czwartek, 27 marca 2014

O Polakach i Niemcach inaczej


Przechodząc przez ulicę w Hamburgu nie muszę martwić się o to, że ktoś nie zahamuje, zapomni, albo drugim pasem wyrwie do przodu jakiś wariat. Na przejściach dla pieszych nie ma krawężników, a te wzdłuż ulic są zaokrąglone i niskie. Łatwiej parkować auto na chodniku. Nie wiem, dlaczego, ale mając lat jedenaście, jeszcze w głębokiej komunie u progu rządów Gierka pomyślałem sobie, że będziemy Zachodem, jak w miastach będą czyste i równe chodniki. Jeżdżąc z chórem po Europie widziałem te piękne chodniki i tak mi wyszło z moich kalkulacji, że one są decydujące. Niby drobiazg, ale niejeden kierowca wie, co to znaczy wjechać na polski krawężnik. W Europie wrze, ale to wrzenie, spowodowane aneksją Krymu przez Rosję, w Niemczech, na ulicy, w sklepie, jest praktycznie niesłyszalne. O zagrożeniu mówią politycy i media, ale nie zwykli Hamburczycy. Oni żyją nad wyraz spokojnie, bez pośpiechu, zarówno ci rodowici jak i liczni imigranci. Nie spieszą się i dlatego może przez siedem dni, nie zdarzyło się ani razu, by kierowca nie zatrzymał się przede mną na pasach. Co to ma do nas? Wbrew pozorom dużo.


Nie dlatego, że owo „ustępowanie” pieszemu na pasach, ciągle jest u nas jakimś wyjątkowym poświęceniem i wyrazem wyjątkowej kultury kierującego, tylko dlatego, że z paroma sprawami musimy u siebie zrobić sami porządek. Jeden przykład. W pewnym polskim, państwowym szpitalu, jest oddział zamknięty dla zwykłych pacjentów. Leczą się tam praktycznie sami Niemcy. Jak to jest zorganizowane, jak to jest prawnie rozwiązane, nie wiem, ale coś jest nie tak z nami. Moja przyjaciółka z Hamburga utraciła najbliższą jej osobę. Do dziś, a minęły już trzy miesiące od pogrzebu, do jej rodziny przychodzi co jakiś czas lekarka zmarłej z kwiatami. Odwrotnie, niż u nas, gdzie to my pędzimy z kwiatami (oby tylko), żeby dziękować za opiekę lekarską czy pielęgniarską.

Obserwując rynki wewnętrzne Niemiec i Polski, państw bardzo mocno powiązanych ze sobą gospodarczo, choć praktycznie tylko w jedną stronę, rodzi się nie nowe pytanie, czy jesteśmy handlowym śmietnikiem Europy i do tego jednym z najdroższych. Mieszkaniec Białegostoku tego nie doświadczy, ale mieszkaniec Zielonej Góry czy Szczecina, jak najbardziej. Niemal każdy produkt spożywczy czy chemiczny, o tej samej nazwie, jest w Niemczech lepszy, niż w Polsce. Pisanie o proszkach to banał, rzecz dotyczy bowiem większości artykułów: płynów do mycia naczyń, kawy, wędlin, serów, past do zębów. Do tego wszystkiego, ceny w Polsce na wiele tych podstawowych produktów są wyższe. Kupujemy jakieś niedorobione kawy znanych marek, wybrakowane czekolady, proszki i sery. Nie wiem, czym się różnią polskie kury od niemieckich, ale znoszą ekologiczne i zdrowe jaja (oznaczone jedynką – wolny wybieg lub zerem – chów ekologiczny) taniej niż w Polsce. A jaj u nas pod dostatkiem. „Jedynki” w nie tanim sklepie „Edeka” kosztują jedno euro. W Polsce, w hipermarketach są sprzedawane średnio po 7-8 złotych. Coś jest nie tak. Tańsza siła robocza, a ceny wyższe, i tak praktycznie z każdym produktem. Jesteśmy po prostu na wielką skalę rolowani przez zachodnie koncerny spożywcze, które wysyłają do Polski „wybrakowane” towary, a płacimy za nie drożej niż w Niemczech. Jeśli produkt jest polski, to nic z tego. Też zapłacimy więcej. O przecenach w Polsce i promocjach nie ma sensu się rozpisywać, nijak się to ma do Berlina czy Londynu. A ludzie to akceptują, mało tego, mówią nawet, że w tym dyskoncie to jest tanio i poprawiła się jakość.

Ekipa Tuska zrujnowała polską edukację. Dziesiątki podręczników do tej samej klasy, bałagan, przekłamania dotyczące naszej historii, poprawność polityczna na każdym kroku i nadmiar wiedzy teoretycznej. Niby nasi uczniowie wiedzą dużo, ale z tej wiedzy niewiele korzystają. 11 –letni Ralf chodzi do publicznej szkoły w Hamburgu. Zwykła szkoła, jakich tu wiele. Jest w piątej klasie, czyli w pierwszej klasie gimnazjum, bo tu nauka w gimnazjum rozpoczyna się o rok wcześniej, niż u nas. Co zwraca uwagę? Jego klasa, jak każda inna na tym poziomie, ma w tygodniu dwie godziny teatru, dwie godziny nauki gry na instrumentach, dwie godziny sztuki i dwie godziny praktycznych zajęć z techniki. Do tego dziewięć godzin angielskiego. Z jednej strony nauka wrażliwości, kontaktu z wysoką kulturą, z drugiej praktyczne wprowadzenie w świat techniki i wysokich technologii. I wystarczy to chyba za komentarz, co wkuwają na tym poziomie polscy uczniowie. Władcy III RP rozłożyli nasze społeczeństwo, rozbili je, można rzec wyhodowali masę zagonionych i zarobionych po łokcie, a często zagubionych i wystraszonych ludzi, pędzących na oślep, znerwicowanych i bezwolnych. Jak więc można się dziwić, że Platforma Obywatelska nadal rządzi w Polsce, skoro właśnie ta masa jest jej tak bardzo na rękę, skoro zwykłe straszenie z telewizorów Jarosławem Kaczyńskim, zagoniło tak wielu Polaków do głosowania na Tuska. Skoro wielu z nas nie chce już nic słyszeć o Smoleńsku, bo sprawa jest wyjaśniona (!?). To mordowanie aktywności społecznej ludzi, to rozbicie wspólnoty narodowej, to wybijanie ludzi mądrych i aktywnych, promowanie głupków grozi katastrofą. Musimy nie tylko zerwać z III RP, pogrzebać ją raz na zawsze, ponownie przekazać Polskę narodowi, ale musimy także wiele naprawić w sobie samych, ponieważ ćwierćwiecze upodlania Polaków zrobiło niestety swoje.                       

poniedziałek, 24 marca 2014

Zagłaskani wyborcy, czyli Komorowski.


Pracownia Estymator wykonała dla serwisu Newsweek.pl sondaż prezydencki w dniach 20 i 21 marca br. Pod uwagę brano tylko głosy osób zdecydowanych, na kogo chcieliby zagłosować. I tak, okazało się, że zdecydowanym liderem tego sondażu jest urzędujący prezydent Bronisław Komorowski z wynikiem 52%.  Na drugim miejscu jest Jarosław Kaczyński z poparciem 18%, a dalej, już tylko po 6% mają Jarosław Gowin i Leszek Miller. I tutaj ciekawostka. Newsweek.pl zamieszcza też sondę prezydencką a jej wyniki (na godzinę 19.40.) były zgoła inne. Najwięcej internautów oddało głos na Jarosława Kaczyńskiego, bo aż 36%, a na Bronisława Komorowskiego 33%. Trzecie miejsce zajmuje Janusz Korwin – Mikke z poparciem 16% głosujących. Miller i Gowin dostają tu śladowe poparcie. Godzinę wcześniej musiała nastąpić jakaś mobilizacja propałacowa, bo JK miał 42% głosów, a urzędujący prezydent 30%. Sonda to oczywiście nie sondaż, ale daje do myślenia. Ponadto warto chyba zwrócić uwagę na to, że serwis Newsweek.pl jak i sam tygodnik to nie jest medialna twierdza Jarosława Kaczyńskiego.

Coś jest więc na rzeczy, że w zagajniku Tomasza Lisa prowadzi w sondzie Jarosław Kaczyński. Oczywiście, nie sam sondaż ani sonda są tu ważne. Ważne jest odpowiedź na pytanie o kondycję polskiego społeczeństwa, ważne jest zrozumienie tego fenomenu: nic nie robi, a głosy ma, jak nikt. Mamy już bowiem czwarty rok tej prezydentury i doprawdy trudno jest wskazać jakiekolwiek osiągnięcia Bronisława Komorowskiego. Jedyne co robił, to posłusznie podpisywał to, co podsunął mu Donald Tusk. W tym antynarodową ustawę emerytalną. Nie mam sensu rozpisywać się o innych aktach prawnych, pod którymi widnieje podpis obecnego lokatora Pałacu Prezydenckiego, bo jest tu cała lista chybionych ustaw i bubli prawnych. W polityce zagranicznej, gdzie ma odpowiednie prerogatywy Bronisław Komorowski nie zaistniał. Dokonał jedynie zwrotu w kierunku Rosji i to po tak traumatycznej dla Polaków  tragedii, jaką była Katastrofa Smoleńska. Generalnie uśmiech, spotkanie z dziećmi, wypad gdzieś w Polskę, medale w pałacu, jednym słowem żyrandol. I ten symboliczny żyrandol Polacy kupują, nie w ciemno, tylko w blasku fleszy. Tak, jakby niczego specjalnego od głowy państwa nie oczekiwali, jakby bezruch był czymś najlepszym i wymarzonym. Czy to dziwi? Wcale. Przekłada się to doskonale na ogólną kondycję Polaków.

Trwanie w bezruchu wydaje się być dziś dominującą  postawą społeczną. Żadnych zmian, żadnych rewolucji, protestów i konfliktów, po prostu przełkniemy wszystko, co nam wciśnie Tusk. Każdy kit kituje pustkę tych rządów. Nie ma żadnej mobilizacji do jakichkolwiek zmian, życie na dziś, na chwilę, łatanie dziur, bez określenia perspektyw stało się normą. Bronisław Komorowski  świetnie się wpisuje w taki scenariusz społeczny. On też nie dąży do żadnych zmian, Pałac stoi i on też stoi, i tak już czwarty rok. Albo Polacy nie widzą tej bezpłciowej prezydentury, albo nie chcą widzieć, bo kręcą się tylko wokół własnej osi, bez patrzenia na horyzont. Można być więc spokojnym o wyniki kolejnego sondażu. Komorowski zapewne go wygra, bo gładkość i bezruch jest w cenie. Oczywiście do czasu. Tyle tylko, że tego czasu marnujemy coraz więcej kosztem naszej przyszłości. Może więc nadszedł w końcu kres polityki zagłaskiwania wyborców, może trzeba mówić twardo, że w takim stanie ducha prześpimy Polskę.        

niedziela, 23 marca 2014

Bezduszni i otępieni


Rodzice dzieci niepełnosprawnych oszukanych przez Tuska protestowali w Sejmie i nie zostawili na premierze suchej nitki. Warto się zastanowić, dlaczego właśnie oni, dlaczego ta grupa ludzi w tak zdeterminowany sposób przeciwstawiła się kłamstwu i obłudzie rządzącej w Polsce klice PO. Można powiedzieć, że są bezradni, że nie mają już nic do stracenia, że przecież nie mogą odejść o łóżek i wózków inwalidzkich swoich dzieci i jeszcze dorobić, i jeszcze te kilkaset złotych wydusić gdzieś na boku. Nie mogą, więc przyszli tam, gdzie już dawno powinny zostać uchwalone odpowiednie akty prawne. Nie daje mi jednak spokoju ten dramatyczny protest, ponieważ ukazuje w jakim letargu, otępieniu żyje większość Polaków, jak w miarę pełna micha i błyskające loga na ścianach galerii handlowych ogłupiły miliony ludzi. Ogłupiły do tego stopnia, że za większość tych wszystkich „markowych produktów” płacimy średnio 20-30% więcej niż w bogatych Niemczech. Płacimy tak za wszystko – od artykułów spożywczych po elektronikę. Pomijam już jakość tego, co wrzucają na polski rynek zachodnie koncerny. Jesteśmy więc dojeni podwójnie, przez Tuska i przez Zachód, i końca tego nie widać. Bo koniec tego draństwa to masowy protest społeczny, to opór, taki jak na Majdanie, choć niekoniecznie z użyciem przemocy. To nam się już w przeszłości raz udało, w Sierpniu 1980 roku.

Co niby miałby zrobić Donald Tusk w obliczu masowego protestu? Wpuści do nas Polizei ?   Bo przecież będzie to zgodne z prawem. Po prostu nie chce się wierzyć, że kilka milionów Polaków nadal chce rządów Platformy Obywatelskiej. I nie chodzi już o to, że część wyborców jest beneficjentami układu kolesi, ciotek i szwagrów, tylko o to, że zamiera państwo, nie wypełnia swoich podstawowych funkcji, że Tusk odebrał milionom Polaków emerytury, dając w zamian ochłap kilkuset złotych na tydzień życia. Nie można wszystkiego zrzucić na jakiś wymyślny PR rządu, na marketingowe zabiegi. Jak się okazało, na rodziców dzieci niepełnosprawnych to nie działa. Nie działa też na pewno na głodujących emerytów, sterczących godzinami w kolejce do lekarza, zadłużonych w lokalnych sklepikach, gdzie co i rusz kupowali coś „na zeszyt”.  Tusk mówi od początku swoich rządów o budowie nowoczesnego państwa, a miliony starszych ludzi są traktowani w swoim kraju jak odpad. I co robi pokolenie czynne zawodowo? Nic nie robi. Ogon podwinięty, byle tylko nie stracić pracy, byle tylko zwolnili kolegę a nie mnie, a skoro Ryśkowi podwinęła się noga to dobrze mu tak. Mnie się nic nie stało. Nie ma w Platformie żadnego zainteresowania, ani losem ludzi starszych, ani ludzi młodych, żądnych sukcesu życiowego, tak żądnych, że tylko emigracja staje się szansą na normalny rozwój. W Polsce tych szans nie ma, bo niemal wszystkie stanowiska okupowana są przez armię Tuska.


Jest oczywiście armia Kaczyńskiego, która cały czas siedzi w okopach, licząc na sukces wyborczy i zmianę rządów w Polsce. I niech się tak stanie, tylko co potem? Ruin państwa nie da się odbudować w rok czy dwa. Zadłużenia Polski nie da się wydatnie zmniejszyć w krótkim czasie. Nie można też liczyć na to, ze w naszym narodzie nastąpi jakieś ogromne przebudzenie, że nagle Polacy ufający dziś Tuskowi, przebudzą się i radośnie przystąpią do odbudowy kraju, do odnowy moralnej.  Skala zepsucia społeczeństwa jest przeogromna, więc przyjęcie uczciwych zasad w życiu społecznym i gospodarczym będzie trwało latami. Być może coś dotarło w końcu do Polaków po proteście rodziców niepełnosprawnych w Sejmie. Być może. Na razie króluje konformizm i wygoda własnego siedzenia. Byle tylko nie mi coś się przytrafiło, byle tylko było tak jak jest. Żadnych zmian, Tusk jest dobry – zdają się mówić jego zwolennicy. A w ślad za tym idzie nieustająca kampania sprzedajnych mediów, które pompują jak mogą ekipę PO. Gdyby nie one, gdyby zmieniły front, Tuska już by nie było. Na dziś, nie mamy własnej silnej gospodarki, nie mamy własnych banków, nie mamy już normalnego państwa, nie mamy też stabilnej, własnej polityki zagranicznej. Antyrosyjska retoryka Tuska czy Sikorskiego jest jedną wielką kpiną, jeśli przypomnimy sobie ostatnich kilka lat prowadzenia wobec Moskwy polityki na klęczkach, której Smoleńsk jest tragicznym symbolem. I co się dzieje? Nic. Wystarczy tego wszystkiego – powiadają wyborcy PO. Chcemy żyć tu i teraz. No więc żyjemy tu i teraz, bez refleksji, bez planów na przyszłość, w ułomnym państwie, nie zwracając uwagi, ani na starców, ani na dzieci. Skoro mój syn wyjechał do Londynu, to świetnie, po co ma się męczyć w Polsce – mówią czasami ci sami ludzie, którzy jednocześnie zgarniają pulę od Tuska. To jest zatracenie, droga donikąd, ale kto uświadomi tych ludzi, że działają na własną zgubę?                 

piątek, 21 marca 2014

Kaczyński, powiedz coś!



Nic nie zmieniło się w głowach publicystów i niektórych blogerów. Żyją jak w „Matni”  Polańskiego. Horyzonty nie dalej jak na Wiejską, emocje na poziomie ostatniego spotu Palikota o pisowcach w klubie go-go. Trochę to żenujące, ale dziwić nie może. Opisywanie polskiej polityki i polityków od lat jest prowincjonalne i banalne. Straszenie Kaczyńskim, drwiny ze Smoleńska, który był prawdziwym początkiem rosyjskiej ekspansji to polska codzienność. Teraz „wytrawni” obserwatorzy zajęli się Jarosławem Kaczyńskim i jego partią w kontekście kryzysu ukraińskiego i krymskiego. Ci obserwatorzy jeszcze dwa tygodnie temu uspokajali, że Putin jest słaby, że jego skok na Krym to pomyłka i oznaka słabości. Jednocześnie chwalili Kaczyńskiego, że stanął ponad podziałami i zasiadł do wspólnego stołu z Donaldem Tuskiem. 

Kryptopeowcy szaleją z zachwytu nad Donaldem Tuskiem i Radosławem Sikorskim, jak dzielnie prężą polskie muskuły przeciwko ekspansji Rosji i jak Polska rośnie w siłę n arenie międzynarodowej.  To jest znowu jakieś leczenie polskich kompleksów. Bo jak niby ma się zachować Bruksela i USA, skoro strategiczny przeciwnik – Rosja – zaanektowała część dużego europejskiego państwa aspirującego do  bycia częścią świata zachodniego. Mieliby nic nie robić? Nie umniejszając starań Polski, i Paryż, i Berlin, i Waszyngton zdali sobie sprawę z tego, że Moskwa weszła na drogę nowej zimnej wojny z Zachodem. No i tu wracamy do Jarosława Kaczyńskiego. Padają oskarżenia, że nic nie robi, że milczy, że się nie spotyka z przywódcami świata zachodniego, że PiS nie ma koncepcji na ofensywę Tuska, że w ogóle wszystko jest do bani. Po prostu porażka opozycji na całej linii.

Nie ma żadnej głębszej refleksji, co takiego Jarosław Kaczyński miałby teraz robić, by zasłużyć sobie na pochwały. PiS w bardzo zrównoważony sposób odniósł się do działań Polski na arenie międzynarodowej. Poparł działania rządu tam, gdzie jest to oczywiste z punktu widzenia polskiego interesu narodowego i naszego bezpieczeństwa. Opozycja codziennie wypowiada się w sprawie  Krymu i Ukrainy jednoznacznie i doprawdy nie wiadomo o co chodzi tym zajadłym krytykom. Oczywiście, wiadomo bardzo dobrze. To kolejna okazja, by zapuścić sieci na Jarosława Kaczyńskiemu, by – mówiąc kolokwialnie – dowalić pisowcom. W końcu za dwa miesiące wybory do Parlamentu Europejskiego.

Nie ma tu żadnej troski o cokolwiek. O Polskę, o nasze bezpieczeństwo, to jest właśnie to małostkowe i prowincjonalne pismactwo. Bez głowy i bez sensu. W sytuacji, gdy naprawdę Polsce zagraża całkiem realnie Rosja, co niektórzy strasznie się „martwią” tym, że PiS nic nie mówi, że nie siedzi u Camerona na kanapie. Płytkie to bardzo, ale pokazuje, że nawet tak dramatyczna sytuacja, grożąca konfliktem globalnym,  nie zniechęca do siania zamętu, byle tylko wydobyć Tuska z dna. Zapomina się przy tym o strategii, jaką premier i  jego partia przyjęły wobec Rosji po sopockim molo. Zero na ten temat. Zero na temat Smoleńska, który teraz nabiera jeszcze większego, historycznego znaczenia dla losów Europy. Niech bolejący nad PiS i Kaczyńskim zajmą się Olbrychskim, Palikotem, co słał listy do Ambasady Rosyjskiej i paroma innymi indywiduami, jeśli już mają horyzont sięgający tylko płotu.           


Dziś Władimir Putin podpisał dokumenty przyłączające Krym do Federacji Rosyjskiej. Wszystko trwało cztery dni i jak na razie Zachód zatkało. Sankcje, zrywanie współpracy wojskowej z Moskwą i owszem, to jest jakiś sprzeciw. Ale ogólnie rzecz biorąc jest to zatkanie. Nie wiedzą jeszcze co zrobić, choć na pewno pracują już nad tym całe sztaby ekspertów. A w Polsce słyszeliśmy od wielu komentatorów, że to koniec Putina, że jest słaby, że Rosja padnie. Na razie to padł Krym, a Rosja trzyma się mocno.     

środa, 19 marca 2014

Polska w nowej rzeczywistości


Car, aplauz, zgniły Zachód, szturm na Krymie, być może wojna? Nikt jej nie chce, ale wszyscy już zdają sobie sprawę z tego, że Rosja zerwała obowiązujący porządek międzynarodowy. Nie ma sensu powoływanie się na Kosowo, jako przykład ingerencji Zachodu w rosyjską strefę wpływów, bo Ukraina to nie Kosowo, a Rosja to nie Zachód, i wreszcie pamiętać trzeba co zdarzyło się wcześniej na Półwyspie Bałkańskim. Natomiast to, co dzieje się teraz ogólnie w Europie, można określić jednym słowem: dezintegracja. Dezintegracja praktycznie na każdym poziomie – od polityki po gospodarkę. Zanim Rosja uderzyła na Krym, mieliśmy do czynienia z dzieleniem Unii Europejskiej na różne prędkości. Abstrahując od tego, jak traktowany jest w Brukseli Donald Tusk, trzymanie premiera dużego kraju Unii za drzwiami, bo czołówka ze strefy euro debatuje jest żenujące i upokarzające. W ostatnich latach zwyciężały partykularne interesy, przy ciągle rosnącemu znaczeniu Niemiec, które praktycznie zarządzają całą Unią.

W sytuacji dezintegracji Zachodu, spadku znaczenia NATO - atak Rosji na Krym przypadł w najlepszym momencie. O ataku tym, wbrew temu co piszą niektórzy komentatorzy, musiał wiedzieć i Obama, i Merkel. Takiego ataku nie da się ukryć. Było więc ciche przyzwolenie agresji na Krym, albo po prostu zwykłe milczenie. Wiemy, ale nie reagujemy. Zobaczymy, co będzie. Wydaje się, że działania Moskwy daleko przekroczyły wyobrażenia Zachodu i USA. Tak daleko, że nie bardzo wiadomo, co teraz zrobić. Sankcje wobec Rosji na obecnym poziomie nic nie dadzą. Sankcje takie jak pozbycie się rosyjskiego gazu, eksport gazu łupkowego z USA do Europy, to raczej melodia przyszłości. Byłyby pożądane, ale wszyscy liczą na to, że Putin zatrzyma się na Krymie, a co najwyżej wejdzie jeszcze na wschodnią Ukrainę. To Zachód też przełknie, skoro Krym przełknął tak bezboleśnie. Co więcej Zachód już teraz dystansuje się od wchodu Europy, bo dostrzega, że mamy nową zimną wojnę, i być może dlatego, tak niepewny jest dziś los Polski. Nie musi być powtórki z 1939 roku, ale wierzyć w to, że przyjdą Amerykanie i będą walczyć z Rosjanami w obronie Polski to bardzo mało prawdopodobne.

Nie bardzo więc wiadomo - i nie mówmy, że wszystko jest w porządku – na kogo możemy na pewno liczyć w przypadku, gdyby konflikt zbrojny z Ukrainy przelał się na zachód. Nie wiemy też, jakie ustalenia mają Merkel i Putin, bo wprost nie chce się wierzyć, że nie ustalili podziału Europy na swoje strefy wpływów. Największym przegranym tego nowego rozdania w polityce światowej jest Barack Obama. Tylko od niego zależy teraz, czy będzie w stanie przeciwstawić się rosyjskiej ofensywie. Narzędzia ma, ale czy ich użyje? Nam pozostaje liczyć przede wszystkim na siebie. To banał, ale co innego możemy zrobić? Zabiegi w Brukseli, Berlinie, przyniosły jak na razie zestaw niby sankcji, tak naprawdę nic nie znaczących dla Putina.

Polskę w tej nowej rzeczywistości czekają za dwa miesiące wybory do Parlamentu Europejskiego, podobnie jak w innych państwach UE. Biorąc pod uwagę, że każdego dnia mamy kolejne przejawy agresji  Moskwy, kolejne akcje militarne, będzie to bardzo trudna kampania wyborcza, o ile w ogóle będzie to kampania. Polacy też już zdają sobie sprawę z tego, że to, co dzieje się na Ukrainie, stanowi bardzo realne zagrożenie dla Polski. Można więc, z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że debata wyborcza do PE będzie toczyła się wokół Ukrainy i Rosji. W takim ogólnym chaosie, jaki nastał w Europie, prezentowanie programów wyborczych pod hasłem „Co ja dla Was zrobię w Brukseli”, utonie w morzu informacji z Ukrainy. Słowa Putina na Kremlu zabrzmiały tak, jakby szykował się do III wojny światowej. Zanim ją literalnie wypowie, Zachód i USA mogą go uprzedzić i zakręcić Rosji gospodarczą pętlę na szyi. To jedyne wyjście dla demokratycznego świata, które może zapobiec globalnemu konfliktowi zbrojnemu.            

poniedziałek, 17 marca 2014

Sztorm w Europie


Generalnie, wszyscy skupiają się teraz na tym, że Krym ogłosił niepodległość i chce przyłączenia do Rosji, no i co na to Putin w swoim orędziu. Głośno komentowane są też sankcje dla wysokich przedstawicieli administracji rosyjskiej. Nic to jednak nie znaczy, podobnie jak kolejne rozmowy Obamy z Putinem. USA nie mają wpływu na politykę Rosji, a jeśli nawet mają ukryte narzędzia nacisku na Kreml, to nie chcą ich użyć. Nikt nie chce wchodzić w drogę Putinowi, to chyba jest już jasne. To, co najciekawsze , dzieje się w naszej świadomości, a już na pewno w świadomości europejskich polityków. To, co najciekawsze dzieje się w przestrzeni geopolitycznej. W ciągu kilku ostatnich tygodni znikła Europa, jaką do tej pory znaliśmy. W obliczu kryzysu ukraińskiego pękła konstrukcja, jaką Zachód starał się na długo budować z Rosją. Moskwa nie w Unii, ale w Europie, Moskwa może nie do końca demokratyczna, ale za to obliczalna i konstruktywna. Ta zabawa trwała dobrą dekadę i mamy jej finał. W przestrzeni geopolitycznej mamy znowu jednoznaczny podział Europy. Swoje porządki na wschodzie i swoje rozumienie demokracji wprowadziła właśnie w życie Rosja. Zrobiła to tak „miękko”, w atmosferze aplauzu mieszkańców Krymu dla Moskwy, że Zachód nawet nie piśnie.

Azja poszerza swoje wpływy w Europie. Zachód jest słaby, a Niemcy na tyle silne, że spokojnie „kręcą” swoje interesy z Putinem, wzywając jednocześnie go do dialogu. Wielki problem, jak zwykle, jest z Polską. Bo to pęknięcie Europy, ten jej koniec jako  platformy dialogu Wschodu z Zachodem, spowodował, że nie bardzo wiadomo, gdzie jesteśmy. Gdzie jesteśmy naprawdę i z kim. Nie na papierze i nie w traktatach, tylko realnie. Władimir Putin właśnie podpisał dekret uznający Krym za niepodległe państwo. Fikcja? Nie, to jest realna polityka i fakty. Nasz problem polega na tym, że pierwsi wsparliśmy Ukrainę, najmocniej domagaliśmy się interwencji Zachodu w obronie Majdanu, Ukrainy i Krymu, a Unia Europejska po prostu coś tam sobie wysmażyła, co Moskwie skrzydeł i tak nie poderwie, a jedynie zaspokoi niezadowolenie części zachodniej opinii publicznej. Bo tak naprawdę, czyj jest Krym, średnio obchodzi Francuza czy Niemca. Dla nich to wschód, Rosja, zima, niedźwiedzie i Putin. Może Polska zmieniła swój status na arenie międzynarodowej w ostatnich dziesięciu latach, może Bawarczycy mają nas też za Zachód, ale to cały czas jest Wschód, ów nieszczęsny wschód, na którym wszyscy się przejechali, od Napoleona po Hitlera. I dlatego, to co dzieje się na Krymie, czy na Ukrainie realnie – podkreślam  realnie- nie ma wcale zbyt wielkiej siły rażenia, poza obawą o interesy gospodarcze wielkich koncernów niemieckich i londyńskiego City.            
                       

Putinowi marzy się Unia Euroazjatycka, a bez Ukrainy jej nie ma. Zachód – ekonomicznie – takiej wschodniej Unii nie musi się obawiać, bo czy Rosja będzie mocarstwem czy supermocarstwem, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, nie zagrozi jej swoją potęgą gospodarczą. Moskwie chodzi tylko i wyłącznie o wielkie wpływy polityczne i o spełnienie wielkich ambicji Kremla i niemałej części narodu rosyjskiego. Amok, jaki zapanował na Krymie i w Moskwie po ogłoszeniu wyniku „referendum” powinien dać więcej do myślenia strategom z Waszyngtonu czy z Brukseli, niż ci zamaskowani komandosi. To oddaje stan świadomości tamtej, bo nie naszej części Europy. To pokazuje, jak bardzo się różnimy, jak potocznie rozumiana Azja rośnie dziś w siłę. Przede wszystkim mentalnie. Jak odradza się chęć dominowania w świecie. I to w sytuacji, gdy gospodarka Rosji jest oparta tylko na ropie i gazie. Zwykła zmowa Zachodu i USA rozłożyłaby Rosję w pół roku. Takiej zmowy jednak nie będzie. A my, Polacy, jesteśmy znowu gdzieś w środku tych zdarzeń. Niby jest NATO, niby jest UE, ale jak przychodzi co do czego, to tylko my zostajemy ze swoimi świniami. Tu sankcje, a tu niemiecki koncern energetyczny RWE chce sprzedać swoje udziały rosyjskiej spółce, która  w ten sposób  przejmie polskie koncesje na wydobycie gazu w naszym kraju. Rozbujana jest Europa, a to dopiero początek, dopiero Moskwa odbiła łajbą od brzegu. Będzie więc sztorm, to pewne.         

niedziela, 16 marca 2014

Europa oswojona, Putin na swoim


Skoro ponad 90% wyborców, którzy wzięli udział w nielegalnym referendum zorganizowanym przez Moskwę opowiedziało się za przyłączeniem Krymu do Federacji Rosyjskiej, to Putin nie wypuści już Krymu za nic. Tym bardziej, że nieoficjalnie wszyscy możni tego świata przełknęli tę zbrojną aneksję i tym samym naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy. Sankcje nic lub niewiele tu zmienią. Rosja pójdzie na przeczekanie. Będzie kąsać Ukrainę tak długo, aż wszyscy uznają, że tak ma być i już. Że jest to normalne, że taka jest Rosja i nic więcej nie można zrobić. Europa została oswojona z nowym (pozornie) obliczem Moskwy i Putina.

Ustał tym samym porządek międzynarodowy wypracowany po II wojnie światowej. Porządek oparty najpierw na strategicznej równowadze dwóch supermocarstw, a później na dialogu politycznym. Moskwa zrywa z tym porządkiem, wprowadzając w Europie chaos. Być może jeszcze go nie widać gołym okiem, ale on jest już wyczuwalny, zarówno w samej Europie, jak i w Polsce. Czeka nas bowiem teraz na lokalnym podwórku wytykanie, że niepotrzebnie pchaliśmy się na Ukrainę, że teraz przyjdzie nam za to płacić. Preludium do tego wykonał dziś Jacek Kurski z Solidarnej Polski, zarzucając i PO, i PiS nieprzemyślaną politykę wobec Ukrainy i krytykując wyjazdy liderów partyjnych na Majdan. A to dopiero początek, bo Rosja, widząc, że nic się nie dzieje, będzie odgrywać się na słabszych krajach. Nie na Niemczech i nie na Francji, ale właśnie na Polsce. W wymiarze międzynarodowym będzie coraz więcej ruchów odśrodkowych, coraz więcej rosyjskojęzycznych obywateli innych państw będzie czuło się dyskryminowanych, no i wschodnia część Ukrainy będzie podgrzewana jeszcze przez długi czas.

Wydawałoby się, że atak Rosji na Krym skonsoliduje Unię Europejską, że interesy gospodarcze nie przesłonią globalnego zagrożenia wojną. I na pozór, do takiej konsolidacji doszło. Tyle tylko, że zakres sankcji jest taki, że Putin ze spokojem je zniesie. Największy w historii Rosji zagraniczny kontrakt wojskowy na zakup okrętów Mistral od Francuzów jest z powodzeniem kontynuowany. Gazociąg Nord Stream aż trzęsie się od płynącego gazu, więc nic się nie zmieniło w strategicznych kontaktach państw Zachodu z Rosją. Zmieniła się za to i osłabła pozycja Polski. Nie dość, że mamy sankcje na import wieprzowiny do Rosji z powodu podrzuconego dzika, to jeszcze za naszymi plecami inne kraje Unii dogadują się po cichu na zniesienie owego embarga i Moskwa mówi w zasadzie tak, ale bez Polski i Litwy. Pod naszym konsulatem na Krymie słyszymy „Polska won!” , co jednoznacznie wskazuje, że atak propagandowy na Polskę nie jest przypadkowy i będzie miał ciąg dalszy. Jeszcze kilka tygodni i na Zachodzie pojawią się artykuły o polskich obozach szkoleniowych dla „terrorystów” z Majdanu.   

Warszawa oczywiście uspokaja, że sytuacja jest stabilna, że liczymy się w świecie, że nas słuchają. Jeśli tak, to dlaczego widać powolne wycofywanie się Zachodu z zaangażowania w sprawy ukraińskie. Zamiast umowy stowarzyszeniowej z UE, ma być podpisana 21 marca jej namiastka. A dokumenty leżą na stole. Ruch Rosji w stronę Ukrainy, w stronę Krymu, naruszył stabilność polityczną Europy, a nawet świata. To, że nie ma na razie przelewu krwi na wielką skalę wynika nie tylko z bardzo odpowiedzialnej postawy nowego rządu Ukrainy, ale także z faktu, że Zachód zdał sobie sprawę z tego, że Putin się nie cofnie, że zaatakowany odpowie z podwójną siłą. Zachód jest przestraszony. Nie wie co zrobić. Pokój w Europie wydaje się być tak cennym dobrem, że jakakolwiek interwencja zbrojna w obronie Ukrainy wydaje się wręcz absurdalna. Być może nie warto umierać za Krym, bo już jest po stypie, ale otwarte pozostaje pytanie o Polskę. Nasi rodzimi eksperci przekonują, że Putin zatrzyma się na Ukrainie. Skąd oni to wiedzą? Nie ma tu bowiem żadnej pewności, że Moskwa ma takie minimalistyczne plany. Takich planów nigdy nie miała, więc i teraz sięgają one znacznie dalej.   

piątek, 14 marca 2014

Dziadowska ewolucja Kamińskiego


Nie wiem do końca, co można napisać o ewolucji Michała Kamińskiego, na którą sam się przecież powołuje. Można chyba pisać tu o dziadostwie, o przykładowym dziadostwie w polskim życiu publicznym, bo przecież nie on jeden zachował się jak kurtyzana, choć kurtyzany mają jednak jakąś klasę, to ich zawód, a Kamiński po prostu puszcza się na lewo i prawo, byle tylko nie odcięto go od unijnego koryta. Ta wolta może i trochę dziwi, zaskakuje, ale nikogo specjalnie nie oburza. Ona w ogóle jest możliwa, ponieważ życie polityczne w Polsce sięgnęło dna, a dno to symbolizuje premier Donald Tusk. Bez jego zgody, Kamiński, nawet gdyby opluwał codziennie PiS, nie dostałby nawet dziesiątki na liście PO. Premier pokazał, że pewne zasady w polityce, dobre obyczaje, ma głęboko w poważaniu. Sam Kamiński, kiedy znalazł się na politycznym trawniku, długie miesiące był  pompowany przez redaktora Morozowskiego z TVN 24. No i przetrwał. Wszystko to razem budzi lekkie obrzydzenie, ale przełykamy takie fakty. Nie tylko w polityce. III RP dała przyzwolenie na różnego rodzaju dziadostwa. Cwaniak, cynik i oszust ma się dobrze w Polsce Tuska. To dlatego Michał Kamiński może sobie stratować do Parlamentu Europejskiego i chętnie udziela wywiadów......  Nie spalił się ze wstydu, bo słowo wstyd jest mu obce. Liczy się tylko euro! W jego kieszeni. Nie łudźmy się, że motorem działań tak zwanego „Miśka” jest cokolwiek innego.


Kwitnie więc dziadostwo na różnych polach. Jeden przykład z życia, który pokazuje, że można uprawiać dziadostwo bez żadnych konsekwencji. Firma kurierska K-EX miała dostarczyć do mnie przesyłkę. Po czterech dniach zniecierpliwiony zacząłem jej szukać. Telefon nie odpowiadał, nie było podanych godzin otwarcia – polecano dzwonić, by się dowiedzieć, kiedy jest otwarte biuro, ale telefon (jak wyżej) był głuchy, więc pozostało tylko trafić tam. Na obrzeżach miasta stoi kompletnie nieoznakowany budynek z magazynem.  Żadnego szyldu, żadnej informacji, trafiam do biura metodą na chybił – trafił, by wreszcie zobaczyć trójkę pracowników za komputerami. Twierdzą, że ktoś był u mnie, ale ja też wtedy byłem w domu, więc nie był. Przedstawiciel nie potrafił zostawić zwykłej kartki, awizo (!) z numerem telefonu do siebie, tylko podobno był u mojego sąsiada. Kiedy płacę w końcu za przesyłkę, muszę mieć odliczoną kwotę, bo oni nie mają kasy. W magazynie firmy niesamowity bałagan, pracownik szuka przesyłki i nie może jej znaleźć. To taki drobny przykład z naszego codziennego życia, naszego dziadostwa. To, że taka dziadowska firma jest, nie dziwi. Dziwi to, że ona świadczy usługi w XXI wieku, w środku Europy. Na forum blisko trzydzieści  druzgocących opinii, a oni nadal dostarczają przesyłki. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku, bo dziadostwo w Polsce ma się dobrze.

W III RP nie ma standardów. Nie ma powszechnego przekonania, co wypada, a czego nie wypada robić lub mówić. Mamy tu pełną dowolność, z wyłączeniem tematów, których katalog ustaliła krótko po 1990 roku „Gazeta Wyborcza”. Po dziadowsku zachowuje się ksiądz Lemański, myląc posługę kapłańską z reality show. Po dziadowsku zachowują się urzędnicy odmawiając pomocy samotnym matkom z chorymi dziećmi. Można mnożyć. III RP jest państwem dla cwaniaków, dla geszefciarzy. Oni czują się w Polsce Tuska jak ryby w wodzie. Wolta Kamińskiego symbolizuje jedynie to ogólne zepsucie, tą niebywałą bezczelność ludzi. Restaurator ma kilkadziesiąt milionów złotych długu, ganiają go komornicy, a on otwiera nowe restauracje. Nie do pomyślenia za oceanem. Dzieje się tak, bo nie ma identyfikacji z państwem. Cwaniacy w żaden sposób nie identyfikują się też ze społeczeństwem, w którym żyją. To, co świetnie im wychodzi, to naciąganie ludzi, wykorzystywanie ich. Czy Michał Kamiński identyfikuje się teraz z wyborcami PO? Absurd. On się z nikim nie identyfikuje. Jedyną identyfikacją byłego polityka PiS jest jego prywatna korzyść. Wyborcy PO są dla niego jedynie wyborczym mięsem, niezbędnym do otrzymywania brukselskiej diety. Dla tego celu powie w kampanii wszystko co trzeba, czego tylko zażąda PO. Kiedy partia Tuska zacznie się chwiać, pójdzie gdzie indziej. Tak długo, jak będziemy tolerować dziadostwo z w naszym życiu publicznym, gospodarczym, tak długo różne „Miśki” to będą fajne chłopaki.

niedziela, 9 marca 2014

Przebudzenie misiów Putina


PiS – 31% , a PO – 26% , - to wynik najnowszego sondażu TNS Polska, przeprowadzonego dla „Wiadomości” TVP.  O preferencje wyborcze Polaków pytano w dniach 6-7 maca br. , czyli po wszystkich działaniach rządu PO mających na celu zwrócić uwagę Unii Europejskiej na dramatyczny rozwój wypadków na Krymie i w ogóle na Ukrainie. Dodajmy jeszcze ośmioprocentowe poparcie dla SLD, bo podawanie innych wyników z pogranicza 4-6% jest bezprzedmiotowe. Co pracownia, to inne wskazania. Na polskiej scenie politycznej jest dwóch liderów i tylko można się dziwić, że PO ma nadal tylu wyborców. Może to jest rodzaj jakiegoś uzależnienia psychicznego, polegającego na tym, że ci ludzie są już być może nawet zrozpaczeni, załamani, wkurzeni na swoją partię, ale główne media kuźniarowe wmówiły im, że gdyby tak nie było PO, to Macierewicz  by się „multiplikował” w liczbie około dwóch milionów Macierewiczów i każda rodzina, z wielkiej rodziny PO, miałaby swojego jednego Macierewicza na co dzień. Trzeba sobie wyobrazić konsekwencje tego faktu. Obiad domowy z Macierewiczem, kolacja z Macierewiczem. Karol chce obejrzeć „Szkło kontaktowe” albo redaktorkę Paradowską, a Macierewicz nr 1.345.777 tylko samym wzrokiem z wbudowanym w nim procesorem, który z kolei jest podłączony do serwerowni przy Nowogrodzkiej, przełącza szybko kanał TVN na TV „Trwam”. I tak co wieczór. Zero dostępu do TVN 24, po prostu blokada pisowska, coś na kształt rodzicielskiej. Wyobraźcie sobie dwa miliony Macierewiczów, zwolennicy PO, a przerazicie się bardziej, niż widząc dwa miliony Bonich.


Co mówi ten sondaż? Otóż ten sondaż, wbrew temu, co może powiedzieć zwolennik PiS-u, że super, że ludziom żyje się źle, że żadne akcje Tuska w Europie i tak nie przesłonią nędzy tej władzy, mówi tylko tyle, że PiS jest na wierzchu.  Zresztą, to co pokazała PO w tych dniach to istny cyrk. I jej media także. Potulne misie Putina  nagle obudziły się, jakby na wiosnę, i się zbuntowały, i pokazują kły, że to są polskie misie, zrodzone z prawdziwych polskich misiów, od wieków. Redaktor Żakowski tak się pobudził po wyjściu z nory, że mało nie staranował dawnych sojuszników Putina. Mało tego, on by im tą swoją niedźwiedzią dziennikarską łapą, co tam dziennikarską, publicystyczną łapą, powybijał wszystkie zęby. Tu, trzeba to dobitnie powiedzieć, na uznanie zasługuje zachowanie Jarosława Kaczyńskiego. Po prostu, jest to rasowy polityk, który w sytuacji „słuchajta ludzie z PO, teraz mówimy Kaczyńskim”, zachował powagę. Wiadomo, że JK na zewnątrz w ogóle jest poważny, ale tu doprawdy mieliśmy sytuację, jakby na scenie wystąpiło pięć kabaretów Górskiego. Jeśli Putin przetrwa i nie udusi się Ukrainą i Krymem, to zapewni liderom PO szczęśliwą i szybką starość, taką trochę podobną do byłego Prezydenta Ukrainy. Tak więc Pośle Szejnfeld, to nie będą miłe wieczory w nocnych moskiewskich klubach.        

Te 5% przewagi PiS nad PO mówi nam jeszcze o jednym: PiS na dziś i na jutro, i pojutrze wygra nadchodzące wybory. Niekoniecznie do Parlamentu Europejskiego, ale poczekajmy, zobaczymy. Gdyby w wyborach do PE, PO i PiS podzieliły się po równo liczbą mandatów, to partię Tuska czeka śmierć, zanim dojdzie do wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Dziś, obrazowo mówiąc, PO wygląda tak, jak jedna wielka dojna krowa, do której poprzywieszane są setki tysięcy cieląt. I wszystkie chcą papu. A papu się kończy. Papu już prawie nie ma. Leci nowe papu z Brukseli, ale się ludziom poprzewracało w głowach i chcą gdzieś od razu dojechać autostradą, z punktu A do punktu B, jakby nie oglądali nigdy Barei, i nie rozumieli, że pomiędzy punktem A i punktem B, jest punkt C. Nic się nie zmieni, PiS idzie do władzy i dwa miliony Macierewiczów będą Wam codziennie przełączać TVN24 na TV Trwam i wzrokiem będą wyrywać z rąk GW, krótko mówiąc: bez przebaczenia. A co z przebudzonymi misiami Putina? Misie, jak to misie złagodnieją, powiedzą, że były tylko misiami cyrkowymi, niegroźnymi, że tak się bawiły fajnie z Polakami przez siedem lat. Bo misie dobrze wiedzą o tym, że upadek Putina oznacza ich wyjazd w dalekie strony, na łono  dzikiej natury.           

sobota, 8 marca 2014

Polacy na peryferiach patriotyzmu


Do tej pory nikt specjalnie nie przejmował się patriotyzmem, a jak koś chciał być patriotyczny, to był od razu nacjonalistą, albo antysemitą, co na jedno wychodzi w wyrafinowanej filozofii „skrytomarksistów”. Można było być ewentualnie patriotycznym inaczej, to takie nasze patriotyczne political correctness w wydaniu qualitat a`la Tomasz Lis podczas EURO 2012. Orgazm zachwytu, jaki przelał się wtedy przez główne media, jacy my jesteśmy patriotyczni nie miał końca. Biało – czerwone nakładki na samochodowe lusterka to był właśnie szczyt tego patriotyzmu. No i pękło wszystko, gdy okazało się, że Polska jest dziś realnie zagrożona, jeśli nawet nie interwencją zbrojną Rosjan, to co najmniej wyraźnym przesunięciem się na Wschód. Doprawdy, mają nas głęboko gdzieś, jak zawsze. Amerykanie chcą chyba zachować twarz po blamażu resetu z Putinem i ślą dwanaście F-16 do Polski, które mają rzecz jasna jedynie wymiar symboliczny.

Trzeba bowiem pamiętać, że Rosjanie w swojej nowej doktrynie wojennej przyjęli, że mogą użyć broni jądrowej nawet wobec państwa, które jej nie posiada, pod warunkiem, że Kreml stwierdzi, że samo to państwo zagraża Federacji Rosyjskiej. Pękło więc to nasze Lemingowo, ta skorumpowana III RP, choć, przyznaję, nawet z rozbawieniem, że część lemingów, czy jak ich tam zwał, powiedzmy, beneficjentów III RP „z urzędu”, zupełnie nic nie widzi. Sądzą, że Fukuyama miał całkowitą rację z tym końcem historii i, przepraszam za określenie, „wpieprzają”  do bólu tę swoją konsumpcyjną egzystencję. Skończą jak czwórka bohaterów z filmu „Wielkie żarcie” Marco Ferreriego. Dla Sowietów – jeśli tu wejdą – mniejszy problem, bo nie będą musieli ich zatłuc, a dla zainteresowanych będzie to kwintesencja życia niemałej części obywateli III RP, zażreć się na śmierć. 

To cały czas jeszcze, gdzieś przed oczami, musi być „zdeponowany” w tylnej części mózgu rok 1946: wiocha, bida i upragniony awans społeczny dzięki towarzyszom. Tak wykształcił się nowy polski konformizm. Nie ważne od kogo, byle micha była pełna. A teraz taki durny zamęt z tą Ukrainą. Ale przynajmniej coś wiemy o sobie. Dwie pracownie, jedna po drugiej pytają Polaków o poświęcenie dla Ojczyzny, rzecz o fundamentalnym znaczeniu dla patriotyzmu. I oto w pierwszym sondażu pracowni HH aż 41% respondentów stwierdza, że dla obecnej Polski nie poświęciło by nic. Zostawmy na boku, że jest to III RP, bo pytamy się o sytuacje ekstremalne, gdy zagrożony jest byt narodu i istnienie państwa. Tylko co piąty Polak gotów byłby poświęcić zdrowie lub życie. A dzielmy to jeszcze przez dwa, bo gotów, to jeszcze nie wszystko.

I wreszcie pracownia Millward Brown SMG/KRC pyta o patriotyzm polską młodzież.  44% młodych Polaków gotowych byłoby oddać życie lub zdrowie za Polskę, ale aż 49% nie. Gdyby tak rozjechane patriotycznie społeczeństwo miała II RP, to Niemcy pokonaliby nas w tydzień, albo i mniej. A Sowieci od razu mogliby przyłączyć połowę kraju jako swoją kolejną republikę szczęścia i terroru. Bo przecież oglądając film „Świat się śmieje” w ZSRR było fajnie. Sartre był zachwycony Stalinem. Ale wróćmy do młodych Polaków i ich podejścia do Polski. To nasze patriotyczne rozmemłanie jest przygnębiające. Bo nawet ci młodzi ludzie, którzy deklarują złożenie ofiary życia lub zdrowia, mówią często, że zrobiliby to dla innych ludzi, nie dla Ojczyzny. Z drugiej strony mamy niezwykły renesans zainteresowania młodzieży czasami II wojny światowej, w ogóle naszą historią. Ktoś powie, że młodzi i tak lepiej czują patriotyzm, niż ogół Polaków, ale czy aby na pewno? Młodzież ma mniej do stracenia i zawsze była bardziej skłonna do poświęceń. Wystarczy przywołać tu Powstanie Warszawskie. Mamy więc olbrzymie spustoszenie, obojętność na wartości narodowe, a sami Polacy to twór amorficzny, coraz częściej bez tożsamości, z Brukselą i z michą w głowie, a silne jedynie są różne syndykaty i grupy wpływów. Wielkie żarcie trwa w najlepsze, młodzi sądzą, że zdążą  uciec, a syci w najgorszym razie podzielą los bohaterów filmu Marco Ferreriego. Naród musi zawsze nosić przy sobie nabitą broń, nawet wtedy, gdyby Putin mówił, że nas kocha i jutro odda w końcu wrak TU- 154. Ktoś z rządu jeszcze zapyta o Smoleńsk?

piątek, 7 marca 2014

Jak Putin i TVN24 pompują PO


Prezydent Putin dostarczy prawdopodobnie Platformie Obywatelskiej takiego paliwa, że już wkrótce PO przeskoczy w sondażach PiS. To oczywiście taki mało istotny wątek wobec tragedii Ukraińców, ale w Polsce nie jest bez znaczenia. Obserwuję media dość wnikliwie, jeśli to już robię. Pomijając fakt, że TVN 24 nie zajmuje się praktycznie niczym innym jak agresją Rosjan na Krym, to jest tu pewna dziwna specyfika, która wywołuje pytanie, czy dziennikarze są tak tępi, czy też tak zmęczeni relacjami z miejsca zdarzeń. O tym, że tak zwane grupy samoobrony wyposażone we wszystko, czego potrzebuje komandos, to w oczywisty sposób rosyjski Specnaz, było wiadomo od początku. Ale Pan Putin powiedział, że to nieprawda. Dziennikarze, wyjątkowo nie uwierzyli Prezydentowi Rosji, ale dało to im impuls do dywagacji, że chyba się tu Prezydent Putin mija z rzeczywistością. I co się dzieje? I w TVN24, i TVP INFO przez trzy dni trwają dziennikarskie śledztwa i dochodzenie prawdy, że to jednak są rosyjscy żołnierze. Jeśli ktoś ze speców Putina od PR doradził mu ten tekst z zakupem broni i mundurów w sklepie, to było to mistrzowskie zagranie. Co się bowiem dzieje? Dziennikarze nie zajmują się już tak bardzo, co robią i na jakiej zasadzie, elitarne jednostki rosyjskiej armii na Krymie, tylko zajmują się ich identyfikacją. Szukają naszywek, jakichś znaczków i tym podobnych gadżetów. Gdyby to jeszcze trwało przez 24 godziny od konferencji prasowej Putina, ale to trwa już trzeci, jeśli nie czwarty dzień. Dosłownie: kilka razy dziennie znowu coś odkrywczego na ten temat. Moim zdaniem jest działanie na szkodę stacji. Chyba, że bystre dziennikarskie głowy sądzą, że to jest takie sexy. No bo to jak w komedii: on nakłamał, a my go teraz złapaliśmy na tym kłamstwie. Proszę bardzo: mamy naszywkę na plecach z napisem po rosyjsku – imię i nazwisko. Wrzucamy do sieci i wyłazi nam oficer Specnazu. Jakie to pasjonujące.


O wiele poważniejsze są skutki dramatu Ukrainy dla układu sił politycznych w Polsce. Ci wyborcy PO, którzy zwątpili już w Donalda Tuska, odzyskują do niego zaufanie. I tu znowu jakże pomocne są nasze ukochane media. Wyprodukowały one bowiem film w reżyserii Jacka Pałasińskiego „Europa mówi Tuskiem”, by zacytować tytułem filmu samego reżysera. Oczywiście, działania polskiego premiera miały pewien pozytywny ciężar gatunkowy, ale znowu, kiedy doszło do poważnych rozmów, na przykład w Paryżu, nas tam nie było, choć to my jesteśmy następni w kolejce po Ukrainie do podobnych działań wojskowych Moskwy, jak te na Krymie. W sumie, to tylko Amerykanie wykonali wobec nas jakiś gest zainteresowania. Nie ma dwóch zdań, że wszystko to co dzieje się na Ukrainie ma dramatyczne znaczenie dla Polski. Jednak, nawet w takiej sytuacji, przydałby się może jakiś umiar, zachowanie proporcji. Główne media pojęły jednak w lot, że można w ten sposób napompować wyniki sondażowe PO. Widz nie widzi nic, poza Krymem. Bodaj jedyne dwa tematy, które przebiły się przez rosyjskie zasieki w ostatnim tygodniu, to sprawa zabójcy pedofila,  a dziś kwestia alkomatów w samochodach. Pozbyliśmy się nagle wszystkich problemów: gigantycznego długu publicznego, fatalnego stanu służby zdrowia i tysiąca innych spraw, które dotyczą naszego codziennego życia. Mamy  za to czwarty dzień rozważań dziennikarskich, że oni nie są z grup samoobrony tylko z Rosji. Do mnie to jeszcze nie dotarło. Doprawdy? To są rosyjscy żołnierze? Wyglądają raczej na Ninja.    

czwartek, 6 marca 2014

Kreml ma Krym

Dziś stwierdzenie, że Krym jest rosyjski to żadne odkrycie. I to jest dopiero początek ofensywy Putina. Byłem krytykowany tu za to, że dodaję mu, a nie odejmuję. To proszę wyjaśnić, jak dodać cokolwiek Obamie, czy Unii Europejskiej? Przecież to kapitulacja. A szczyt UE w Brukseli na tle tego, co dzieje się na Krymie staje się zjawiskiem marionetkowym. Parlament Krymu przegłosował chęć przyłączenia się do Federacji Rosyjskiej, sowieci topią stare okręty, by ukraińskie nie mogły nigdzie wypłynąć, a w tłumie pełno rosyjskich ochotników robiących  porządek na ulicach Sewastopola i innych miast. Po prostu pełna jazda Kremla na Krymie. John Kerry dwoi się i troi, może nawet szczerze, ale jego zwierzchnik sprzedał już dawno  Europę Wschodnią Rosji. Rola Obamy w spawie ukraińskiej jest nie do przecenienia. Jest on pośrednim sprawcą tego, co się teraz dzieje. Strach myśleć, co będzie dalej. Bo liczyć na to, że Putin poprzestanie na Krymie jest naiwnością. Nie rozumiem polityków i ekspertów, ale także niektórych blogerów, którzy wyznają pogląd, że to, co robi Putin to koniec Putina. No to fajny ma koniec, bo nikt w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, tak nie ośmieszył Zachodu.

Kiedy pisałem, że Putin wypowiedział wojnę Zachodowi, to od razu posypały się komentarze typu panikarz. Może na razie III wojna światowa nam nie zagraża w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale w nowoczesnym, to ona się rozpoczęła od aneksji Krymu, a może nawet wcześniej,  od sowieckiej agresji na Gruzję. Nie wiem czy Putin sam, czy razem ze sztabem, ale oni ograli po prostu Europę. Ograli i ośmieszyli Obamę, wystarczy obejrzeć memy w sieci. Jest to totalna kapitulacja, bo jaką alternatywę ma Zachód? Tylko wojna z Rosją. Sankcje może sobie włożyć wiadomo gdzie. Być może reakcja Chin coś by zrobiła, ale Chiny idą swoją własną drogą, myślą sto i tysiąc lat naprzód, i pewnie w końcu zajmą część Rosji. Im się nigdzie nie spieszy. Doprawdy, naiwność Zachodu poraża, o ile jest to naiwność a nie wyrachowana gra, żeby nikt nie zarzucił Francji czy Wielkiej Brytanii, że nie chce pomóc Ukrainie. Niemcy siedzą najbardziej spokojnie, bo tu jest ten wielki deal z Rosją: my i wy.

Ale może przesadzam. Wyobraźmy więc sobie, że żołnierze bez dystynkcji zajmują port w Hamburgu, wszyscy wiedzą, że są to tureccy żołnierze, i zapada decyzja o aneksji Hamburga dla mniejszości tureckiej, bo ona jest prześladowana. Absurdalna sytuacja, bo Turcja jest w NATO, ale mało to absurdów jest wokół nas....    Merkel krzyczy, Bundeswehra jest rozbrajana i blokowana, Turcy szaleją na ulicach, cały świat protestuje, ale nikt nic nie robi? Angela Merkel doskonale rozumie i wie, co robi Moskwa, bo w końcu podzielili się strefami wpływów w Europie z Putinem. Czy Niemiec dałby się namówić na budowę Nordstreamu, gdyby nie był pewien  swojego partnera? Czy w trakcie aneksji Czechosłowacji przez Hitlera, ktoś mówił o II wojnie światowej? Pojedyncze osoby. Dzisiejszy szczyt UE w Brukseli to farsa, jest bez znaczenia, cokolwiek postanowi.  Nawet gdyby wypowiedziano wojnę Rosji, to kto by do niej przystąpił. Jedna dygresja. Ja nie wiem, jakimi mózgami dysponują dziennikarze TVN 24. Ale oni nadal zajmują się tematem nieoznakowanych mundurów.

Polska być może nie jest jeszcze samotna, choć nie ma nic do powiedzenia w Europie. Może dostanie jakiś parasol ochronny. Będą lądować Amerykanie, zaopiekują się nami Niemcy, a jak upłynie trochę czasu, to zjawią się u nas znowu niemieccy osadnicy, którzy pokażą akty notarialne zakupu ziemi. 16 lat temu pytałem barona von Krokov, co sądzi o naszych obawach z wykupem ziemi. Odpowiedział jednym zdaniem: My Niemcy myślimy w kategoriach dwustu, trzystu lat. Ludzie tacy jak Rostowski, czy Tusk, myślą w kategoriach najbliższego weekendu. No to im powiem, że weekend będzie fajny. Także u mnie. Czego wszystkim blogerom i naszym czytelnikom  serdecznie życzę.

środa, 5 marca 2014

Putinowska Paranoja


Sytuacja po wywiadzie, jakiego udzielił wczoraj Putin osiągnęła poziom absurdu godnego Mrożka. Chodzą faceci po mieście  w mundurach bez dystynkcji, wszyscy wiedzą, że to ruscy spec żołnierze, a dziś trwa debata o tym, mało, OBWE ma sprawdzić czy to naprawdę rosyjski Specnaz. Jak oni to zrobią? Będą tortury? A może jakiś wysłannik z Zachodu przebierze się za ruskiego sołdata, podejdzie  do niego i powie mu: -Zakurisz towariszcz? A on mu odpowie:  Da! Zakuri towariszcz, Wy z Kaliningarda? Wtedy wysłannik OBWE dokona ostatecznego zaskoczenia i ciosu: - Putin, eto charoszyj i bolszoj cziełowiek...... A żołnierz na to: Da, da! Rosija ! Przepraszam za mój „rosyjski” (J), ale chodzi o sens tych działań. Tych wszystkich rokowań. Rozumiem Zachód, że widzi zadymę i robi w portki, może poza Niemcami, którzy i tak są w komitywie z Putinem, niezależnie od tego, co sobie tam palnie Merkel. Wszyscy myślą, kombinują., nawet premier Ukrainy daje już więcej autonomii Krymowi.



Putin namieszał, rzucił na stół tyle kart, że politykom zachodnim pomieszało zmysły i oczy krążą im po kilku orbitach naraz. Co to jest kurna? Poker, brydż, a może Makao Krym? A to jest szajs. Też gra. Jeszcze smutniejsza jest rola Polski, która tej roli nie ma. Gdzie Paryż, a gdzie Warszawa? Oczywiście, można doceniać działania rządu, że jeździli, że mówili, ale jak doszło co do czego, to nas już właściwie nie ma w tych negocjacjach. Nikt niczego z nami nie konsultuje, bo to jest rozgrywka Zachodu i USA  z Putinem. Mam na myśli tę właściwą rozgrywkę,  gdzie gra toczy się o dużą stawkę. My zostaliśmy bazą szkoleń Majdanu. Putin i tak już osiągnął bardzo dużo, wiele. Ma Krym i już. I go nie odda. Teraz Ławrow może łaskawie powiedzieć Kerremu, że dalej to oni nie pójdą, a potem i tak pójdą, bo ludzie w Doniecku cierpią. To jest gra anarchią i siłą na długie lata. Nie zrezygnują, bo we wschodniej Ukrainie mają wszędzie swoich, odpowiednich ludzi od mącenia i prowokacji. Nas przy tych ważnych naprawdę rozmowach już nie ma, choć to nam putinowska awantura najbardziej zagraża.


Car Rosji plecie takie bzdury, że zachodni polityk poleciałby po nich ze stołka od razu, a tu trwają jakieś analizy, dywagacje, że Putin ma sprzeczne tezy. Przepraszam, porypało Was? Taśma z tym bełkotem od razu powinna iść do kosza, poza jednym zdaniem: że dopuszczają użycie siły, jak im wyjdzie, że muszą tej siły użyć. Nie dajmy się zwariować tej azjatyckiej prymitywnej paranoi. Nie dajmy się wpuścić w kanał, że tam jest jakiś sens. Sensu nie ma żadnego, poza jednym: jeszcze więcej terytorium dla Moskwy, jeszcze więcej wpływów dla Rosji. Ogrywają ten marny Zachód,  jak piłkarze Hiszpanii Polskę (przypomnę – było 5:0) . W tej putinowskiej paranoi warto przypomnieć, że tylko Polacy byli gospodarzami w Moskwie 502lata temu i tylko my wygraliśmy z Rosjanami wojnę , ważną dla całego świata  wojnę 1920 roku. Jak to się ma do naszej roli w Europie dziś, w 2014 roku? Masakra. Ale Zachód też ma z Putinem masakrę, bo to dopiero początek.

wtorek, 4 marca 2014

Putin wypowiedział Zachodowi wojnę


Wladimir Putin wypowiedział dziś Zachodowi wojnę. Czytałem różne naiwne komentarze polityków, przedstawicieli mediów, że skoro nie było nad ranem szturmu na Krymie, to na konferencji będą same landrynki. Stało się wprost przeciwnie. Car Rosji na luzie postawił Zachód i USA w tak trudnej sytuacji, że nie będzie ławo z tego wybrnąć przez długie lata. Bo w maju będą na Ukrainie wybory, ale Putin już dał do zrozumienia, że fajne wybory będą na wschodzie, a na zachodzie, gdzie odrodził się ruch neonazistowski (!),  to przecież one nie mogą być fajne. One będą obrzydliwe. Jasno wyraził się, że na Ukrainie doszło do niekonstytucyjnego i zbrojnego przewrotu. I jeszcze parę tekstów o tym, że urzędujący prezydent jest niekonstytucyjny, Jakunowycz też nie jest dobry, bo tolerował korupcję, ale nim jest.  Putin – rozumując po polsku – wrzucił Zachodowi tyle bigosu, że Zachód się nim udławi. Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego on sobie na to pozwolił?  

Jest jeden główny powód: Zachód jeszcze nigdy nie był tak słaby i podzielony jak dziś, a Barack Obama to jakiś „dywersant”. Te jego ciche pogaduszki z Putinem to nie były żarty. Mamy od dziś w historii świata i Europy coś,  co trzeba nazwać poważnym przełomem. Przez 70 lat istniał konkretny ład międzynarodowy na naszym globie, choć były, wrogie sobie, bloki polityczne i wojskowe. Prezydent Federacji Rosyjskiej dziś ten ład ostatecznie wypowiedział! Na luzie. Powiedział bowiem mniej więcej tak, że on i jego kraj będą robić co się im żywnie podoba. Jak zechcą to użyją wojska na Ukrainie. A użyją zazwyczaj wtedy, gdy im się to spodoba, bo jego służby to mistrzowie prowokacji. No i mamy jeszcze szkolenie wywrotowców z Ukrainy w Polsce. Bardzo jestem ciekaw co teraz z człowiekiem z „innego świata” zrobi Zachód i Ameryka. Bo Krym mogą już sobie odpuścić.  

poniedziałek, 3 marca 2014

Moskiewskie ultimatum z Krymu


Można wiele złego powiedzieć o Putinie, ale na pewno nie to, że jest głupi. Jeśli podjął decyzję o inwazji swoich wojsk na Ukrainę, to przemyślał ze swoim sztabem wiele ruchów naprzód, bardzo dużo. Inaczej być nie może, to nie jest polityczny amator. Jeśli padło z Moskwy ultimatum, że Ukraińcy na Krymie mają się poddać, to przekazał je dezerter komandor Aleksander Bitko, dowódca Floty Czarnomorskiej. Wszystko jest dobrze przemyślane, a wysiłki Zachodu by zgasić ukraiński ogień są daremne, zresztą niektóre są pozorowane. Wystarczy podać, że jedna trzecia europejskiego gazu pochodzi z Gazpromu. I ten gaz płynie, jak na razie. Ukraińcy na Krymie mają się poddać do czwartej rano polskiego czasu. Jeśli nie, ma się rozpocząć szturm. Może to daleko idące porównanie, ale ta godzina chyba każdemu coś przypomina.  

Rosyjska inwazja na Krym została świetnie przygotowana. Najpierw wszystko się wręcz ślimaczyło, żołnierze Specnazu przypominali uzbrojone żółwie Ninja. Ale już wczoraj stało się jasne, że rosyjskie wojsko i prowokatorzy ruszyli do akacji. To wszystko jest groźne dla Polski, bo wydaje się, że Moskwa ma odzyskiwania całych państw i uzależnienia innych. Są jeszcze kraje bałtyckie, no i jest Polska. Powiem tak: średnio wierzę Barackowi Obamie w jego gwarancje bezpieczeństwa dla nas. Rosja na tej operacji sporo straciła, ale okazuje się, że mają w tym roku (pomimo Krymu) zrównoważony budżet, a dziś bank centralny Rosji wpompował w gospodarkę 10 miliardów dolarów, ratując rubla.

Tak w skrócie wygląda bilans tego dnia, oczywiście są jeszcze zajścia w Doniecku i ruchy wojsk rosyjskich w południowej Ukrainie. Najbardziej napięta jest obecnie sytuacja w Sewastoplu, gdzie w każdej chwili może dojść do użycia siły. W Polsce na razie nie ma wielkich obaw, nasze społeczeństwo jest nadal uśpione. Tymczasem groźba wojny jest poważna, a apetyt Rosji na poszerzenie swoich wpływów niepohamowany. Co prawda Bruksela ma wprowadzić sankcje finansowe i ograniczenia wizowe, ale w końcu Rosjanie przeżyli Stalingrad. Trudno sobie wyobrazić wojnę w środku Europy, ale 75 lat temu też sobie nikt jej nie wyobrażał. Widać dziś jedno: zachodni politycy są  już mocno przestraszeni.
Może poza Obamą, który jest winien rozpasania Rosji. USA nie miały dawno tak słabego prezydenta. Gdyby rozpoczął się atak, to tak naprawdę Polska może liczyć na wsparcie Turcji, która ma swoje rodaków na Krymie. Zachód jest sam sobie winien. Uzależnił się od rosyjskiego gazu jak narkoman. Miną lata, za nim wyzwoli się z tego uzależnienia. Pozostaje chyba tylko liczyć na cud. Dziś też wydaje się, że Majdan został sprowokowany po to, by mieć pretekst do ataku. Wykorzystano ludzi pragnących wolności, wykorzystano też liderów. Kończą się marzenia Ukraińców. Być może będą musieli sięgnąć po broń, a być może przy wsparciu Rosjan mieszkających na wschodzie kraju, dojdzie do podziału i będziemy mieli „miękką” wojnę na Ukrainie.