Piotr
Duda nazwał Donalda Tuska tchórzem i kłamcą. Można było jeszcze
kilkanaście godzin temu powiedzieć, no dobrze, może nie tak ostro, może
nie jest aż takim kłamcą, by o tym głośno mówić. Ale premier jest w
opałach, jest w politycznej agonii. Donald Tusk nie zna już żadnych
politycznych granic przyzwoitości. Chodzi po grobie ś.p. Lecha
Kaczyńskiego i profanuje go. Polityk może odwoływać się do słów zmarłych
w dobrej sprawie, w imię prawdy. Donald Tusk odwołał się do słów
nieżyjącego Prezydenta, tonąc w morzu kłamstw. Mówi, że on nigdy by
sobie nie pozwolił na gest wobec Angeli Merkel, który kosztowałby Polskę
sześćdziesiąt czy osiemdziesiąt miliardów złotych, nawiązując do słów
ś.p. Lecha Kaczyńskiego o solidarnej polityce w sprawach klimatu.
I
co zrobić z tym okrutnym kłamstwem, skoro powieliły je już wszystkie
media? Chodzi tu oczywiście o pakiet klimatyczny. Ś.p. Lech Kaczyński
zakończył o nim rozmowy w 2008 roku, ustalając, że rokiem bazowym, czyli
tym od którego liczony jest spadek emisji CO2, będzie rok 1990. Polska
od tego momentu dokonała olbrzymiego postępu w redukcji CO2, więc nie
było żadnym zagrożeniem dla Polski wyrażenie zgody na takie ustalenia w
Brukseli. W tamtym momencie zostawaliśmy jeszcze z nadwyżką emisji, którą
mogliśmy nawet handlować z innymi krajami, pisano o tym wszędzie! Rok
później Donald Tusk zgadza się na rok bazowy 2005 i mamy gotowy dramat
dla naszych finansów publicznych i dla polskiej energetyki. Gest Lecha
Kaczyńskiego był tylko gestem, podpis Tuska może nas właśnie kosztować
owe 80 miliardów złotych. Donald
Tusk wykorzystuje zawiłości tego tematu. Jest kłamcą w tej sprawie, o
innych nie wspomnę. Kłamcą okrutnym, bo chodzącym po grobie zmarłego
Prezydenta RP, zmarłego w takich , a nie innych okolicznościach. To już
nie jest skandal, to już jest Prokuratura.
Skoro
Donald Tusk potrafi tak kłamać, to niech nie mówi Polakom, bo przecież
nie tylko swoim wyznawcom z partii, że jego zaciśnięta pięść nie jest
przeciwko nikomu skierowana. Tak po
prostu sobie ją zacisnął i trzyma dłoń w tym ułożeniu. Oczywiście
rozprostuje ją flakowato, gdy pojedzie do Berlina lub do Brukseli. Tam
jego dłoń będzie jak rączka uległej panienki. Pięść jest dla Polaków. Z
psychologicznego punktu widzenia, dobór słów w wystąpieniu Donalda Tuska
świadczy o jego ciężkim rozstroju nerwowym. W sukurs idzie mu Radek
Sikorski, który powiada, a jakże, że władzy nigdy nie oddamy. Niech
Donald Tusk uważa na swoją zaciśniętą pięść, bo już paru przywódców
komunistycznych odchodziło w mało pokojowych sytuacjach, niech nie
straszy, bo wahadło już się przechyliło w drugą stronę i nie wróci tam,
gdzie była fajna Polska jego i Tomasza Lisa.