piątek, 26 czerwca 2020

Globalny spór o Polskę

Na ostatni dzień kampanii prezydenckiej kandydat Rafał Trzaskowski „rzucił” do obiegu swój program wyborczy. Zrobił to tylko po to, żeby o nim mówić, mówić cokolwiek, bo przecież on nie ma żadnego znaczenia. Stworzono go tylko po to, żeby prowokował, żeby wytykać błędy, które się w nim znalazły. Owszem, prymat Europy nad Polską w relacjach z USA, oddaje myślenie i wizję nowego imperium europejskiego ze stolicą w Berlinie, ale na dziś, idea ta, wydaje się mało realna. Nawet wtedy, gdyby Donald Trump przegrał listopadowe wybory prezydenckie w USA. Nie warto jednak dłużej pochylać się nad wizją Polski Trzaskowskiego, bo sam kandydat takiej wizji w ogóle nie ma, nie po to został wystawiony do tych wyborów, by miał cokolwiek realizować w swoim imieniu lub w imieniu swojego ugrupowania. Do chwili ewentualnego odzyskania pełni władzy, zwycięzca obozu zagranicy, ma jedynie dalej generować w Polsce chaos i konflikt wokół tych wszystkich spraw, które owej zagranicy służą.
Często zadawano sobie pytanie, dlaczego Platforma Obywatelska nie miała w zasadzie żadnej wizji Niepodległej, nie kreowała samodzielnej polityki zagranicznej, a jedynie powoływała się na mit europejskości, wspólnej Europy, a tu na miejscu prowadziła politykę wyprzedaży i przyzwolenia na okradanie państwa. Program PO był i jest poza granicami Polski. I to nie jest program, który ma służyć Polsce. To jest przekazanie losów polskiego państwa szeroko rozumianej zagranicy w zamian za „święty spokój” i profity dla tak zwanych elit. Oczywiście z wydatną pomocą całej machiny medialnej, która ma urabiać tak zwane masy społeczne, że to jest nasza wizja, nasze polskie interesy w Europie i nic innego, lepszego przydarzyć się nam nie może przez najbliższe sto lat. Tymczasem, mamy do czynienia z jednym wielkim oszustwem, z kontynuacją PRL-u w nowej, aksamitnej, jakże europejskiej odsłonie. Cała kampania Rafała Trzaskowskiego była jedną wielką bezprogramową agresją skierowaną do wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którą co jakiś czas „przykrywały” wzniosłe hasła o wspólnocie.
Oceniajmy uczciwie rządy PiS i prezydenturę Andrzeja Dudy, wytykajmy niespełnione obietnicy, wskazujmy pożądane zmiany, ale zauważmy jednak, że na ten moment jest to przede wszystkim globalny spór o miejsce Polski w Europie, o jej siłę, potencjał gospodarczy, o jej wielkość i realną niepodległość. O Polskę nie jakąś tam, tylko o Polskę, która będzie miała wpływ na architekturę Europy, bez głosu i wiedzy której, nie będą podejmowane kluczowe decyzje. Że to jest taki właśnie spór, świadczy ta wszechobecna kpina i agresja związana z wizytą Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Ona nie była spektakularna, nawet nie ustalono, ilu żołnierzy amerykańskich trafi dodatkowo do Polski, choć będzie z pewnością ich więcej niż tysiąc. Ta wizyta była jasnym i klarownym przekazem USA skierowanym do Moskwy i Berlina, że Stany Zjednoczone nie godzą się na realizację planu wielkiej euroazjatyckiej wspólnoty pod przywództwem Niemiec i Rosji. Ewentualne zwycięstwo Trzaskowskiego, byłoby krokiem milowym dla planów Zachodu wobec Polski. I to jest w wielkim skrócie i uproszczeniu globalna gra, która rozgrywa się teraz na naszych oczach, a jej wynik zależy w ogromnym stopniu od nas, wyborców.

piątek, 19 czerwca 2020

Spór o Polskę zastąpiła wspólnota nienawiści

Jacek Żakowski popełnił tekst*, w którym rozpisuje się o „zdziczeniu polskiego państwa” za czasów prezydentury Andrzeja Dudy, między innymi tak: „a największym z tych problemów jest dzikość. Narastająca. Przygniatająca. Niszcząca. Degenerująca. Ciekaw jestem, czy Andrzej Duda widzi, jak dramatycznie zdziczał przez pięć lat sprawowania urzędu i jak bardzo za jego prezydentury zdziczało polskie państwo.”
Można byłoby spuentować słowa publicysty - nie mów o sobie w drugiej (trzeciej) osobie, ale przecież do ludzi tego pokroju, o tak wyjątkowej pogardzie do wyborców PiS, Moherów, Ciemnogrodu, nie dotrze już nic. Nie ma zresztą żadnej granicy nienawiści, której nie przekroczyłby z dumą tak zwany Salon. „Zadzwoń do brata” – to zawołanie do Jarosława Kaczyńskiego doskonale opisuje stan umysłów, nie tylko polityków opozycji, ale całego „betonu” III RP, który nadal rości sobie prawo do wyznaczania standardów życia politycznego w Polsce, nie wspominając już o dążeniu za wszelką cenę do odzyskania władzy. Ponoć nienawiść rodzi się często z bezsilności, ale to chyba nie jest ten przypadek. Skala pogardy do wyborców PiS, jaka w tej kampanii przetacza się przez sieć, i którą słychać i widać w wystąpieniach polityków opozycji, ma dziś wymiar powszechny i patologiczny, wręcz nieodwracalny. W spotach (póki co anonimowych), które trafiły do Internetu, odczłowiecza się część polskiego społeczeństwa. To nie jest karykatura, to jest tylko skryte nieudolnie wezwanie do unicestwienia.**
W tym samym czasie, kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, w tym samym przemówieniu, mówi kilka razy „mamy dość” i jednocześnie, kilka razy zapewnia wszystkich, że chce budować wspólnotę. Przekaz jest całkowicie sprzeczny i absurdalny, ale jego wyborcy są już tak zafiksowani na punkcie obozu władzy, że trafia do ich umysłów i jedno i drugie. Tak rodzi się chęć odwetu, przepełniona absolutnym poczuciem wyższości wobec wszystkich tych, którzy myślą inaczej. Nie są tu potrzebne żadne uniwersyteckie badania, by dostrzec, że wyborcy Platformy szczerze nienawidzą wyborców PiS -u. Z drugiej strony jest to co najwyżej złość, niechęć i powtarzające się pytanie: dlaczego oni tak nas nienawidzą?
Odpowiedź wydaje się być banalnie prosta. Tak zwane elity III RP, trawione od zawsze kompleksem niższości wobec Zachodu oraz poczuciem pychy wobec tych, których po 1989 roku bezlitośnie wykorzystano lub zepchnięto na margines   życia społecznego, utwierdziły część społeczeństwa w bezgranicznym przekonaniu, że należy ona do innego, lepszego, europejskiego świata wartości. Inni, kultywujący tradycję, pachną przecież tylko „naftaliną”. To nie jest jedynie poczucie wyższości, to jest obrzydzenie do innych, inaczej myślących ludzi, i teraz właśnie to obrzydzenie jest wyrażane explicite, bez niedomówień. Wyborcy Prawa i Sprawiedliwości są niedorozwinięci, gdyż mają „za małe lub za duże ciałko migdałowate w mózgu” – tak mówi prof. Magdalena Środa.
Oczywiście wcale nie jest tak, że miliony Polaków żyją w nieustającej wojnie, że miliony wyborców Platformy są niemal żądni krwi. Ale dziś nie mówi się już o możliwym kompromisie z obozem władzy, ale o jego zniszczeniu. Jeśli Andrzej Duda wygra wybory, jeśli nawet PiS wygra kolejne wybory parlamentarne, i jeśli nawet Polska gospodarczo mocno przyspieszy po pandemii, obóz Antypisu z całym zapleczem medialnym, nie odpuści. Odpuszczą może starzy i znudzeni walką z PiS, owe „tłuste koty”, a stery przejmą jeszcze bardziej cyniczni i bezwzględni gracze młodszego pokolenia, do tego wszystkiego toporni w myśleniu o Polsce i współczesnej Europie. Wsparci przez zagranicę będą tak długo żyć z nienawiści, jak długo ta nienawiść będzie fundamentem sporu z resztą społeczeństwa. Pokonanie tej nienawiści, ale nie samych podziałów, jest dziś jednym z najważniejszych wyzwań, przed jakimi stanie nowo wybrany Prezydent RP.
*https://wyborcza.pl/7,75968,26041677,czy-prezydent-widzi-jak-za-jego-prezydentury-zdziczalo-polskie.html
**https://www.youtube.com/watch?v=KOWjUjRQyJs