Dorzucić coś o Radosławie Sikorskim po tylu ostatnich
komentarzach, wydaje się być czymś niemożliwym, a może jednak? Nie znosi, by
mówić o nim Radzio, bo przecież jest Wielkim Radosławem. Ma absolutnie głębokie
przekonanie o swoim geniuszu politycznym, w ogóle o swojej genialności, a
jednak coś w tym skrzypi, charczy. Bo on ciągle oczekuje od świata potwierdzenia tej swojej genialności, jakby
sam nie był jej pewien, a to już może z kolei świadczyć o ukrytych kompleksach.
Jakich? Tego dociekać nie jest łatwo, bo musiałby się położyć na kozetce u
psychoanalityka, najlepiej w Nowym Jorku, może u tego z filmu „Depresja
gangstera”. Jednocześnie wydaje się, że
jest typem ekstrawertyka, nie jest przecież zamknięty, o wszystkim, co sam
uznaje za swój sukces, namiętnie informuje na Twitterze. Niby ekstrawertyk,
emocjonalnie otwarty, co widać w jego gestach, mimice, a z drugiej strony w
Sikorskim jest jakiś introwertyzm, tak jakby krył tajemnice, kompleksy. Jest
też chłód, bardzo zimny ogląd sytuacji, wykalkulowany tylko pod jednym kątem:
co mi służy, a co nie?
Bardzo wiele o Sikorskim mówi
jego rezydencja w Chobielinie. Nie chodzi o samą rezydencję, w końcu Palikot
też ma małe co nieco. Tyle tylko, że Palikot na razie tak wysoko nie podskoczył
jak Radosław. Nie są tu ważne nawet zabytkowe organy w jego rezydencji, już
bardziej te daniele mogą budzić domysły. Po prostu Sikorski zatrzymał się w pół
drogi. Coś poszło nie tak. Może jego zakusy na ogród pełen zwierząt zatrzymała
żona? Bo cóż tam lądowisko dla helikopterów, prawie każdy vip je teraz ma. Ale
daniele mnie niepokoją, ponieważ aż się prosi, by po ogrodzie byłego ministra
spraw zagranicznych chodziły żyrafy. Jest chyba jasne, dlaczego właśnie żyrafy.
Noszą wysoko głowę, nawet wyżej od samego Radosława, miałby więc dosłownie
przykład z góry jak ma się nosić głowę. No i to zwierzęta nad wyraz szlachetne
i łagodne, prawie tak samo łagodne jak ich gospodarz z Chobielina. Tygrysy i
lwy nie pasują do tej rezydencji, wiadomo goście z Niemiec i z Londynu, mogłoby
być gorąco, chyba że niedźwiedź. Niedźwiedź, taki słodki oswojony miś byłby w
sam raz, gdyby wpadł na weekend szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Wspólne
zdjęcie z misiem byłoby jeszcze lepsze niż to na balkonie w Warszawie.
Już tak na poważnie, ale nie do
końca, w warunkach polskich, ale nie tylko polskich, ten blichtr, te daniele,
lądowisko, ten ewidentny narcyzm byłego ministra są czymś niestosownym, jeśli
chce się być rasowym politykiem, sięgającym po najwyższe stanowiska polityczne
w Europie. Coś jest nie tak z Radosławem Sikorskim, w sensie jego równowagi
emocjonalnej. Bo to, że jest człowiekiem inteligentnym, bystrym, nie sposób
zaprzeczyć. I nie chodzi tu o dyplom z Oksfordu, bo jest wielu Polaków z takim
dyplomem i to nie licencjata, tylko od razu magistra. Sikorski, ze swoimi
kontaktami w Europie i USA, mógłby zajść daleko, a nie zaszedł. Może naprawdę
zabrakło żyrafy w jego ogrodzie? A może właśnie w jego karierze politycznej
przeszkadzają mu daniele i organy, i to lądowisko dla helikopterów?
Człowiek genialny nie jest
przekonany o swojej genialności, w ogóle o niej nie myśli, nie zajmuje się nią,
pracuje naukowo, jest liderem politycznym, najczęściej nie otacza się wielkim
majątkiem, skupia się na osiągnięciu celu, jaki postawił w swoim życiu: bycia premierem,
laureatem Nagrody Nobla, czy Oscara. Ktoś w końcu mu powie: Pan jest genialny!
Wtedy zastanowi się, czy aby na pewno jest to dla niego tak ważne. Za dużo
zabiegów o uznanie, za dużo zbytków jest w życiu Radosława Sikorskiego, dlatego
być może idzie mu jak po grudzie.
No i po raz któryś już z rzędu
sprawa dziwnego wywiadu dla „Politico”. Jeśli ktokolwiek sądzi, że Sikorski
chciał się tylko pochwalić, co wie o rozmowach Putina i Tuska, to jest w grubym
błędzie. Były minister czasami, jak jest w dobrym humorze, bo sądzi, że właśnie
odniósł sukces, chlapnie sobie coś w sieci, co mu tam tylko wpadło właśnie do
głowy. Ale jest drugi Sikorski, ze zmarszczonym czołem, zimno kalkulujący każde
słowo, co chyba każdy widz może zaobserwować, kiedy udziela on wywiadu. Nie ma
takich przypadkowych wypowiedz w polityce. Jakkolwiek było, Tusk uległ urokowi
Putina, ewidentnie uległ i tylko chyba Merkel wylała mu na łeb kubeł zimnej
wody. Tusk poczuł się graczem na skalę europejskiego Obamy, a był i zawsze
pozostanie Tuskiem. Był taki świetny filmik w sieci z młodzieńcem krzyczącym: -
Tusku musisz!, Tusku, Tusku!- krzyczał na ulicy i biegał wokół kamery. Otóż
Tusk może być Tusku, tylko tyle i aż tyle. A jak Radosław Sikorski kupi sobie
do ogrodu z trzy żyrafy, to na pewno pójdzie w górę. Od żyraf teraz wszystko zależy,
a nie od niego. Z danielami pozostanie co najwyżej Marszałkiem Sejmu RP, a i to
nie wiadomo jak długo.