sobota, 26 października 2013

Zaszyte serce

Zaszyte w nodze, przecież to normalne, tak w Rosji zaszywa się serca.
Polski Prezydent bez asysty i ochrony, rzucony na stół, to normalne, tak Pani Kopacz
Okazywała swoja empatię wobec ofiar Zamachu (dla niej wypadku), empatię zauważono, ale
Zabrakło dorszy z PO. Posłanka Pitera nie poddała się. Dorsz padł przed jej domem, jak tłumaczyła się,
nadal walczy z korupcją. Ryby lubi też Donald Tusk, ale czy on wie, co to jest taka ryba?
Kim jest Donald Tusk? Niech ktoś odpowie, bo nikt tak nie pogrążył jeszcze Polski tak w Europie.
Tak szybko, przez sześć lat, zupełnie jak w 1939 roku.
Biedne dzieci z P0 krzykną, ale tyle forsy z Brukseli.
Nie dla nas, i wszyscy o tym od początku wiedzieli.   
Ale cóż tam serce zaszyte w nodze, przecież to normalne. Może Wajda coś powie?
Co on może powiedzieć o sercu zaszytym a nodze? Ależ to nie problem. To tak już jest.
Spieszyli się, żeby u nas ból był mniejszy. Wajda „ukręci” obraz nogi i miłości.
Ale czy Tusk o tym wie????  
Nic nie wiedzą, bo od dziecka byli chowani w komunistycznej ciepłocie
W lewackich i trockistowskich mieszkaniach,
W tym czysto Luksemburskim Róży pokoju sercu religii,
Tyglu, gdzie Polska to przekleństwo, to   zmora komunistycznej Europy.
A kim jest Tusk, niech ktoś powie! Może NSA z USA?
Jak żałosna jest dziś Europa, jaka  mała, jaka  cherlawa?  
Jaki to obciach, jak mówi III RP.
USA nas podsłuchiwali, oni są wredni……..
Żałosny koniec Europy i bardzo mocne wejście Niemiec.
Taki jest początek drugiej dekady XXI wieku.
Polska buduje autostrady. Buduje je tak, że przy okazji
Padł polski przemysł budowalny, a nawet szwajcarski.
Mistrzowie z PO!
Spadajcie złodzieje i cymbały!
27.10.13.

czwartek, 24 października 2013

Bez umiaru, do końca, będą kłamać

Choćby dwustu profesorów, laureatów Nagrody Nobla stwierdziło, że „pancerna brzoza” była złamana na pięć dni przed katastrofą TU – 154 M, to i tak tacy dziennikarze, jak Olejnik czy Kuźniar, będą uparcie wierzyć generał Anodinie i Panu Laskowi, będą dezawuować wszystko, co wskazuje na zamach. To, co zrobił prof. Chris Cieszewski w dziennikarzem Polsatu, opisując naukowo i fachowo, że brzoza była już złamana 5 kwietnia 2010 roku, to masakra: (http://www.youtube.com/watch?v=UmAOo1kS8CU&feature=share)    

Warto obejrzeć ten wywiad, bo jak na dłoni widać w nim kompromitację tak zwanych głównych mediów i wręcz niewyobrażalną przepaść w kulturze dyskusji pomiędzy profesorem, a dziennikarzem. Na jego miejscu zniknąłbym z anteny na całe lata, ale pewnie po nim to spłynie, jak po wielu innych „gwiazdach” mediów III RP. W sprawie Smoleńska nigdy nie będzie umiaru, próby dialogu, dociekania prawdy. Teza o błędzie pilotów, o nieprzestrzeganiu procedur jako przyczynach katastrofy będzie obowiązywała do samego końca. Nie wycofa się z niej ani Polsat, ani TVN, ani TVP. To jest dla nich niepodważalny aksjomat: był wypadek i już. Przy tym wszystkim sposób w jaki owi „dziennikarze” trzymają się tej tezy jest wręcz kompromitujący. Prof. Chris Cieszewski swoje badania oparł na wiedzy naukowej, dobitnie udowodniając wraz z całym zespołem naukowców, że brzoza była złamana przed dniem katastrofy. University of Georgia  to jedna z najlepszych uczelni na świecie. Badania prof. Cieszewskiego potwierdzili wybitni specjaliści od analizy zdjęć satelitarnych. To wszystko za mało, to nic. „Leśny” ekspert Maciej Lasek zbywa wszystko tym, że zapewne naukowcy z USA zobaczyli nie brzozę tylko śmieci. No i tu mamy poziom szefa komisji rządowej. Nie można się jednak temu dziwić, absolutnie. Tak dziennikarze, jak i politycy Platformy, SLD czy „Ruchu w ruchu” będą uparcie twierdzili, że na tym lotnisku nic szczególnego się nie zdarzyło, po prostu samolot za nisko zszedł i się rozpadł. Żadna teza poddająca w wątpliwość oficjalne ustalenia Moskwy czy Warszawy nigdy nie będzie poważnie rozważana przez którekolwiek z głównych mediów III RP. Oni doskonale wiedzą, że prawda o Smoleńsku to koniec ich egzystencji w Polsce.  Nie da się tu wycofać rakiem, będą musieli zniknąć z anteny na zawsze, zająć się biznesem, czymkolwiek, ale nie dziennikarstwem. Zresztą nie chodzi przecież tylko o Smoleńsk. Niewiarygodna wręcz agresja i zmasowana propaganda przeciwko Kościołowi, to kolejny przykład, że media III RP działają wedle odgórnie ustalanych schematów, być może przez GTW.

Ponieważ Kościół w ostatnich miesiącach bardzo aktywnie bronił spraw narodowych, religii, naszej wiary, niepodległości i uczciwości w dochodzeniu do prawdy o Smoleńsku, to musiało się to odbić takim właśnie odwetem. Cel tak zwanych głównych mediów jest bardzo jasny: polski Kościół ma się utożsamiać z pedofilią. Nie z wiarą, nie z niesieniem pomocy, nie z obroną polskości i Polski, tylko z pedofilią. Cały ten spektakl został profesjonalnie rozpisany na wiele aktów, tak, by trwał i trwał, by do głów Polaków, czy tego chcą czy nie chcą, włożyć tę haniebną tezę o polskim Kościele. I nic więcej tu nie ma, żadnego drugiego dna, lewacy do spółki z mediami chcą sponiewierać nasz katolicyzm. Nie tylko Kościół, ale po prostu nas. Bo Kościół to My, to Polacy wierzący w Boga. Taka oto jest filozofia urzędującej władzy, lewaków, mediów. Nie będzie żadnego umiaru, do końca będą kłamać, kłamać i kłamać. Kiedy jednak prawda o Smoleńsku zostanie ujawniona, przepadną wszyscy z kretesem. Warto się o to modlić.

wtorek, 22 października 2013

Antypolska krucjata



Otępienie opinii publicznej w Polsce stało się faktem. Referendum warszawskie, księża pedofile, zamach smoleński, to trzy przykłady wątków, które zostały zawłaszczone przez antynarodowe media. Trzeba bowiem sobie jasno powiedzieć, raz na zawsze, i bez owijania w bawełnę: w Polsce dominują jak najbardziej antynarodowe i antypolskie media, zwące się polskimi, z polskimi niby dziennikarzami. To nie tylko jest TVN 24, Newsweek Tomasza Lisa czy Polsat Gugały. To  także telewizja publiczna, która powinna być ostoją polskości, miejscem debaty narodowej, miejscem dominacji polskiej kultury a nie chłamu kupowanego hurtem na międzynarodowych targach. Chlubny wyjątek serialu „Czas honoru” niewiele tu zmienia. Mamy więc antypolskie media w Polsce, uchodzącej za kraj demokratyczny. Mamy rząd uchodzący za polski, powołany do życia w sposób demokratyczny. A przecież i rząd, i media, jak najbardziej świadomie prowadzą politykę antypolską.

Jeśli to kłamstwo, jeśli tak nie jest, to jak nazwać porozumienie Tusk – Putin z 10 kwietnia 2010 roku inaczej, niż działaniem na szkodę Polski. Działaniem, które wymaga postawienia premiera z PO przed sądem. Jak nazwać media, które w ślad za komisjami Millera i Laska, nieustannie, bez refleksji i namysłu, przed zakończeniem oficjalnego śledztwa, uparcie twierdzą, że w Smoleńsku zdarzył się jedynie nieszczęśliwy wypadek. A przecież media te trąbiły jeszcze długi czas po 10 kwietnia o pijanym generale i fatalnych błędach pilotów. Jak to wszystko nazwać, jak nie działaniem antypolskim. Przecież mówią do nas „niby Polacy”, powołujący się jakże często na swoją niekwestionowaną polskość, a nawet patriotyzm. Dziwny to patriotyzm, wspierający rosyjską narrację smoleńską. Dziwna to polskość, która każe dziennikarskim hienom z TVN 24 kpić z prac Zespołu Parlamentarnego, szydzić z Antoniego Macierewicza, z ludzi, którzy szukają prawdy.

Te hieny, a nie dziennikarze, są w pełni zadowolene z tego, co mówią Anodina i Pan Lasek. Mamy więc otępienie, które dotknęło wielu Polaków, ponieważ ci Polacy dają wiarę Tuskowi. Nie pytają się jakim prawem, bez decyzji Rady Ministrów, coś tam sobie ustnie ustalił z naszym politycznym przeciwnikiem Putinem w sprawie największej tragedii po 1945 roku.  Stolica nie idzie głosować, bo daje wiarę temu, że Prezydent Gronkiewicz – Waltz coś się udało, że te dziesiątki miliardów złotych, to ona sobie sama przywiozła z Brukseli. I że sama kładzie szyny w metrze. Wygoda i stępione widzenie rzeczywistości, to ponura polska rzeczywistość. To zjawisko, które bynajmniej nie obejmuje jedynie lemingów. Po latach względnej równowagi przyszedł też czas na Kościół.

Antypolskie media, zajmują się od tygodni tematem pedofilii wśród księży. Stworzyły z tego coś na kształt antynarodowego miecza, który ma ugodzić w autorytet polskiego Kościoła. A przecież w Polsce już tylko Kościół pozostaje w pełni polską siłą, polską narracją i polską twierdzą. Dlatego Tusk nie kłania się biskupom, bo to nie jest jego świat, dlatego tak wściekle Kościół jest atakowany przez hieny z Wiertniczej i Czerskiej. Trzeba to widzieć, bo jak tego się nie widzi, a jest się nawet przeciwnikiem tej antypolskiej krucjaty, to chcąc nie chcąc, człowiek ulega tej antypolskiej propagandzie, bo ona jest wszędzie obecna, ona dominuje.

Codziennie słyszymy, jak groźny jest Antoni Macierewicz.  To w takim razie, jak bardzo groźny jest dla Polski Donald Tusk, który zawiera z przeciwnikiem skryte, ustne porozumienie. Gdzie był taki przypadek w historii Polski? Jak bardzo groźny jest dla Polski Radek Sikorski, wzywający Berlin do przejęcia władzy nad całą Europą. Swoją drogą to było dziwne wezwanie, bo Berlin tę władzę nad kontynentem już ma od dłuższego czasu. Nie ma miejsca na kompromis z antypolską i antynarodową narracją. Albo wypchniemy ten antypolski nurt na margines życia społecznego i politycznego, albo on zatruje do końca nasze społeczeństwo.                 

środa, 16 października 2013

Oni i Smoleńsk

Nie chce się w to za bardzo wierzyć, ale tak zwane główne media poszły o krok dalej w sprawie Smoleńska i po ostatniej konferencji Zespołu Parlamentarnego posła Antoniego Macierewicza, postanowiły w końcu zrobić coś na wesoło wokół śmierci elity naszego państwa i Prezydenta RP. Niestety, mamy coś można jedynie określić jako dziennikarskie zdziczenie, chamstwo i debilizm umysłowy sięgający szczytów debilizmu. Można się zżymać, że grupa kretynów (tak, tak kretynów, a nie wesołych internautów) przeszkadzała w prowadzeniu prezentacji przyczyn Katastrofy Smoleńskiej, ale rzeczą mediów jest to ukazać we właściwych proporcjach, niezależnie już od tego, że kuźniarki z TVN 24 niczym biblię traktują raport Anodiny. Bo to jest właśnie taka Polska w Warszawie, jak za cara. Rosyjska wykładania jest nasza, a nasza jest obca. Żadne to oskarżenie, bo doprawdy, ta stacja bije rekordy zdrady narodowej. Po prostu zdrady narodowej. Dlaczego?

Bo Smoleńsk to jest nasza narodowa tragedia, i jeśli się nie mylę, nikt jeszcze nie osądził, nawet polska Prokuratura Wojskowa, czy był zamach, czy go nie było. Jeśli dziennikarzom kretynom sprawia radość i wielki ubaw, że na Skype pojawił się kretyn internauta „Władimir Putin”, to znaczy tylko tyle, że i miejsce tego internauty i tych dziennikarzy jest wśród kretynów. Można, jak sadzę, swobodnie w Polsce stworzyć dla tych wszystkich ludzi krainę wiecznego ubawu ze Smoleńska i z Antoniego Macierewicza. Adres wszyscy znamy bardzo dobrze: ulica Wiertnicza 166 w Warszawie. Tam, wszyscy oni razem, mogą sobie do woli opowiadać kawały o kaczkach, o Prezydencie, co kierował samolotem, o pijanym generale, o tym, że szkoda, że brat też nie leciał. Żeby nie było tu żadnych niejasności, to jest właśnie ich narracja, taki sobie wesoły sposób opowieści o naszej narodowej tragedii. Problem bowiem w tym, że sprawy narodowe nie dotyczą kuźniarków. Kuźniarki wolą siedzieć na dywanie z nowym plastikowym modelem amerykańskiego samolotu i zgrabnymi łapkami wolą na antenie swojej stacji symulować jego lot.

Sprawy narodowe nie są dla tych dziennikarzy interesujące. Ważna jest wykładnia Anodiny, którą przyjął i Miller, i Lasek. To jest ta nasza niepodległość a`la III RP, w której to wrogie nam mocarstwo, na terenie którego doszło do katastrofy polskiego samolotu, z łatwością narzuca rządowi Tuska, co ma mówić o śmierci naszych przywódców. Jeśli my, mamy jeszcze uczciwie prowadzić rozmowę o Smoleńsku, i nie dać się zagłuszyć zwykłym zdrajcom i kretynom, to trzeba wracać nieustannie do podstawowych pytań o przyczynę katastrofy. I trzeba wreszcie pozbawić się jakichkolwiek złudzeń, że ludzie Tuska zechcą cokolwiek wyjaśnić. Dowody na to sami nam podają na tacy. Oto, po trzech latach, jakaś komisja jakiegoś Laska, wyjmuje sobie jakieś nieznane dotąd opinii publicznej zdjęcia. Już to jest skandalem, już to kwalifikuje się pod Trybunał Stanu. Pod Trybunał powinni trafić tacy ludzie jak Lasek, jak Miller, prokuratorzy wojskowi, i wreszcie cały ten rząd od zacierania śladów w sprawie Katastrofy Smoleńskiej. Bo to jest dosłownie, śmiertelnie poważna sprawa dla Polaków. Właśnie, dla Polaków. Jakkolwiek to zabrzmiało, to ja nie wiem, co to są za Polacy, dla których Smoleńsk to jest ubaw po pachy, wtedy, gdy mówi o nim ekspert dowodzący, że 10 kwietnia doszło do zamachu. Słyszę właśnie, że Michał Ogórek ma na wesoło skomentować w TVN 24 konferencję Antoniego Macierewicza. Świetnie, po prostu świetnie, jaki to będzie rechot, jak się ponabija przed kamerami. Przecież ten smoleński cmentarz z obnażonymi i nadpalonymi ciałami to wyborny temat do żartów. Dla kretynów rzecz jasna, nie dla Polaków.  

wtorek, 15 października 2013

Ubój umysłowy w Bohonikach



Są zwierzęta w cyrku, nie ma tam chyba zbyt często obrońców zwierząt. Lwy hasają, małpy skaczą, czyli jest jak jest. I mamy cyrk, bo tak to trzeba nazwać z ubojem rytualnym. Polscy muzułmanie, tak jak ich bracia na całym świecie obchodzą swoje czterodniowe święto. Grupa obrońców zwierząt weszła dziś na teren prywatny gminy wyznaniowej w Bohonikach na Podlasiu, by protestować przeciwko planowanemu ubojowi rytualnemu. Chodzi konkretnie o ofiarę złożoną z kilku baranów. Na miejscu pojawiła się jakaś Pani w mundurze inspektora, w towarzystwie obrońców, a naprzeciwko, wejścia na teren gminy bronili polscy muzułmanie. W Stanach Zjednoczonych sprawa byłaby prosta. Gospodarz wyjąłby broń, ostrzegł jeden, dwa razy i po prostu strzeliłby do intruzów. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jacyś „palikopodobni” antyklerykałowie chcieliby wtargnąć na tereny prywatne klasztoru. Jaka byłaby nasza reakcja. To jest szczyt Polski rozmemłanej, bezprawnej, platformerskiej, może nawet wręcz diabelskiej. To jest paranoja w pełnej postaci. Dlaczego obrońcy zwierząt nie bronią kurczaków z brojlerów? Przecież tam jest upodlenie pełne, miliony kurcząt żyją w więzieniu od narodzin do śmierci. To są dopiero prawdziwe jaja. Pomijam tu fakt, że jak widzimy na jajku napis PL3, to takie jajo należy omijać. Skąd ci ludzie  w ogóle się biorą i skąd bierze się ich agresja? Myślę o obrońcach zwierząt.

Czymś pięknym i szlachetnym jest walka o godne i znośne życie psów i kotów w schroniskach. Ale co do tego ma naruszanie czyjejś prywatności i religii? Jakie zmartwienia mają dziś naprawdę Polacy? Ubój rytualny? On budzi kontrowersje, to jasne, ale dla potrzeb religijnych, dla kultywowania tradycji, która ma wielowiekową historię, nie może i nie powinien być zakazany. Jacyś fanatycy naruszają prywatny teren i się mądrzą, to jest po prostu skandal, niezależnie o tego, kto i jakie ma poglądy na temat uboju rytualnego. Czym innym jest biznes wynikający z tego uboju, a czym innym jest religia. Nie można naruszać pewnych praw i zwyczajów, które dana społeczność kultywuje od setek a nawet tysięcy lat. Są granice absurdu i hipokryzji. Niech ci obrońcy zwierząt wskoczą do cyrku na arenę i porozmawiają z lwem, niech nagrają z nim wywiad, jak mu jest. Niech uwolnią wszystkie kurczaki, świnie i krowy i niech w końcu zapanuje w Polsce pełna harmonia i symbioza współżycia ludzi i zwierząt. Tylko jedno pytanie do policji, która jest tak zaradna w Święto Niepodległości: gdzie byłaś dziś policjo? Dlaczego nie wywaliłaś intruzów z terenu prywatnego w Bohonikach? Czy  polscy muzułmanie są gorszą kategorią ludzi? Żenada po polsku, żenada po polsku a`la III RP,  a`la Donald Tusk. To jest szczyt hipokryzji w kraju, gdzie setki tysięcy ludzi nie bardzo wiedzą, po co ma w ogóle w domu psy. Obrońcy powołują się na prawo, ale to prawo jest sprzeczne samo w sobie. Bo co w takim razie z wolnością religijną. Muzułmanie polscy to społeczność od setek lat związana z naszym krajem. Są nami, są Polakami. I we własnym kraju, we własnej Ojczyźnie doznają dziś upokorzeń od grupy „obrońców” zwierząt. Uwolnijcie kurczaki, zajmijcie się nimi, codziennie miliony kurczaków giną bezpowrotnie i trafiają na nasze stoły. Przecież to jest straszne.                 

poniedziałek, 14 października 2013

Grasiojady i Faraon

Tekst za tekstem, komentarz za komentarzem, analiza za analizą, aż strach coś pisać jeszcze o warszawskim referendum. Najczęściej pada pytanie, kto wygrał a kto przegrał, no i oczywiście potem pojawia odpowiedź, kto. „Siłowanie” się z tym wynikiem nie ma większego sensu, ponieważ przy tak niewielkiej odległości od progu dyskwalifikującego Hannę Gronkiewicz – Waltz jako Prezydenta Warszawy, każdy może sobie dobrać odpowiednie argumenty, by postawić na swoim. To referendum mówi nam przede wszystkim sporo o tak zwanej „nowej klasie warszawskiej”, wiernej Tuskowi niczym Paweł Graś. Otóż, grasiowe dzieci rozsiane po stolicy skutecznie nakręcają antypisowską narrację. Wszędzie: w biurowcu, w knajpie, w domu, na imprezie, a nawet na wakacjach. To oni są gwarantem rządów: byle jak, byle co, byleby coś było, czyli formuła BBB, dodajmy, że można ją pisać z minusem, tak jak w ratingu.

Może i Leszek Miller miał swój udział w uratowaniu HGW, ale tak naprawdę to ratują ją pracownicy korporacji, nazywani lemingami, ale to jest jeszcze szersze zjawisko. Szersze, bo pokazuje jaki czad w głowach ma ponoć świetnie wykształcona kadra menedżerska, ludzie, którzy latają tak często po Europie, jak często Franek odwiedza swój spożywczy przy drodze. Dla nich Donald Tusk jest jak Faraon. Im się nawet wydaje, że buty Pumy, które zakładają na nogi do porannego biegu, to one są w ogóle dzięki premierowi. Gdyby nie Donald, biegali by na pewnoo w kaloszach, albo na boso, po pisowsku. W tych głowach nie ma nawet sieczki, jest tunel, długi,wąski, bez przeznaczenia na myślenie. Co gorsza, ludziom tym, w większości wydaje się, że są mądrzejsi  od reszty Polaków, że bez nich ta Polska by się posypała, że byłaby pisowska zaraza. To stado superpalikotów, gdzie poza inwektywą rzuconą wobec Jarosława Kaczyńskiego nie ma żadnej rozmowy, żadnego dialogu. Do ich głów udało się wbić wszystkie te kretyństwa tuskowe,” kręcone” do kamer przez Pawła Grasia. Oni legitymizują Polskę BBB: byle jak, byle co,  byleby  coś było. Im się z tym BBB żyje jak rybie w wodzie, jak dorszowi Pitery. To jest prawdziwy dramat Warszawy. Młode najczęściej elity, świetnie zarabiające, w kwestiach polityki, zachowują się tak, jakby je wypuszczono z dzikiego rezerwatu.
Przede wszystkim nic, lub niewiele rozumieją z polityki. Ona ich nie interesuje, a jeśli już to na poziomie Kuby Wojewódzkiego, albo właśnie Palikota. Inwektywą w PiS, to w tym środowisku standard. Kompletny brak szacunku dla myślenia, ale jak tu mówić o tym szacunku, skoro z myśleniem są takie kłopoty. Owszem, co gdzie i za ile w ciuchlandach, to ta warstwa społeczna doskonale wie. Gdzie dają dobre (osławione) sushi, dowiemy się od nich bez pudła. Ale jak marnotrawi ten rząd unijne pieniądze, jak spycha Polskę z mapy Europy, to tych grasiojadów kompletnie nie interesuje. Oczywiście grasiojad to nie jest byt zjadający Grasia, tylko grasiopodobny byt zjadający normalnie żyjące byty, uczciwe i nie nachlane, a nade wszystko myślące.
Właśnie niechęć do refleksji, do myślenia jest sposobem na życie. Prędzej poseł PO zastanowi się czy jego szef aby się nie myli niż grasiojad. Ten byt tak już ma, że jemu wszystko co dobre, kojarzy się z Tuskiem. Ojciec rzuci trochę grasiowiedzy, i już grasiojad jest szczęśliwy jakby złapał samego Ojca Rydzyka.  Nowa kolekcja  w ZARA, to na pewno dzieło Tuska, tak musi być, że to „łun”. Przyjechała Madonna, to na pewno Tusk z Grasiem złapali ją na rogu 39 –tej i 40- tej w NYC i ściągnęli do Polski. „Kamą” Madonna!  I ona już jest, i  już śmiga po scenie pierwszego sierpnia, a ciemnogród się wścieka. To są ludzie z korporacji. Nie wszyscy rzecz jasna, ale większość z nich, jakieś 90 %  to grasiojady.  

Grasioajady chodzą za Faraonem krok w krok. Wachlują, wyczyszczą buty, jakby chciał to i skręta by dali, i w ogóle, w ogóle wszystko. Taka jest ich natura. Dramat polega na tym, że cała tak zwana młoda warszawska elita to nowa klasa niewolnicza. Niewolnictwo ich ma podwójny wymiar. Są oni bowiem niewolnikami Faraona Tuska i niewolnikami zachodniego kapitału. Z reguły nic nie tworzą w swoich miejscach pracy, tylko administrują. Zarządząją nie swoim majątkiem. Są po prostu, to nie wstyd, biznesowymi lokajami. I cieszą się, i są dumni,że taki jest właśnie ich los. Gorzej, że nadają ton lokalnej opinii publicznej, że decydują o obliczu Warszawy. To grasiowe dzieci załatwiły HGW, że nadal jest Prezydentem Warszawy. 

niedziela, 13 października 2013

Świadectwo Przemysłowe dziadka

Jeszcze godzinka, dwie i będzie można w końcu coś napisać. Słowo „coś” nabrało dziś szczególnego znaczenia, ponieważ w zasadzie, to nic nie można było napisać na temat polityki, bo wiadomo, że ostatnio polityka to referendum warszawskie, inaczej mówiąc polityka = referendum. Skutki tego były i są jeszcze w mediach porażające, po prostu mielizna, mielizna, mielizna. Nic ciekawego, zupełnie jak w kinie. O czym tu więc pisać na krótko przed końcem ciszy i czy w ogóle warto, nawiązując do starej, dobrej piosenki?      

Przygotowując się do przeprowadzki, którą poprzedziła sprzedaż jednego mieszkania i kupno drugiego, znalazłem w tak zwanych papierach Świadectwo Przemysłowe mojego dziadka, który przed wojną, w Gąbinie na Mazowszu, prowadził sklep kolonialny. Dziadek działał w ruchu ludowym i w Chrześcijańskim Związku Kupców, zmarł w obozie koncentracyjnym. Samo świadectwo już wiele mówi o przedwojennej Polsce. Naprawdę to był świat polski a nie psiarski. Tak, jak i dziś, kupiec wnosił opłatę na rzecz państwa. Na kogo więc łożył dziadek Tadeusz? W 1934 roku zapłacił łącznie osiem złotych na rzecz związków komunalnych, czyli samorządu, na rzecz Izb Handlowo- Przemysłowych, oraz – uwaga – na rzecz szkół zawodowych. Samo świadectwo jest tak pięknie wydane, jakby był to dyplom MBA. I Oczywiście piękne pismo. To już powszechne.

Dziś mamy Polskę taką nie wiadomo naprawdę jaką. Ani ona europejska (zresztą po co?), ani też polska, bo przecież mówić dziś, że jest się Polakiem, to już prawie ciemnogród. Najpierw mieliśmy komunistyczne i totalitarne pranie mózgów, z czasem co raz słabsze, aż wreszcie był Jan Paweł II i „Solidarność”. A po 1989 roku przyszła wolność dla wybranych, czyli dawnych służb, nomenklatury, dla części nowych postsolidarnościowych elit, które świetnie rozumiały się z ludźmi starego systemu. Na to wszystko przyszły rządy Platformy Obywatelskiej, przedziwnej formacji bez jakichkolwiek właściwości , bez jakichkolwiek celów, bez jakichkolwiek wartości, poza jednym: utrzymaniem władzy i gromadzeniem dóbr.
W przedwojennej Polsce taka formacja polityczna byłaby nie do pomyślenia. Bo nawet taka KPP jakieś cele miała, na przykład likwidację państwa polskiego. PO likwidacji nie chce, bo istnienie III RP służy generowaniu zysków dla wąskiej grupy elit władzy, zupełnie jak u Milovana Gilasa w „Nowej klasie”.

Być może ten czas się właśnie kończy, ale spustoszenie jest ogromne. Młodzi ludzi podziwiają powstańców, ale ci powstańcy byli w ogóle możliwi dzięki takiej a nie innej przedwojennej Polsce, szanującej tradycję, Polsce niezwykle patriotycznej. Dziadek po wybuchu wojny poszedł walczyć do lasu. Nie dyskutowało się, co zrobić, tylko się walczyło. I teraz, w zupełnie innych czasach nadszedł czas walki o Polskę. Jeśli „warszawskie kołnierzyki” tego nie rozumieją, trudno. PO prostu jest to czas walki o Polskę, choćby po to, żeby można było przywrócić ducha Świadectwa Przemysłowego z tamtych przedwojennych czasów.