czwartek, 29 grudnia 2016

Buszujący w Sejmie

Grzebanie w ławach poselskich Prawa i Sprawiedliwości, zaglądanie co też tam ciekawego leży, przeglądanie dokumentów w miejscu, które zajmuje w Sejmie Jarosław Kaczyński nie jest incydentem, nie jest śmieszne i nie jest folklorem politycznym lub nietaktem.  To jest mniej więcej taka sama sytuacja jak na przyjęciu czy na konferencji naukowej. Każdy kto szperałby sąsiadowi przy stole czy znajomemu z innym referatem, zaglądałby do cudzych dokumentów zostałby wykluczony z towarzystwa, a w uzasadnionym przypadku zajęłaby się nim prokuratura. Bo jest to naruszenie cudzej własności. Nic z tego, że poseł Sławomir Nitras nagrał filmik, że wczuwał się w rolę dziennikarza (chyba reportera z Korei Północnej), on nie miał prawa włazić w ławy poselskie rządzącej partii i tam zaglądać, i nie miał prawa cokolwiek filmować, bo to były "papiery" PiS-u, a nie jego. 

To nie tylko kwestia kultury politycznej i dobrego wychowania, ale po prostu zachowania zgodnego z prawem. Czy naruszył prawo? Warto to rozważyć. Jego kolega z PO zajął się z kolei "papierami" należącymi najprawdopodobniej do Jarosława Kaczyńskiego*. Poczytał, poczytał i odłożył. To jest skandal, i to tak ewidentny, tak bulwersujący, że razi nawet dość "lajtowe" potraktowanie sprawy przez obóz rządowy. Że nie wyją z oburzenia TVN czy GW, albo serdelkowy naTemat.pl , że sprawę całkowicie bagatelizuje Nitras i jego partia, to oczywiście nie dziwi. Taplają się w błocie i rzucają błotem od wielu miesięcy, więc trudno im dostrzec - więcej niż kompromitujący - charakter tego zdarzenia.



I poseł Nitras, i najprawdopodobniej poseł Ryszard Wilczyński (od dokumentów JK), w ramach wyznawanych przez nich jak najbardziej europejskich wartości i najwyższych standardów demokratycznych, powinni natychmiast złożyć swój mandat poselski, a ich matka partia powinna ich wykluczyć ze swoich szeregów. Nic takiego się oczywiście nie stało i nie stanie, bo ta formacja polityczna nie stosuje się do żadnych cywilizowanych zasad, jest bowiem głęboko zakorzeniona w mentalności bolszewickiej, a jej celem jest doprowadzenie w Polsce do rozruchów i obalenia demokratycznie wybranego rządu. Wcale tego zresztą nie skrywa. Kibicują temu niemal gremialnie wszystkie lewackie media na Zachodzie, a także część liberalnej klasy politycznej. Nie bardzo jednak wiadomo, na co liczą. Pewnie nadal wierzą w to, że KOD zapędził na ulice Warszawy ćwierć miliona ludzi.

Można dalej obserwować wygłupy Muchy i Halickiego w Sejmie, błazeńskie pozy, ich tupet i pychę, ale to wszystko razem zniechęca Polaków jeszcze bardziej do polityki i polityków. Więcej, nie sposób już dziś rozmawiać spokojnie ze wyborcami N i PO. Ich radykalizacja stała się tak nieznośna, a stopień "stefałenienia" mózgów tak daleko posunięty, że jakikolwiek dialog o tym, co się dzieje w Sejmie po 16 grudnia jest niemożliwy. Teraz czeka nas nakręcanie spirali nienawiści przed 11 stycznia 2017 roku. Czego pragnie radykalna opozycja najbardziej? Żeby pod Sejm przyjechali górnicy. Żeby w końcu była wielka zadyma. A posłowie łażący i grzebiący w  ławach poselskich Prawa i Sprawiedliwości mogą spać spokojnie. Bo skoro można sikać na znicze, kpić z ofiar  Katastrofy Smoleńskiej, popychać i szarpać posłanki opuszczające Sejm, to sięganie po cudze dokumenty staje się zachowaniem jajcarskim i niegroźnym. 

*https://www.youtube.com/watch?v=0SrnC6cFgk4

środa, 28 grudnia 2016

Dajcie nam w końcu lidera!

Sprawa jest poważna jak nic, bo to się rozłazi wszystko po kościach, po prostu się sypie, i nie wszyscy wyborcy i opozycjoniści są zdania, że Ryszard Petru jest geniuszem politycznym, charyzmatycznym samcem alfa i intelektualnym natchnieniem dla milionów. Patrząc na okupację sali obrad plenarnych, być może były na początku jakieś nadzieje na nowego lidera, na tak pożądaną przez Tomasza Lisa zmianę pokoleniową w Platformie, ale dni mijały i nic się nie dzieje. Kiedy spoglądamy na minę Grzegorza Schetyny w ławie sejmowej, to całym swoim wyrazem twarzy i gestami ciała mówi do nas: "Co ja tu k.... jeszcze robię?" Sprawny administrator PO Grzegorz nie może być liderem opozycji, nie porywa tłumów, ale z drugiej strony nikt tam nie porywa tłumów, przychodzi wszędzie ciągle ten sam zestaw tysiąca nawiedzonych i nękanych codziennie przez reżim, poturbowanych psychicznie i moralnie, ofiar totalitaryzmu. Kiedy  Jarosław Kaczyński powiada, że byłoby fajnie dla obozu władzy rozmawiać z jakimś jednym liderem opozycji, dać mu nawet pewne przywileje, to oczywiście doskonale wie o tym,  ze takiego lidera nie ma i nie będzie jeszcze długo. Robić poważnego przeglądu kadr nie ma sensu, a za plecami małych liderów nikt się nie czai. Do tego wszystkiego cała ta brygada wigilijna z sali obrad zupełnie pokpiła sprawę Świąt Bożego Narodzenia. Ale po kolei. 


Mocno ożywiona jest zawsze Kamila Gasiuk - Pihowicz. Wydaje się,  że w skrajnej sytuacji potrafiłaby nawet takiemu pisiorowi dosłownie wydrapać oczy, ale czy ona przewyższa intelektualnie Petru? Na pewno nie. W Platformie jest naturalny kandydat na szefa całej opozycji, który w okupacji Sejmu czuje się jak ryba w wodzie czy jak karp w galarecie, który jest niedoceniany, a samczość samca alfa ma w każdym geście, w każdym spojrzeniu. Do tego jest bystry i zawzięty, choć z wyglądu niepozorny. To oczywiście Borys Budka, absolutny i naturalny kandydat na lidera całej opozycji. Brakuje mu jedynie zaplecza politycznego, sama dr Ewa nie wystarczy, a - niestety - posłanka Pomaska wspiera go w proteście jedynie pozornie, podczas gdy naprawdę szykuje się do usunięcia Schetyny i Petru ze sceny politycznej. Wspiera ją Szczerba i podobno zakulisowo sam Komorowski. Tu niby Wigilia, karpik i śledzik, smacznego Borys, a za plecami trwają knowania bystrej poseł Agnieszki z Trójmiasta, która ma ponoć reklamować nowy model telefonu firmy Apple. To ich siedzenie w Sejmie jest całkowicie durne i nie ma co się dziwić Schetynie. Jaki poważny polityk, w cywilizowanym kraju spędza Boże Narodzenie w ciemnej sejmowej sali, cieszy się jak dziecko,  że mu przynieśli makowiec i pasztet, to jest aberracja! Ale może być tak, że w końcu tym swoim skomleniem o upadku demokracji, swoją nienawiścią już całkowicie jawną i nieskrywaną, w końcu wylansują jakiegoś nowego Cybę. "Liderzy" nie komunikują się ze swoimi najbardziej zatwardziałymi fanatykami, którzy są już tak nakręceni, że niewiele naprawdę trzeba do kolejnego mordu politycznego w Polsce. 



Poziom rozbawienia Petru i jego damskiej kompanii podczas tej okupacji jest tak wysoki, dla nich to jest tylko takie show, ale na dole są tacy, którzy wszystko biorą bardzo serio, zdecydowanie zbyt serio. Dlatego dajcie nam jakiegoś lidera, z kim można w ogóle o czymkolwiek rozmawiać i rozładować te skrajne emocje. Daremne to oczekiwanie. Schetyna sparaliżowany, a Petru nie jest nawet produktem marketingu politycznego. Najwyraźniej mamy jednak w Polsce elektorat myślący na podobnym poziomie co Petru. Nie jest to wcale straszne, raczej śmieszne, że ludzie pracujący w korporacjach, często wykształceni i prywatnie nawet całkiem sympatyczni mają lidera bez najmniejszych kompetencji do czegokolwiek, a już na pewno do polityki. Dziwne jest nawet to, jak ten facet uchował się u boku Balcerowicza. Kijowskiego można spokojnie przemilczeć, jak ktoś ma pomysł na lidera opozycji, ale takiego poważnego, niech poda jego nazwisko. A może toksyczny prof. Rzepliński? Wydaje się, że tam jest gorzej niż na prawicy po Konwencie Św. Katarzyny dwie dekady temu. To nie zmienia faktu, że będą niszczyć spokój w Polsce, będą prowokować i wykonywać świadomie lub nie to, czego sobie  życzą Zachód lub Moskwa.To jest więcej niż pewne.

A z tymi świętami? Mogli jednak choć trochę ocieplić swój wizerunek podczas Świąt Bożego Narodzenia. Mają dobre telefony z filmowaniem w HD, a obraz był marny, zero uśmiechu na ustach, jacyś tacy nijacy, niepocieszeni. I bez inwencji, bez pomysłu. Żadnych przebrań, stroju diabła czy anioła, nie było też śladu CNN ani ZDF, jednym słowem ziało nudą!. Smutni i opuszczeni, aż zapalili znicze. Otóż niech się nie martwią. Dziewczyny i chłopaki z TVN już pojedli na święta i zabrali się do roboty. Do 11 stycznia pojawi się w "Faktach" tyle jadu, że nawet najbardziej oporni uwierzą w koniec demokracji w Polsce. Niech się ten ZDF i ta CNN uczą od nich, jak się robi dobrą propagandę. 

wtorek, 27 grudnia 2016

Holland w Poland

W piątek, w radiowym show* Agnieszki Holland, które wspierało czterech najwybitniejszych polskich myślicieli politycznych, padł genialny pomysł (chyba Jacka Żakowskiego), żeby okupujący salę sejmową zaktywizowali się w końcu i napisali "Deklarację Wolności" do całego świata. Świat bowiem czeka niecierpliwie na głos Petru i Schetyny, właściwie to już tupie i przebiera nogami, a New|York Times opracowuje właśnie nowy algorytm liczenia ludzi pod naszym Sejmem, generalnie w opcji wszystko razy 1000. "Deklaracji Wolności" jeszcze nie ma, przynajmniej milczy na ten temat zaprzyjaźniony z demokracją CNN. Paradoksalnie, Agnieszka Holland trafnie zdiagnozowała sytuację o upadku Europy, kryzysu jej tożsamości i w ogóle kryzysu demokracji liberalnej. Gorzej z oceną sytuacji w Polsce. "Jesteśmy mistrzami nihilizmu" - tak wyraziła się o Polakach, bo Polacy - jak wiadomo- są w ogóle fajni i pracowici, a byli nawet mądrzy kiedy rządziła Platforma z Tuskiem. Wtedy na dobre można się było zajmować w studiach radiowych i telewizyjnych "znęcaniem" się nad opozycją, jej nieudolnością i jasnym dla salonu jak nic - prostactwem i brakiem europejskości. Nadeszły rządy Kaczyńskiego i zapanował w naszych sercach nihilizm, prowincjonalizm i prawicowa tępota. Na szczęście nie u wszystkich. Jest zdrowe jądro narodu, które Pani Holland popiera i wspiera, a mędrcy tacy jak Lis i  Żakowski wytyczają jądru ścieżki prowadzące do odzyskania władzy.

Ale i oni dostrzegają, że okupacja sali sejmowej traci na znaczeniu. Narzekają na słabą frekwencję pod parlamentem, bo powinno być przecież ze sto tysięcy ludzi a nie tysiąc. To ich podpucha i ściema. Wie o tym także Agnieszka Holland. W tej całej smutnej, ale komicznej historii, ani Platformie ani Nowoczesnej nie zależy na utrzymaniu wizerunku, ani tym bardziej na demokracji i wolności, bo  oni teraz postawili na rewolucję. Gruba sprawa. Plan totalnej destrukcji państwa jest rozpisany na długie miesiące i cokolwiek zrobi Prawo i Sprawiedliwość, nawet coś bardzo kompromisowego, odpowiedzią będzie dalsza eskalacja konfliktu. Mylą się politycy obozu rządowego, twierdząc, że okupacja sali obrad jest bezsensowna, że nic nie da opozycji. To ma być cały ciąg zdarzeń, kolejnych hec i prowokacji, na końcu których będzie chaos, a być może nawet rozlew krwi. Przecież "protestujący" sami wzywają do używania przemocy, do ulicznego buntu. Im się źle dzieje, oni bez demokracji chudną, wpadają w traumę, depresję, tracą wręcz zmysły. Tyle tylko, że dla nich demokracja oznaczała zawsze i oznacza także dziś totalną, nieprzerwaną władzę nad wszystkim co się rusza, a szczególnie nad tym co się rusza nie po ich myśli.

W świat, od roku wysyłają non stop komunikat, że w Polsce nie ma już demokracji. To bardzo odpowiada lewackim mediom i zużytym liberalnym rządom Zachodu, bo Jarosław Kaczyński i jego polityka są dla nich realnym zagrożeniem. Rządy PiS powstrzymują też częściowo ekspansywną politykę Moskwy w dawnym bloku wschodnim. Czy to się Petru i Schetynie podoba czy nie, ich partie grają w obcych drużynach a nie w drużynie narodowej. I doskonalą o tym wiedzą. Jest to więc świadoma próba zniszczenia demokratycznych rządów w Polsce i przywrócenia Polski spokojnej, "obliczalnej", pokornej, nie mającej nic do powiedzenia w Europie. Symbolem tej Polski jest Donald Tusk, a na użytek tłumów najdobitniej wyraziła to Agnieszka Holland: "...żeby było tak jak było...".

Święta za nami, kolejne zwyczaje i tradycje polskie zostały "skopane", tym razem coś bardzo cennego dla Polaków, czyli rodzinna Wigilia. Posłanka Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej widzi to inaczej. Jej zdaniem, oni siedząc tak w Sejmie, spędzili Wigilię w gronie milionów Polaków. I ta narracja trwa w najlepsze: Kamila Gasiuk - Pihowicz pochyla się nad karpiem, Ryszard Petru pochyla się nad samym sobą, a Grzegorz Schetyna wierci się w sejmowym fotelu, bo chyba wie, co się z nim stanie jak protest skończy się klęską. Czekają więc do 11 stycznia, przygotowują się do kolejnych akcji i prowokacji, i nie mogą się już cofnąć. Nie ma odwrotu. Marzy im się rozwiązanie siłowe, latające pałki policyjne i lanie demonstrantów wodą. Tak to już bywa,  gdy lud jest krnąbrny, niewyedukowany, a do tego okropnie nihilistyczny. Cała nadzieja opozycji w Bronisławie Komorowskim. Naprawdę.   

*źródło: TOK  FM