Przechodząc przez ulicę w
Hamburgu nie muszę martwić się o to, że ktoś nie zahamuje, zapomni, albo drugim
pasem wyrwie do przodu jakiś wariat. Na przejściach dla pieszych nie ma
krawężników, a te wzdłuż ulic są zaokrąglone i niskie. Łatwiej parkować auto na
chodniku. Nie wiem, dlaczego, ale mając lat jedenaście, jeszcze w głębokiej
komunie u progu rządów Gierka pomyślałem sobie, że będziemy Zachodem, jak w
miastach będą czyste i równe chodniki. Jeżdżąc z chórem po Europie widziałem te
piękne chodniki i tak mi wyszło z moich kalkulacji, że one są decydujące. Niby
drobiazg, ale niejeden kierowca wie, co to znaczy wjechać na polski krawężnik.
W Europie wrze, ale to wrzenie, spowodowane aneksją Krymu przez Rosję, w
Niemczech, na ulicy, w sklepie, jest praktycznie niesłyszalne. O zagrożeniu
mówią politycy i media, ale nie zwykli Hamburczycy. Oni żyją nad wyraz
spokojnie, bez pośpiechu, zarówno ci rodowici jak i liczni imigranci. Nie
spieszą się i dlatego może przez siedem dni, nie zdarzyło się ani razu, by
kierowca nie zatrzymał się przede mną na pasach. Co to ma do nas? Wbrew pozorom
dużo.
Nie dlatego, że owo „ustępowanie”
pieszemu na pasach, ciągle jest u nas jakimś wyjątkowym poświęceniem i wyrazem
wyjątkowej kultury kierującego, tylko dlatego, że z paroma sprawami musimy u
siebie zrobić sami porządek. Jeden przykład. W pewnym polskim, państwowym
szpitalu, jest oddział zamknięty dla zwykłych pacjentów. Leczą się tam
praktycznie sami Niemcy. Jak to jest zorganizowane, jak to jest prawnie
rozwiązane, nie wiem, ale coś jest nie tak z nami. Moja przyjaciółka z Hamburga
utraciła najbliższą jej osobę. Do dziś, a minęły już trzy miesiące od pogrzebu,
do jej rodziny przychodzi co jakiś czas lekarka zmarłej z kwiatami. Odwrotnie,
niż u nas, gdzie to my pędzimy z kwiatami (oby tylko), żeby dziękować za opiekę
lekarską czy pielęgniarską.
Obserwując rynki wewnętrzne
Niemiec i Polski, państw bardzo mocno powiązanych ze sobą gospodarczo, choć
praktycznie tylko w jedną stronę, rodzi się nie nowe pytanie, czy jesteśmy
handlowym śmietnikiem Europy i do tego jednym z najdroższych. Mieszkaniec
Białegostoku tego nie doświadczy, ale mieszkaniec Zielonej Góry czy Szczecina,
jak najbardziej. Niemal każdy produkt spożywczy czy chemiczny, o tej samej
nazwie, jest w Niemczech lepszy, niż w Polsce. Pisanie o proszkach to banał,
rzecz dotyczy bowiem większości artykułów: płynów do mycia naczyń, kawy,
wędlin, serów, past do zębów. Do tego wszystkiego, ceny w Polsce na wiele tych
podstawowych produktów są wyższe. Kupujemy jakieś niedorobione kawy znanych
marek, wybrakowane czekolady, proszki i sery. Nie wiem, czym się różnią polskie
kury od niemieckich, ale znoszą ekologiczne i zdrowe jaja (oznaczone jedynką –
wolny wybieg lub zerem – chów ekologiczny) taniej niż w Polsce. A jaj u nas pod
dostatkiem. „Jedynki” w nie tanim sklepie „Edeka” kosztują jedno euro. W
Polsce, w hipermarketach są sprzedawane średnio po 7-8 złotych. Coś jest nie
tak. Tańsza siła robocza, a ceny wyższe, i tak praktycznie z każdym produktem.
Jesteśmy po prostu na wielką skalę rolowani przez zachodnie koncerny spożywcze,
które wysyłają do Polski „wybrakowane” towary, a płacimy za nie drożej niż w
Niemczech. Jeśli produkt jest polski, to nic z tego. Też zapłacimy więcej. O
przecenach w Polsce i promocjach nie ma sensu się rozpisywać, nijak się to ma
do Berlina czy Londynu. A ludzie to akceptują, mało tego, mówią nawet, że w tym
dyskoncie to jest tanio i poprawiła się jakość.
Ekipa Tuska zrujnowała polską
edukację. Dziesiątki podręczników do tej samej klasy, bałagan, przekłamania
dotyczące naszej historii, poprawność polityczna na każdym kroku i nadmiar
wiedzy teoretycznej. Niby nasi uczniowie wiedzą dużo, ale z tej wiedzy niewiele
korzystają. 11 –letni Ralf chodzi do publicznej szkoły w Hamburgu. Zwykła
szkoła, jakich tu wiele. Jest w piątej klasie, czyli w pierwszej klasie
gimnazjum, bo tu nauka w gimnazjum rozpoczyna się o rok wcześniej, niż u nas.
Co zwraca uwagę? Jego klasa, jak każda inna na tym poziomie, ma w tygodniu dwie
godziny teatru, dwie godziny nauki gry na instrumentach, dwie godziny sztuki i
dwie godziny praktycznych zajęć z techniki. Do tego dziewięć godzin
angielskiego. Z jednej strony nauka wrażliwości, kontaktu z wysoką kulturą, z
drugiej praktyczne wprowadzenie w świat techniki i wysokich technologii. I
wystarczy to chyba za komentarz, co wkuwają na tym poziomie polscy uczniowie. Władcy
III RP rozłożyli nasze społeczeństwo, rozbili je, można rzec wyhodowali masę
zagonionych i zarobionych po łokcie, a często zagubionych i wystraszonych
ludzi, pędzących na oślep, znerwicowanych i bezwolnych. Jak więc można się
dziwić, że Platforma Obywatelska nadal rządzi w Polsce, skoro właśnie ta masa
jest jej tak bardzo na rękę, skoro zwykłe straszenie z telewizorów Jarosławem
Kaczyńskim, zagoniło tak wielu Polaków do głosowania na Tuska. Skoro wielu z
nas nie chce już nic słyszeć o Smoleńsku, bo sprawa jest wyjaśniona (!?). To
mordowanie aktywności społecznej ludzi, to rozbicie wspólnoty narodowej, to
wybijanie ludzi mądrych i aktywnych, promowanie głupków grozi katastrofą. Musimy
nie tylko zerwać z III RP, pogrzebać ją raz na zawsze, ponownie przekazać
Polskę narodowi, ale musimy także wiele naprawić w sobie samych, ponieważ
ćwierćwiecze upodlania Polaków zrobiło niestety swoje.