sobota, 22 lutego 2014

Wolność płynie z Ukrainy


Jest proste pytanie, jak po Majdanie, ma zachować się polska opozycja. Jak ma się zachować po absurdalnym stwierdzeniu ministra Sikorskiego, że wszyscy zginą, jak nie dogadają się z reżimem Jakunowycza? Kim jest niby nasz minister, który daje świadectwo idiotyzmu polskiej  dyplomacji? Kogo oni ratują? Przepraszam, ale głupie media tłuką w mózgi jakieś osiągnięcia naszych służb dyplomatycznych w sprawę wolności Ukrainy, a Ukraina uwolniła się sama! Przecież Radek Sikorski to jest Trybunał Stanu. Minister, który 24 godziny, przed uwolnieniem się narodu ukraińskiego, grozi śmiercią Majdanowi nadaje się tylko na polityczny i sądowy śmietnik. Ktoś się tego domaga? Jako bloger domagam się oficjalnie, żeby taki szkodnik polskiej sprawy siedział w więzieniu. Dlaczego? Bo ma swoje służy dyplomatyczne. I te służby  powinny wiedzieć o tym, że system totalitarny na Ukrainie się kończy, A  tu wychodzi nasz minister i mówi o śmierci Majdanu. Śmierci fizycznej.

Ukraińcy nie są łatwym przyjacielem, za dużo historycznej krwi. Ale dali dowód, że potrafią się oprzeć rosyjskiej i niemieckiej dominacji w Europie. To jest właściwy problem Europy jako takiej. To jest drżenie spodni i gaci różnych „Rompujów” i Barrosów” oraz Tusków, że putinowska Europa idzie do piachu. Że zdradziecki spacer po molo Tuska i Putina to przeszłość. Sikorski nie jest idiotą. To drugi garnitur NZS. Ale dla zaszczytów zachował się jak szczyl. Nie jak dyplomata. Jak ma problem obrazy przeze mnie, proszę bardzo o sąd, ,bo za chwilę wichura historii i tak go wypchnie na śmietnik. Tu nie chodzi o bajki o demokracji UE. Tu nawet nie chodzi o warkocze słynnej Julii, która na Majdanie chce zyskać aplauz, a go nie ma. Bo Ona nie jest w tej nowej narracji bohaterem. Bohaterem jest naprawdę naród ukraiński, te otwarte trumny z ofiarami. Kto w Polsce – pytam się otwarcie – stałby w mrozie  90 dni walcząc na śmierć i życie o wolność? Skapciałe polskie dusze siedzą dziś na tyłkach, aż te tyłki przyrosły tym duszom do dusz. Taka jest realna rzeczywistość. Europa to polityczny trup, Niemcy to demograficzny trup, ale jest  ten niemiecki „Geist” i rosyjski imperializm, i to oni są odpowiedzialni za rozlew krwi na Majdanie. To tylko przypuszczenie, ale dla mnie Sikorski realizował absurdalne cele UE, a nie cele RP. Wypuszczona na wolność Julia Tymoszenko, to tylko kanalizacja nastrojów w Europie.

Jeśli Polska chce cokolwiek skorzystać  na rozwoju sytuacji na Ukrainie, z której dziś idzie nie tylko krew, ale także determinacja wolności, powinna powiedzieć stop rządom złodziejskiej kliki PO, jaka rządzi Polską. Czy jest normalne, że na budowie dróg w Polsce bankrutują polskie firmy? Czy jest normalne, że tu jeszcze jest jakiś dziwny premier Tusk – „nożownik” z czwartego czerwca 1992 roku -   który oddał najważniejsze śledztwo w historii Polski Rosji? Czy w ogóle Polacy coś rozumieją z Majdanu? Chyba nie. A to dziś Ukraina pokazuje standardy wolności Europie. To właśnie tak bardzo boli Putina, Obamę, Merkel i „naszego” Tuska. To ich boli, bo przecież jest układ, jest stabilizacja. Czas najwyższy na jakikolwiek polski Majdan. Nawet jeśli polskie tyłki wolą galerie handlowe, wolą te głupawe polityczne gęby, to jest czas przemian. Tego nie zatrzyma ani agent Oscar, ani Merkel, ani Putin. Tego nikt nie zatrzyma. To jest czas na w miarę pokojową rewolucję, która wyrżnie w pień agentów i sygnatariuszy układów z lata 1989 roku w Europie. Oni się tego boją, więc ślą dyplomatów, by zatrzymali wolność. Prosto się pytam: kto z tych tyłków jedzących lody w niedzielę siadłby na Majdanie na miesiąc? Polskich tyłków. Polskie tyłki są dziś wygodne jak nigdy. Żadnych manifestacji. Wiek emerytalny do 100 lat? No i co tam? Niech tak będzie! Dlatego Polską rządzą dziś kreatury polityczne i złodzieje. Dlatego sadzą się w fotelach dyplomacji ludzie tacy jak Sikorski, który nie tylko robi obciach Polsce, ale jeszcze w dniu żałoby Ukraińców szczerzy zęby do kamer. To jest finito Panie Sikorski!


Majdan na początku był tylko lokalny, prowincjonalny i w ogóle jakiś tam nieznany. Taki Bahama Obama to sobie pewnie myślał, że Majdan to Mayday, albo coś koło tego.  Wyspole z Cameronem mają go gdzieś bo są Wyspolami. A Niemcy tu rządzą i dzielą się władzą z Putinem. Polska po słynnym już sopockim molo to tylko płachta jak z „Potopu” Sienkiewicza i nic więcej. I nagle Ci Kozacy robią taki numer!  Nagle Oni się budzą wbrew regułom gry. Tego nie było w scenariuszu. To znaczy było, ale nie tak. Dlatego jest Tymoszenko, ale wcale nie jest pewne, czy coś przejmie. Mamy na oczach świata i przepraszam – zupełnie tępego Białego Domu – koniec Europy potulnej, umierającej i nijakiej . Czas przychodzi też na śpiącą dziś Polskę . To  nic złego, by wywalić kogo trzeba, te kumoterskie Urzędy Marszałkowskie choćby. To nie jest czas tylko na PiS. Dla jasności. To nie jest też czas w Polsce na palenie czegokolwiek, mamy to za sobą. To jest czas na wywalenie złodziei i łapówkarzy. Na normalne proste prawo i rządy prawa. Tylko tyle i aż tyle. To jest czas na koniec dominacji Merkel i Putina, Berlina i Moskwy. Zna ktoś lepszy moment? „Oscar” powiedz to nam......................              

 

Parówki Ciotki ratują Świat

Sytuacja państwa była już nieznośna. Na dworcu w Szczecinie Dąbiu zabrakło fizycznie biletów. Ludzie się pytali: - Pani, Pani!!!!  Chociaż do Ostrowa poproszę, jak nie ma do Katowic!  - krzyczała rozżalona Darowalska. A kasjerka rozkładała ręce i mówiła: - Mam tylko dwa do Kołobrzegu – i zajadała sobie ze smakiem żółtą niemiecką parówkę. No wiadomo, że to nie po drodze, ale ludzie czasami wsiadali do Kołobrzegu, choć jechali do Katowic. Bo co za różnica? Spędzić kilka nocy w Dąbiu z kurami Ciotki? To za wiele. Jechali więc do Kołobrzegu, tam spędzali kilka dni w tawernie „Szalony weekend” i kiedy już dostarczyli na dworzec kolejowy bilety do Katowic, wsiadali do pociągu i jechali na Śląsk. Tak było niemal wszędzie, nawet były minister Nowak, choć dawał kasjerkom złote zegarki, podróżował do Trójmiasta z Warszawy przez Zieloną Górę, pod warunkiem, że trzy dni spędził w tamtejszej palmiarni.


Tusk też miał niełatwo. Kasjerki   stały się tak bezczelne, że mówiły mu na Centralnym: - Bufetowej i Ryżego nie obsługujemy! Donald musiał więc korzystać z autostopu, ale nikt go nie chciał zabrać, bo autostrady były puste, więc nic po nich nic nie jeździło, chyba że konie. Tak, konie jeszcze po autostradach pędziły jak szalone z rozwianymi grzywami, a były one przyjaciółmi samej Ciotki. Jeśli ktoś nie wie, kim jest Ciotka, ma na końcu linki.

Raz pędził czarny rumak, piękny, zgrabny. I stoi na „hajłeju” Tusk  (czyli na autobanie) i krzyczy do jeźdźca:  - Hej, hej! Jeźdźcu Drogi, bolą mnie nogi – mówił Tusk. A jeździec śmieje się i mówi: - Oscar, druhu drogi, nie jedziesz, to bolą Cię nogi! Na Stasi żadne zahazy! – odpowiadał rumak, bo jeździec wcinał curry wursten. Takie to były straszne czasy. W końcu Tusk dotarł do Gdańska z grupą wędrownych Cyganów, w pięknej chuście, która przykrywała mu nawet piękne oczy. Tak się działo w państwie, i Ciotka, która zawsze wiedziała co zrobić, podjęła kluczowe dla Polski decyzje. W holu dworca zebrały się wszystkie jej kury, w tym kury zaproszone z ościennych krajów. Nie było jedynie kur litewskich, które miały zakaz kontaktów z naszymi kurami, choć wiele zupełnie dobrze „kurzyło” po polsku, a nie po litewsku. Sala holu dworca na Ziemiach Odzyskanych na jakiś czas była pełna. Obradowało z 20 tysięcy kur i Ciotka. To ona zabrała pierwsza głos:

Kury, kury Drogie!         

Mówię do Was w chwili, gdy to nasze kochane państwo umiera. Moje kochane czarne kury z Nowego Orleanu mówią po prostu: - Anyway! – czyli po naszemu tak czy siak,.....coś trzeba zrobić! Nie ma miłości dla durnej tuskowości! Nie ma nic fajnego dla gbura Niesiołowskiego! – krzyczała Ciotka a kury piszczały z radości. Najfajniej piszczały kury z kurnika Lisa Tomasza, które i tak nic nie miały do stracenia, bo Lis zjadał dziennie z żoną 100 kur, a Hanna ze skór kurzych tkała sobie futra na zimę. Inaczej z kurami niemieckimi. Te jak Hitlera, podnosiły kurzą nogę do góry i robiły z dzioba orła, co wyglądało śmiesznie, bo przypominały bardziej zespół Modern Talking w stanie spoczynku. Ciotka kontynuowała:

Kury!

Bez litery „w”. Podejmuję decyzję, która zmieni Europę i świat, a Cameron się zapluje z zazdrości. Sytuacja dojrzała do tego, że musimy wystawić część naszej kurzej armii na pożarcie. Wiadomo, że Europą rządzą Niemcy dzięki parówkom i kiełbasie. Koniec z tym. Nie będą już kasjerki na dworcach jeść ich durnych żółtych parówek. Nie będziemy już głodować. Jest nas dużo. Jest dużo kur w Polsce. A wszyscy wiemy, że parówki z drobiu też są dobre! Są najlepsze! Mam 150 milionów kur na mojej fermie. 70 milionów kur idzie na przemiał, na polskie parówki!!!! – z radością wykrzyczała Ciotka.

Ten news zachwiał od razu  nowojorską  giełdą. Akcje różnych „foodów” poszły na łeb, na szyję, a w ślad za nimi akcje fabryk opakowań i keczupu. Krach zajrzał w oczy Obamie. Zadzwonił do Merkel, która właśnie jadła curry wursten.

-Hej Angela!
-Hej, hej.
-Hej i haj, o nie, nie haj, tylko hello, czy Ty wiesz, co robi Ciotka?
-Ciotka zmienia świat – odpowiedziała Merkel i odłożyła słuchawkę. Nieprzypadkowo. Czuła, że Rosja słabnie, że Putin nie ma parówek, a Ciotka idzie w górę.

Obama zdębiał, choć nie był z dworca w Dąbiu. Do gabinetu łowalnego wszedł stary kogut.

-Ty coś wiesz? – zapytał.
-A wal się, kury to sprawa NSA – powiedział kogut i wyszedł.

By nie trzymać nikogo w napięciu dalej było tak:


Około 40mlionów kur zarżnęła sama Ciotka nożem od Chińczyków. 30  milionów kur zarżnęło się nawzajem, to znaczy w relacji kura zarzyna kurę, i żyje, ale potem zarzyna ją inna kura, którą dalej....wiadomo. W krótkim czasie Ciotka wyprodukowała na rynek dawnej UE trzy miliardy parówek z drobiu. Wszyscy jedli parówki, a ciotka rosła w siłę. Skupowała nioski w całej Europie i młode koguty. Nawet z Litwy skupowała i uczyła je polskiego. Putin był wściekły, ale co mógł zrobić parówkom?  Jak walczyć z parówkami? – krzyczał do całego FSB, KGB i NKWD. Jaaaak!!! Nikt nie wiedział co zrobić. Zatruć, zabić, sprowokować- to Moskwa potrafiła, ale walczyć z parówkami Ciotki, to już nie. Nawet Merkel zbladła, bo parówki Ciotki wywaliły z jej rynku Wiener Wursten. Ciotka triumfowała. Miała już 90 milionów niosek i 10 milionów kogutów. Szykowała się niezła zabawa na wiosnę. Jaj co niemiara. Francuzi, jak zwykle, po  francusku. Jedli parówki i mówili: To nie parówki! No niestety, zupełnie jak za Hitlera. Ciotka powoli przejmowała całą Europę. Jej spotkanie z Merkel to był prawdziwy polski majstersztyk (nie mylić z czymkolwiek z PO). Merkel wchodzi na mównicę razem z Ciotką, a ona daje Kanclerz kurę i zawiesza na jej szyi sznur polskich parówek. Piękne, kto widział ciąg dalszy. Merkel zamiast protestować, rzuciła się na parówki, weszła na stół i zaczęła krzyczeć: - Gdzie jest słoik z ogórkami???!!!!  Herrrrrrr Stompke!!!!! Eine Gurken Bitte aus der Glas, aber keine prof. Glass!

Tomasz Lis znalazł się na oddziale psychiatrycznym. Liczba kur w Polsce pomieszała mu zmysły. Nawet Hannie mówił, że jest kurą! A żona miała już tysiąc kurzych futer. Tomek, zostaw kury!
P.S. Linki do odcinków poprzednich:

http://benevolus.salon24.pl/546562,ciotka-placze-tylko-jesienia-odc-ii

http://benevolus.salon24.pl/546025,ciotka-w-nowym-orleanie-odc-i 

piątek, 21 lutego 2014

Rozrywana Ukraina

Wielki spektakl w mediach: Majdan non stop, non stop krew, ofiary i pytania co dalej. Tysiące komentarzy i artykułów, setki tysięcy relacji, wszyscy drżą i w końcu jest oczekiwany sukces, a jego główna sprawca w reżimowych mediach, to znany „teatrolog” i mistrz krótkich banałów – Radek Sikorski, nasz polski minister spraw zagranicznych. Spece od zachodniej propagandy doskonale widzieli, kogo wysłać na negocjacje do Kijowa, kto zagrałby prawie jak Zapasiewicz rolę głównego rozgrywającego. Wszystko to jest bujda z chrzanem, całe owe porozumienie. Autentyczny jest jedynie sam Majdan, choć mocno majstruje przy nim opozycja, której cele są czasami niejasne. Ukraina jest najprościej w świecie rozgrywana przez wielkie mocarstwa, bo pękła już Unia Europejska, a przy okazji także spękała, a ponadto to łakomy kąsek: ani taka do końca wschodnia, ani taka prozachodnia, można więc podzielić się ukraińskim tortem. A ile można kasy pożyczyć pod przymusem, że ho, ho.

Na zewnątrz wszyscy oczywiście mówią, że tort jest nie do ruszenia, że jest on tylko dla Ukraińców. Prawda jest taka, że najbogatsi uciekną – może nawet z Janukowyczem, a konflikt nie zostanie i tak rozwiązany. Jest parcie na nowy podział Europy, który teraz rozgrywany będzie tylko przez Niemcy i Rosję, bo USA i Obamę Europa tak interesuje jak 137 sezon „Szansy na sukces”.  Autentyczni są ludzie w tej wielkiej tragedii. Tak samo jak autentyczni byli tylko robotnicy z kopalni „Wujek”, czy stoczniowcy, którzy 44 lata temu własnymi ciałami zasłaniali lufy czołgów. Gniew, złość i poczucie krzywdy zrodziły tamten wielki bunt, kiedy z Komitetów KW PZPR w Szczecinie i w Gdańsku leciały papiery kacyków PRL-u, a całość płonęłą jak pochodnia. I to był piękny widok. Żołnierze schodzących z czołgów i solidaryzowali się często z protestującymi mieszkańcami Wybrzeża.


Ukraińcy oddali życie w walce bogatych i wielkich państw o wpływy w Europie, o przejęcie kontroli nad Ukrainą. Co to są za bzdury, kiedy mówi się wejściu naszego sąsiada do Unii Europejskiej. Już dziś samo stowarzyszenie się z UE, jest stowarzyszeniem się z Berlinem. Ponieważ od pięciu lat obowiązuje pakt Berlin – Moskwa, niechybnie może dojść do podziału Ukrainy, albo jej nowego politycznego ubezwłasnowolnienia. O to toczy się gra, co widać gołym okiem, a setki tysięcy ludzi, działających w dobrej wierze jest do tej gry po prostu wykorzystywanych. Rzecz to w historii świata nie nowa, a nawet wręcz banalna, ale jak ogląda się „orgazm medialny” różnych niby dziennikarzy TVN, TVP Info, GW, jak to minister Sikorski uratował Ukrainę tylko płakać się chce. Szczytem głupoty i samouwielbienia, może jeszcze nawet wewnętrznego politycznego orgazmu, jest szczerzenie zębów do kamer w dniu żałoby innego narodu. To dlatego posyła się takich polityków na rozmowy, żeby cyrk trwał dalej, nawet na ścielących się trupach.

środa, 5 lutego 2014

Wielka dziura po III RP



To tylko moja intuicja, ale kończy się definitywnie narracja III RP. Ideologicznie, III RP jest już trupem, a w najlepszym razie jest w stanie agonii. Znaków na niebie i na ziemi jest aż nadto. Projekt budowy państwa niby w NATO, niby niepodległego, niby niezależnego legł w gruzach. Wszyscy na górze już wiedzą, że jest źle, na dole wiedzą o tym od dawna, tylko cały czas dużo do powiedzenia ma  wpływowa warstwa średnio zamożnych Polaków z dużych miast, która ma tak sprasowane mózgi i nadal jeszcze na tyle dobre źródła zarobkowania, że nie widzi nic szczególnego. Nic złego się nie dzieje - powiadają zadowoleni. Donald Tusk będzie szefem Komisji Europejskiej, duma dla nas wielka. A jak on teraz, jako jedyny polityk europejski, walczył pięknie w tylu stolicach o Ukrainę…….. 

To jest taki typ ludzi, że im wystarczy zawsze pierwsza część zdania, pierwsza część tematu, oni nie oczekują jakiegokolwiek końca, bo są złaknieni kolejnego newsa z Alei Ujazdowskich albo z ulicy Czerskiej. Sytuacja geopolityczna Polski jest dziś fatalna, a ukraiński konflikt jak na razie wcale nie sprzyja jej poprawie. Donald Tusk pojechał do Europy, ale nic, dosłownie nic z tych podróży nie wynika. Nie wiadomo zresztą o czym debatował z kilkunastoma czołowymi politykami państw UE. Może sondował tak naprawdę koncept jego powołania na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. To nieważne. Syci mają codzienną strawę papki i dzięki temu nic ich nie boli – co trafnie zauważył   prof. Rybiński. Jest wręcz bardzo źle - i z państwem, i z nami też. Prawdę mówiąc, nikt tego już nie ogarnia, nawet opozycja.  Bo jak ma ogarnąć – przepraszam bardzo – taki jeden wielki bajzel i rozkład wszystkich dziedzin życia społecznego. Ujemny przyrost naturalny, rząd kradnie obywatelom 150 miliardów złotych, rzecznik rządu nie wie gdzie się podziało z tej kwoty 19 miliardów złotych, Tusk trzyma za pysk PSL swoim tajnym raportem, a mój znajomy zza miedzy mówi wprost, że Polska skończyła się  10 kwietnia 2010 roku. - Wtedy daliście sobie wejść na plecy i Moskwa robi co chce z Wami, my zresztą też – powiada. To w Niemczech dość powszechna opinia wśród ich elit. Opinia na pewno znana Donaldowi Tuskowi.

Kończy się więc narracja całej tej okrągłostołowej formacji, co to świętuje właśnie 25 – lecie obrad okrągłego stołu. Sam stół zresztą aż taki zły nie był. Ładnie to wyglądało, tu nasi, a tam czerwoni. Ale stół był tylko dekoracją dla zmęczonego Narodu. Niczym więcej. Tam nawet nie było żadnej dramaturgii. Każdy odegrał swoją rolę, tak jak trzeba. Decyzje zapadły dużo wcześniej, i większość nie w Polsce bynajmniej. A teraz kończy się nie tylko nasza Trzecia RP, ale kończy się NATO i kończy się Unia Europejska. Opada kurz, a na placu boju zostają tylko Niemcy i Rosja. Reszta siedzi cicho. Może ktoś słyszał o jakimś francuskim czy brytyjskim konkrecie w sprawie Ukrainy, to proszę o info na ten temat. Tak jak zawsze, od kilkuset lat jesteśmy zdani tylko na siebie, ale porażające jest teraz to, że nawet wśród nas, Polaków, wcale nie ma zbyt wielu, którzy byliby gotowi się postawić wyniszczaniu Narodu, obronie naszej tożsamości, naszej tradycji, naszych obyczajów.

Na górze polityki i świata mediów królują szaleńcy, pajace, zdrajcy i dziwki. Czym był list „palikotów” do Ambasady Rosji w Warszawie podczas EURO 2012, jak nie jawną zdradą własnego państwa? Ton debacie medialnej nadają dziennikarze (?) zaprzyjaźnieni z tak zwanymi elitami III RP, które zresztą wysłały ich na trudny odcinek propagandy, to o jakiej dyskusji w oficjalnych mediach można w ogóle mówić….. Tej fatalnej kondycji naszego państwa, ale też znacznej części społeczeństwa nie zasypie się żadną górą euro i propagandą. Nie zapcha się tej wielkiej polskiej dziury, jaką już chyba wszyscy widzą. Jeśli nie nastąpi radykalna zmiana, bardzo szybko nadejdzie kres naszej państwowości. Bo i Berlin i Moskwa będą zagarniać dla siebie coraz więcej. Nikt ich nie zatrzyma. Jeśli teraz Ukraińcy nie zweryfikują swojej postawy wobec Polski i Polaków, jeśli nie pojmą  tego, że nasze dwa państwa razem mogą zatrzymać ten rosyjsko – niemiecki marsz po Europie, to i ich, i nasz los będzie marny.

niedziela, 2 lutego 2014

Niemcy na szlaku Goebbelsa

Mamy ciąg dalszy nowej polityki historycznej w wykonaniu Niemiec i dodajmy, to dopiero początek budowania pomnika Niemców – ofiar II wojny światowej. Kłamstw, akowców o twarzach zbrodniarzy, bezczelności będzie coraz więcej, ponieważ oni rosną w siłę, a my leżymy jako państwo i niewiele robimy jako naród. Oto bowiem najważniejsza niemiecka nagroda filmowa „Złota Kamera” została  przyznana trylogii filmowej „Nasze matki, nasi ojcowie” („Unsere Mütter, Unsere Väter”) wyprodukowanej przez publiczną telewizję ZDF. Jest to historia skomplikowanych losów piątki przyjaciół podczas II wojny światowej, znakomicie wymazującej niemieckie winy, bez obrazów zagłady milinów ludzi i egzekucji, za to z polskimi żołnierzami ukazywanymi jako antysemickie leśne bandy. Film został już zmasakrowany w polskich mediach, ale także w New York Times. Ale to nic. Niemcy, jak zawsze idą konsekwentnie swoją drogą, swoim szlakiem, tym razem szlakiem Josepha Goebbelsa.  

Dlatego pozwalam sobie przypomnieć własną notkę sprzed trzech dni pod tytułem „Niemieckie zbrodnie, czyli rzeczy niezrozumiałe”. Usłyszałem, że jest za ostra. To ciekawe. Bremeńska gazeta „Weser kurier” pisze sobie jak gdyby nigdy nic, że „w polskim obozie zagłady w Majdanku zamordowano 360 tysięcy ludzi”. Czekajmy więc, siedźmy cicho, patrzmy na to, jak nam Niemcy wepchną  wszystkie potworności „czasów pogardy”. Gdybyśmy mieli polski, niepodległościowy rząd, już dawno puścilibyśmy w świat film „Wasze zbrodnie, wasza wina”. No, ale nasza polityka zagraniczna rozgrywa się na Twitterze, do 160 znaków. Jak się niewiele ma do powiedzenia w polityce europejskiej, to i te 160 znaków to stanowczo za dużo. Wystarczyło by napisać: proszę dzwonić do Berlina.     

„Niemieckie zbrodnie, czyli rzeczy niezrozumiałe”
Czy to jest do pomyślenia, że 70 lat po II wojnie światowej Polacy, najtragiczniej doświadczony przez nią naród, musi się tłumaczyć na świecie, że Armia Krajowa to nie bandyci, że ratowała Żydów, a nie ich wydawała? I to przed kim tłumaczyć? Przed Niemcami. To tylko jeden czy dwa filmy, ktoś powie, ale to nieprawda. To jest nowa polityka historyczna prowadzona przez Niemcy już od początku poprzedniej dekady, a teraz zbieramy owoce tej polityki, takie, jak film „Nasze matki, nasi ojcowie” i wreszcie kinową wersję tego serialu pt. „Generation war” („Pokolenie wojny”). Owoce zatrute, oszukane, rzucone zachodniemu i amerykańskiemu widzowi jako nowe „bolesne” spojrzenie Niemców na w własną historię. To są rzeczy niezrozumiałe, jak można pominąć w takim przekrojowym filmie masowe mordy niemieckich zbrodniarzy na Polakach i Żydach, jak można w ogóle tak po prostu fałszować historię i obrażać naród ofiar opisując Armię Krajową jako bandę leśnych zbirów i antysemitów.

To jest, jak rozumiem, kwintesencja polityki pojednania i dialogu, zapoczątkowanej w Krzyżowej i tak dzielnie prowadzonej, pod rękę z Angelą Merkel, przez Donalda Tuska. Czytam relacje w Nowym Dzienniku* z dyskusji, jaka odbyła się w Nowym Jorku w Duetsches Haus przy NYU i po prostu zatyka człowieka. Owszem, dobrze, że dyskutują, a nie opluwają się, chociaż takie akademickie dyskusje nie mają żadnego przełożenia na potoczne myślenie, ale szokujący jest sam fakt, że Niemcy kręcą sobie fałszywki, jak za złotych czasów Leni Riefenstahl. Do „Triumfu woli” jej autorstwa współczesnym „mistrzom” niemieckiego kina już niedaleko.

Toczy się więc gdzieś w Nowym Jorku zażarta dyskusja o nowym wykwicie niemieckiego „to nie my”, zarzuty podnoszą nawet niemieccy krytycy filmowi, że „Pokolenie wojny” w ogóle nie powinno powstać, „dzieło” krytykuje Ryszard Horowitz, więziony w obozach koncentracyjnych, ale dzieło śmiga sobie po amerykańskich i europejskich kinach, a serial trafił do ……kin izraelskich. Czegóż więcej jeszcze trzeba, by zobaczyć, że traktowani jesteśmy tak, jakby nas po prostu w Europie nie było? To są rzeczy niezrozumiałe. Niezrozumiałe są ciągłe pojękiwania amerykańskich Żydów o polskim antysemityzmie, Żydów, których ojcowie i dziadowie, nawet palcem nie kiwnęli, gdy gazowano ich naród w Auschwitz, niezrozumiałe jest to, że trzeba kilku lat zabiegów, by Kneset z polskim Sejmem przygotował wspólne oświadczenie, że „nie było polskich obozów zagłady”. Zresztą oświadczenie to nie zostało przyjęte z przyczyn niezależnych od jego inicjatorów. Kim są Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata? Może Niemcy?

No właśnie…..tego brakuje jeszcze w berlińskiej narracji: oni ratowali Żydów. Trwa przy tym wyjątkowo zgodna współpraca środowisk naukowych – niemieckich i żydowskich – współpraca, której efektem jest nasilająca się kampania przeciwko Polsce, jako współwinnej zagłady Żydów. To też są rzeczy niezrozumiałe, bo średnio rozgarnięty Żyd chyba wie, kto zwoził i kto gazował setki tysięcy jego sióstr i braci. Rzeczy niezrozumiałe, bo jednak nie wie, nawet ten mądry. Mamy drugie kłamstwo oświęcimskie, tym razem preparowane razem przez niektóre niechętne Polsce środowiska żydowskie i ich niemieckich przyjaciół. Jawi się nam wypucowana twarz niemiecka - czysta, czuła, troskliwa, może i błądząca, ale jakże wielowymiarowa. Ta wielowymiarowość, obecna w „Pokoleniu wojny”, służy jednemu: rozmyciu, wybieleniu narodu zbrodniarzy. Bo tak trzeba nazywać rzeczy po imieniu, by nie działy się potem rzeczy niezrozumiałe, niepojęte, gdy kaci zakładają sobie aureolę ofiar.

Wtedy w latach 1939 -1945 Niemcy byli narodem zbrodniarzy, tego nie da się wymazać i trzeba będzie w odpowiednim momencie Niemcom na tyle o tym mocno przypomnieć, żeby leżeli krzyżem pod swoją Bramą Brandenburską, żeby zadośćuczynili Warszawie, żeby im nigdy słowo zbrodniarz nie wywietrzało z głowy, z myślenia o swojej historii. Współcześni Niemcy to oczywiście nie są tamci Niemcy, ale to są ich córki i synowie, wnuczki i wnukowie, mniej lub bardziej naznaczeni potwornościami jakich dopuścili się ich przodkowie na terenach II Rzeczypospolitej. Niemal każda polska rodzina ma w swojej wojennej historii „swojego” niemieckiego zbrodniarza. Ilu ich było? Setki tysięcy, a nie dziesięciu czy tysiąc. Osądzono garstkę. Kto zliczy takie „spontaniczne” egzekucje dokonywane na wiejskich dzieciach, bo Tata schował gdzieś worek zboża? Mój Ojciec, jako siedmioletnie dziecko cudem uniknął śmierci w takiej małej hitlerowskiej akcji.

Tymczasem, to my leżymy przed Berlinem po 70 latach, dla mnie to też są rzeczy niepojęte. Wybaczenie nie oznacza zapomnienia. A nam Niemcy serwują obrazy i przekazy tłoczone także medialnie na cały świat, że mamy przepraszać za wypędzonych, że to my goniliśmy naród żydowski do krematoriów, a nasza wspaniała akowska partyzantka to antysemici grasujący i mordujący po lasach. Niemcom przewraca się w głowie, ponieważ czują, że już odrobili straty, że już Europę trzymają za gębę. I powracając nieustannie do słów Stefana Kisielewskiego, że „Niemcy to fajny naród, tylko czasem im odpier….” , trzeba zauważyć, że właśnie ten stan psychiczny chyba znowu nadchodzi. Nie w tym wojennym wymiarze jak 75 lat temu. Dziś w inny sposób podbija się i pokonuje narody. Jeśli do tego mamy ministra, który prosi Niemcy o przejęcie odpowiedzialności nad całą Europą, to już tylko idzie zawołać: Marszałku zrób coś z wysokości! Obudź Polskę……i Polaków. Bo za moment okaże się, że Niemców i Żydów gazowali Polacy.   

* http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/dyskusja-o-antypolskim-filmie-generation-war-to-klamstwo-o-historii

sobota, 1 lutego 2014

WYGODNI POLACY



Duże lemingi chowają swoje małe lemingi w przekonaniu, że święty spokój i koryto, to dwa fundamenty szczęśliwego życia w Polsce. Całe szczęście, że lemingi aż tak mocno się nie rozmnażają, bo już by było po nas. Z drugiej strony ich wysoka dzietność też by się nam Polakom przydała, bo wymieramy. Ale z trzeciej strony rodzi się – nomen omen- pytanie, jaki pożytek maiłaby nas Kochany Kraj z takiej zgrai „koryciarzy”. Póki co , wśród tych sytych i zadowolonych panuje przekonanie, że dzieci odkładamy na później, bo kasa, nowa żona, nowy dom i nowe życie są na pierwszym miejscu. Total Fertility Rate oznacza po polsku współczynnik dzietności. Określa nam liczbę dzieci urodzonych przez kobietę w wieku rozrodczym, pomiędzy 15 a 49 rokiem życia. Pod tym względem Polska zajmuje w świecie dziesiąte miejsce od końca, na 224 notowane w rankingu państwa. Nasz polski współczynnik TFR wynosi 1,3, podczas gdy dopiero 2,1 daje gwarancję odtworzenia populacji danego narodu. Wiedzą to Francuzi (oczywiście pomagają im Muzułmanie) , gdzie ów współczynnik wynosi 2,3. Kogo to obchodzi w Polsce? Poza garstką naukowców i blogerów, doprawdy nikogo. To każe postawić pytanie, na ile w ogóle ktoś taki jak Donald Tusk, zasługuje na miano Polaka. To każe postawić pytanie, czy nie jest tak, że mamy w Polsce dwie różne nacje: Polaków i Polaków na niby.         

Każdy ginekolog, każdy uczciwy lekarz powie, że dobry, właściwy czas na potomstwo u kobiety to przedział wiekowy 18  -24 lata, to po prostu jest czas najlepszy. Ale część kobiet, uwiedzionych genderyzmem, feminizmem, ulicami Nowego Jorku z seriali, profesor Środą, Adamem Michnikiem i jego czerskością, brnie tak mocno w karierę, markowe torebki (często ordynarne podróby wypychane przez cwaniaków w warszawskich butikach  jako oryginały), w masaże, Teneryfy, Majorki i nowe męskie modele, że chęć na macierzyństwo przychodzi grubo po trzydziestce, albo mija w ogóle bezpowrotnie. Druga strona medalu dotyczy zwykłych Polaków, nie usmarkanych w lewackiej propagandzie, którzy ze zwykłej biedy boją się zakładać rodziny, kobiety boją się rodzić, więc albo pracują jak niewolnicy na niemiecki dobrobyt, albo uciekają na wyspy i tam rodzą swoje dzieci. To nie jest sytuacja nowa. Umieranie naszego Narodu trwa i nasila się od kilku lat, a Tusk i jego partacka partia nie zrobili nic, by to zmienić. Jakość ich polityki to „sorry”.

To „sorry” Bieńkowskiej to jest właśnie pigułka, którą codziennie łykają Polacy na niby. Bo oni nie czują się związani z zamarzniętymi ludźmi, nie czują potrzeby życia w Polsce. Maja potrzebę życia wygodnego, bezstresowego, poukładanego tysiącem układów, skorumpowanego, w takim życiu zawsze sobie poradzą. Bo tu się coś załatwi, tam się oszuka, tu się da łapówkę i kominek wieczorem bucha przyjemnym ciepłym płomieniem, a młoda lemingówa zrobi co trzeba. To jest wynik pełnego odmóżdżenia niemałej części naszego społeczeństwa propagandą Michnika, TVN-u i w ogóle tych wszystkich wsiowych mediów. To jest political correctness po polsku, czyli solidnie dosolone i dopieprzone. W Ameryce, skąd przyszła do Europy ta zaraza, polityczna poprawność na dobre zadomowiła się w uniwersyteckich kampusach i Hollywood, ale nie dotknęła ogółu Amerykanów. Amerykanki (obojętnie z jakiej nacji) rodzą i wychowują dzieci. Rodziny naprawdę zasiadają tam rano do stołu i do obiadu, a nie tylko na filmach. Rodziny tam istnieją.

Wygodni Polacy, Polacy na niby, tacy Polacy, co sobie założą tylko biało - czerwoną opaskę na lusterko samochodu i jest już pucio - pucio, tacy fajni patriotycznie Polacy od Tomasza Lisa, oni są tak zakręceni przez ideologię świętego spokoju, że dzieci, demografia, wolność, niepodległość, duma narodowa, polskość, to są słowa, wartości, które ich uwierają jak za małe buty. Wtedy wiercą się, są agresywni, wyzywają innych od oszołomów, antysemitów, moherów, etc. Pomijam już tu wręcz ich faszystowskie podejście do starszych ludzi. Zresztą to jest podejście całej tej zgniłej niby elity III RP.

Niech ktoś mi wskaże, co uczyniono w ciągu ostatnich kilku lat dla ludzi starszych w Polsce. Może zamiast wspierania deweloperów strumieniem setek milionów złotych z naszych podatków, Tusk zająłby się dziadkami i babciami. Może potrzebny nam jest w końcu jakiś ukłon w stronę starszych ludzi, samotnych i bezbronnych, może w końcu Tusk i jego dwór zachowają się, choć raz, po ludzku i stworzą narodowy program opieki nad emerytami potrzebującymi pomocy. Oni pracowali, i w PRL-u, i w III RP dla siebie i dla nas, dla Was „Polacy na niby” też! Dziś umierają w samotności i nędzy. I to jest miarą zdziczenia niby wolnej III RP. Jak już Tusk tak gapi się codziennie rano na Merkel, a Sikorski w snach sypia na Potsdamer Platz w Berlinie, to niech się zapytają jak Niemcy opiekują się starszymi ludźmi.

Ta wygoda Polaków jest do tego wszystkiego zawistna, ta radość „wypływa na powerzchnię” w galeriach handlowych przez zaciśnięte zęby. O czym mówię? Nie trzeba tu zbyt wielkiego zmysłu obserwacji. Powiedzmy, że zamożne (tak się im wydaje) i dobrze ubrane (jeszcze bardziej im się wydaje) kobiety między 30 a 45 rokiem życia przemykają, pomiędzy  sklepami i na ulicy, z zachwytem nad sobą i z wyraźnym poczuciem wyższości do tej zwykłej szarej masy, co nie jest taka zaradna jak jej „facio”, co kręci lody z długami szpitali, albo ma dojścia do fajnych przetargów. „Ja mam, a Ty nic nie masz!” – zdają się krzyczeć kiczowato ubrane i uczesane paniusie swoich kochanych misiów od przekrętów. Generalizacja? Oczywiście, że nie. Mamy wąskie grono zamożnych ludzi, którym kasa nie przewróciła w głowie, którzy nienawidzą przekrętów, ale dziś ton Polsce nadają wygodni Polacy. Są wszędzie, we wszystkich środowiskach. Sami są już odmóżdżeni i teraz chcą wypatroszyć mózgi swoich dzieci. Będzie kolejne pokolenie „resortowych”. Wszystko po to, żeby był w Polsce święty spokój.

T o dlatego mamy tak dziwne reakcje na losy Ukrainy, to dlatego tak łatwo trafiają do głów setki wypowiedzi agentów i agentów wpływu rozsiewane przez nich w mediach i w sieci, jak to już nam zabierają Przemyśl. Ojej! – powie tleniona blondyna, to niebezpieczne dla nas, to tacy sami faszyści jak Kaczyński, prawda misiu? – rzeknie do swojego ulizanego leminga. Tak, tak Kochanie, ale premier Tusk jeździ po Europie z laptopem od Angeli i gasi ten pożar – mówi ukochany do blondyny. Tleniona jest uspokojona, „tipsiara” już czeka, Polska jest dla niej różowa jak Barbie. Grunt to mieć fajnego Kena. Bo słowo „fajnie” zastąpiło już myślenie. Fajny Lis, fajna Olejnik, „fajna” jest Wasza tępota i głupota.