czwartek, 11 października 2012

Nocna zmiana premiera

Lampka premiera świeciła tak, jakby była tej nocy wystraszona. Donald siedział z głową wciśniętą w dłonie, drapał się po bujnej jesiennej czuprynie i skrobał srebrnym piórem jakieś odręczne poprawki w swoim wystąpieniu. No to jest do bani, po prostu do bani – mówił do siebie, gdy wtem do pokoju weszła żona.
 
-Chcesz jeszcze herbaty? Może czerwonej pu erh? – wiedziała, że ją lubi.  
-Nie chcę żadnej herrrr....baty! – odpowiedział wyraźnie zezłoszczony.
-Jezu, Ty znowu rozmawiałeś z Merrrr..kel!
-Rrrrro.....zmawiałem z Merrrkel, no i co z tego? Ona też nie wie, co mam powiedzieć!
-Powiedz prawdę! – odparła Małgosia.
 
-A co ja mówię od pięciu lat, jak nie prawdę? – pytał szklistymi oczami. Jak się pięć lat mówi to samo, to jest to  przecież prawda ! Czy to jest jasne dla Ciebie?
-Jasne, jasne, tylko się nie denerwuj, bo znowu będziesz miał zagięte w dół usta – powiedziała Małgosia i poszła spać do swojego pokoju.
 
Do wystąpienia pozostało raptem siedem godzin, a tu bigos, jakiś ersatz, pitu, pitu, kaszanka i dziura na dziurze.. Był zły, nikomu już nie ufał. Rzecznik od pięciu godzin stał z kurczakiem na tacy i nie mógł wejść do pierwszego. Ostachowicz, krótko po północy, wyszedł z gabinetu, z prawą nogą włożoną do lewej kieszeni spodni. Pokręciło go, czy co? – zastanawiał się Graś, a kurczak na tacy, biedny wychłodzony, zwinął się w pół i zasnął.
 
Premier nie dawał jednak za wygraną. Merkel udaje Greka, bo dobrze wie, że jest pat – myślał Pierwszy i przyszło mu do głowy, że zadzwoni do Lecha, bo on i tak pewnie siedzi w Internecie i linkuje sam do siebie.
 
-Klik, klik, klik, podsłuch znikł! – powiedział premier do telefonu, a ten błyskawicznie zrozumiał tajną komendę głosową i połączył go z Lechem.
Lechu, co ja mam zrobić?
 
-Ja to jestem ja! Ja mogę zrobić, a Ty nic nie możesz zrobić. Obal się sam, a potem zróbcie z kamienną twarzą drugą nocną zmianę, że kraj w niebezpieczeństwie, no tak samo jak ze mną....ja......ja.....ja......- dodał na koniec, by nie było wątpliwości, kto może w Polsce używać słowa „ja”.
 
-To nie przejdzie! Jak się sam obalę, to będę miał nocną zmianę na Mokotowie, nie da rady! – odparł i rzucił zdenerwowany słuchawką o drzwi. Halo? Halo? – odpowiedziały drzwi, ale odpuściły, bo i tak atmosfera była napięta.   
 
Pierwszy wstał od biurka, szarpnął firanki i zerwał je na podłogę. Niech widzą! Niech widzą, że tu jestem! – krzyczał w nocnej ciszy. Gorzej, że sam już nie wiedział, w jakim jest pokoju, czy to URM, Parkowa, czy Sopot, tak zacierał ostatnio ślady przed spiskowcami i podsłuchami. Do swojego przemówienia wykorzystał już wszystko, co można, a i tak się nic nie kleiło. Nie było myśli przewodniej, nie było owego słynnego message, owego przesłania i w tym momencie przypomniał mu się wielki hit „The Police” - „Message in the bottle” z 1979 roku. Dobrze pamiętał ten angielski tekst, a teraz nucił go sobie po polsku:          
 
Tylko rozbitek
Wyspa zgubiona na morzu
Kolejny samotny dzień
Nikogo tu nie ma, prócz mnie
Więcej samotności, niż ktokolwiek mógłby przetrzymać
Uwolnij mnie zanim wpadnę w rozpacz
Wyślę SOS do świata
Wyślę SOS do świata
Mam nadzieję, że ktoś dostanie
Mam nadzieję, że ktoś dostanie
Mam nadzieję, że ktoś dostanie moją wiadomość w butelce
Wiadomość w butelce*
 
-No dość już tego – przerwał śpiewanie, bo dochodziła trzecia w nocy i było jak w „Ostatniej nocce” Maleńczuka - słyszał gdzieś te kamasze, światła ramp, czarno robiło mu się przed oczami, ale w końcu podjął decyzję życia:
 
-Klik, klik, klik, podsłuch znikł! – znowu wywołał głosowo połączenie.
-Halo, Pierwszy? To ja premier......- dodał niepewnie, głosem wystraszonym.
-No Krzysiu, mordo moja! No ja bardzo Cię lubię, wiesz? A Ty nie śpisz jeszcze – pytał głos w słuchawce.
-Nie Krzysiu, ale to nic... – chciał dokończyć zdanie premier, ale nie zdążył.  
-No przecież mówię Krzysiu, a jaka to różnica?
-No w sumie żadna Pierwszy, nie wiem co mam rano powiedzieć?
-A to Tyyyyyy! No mordo moja, a Ty to już nic nie mów, ubierz się ładnie, wyśpij, wypocznij, wstań, i nie zapomnij podziękować żonie za życzenia urodzinowe. Bardzo Cię lubię! – powiedział głos w słuchawce i zamilkł nagle.
 
Donald siadł zrezygnowany w fotelu i myślał: no dobrze obalę się sam, może zrobię tak jak Mazowiecki, ale on chyba naprawdę zasłabł, a ja tak naprawdę to chyba nic nie robię, to i tak nie uwierzą. Numer z nocną zmianą byłby niezły, pod warunkiem, że kręciłby z tego film redaktor Mroźny z TVN-u. No i .... Pierwszy. Ten mówi, żebym nic nie mówił. Nic? – pytał się sam siebie. Tak postoję, postoję, wotum zaufania i do domu?! Genialne! Genialne – powtarzał i chodził wyraźnie podekscytowany po pokoju. Wtem usłyszał ciche pukanie.
 
-Kto tam? – zapytał Donald.
-To ja!
-Ach wejdź, bo już cały jesteś zziębnięty i powiedz Grasiowi, żeby stanął teraz na drugiej nodze, bo mu pierwsza zdrętwieje – powiedział rozluźniony już premier.
 
Do pokoju wszedł całkiem już zimny kurczak i zajadał sobie kiszonego ogórka, a Donald pomyślał o słowach piosenki „The Police” i swojej wymarzonej „zielonej wyspie”:
 
Kolejny samotny dzień
Nikogo tu nie ma, prócz mnie
Więcej samotności, niż ktokolwiek mógłby przetrzymać
Uwolnij mnie zanim wpadnę w rozpacz
Wyślę SOS do świata
Wyślę SOS do świata
Mam nadzieję, że ktoś dostanie
 
                                                          **********
 
*źródło: www.tekstowo.pl
 tekst opublikowany także:
http://obserwator.com/blog/autor:5055ebd2-9eec-451e-bb52-1a1a5bd6007b/nocna-zmiana-premiera
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz