O Powstaniu Warszawskim nie dyskutujemy w próżni. Dyskutujemy o nim w realnym świecie, w Polsce, w
której od wielu już lat próbuje się narzucić narrację o bezsensownym
czynie zbrojnym Powstańców. Dodaje się mimochodem, że o i owszem, byli
bohaterscy, odważni, że walczyli o niepodległość Polski, ale walka ta,
ze względu na błędne decyzje dowództwa AK, była skazana na klęskę. W
notce pod tytułem „Wolność 1944, Skundlenie 2013”* moją przewodnią,
niewypowiedzianą explicite ideą, było następujące przesłanie: Więcej
pokory! Więcej pokory…. Wobec tamtych ofiar, tamtych wydarzeń.
Szczególnie wtedy, gdy co roku zbliża się do nas godzina „W”. Pragnąłem
też, dosłownie, dotknąć na chwilę, delikatnej materii kondycji
współczesnych Polaków i tych, którzy wtedy ginęli na ulicach Warszawy,
za naszą Wolność i Niepodległość. Starałem się również zwrócić uwagę na
to, że w sytuacji, gdy tak bardzo chce nam się wydrzeć kolejny narodowy
symbol wolności, trzeba więcej umiaru w wydawaniu historycznych wyroków,
co należało, a czego nie należało robić w Sierpniu 1944 roku.
Niestety, wielu
komentujących mój wpis, uznało, że atakuję konkretne osoby, że
sprzeciwiam się krytycznej dyskusji o ówczesnych decyzjach dowódców AK.
Nic bardziej mylnego. Kto tak to odebrał, jego problem. Bloger Rybitzky w
notce „Obłęd 2013, czyli komu Warszawiacy obiliby szczęki”**, nie
zrozumiał nawet dość prostej, jak sądzę, metafory o „pięknych mundurach”
tamtych żołnierzy, w których powstaliby z grobów. Napisał:
„Akurat z mundurami powstańców bywało różnie – wielu z nich w ogóle ich nie miało (chyba, że w końcu zdobyli na Niemcach)”
Przyznaję, że to dla
mnie dość przykre. Nie trzeba chyba bowiem specjalnej empatii czy
wielkich patriotycznych emocji, by dostrzec, że ich
mundury, choć ich czasami w ogóle na sobie nie mieli, choć czasami były
to przerobione mundury niemieckie, były po prostu piękne. Piękne, Drogi
blogerze Rybitzky! Jakkolwiek różni historycy, publicyści czy politycy
chcieliby mówić o Powstaniu Warszawskim, tylko w kategoriach chłodnej,
racjonalnej analizy, biorąc wszystkie za i przeciw, to tej walki, tego
wspaniałego i odważnego pokolenia Polaków nie da się już sprowadzić do
żadnej analizy. Może to w końcu, i bloger Rybitzky, i wielu innych publicystów pojmie, zrozumie. To chyba nie jest takie trudne.
Tym bardziej, że to co
polskie, to co napawa nas dumą, jest ciągle poniewierane. Nasze
bohaterstwo spod Monte Casino „wymienia się” na polskie obozy zagłady.
Wielki, niepowtarzalny i nie mający precedensu w historii świata czyn
zbrojny Warszawiaków, próbuje się zatopić w mętnej wodzie jałowych
dyskusji, co można było, a czego nie warto było wtedy robić. Dziś
właśnie, w dobie targania polskości przez różnych, wrogich nam ideologów
nowego świata, trzeba chronić nasze bohaterskie karty historii, trzeba
po prostu w debacie o nich, więcej umiaru i pokory. Trzeba też
refleksji, co ja bym wtedy zrobił. Co zrobiłbym, wiedząc, że oni,
Niemcy, zbrodniarze, zamordowali już tylu Polaków, tylu moich bliskich,
których już nie ma.
Powstania Warszawskiego
nikt już na szczęście nigdy nie zakrzyczy, nikt. Nawet ten, który jego
żarliwych obrońców nazywa motłochem.
Powstańcy z batalionu
„Zośka” czy „Parasol” wyjdą znowu, wyjdą sami na ulice Warszawy, jeśli
my splamimy się tchórzostwem, apatią i dezercją przed możnymi tego
świata. To wszystko wykracza daleko poza verbum, to wszystko jest już
teraz, po tylu latach, domeną ducha. Jest domeną polskości. Kto czuje ją
dogłębnie, ten nie będzie pisał o „Obłędzie 1944”, albo o „Obłędzie
2013”. Nie ma żadnego obłędu, jest współczesny warszawski bruk, który
tak jak 69 lat temu, tak i dziś, domaga się od nas odwagi, patriotyzmu i
honorowych, godnych Polaka postaw - na co dzień, nie od święta.
Ofiara krwi, jaką
złożyła cała Warszawa, jaką złożyli mieszkańcy Warszawy i jej żołnierze,
jaką złożyło samo miasto, wypalone do ostatniej cegły przez niemieckich
zbrodniarzy, była ogromna, nie do opisania, straszna. Ale na pewno nie
poszła ona na marne. Ta wielka ofiara Powstańców, także dziś, dla wielu
młodych Polaków, jest wzorem patriotyzmu, oddania dla niepodległości
Ojczyzny. Czy ktoś zapędza młodzież z liceów do historycznych
rekonstrukcji? Nie, to jest ta tajemnica polskości, która maszeruje
przez kolejne pokolenia Polaków. Nikt tego nie zmieni, bowiem te symbole
Polski Walczącej, zastępy dziewcząt i chłopców w pięknych mundurach, są
poza zasięgiem zwykłych śmiertelników. Jeśli tylko tego chcemy, jeśli
kochamy Polskę, te zastępy do nas po prostu przychodzą. Nie tylko
pierwszego sierpnia w godzinę "W".
Przychodzą codziennie,
na krótką chwilę, zachęcając nas do walki. Dlatego życzę Wszystkim, by
nie tylko dziś, w tym tak szczególnym dniu, gościli u siebie dziewczęta i
chłopców z AK, by Oni zamieszkali w naszych sercach na co dzień, na
zawsze. Szczególnie tu, na warszawskim bruku, który jest także we
Wrocławiu i w Gdańsku, w Krakowie i w Szczecinie. To skromna prośba.
*http://benevolus.salon24.pl/523759,wolnosc-1944-i-skundlenie-2013
**http://rybitzky.salon24.pl/524256,obled-2013-czyli-komu-martwi-warszawiacy-obiliby-szczeki