piątek, 27 czerwca 2014

Buce polskie

To jest dopiero pasztet na weekend. Bo skoro premier Tusk sugeruje, że cyrylicą były pisane scenariusze afery podsłuchowej, to na Najwyższego, co jeszcze bardziej ośmiesza ten rząd? Przecież to jest całkowity samobój. Bo gdyby było jeszcze tak, że to kelnerzy, pomoce kuchenne, zmywacze, single z różami co krążą po sali, byli sprawcami afery podsłuchowej to byłoby nic. A sam „pierwszy” sugeruje, że to Rosja, licząc na to, że ludzie powiedzą: Boże! Rosja nam wchodzi z podsłuchami? No nie, niech żyje Tusk! Ale nie o tym ten tekst. Tekst jest o polskich bucach. Bo buce polskie to jest nasz narodowy problem.

Buc numer jeden to Radosław Sikorski, buc nad buce. Jadł i pił za państwowe pieniądze, nie płacił, ale kasy nie odda. Zajrzyjmy do mózgu buca. Co on myśli o Polsce i o nas? Nawet reżymowe media pytają go na schodach, co z rachunkiem, a on nic, bo to buc. Pewna minister Szwecji wydała kilka koron na prywatny użytek ze służbowej karty, oddała te kilka koron, ale ustąpiła. Co ich tak trzyma w Polsce przy władzy? Kasa? Strach? Smoleńsk? To jest wielka żenada, ponieważ, to jest niby dawny garnitur tak zwanego II NZS, z połowy lat 80- tych. To ja jestem pierwszy NZS, i u nas nie było buców. Była spontaniczność działań, budowanie uniwersyteckich bibliotek drugiego obiegu, skąd wzięły się takie persony, co kasy za obiad nie chcą oddać? Żenada!!! Gdyby bucowi Sikorskiemu przyszło na myśl się procesować, to chętnie, bo z bucostwem trzeba walczyć jak z zarazą. Sikorski jest gorszym bucem, niż najgorsi buce z PRL-u, choć tam buców było mniej niż teraz.. Żrę, jeżdżę, żrę, i jestem wielki jak Buc Wielki – tyle właśnie wynika z tych taśm. Kolokwialnie- totalny olew Polaków. To zrobił Sikorski. Nic nie dał Polsce, a wiele jej zabrał, choćby honor, że polityki międzynarodowej nie sprzedaje się przy ośmiorniczkach.

Kolejny bankrut polityczny to minister Sienkiewicz. Uzmysłówmy sobie, jakim bucem trzeba być, żeby trzymać się stołka, kiedy szef MSW jest podsłuchiwany od roku, i nic, i on mówi o swojej ostatniej misji. Jakiej misji? Jego misją jest zapadnięcie się pod ziemię i proces, a on siedzi w Sejmie z założonymi rękami i niczym demiurg patrzy, jak się rozwija sytuacja. To jest porażające. Normalny facet, z honorem, ustępuje w takiej sytuacji w ciągu pięciu minut, ale nie buc. Buc będzie siedział na stołku i mówił o rosyjskiej prowokacji. Ale dobrze. Niech będzie. Jest rosyjska zagrywka GRU, czy FSB. No i co Bartłomiej Sienkiewicz na to? Gdzie dymisja szefa ABW? To jest nie tylko kuriozalne. Z punktu widzenia zasad polityki to jest dramat. Dramat Polski. A on sobie chodzi po korytarzach ministerstwa i jest dobrze. Koszmar. Polacy nie muszą tego widzieć. Pranie mózgów zrobiło swoje. Ale zepsuty Zachód  zrobiłby Sienkiewiczowi kryminalny potop za taki brak nadzoru nad służbami.
  
Jest i trzeci buc III RP Jan Vincent Rostowski. Nic nie widzi złego w tych rozmowach, nic nie komentuje, unika dziennikarzy. To jest obłęd. Mówi na taśmach rzeczy obrzydliwe personalnie o innych politykach, i tylko stać go na przepraszam dla „komuszki”. To jest rynsztok. Buce w rynsztoku czują się najlepiej. To jest ich naturalne środowisko polityczne. Nie mówmy więc tylko o treści taśm, o tym, kto nagrał i dlaczego, bo to jest też ważne, mówmy o bucach, o naszych polskich bucach, strasznych, przerażających, i prawicę i lewicę. Co do lewicy, to ona da się jeszcze zbucować, byle papu było na czas. Ale są też buce żeńskie, jak minister Bieńkowska, kłamczyzcha pierwszej wody. Ta Pani buc mówiła w listopadzie 2011 roku, ze na EURO 2012 95% dróg będzie gotowych, a było 45%. Czy Donald Tusk jest bucem? To nie ten typ. On tylko kieruje bucami, tak jak chce. Jest ich królem. Może usunąć jednego buca, wstawi drugiego. Buce polskie to największe zagrożenie polskiej demokracji i tego

Rząd (nie) do obalenia


O wyjściu ludzi na ulice w sprawie podsłuchów nie ma co marzyć, ludzi nic nie dziwi, jest im dobrze w tym politycznym bagnie, ponieważ dla nich to bagno jest gdzieś tam, ich to nie dotyczy, my żyjemy tu i na co dzień, pomiędzy biurem, hipermarketem i grillem. Nam to wisi – zdają się mówić wyborcy PO i co najwyżej cofają poparcie dla swojej partii i zajmują się uprawianiem swojego własnego ogródka. Tymczasem machina propagandowa działa jak zawsze w najlepsze i mówi Polakom, że to rosyjskie GRU wszystko zmontowało, a do pomocy wzięło kelnerów i polskich biznesmenów. Na chwilę to wystarczy, a za moment plaża i słońce, oraz lody, więc komu tam w głowie jakieś taśmy z podsłuchami. Doprawdy nie wiadomo, co miałoby się na nich znaleźć, żeby ruszyło to rodaków i z prawa i z lewa. Może taki dialog:

Tusk:  No i wyszło na nasze, kupili ten bajer z ruskimi, więc teraz luz i tylko trzeba kogoś za to zamknąć.

Sienkiewicz: To jasne, że musieli kupić, bo ruskich nie lubią i to im pasuje, a kto to zrobił to ja nie wiem i się dowiem. Kogoś zamkniemy Donald.


Tu nie ma nic na ch..., q.....i jeb......., ale to też nic by nie dało. Można dosłownie ujawnić wszystkie rozmowy, w knajpach i poza knajpami, rządu PO, a i tak nic się nie stanie, bo bezwład społeczeństwa jest stanem permanentnym od kilku lat. Owszem, ekipa Tuska po taśmach jest osłabiona, ale poniedziałek pokazał, że opozycja nie mam armat, bo jest podzielona tak samo jak PO i PiS między sobą. Nawet zaglądanie do kieszeni coraz wyższymi podatkami, nawet praca do śmierci nikogo nie rusza, bo liczy się tylko tu i teraz, byle do jutra, byle spłacić auto, zarobić na wakacje, a reszta jest bez znaczenia. Nic więc nie ruszy tego rządu, a sam PiS nie da rady jego odwołać. Rodzi się pytanie, jaka sytuacja może spowodować wywalenie skorumpowanej i niemal mafijnej ekipy Tuska.


Można przywołać koniec lat siedemdziesiątych, gdy wydawało się, że Gierek jest wieczny, że jego propaganda sukcesu, że dziesiąta potęga świata, że to wszystko jest nie do obalenia, a jednak była potem „Solidarność”. Dziś nic takiego się nie stanie, bo wtedy był jeszcze Ojciec Święty i jego wielka pielgrzymka do Polski w czerwcu 1979 roku. Nie będzie więc nowej „Solidarności”, będzie pełzające gnicie III RP, z takimi bzdurami, że powodem ujawnienia podsłuchów były zagrożone interesy rosyjskie dotyczące sprzedaży ich węgla w Polsce. Aberracja! Im większy kit, tym lepiej. A czeka nas jeszcze być może ujawnienie rozmowy Bieńkowska – Wojtunik, która też jest bombą, bo mówi o korupcji na setki milionów złotych. Ale to kolejna bomba, która tylko tyka i nie wiadomo, co o jej wybuchu pomyślą Polacy. Bo opozycja może krzyczeć, ale wiadomo już, że nawet miliard dorszy nie rozłoży tej ekipy, chyba, że zrobi to sama Julia Pitera.....


Zabawne jest to, że ta Pani w ogóle występuje w telewizyjnych studiach w sprawie afery podsłuchowej i broni rządu. Jedyne co przychodzi na myśl względem Pani Pitery, to to, że powinna założyć hodowlę ryb. A odwołanie ekipy Tuska to jakieś widmo, widmo, które krąży po Polsce i będzie krążyło zapewne do wyborów. Bo gomułkowskiej podwyżki cen mięsa dziś w Polsce nie będzie. Bawi się władza przy stołach jednej restauracji, bawi się cześć narodu, a reszta czeka. Na co?  
       

czwartek, 26 czerwca 2014

Prokuratura ogłupiała



Czegoś bardziej głupiego Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie mogła zrobić. Dała dziennikarzom nagrania z interwencji prokuratorów i funkcjonariuszy ABW w redakcji tygodnika „Wprost”. Dała, bo uważa, że film pokazuje, że nie było tak strasznie, jak mówił redaktor Latkowski. No i widzimy na zdjęciach operacyjnych, jak oficerowie ABW wyrywają naczelnemu „Wprost” laptopa, jak ten pada na podłogę. Czy ktoś zwariował? Chyba tak. Bo ten film pokazuje cały bezsens tej akcji i działanie przeciwko wolności słowa. Trzeba przypomnieć, że argumentem dziennikarzy w obronie nośników z nagraniami z podsłuchów był brak zgody sądu. Pani Prokurator, chyba cała radosna, mówi, że to pokazuje, że było inaczej, że nie było wykręcania palców, ale tego nie widać na zdjęciach, bo red. Latkowski znika z obiektywów kamer na podłodze. Proponuję, by Pani Prokurator, prowadząca postępowanie wysłała te taśmy do Strasburga i do wiodących europejskich redakcji gazet i stacji telewizyjnych. Piękny materiał na obronę demokracji w Polsce, piękne działania ABW i prokuratury, sam miód. Można rzec, że nasze służby wykazały się prawdziwym kunsztem. Ale nie do końca. Bo, niestety, kiedy ciągano po podłodze naczelnego „Wprost” wezwano do pokoju dziennikarzy i akcja ustała. Gdyby ci nie weszli, mielibyśmy pewnie dalszy ciąg. Latkowski gryzie funkcjonariusza ABW w ucho, a ten gryzie go w rękę, która trzyma laptopa. Cyrk polski w pełni i to za sprawą prokuratury, a nie tresowanych tygrysów.


Dzień po śmiesznym wotum zaufania dla rządu Paweł Tamborski, wiceminister Skarbu Państwa  i jeden z „bohaterów” nagrań z podsłuchów zostaje szefem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, ale nie ma jeszcze na to odpowiedniej licencji. To nic, giełda poczeka z dwa tygodnie na odpowiednie papiery. To jest bardzo ważny news dla Polski i Europy. Wskazuje jednoznacznie, że dla żenujących podsłuchiwanych czas się nie kończy na pracy w rządzie Tuska. Dlatego warto pomyśleć, by Radosław Sikorski został szefem super tajnej amerykańskiej NSA. Wtedy wszyscy będą podsłuchiwać Amerykanów, łącznie z Angelą Merkel, a nie USA innych. Wszyscy kelnerzy Europy znajdą dodatkową pracę i skończy się marudzenie, że na kontynencie jest kryzys. Prezes PKN Orlen Dariusz Jacek Krawiec powinien zostać szefem OPEC. Tak, jak on potrafi żonglować cenami paliw, to już nikt na świecie. Jan Vincent Rostowski to osobna historia. Spec od polskich finansów może trafić tylko na szefa FED. Tam, pod jego władzą dolar pofrunie dalej niż fruwa głupota z czeskiego serialu. Co do Grasia, to już się kiedyś wypowiedziałem. Tylko i wyłącznie ambasador III RP w Berlinie. Zamiast pilnować niemieckiej nieruchomości, niech jego pilnują w Ambasadzie RP w Berlinie. Jest jeszcze minister Sienkiewicz, czyli prawdziwy potop służb. Tu już nie ma żartów, bo tylko Langley jest odpowiednim miejscem dla niego. Jako szef CIA mógłby wsypać całą amerykańską agenturę na świecie, czym wybitnie przysłużyłby się Sikorskiemu, co o sojuszu z USA ma zdanie wiadome. I tak można mnożyć bohaterów afery podsłuchowej, bo ilu ich jeszcze będzie nie wiadomo. Ale jedno jest pewne – jak mawiają w telewizji dziennikarze, jak nic nie mają już do powiedzenia - będzie ciąg dalszy nominacji naszych bohaterów.         

środa, 25 czerwca 2014

Uśpieni


Do odwołania rządu Tuska nie wystarczą dobre chęci Prawa i Sprawiedliwości i innych partii prawicowych, nie wystarczą bluzgi polityków PO, ani ich rozmowy świadczące o naruszeniu Konstytucji RP, czy wręcz łamaniu prawa. Gorąca debata skończy się pewnie niczym, a Donald Tusk znowu wyjdzie z tej opresji suchą nogą. Tak zapewne będzie, choć nie wiadomo co jeszcze kryją nagrania z  podsłuchów. To wszystko za mało, nawet jak rządowe media mówią chwilami głosem opozycji. Bez udziału Polaków nie ma zmiany tego żenującego rządu III RP. Bo co miałoby się jeszcze zdarzyć w Polsce, żeby ta skompromitowana i skorumpowana ekipa ustąpiła?

Minęły prawie dwa tygodnie, trwa kampania ujawniania nagrań kompromitujących najważniejszych polityków PO, nie ma dymisji, trwa atak części mediów i całej opozycji, tej z prawa i z lewa, ale społeczeństwo nadal jest zajęte sobą. Owszem, Polacy komentują ze złością wyczyny Sienkiewicza, Sikorskiego, czy Belki, ale nikomu nie przychodzi do głowy, by wreszcie zbiorowo przeciwko rządom bezprawia i korupcji zaprotestować. Czołowi ministrowie z partii Tuska kpią ze społeczeństwa nazywając je motłochem, ubliżają mieszkańcom wschodniej Polski, minister „dyplomata” wali w nas jakąś „murzyńskością”, i nic się w zasadzie nie dzieje. Cały ten teatr z podsłuchami rozgrywa się na scenie pomiędzy politykami i mediami, a publiczność siedzi na widowni i patrzy, i słucha, a nawet chwilami ziewa, a może nawet zasypia.  Jesteśmy jako naród uśpieni, tak po prostu jest. O wiele mniejsze skandale doprowadzały w krajach zachodnich do upadku rządów i masowych protestów, a jeśli upadku nie było, to upadali natychmiast skompromitowani ministrowie. Nawet na Węgrzech po skandalu z socjalistami, na ulice wyszły setki tysięcy ludzi. Można odnieść wrażenie, że Polacy, niestety, w znakomitej większości mówią: a co na to obchodzi, tak już jest i być musi, a my chcemy spokoju.          

To, co z nami się dzieje jest jeszcze bardziej niepokojące, niż stenogramy z podsłuchów i cała skompromitowana już bezpowrotnie ekipa PO. Może rzeczywiście jest tak, że elitom III RP tak dobrze udało się wyprać mózgi wielu Polakom, że już nic, doprawdy nic, ich nie ruszy do jakiejkolwiek obywatelskiej relacji. Bo czy PiS ma wyprowadzać na ulice ludzi? Raczej nie. To są, tak jak na Zachodzie działania spontaniczne, ludzie nie mogą po prostu znieść kłamstw czy korupcji i protestują w obronie wolności i demokracji. W Polsce nic takiego się nie dzieje. Wyjątkiem był tylko bój o ACTA. Grzechy czy wręcz polityczne zbrodnie Platformy Obywatelskiej są tak duże, że już dawno partia ta nie powinna istnieć na scenie politycznej, powinna być tylko politycznym planktonem. To nasze uśpienie, brak aktywności i reakcji na zło, które żeruje na Polsce, jest niezwykle groźne, jest co więcej bardzo korzystne dla naszych przeciwników poza granicami. Bo widząc tak bierne i uśpione społeczeństwo, dużo łatwiej i dużo więcej można zrobić, żeby Polska została wypchnięta na margines Europy. Tylko protest Polaków przeciwko obłudzie polityków PO, ich korupcji, cynizmowi i kłamstwom może doprowadzić do obalenia rządu Donalda Tuska. Dziś nie wydaje się, by była inna możliwość skrócenia jego kadencji. Wybory dopiero za półtora roku. Będziemy więc zapewne gnić w państwie, „którego nie ma”.         

piątek, 6 czerwca 2014

Cyrk światowy


Jeśli to nie jest cyrk światowy, to co to jest? Co to jest, co dzieje się u wybrzeży Normandii? Dzisiaj. Jeden premier chowa rękę w kieszeni, Pani Kanclerz ręki nie chowa, podaje ją, A Barack Obama jednak spotyka się z Putinem. A gdzie w tym wszystkim jest Polska? A gdzie jest Ukraina? Bo nie łudźmy się, to Putin dyktuje dziś warunki na słynnej plaży desantu, a nie USA. Do tego wszystkiego, patrząc na uroczystości, można odnieść wrażenie, że to otwarcie olimpiady, a nie świętowanie zwycięstwa. Jestem bardzo wdzięczny tysiącom francuskich cywilów, którzy wsparli wielki desant, ale z drugiej strony, gdzie jest Polska w tej celebryckiej   imprezie? I jeszcze Władimir Putin w tym sosie nad plażą......


Wydaje się jedno. Mamy cyrk światowy. Jest Putin, niby nie chciany, ale  zapraszany do rozmów. Prezydent elekt Ukrainy doświadcza  logiki Europy, jak mało kto. Tu już nie ma co więcej pisać, to już jest i tak aberracja. Francuzi są zwycięzcami tamtej II wojny, Merkel broni dłonią Putina, a w Polsce?


A w Polsce , TVN 24 pławi się nad projektem ustawy o przywilejach, dla tych, co powinni dostać Order Orła Białego. Dostali je dziwni ludzie, Lis też coś dostał, guzik to kogoś obchodzi. Szkoda o tym nawet pisać. Pomyślcie, jakie dno osiągnęła III RP. Drukarze dawnej podziemnej Polski nie czekają. Chcą sprawiedliwości.  

czwartek, 5 czerwca 2014

Święto Wolności dopiero nadejdzie


Pospieszne komentarze dotyczące tego, co zdarzyło się w Polsce 4 czerwca 2014 roku, obfitują w emocje, bo jakie to święto wolności, skoro w tym dniu doszło do częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, a pierwszym, w pełni demokratycznie wybranym rządem był rząd Jana Olszewskiego. Trzeba przyznać, że machina III RP zrobiła wszystko, by Polacy dali się nabrać na nowy świecki zwyczaj świętowania odzyskania przez Polskę niepodległości właśnie w rocznicę owych dziwnych kontraktowych wyborów z 4 czerwca 1989 roku. Pomógł tu bardzo Barack Obama, pewnie zupełnie nieświadom przysługi dla elit III RP. Wychwalał nas, obiecywał, zresztą całkiem sprawnie i rozmachem, a Prezydent RP był wniebowzięty, jak zresztą cała świta, która siedziała na Placu Zamkowym.

Lech Wałęsa przeskoczył przez mur  – tak mówił Prezydent USA – to może za 20 lat okaże się, że przeskoczył jak Partyka przez dwupiętrowy budynek. Ta pompa miała swoje wizerunkowe dobre strony, bo znowu ktoś coś o Polsce powiedział dobrego. Media z głównego nurtu propagandy prześcigały się, jak to Warszawa i Polska są w tym ważnym dniu na ustach całego świata. Ten przekaz wciśnięto zapewne wszystkim lemingom i nie tylko im. Tymczasem jeden wywiad Władimira Putina dla francuskiej telewizji przykrył wizytę Prezydenta USA w Polsce. Ale warto się zastanowić, gdzie jest początek naszej polskiej wolności. 4 czerwca 1989 roku? Niby dlaczego?

Jestem tutaj pewnie swoistym konserwatystą, ale dla mnie wolność wybuchła w Polsce 30 i 31 sierpnia 1980 roku. Bo wtedy, naocznie widziałem ludzi płaczących ze szczęścia na ulicach mojego miasta, że kończą się strajki. Ci ludzie pamiętali Grudzień 70 roku i krwawą rozprawę reżymu z robotnikami, rozprawę, którą przecież dowodził zmarły generał Wojciech Jaruzelski. Tam czuło się powiew wolności. Tam była euforia, tam było wspomnienie tej wielkiej mszy świętej na Placu Zwycięstwa (dziś Placu Piłsudskiego) w Warszawie odprawionej przez papieża Jana Pawła II. A co ma z tak pojętym wybuchem wolności dzień 4 czerwca 1989 roku? Raczej niewiele. Owszem, był aplauz dla ludzi Wałęsy na plakatach wyborczych, była mobilizacja wielu środowisk w dużych miastach, szczególnie w Warszawie, ale to było coś tak na w pół do piątej, a nie punktualnie na szóstą. Można zastanawiać się, po co Bronisławowi Komorowskiemu ten 4 czerwca, który zresztą sam negował, tak jak całe obrady Okrągłego Stołu. Ale już się stało, już poszło to w świat, że wolność w Polsce świętujemy od 4 czerwca 1989 roku.

Do tego wszystkiego dochodzą te nasze wszystkie kompleksy, jeszcze żałośniejsze niż pod koniec osiemnastego wieku. Wszyscy trąbią od TVP po TVN, że nas widzą w końcu, że Barack Obama w Warszawie, że są dwie „bestie”, a gdzie jest "Pierwszy", w tej bestii czy w tamtej, to nie wiadomo, że jadą zygzakiem, ale to jest ważne, antyterroryści tłumaczą, że tak trzeba, a potem snajperzy na dachach i 70 osób  jest chronionych i CNN mówi o Polsce, i znowu jesteśmy pępkiem świata na 3 godziny. To jest właśnie żałosne. To posiłkowanie się przy wszelakich uroczystościach kimś z zewnątrz. Tym razem to był Barack Obama. Oczywiście, niezależnie od ocen III RP, ta Polska zmieniła się wizualnie na lepsze, ale czy zmieniła się na lepsze społecznie czy politycznie? Śmiem wątpić, jak większość biedujących Polaków. Rozwarstwienie polskie jest daleko bardziej posunięte niż brytyjskie czy francuskie.  Bądźmy dumni sami z siebie, ale nie dlatego, że ktoś do nas przyjechał, nawet jeśli to jest sojusznik Polski. Poza realną polityką jest też miejsce na nasz honor narodowy. I tu nie za bardzo w tym honorze mieści się 4 czerwca. Może wtedy w Polsce skończył się prostacki komunizm, ale na pewno nie zaczęła się jeszcze prawdziwa niepodległość z sowieckimi garnizonami i generałem Jaruzelskim jako prezydentem III RP.


Wniosek nasuwa się jeden. Święto Wolności dopiero przed nami, a nie za nami. Spór będzie trwał jeszcze przez długie lata. Ale jeśli mamy mówić poważnie o pełnej Niepodległości Polski, to tylko wtedy, gdy odrzucimy ustalenia Magdalenki i Okrągłego Stołu, tylko wtedy, gdy zniknie z Polski w widoczny sposób agentura Moskwy, gdy wreszcie – co ma fundamentalne znaczenie – zostanie do końca wyjaśniona Tragedia Smoleńska. Przepraszam za emocje, ale to jest chore świętować z taką radością ów 4 czerwca, skoro właśnie w tych niby 25 latach wolności doszło do największej tragedii narodowej po II wojnie światowej. Ale co tu się dziwić, skoro Prezydent RP był szczerze ubawiony z premierem, gdy lądowały trumny z e Smoleńska.           


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Zaplątanie i pomieszanie w III RP


Ostatnie tydzień maja, począwszy od wyborów do PE i pierwsze dni czerwca to całkowite zamieszanie, poplątanie z pomieszaniem i ogólny „popląt”.  „Popląt Polski” dominuje, ponieważ z III RP wyłażą w tych właśnie dniach wszystkie jej ciemne strony, skrywane pod sztandarami Brukseli i kilku kawałków autostrad. No bo zacznijmy od wizyty Baracka Obamy w Polsce. Kto go przyjmuje? Przyjmuje go Prezydent Komorowski, który musiał przecież zaakceptować raport BBN, w którym nasze właśnie bezpieczeństwo miało być oparte  na Rosji, a nie na USA. Teraz to jest USA, USA, USA, bo pali się grunt pod nogami, ale to jest czysta hipokryzja.  Tak poza tym, to przylatuje do Polski Prezydent zza oceanu, który dokonał z Rosją fatalnego dla nas resetu, porzucił tarczę antyrakietową i ku rozbawieniu świata mediów szeptał miłe słowa do ucha obecnego premiera Miedwiediewa.

Barack Obama też się reflektuje lekko jak Komorowski i Tusk, i zapowiada kolejną pomoc dla Ukrainy. Dosłownie, USA jak III RP, lawiruje, kombinuje, ale Putin trzyma póki co lejce. Do tego mamy Donalda Tuska, który też stał plecami do USA przez ostatnie lata, szczególnie od spaceru po molo, a teraz pomstuje na Rosję, walczy o europejską Ukrainę, dzięki czemu jego patia zaliczyła przynajmniej z trzy punkty procentowe na plus w wyborach do PE. No i jest 25 rocznica wolności, nie wiadomo jakiej wolności, ponieważ były to wybory kontraktowe, wybory będące efektem pewnej politycznej uległości części opozycji, i nie trzeba było wcale okrągłego stołu, by obalić wtedy komunę. Wystarczyłyby manifestacje w wielkich miastach i gen. Wojciech Jaruzelski nic by nie zdziałał, bo guzik na dekompozycję bloku wschodniego został naciśnięty w Moskwie i w Waszyngtonie, a nie w Polsce. Po co więc był Okrągły Stół?

Otóż był on tylko po to, by podzielić się z Komuną wpływami, bo Kiszczak to człowiek honoru, a Jaruzelski to postać tragiczna i mniejsze zło. Nie bardzo wiadomo, jaki sukces mają Polacy obchodzić 4 czerwca 2014 roku. Sukces byłby wtedy, gdyby Polacy spontanicznie  poszli gremialnie do wyborów i obalili PRL, a w to miejsce zbudowali Wolną Rzeczpospolitą. Tymczasem, bez udziału społeczeństwa, w gronach elit postkomunistycznych i opozycyjnych zbudowano hybrydę. Niby niepodległa, ale WSI ma być, choć wiele dyplomów jej agentów to były dyplomy z Moskwy. Niby niepodległa, ale za wiedzą już nowych władz MSW, spalono większość „wrażliwych” materiałów na temat opozycji. Niby niepodległa, ale przywódcę komunistycznego, który odpowiada za zbrodnie Grudnia 70` i stanu wojennego, chowa się dziś z pełnymi honorami, w asyście Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. A prokuratura wszczyna postępowanie w sprawie zakłócenia przebiegu pochówku na Powązkach. Symbioza PRL i III RP trwa w najlepsze, bo jedna i druga strona wiedzą o sobie za dużo, by ryzykować zerwanie więzów przyjaźni z Magdalenki. Zresztą, kto był 4 czerwca 1989 roku przy urnach, ten wie, że żadnej euforii wtedy nie było. Ot, tak po prostu, weszła do Polski III RP.

Na to wszystko, po tych 25 latach niby wolności, nakłada się degrengolada świata polityki, zupełny brak obyczajów, brak kultury i wolty, o jakich nie marzyłby nawet najbardziej sprytny kameleon. Ikoną tej wolty jest Michał Kamiński. Zna wiele tajemnic partyjnych PiS, zdobył zaufanie Jarosława Kaczyńskiego, dzięki niemu wspiął się na szczyty, czyli trafił do Brukseli i zdradził swoich przyjaciół bezceremonialnie, co więcej chce wstąpić do PO. Moim zdaniem, on już nie ma żadnej innej wolty w swoim życiu politycznym jak tylko zmiana płci. Powinien zmienić płeć i nazywać się Michasia Kamińska. Wtedy mógłby przystąpić do nowej partii Janusza Palikota, którą roboczo nazwijmy  „Palikotowe Odpady” (PO). Michasia mogłaby wtedy na forum Parlamentu Europejskiego (bo wygra za pięć lat) brylować z Danielem Cohn- Benditem, postulując na przykład zakładanie przedszkoli Gender i wprowadzenie do konstytucji państw europejskich zasady, że każde dziecko może wybrać sobie płeć dopiero w wieku 18 – tu lat.  Jaka radość, jaki szał, po maturze decydujesz, czy jesteś dziewczyną czy chłopcem. Ile dylematów, a Michasia by doradzała: zastanów się  pomyśl czy aby na pewno bycie mężczyzną sprzyja Twojej karierze zawodowej, spójrz na mnie, jestem Michasią i znowu jestem w Brukseli. Tak to mogłoby wyglądać. A na koniec poplątanie mózgu, czyli Popląt Polski w czystym wydaniu. Nasz aktor Daniel wie, co zrobiliby zmarli wielcy polscy aktorzy i wielki kapłan ks. Jerzy Popiełuszko. Oni wszyscy przyszliby na pogrzeb generała – uważa Olbrychski, a kapłan by jeszcze odprawił mszę świętą za Jaruzelskiego. Doprawdy, nawet wtedy kiedy padała I Rzeczypospolita, takich odlotów nie było, nawet mój ukochany Witkacy nie wymyśliłby tego, co wyprawia z nami III RP.  

niedziela, 1 czerwca 2014

Lista ambasadorów


Na wieść o tym, że Pan Premier Tusk chce się pozbyć swojego konkurenta w partii i wysłać go do Moskwy na Ambasadora III RP w Federacji Rosyjskiej przychodzą do głowy różne myśli, raczej wesołe, niż smutne. Grzegorz Schetyna szarżuje już  od dawna przeciwko swojemu szefowi i miarka się chyba przebrała. Jeśli nie jest to więc tylko jakiś balon próbny, to już wiemy, że Grzegorz Schetyna jedzie do Moskwy Putina. To - oby tak było - rozpoczyna ciekawą debatę o tym, gdzie możemy wysłać resztę platfomerskiej ekipy. Najtrudniej rozstrzygnąć, gdzie mógłby pojechać czy polecieć poseł Szejnfeld. To prawdziwy diament w łonie partii, intelekt Einsteina, a głos Franka Sinatry. Znając ulubione formy spędzania wolnego czasu przez Pana Posła, może warto byłoby go wysłać na Mauritius? Byłby chyba zadowolony. Tu, od razu, jedno zastrzeżenie co do potencjalnych wyroków i więzień, niech prawo działa, my tu spekulujemy, kogo i gdzie wysłać. Nie ma najmniejszego problemu z Julią Piterą. Od razu do kraju łososia, czyli do Norwegii. Tam się Pani Posłanka napatrzy na ryby do bólu, dodać wypada jedynie, że są droższe niż jej słynny dorsz za circa 8 złotych. Stefan Niesiołowski to poważny problem, bo można go wysłać tylko do takiego kraju, z którym nasze stosunki dyplomatyczne są już tak fatalne, że nic więcej nie da się zepsuć. Przychodzi tu na myśl Korea Północna, choć przedstawiciele jej ambasady składali wieniec na grobie Wojciecha Jaruzelskiego. Ale nie ma innego wyjścia, może nawet słynny, uśmiechnięty zawsze poseł tam się zasymiluje i obejmie władzę? 

Jeśli chodzi o premiera, to od dawna wiadomo, gdzie może ambasadorować. Peru czeka, czapkę już ma, więc tylko bilet na drogę i do pracy. W Peru lubią piłkę nożną, więc na pewno nie będzie się szef PO nudził, a przecież są tam i inne atrakcje, które Donald Tusk zna z młodości. Jest jeszcze Paweł Graś. Z nim też nie ma problemu. Swego czasu wybrał rolę „gospodarza” u niemieckiego właściciela willi, więc Berlin jak znalazł dla Pawła Grasia, można nawet rzec, że to awans, bo w polskiej ambasadzie będzie już prawdziwym gospodarzem, a nie tylko dozorującym czyjąś własność. Przy okazji wysyłki liderów PO, można by też na ważne placówki dyplomatyczne nominować liderów innych partii, które wyrosły na plecach Platformy. Janusz Palikot nie ma już w Polsce nic do zrobienia, mógłby więc z powodzeniem zostać Ambasadorem III RP w Ułan Bator. Mongolia go oczaruje, a kumys może stanie się jego nowym produktem alkoholowym, no i może promować w Mongolii „małpki”. Lista ambasadorów III RP to bardzo fajna sprawa dla zainteresowanych, o ile damy im wyjechać. Jeden już się urwał, czy raczej zwiał do Hiszpanii. A może Tomasz Arabski po prostu wiedział już wcześniej, że szykowana jest lista ambasadorów?