, jest Litwa i Estonia i  Łotwa.  Na liście tej nie ma szóstego co do wielkości kraju Unii Europejskiej, czyli Polski. Można by to nawet uznać za coś normalnego, w końcu z Polską powinien mieć robocze kontakty na co dzień, także z rządem czy Prezydentem RP. Ale szef Rady Europejskiej z polskim rządem i polskim prezydentem nie ma żadnych kontaktów, nie ma ich także z Polakami i polskimi mediami. Można powiedzieć, że to jest pełna izolacja od kraju poza Ewą Kopacz. To jest przykład  wyjątkowej żenady, to jest dowód na to, że Tusk jest zwykłą marionetką w Brukseli, której nie stać, a może mu nie wolno, na jakikolwiek samodzielny ruch wobec nowego rządu w Warszawie. 


Skoro tak się izoluje od Polski, jakby się jej w "nowym" powyborczym wydaniu brzydził, to tym bardziej przed ważnym szczytem UE, jego psim obowiązkiem jest rozmawiać z premier Beatą Szydło o naszym polskim stanowisku, nawet jeśli jest pewien jakie ono będzie. Tego wymaga dyplomacja i zwykła kultura polityczna. To jest wyjątkowy bufon, do tego ulepiony na polityka, podczas gdy w rzeczywistości to tylko marna europejska kukła polityczna. Po prostu brakuje słów na dawnego lidera PO. Ale co tu się  dziwić, skoro cala ta partia to ten sam garnitur i te same maniery co Tusk, by tylko przywołać Szejnfelda czy Budkę. Do Warszawy przylatuje w przyszłym tygodniu Angela Merkel na obrady Grupy Wyszehradzkiej, ale także na rozmowę z Beatą Szydło. Dla Tuska merkeloidalnego to zapewne wystarczający powód by uznać, że ta Polska to w ogóle nie jego sprawa. To prawda, to już na pewno nie jest jego sprawa.