Daremne trudy Donalda Tuska, jego wolty i jeszcze bardziej
zabawne te komentarze, stawianie pytań, czy Platforma zmienia kurs, czy otwiera
się na Polskę powiatową. Wszystko co dzieje się od pewnego czasu w polityce ma
charakter doraźny, obliczony jedynie na chwilowe skoki poparcia, nieśmiałe zerknięcia
w stronę niezdecydowanych lub rozczarowanych jedną czy drugą partią. Zabieg
szefa PO polegający na wrzutce o zmianie Konstytucji RP w sprawie warunków
prawnych opuszczenia UE nie ma większego znaczenia i Donald Tusk raczej o tym
wie. Wcale nie jest tak, że PiS musi tu pójść na jakiś dialog, choć oczywiście
nie odrzuca rozmów na ten temat. Za tydzień lub dwa wrzutka zdechnie, choć
ożywi ją za chwilę zaplanowane na 22 września orzeczenie TK w sprawie
dotyczącej wyższości polskiego prawa konstytucyjnego nad prawem unijnym.
Oczywiście znowu pojawi się Polexit, choć tak naprawdę rzecz dotyczy ochrony suwerenności
Polski przed próbą porządkowania przez UE, KE i TSUE obszarów, gdzie Traktaty
Europejskie nie sięgają. Tłumaczenie tego, choć ważne, jest też mało skuteczne,
bo wszystko ulatuje, a propaganda mediów wolnych od Polski straszy biedą, utratą
funduszy, no po prostu już żadnych nowych dróg nie będzie, a ze sklepów znikną ulubione
przysmaki mieszkańców Wilanowa.
Platforma może sobie nawet zorganizować konwencję w platformerskiej
wsi (o ile taka jest), jej lider może modlić się z rolnikami w kościele o dobre,
przyszłoroczne zbiory, ale wszyscy (no prawie wszyscy) wiedzą, że to jest
partia wielkomiejska i taka pozostanie. Tam ma elektorat i żadnego nowego już
nie pozyska, chyba że PiS zaliczy jakąś wyjątkową klęskę. Wszystko uleci, bo
takie mamy czasy - niespokojne, w których dzień z dniem skleja się w jeden
wielki szum informacyjny. Przebić się przez niego, wrzucić nową narrację,
narzucić ją przeciwnikowi, zapełnić newsem media na dłużej niż tydzień stało
się nie lada wyczynem. Marta Lempart idąc ulicą w Bielsku – Białej usłyszała od
przechodnia swoje „wypier….” To puenta jej protestu. „Białe miasteczko” znika z
powodu tragicznego zdarzenia – to oficjalnie, ale tak naprawdę, ten protest po
prostu nie chwycił, a żądania z kosmosu wkurzyły niemałą część opinii
publicznej. To też uleci. Podwyżki oczywiście będą, ale nie takie jakie sobie wymarzyli
protestujący.
W polityce ma się gotować, nieważne o co i po co, byle było
głośno. Tak długo jak się da, a długo się nie da, bo elektorat ma nadmiar
wszelakich zdarzeń, newsów i „wstrząsających” wypowiedzi ludzi władzy, do
znudzenia przytaczanych w „Faktach” TVN. Jest oczywiście nadzieja, że w końcu
coś zatrybi, ale póki co słabo to idzie. PiS ma wymierne sukcesy w polityce społecznej
i w gospodarce, więc elektorat partii jest niewzruszony i stabilny. Nawet
blokowanie środków unijnych tego nie zmieni, o czym zresztą w Brukseli wiedzą,
więc cała ta gra obliczona jest jedynie na podgryzanie obozu władzy z każdej strony,
w każdej sprawie, z nadzieją, że dotrze się w końcu do fundamentów tego „nieznośnego”
poparcia. Nowe szaty Tuska w Płońsku, co by nie mówić, były jednak urocze i
zabawne. Chociaż tyle i aż tyle.