poniedziałek, 31 grudnia 2012

Bardzo normalny, fajny rok dla Polski

Nie zgadzam się z publicystami prawicy, że mijający rok był zły, bo zła jest PO i zły jest rząd. Co za bzdura. Tak, jak powiedział znany aktor, jest jak najbardziej normalnie. Jest normalnie! – pisze do mnie leming na FB. Pod tym względem, ten rok nie ma równych sobie w historii III RP. Swoje życiowe interesy zrobiły w nim firmy budowlane. Wybudowały dla Polski, bo przecież nie dla siebie, piękne kawałki autostrad, oczekując – o zgrozo – zapłaty. Dobrze, że premier zachował tu zimną krew i zastosował swój ulubiony manewr, że bierze sprawę w swoje ręce, a potem odda ją w ręce Sławka Asfaltowa Dżungla, który rozwalcuje ją jak trzeba. Wyjątkowy to był czas dla polskiej służby zdrowia. Tylko jednego dnia pod szpitalem wojskowym w Bydgoszczy w kolejce do lekarzy czekało blisko tysiąc osób. Trudno chyba, nawet w skali europejskiej o lepszy przykład, jak bardzo Polacy chcą się leczyć. Popyt na usługi lekarskie rośnie, co dowodzi, że ci co byli u doktora są już zdrowi, więc chorzy też nie próżnują. I dobrze. Co więcej, by nie było niepotrzebnych przestojów, chorzy na raka, gdy nie ma dla nich miejsc na onkologii, są leczeni z powodzeniem na inne schorzenia (korzonki, astma), których nie mają, ale profilaktyka przede wszystkim, nie można zapominać o chorobach, które mogą nas przykuć do łóżka, więc słusznie my te choroby zabijamy w zarodku, gdy jeszcze ich nie ma. Rak poczeka, chyba widzi, kto rządzi Polską.  

Wspaniale jest na Śląsku, tu wszystko jest zorganizowane lepiej niż w Niemczech, a najlepiej koleje. Podróżni z niektórych miast Górnego Śląska (Sosnowiec, Zabrze) mogą kupić sobie bilety na pociągi spółki PKP Przewozy Regionalne w innym województwie, bo na swojej stacji są tylko bilety spółki PKP Inter City. To kończy wreszcie ciągnący się już latami dylemat, czym jechać i te nieustanne pretensje moherów, że ten bilet to w tamtym innym pociągu już nie jest ważny, trzeba mieć nowy bilet, a tamten, jak władza będzie chciała, to odda za niego na końcu podróży pieniądze, oczywiście jak podbije go konduktor. Jak ktoś ma muchy w nosie i musi koniecznie jechać jakimś Regioekspresem, to niech sobie jedzie pociągiem IC do Gdańska, tam kupi bilet na Regioekspres na trasie Zabrze – Katowice, wróci pociągiem IC na Śląsk i dalej pojedzie już po swojemu, tak jak chciał. No powiedz Kondrat, że jest nienormalnie! Jest tak normalnie, że kolej poszła za ciosem i w genialnie prosty sposób pozyskuje kapitał, na modernizację starszych modeli wagonów, a mianowicie od pasażerów. Za bilet w śmierdzącym starym wagonie pasażer płaci o 70% więcej, niż za podróż nowym. To kapitalna sprawa. Płacisz prawie dwa razy więcej, a jedziesz w syfie. Takiej Polski nie było jeszcze, tak normalnej, jak w tym 2012 roku. W takiej Polsce Miauczyński Adaś nie dożyłby w filmie do końca pierwszej sceny, z racji ogólnego wq...

Na arenie międzynarodowej rok 2012 był dla Polski, można tak chyba powiedzieć, rokiem stulecia. Młodzi bezrobotni Hiszpanie i Irlandczycy chcą się żenić z młodymi bezrobotnymi Polkami po studiach. Po piłkarskim EURO, to nie żart, z pięknymi Polkami chce się ożenić trzech Kanadyjczyków, a przecież nie grali u nas. Fenomen? Nie, to rząd Tuska tak działa, to owoce jego normalnej ciężkiej pracy. Jeśli doliczymy do tego, jakim wspaniałym gestem było wzięcie współodpowiedzialności za holokaust, by razem z Niemcami dzielnie pochylić się nad masowym mordowaniem Żydów, to serce rośnie każdemu Polakowi. A jednocześnie minister Sikorski jasno pokazuje Niemcom, co zrobi z nimi jak się wkurzy. Rosja do dziś nie może się pozbierać po jego żądaniach w sprawie wraku. Agencje donoszą, że Putin nie jest już gwarancją bezpieczeństwa i stabilizacji w Rosji. Było nie zaczynać z nami. Bruksela, świadoma tego, że Donald Tusk może w pył obrócić co tylko chce - a przykładów w Polsce, jak wiemy, nie brakuje - już się nawet do niego nie odzywa w ogóle, w ogóle z nim nie rozmawia, tak trzęsie portkami przed naszym premierem. Nawet nie spogląda tam nikt na niego, żeby go nie wkurzyć. Przy tym wszystkim, nie brakuje nam, Polakom, empatii. Prokuratury w innych krajach i media, jak tylko złapią w swoje brudne łapy podejrzanego, od razu go obsmarują, zniszczą. U nas Kondrat jest normalnie. Surowi i mądrzy prokuratorzy nie rzucili się na matkę małej Madzi. Pozwolili tej młodej kobiecie cieszyć się życiem, a wspaniałe zdjęcia młodej mamy w biustonoszu kłusującej na rumaku wzbudziły jedynie zawiść tych, którzy nie wiedzą co to jest prawdziwa wolność i swoboda. Dlatego niech rok 2013 –ty będzie rokiem naszej empatii wobec premiera Tuska. Wczujmy się już teraz w jego sytuację, wejdźmy w jego skórę, będzie bowiem co oglądać. Jak zawsze. W końcu, jak mówi aktor, „Tusk jest doskonały”. Mówił ktoś tak o Gierku?  



Niech Nowy Rok przyniesie Nam
Odrodzenie Rzeczpospolitej,
oraz  jak najwięcej codziennych radości
i chwil szczęścia.

niedziela, 30 grudnia 2012

AKTORSKIE DIALOGI NA KONIEC ROKU

Renata i Marek, jak zwykle w ostatnich dniach roku spotkali się w małej kafejce na Hożej, żeby podsumować mijający rok. Znani aktorzy, celebryci z najwyższej warszawskiej półki, już przy wejściu do „Kolorowej” wzbudzili aplauz gości. – My też jesteśmy z Tuskiem!- krzyczeli ze łzami szczęścia w oczach, pod oczami i za oczami. A oni, skromni, lekko przytuleni i owiani zimowym wiatrem, zrzucili z siebie piękne czarne futra i siedli cichutko w rogu sali. Z zawieszonego nad barem LED –a sączyło się słynne expose premiera z 2007 roku. Ludzie zaciskali aż ręce z radości, że tak się wszystko q....nam udało. Bo im się udało, są udani, a do tego udawanie stało się ich prawdziwą rzeczywistością. I przez to już nie jest udawaniem. W tej radosnej atmosferze, oczy dwójki aktorów znowu się spotkały, jak wtedy, w kultowym serialu telewizyjnym. Z ust i spod koszul parowała im radość życia, ręce splatały się między filiżankami aromatycznej kawy, a oni rozmawiali o Polsce, bo Polska dla nich to coś więcej, niż te piękne autostrady i sunące po szynach, ciche przytulne wagony, z potężnymi, wielkimi lokomotywami i ich masywnymi maszynistami.



Marek: - Wiesz co, byłem wczoraj w galerii na Mokotowie, ludzie mnie tak pozdrawiali, o Boże...
Renata: - Tylko nie Boże, wiesz, że nie toleruję tego słowa, no więc co mówili?


M: - Że jest normalnie, że oni chcą być tacy, jak ja.
R:  - Chcą sprzedawać wino i reklamować banki?
M: - Bez przesady. Chcą tylko kupować moje wino i brać kredyty z banku.
R:  - A to dobrze. Ja byłam wczoraj na promocji perfum Persace.
M: - Sorry, miałem być, ale premier mówi do mnie, powiedz coś fajnego, a ja ciągle fajnie mówię, więc bułka z masłem.
R:  - No, Marek cud , był sam Persace i on powiedział, że chce live w Polsce.
M:  - Live w Polsce? Muszę wysłać sms, niech nagłośnią sprawę, to będzie hit na Nowy Rok!
R:  - Mam jednak problem, znowu zmniejszają mi się piersi, niewiele, ale już widać.
M: - Wiesz Słońce, trochę się nam wszystko kurczy, to nie jest zaskoczenie, ale poprzez jakąś fundację TVN je uratujemy, ludzie nas wesprą, tylko trzeba dorobić jakiś message, przesłanie....
R:  - Co masz na myśli?
M: - No nie wiem, że brudna gra kleru, katoli doprowadziła Cię na skraj wyczerpania nerwowego, że czujesz tak silny fizyczny ból, jak ta Peszek, no i że maleje Ci to i owo, ludzie Cię wesprą.
R: - A premier Tusk?
M: - Premier osobiście ogłosi, że wróciły do normy.


Rozmowa Renaty i Marka toczyła się przy zazdrosnych spojrzeniach gości, ale tylko trochę zazdrosnych, tak fajnie zazdrosnych, bo ludzie z „Kolorowej” cieszą się życiem. Gdy zapada wieczór, radośnie tulą swoje dzieci, pozdrawiają całą Polskę i premiera, fajnie się kochają, tak jak w telewizji, śnią prosto i jasno, ciche lodówki mrożą ich wędliny bez konserwantów, zmywarki radośnie chlipią sobie myjąc talerzyki, a rano ruszają w miasto, by ciężko pracować. Ale mądrze, fajnie, nie harować tak głupio, jak lenistwo z prawicy, za byle co i byle jak. Oni tak delikatnie...dotkną rączką komputera, a on już się cieszy i pisze dalej sam. Też jest radosny, bo to jest fajny komputer. Kiedy po pracy spojrzą w ekran telewizora, wszystko się zgadza, jest tak, jak u nich, w ich barwnym, mądrym i fajnym życiu. Dlatego kochają premiera, kochają Renatę i Marka, kochają życie i spokój. Wieczorem zjedzą pyszną kanapeczkę na kolacyjkę - malutką, ładnie ukrojoną, ozdobioną fikuśnie, a nie taką byle jaką prawicową pajdę z byle jakim masłem i z byle jakim serem. Wezmą łyk, mały łyk herbaty, fajnie, po ludzku, a nie tak, że od razu na raz wychleją cały kubek. Ubiorą czyste buty do pracy, a nie takie zabłocone, z prowincji, niedomyte, złe, wrogie, gotowe do kopania innych ludzi. Ich buty są proste, fajne, śmiało idą do przodu, w przyszłość, razem z Platformą, w Nowy, 2013 Rok. Nie zatrzymają ich brudne buciory z bazaru, nienawistne i antysemickie. Ich uśmiechnięte twarze będą się nadal uśmiechały, tak po ludzku, nie nachalnie i prostacko, tylko tak leciutko, z takim malutkim ugięciem kącików ust, takim samym jak u premiera. Takim ładnym yyyyyy.......

sobota, 29 grudnia 2012

Program telewizji programem narodu

Dobiega końca rok matki małej Madzi. Nie ma w tym cienia przesady. Ten temat został rozegrany przez media po mistrzowsku. W ogóle media są najlepiej funkcjonującą częścią tego systemu. Jeśli nawet czają się za nimi (w nich) wszechobecne służby, siły diabła, obce wpływy, to na co dzień właśnie one sterują dziś naszym społeczeństwem, Internet dopiero wchodzi na scenę. Walka klasowa tak się zaostrza, że do gry o dusze i umysły Polaków ma dołączyć prawicowa telewizja. To swoją drogą dowód na to, jak neototalitarne jest nasze państwo, skoro dla przywrócenia choćby pozorów równowagi na rynku medialnym, sami dziennikarze powołują stację telewizyjną, gdyż nie ma dla nich miejsca w normalnym, oficjalnym obiegu, nazywanym przez tyranię demokratycznym. Mówienie o jakimkolwiek pluralizmie na rynku medialnym w Polsce to kompletna bzdura. Oczywiście, trzeba robić swoje, za chwilę będą trzy prawicowe tygodniki opinii, no i wiadomo, że wszystkie trzy nie utrzymają się długo na rynku. Kluczowa jest jednak, niezwykła wprost w polskiej sytuacji, rola mediów elektronicznych.
To one tak naprawdę napędzają kampanię nienawiści między podzielonymi Polakami i pomiędzy partiami politycznymi. Polaryzacja, złość, nienawiść, agresja, to jest to, co utrzymuje je przy życiu. Wymarłyby, gdyby nie było Palikota, Niesiołowskiego, Sikorskiego, Giertycha. Pamiętajmy, że dziś w telewizjach pracują ludzie dość marnie wykształceni, „plastyczni”, nazwałbym ich ludźmi o prostej instrukcji obsługi, niczym słoiczek pieprzu z zainstalowanym do niego młynkiem. Pokręcisz tylko i pieprzy cały dzień tak jak chcesz, bez szczególnych nacisków, bez cenzury. Mój ulubieniec, Jakub Sobieniowski, można powiedzieć, że jest tu królem pieprzu. No, ale to wszystko nie jest wcale zabawne. Media niszczą dziś społeczeństwo, służą systemowi, prowadzą politykę rozmiękczenia i ogłupiania Polaków, ich całkowitego ubezwłasnowolnienia. Nie ma tu zbyt wielkich rozróżnień na mniej lub bardziej zaangażowane w ten proces. Wszystkie trzy główne stacje telewizyjne (TVP, TVN, Polsat) wkładają w rozwalanie naszego narodu sporo wysiłku, zresztą w każdej dziedzinie życia – od promowania rodzin bezdzietnych po wciskanie nam europejskiego kitu.
Platforma nie ma swoich oficjalnych lektorów, jakich miało KC PZPR (dawny lektor PZPR prof. Kik jednak działa nadal), nie ma swojej „Trybuny Ludu”, no ale, zauważmy, że ma jeszcze więcej, niż miała nieboszczka PZPR. Ma bowiem szczerze oddanych systemowi dziennikarzy, dokładnie tak samo jak w czasach stalinowskich. Co by nie mówić, to za Gierka część środowiska dziennikarskiego wykonywała pewne brzydkie zadania ze strachu, dziś nie ma już tego problemu. Ludzie tacy jak Lis, Sobieniowski czy Gugała skoczą za Adamem w ogień jak europosłanka Róża Thun. Media w Polsce pełnią dziś dokładnie taką samą rolę jaką pełniła w czasach PRL-u Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Nie mogą, co prawda, wysłać czołgów na ulice, ale mogą zrobić wszystko, by partia je jednak wysłała. Media w żaden sposób nie są poddane jakimkolwiek demokratycznym procedurom, za nic nie odpowiadają (do tego mają polityków), nikt ich nie wybiera, rodzą się po prostu, i bardzo szybko swoje macki wciskają w każdą sferę naszego życia. Czołgi są tu niepotrzebne, bo walka o umysły Polaków jest tym razem bardziej subtelna. Można śmiało powiedzieć, że część społeczeństwa media trzymają już równo za mordę, czyli popularnych lemingów. Większość z nich, ludzi często wykształconych (?), nawet o tym nie wie, że jest trzymana z mordę. Czyż nie jest to piękne? Za Gomułki ludzie wiedzieli, że są trzymani za mordę, a oni nie wiedzą. Po co więc czołgi?
Dziennikarze funkcjonują w tym systemie zupełnie tak samo jak aparat partyjny w KC PZPR. Jest front ideologiczny, są zadania partyjne, w służbie partii, jest zaangażowanie jak u towarzyszy z lat pięćdziesiątych, oczywiście, są pewne różnice, to różne epoki, ale działa to tak samo, na tej samej zasadzie. Co robić w tej sytuacji? Odpowiedź na to pytanie to osobny i rozległy temat. I TV Republika, i propozycja podziału wpływów w TVP na rząd i opozycję, to jedynie próby rozmiękczenia systemu, a system trzeba po prostu zniszczyć, zburzyć, po to, by odbudować Polskę, a nade wszystko po to, by zatrzymać proces zniewolenia Polaków. Zacząłem od nazwania roku 2012 rokiem matki Madzi. Kilka lat temu przymierzałem się do realizacji programu o medycynie sądowej. Dowiedziałem się wtedy od wybitnej specjalistki, lekarza psychiatry, do jak potwornych, niewytłumaczalnych wręcz zbrodni dochodzi w Polsce, wszędzie na świecie, o których nikt nic nie mówi, nikt nic nie wie. Jeśli więc był to rok matki Madzi, to dlatego, że tak chciały media. Czyj to był więc rok? Był to kolejny rok mediów.

środa, 26 grudnia 2012

Diabeł nie próżnuje, Onet publikuje

Boże Narodzenie ma niezwykłą moc, moc tak wielką, że niezliczeni jego wrogowie religijni i kulturowi, przyjmują świąteczne zwyczaje, które dla nich nic, lub niewiele znaczą. A zmusić posttotalitarne umysły do ustępstw to zadanie co najmniej niełatwe. Cóż bowiem ma znaczyć dzielenie się opłatkiem grupki ateistów, którzy nie wierzą w Boga, jaki to ma sens? Śpiewanie kolęd? W jakim celu, chyba tylko dlatego, że są one piękne. Nie można oczywiście nikomu odmawiać chęci kultywowania nie tylko religijnej, ale również narodowej tradycji obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia w Polsce, przeżywania ich według własnego widzi mi się: Z Pasterką i bez Pasterki, z kolędami i z popem, z Kevinem lub bez, jak kto woli. Tak długo, jak dzieje się to w obrębie naszej prywatności, nic mi do tego, że redaktor z „Wyborczej” zamówił na Wigilię pizzę do domu. Dlaczego musiał się podzielić tą radosną nowiną z całym światem, tego nie wiem. Problem braku szacunku dla dnia Narodzin Chrystusa zaczyna się wtedy, gdy różni osobnicy obchodzący Święto Bożego Narodzenia po swojemu - nie golę się w tym dniu, szukam swoich pogańskich korzeni, chowam przed Babcią bombki na choinkę - próbują narzucić tą oryginalną wizję większości. Albo – gdy starają się nas przekonać, że ten czas miłości i radości, to co roku krew, zbrodnie i kolejne dowody na to, że Jezus narodził się dużo wcześniej, albo dużo później, albo wcale - o czym można przekonać się przeglądając mainstreamowe portale. Komuniści z PRL-u stosowali ideologiczną i fizyczną przemoc na co dzień, ale – poza standardowym „dziś Kościół Katolicki obchodzi...” - nie odważyli się po 1956 roku ingerować nachalnie w obchodzenie przez nas Bożego Narodzenia. Nie starali się nawet nic narzucać, nie mieli tutaj - używając współczesnego opisu - swojej własnej narracji.

Za to teraz, mamy zjednoczony antybożononarodzeniowy front, który nie marnuje ani chwili na to, by przyłożyć Katolom, Polakom, całej większości zamieszkującej pas ziemi pomiędzy Odrą i Bugiem. Udział w tej hecy biorą także księża, co dodaje tylko smaczku całej tej kampanii pogardy. Ksiądz Luter opowie nam o tym, jak to Polacy zabijali Żydów, a teraz nie chcą o tym mówić. W oparciu o tak przyjęte założenie, możemy równie dobrze, w przeddzień narodzin Chrystusa, mówić o tym, ja Żydzi zabijali Polaków, jak Żydzi zabijali Rosjan, albo jak Francuzi zabijali Niemców, bo każdy kogoś w tej Europie kiedyś zabijał. Kluczowe nie jest literalne znaczenie zdania „Polacy zabijali Żydów”, tylko jego głęboki fałszujący historię sens jaki się kryje za tymi słowami, próba rozciągnięcia odpowiedzialności za holokaust na Polaków, próba, która poza naszymi granicami zakończyła się już powodzeniem, za co słowa podziękowania należą się intelektualistom znad Wisły oraz dyplomatom Pana Tuska. Oczywiście, to przypadek, że ksiądz Luter mówi nam o tym zabijaniu w oczekiwaniu na Boże Narodzenie.

Takim samym przypadkiem są wstrząsające wyznania aktorki i piosenkarki Marii Peszek, które były w Wigilię tematem numer jeden portalu Onet.pl. „Obchodzę Boże Narodzenie na pogańsko” – informuje gwiazda. Dla niej „święta bez Boga są ok.”, to czas, „kiedy lubimy lepiej zjeść i napoić się, w towarzystwie ludzi, których się lubi, którym się ufa...”. No dobrze, Peszek jest jakoś tam znana, ale pomijając to uzasadnienie publikacji jej przemyśleń, czy ona, już jako ateistka potrzebuje świąt, takich czy innych, żeby sobie podjeść, popić czy z kimś pogadać? Jaki to ma sens. Chyba jedynie taki, żeby wytworzyć obyczaj obchodzenia świeckiego Bożego Narodzenia, choć o taki zamiar samej Pani Marii nie podejrzewam. Dalej, dodaje, że wyzwoliła się skutecznie z tęsknoty za Bogiem podczas dwuletniego załamania nerwowego, po prostu wyleczyła się – jak sama mówi – z Boga. Reasumując wiara w Boga była rodzajem choroby, która ją dręczyła nieustannie, ale ją w końcu pokonała. Leczymy się zwykle wtedy, kiedy jesteśmy chorzy. Tak oto, Maria Peszek, pokonała chorobę ducha, pokonała Acedię, można powiedzieć, że pokonała samego Boga, który jest rodzajem wirusa wywołującym chorobę. Peszek sama przyznaje, że Bóg jest groźny, bo ostrzega ludzi tak wrażliwych jak ona, że „kwestia Boga nie jest sprawą, którą można załatwić raz na zawsze”.

Takie to zakusy lewacki mainstream czyni co roku na nasz Boże Narodzenie. Ono jednak jest silne i niepokonane. Kolejne pokolenia, nawet jeśli ich wiara jest słaba, okazjonalna, podczas Wigilii przenoszą się w świat sprzed ponad dwóch tysięcy lat, zbliżają się do siebie, tylko na moment, ale to ciągle ma miejsce. Cóż tu więcej komentować, czy może apelować, oburzać się, skoro za rok ktoś inny będzie nas epatował tym, jak zerwał z Bogiem i z wiarą. Dziś, 26 grudnia na dziewięć najważniejszych wiadomości portalu Onet.pl  (z godz. 17.50.) osiem dotyczy zdarzeń tragicznych i dramatycznych. To, co bez wątpienia przyciąga od razu uwagę to zdjęcie i tytuł: „Latające martwe koty”.   Świąteczna atmosfera bije w oczy.         

niedziela, 23 grudnia 2012

Moja Wigilia dla Andrzeja Czerneckiego

Trzynaście milionów Polaków żyje na granicy minimum socjalnego  – podaje Główny Urząd Statystyczny, a tymczasem dla niektórych użytkowników sieci, kobieta chwytająca podczas miejskiej Wigilii w Radomiu sok w butelkach budzi rozbawienie. Media w Polsce przekazują jedynie dwa, dominujące obrazy: sukcesy rządu i jego walkę o sukces, albo nieustające  porażki opozycji  i zamęt jaki ona ciągle wywołuje. Czegoś pośrodku, zwykłego życia Polaków nie ma, poza niszowymi reportażami o ludzkiej biedzie i tak zwanym wykluczeniu. Kiedy pojawiła się informacja, że nieżyjący już Andrzej Czernecki przekazał czterysta milionów złotych na edukację dzieci z obszarów wiejskich, od razu zobaczyłem scenę sprzed kilku lat: początek roku szkolnego w szkole podstawowej pod Nowogardem w województwie zachodniopomorskim. Patrzyłem wtedy na twarze tych dzieci z pierwszej i drugiej klasy i z nich biła wrażliwość, duchowość, skromność, pewien rodzaj pokory wobec życia. Kto nie widział na własne oczy, ten nie zrozumie tego, że to jest nie tylko inna Polska, ale zupełnie inny świat. Świat, w którym dziecko uczy się odpowiedzialności od pierwszych lat życia. To nie jest świat dzieci z wielkich miast – oczywiście, czasami też wrażliwych, dobrze wychowywanych – pędzących w świat konsumpcji za swoimi rodzicami. Kiedy więc dowiedziałem się o tym, że pojawił się w Polsce człowiek, który cały dorobek swojego życia przekazał na edukację tych wspaniałych dzieci, urosło mi serce, zrobiło mi się po prostu na moment bardzo ciepło na duszy, jakoś tak lekko, bo wiem, że wśród tych pierwszoklasistów spod Nowogardu są przyszli twórcy, geniusze, naukowcy, być może wielcy politycy, których przecież potrzebujemy.

Jutro Wigilia, więc nie jest to już na pewno czas na rozliczenia i połajanki, choć nie wszyscy to respektują. Powracam  jeszcze myślą do małej wsi pod Nowogardem. Realizując tam dziesięć lat temu krótki reportaż o  tragicznej ręcz sytuacji materialnej ludzi z obszarów popegeerowskich trafiłem do gospodarstwa, w którym matka sama wychowywała lub już wychowała siedemnaścioro dzieci. Mąż pracował dorywczo, a ona niemal jako Dar Boży traktowała cztery kozy, które kupiła z przyznanych jej zasiłków na dzieci. W zadbanym wnętrzu siedziały obok niej dwie córeczki w wieku pięciu, może sześciu lat. Miały cudowne oczy, oczy przepełnione ich życiem – trudnym, ale na swój sposób szczęśliwym. To było wyjątkowe doznanie, kamera tego nie oddała na wizji. Myślę sobie, że kiedy stawiamy jeden talerz więcej na stole, to róbmy to nie tylko z myślą o wędrowcu, który może zawitać u nas w domu. Pomyślmy wtedy o ubóstwie, nie o samej biedzie, ale o ubóstwie, pomyślmy przez chwilę w tym roku o zmarłym Andrzeju Czerneckim, który można chyba tak powiedzieć, swoim darem dał szansę tysiącom wspaniałych wiejskich dzieci na to, by, tak jak mówi, Pismo Święte, mogły rozwinąć w życiu swoje wszystkie talenty, jakie im dał Stwórca.  I jest jeszcze w związku z tym jedno moje przesłanie na te Święta Bożego Narodzenia. Niech będą okazją do refleksji, że nasze dzieci, choć to zabrzmi może dla niektórych banalnie, są naszym największym narodowym kapitałem, naszą największą narodową wartością i nadzieją. Jeśli więc sami, po dwudziestu latach, widzimy tyle zła wokół siebie, brak troski o losy państwa, to zróbmy wszystko, by następne pokolenie Polaków przywróciło Polsce chwałę i blask. Pomyślmy też jutro wieczorem o wspaniałym geście Andrzeja Czerneckiego.


Życzę Wszystkim,

Radosnych, Przepełnionych Miłością  i Nadzieją

Świąt Bożego Narodzenia


środa, 19 grudnia 2012

WAŻNE OŚWIADCZENIE PO

                                            „Święta są nasze tak jak Polska”
  
Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia, czas szczególny dla wszystkich Polaków. Z niepokojem więc i ubolewaniem, Platforma Obywatelska obserwuje próby zawłaszczenia przez Prawo i Sprawiedliwość tego wspaniałego święta. Do takich prób dochodzi najczęściej w kościołach, czyli obiektach spotkań antypaństwowej sekty. Grupy wyznawców wykonują tam niezrozumiałe pokłony przed stajenką. Wywołuje to zaniepokojenie Brukseli, która nie tak dawno wydała dyrektywę o zakazie wykonywania religijnych pokłonów, gdyż mogą one naruszyć uczucia świeckiej mniejszości w Polsce. Nie potępiamy tych zachowań aż tak jednoznacznie, rozumiemy stare zwyczaje, ale apelujemy do wyborców Jarosława Kaczyńskiego,  by przerwali ten kościelny seans nienawiści. Nie można też dłużej patrzeć na wnoszenie do mieszkań choinek. Pisała do nas o tym oburzona Pani Renata. Mówimy jasno, bez niedomówień., że choinki są po to, by był las, a las jest dla choinek. Tej odwiecznej zasady nie można łamać. Rozumiemy jednak potrzeby ludzi i dlatego tak wiele choinek stoi pięknie udekorowanych w galeriach handlowych. Do każdego drzewka rząd zakupił kolorowe, elektryczne światełka. Niektóre nawet migocą. Dodatkowo, minister Michał Boni, a ramach akcji „Odrzucam nienawiść, kocham być znienawidzonym” organizuje dla grup młodzieży szkolnej akcję „Spotkanie z choinką”. Dziewczęta i chłopcy, pod opieką wykwalifikowanej kadry pedagogicznej z Platformy Obywatelskiej, mogą obejrzeć piękne drzewka w naszych lasach.    
  
Osobną sprawą do rozważenia jest problem  Bałwana. Bałwan nie był dotąd kojarzony politycznie. Jeśli już się z czymś kojarzył, to z lepieniem bałwana, który jest Jego jedynym sensem istnienia. Tak, jak Prawo i Sprawiedliwość próbuje zawłaszczyć Święta Bożego Narodzenia i choinkę, wnosząc ją do swoich domów, tak pozbywa się Bałwana, chcąc go za wszelką cenę przypisać Platformie Obywatelskiej. Budzi to niepokoje społeczne przed świętami, nasi wyborcy spotykają się coraz częściej z ostracyzmem. Bałwan jest wszystkich i jest od tego by stać w miejscu, tak jak my. Stanie Bałwana jest naszym priorytetem. Tegoroczna, ciężka zima, dzięki wysiłkowi premiera pozwoliła nam na to, żeby w Polsce podczas Świąt Bożego Narodzenia stało wiele Bałwanów, żeby nikomu nie zabrakło dostępu do Bałwana. Dostęp do Bałwana ma być powszechny. Także wywodzący się z naszej partii Prezydent Bronisław Komorowski zaapelował, by Bałwan nie dzielił, a w końcu łączył i to nie tylko zimą, ale także latem, co jest dalekowzrocznym przejawem myślenia naszej głowy państwa. Na dowód tego, Prezydent z Małżonką utoczyli z prawdziwego śniegu pięknego Bałwana, który może być przykładem tego, jak można go i trzeba właściwie ulepić. Odrzucanie przez Jarosława Kaczyńskiego Bałwana i spychanie go na tylko sobie znane wrogie pozycje, nie służy Polsce i jest przejawem dyskryminacji Bałwana i jego przyjaciół.

Niestety, Jarosław Kaczyński i jego partia, tak jak odrzucają Bałwana, tak jednocześnie próbują całkowicie zawłaszczyć świąteczną atmosferę naszych świąt. Premier mógłby tu podjąć radykalne działania, ale jednocześnie rozumie, że opłatek do czegoś tam zobowiązuje. Pamiętajmy o tym, że zobowiązania PO są najważniejsze, są naszym głównym celem. Dlatego Platforma Obywatelska w sieci swoich ponad tysiąca galerii handlowych w całej Polsce, podjęła przepiękną akcję świąteczną „Bliżej Obywatela”. Posłowie i działacze naszej partii robią zakupy razem z ludem, doradzając przy okazji, jaki fajny prezent wybrać dla kogoś bliskiego. Wspiera ją Tomasz Lis pod hasłem „Jestem jeszcze fajniejszy niż wczoraj”. Dwunastoletni Marcel napisał do nas, że gdyby nie życzliwość posła Niesiołowskiego, nigdy nie wybrałby dla siebie tak pięknego prezentu. Młotek do wbijania gwoździ był jego skrytym marzeniem, które tylko dzięki przenikliwości posła, zostało przez niego odkryte i spełnione. Nasza akcja spotkała się z powszechną akceptacją niemal całego społeczeństwa, o czym świadczą tłumy w galeriach. Polacy widzą, że rząd się stara. Jest prąd, są woda i gaz, jest dzień i jest noc. i nie dopuścimy nigdy do tego, by było inaczej. Dzięki prądowi jeżdżą tramwaje, a w tramwajach jeżdżą przecież głównie nieprzychylni nam ludzie. Rząd nie odetnie prądu, bo chcemy i pragniemy spokoju społecznego w Polsce i chcemy, by każdy obywatel, nawet nasz wróg, dojechał tramwajem do domu. A domy wrogów otoczymy troskliwą opieką. Po świętach.

                                                                       **********

Śmierć lewicy, Palikot grabarzem

Ja rozumiem, i lewicę, i Lisa, i Olejnik, i co niektórych naszych, że oni wszyscy z pasją zajmują się Jarosławem Kaczyńskim. Mój news na dziś o Prezesie: Jarosław „Kaczyński je naleśniki z nutellą”. Formy ataku, dobór słów dowolny, ma być śmiesznie. Mało kto natomiast, zajmuje się tym, co dzieje się na lewicy, a to przekroczyło granice absurdu. Zastanawiam się nawet, czy oni jeszcze płacą jakimś instytutom badania opinii publicznej za poważne diagnozy. Łączne poparcie dla RP i SLD krąży cały czas wokół  14%-16%, co oznacza powrót do wyniku sprzed 5-6 lat. Sukces to nie jest, ale to byłoby dopiero, gdybym się tym martwił. Chodzi raczej o to, co liderzy lewicy, a raczej tak zwanej lewicy,  wyprawiają. W szyld, że oni martwią się  losem mas pracujących, nikt już od dawna nie wierzy, w to, że Palikot broni przedsiębiorców też. Kolejne wystąpienia Millera czy Palikota, skupiające się na Kaczyńskim i odradzającym się w Polsce faszyzmie nikogo poza nimi samymi nie interesują, bo sami już po prostu niewiele znaczą dla wyborców. A jak ktoś niewiele znaczy, to może mówić nawet rzeczy „ważne”, a i tak nikt go nie słucha. Tak to się niestety  kręci.

Czy warto o tym w ogóle pisać? Myślę, że tak, skoro nawet największe autorytety medialne zajmują się czasem tym tematem. Otóż, nie wiem, co tak bardzo intryguje dziennikarzy czy socjologów w tym, że Janusz Palikot ma już harmonogram spotkań na styczeń, a w tym, z samym mistrzem loży lewicowej, Aleksandrem Kwaśniewskim. Były prezydent już miał swoje pięć minut, a nawet dziesięć, i na Ojca Zbawiciela wcale nie wygląda. Dobija zresztą jego niezłą pozycję na scenie właśnie Janusz Palikot,  bo on dobija całą lewicę, i to będzie jego życiowe dzieło. On ją chowa do grobu, on jest jej prawdziwym grabarzem. To on sprawił, że Leszek Miller, który po ostatnich wyborach starał się odbudować wizerunek SLD jako partii socjalnej, dał się wpuścić w totalny kanał palikociarskiej narracji. Przerwał zajmować się sprawami ludzi, a zaczął drążyć razem z nim temat faszyzmu, w którym nigdy nie pokona Palikota, bo to on i tak zawsze rzuca najmocniejsze wisty. Z Jarosławem Kaczyńskim rzecz ma się jeszcze gorzej, bo tu nikt nie przebije Stefana N., a ostatnio także posła Halickiego (pseudonim Aviva). Kulminacją polityki lewicy, która wkroczyła już w świat absurdu była zbiórka  pod Zachętą. Krótko mówiąc, Miller gra tak, jak mu każe Palikot, a Kwaśniewski się przygląda, co z tego wyjdzie. Może on już wie, że nic, że to będzie pogrzeb lewicy, a może, tak jak Leszek i Janusz, ma tu jeszcze jakieś złudzenia.

Ani, SLD, ani nawet RP, w krytykowaniu obozu prawicowego i tak nie wygra z Platformą, bo ta ma do dyspozycji w opluwaniu PiS specjalnie wyszkolone do tego celu komando, więc doprawdy, warto zadać takie pytanie: Co lewica ma dzisiaj do powiedzenia Polakom? Nie w partyjnych broszurkach, ulotkach, tylko tak na poważnie, co ona nam mówi? Otóż SLD i RP Polakom nic nie mówi, nie mówi już nic ciekawego, nie ma nawet przekazu dnia, który ma jeszcze PO. Zawdzięcza to po części jej rozbiciu, jakiego dokonał Janusz Palikot, wróg numer jeden lewicy postkomunistycznej. Czyje interesy reprezentuje? Być może jest „śpiochem”, którego obudzono na czas przełomu, być może robi to, co każe mu Jerzy Urban. Z perspektywy roku, widać jednak wyraźnie, że zdaniem Palikota jest złożenie starej lewicy,  lewicy leśnych dziadków, do trumny i zakopanie jej. Jeśli ciąg dalszy jest taki, że na gruzach starej powstanie coś pomiędzy lewicą laicką, ruchem gejowskim, palaczami marihuany i łódzkimi szwaczkami, to jest to kompletna utopia. Już nie ma na to miejsca. Program socjalny ma dziś PiS, ale kto go dziś w Europie nie ma? To już nie jest tylko domena lewicy. Odpowiedź jest prosta. Nie ma go tylko Platforma Obywatelska, która nie ma żadnego programu, bo do  grabienia Polski niepotrzebny jest żaden program. Wrogowie lewicy powiedzą, no i dobrze, że Palikot topi Millera i całe SLD. Pewnie i dobrze, ale warto pomyśleć o sfrustrowanym i zawiedzionym elektoracie, który – poza niechęcią do Jarosława Kaczyńskiego – równie mocno nienawidzi Platformy. 


wtorek, 18 grudnia 2012

Mam świetny temat na Kaczyńskiego

„Michnikowszczyznę” zastępuje „Bohaterowszczyzna”,  jej nowa prawicowa wersja.  Elity prawicowe budowane są według dokładnie tego samego schematu, jak lewicowe w latach osiemdziesiątych.

Dzień bez   (........?)  jest dniem straconym, to już tradycja  świecka, powszechna, od lewicy po prawicę. Średnio rozgarnięty  student politologii, obudzony w nocy po ciężkiej imprezie, zapytany o kogo chodzi, rzuciłby bez namysłu: Kaczyński!  Nie wykluczam, że ze względu na kurczące się preteksty do ataku na lidera opozycji, w piśmie komputerowym „Moja myszka” pojawi się wkrótce wstrząsające wyznanie Rafała Ziemkiewicza, że Jarosław Kaczyński nie obsługuje programu Excel. Już wszyscy go obsługują - Miller, Bartoszewski, nawet stary woźny w szkole sumuje w nim i przelicza wszystko, a Prezes nie. Nikt tu nie będzie się „wbijał” w temat godzinami i zastanawiał, a co to ma do rzeczy, tylko, w ślad za portalami i dziennikami telewizyjnymi wybuchnie równie świętym oburzeniem co RAZ, że Kaczor nie zna Excela, a przecież każdy go zna. Rysuje się na horyzoncie coś niezmiernie szkodliwego dla Polski, dla jej przyszłości, coś absurdalnego, wyłania się bowiem z otchłani tonącej III RP, nowy prawicowy mainstream, budowany na tej samej zasadzie, co niegdyś mainstream lewicowo – lewacki: wyjątkowości, nieomylności, tajemniczości. Innymi słowy RAZ, surowy krytyk tego nurtu w polskiej polityce, sięga pospołu z innymi publicystami po te same metody.

Już sam termin „niepokorni” jest okropny. Kto jest niepokornym? Ten, kto zostanie namaszczony na niepokornego. Źle doprawdy wróży to na przeszłość. Czytam znowu, że coś jest nie tak przez Kaczyńskiego. Tym razem red. Ziemkiewicz snuje jakieś naciągane rozważania o tym, co łączy Kaczyńskiego i Michnika. Dowiadujemy się , że łączy ich wrogość do endecji, mówi niepokorny i właściwie użala się, że marsz PiS- u w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego był marszem partyjnym, że Prezes odwrócił się od narodowców.  To jest dla mnie niesłychane,  że inteligentny i wpływowy człowiek, swoje rozmowy o prawicy z Jarosławem Kaczyńskim prowadzi, już od dłuższego czasu, za pośrednictwem mediów lewicowego mainstreamu, to tak, jakby w 1981 roku Marek Jurek biegał do „Trybuny Ludu”, by poskarżyć się na lewicę laicką. Gdzie nie zajrzeć, Ziemkiewicz o Kaczyńskim – serial, teatr absurdu, godny Mrożka. Sprawdźcie, czy aby na pewno Kaczyński je polskie jogurty, a może je jogurty „Zotta”? Będzie temat dnia. Jeśli to są pretensje natury programowej, ale w obrębie jednego obozu politycznego, to dlaczego RAZ czy inni działacze prawicowi krytykujący Prezesa PiS, nie poproszą go o spotkanie, o rozmowę o Polsce, nie wiem, może o wywiad, wszak to dziennikarze, zawodowcy. Niech się z nim spotkają. Czy Jarosław Kaczyński zamieszkuje jakąś inną, niedostępną galaktykę?

Jeśli natomiast zwolennicy myśli endeckiej mają własny patent na Polskę, bez udziału Jarosława Kaczyńskiego, niech to w końcu z siebie wyrzucą. Takie zachowanie, jak obecne, przynosi bowiem, więcej szkody, niż pożytku, bo nikt się nie zastanawia, a co, a kto, tylko idzie komunikat: „Kaczyński jest pijany od władzy”. Niestety, przypomina to sytuację, w której sfora psów czeka codziennie przed gospodą na to, co im tam  rzuci dziś jej właściciel. Do tej pory było tak, że do tej ujadającej sfory wychodził tylko „klasyczny” mainstream i karmił publikę stekami bzdur. Dziś, sfora ma coraz większy komfort, bo konkurencja też rzuca smakowite kąski na lidera opozycji. „Michnikowszczyznę” zastępuje „Bohaterowszczyzna”,  jej nowa prawicowa wersja.  Elity prawicowe budowane są według dokładnie tego samego schematu, jak lewicowe w latach osiemdziesiątych. Nie jestem tu żadną stroną w sporze, jedynie obserwuję zachowanie co ważniejszych postaci życia politycznego. Jarosław Kaczyński nie prowadzi sporu z endecją, a wiele tez stawianych przez Rafała Ziemkiewicza jest niezwykle trafnych, choćby dotyczących samoorganizowania się społeczeństwa. Tylko najpierw,  zaprośmy do debaty socjologów i psychologów po to, by znaleźć wyjście z narastającej apatii Polaków, rezygnacji w wyższych celów, skupieniu się na ekonomicznym przetrwaniu. Moskwa czy Berlin mogą tu jeszcze nasłać lub „obudzić” dziesiątki swoich agentów, ale żadna siła nie zatrzyma aspiracji i dążeń większości narodu.

Czy to dążenie Polaków do wolności, krwawo tłumione tyle razy przez stalinowskich i poststalinowskich komunistów, nie jest wystarczającym fundamentem do wspólnej walki z systemem? Dzwonić, rozmawiać, dyskutować i wyjaśniać, określić punkty brzegowe, spojrzeć czasami do historii, że to nam wychodziło. Trzeba jednak odłożyć na bok własne ambicje, nie szastać pojęciem niepokornych, nie wywyższać się ponad innych, o czym tak mądrze i tyle razy mówił Jan Paweł II.  No i trzeba mieć więcej wiary w sam wielki przełom. Jarosław Kaczyński, to przyzna każdy poważny psycholog, dysponuje wręcz niebywałą odpornością psychiczną na ataki płynące z każdej strony, jest liderem z prawdziwego zdarzenia. I, jak każdy przywódca, ma swoje wady. Podział polityczny jest już klarowny. Kto miał zdradzić, to chyba już zdradził. SLD  samo się dorzyna na naszych oczach, co jest dość ciekawe i chwilami zabawne, bo wspiera ten proces czynnie Janusz Palikot. Platformy, jako partii politycznej, właściwie już nie ma. Czy to musi od razu skutkować takim silnym pobudzeniem?

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Nie będzie żadnej nowej prawicy

To może wyglądać tak: zaciszny salon gdzieś w Podkowie Leśnej, kawiarniany stolik na Hożej, albo, tajne przez poufne, spotkanie nowego aktywu. Nieznośna obecność Jarosława Kaczyńskiego jest nie do wytrzymania. Roman Giertych ma już duszności, na nic biegi po lesie i rozmowy z Radkiem o Euroazji, kto w końcu usunie go z drogi. To jest problem, który nie daje spać Romanowi. Ale on, wielki demiurg prawicy, stanie na wysokości zadania i rozwali ten zabetonowany układ polityczny, przecież już roztrzaskał w pył rząd Kaczyńskiego i swój LPR. Tu rozmowa, tam rozmowa, i już partia będzie nowa. I Michnik znowu ręka poda. Zbigniew Ziobro, dawny minister, młody sztandar prawicy, u boku Prezesa PiS, był nadzieją całej prawej strony. Delfin, następca Prezesa. Kiedy wyszedł w blasku kamer „zaprzyjaźnionych” stacji telewizyjnych z kolegą Kurskim, wydawało się, że to już nie przelewki, rypnie się ten PiS jak nic, rozłoży, lud (jak mawia Kurski „ciemny lud”) pójdzie za delfinem, wystawi rachunek Kaczyńskiemu za porażki wyborcze. Lud nie poszedł. Zbigniew Ziobro, po prostu nie stanowi już nawet żadnego bytu politycznego, podobnie jak Kurski. Giertych byt sobie załatwia z Michnikiem, Ziobro z Komorowskim, armia więc wielka stanie już wkrótce i zepchnie siłą znienawidzonego Kaczora ze sceny politycznej.

Jak ktoś siedzi w tej warszawskiej skorupie i knuje tak na co dzień, a to wyśle Piętaka do TVN 24, a to wywali się na czołówki portali, ile wydaje Pan Prezes   na swój wizerunek, to w tej skorupie politycznej, w tych wieściach typu.....:  -Dorn pójdzie z nami? O.K. Bierzemy Dorna, to wizja nowej partii prawicowej domykającej układ jest już na wyciągnięcie ręki. Gdyby jeszcze tylko tak znowu ktoś wylazł z PiS-u, ktoś z zakonu na przykład, no sam miód, nowy układ prawie gotowy. Otóż wizje Giertychów, Ziobrów, Kurskich, to jest jedna wielka porażka myślenia. Nie będzie żadnej  nowej partii prawicowej, co to przejmie stery na prawicy. Z tysiąca powodów, a jeden z nich jest kluczowy: ten „ciemny lud” tego nie kupi. Gdyby miał kupić cokolwiek z tej tandety politycznej już by kupił rok temu, a nie kupił. System, co najwyżej wchłonie Ziobrę i Giertycha i ich przeżuje. Zresztą i oni, i nie tylko oni, nie maja żadnej wizji dla Polski, więc co mogą zaproponować ludowi. Co więcej, oni mają świadomość swoich ograniczeń. Przecież Roman Giertych mówi, co najwyżej, o powrocie do polityki, nie mówi o Polsce.

Z wielkiego Zbigniewa Ziobro, został przemykający korytarzami europoseł, mówiący strachliwie o Smoleńsku, którego opinii już się nie cytuje. Smutne to, ale tak naprawdę swoje radosne ostatnie pięć minut miał wtedy , gdy przedzierał się z swoim maleństwem do samochodu. System ich wchłonie i koniec. System natomiast doskonale wie, że jedynym graczem po drugiej stronie jest Jarosław Kaczyński. Ten z kolei jest bardzo cierpliwy i wie, że przyjdzie taki moment, w którym będzie rozmawiał o Polsce i jej przyszłości z Polakami, a nie z Tuskiem czy Komorowskim. Ten rdzeń prawicowego ludu jest nie do ruszenia. Kurski może sobie tam pukać dniami i nocami, i nikt mu nie otworzy drzwi. O miejscu Polski w Europie Jarosław Kaczyński będzie rozmawiał jak równy z równym, i z Merkel, i z Putinem, prędzej czy później. Nie da się Polski wymazać z mapy Europy, na co ten układ częściowo się godzi, na taką Polskę prawie ważną, prawie partnera i prawie niepodległą, no bo wiadomo, że ta niepodległość to taki fetysz ciemnej prawicy. Ani Dorn, ani Giertych, ani Gowin, nie wyprowadzą swojej własnej armii do władzy, bo nie mają za sobą tłumów. Ludzie naprawdę myślą, lud czasami jest co prawda krnąbrny, patrzy na michę, ale dziś te trzydzieści procent elektoratu to armia Kaczyńskiego, personalnie tylko jego. Zakusy, by ją rozbić, są rozróbą przeciwko Polsce, i o tym liderzy domykania układu z prawej strony powinni pamiętać, bo nie będzie im to zapomniane.

Notka 1: Sok życia


Obżarłem się dzisiaj znowu i chyba wszystko, co straciłem w dekagramach odzyskałem i dzięki temu mogę znowu patrzeć na świat przez wystający brzuch. Zastanawiałem się zupełnie serio, czy miałoby to wpływ na seks, ale doszedłem do wniosku, że pierwszy seks w tym stanie, z kimś kogo pożądam, miałby tak piorunujące działanie, że przestałbym w ogóle jeść na jakiś czas. Mój przyjaciel Marek schudł siedem kilogramów w siedem dni. Ale on jest buddystą. Medytował, pił chyba tylko wodę i dzielił się ze mną przez sieć uwagami na temat swoich doznań duchowych. Jest jeszcze formuła "48h", polegająca na niejedzeniu i zażywaniu Fortransu rozpuszczonego w dwóch litrach wody. Skutkuje to nieodpartą chęcią pozbycia się wszystkiego, co mamy w jelitach i schudnięciem o około półtora kilograma w dwa dni. Wykluczone jest tutaj wychodzenie z domu dalej niż do kiosku spożywczego. Obżarłem się więc, a miało być inaczej, na nowo, z kimś nowym, perspektywicznie i cudownie. Sam z siebie, człowiek niewiele jest w stanie zrobić, jeśli nie ma w nim silnej wiary lub motywacji.

Przestałem palić tak po prostu, chwila, moment, ciach, nie ma. Długo, długo skutki wagowe były nieznaczące, a potem poszło jak w kinie akcji, chwila, moment, i jestem cięższy o czternaście kilogramów. Nie poddam się jednak, nawet jeśli moja Droga Cytryna, która jest daleko i coraz dalej, odetchnie z ulgą po tygodniach dusznej atmosfery duchowych rozmów, domysłów, skojarzeń i marzeń. Może i lepiej dla kogoś, kto ma w sobie tyle soku, że mógłbym się w nim utopić. Sok z młodej cytryny to nie żarty, to nie jest taki sobie zwykły sok, tylko sok życia. Tu nachodzi mnie refleksja, jaki sok jest jeszcze we mnie, czy w ogóle płynie. No i to jest, jak sądzę pytanie, które stawia sobie czasami niejedna młoda cytrynka, ale raczej nie ta. Rzecz  w tym, że słodka Cytryna jest tylko jedna na świecie. Jeśli więc ktoś z Was trafi na taką, nie odpuszczajcie, nawet za cenę Waszego marnego Życia.           

niedziela, 16 grudnia 2012

Świecka spowidź Piętaka w TVN 24

Piotr Piętak dokonał bohaterskiej, świeckiej spowiedzi, przed redaktor Anitą Werner, spowiedzi, której Pani Anita, jak ją tytułował dawny podziemny działacz, godnie i z uwagą w całości wysłuchała. Zasadniczo, mogła opuścić na czas tego „wywiadu” studio, zmyć makijaż i pójść spokojnie do domu.

W polskiej polityce już od dawna dominują akty. Fakty mają miejsce najczęściej za kulisami, albo są skrywane przed opinia publiczną. By nikt nie miał wątpliwości, co rozumiem pod pojęciem aktu w polityce, w przeciwieństwie do aktu kobiecego (męskiego), odniosę się do nieocenionej postaci Stefana Niesiołowskiego, którego działalność jest jednym wielkim nieustającym aktem, natomiast faktów, w tym co mówi i co robi, nie ma żadnych. Największy Ślinotok III RP, oznajmił swego czasu, że chciał go zabić morderca Cyba. Każde jego wystąpienie ma charakter obnażania się przed publicznością ze swoich skrywanych kompleksów, problemów, różnych nienawistnych przemyśleń o innych. Fakty są natomiast takie, że rolą Niesiołowskiego w polityce jest ujadanie, pełni więc rolę podrzędną i nic nie znaczącą. Im bardziej pluje na Jarosława Kaczyńskiego, tym staje się mniejszy, nudniejszy, aż w końcu partia się go pozbędzie. W ostatnich dniach mamy do czynienia z dwoma rodzajami aktów, nazwijmy je, z górnej półki.

Na czoło, tylko ze względu na pełnioną funkcję, wyłania się postać Radka Sikorskiego, który dokonał publicznie aktu zamachu na wielką Rosję, żądając od niej zwrotu wraku. Politycznie jest to akt bezsilności, fakt żaden, bo nic nie zmienia, co najwyżej, minister zapracuje sobie u naiwnych na wizerunek nawróconego. Ale to przypadek już opisywany i niewiele wnoszący do naszego życia publicznego. Za to akt, a właściwie dwa akty Piotra Piętaka, wynikające z jego emocji, jak sam to podkreśla, mają znaczenie polityczne całkiem niemałe i realne. Same w sobie są aktami, bo żadnych nowych faktów poprzez jego notki i wypowiedzi nie poznajemy. Dziś udzielił drugiego długiego wywiadu stacji TVN 24, z którego dowiedzieliśmy się tego samego co od Niesiołowskiego: Kaczyński jest pijany od władzy, nie ma rodziny, jest samotny, żyje polityka od rana do wieczora.

Słowo wywiad jest w tym przypadku nieporozumieniem. Mieliśmy bowiem w tej rozmowie sytuację (do sprawdzenia), w której Piotr Piętak dokonał bohaterskiej, świeckiej spowiedzi, przed redaktor Anitą Werner, spowiedzi, której Pani Anita, jak ją tytułował dawny podziemny działacz, godnie i z uwagą w całości wysłuchała. Zasadniczo, mogła opuścić na czas tego „wywiadu” studio, zmyć makijaż i pójść spokojnie do domu, a Piętak, niczym Piętaszek TVN 24 sam dokończyłby swojej spowiedzi o tym, co wie i co myśli o Jarosławie Kaczyńskim. Zamieszanie wokół tego działacza opozycji jest duże i uzasadnione, bo przecież sam z siebie, z powodu silnego wkurzenia, aż po trzydziestu jeden latach od stanu wojennego, nie wpadł przecież na pomysł, żeby sobie tak pogadać o tym i o owym, przy okazji barwnie opisując na Salonie 24 własną działalność podziemną.

 Mamy tu więc i akt, i fakt. Akt, sam w sobie, to tak naprawdę nic nie znaczące wynurzenia byłego opozycjonisty, którego nikt jeszcze tydzień nie kojarzył, to w sumie banalne pozowanie do telewizyjnej kamery obozu władzy, które nigdy nie miałoby miejsca, gdyby nie fakty i zdarzenia, jakie mają miejsce za kulisami naszej sceny politycznej. Piotr Piętak mówił o nich zresztą i to mówił bardzo konkretnie: Jan Maria Rokita – premier RP, Ludwik Dorn – minister MSW. Początek gabinetu cieni już mamy. Ciekawe, co na to Dorn i Rokita. Piętak nie jest tu nawet posłańcem, po prostu wyszedł na scenę i się pokazał, przyszedł do TVN 24 i się wyspowiadał. Na pewno dostał rozgrzeszenie. Celem – średnio mnie obchodzi teraz czyim – jest zamieszanie na prawicy – dalsze ujadanie przeciwko sobie i w efekcie utorowanie drogi do tryumfu nowego bloku prawicowego, który pragnie dogadać się z obecną władzą. Czy będzie akt trzeci, nie wiadomo. Ale jakiś nowy Piętak może się znowu wkrótce pojawić.                    

sobota, 15 grudnia 2012

Kapitan jest jeden


Jarosława Kaczyńskiego nie można już dziś wewnętrznie w żaden sposób osłabić, „zrzucić” z roli przywódcy prawicy, a tak naprawdę z roli przywódcy Polski. Jestem przekonany, że zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki ciężar odpowiedzialności dźwiga. Nie chodzi tu bowiem o samo przejęcie władzy, ale o odzyskanie Polski, o zatrzymanie jej rozbioru, dokonywanego za przyzwoleniem lub przy udziale większości pozostałych sił politycznych. Smoleńsk, na który nacisk kładzie Prezes Prawa i Sprawiedliwości, w każdym wymiarze i w każdej postaci jest elementem gry Rosjan przeciwko Rzeczpospolitej. Z drugiej strony, toczy się gra o jak największe wpływy Niemiec w Polsce i podporządkowanie nas nowej wizji Europy, wypracowanej nad Renem jeszcze na początku biegłego stulecia. Jarosława Kaczyńskiego nie trzeba nawet specjalnie bronić, gdy krytykują go ludzie z jego (wydawałoby się) obozu lub różne szczury pokładowe z partii rządzącej. Jeśli już chcemy coś zrobić mądrego, to jedynie możemy wspierać nasz cel główny: zatrzymać trwający rozbiór Polski i odzyskać wolność dla Polaków.

Porównajmy skale, w jakich przyszło nam żyć: Rosja chce mieć wpływ na losy świata, chce rządzić Europą. My chcemy tylko rządzić sami sobą, we własnej Ojczyźnie. Nie bądźcie śmieszni, kogo tak naprawdę obchodzą wynurzenia byłego opozycjonisty, jednego lub drugiego, który nie ma nawet maleńkiej drobiny  tego talentu politycznego, który ma Jarosław Kaczyński. Ja rozumiem nawet te ukryte buławy niektórych publicystów, którym wydaje się, że mają rząd dusz nad wieloma Polakami, że wiedzą, jak poprowadzić stado do zwycięstwa. Trudno mieć o  to pretensje, ponieważ bywając tu i ówdzie, mając wiernych czytelników, wydaje się im, że mogliby z powodzeniem zająć jego miejsce. Ale trzeba to zrozumieć. Miejsce, w którym jest Jarosław Kaczyński, jest nie tylko poza zasięgiem jego wewnętrznych konkurentów, ale także poza zasięgiem kogokolwiek w Polsce. Dziś mamy taką oto opozycję: Kaczyński – Rosja, albo Kaczyński – Niemcy. A nie Kaczyński – Tusk. Donald Tusk zostanie za chwilę wymieniony, to tylko zwykły urzędnik systemu, a nie przywódca, podobnie zresztą jak urzędujący prezydent.  


Czy ktoś, realnie myślący, widzi na miejscu Jarosława Kaczyńskiego kogokolwiek innego z polityków prawicy, kto zastąpiłby go i utrzymał to gigantyczne poparcie w państwie, które traci swój realny, niezależny byt państwowy, w którym społeczeństwo od kilku lat poddawane jest totalnemu praniu mózgów? Jaką partię mogą na prawicy założyć Roman Giertych czy jemu podobni? Chyba partię podwórkową, bo nie realną siłę polityczną. Ci ludzie świadomie lub nie uczestniczą w grze, którą prowadzą obce mocarstwa. Dla nich silna Polska w centrum Europy jest nie do pomyślenia, jest realnym zagrożeniem dla ich interesów politycznych. Gra idzie o Polskę, o całą Europę, a nie o samo odsunięcie od władzy Donalda Tuska czy, li tylko, zwycięstwo nad obozem, który (zakładam, że nie cały) oddaje krok po kroku Polskę w obce ręce. 13 grudnia w Warszawie, Jarosław Kaczyński bardzo często odwoływał się do słowa wolność, do słów wolna Polska.

To, moim zdaniem, jest dowodem jego dalekowzrocznego myślenia. To wolność bowiem, jej pragnienie zachwiała w 1980 roku,  w pamiętnym Sierpniu, całym systemem komunistycznym. Ludzie wolni, wolni od przymusu, od obcych wartości, wypełnieni w środku poczuciem wolności, są dla Moskwy śmiertelnym zagrożeniem. Sowieci nigdy z Polski nie zrezygnowali, Niemcy co najwyżej mogą marzyć o swoim kawałku tortu. Oni, panicznie, od dwóch stuleci, boją się Moskwy, czują przed nią respekt. Dlatego, nie ma wielkiego sensu, polemizować z ludźmi, którzy jak szczury biegają po pokładzie. Kapitan jest jeden i dobrze prowadzi ten nasz statek, choć wokół szaleje sztorm. Jesteśmy na drodze do celu, do wolnej Polski.