poniedziałek, 3 listopada 2014

Niemcy, Niemcy....

Na tle ostatnich wydarzeń w naszej części Europy, cały czas powracają Niemcy. Jako lider, jako przywódca UE, jako hegemon. I bardzo słusznie, bo rządzą Europą, a już na pewno Europą Środkowo - Wschodnią. Sikorski nie musiał wzywać Niemiec do rządów nad Europą dwa lata temu, bo to i tak ma to miejsce, nawet trochę wcześniej. Niemcy bardzo skrupulatnie, bez rozgłosu, odbudowują swoje strefy wpływów. Tu nie chodzi wcale o jakieś pola rzepaku w zachodniopomorskim, bo i tak wiadomo, że nie są już nasze. Chodzi o sprawy ważniejsze. Berlin chce postawić swoją własną, mocną tamę Rosjanom. To nie jest tak, że gazociąg Nord Stream, to jest jakieś kondominium niemiecko- rosyjskie, bo siedzi tam w zarządzie Schroeder. Owszem, to kalkulacja interesów. Niemcy są gotowi do hegemonii nad całą Europą, albo z Rosją, albo i be z niej. Tu nie chodzi o hegemonię z armatami tylko, z z walutą w euro. Moskwa musi się jeszcze dużo napocić, by dołączyć do ewentualnego sojuszu z Berlinem. Tu nie wystarczą zielone chłopaki z haubicami w Doniecku. I Moskwa to wie. Dlatego tak dyskretna jest gra pomiędzy Merkel i Putinem. On silny, ale nie tak silny, jak my – zdaje się mówić kanclerz Niemiec.


Nikt tych liczb nie powiela, ale wiadomo, i to bez zająknięcia, że każde euro wpakowane przez niemieckie firmy w polską gospodarkę z funduszy UE dają dwa euro zwrotu. Dobry biznes. Niemiecka gospodarka jest w Polsce już czymś naturalnym. Ona jest. W bankach, firmach, mediach, na każdym kroku. I tu rodzi się pytanie, co jest Niemcom bardziej na rękę. Czy silny układ gospodarczy z Polską, także militarny, czy może jednak jakiś nowy wojskowy Nord Stream z Putinem. Już nasze wykluczenie z rozmów o Ukrainie daje do myślenia. Nas po prostu tam nie ma. I co Panie Radku? Co Pan Na to? Jak na NATO? Błędem byłoby jedynak sądzić, że dziś Berlin Moskwy pragnie, jak Niesiołowski motyla, co jest tu dla niego wyróżnieniem. Interesy, owszem, są ważne, ale Merkel i sztab jej doradców wiedzą, że łapy niedźwiedzia nie kończą się na Odrze. Ten rosyjski obłęd może zechce cywilizować Putin aż do Berlina, ale jak pójdzie dobrze, to oni i tak pójdą dalej. Nikt w to nie wierzy, bo sądzi, że kondominium to kondominium i już. I koniec. Podzielą się Europą na pół, a my, znowu gdzieś pośrodku, będziemy mieli głowy i uszy rozchylone na dwie strony.


Tak nie musi być. Po prostu tak nie musi być. Polityka ś.p. Lecha Kaczyńskiego dała impuls do działań politycznych, budujących strefę wpływów pomiędzy Moskwą i Berlinem. Mniejsza o to czy u steru rządów stoi ktoś taki jak Pani Kopacz. No bo to jest ogólna porażka, polska porażka. Nie wiem, jakie aspiracje ma Pan Siemoniak, ale jest tylko jeden polski tunel  do światła. Ten tunel to wyrwanie zębami układu Berlin- Moskwa. Bo oni jeszcze się nie dogadali do końca. Na wierzchu będzie układ, a wewnątrz, każdy ma swoje ambicje. Pojawia się więc pytanie, czy Polska ma jeszcze szansę budowania silnej opozycji państw do układu Berlin – Moskwa. Szansa jest, tylko warto przyjrzeć się naszym sąsiadom. Praga i Budapeszt nie chcą nas, naszej wizji, jakiejś nowej Europy z silną Polską. Leżą plackiem i już. Jak zawsze. A Niemcy, Niemcy,...idą....... Idą po swoje, jakkolwiek by to rozumieć. My mamy tylko w opozycji u. jakieś problemy z zużytymi wiatrakami na naszym wybrzeżu. I tak się toczy polska polityka.  

piątek, 31 października 2014

Sikorski i żyrafy


Dorzucić coś o Radosławie Sikorskim po tylu ostatnich komentarzach, wydaje się być czymś niemożliwym, a może jednak? Nie znosi, by mówić o nim Radzio, bo przecież jest Wielkim Radosławem. Ma absolutnie głębokie przekonanie o swoim geniuszu politycznym, w ogóle o swojej genialności, a jednak coś w tym skrzypi, charczy. Bo on ciągle oczekuje od świata  potwierdzenia tej swojej genialności, jakby sam nie był jej pewien, a to już może z kolei świadczyć o ukrytych kompleksach. Jakich? Tego dociekać nie jest łatwo, bo musiałby się położyć na kozetce u psychoanalityka, najlepiej w Nowym Jorku, może u tego z filmu „Depresja gangstera”.  Jednocześnie wydaje się, że jest typem ekstrawertyka, nie jest przecież zamknięty, o wszystkim, co sam uznaje za swój sukces, namiętnie informuje na Twitterze. Niby ekstrawertyk, emocjonalnie otwarty, co widać w jego gestach, mimice, a z drugiej strony w Sikorskim jest jakiś introwertyzm, tak jakby krył tajemnice, kompleksy. Jest też chłód, bardzo zimny ogląd sytuacji, wykalkulowany tylko pod jednym kątem: co mi służy, a co nie?

Bardzo wiele o Sikorskim mówi jego rezydencja w Chobielinie. Nie chodzi o samą rezydencję, w końcu Palikot też ma małe co nieco. Tyle tylko, że Palikot na razie tak wysoko nie podskoczył jak Radosław. Nie są tu ważne nawet zabytkowe organy w jego rezydencji, już bardziej te daniele mogą budzić domysły. Po prostu Sikorski zatrzymał się w pół drogi. Coś poszło nie tak. Może jego zakusy na ogród pełen zwierząt zatrzymała żona? Bo cóż tam lądowisko dla helikopterów, prawie każdy vip je teraz ma. Ale daniele mnie niepokoją, ponieważ aż się prosi, by po ogrodzie byłego ministra spraw zagranicznych chodziły żyrafy. Jest chyba jasne, dlaczego właśnie żyrafy. Noszą wysoko głowę, nawet wyżej od samego Radosława, miałby więc dosłownie przykład z góry jak ma się nosić głowę. No i to zwierzęta nad wyraz szlachetne i łagodne, prawie tak samo łagodne jak ich gospodarz z Chobielina. Tygrysy i lwy nie pasują do tej rezydencji, wiadomo goście z Niemiec i z Londynu, mogłoby być gorąco, chyba że niedźwiedź. Niedźwiedź, taki słodki oswojony miś byłby w sam raz, gdyby wpadł na weekend szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Wspólne zdjęcie z misiem byłoby jeszcze lepsze niż to na balkonie w Warszawie.

Już tak na poważnie, ale nie do końca, w warunkach polskich, ale nie tylko polskich, ten blichtr, te daniele, lądowisko, ten ewidentny narcyzm byłego ministra są czymś niestosownym, jeśli chce się być rasowym politykiem, sięgającym po najwyższe stanowiska polityczne w Europie. Coś jest nie tak z Radosławem Sikorskim, w sensie jego równowagi emocjonalnej. Bo to, że jest człowiekiem inteligentnym, bystrym, nie sposób zaprzeczyć. I nie chodzi tu o dyplom z Oksfordu, bo jest wielu Polaków z takim dyplomem i to nie licencjata, tylko od razu magistra. Sikorski, ze swoimi kontaktami w Europie i USA, mógłby zajść daleko, a nie zaszedł. Może naprawdę zabrakło żyrafy w jego ogrodzie? A może właśnie w jego karierze politycznej przeszkadzają mu daniele i organy, i to lądowisko dla helikopterów?
Człowiek genialny nie jest przekonany o swojej genialności, w ogóle o niej nie myśli, nie zajmuje się nią, pracuje naukowo, jest liderem politycznym, najczęściej nie otacza się wielkim majątkiem, skupia się na osiągnięciu celu, jaki postawił w swoim życiu: bycia premierem, laureatem Nagrody Nobla, czy Oscara. Ktoś w końcu mu powie: Pan jest genialny! Wtedy zastanowi się, czy aby na pewno jest to dla niego tak ważne. Za dużo zabiegów o uznanie, za dużo zbytków jest w życiu Radosława Sikorskiego, dlatego być może idzie mu jak po grudzie. 

No i po raz któryś już z rzędu sprawa dziwnego wywiadu dla „Politico”. Jeśli ktokolwiek sądzi, że Sikorski chciał się tylko pochwalić, co wie o rozmowach Putina i Tuska, to jest w grubym błędzie. Były minister czasami, jak jest w dobrym humorze, bo sądzi, że właśnie odniósł sukces, chlapnie sobie coś w sieci, co mu tam tylko wpadło właśnie do głowy. Ale jest drugi Sikorski, ze zmarszczonym czołem, zimno kalkulujący każde słowo, co chyba każdy widz może zaobserwować, kiedy udziela on wywiadu. Nie ma takich przypadkowych wypowiedz w polityce. Jakkolwiek było, Tusk uległ urokowi Putina, ewidentnie uległ i tylko chyba Merkel wylała mu na łeb kubeł zimnej wody. Tusk poczuł się graczem na skalę europejskiego Obamy, a był i zawsze pozostanie Tuskiem. Był taki świetny filmik w sieci z młodzieńcem krzyczącym: - Tusku musisz!, Tusku, Tusku!- krzyczał na ulicy i biegał wokół kamery. Otóż Tusk może być Tusku, tylko tyle i aż tyle. A jak Radosław Sikorski kupi sobie do ogrodu z trzy żyrafy, to na pewno pójdzie w górę. Od żyraf teraz wszystko zależy, a nie od niego. Z danielami pozostanie co najwyżej Marszałkiem Sejmu RP, a i to nie wiadomo jak długo.                

środa, 10 września 2014

Polityczna ebola nadchodzi


„Ewa Kopacz jest po prostu prowincjonalną lekarką, która ani w opozycji, ani nigdzie indziej się nie zasłużyła. Nie wiem, jakim cudem zaszła aż tak wysoko. Jej sposób bycia nie ma przecież elementów wdzięku czy charyzmy. Jest dla mnie osobą żenującą i nie chciałabym jej widzieć jako premiera” – mówi tak w wywiadzie prof. Jadwiga Staniszkis. Nic dodać, nic ująć, ale może jednak cos dodać. Polityka polska dzięki PO i tak już zeszła na psy. Mówi się w kuluarach, że nowym wicepremierem będzie nieudacznik od autostrad Cezary Grabarczyk, czyli tak zwana spółdzielnia w Platformie trzyma się mocno. Można oczywiście – z punktu widzenia opozycji – cieszyć się, że ktoś tak nieudolny będzie premierem, ale nie żyjemy dziś w Europie pokoju, tylko w Europie wojny. Jeszcze nie na naszej ziemi, ale tuż za naszą granicą. „Gazeta Polska  Codziennie” donosi o wycince drzew w rejonie Gołdapi. Po co Rosjanie wycinają tam drzewa? Pod linię energetyczną, czy może po to, by ułatwić transport swoich wojsk do granicy z Polską? Może jest coś na rzeczy, może nie, ale rosyjskie wojska symulowały atak jądrowy na Warszawę. Warszawa, ani Polska nie zagraża Rosji, więc jasne jest, że Moskwa ma apetyt nie tylko na Ukrainę i kraje bałtyckie, ale także na nas.

W tej sytuacji, premier taki jak Ewa Kopacz to istne nieszczęście dla naszego narodu. Tu naprawdę nie chodzi już o podziały na lemingów i obóz patriotyczny, o mainstream, o Tuska, o Brukselę, tu chodzi o przyszłość naszego kraju. Stery państwa oddane w ręce ewidentnej kłamczyni z woli lidera PO to jest czarna rozpacz. Można puścić bokiem fakt, że Ewa Kopacz jest tylko lekarką, że niczym się nie wyróżniła jako polityk, ale jesteśmy w takiej sytuacji geopolitycznej, że premierem, nawet z Platformy, powinien zostać polityk, który ma choć trochę oleju w głowie, a nie samo siano. PO powinna jak najszybciej przestać istnieć jako formacja polityczna, ale na razie, dzięki większości w Sejmie i swojemu Prezydentowi dyktuje warunki. To, co zrobił Donald Tusk, wysuwając Ewę Kopacz na Premiera, wygląda na prowokację,  a wręcz na sabotaż. W czasach miodu i pokoju nie miałoby to być może większego znaczenia, bo państwo i tak się jakoś kręci, ale teraz? Te wszystkie hołdy składane Tuskowi, te wszystkie peany na rzecz przyszłej Premier, to jest jakaś totalna aberracja tak zwanych elit III RP. To świadczy tylko o jednym: nic nas nie obchodzi los Polski, po nas choćby potop, chcemy żyć wygodnie tu i teraz, dziś, jutro, a pojutrze to się zobaczy.


I na koniec jeszcze jedno. Praktycznie od początku transformacji, partie polityczne hołubią społeczeństwo, podlizują się, ustami swoich liderów mówią jacy jesteśmy wspaniali, kochani, mądrzy. Tymczasem brak reakcji na podwyższenie wieku emerytalnego świadczy o kompletnym marazmie. Nie tylko lemingów żyjących jak ameby, podatnych na każdą pustą obietnicę Tuska, ale także elektoratu PiS. Nikt nie wyszedł na ulice, nikt nie zaprotestował, kiedy zabierano nam pieniądze z OFE, po prostu normalka. Nie ma się co dziwić ekipie Platformy, że robi co chce. Jeśli dorzucimy do tego kuriozalne przemówienie Bronisława Komorowskiego w Bundestagu, w którym zrównał cierpienia wysiedlonych Niemców z Polakami z kresów II Rzeczypospolitej, to już tylko łapać się za głowę w jakim stadium upadku jest nasze państwo. A może Tusk wie coś więcej, co nas czeka, może Komorowski także ma jakieś info o losach Polski. Wydaje się wręcz niemożliwe, że nagle wszyscy obecni politycy koalicji rządzącej zwariowali i dostali odlotu. Chwalenie Kopacz, potencjalny awans Grabarczyka, to jest przejaw albo cynicznej gry, albo totalnego – przepraszam za określenie – olania Polski. To, że nasze narodowe interesy PO ma już od dawna gdzieś, nie od dziś wiadomo. Ale fala głupoty ma już charakter epidemii, politycznej eboli. A my śpimy spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Zatkane uszy, byle była praca i chleb. Z taką filozofią zjedzą nas za kilka lat, połkną i będziemy tylko wasalem, a nie normalnym państwem.             

poniedziałek, 8 września 2014

Rozpęta się jeszcze niezła wojna

Już słychać tumult w Platformie Obywatelskiej po transferze Tuska do Brukseli. Wiadomo, że zęby na fotel szefa PO ostrzy sobie Grzegorz Schetyna, ale sądząc po jego wyniku w wyborach na szefa partii, raczej trudno oczekiwać, że teraz, nagle, rozgromi armię Tuska. Biorąc pod uwagę stan państwa i zagrożenia płynące z Rosji, trzeba postawić pytanie, a z kim Schetyna  pójdzie do władzy. Wektor na PiS, samodzielnego zwycięzcę, nie wydaje się jeszcze dziś możliwy, a sondaże są tak wiarygodne, jak wróżka na Pradze z lat 80-tych ubiegłego wieku. PiS wygrał wybory uzupełniające do Senatu i koniec dyskusji. Jarosław Kaczyński musi grać dobrą partię brydża -  nie na szlema, ale na trzy bez atu.  Umownie oczywiście.

Awans marszałek Kopacz na szefa rządu to jest rozpacz w biały dzień. Kto tego nie widzi jest tak ślepy jak była minister zdrowia, która chyba w amoku widziała łopaty samobieżne, drążące ziemię na jeden metr w głąb i polskich lekarzy, którzy badali „ramię w ramię” ciała ofiar lotu do Smoleńska. Ktoś pomyśli wśród kretynów z PO (nie jest ich mało), że to się utopi w świadomości lemingów, że to się zasypie wojną na  Ukrainie. Bo kim jest minister spraw zagranicznych Polski, który nie pokazał nic przez kilka lat swojej „misji” na Wschodzie Europy, nic, po prostu dokładnie takie nic, jak jego pryncypał – Donald Tusk. Niech obrońcy premiera pokażą choć jeden gospodarczy sukces  Polski. Ta ekipa, niczym kokainista, wzmacnia się statystyką, ale przecież każdy student, nawet najmarniejszej uczelni w Polsce wie, że  cały ten „boom” to hucpa, to korupcja. To przekręt, i to jeszcze za unijne pieniądze, które i tak wracały później głównie do Niemiec. Wszyscy wiedzą, ale się nie mówi, bo kasa płynie. Ciekawe jest to, że cyrk polski zawładnął Brukselą. Trzeba to jasno wypowiedzieć, że figurant z inicjatywy kanclerz Merkel został szefem Rady Europejskiej. Ale co wbija się zdrętwiałym umysłowo Polakom? Prezydent Europy, „Król Europy”- jak mówi sama Kasia (buty b. drogie) Tusk.


Grzegorz Schetyna jest w tym mafijnym układzie, ale tak jak w każdej mafijnej partii są ludzie i ludziska. Stąd rodzi się pytanie, czy bliżej Schetynie do budowy własnej partii, czy bliżej do PiS. Sytuacja w Europie i w Polsce jest na tyle nadzwyczajna, że warto to pytanie zadać. Jeśli czołowi amerykańscy komentatorzy mówią wprost o możliwości pierwszego ataku Rosji na Polskę w postaci uderzenia jądrowego na Warszawę, to jest jasne, że do Żakowskiego czy Olejnik, czy do tej całej bandy „Wypchana kieszeń” nic nie dotrze. Znowu możemy mieć sytuację, że ludzie o skrajnie odmiennych poglądach politycznych będą musieli podać sobie ręce. Dmowski – Piłsudski – oni się porozumieli, nie do końca, ale nie było wielkiej rewolty. Dlatego warto jeszcze raz postawić pytanie, co ma zrobić Grzegorz Schetyna z grupą kilkunastu posłów  PO przed wyborami. Tu potrzebny jest pragmatyzm, może Schetynie się upiecze za aferę hazardową, trudno powiedzieć. Ale czy jest alternatywa? Może jest z PSL, ale tu mamy partię rodzinną: tata, synek, babcia, stryjek, wuj, ciotka i kuzyn z Dąbrowy i ciotka z Leszna, i Rysiek z Krosna i tak, każda wiosna.

Biorąc pod uwagę to, że Donald Tusk robi sobie z Polaków jaja, a nawet ma ich za debili  i wystawia Ewę Kopacz na premiera (o czym jasno pisałem w notce „Kopacz zakopie PO”), oznacza to, że PO trzeba będzie złożyć do grobu. Można założyć, że zadanie zostało wykonane, więc III RP do piachu, ale umówmy się, jaki idiota oddaje kasę i wpływy? Otóż nawet idiota potrafi nabazgrać coś na papierze. Projekt tenorów (trzech) i WSI legł w gruzach, czego dowodem są wybory uzupełniające do Senatu. PiS wygrał bezapelacyjnie, ale w sondażach tryumf „Króla Europy” powalił wszystkie lemingi czaszką w dół. Otóż ci wyborcy, wyborcy Tuska z krainy mchu i paproci nie potrzebują Polski jako Polski, niepodległości, polskiej gospodarki, oni tylko chcą papu. A papu już nie ma, zostają tylko obierki, a obierki to tylko jedzą świnie, ale świń coraz więcej, dlatego i „standardy” korupcji lecą na łeb i na szyję.

Wróćmy jednak do Schetyny. Szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych nie utworzy silnego bloku politycznego. Jest w sytuacji, w której może tylko zrobić jedno mądre posunięcie i zdobyć głosy wyborców jesienią 2014 i w przyszłym roku. Musi, jak nie chce politycznie umrzeć, dołączyć do PiS. PO, to jest żyjący głupotą części Polaków trup polityczny. Polskie Zombie żywią tego trupa wyborczymi głosami, bo te polityczne i tępe wampiry sądzą, że można Polaków wyssać do końca. To nie jest możliwe, choć tyle głupoty krąży po Polsce, że nie sposób jej zliczyć. To dobrze. Ileż refleksji w pieszej drodze do szkoły, tak codziennie, bez bułki, bez soku. Demagogia? To niech słynny poseł apaszka Szejnfeld wychyli ten spragniony szkła TV dziób i niech porozmawia, Z PO będzie tylko łajno. Im szybciej opamięta się część PO, że zagrożenie śmiertelne jest i z zewnątrz i z wewnątrz, tym lepiej dla Ojczyzny.

Sączymy więc z dnia na dzień bzdety o szczycie NATO w Newport, że nie było tak źle, że absolwenci dobrych polskich uczelni, ale i zagranicznych widzą w PiS syndykat zbrodni. W tym czasie wymoczki,  proste chłopaczki z PO  żerują na Polsce łupiąc ile się da, byle tylko dziś, jutro, futro i kochanka od poranka. To jest filozofia PO. Ewa Kopacz jako premier to jest sowiecki cyrk na kole podbiegunowym, małpy z pingwinami. Czegoś bardziej głupiego nie wymyśliłby nawet Niesiołowski, a on wie, co to znaczy powiedzieć coś głupiego nie do powtórzenia.

Grzegorz Schetyna, choć umoczony po uszy w partii tenorów, może sobie dać szansę wyjścia z cienia. Czy Jarosław Kaczyński przyjąłby taką propozycję? Warto Jego o to zapytać. Może to tylko futuropolitologia, ale gdyby główny rywal Tuska poszedł do PiS, to obecnemu premierowi już nawet lot na Marsa, albo z Arabskim rajd hulajnoga po pustyni nic by nie pomógł. Nawet Angela by nie pomogła. Bo jak zobaczy, że Polacy się mobilizują, to postawi na nowego konia. Tyle tylko, że koni to ona może sobie szukać wtedy w Paryżu i w Moskwie.
Niech Pan Schetyna się określi, a nie zajmuje się bzdurami i lemingami. Im już tylko mózg oświeci Bóg, o ile miłosiernie zechce.      

sobota, 6 września 2014

Oj Kaczyński, Kaczyński...


Larum podnoszą niektórzy publicyści i blogerzy, jak to prowincjonalnie zachował się Jarosław Kaczyński w sprawie Donalda Tuska, że nie wiedział jak postąpić, czy poprzeć, czy gratulować, czy może dyskredytować i umniejszać znaczenie fotela przewodniczącego Rady Europejskiej. Kiedy po wyjściu na jaw sprzedania praw polskich emigrantów na Wyspach  Brytyjskich w zamian za poparcie Camerona dla Tuska, PiS zupełnie słusznie skrytykował ten geszeft, znowu znaleźli się krytycy, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma konceptu, jak ma zareagować na awans premiera. To jest jakaś schizofrenia. Schizofrenia części publicystów i blogerów, którzy właśnie nie mają owego konceptu, jak opozycja ma komentować rejteradę Donalda Tuska do Brukseli. Można odnieść wrażenie, że Donald Tusk urodził się dwa miesiące temu, jest czysty i nieskalany jak niemowlę i tylko dzięki cudowi osiągnął w tym czasie wiek powyżej pięćdziesiątki. Po prostu mamy dumnego i prawego męża stanu, który teraz jest naszą wizytówką, wprawdzie bez angielskiego, ale co tam i tak będzie gadał z Putinem, Schulzem i Merkel po niemiecku. A tu, i owszem, może rozmawiać z nimi bez kompleksów.        

Może więc warto postawić jeszcze raz sprawę „króla Europy” (autor: Kasia Tusk) tak jak trzeba, czyli uczciwie. Miejsce Donalda Tuska jest na sali sądowej, podobnie zresztą jak kandydatki na nowego premiera Ewy Kopacz. Nie wiem, jak to się dzieje, ale niektórzy Tragedię Smoleńską uznali już za coś nie do wyjaśnienia, coś co było, minęło, było straszne, ale wiadomo, że Rosja nie pozwoli nam odtworzyć prawdziwego przebiegu lotu do Smoleńska. Jeśli więc Jarosław Kaczyński poparł kandydaturę Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej, to tylko z pragmatycznego punktu widzenia. Bo co niby miałby zrobić? Zaprotestować? Myślmy poważnie. Tusk w Brukseli to słabsza Platforma Obywatelska, to jeszcze większe szansa na przekonywujące zwycięstwo w wyborach parlamentarnych i samodzielne rządy od jesieni przyszłego roku. A kara Tuska nie ominie, bo jego szefowanie się skończy i co wtedy, ucieknie do Peru? Za kulisami mówi się dość powszechnie, że polski premier dostał posadę od Angeli Merkel za wybitnie proniemiecką politykę. A przemówienie Sikorskiego w Berlinie to był przypadek(?), kiedy mówił, żeby Niemcy wzięły odpowiedzialność za całą Europę, że implicite tylko w nich nadzieja dla Polski.

Oj Kaczyński, Kaczyński........ zdają się mówić wszystko wiedzący komentatorzy (także z prawej strony) jak to prezes PiS zachowuje się małostkowo i nieprofesjonalnie. Dużo o Kaczyńskim, mniej o Tusku, a przecież trzeba jeszcze raz wyświetlić wszystkie draństwa szefa PO, wszystkie jego puste obietnice i kłamstwa. Jeśli Bruksela chce mieć na wysokim stanowisku rasowego kłamcę, to niech to będzie jej zmartwienie. Rzecz tylko w tym, że w Brukseli Tusk będzie innym Tuskiem, takim Tuskiem Bis. Potulny, ułożony, pilny uczeń angielskiego i zawsze na gorącej linii z Berlinem. Tylko Merkel zawdzięcza ten stołek i spokój materialny do końca życia, więc nie podskoczy. A jeśli to zrobi, to w sprawach błahych i co najwyżej jedną nogą. Z tego awansu premiera Polska nie uzyska praktycznie nic. Bo to nie są rakiety Patriot, bo to nie są bazy NATO w Polsce, ani miliardowe inwestycje w polską gospodarkę. Być może więcej usłyszy o nas, o planach dla Europy na szczycie G-7. Ale tam też jest celebra, a prawdziwe rozmowy toczą się w cztery oczy.

Wniosek nasuwa się jeden. Trzeba Donalda Tuska ściągnąć do Polski i po wygranych wyborach postawić przed sądem, razem z Ewą Kopacz, Radosławem Sikorskim i Tomaszem Arabskim, który byczy się w Hiszpanii. Przede wszystkim za Smoleńsk i jeszcze raz za Smoleńsk. Wyjaśnić też trzeba, jak najbardziej, jaką rolę w Tragedii Smoleńskiej odegrał prezydent Bronisław Komorowski, który – nie mając wiedzy ostatecznej o śmierci Lecha Kaczyńskiego – z lotem błyskawicy przejmował Pałac Prezydencki. Modliliśmy się wtedy, ból tej tragedii był niemal powszechny, a należało, z perspektywy czasu, masowo zaprotestować i usunąć rządy Platformy Obywatelskiej z Polski.


A co my mamy w prasie i na portalach ? Dyrdymały o tym, że wprawdzie nie lubię go, a nawet  nienawidzę, no ale Panie! To Bruksela! I taki ważny fotel. Koszmar. Kolejne leczenie jakichś polskich kompleksów. Zresztą Unia Europejska dogorywa w tym kształcie prawnym, więc w ogóle nie wiadomo co będzie dalej, poza tym, że Berlin rośnie w siłę. Dajmy sobie spokój z Tuskiem, z Brukselą, róbmy swoje, obudźmy się wreszcie. Dla tak zwanych elit Polska niepodległa nie ma większego znaczenia. Czy będzie prezydentem Komorowski czy niemiecki namiestnik nie ma to dla nich większego znaczenia. Tym „elitom” wystarczy kasa, wpływy, wypad do nocnego klubu i wymądrzanie się na antenie TOK FM lub w TVN 24. Taką mamy degrengoladę. Czy oni poprą chóralnie pomysł Jarosława Kaczyńskiego na powołanie funduszu unijnego przeznaczonego na dozbrojenie krajów Europy Środkowej? No poprą, czy nie? Szkoda nawet czekać na odpowiedź. Zresztą nie ma już na co czekać, bo Rosja puka coraz mocniej do naszych drzwi.

piątek, 5 września 2014

Dezerterzy z Newport


No ucięli mu głowę, no co za wredny kat, a prosiliśmy, żeby odroczyć, żeby uniewinnić, naciskaliśmy przełożonych kata, i sankcje były i szpica jest, a on uciął głowę i się śmieje.
Tak można w dużym uproszczeniu opisać niezwykłe „wysiłki” NATO, UE i Stanów Zjednoczonych, by obronić Ukrainę przed Rosją. Stratedzy w Waszyngtonie doskonale wiedzieli, co się stanie ze wschodnią Ukrainą, ale stratedzy piszą raporty, a w Białym Domu jest Barack Obama, polityczny dezerter, jakich Ameryka chyba nigdy jeszcze nie miała. Wygląda na to, że nic się nie zmieniło w geopolityce od czasów zimnej wojny. Strefy wpływów istnieją do dziś, niemal w tych samych granicach, jak przed 1989 rokiem. Do wielkich graczy, w wyniku rozpadu bloku sowieckiego dołączył tylko jeden kraj – Niemcy. Ukraina krwawi, giną cywile, kobiety i dzieci, rosyjskie wojska zajmują kolejne miasta i co robi Berlin? Wysyła za 50 milionów euro broń (karabiny i ręczne wyrzutnie rakiet) Kurdom walczącym po prostu o przetrwanie. Słuszne i szlachetne, ale co w takim razie z Kijowem? Nie potrzebuje broni? Tu i teraz?

Można się zżymać na to, że Ukraina praktycznie skapitulowała ogłaszając zawieszenie broni w Donbasie, ale przepraszam, czym i kim mają walczyć doborowymi jednostkami Putina? Może kosami, kamieniami. Do inwazji na Ukrainie jest przygotowanych 20 tysięcy rosyjskich żołnierzy, świetnie wyszkolonych, wyposażonych w najnowocześniejszy sprzęt wojskowy. Może wato w tym miejscu zauważyć, że mniej więcej tyle samo żołnierzy do walki może dziś wystawić Polska. Nie więcej!  Magiczna liczba stu tysięcy, podawana oficjalnie przez MON to tylko magia, to oficerowie, administracja, biurokracja. Na wojnę możemy wysłać jedną piątą z tych stu tysięcy. Wojny jeszcze nie mamy i oby nie ziścił się najczarniejszy scenariusz, ale wojna o zasięgu globalnym już trwa, choć nie latają jeszcze nad naszymi głowami rosyjskie migi. NATO, ten papierowy tygrys, pokazuje spróchniałe kły i szykuje ponoć plan zdławienia Rosji kolejnymi sankcjami i bliżej nieokreśloną szpicą NATO z dowództwem w Polsce. Jedna wielka hucpa. Cieszą jacyż ułomni dziennikarze i politycy, co będzie, jak tu będzie szpica. Już tydzień temu było wiadomo, że będzie kilka jednostek logistycznych (czyli administracja wojskowa) w Polsce, Rumunii i krajach bałtyckich. No i co to ma być? Baz NATO w naszym kraju nie będzie, bo taki układ zawarto z Rosją, bo blisko jej granic, ale rosyjskie Iskandery z Obwodu Kaliningradzkiego mogą w każdej chwili zamienić w morze gruzów stolicę Polski. Doprawdy, jaka wspaniała równowaga polityczna pomiędzy NATO i Rosją.

Putin idzie na razie na Zachód tak, jakby tego Zachodu w ogóle nie było. Niemiec pewnie nie tknie, bo zna granice tej ekspansji i czego można się domyślać, granice te ustalił już dawno, w 2009 roku z Merkel. Mamy więc polityczny kabaret, groźne miny, pohukiwania, durne wystąpienia Obamy, z których nic nie wynika, ale to absolutnie nic, a wszyscy ważni tego świata wiedzą, że Ukrainy, jako jednolitego terytorialnie państwa już nie ma. Ukraina została zdradzona, tak jak i Polska. I i Polska będzie zdradzona tak jak Ukraina. Wątpliwe jest nawet to, że sytuacja nasza może ulec zmianie, gdyby do władzy w USA doszli Republikanie. Może Obama nie wiedzieć, że nie było polskich obozów śmierci, może nawet nie wiedzieć, gdzie ten „Poland” leży, ale to chyba proste do wywnioskowania, że nasz kraj należący do NATO jest dziś w bezpośrednim zagrożeniu. Dlaczego więc, amerykańskie wyrzutnie rakiet Patriot załadowane pociskami nie bronią polskich granic, polskiej przestrzeni przed agresorem? A to byłby znak faktycznego szacunku dla naszego kraju, który wspierał Amerykanów w Iraku. Nie liczymy się w tej rozgrywce, w tej globalnej nowej wojnie, która będzie miała wiele faz i odsłon i potrwa być może nawet dekadę. Widać coraz wyraźniej, że Polska jest znowu w jakimś zawieszeniu, gdzieś nie wiadomo gdzieś. I w NATO i w rosyjskiej strefie wpływów, a teraz i w niemieckiej strefie wpływów, no i jeszcze co niektórzy uważają, że USA stoją za nami murem. Pewnie..... chyba murem „berlińskim”. Ameryka odgrodziła się od Europy, bo ma takiego prezydenta, a może i takie, a nie inne interesy gospodarcze. Najsmutniejsze jest to, że do tej globalnej wojny nie jesteśmy przygotowani, nie mamy na szczytach władzy nikogo, kto miałby wizję, jak mamy się w tej rozdartej Europie ułożyć. Czekamy, liczymy na NATO, może trochę na siebie, ale tak naprawdę nikt się losem Polski nie przejmuje.

czwartek, 4 września 2014

Tuskofilia


Tuskofilia to groźna jednostka chorobowa, zakaźna, działająca w sposób wyjątkowo szkodliwy na mózg, życie psychiczne i postawy społeczne, oraz w sposób bezpośredni także na politykę. Dotyczy to rzecz jasna Polski, bo poza naszym krajem Tuskofilów nie ma. Nawet Tuskofile z Wysp Brytyjskich, tak maniakalnie głosujący siedem lat temu na Platformę Obywatelską, dziś przez lidera PO zostali sprzedani, dosłownie sprzedani, za mocno nadmuchany medialnie (jeśli chodzi o jego znaczenie) stołek Przewodniczącego Rady Europejskiej. Ale emigranci nie są już do niczego potrzebni Tuskowi. Emerytura 80 tysięcy złotych, to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Oczywiście Tusk, to szczwany lis, a nie tygrys. Jego rozbiegane oczy krążą cały czas, jakby ciągle szukały, kogo by tu jeszcze skubnąć. Tuskofilia ma różne poziomy i wymiary. W świecie mediów są Tuskofile, którzy weszli w końcowe stadium choroby, czyli całkowite opanowanie mózgu przez tuskofilię. Bogusław Chrabota  rzuca światu wieść, że to pierwszy od czasów jagiellońskich polski polityk światowego formatu. Umknął mu gdzieś Sobieski, ale tuskofilia wymazuje z mózgu wszystkie neurony, tak więc krążą w zamian tylko małe tuskofilki, które w ogóle nie wywołują procesu myślenia, a jedynie otumanienie i permanentną głupotę.

W przypadku Kasi Tusk trudno powiedzieć, czy w ogóle trzeba coś czymś zastępować, więc     
odnotujmy jedynie, że  nazwała swojego tatę po ucieczce do Brukseli „królem Europy”. Mocne, przekonywujące i jakże urocze to stwierdzenie w ustach celebrytki, córki premiera, która obnosi się swoim bogactwem. Ale dzieci jak to dzieci, czasami głupieją. Syn Tuska do tego stopnia zgłupiał, że nie wiedział w sumie, gdzie pracuje, po co pracuje i co to jest ten Amber Gold i te linie lotnicze. No dali mu jakieś stanowisko to sobie je miał, taki poczciwy młodzieniec. Nawet tata go podobno nie ostrzegł, w jaki smród się wpakował. Premier Tusk w końcu chytry lis, zawsze może liczyć na Tomasza Lisa. To jest dopiero odjazd. Lis choruje na tuskofilię od kilku lat, choroba postępuje u niego z miesiąca z miesiąca na miesiąc i gdyby Tusk urodził się w USA, a jego dziadek służył US Army, już pewnie byłby w oczach Tuska prezydentem USA. Na razie z okładki jego propagandówki PO o tytule „Newsweek” można wyczytać, że Tusk jest zbawcą Europy. No to już jest coś. Jeśli jest tym zbawcą, to możemy spać spokojnie. Bo zbawca to zbawca, a nie jakiś tam „Rompuj”. Jeszcze dalej, a właściwie najdalej poszedł niedościgniony Tuskofil red. Jacek Pałasiński. W trakcie trwającej u niego ekstazy tuskofilii, Pałasiński rzucił w sieć zdanie, że Polska Kaczyńskiego będzie „będzie niedomyta, rozmemłana, obleśna, nieestetyczna, z zepsutymi zębami, niedouczona, agresywna”.  Ja rozumiem, że czołowy redaktor TVN 24 grzebał Jarosławowi Kaczyńskiemu w jamie ustnej i sprawdzał go pod pachami, bo skąd taka wiedza? A priori to mówi? Otóż to jest „wiedza”, gdy zamiast mózgu są już tylko same tuskofiliki. Zresztą Pałasiński to już jest stan agonalny. Nie dalej jak dwa lata temu mówił, że „Europa mówi Tuskiem”. Ciekawe co ten mainstreamowy oszołom myśli o sobie samym. Przepraszam, zapomniałem, to bezmózgowie w ogóle nie myśli.

Czas na krótkie podsumowanie, czym jest tuskofilia. Nie jest mi łatwo zdefiniować to straszne w skutkach schorzenie, bo wymaga to naprawdę powołania kilkunastoosobowego zespołu  psychologów, psychiatrów, socjologów, genetyków i neurologów. Ale podstawowym objawem tej choroby jest zanik myślenia i zdolności do kontaktu z rzeczywistością taką, jaka ona jest naprawdę. Tuskofil żyje w krainie Tuskolandii. Oczywiście jest wiele innych objawów: otępienie, otumanienie, głupota, mania, odrętwienie całkowite mózgu, radosny rechot, nie śmiech, a także głębokie przekonanie, że Donald Tusk wiele dziś znaczy w Europie, czyli skrajna głupota polityczna. Na marginesie trzeba dodać, że wbrew pozorom, Stefan Niesiołowski nie jest wcale Tuskofilem, jego jednostka chorobowa jest zupełnie inna. W tym miejscu może warto przypomnieć wszystkim chorym na tuskofilię, że za Tragedię Smoleńską i to co po niej się działo odpowiada bezpośrednio Donald Tusk. Że za aferę hazardową i podsłuchową bezpośrednio odpowiada politycznie Donald Tusk. O podwyższeniu wieku emerytalnego, sprzedaniu Cameronowi emigrantów z Polski za stołek w Brukseli, czy o skandalicznych aferach przy budowie autostrad nie ma chyba sensu przypominać.



To jest góra korupcji i kłamstwa trwająca już siedem lat. Tuskofilia po wyborze Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej szaleje w Polsce jak nigdy dotąd. Tylko czekać jak Kasia Tusk powie, że jej tata jest królem galaktyki. Wiemy już więc na pewno, kto może być bohaterem kolejnych części „Gwiezdnych wojen” („Star Wars”). Można oczywiście zadać sobie pytanie czy tuskofilia dotknęła jakoś Zachodu, a w każdym razie, czy cierpi na nią Angela Merkel, która załatwiła posadę Tuskowi w Brukseli. Otóż nie. Rzecz bowiem w tym, że sam Tusk nie może cierpieć na tuskofilię, bo on ją tylko sam wywołuje, roznosząc tę zarazę po całej Polsce. Tusk choruje, tak jak większość bojaźliwego Zachodu na merkelizm. Ale to już jest wyższa szkoła jazdy, bo w tej chorobie  nie chodzi o zanik myślenia, tylko o przetrwanie za wszelką cenę, zupełnie tak jak w 1938 i 1939 roku. W końcu to cesarzowa Europy, więc do tyrania na jej dobre imię potrzebuje giermków. No a ona sama choruje, podobnie jak Obama na putinomanię. I kółko się zamyka. Na co choruje Putin, na razie nie wiadomo, dowiemy się pewnie o tym za późno. Jak dobrze pójdzie Putin i Tusk razem wystąpią w „Gwiezdnych wojnach”.           

poniedziałek, 1 września 2014

Kopacz zakopie PO


Ona ma być nowym premierem, ona czyli Ewa Kopacz, prawa ręka Donalda Tuska, pierwsza wiceprzewodnicząca PO i Marszałek Sejmu RP. No i w ogóle lekarz pediatra z Szydłowca. Ewa Kopacz w trakcie trwania całej swojej kariery politycznej nie pokazała nic, ani jako polityk, ani jako samorządowiec, ani jako człowiek. Rozdygotana, histeryczna, uległa do bólu swojemu pryncypałowi i zamieszana (także do bólu) w kłamstwo smoleńskie. W zasadzie, co my możemy powiedzieć o tej kobiecie? Nic ciekawego. Byłaby pierwszą premier (premierką – dla gender) od czasów Hanny Suchockiej, czyli wywodziłaby się z tego samego co ona pnia politycznego – dawnej Unii Wolności. Jeśli rzeczywiście dowiemy się jutro, że Ewa Kopacz zostanie namaszczona przez „Słońce Europy” na stanowisko premiera, to biada nam wszystkim, biada. Bo to oznacza, że będziemy mieli jeszcze gorszego i jeszcze dużo bardziej słabego premiera, niż jej obecny pryncypał.

To porażka Polski, to w sumie skandal. Kopacz nie ma bowiem żądnych, ale to żadnych predyspozycji do objęcia tego stanowiska. Jako Marszałek Sejmu dała się poznać jako osoba stronnicza, nerwowa, kasująca niemal wszystkie projekty opozycji, czasami wręcz opryskliwa. Jest najgorszym Marszałkiem Sejmu od 1989 roku. Może taka Pani Premier to dla Prawa i Sprawiedliwości dobra wiadomość, ale dla Polski już nie. Bo czasy idą bardzo ciężkie. Bo jak odczytać groźby pod adresem polskiego dziennikarza Samuela Pereiry wymalowane na jego drzwiach „....ty natowska ku......” , które mają być pozdrowieniem  od Igora Striełkowa, który był dowódcą rosyjskich terrorystów w Doniecku. Tak to się zaczyna, od zamalowania drzwi, a potem dwie, trzy prowokacje i badamy, jak zareaguje Polska, jak zareaguje Zachód.

I co zrobi wtedy premier Kopacz, osoba według Jarosława Gowina niezbyt zrównoważona emocjonalnie. Chyba tylko ze względu na dobre wychowanie były minister opisał Marszałek Sejmu RP tak delikatnie. Jak zareaguje na wzrost napięcia pomiędzy Polską i Rosją osoba, która w sprawach błahych nie potrafi opanować swoich emocji. O kopaniu jeden metr w głąb przypominać nie trzeba, ale przecież to wielkie kłamstwo Ewy Kopacz kładzie się cieniem na całej jej „karierze” politycznej. W każdym cywilizowanym kraju, po takim kłamstwie nie byłoby dla niej miejsca nawet na kasie w supermarkecie (z szacunkiem dla tej ciężkiej pracy). Po prostu banicja. W Polsce, a jakże, za każde świństwo jest awans. Bo to jest Polska Tuska. Im większe świństwo, tym większe zaszczyty i honory. Ciekawe, czy Tusk te standardy wniesie do Brukseli. Może oczywiście być i tak, że specjalistka „od kopania” nie dostanie teki premiera, ale na razie w wyścigu do Alei Ujazdowskich jest faworytem.

Nie bardzo wiadomo za to, o co chodzi w tym wszystkim Tuskowi. Bo że będzie miał wierną poddaną do wykonywania jego poleceń to jasne. Obecny premier nie jest jednak na tyle głupi, by nie wiedzieć, że posyła na Prezesa Rady Ministrów osobę kompletnie do tego się nie nadającą, jeszcze bardziej niż on sam. Bo choćby w liczbie kłamstw, pustych obietnic Tuska trudno przebić i pod tym względem jest kłamcą tysiąclecia. Na to wszystko nakłada się amok po wyborze obecnego premiera na Przewodniczącego Rady Europejskiej, amok tak wielki wśród mainstreamu, że doprawdy niektórym odbiera rozum. Bogusław Chrabota mówi o Donaldzie Tusku, że jest pierwszym od czasów jagiellońskich polskim politykiem o światowej randze. Upały były, mógł nawet wyparować komuś mózg, ale upałów już nie ma, a niektórym mózgi parują, aż dym leci. Będziemy mieli więc siwy dym w Polsce przez najbliższe miesiące. Ewa Kopacz zakopie PO, zaczną się bowiem podchody, by złamać hegemonię Tuska w Platformie Obywatelskiej. Ewa Kopacz idealnie nadaje się na grabarza PO. Może jest jakiś plan B Donalda Tuska, by utrzymać władzę w Polsce przez kolejne lata. Już się kusi Leszka Millera stanowiskiem Marszałka Sejmu RP. Będziemy mieli wielki cyrk, teatr hipokryzji oraz stek kolejnych kłamstw i obietnic. Czy lemingi to kupią? Czemu nie? Codziennie kupują medialną papkę i pseudoluksusowe produkty w galeriach handlowych. A jak Kopacz zakopie PO, znajdzie się pewnie nowych trzech tenorów. Już WSI o to zadba.               

niedziela, 31 sierpnia 2014

Wojna? Jaka wojna?


W Polsce jeszcze długi czas będzie toczyła się debata o awansie Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej, ale  jak na razie wszyscy wydają się z tego faktu zadowoleni. Oczywiście każdy z innego powodu. Wojna Rosji z Ukrainą schodzi na razie na plan dalszy, choć groźba globalnego konfliktu rośnie. Co zrobi Europa? Otóż to co zrobi Europa w sprawie Ukrainy nie ma większego znaczenia dla Putina. Putin może dalej spokojnie rozlokowywać rosyjskie wojska na Ukrainie Wschodniej i włos mu z łowy nie spadnie. Ważne jest to co zrobią Niemcy, bo Niemcy to dzisiaj centrum decyzyjne Europy. Nie Francja, nie Wielka Brytania, tylko Niemcy. Polska, choćby miała trzy razy silniejszą armię, nie może czuć się dziś bezpieczna w Europie w pojedynkę. Od stanowiska USA i Niemiec w sprawie wojny ukraińsko – rosyjskiej zależy los Polski, czy tego chcemy czy nie. Liczenie na zbudowanie silnej koalicji państw Europy Środkowo – Wschodniej jako sposób na agresywną i wojenną politykę Rosji można włożyć między bajki. Jeszcze podczas agresji Putina na Gruzję, można było snuć takie plany, głównie dzięki aktywnej polityce Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zachód Gruzję oddał i to chyba powinno nam wystarczyć, by wiedzieć co stanie się z Ukrainą i co może się (oby nigdy) z Polską.

Od tygodnia jestem w Hamburgu, obserwuję rzeczywistość, miasto, ludzi słucham wiadomości i komentarzy na temat rosyjskiej agresji. I tak, jak w tytule, przewija się zapytanie: Wojna? Jaka wojna? Ukraina dla przeciętnego Niemca jest tak daleko jak Syberia dla Polski. Debata wokół tego, co my Niemcy mamy zrobić w sprawie Ukrainy, to co najwyżej debata medialna i kolejne wypowiedzi kanclerz Angeli Merkel. Hamburczycy mają przekonanie (dość powszechne), że konflikt zbrojny na Ukrainie nie wpłynie na dobre relacje z Rosją. Zresztą, doprawdy, o agresji rosyjskiej mówią niewiele, albo po prostu nic nie mówią. To nie jest temat, który budzi dziś jakiekolwiek emocje. Przeciętny Niemiec żyje spokojnie, wie co można, czego nie można, jego życie toczy się spokojnie z dnia na dzień, bez większych sensacji. Kilkudziesięciotysięczne manifestacje na ulicach Hamburga budzą jedynie gniew kierowców, bo nie mogą dojechać na Hauptbahnhof. Ale to jest wpisane w ich krajobraz społeczny, ludzie są zorganizowani i bronią swoich praw. W Polsce, kiedy podwyższono wiek emerytalny do 67 lat, przed Sejmem protestowało 10 tysięcy związkowców. I to wszystko.

 W Hamburgu panuje sielska atmosfera i dopóki taka będzie, dopóki Niemcy nie zrozumieją zagrożenia, dopóki będą związane silnymi więzami gospodarczymi z Rosją, a będą, dopóty mogą spać spokojnie, bo Rosja nie odważy się nigdy przejść za linię Odry. Zresztą agresja na Polskę też jest dziś mało prawdopodobna, ale na Ukrainę też taka się wydawała. Kiedy rozmawia się z mieszkańcami Hamburga, podkreślają, że rząd federalny trzyma rękę na pulsie i nie ma czego się obawiać. Oczywiście współczują Ukraińcom, ale na tym się to kończy. O żadnych ruchach militarnych, totalnych sankcjach nie ma mowy. Niemcy w większości ufają Merkel i uważają, że są nadal bardzo bezpieczni. A nade wszystko są przekonani o swojej sile, tak gospodarczej jak i militarnej. Dla Polski nie jest to dobry znak, choćby z tego względu, że Warszawa zdecydowanie bardziej przeciwstawia się agresji Rosji na Ukrainę, Nasze polityki, polska i niemiecka coraz bardziej się rozmijają i nie trudno się domyśleć, kogo wybiorą Niemcy, gdyby Polska znalazła się w bardzo realnym zagrożeniu agresją ze strony Rosji. Słowa Merkel w Kijowie, gdziekolwiek indziej, to tylko zasłona dymna, sprytna gra dyplomatyczna i nic więcej. Niemcy, tak jak 75 lat temu stawiają na Rosję i dlatego Hamburg, jak i całe Niemcy są tak spokojne, tak dalekie od Kijowa czy Doniecka.                 

czwartek, 24 lipca 2014

Strzał w Polskę


Terroryści nagrodzeni przez Trybunał  Praw Człowieka Strasburgu, każdy z „pokrzywdzonych” dostanie po około 100 tysięcy euro. Oni twierdzą, że byli więzieni właśnie w Polsce, w Kiejkutach i tam torturowani przez oficerów CIA, w latach  2002-2003. Jakże to współgra z niedawnym orzeczeniem Trybunału, że zamordowanie kilkunastu tysięcy polskich oficerów w Katyniu nie było zbrodnią ludobójstwa. Politykom może nie wolno zbyt ostro komentować wyroku, ze Polska złamała międzynarodowe konwencje o zakazie tortur i nieludzkiego traktowania, ale ja mogę komentować do woli. Komuś, a w zasadzie siedmiu sędziom  Trybunału padło na głowę. To żaden przejaw szacunku dla prawa. Mieliśmy Londyn i mieliśmy Madryt, i  oczywiście 11 września. I sędziowie chyba o tych tragediach nie słyszeli. Jeden z „pokrzywdzonych” to numer trzy w  Al kaidzie. 100 tysięcy euro to super fajny prezent, który ma mu wypłacić Polska na zakup semtexu, albo innych materiałów wybuchowych.

Rzeczniczka  Prezydenta RP mówi , że to wstyd dla Polski. To jaką ona w ogóle Polskę widzi razem ze swoim pryncypałem. Większej herezji prawnej dawno już w Europie nie było. Cokolwiek by sadzić bądź nie sądzić o praktykach CIA, w tym nawet o torturach oficerów tajnych służb na podejrzanych, wyrok Trybunału to jest totalne kuriozum. Został oparty tylko  na zeznaniach terrorystów morderców, którzy odpowiadają za śmierć setek ludzi i dziennikarskich plotkach. Od dawna sensacje z Kiejkut i lotniska w Szymanach są znane opinii publicznej. O co tu w ogóle chodzi i dlaczego właśnie teraz ten wyrok? Gdyby jeszcze kara finansowa za łamanie praw człowieka była adresowana do rządu polskiego, można byłoby to „przełknąć”. No, mieliście tajne więzienie CIA, nie wiedzieliście, że tak torturują terrorystów, straszna sprawa, że tam może i bito podejrzanego o zamach na amerykański okręt wojenny. To w końcu amerykański okręt, a nie okręt Mistral, na który czekamy z upragnieniem od Rosjan. Ale nie, Polska w ramach kary ma dać kasę zamachowcom.

Mniejsza tutaj o Polskę, choć to ważne dla nas, ale może Trybunał w Strasburgu wypłaci podobne kwoty ofiarom z Londynu czy z Madrytu. Takiej paranoi prawnej nie doświadczyłem od dawna. Nie wiem, może ci sędziowie to lewacy, a może gra tu wszechpotężne rosyjskie lobby, które tak dobrze poradziło sobie z naszym wnioskiem w sprawie Katynia. Wszystko to razem woła o pomstę do nieba. To chyba pierwszy w historii Europy przypadek, gdy sąd daje nakaz wypłaty dużej kwoty pieniędzy przestępcom. Europa się przewraca, Europa sądzi, że ten jej dobrobyt jest wieczny, że jak będzie pełzać przed Putinem to on się uspokoi i z niedźwiedzia zamieni się w gołębia. Chyba z pazurami jastrzębia.


Nasze „kochane” media nie czują absurdu tego wyroku. Miażdżący wyrok dla Polski – powiadają. To jest miażdżący wyrok dla cywilizacji europejskiej, to jest miażdżący wyrok dla setek ofiar zamachów w Londynie i w Madrycie. To nie jest Trybunał Sprawiedliwości tylko Trybunał Hańby. Zresztą Europa hańbi się sama od miesięcy swoją niemocą wobec Ukrainy, wobec Putina, dbając jedynie o ciepłą wodę w kranie i ciepłe bułeczki rano w piekarni. Ten wyrok dla Polski jest porażający. Po prostu tego odszkodowania nie wolno wypłacić. Bo to byłaby potencjalna zbrodnia. Bo te pieniądze mogłyby posłużyć do kolejnych zamachów. Na reakcję USA nie ma co liczyć, jeśli będzie to taka jak opera mydlana. Dopóki w Białym Domu siedzi lewak, dajmy sobie spokój z racjonalnym, mądrym i uczciwym oglądem rzeczywistości. Ciekawe tylko, czy ten strzał w Polskę był sobie taki przypadkowy.    

wtorek, 22 lipca 2014

Tusk kontra Rompuy

To sceny, które rozrywają mi serce, co tam serce, rozrywają mi twarz. Wieczorową porą w centrum Brukseli krążą ulicami Tusk i Rompuj. Kiedy w tłum widzi Rompuj, ludzie chowają twarze w płaszczach a nawet w podeszwach, instynktownie klękają na bruku, zwijają się w spazmach, drżą jak spłoszone sarny i uciekają do bram domów. Nic dziwnego, już samo nazwisko „Rompuy” budzi strach. Tak mógłby się tylko nazywać w Polsce Siekacz, Brzytwa, Sławek Krwawa Głowa, albo po prostu Leszek Nóż w Ciele. Budzi strach ten Rompuj, ale to nie dziwi, bo dziwny płaszcz, twarz sadysty, oczy przebiegłe i nieruchome, w których widać kule.

Tymczasem Donald Tusk jest rozluźniony jak nigdy, miga oczami około 3370 razy na minutę. Chcecie wszystkiego ? - woła.
 -Taaaak ! – odpowiada tłum
-        By żyło się lepiej w Europie ! – dodaje nasz premier.
-        Wszystkim ? – szaleją młode belgijki
-        Nie !!! – mówi wzburzony Tusk
-        Dlaczego?
-        Bo to będzie Platforma Unii Europejskiej.

Jakaś kobieta podchodzi do mnie i mówi, jaki on silny i dzielny, da, ale nie  wszystkim, tylko nam – dodaje po cichu i dusi mnie złotą liną

A Rompuj idzie jak ten bohater z kryminałów Kłodzińskiej – przygnębiony, skryty, jakiś taki w ogóle groźny, zuchwały jak imperialny szpieg. Coś tam mówi, że Unia, że ją zna, ale tłum jest bezwzględny, już się nie boi. Chwytają jego kapelusz, popychają, aż wkracza policja.

A Tusk radosny jak nigdy mówi:

-        Chcecie, żeby było dobrze?

-        Tak!!!! – odpowiada tłum.

-        To mocno wierzcie w to, to Wam wyjdzie – raduje się premier

-         Donald Unia, Donald Unia!, - krzyczą radośnie zgromadzeni na brukselskiej placówce.

Rampuj próbuje się jeszcze bronić, ale jest za późno, twarz mu zwisa jak kiełbasa po odpuście. Politycznie już ginie. A Tusk wchodzi do wsi i się dziwi, że to wieś. A może coś jeszcze gorszego? Kroczy za nim oszalały tłum z Julią Piterą z dorszem, a Sławko Nowako del Monako wchodzi z zegarkami Porto Szalako. Nikt nie wita, nie ma fanfar, nie ma ludzi, nie nawet szczurów, nie ma Justyny Pochanke! Żal, płacz i śmierć. Ktoś nas oszukał – mówi Tusk i sam dodaje od razu, że to Niemcy. A Niemcy zasiedli w starej grocie i debatowali, że my barbarzyńcy obalimy Imperium Tuska z Boisku. Tusk był za miękki wobec Moskwy – dramatyzowali. A Donald wyszedł radośnie z groty i aż krzyknął , że tu nie budynków, jest znowu super fajnie Idzie więc mongolską pustynią i nic nie ma . Wzniósł się górę i poleciał do Niemiec. A tam na granicy szlaban i słowo HALT. Lecę? - zapytał niemieckich celników.
 A oni jak to Niemcy mówią mu:
 - A kiedy Ty leciałeś?          

poniedziałek, 21 lipca 2014

Ciała zapakowane, jest dobrze


Jest coraz większa aberracja wokół zbrodni związanej z zestrzeleniem Boeinga  777. Zachód niby się coraz bardziej burzy, ale wschodnie barbarzyństwo im nie przeszkadza. Mało tego, tłumaczy się tę zbrodnię wschodnią mentalnością, tak różną od zachodniej. No bo co można pomyśleć po wypowiedzi holenderskiego eksperta, że ciała ofiar są dobrze zapakowane i ułożone. To już nie jest choroba tylko Moskwy, ale to już jest także jakieś szaleństwo Zachodu. Barbarzyńcy grabili wszystko z bagaży ofiar co chcieli, profanowali ciała zamordowanych przez Rosjan pasażerów samolotu, a Holender mówi, że jest generalnie fajnie, bo ciała dobrze zapakowano. Przywołując Smoleńsk, to jednak ciała ofiar tej katastrofy przyleciały do Polski z pełnymi honorami, a nie w towarowych chłodniach jakimś koszmarnym pociągiem. Owszem dwóm Panom, czyli Tuskowi i Komorowskiemu było na lotnisku w Warszawie całkiem do śmiechu, ale ogólnie panowała wielka powaga. Zachód już zgłupiał, tak jak w 1939 roku. Co prawda jutro mają obradować ministrowie spraw zagranicznych UE, ale dopiero dzień później ich decyzje ocenią liderzy Unii. I znowu będzie jakieś wezwanie do dialogu, potem znowu jacyś szefowie koncernów pojadą na daczę do Putina i Pani Merkel oświadczy, że dialog z Moskwą jest potrzebny. 

Z nagrań ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa jasno wynika, że Rosjanie chcieli zestrzelić ten cywilny samolot, a politycy europejscy toczą jeszcze jakieś debaty, bo robią w portki z powodu gazu, który do nich płynie. To nawet nie jest żenujące, to jest tragiczne. Nawet jak Hitler anektował Austrię, to Europa miała więcej zachowań honorowych. Z nim też rozmawiano, ale kiedy doszło do agresji na Polskę, Francja i Wielka Brytania wypowiedziały Niemcom (a nie jakimś nazistom) wojnę. Że z tego mało co wyszło to inna sprawa. Czy teraz powinno dojść do takiego aktu, to rzecz do dyskusji. Konflikt globalny to niewyobrażalne straty dla wszystkich narodów. Dlatego Putin gra na nosie i Zachodowi, i USA, bo wie, że nikt nie odważy się skierować na Ukrainę ani broni, ani wojsk NATO. Otóż to jest bzdura. Zachód spokojnie mógłby dozbroić Ukrainę, tak jak Rosja dozbraja swoich barbarzyńców. No i co by zbroili? Uruchomili bomby atomowe. Nie, zaczęły by się dopiero wtedy normalne w warunkach wojennych negocjacje, że wara Putinowi od Ukrainy, a barbarzyńcy razem z bronią niech wracają do Moskwy. Putin bezlitośnie wykorzystuje miękki tyłek Berlina i całego Zachodu, oraz krasomówcy Obamy. Nie byłoby żadnego guzika, bo Rosja bez eksportu gazu sama zginie. A nawet rok perturbacji z gazem dla Zachodu nie skończy się śmiercią  gospodarczą. Moskwa może iść więc dalej spokojnie na Zachód,  bo widzi, przepraszam za określenie, że to tchórze i wygodniccy, którzy boją się o straty swoich koncernów. Tak to wygląda niestety. My w tym wszystkim jesteśmy widzami, bo owszem, wykorzystano Sikorskiego do jakichś tam inicjatyw, ale jak zaczyna się mecz to Tusk i Sikorski siedzą na ławce rezerwowych. I Putin mówi o szkoleniu banderowców w Polsce. Jest to żenujące, że nie bierzemy udziału w wielkiej grze europejskiej, choć braliśmy w niej udział przed wojną. 

Jadą sobie więc ciała i szczątki ciał w pociągu chłodni, co budzi najgorsze skojarzenia, jakie może to budzić, Holender się cieszy, a gdzie są komputery i telefony, i karty kredytowe jego rodaków?  Nie, to nie problem, bo są dobrze zapakowane. Gdybym był jeszcze dziennikarzem dałbym mu w pysk, bez zadawania pytań. Tak po prostu, że jest też jakimś zachodnim barbarzyńcą, a nie ekspertem od wypadków lotniczych. Putin przyzwyczaja Europę do jakichś coraz większych "wygięć moralnych". Stoją sobie ruscy barbarzyńcy i ich dowódcy z FSB i GRU na dworcu, blokują przez cztery dni wejście międzynarodowych obserwatorów na miejsce katastrofy, ale jak już ciała leżą w chłodni, to jest świetnie. Pociąg ruszył na zachód, no dobrze, że nie na wschód. I czarne skrzynki oddadzą  Malezji, po prostu ten Putin jest jak dobry ojciec całej Europy. Trzeba trzymać się krzeseł i foteli, żeby nie spaść z nich na ziemię w szoku, jak barbaria zaczyna sterować Europą. No, ale głupota i tchórzostwo mają tradycję roku 1939 -tego. Impresje polityków i dziennikarzy, że Rosja to teraz zapłaci tak wysoką cenę, że padnie na kolana, to jest jakiś absurd. Oni się okopią, będą jeść ziemniaki i pójdą dalej. To początek tragedii.     
       


     

niedziela, 20 lipca 2014

Obalenie Obamy


Ciotka, o czym większość już wie, mieszka z kurami na stacji kolejowej Szczecin – Dąbie i tak zostanie. Jej śmiałe akcje budzą podziw na całym świecie. Na wieść o tym, co dzieje się na Ukrainie, ciotka nie złożyła broni, choć mogła. Zabrała kury do Ameryki, widząc jak słabym  prezydentem jest Barack Obama. Pamiętajcie, że czasami najprostsze rozwiązania dają pożądany efekt, a  nie telefony do Putina. Ciotka do dyktatora nie telefonowała, choć ma jego komórkę. Podróż przez ocean upłynęła jej spokojnie, a kury spały w samolocie jak nic. Z odprawą nie było kłopotu, bo jak celnicy zobaczyli tysiąc rasowych i wypasionych kur, i tysiąc paszportów, to ręce im opadły i odpuścili sobie kontrolę i ciotka z drobiem podstawionymi 10 autokarami ruszyła w stronę Białego Domu.

No dziewczyny, za pół godziny rozpoczynamy akcję – powiedziała do kur, a te już były nastroszone jak nic. Oczywiście kury były nieoznakowane i ubrane w zielone mundury, w łapach miały karabiny M16. To groźna broń, ale one miały tylko być tak dla postraszenia. Przed Białym Domem kury, a dokładnie tysiąc kur dostało się do Białego Domu, ciotka jak to ciotka spokojnie wzniosła się na sto metrów, a potem opadła z hukiem na dach. Kury zajęły Gabinet Owalny, podziobały ochronę, a Obama uciekł z gabinetu przerażony tysiącem wypasionych kur. Chicken!  Chicken! – krzyczał przerażony, ale było już za późno. Ciotka wkroczyła do gabinetu, zabrała prezydentowi czarną teczkę z kodami do rakiet  i  go wyprosiła. Kury rozsiadły się i rozniosły po całym Białym Domu. Ciotka z kodami, bez ceregieli przejęła władzę, a wypasione kury obstawiły centralne miejsce Waszyngtonu. Władimir Putin na te wieści zareagował panicznym strachem.

W gotowości do wysłania było już gotowych 10 tysięcy kur, w tym siedem tysięcy najgroźniejszych  kur afroamerykańskich z Nowego Orleanu, jazzujących, uzbrojonych w rakiety dalekiego zasięgu. W ciągu dwóch dni kury wydziobały z Ukrainy wszystkich terrorystów, a Putin co miał zrobić? Wiadomo, ile znaczą kury rosyjskie. Cherlawe i niedożywione. Merkel wkurzona jak diabli, Obama na Hawajach, a Putin musiał odreagować na Syberii. Po zakończonej akcji ciotka zabezpieczyła czarną teczkę i spokojnie z kurami opuściła Waszyngton.

W tych dniach nikomu nie jest do śmiechu, ale szlag mnie trafia, że wszyscy chcą w jakiś skomplikowany sposób zmusić Rosjan do ustępstw, jakieś misje mają jeździć, a ciała ofiar rozkładają się po tej strasznej zbrodni. Czy ta chmara różnych łajdaków na Zachodzie ma jakieś ludzkie odruchy. Gdzie one są? Jest straszenie i nic poza tym, a reżim w Moskwie zachowuje się już tak bezczelnie jak Hitler, nie ma w tym przesady. Bo ci od rakiety, ruscy ludzie, wiedzieli doskonale, do kogo strzelają, nie może tutaj być pomyłki – zgodnie twierdzą spece od wojskowości. Skoro nie ma rady, to ciotkę wyślę do USA, albo od razu na Ukrainę, bo ten ponury cyrk po prostu przeraża. Przeraża niemoc i głupota Zachodu, przeraża tchórzliwa polityka Obamy. Moskwa zachowuje się tak, jakby dążyła do rozpętania totalnego konfliktu, bo jest i tak biedna, więc co im to przeszkadza. Może trzeba znaleźć na Putina rozwiązanie niekonwencjonalne?  I po to był tekst o ciotce i kurach – odcinek piąty.   


    

Putin trzyma Euopę za mordę


Kiedy chodziło o konflikt w dawnej Jugosławii, oburzenie było tak duże, że wysłano tam wojska. Od kilku miesięcy na Ukrainie dzieją się rzeczy niepojęte. Jest w tym i słabość rządu w Kijowie, który nie potrafi otoczyć miejsca katastrofy malezyjskiego samolotu swoimi siłami. Ale z drugiej strony, wsparcie dla terrorystów przez Rosję jest duże, a armia ukraińska jest słaba i niejednorodna, więc można jakoś to wytłumaczyć. Ale wróćmy do konfliktu juosłowiańskiego. Wtedy nie wahano się  wysłać wojsk, żeby opanować zbrodnie, których tam dokonywano.

A co ze zbrodnią, na prawie trzystu niewinnych osobach? Otóż nadal się nic nie dzieje, a jedynie niektórzy politycy w Europie, Azji czy w USA mówią o rosyjskim sprawstwie. Mogą sobie dalej gadać do końca świata. Widać wyraźnie, że Putin w ogóle się nie przejmuje tym, co robi dziś Zachód i Stany Zjednoczone. Obama jest bardzo słabym prezydentem, knuł jeszcze z Moskwą trzy lata  temu. O tej zbrodni już niewiele się dowiemy i to mówią eksperci. Zbrodniarze rosyjscy wywożą części wraku i cenniejsze rzeczy, a ciała ofiar w tej temperaturze rozkładają się. Jest to niewyobrażalne. A przecież dowodów na to, że była to rosyjskie rakieta BUK wystrzelona przez Rosjan jest aż nadto dużo. Dziś te informacje potwierdziło ukraińskie Ministerstwo Bezpieczeństwa. I co? I nic. Przecież Amerykanie też mają swoje służby, lepsze na pewno od ukraińskich. Reagan  zacisnąłby na Rosji pętlę, tak jak to zrobił w latach osiemdziesiątych. Tak na marginesie, podobno trójka rosyjskich oficerów obsługujących BUK już nie żyje. Jak na Rosję nic dziwnego. No „pagibli” gdzieś.

Od roku 2000 zapanowała nowa filozofia wobec Rosji, nie tylko ze względu na gaz. Będziemy cywilizować Rosję, będziemy ją wprowadzać w orbitę Zachodu. A Moskwa pokazała pazur, pazur okrutny, gdzie ginie kilkaset niewinnych osób cywilnego samolotu. Najgorsze jest zachowanie Niemiec. O czym kanclerz Merkel rozmawiała z Putinem już chyba  z sześć razy? Treść tych rozmów dla prasy jest wciąż taka sama. Dialog, zawieszenie broni i tym podobne dyrdymały. Unia Europejska sama w sobie się i tak rozpada, więc tym bardziej w obliczu takiego zdarzenia, jak katastrofa na Ukrainie, powinna mówić jednym głosem. Premier Holandii, z którego to kraju było najwięcej pasażerów na pokładzie samolotu, w pierwszych reakcjach mówi takim głosem, jakby zginęli tam ludzie z innej planety, a już było wiadomo, że była to zbrodnia.

Gdyby dokonali tej zbrodni Ukraińcy – postawmy taką hipotezę – to byliby szaleńcami, więc skończmy z bajkami, że po wschodniej Ukrainie hasają sobie terroryści i dzieje się to bez wsparcia militarnego i logistycznego Rosji. Rzecz w tym, że wszyscy już o tym wiedzą, a doprawdy nic się dzieje. Już nastąpiła profanacja szczątków zwłok ofiar zbrodni, już wywieziono pewnie większą  część najbardziej „drażliwych” części wraku (o ile można tu mówić o wraku), a Merkel prowadzi dysputy z Putinem, a Obama grozi palcem, a czarnych skrzynek nie ma. Jest tylko taka nadzieja, marna, ale nadzieja, że uda się ustalić przyczynę katastrofy. Bo nawet najmniejszy kawałek rakiety potrafią znaleźć eksperci i potrafią ustalić, że doszło do wybuchu na podstawie oględzin nawet mikroskopijnych cześći samolotu. A jest ich tam kilkadziesiąt tysięcy, zupełnie tak samo jak w Smoleńsku.

Jest jeszcze jedno  pytanie, może i na wyrost, ale po tej zbrodni zasadne, czy Rosja szykuje się do globalnego konfliktu. Jeśli tak, to na Kremlu siedzą szaleńcy, bo nikt z takiej wojny nie wyjdzie cało, a świat cofnie się o kilka dekad to tyłu. Jeśli ta zbrodnia jest tak traktowana przez Moskwę jak dziś, jeśli prymat biznesowych powiązań jest ponad tą straszną zbrodnią, to świat już oszalał. I co tego, że skończyła się „miękka” polityka wobec Rosji, skoro gaz płynie, tak jak płynął i Putin trzyma Europę za mordę, jak nigdy w historii.       `              

sobota, 12 lipca 2014

Kurski wyprostowany, a Ziobro?


Jacek Kurski był dzisiaj wyprostowany, to co dopiero Zbigniew Ziobro albo Jarosław Gowin. Oni zapewne są mocni i sztywni jak dwa dęby. Ale też, co przyznał Kurski na Konwencji Zjednoczeniowej Organizacji i Środowisk Patriotycznych zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, jest też pełen pokory, czyli dwa w jednym. Jeśli sytuacja Polski jest tak dramatyczna, jak rysują to Ziobro i Gowin, to trzeba zadać pytanie, jakie cele polityczne im dzisiaj przyświecają, skoro zdobyli się jedynie na list do uczestników Konwencji. Można dopiekać Kurskiemu za jego kolejną woltę, za niemal wprost wyrażoną ochotę powrotu do PiS, ale jego wystąpienie najwyraźniej przypadło do gustu rozbawionemu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Bo też Kurski ma dar soczystych przemówień, jest cyniczny i pewny siebie. Wie, że jego plusy mogą być plusami dla PiS-u. I tak, z całej Konwencji zostanie właśnie jego przemówienie. Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego było symboliczne, oparte na hasłach już znanych, ale z drugiej strony był to apel, bardzo otwarty, o zjednoczenie się całej polskiej prawicy. Tyle tylko, że jeśli na sali nie ma dwóch liderów partii prawicowych, to apel ten może być odebrany jako słabość prezesa PiS.


Pojawiają się tu skojarzenia z Konwentem Św. Katarzyny, podczas którego nie udało się zjednoczenie prawej strony sceny politycznej. Dziś jednak, sytuacja jest daleko bardziej złożona. To, co zawierają taśmy z podsłuchów pokazuje, że Polską rządzi ekipa, której jedynym celem jest rządzenie, jest utrzymanie władzy. Żadnych ideałów, zero skrupułów, no i język, przy którym ten spod budki z piwem, jest językiem niemal literackim. Dlatego dość dziwne wydaje się zachowanie i Gowina, i Ziobry. Jeśli nawet nie uzyskali w rozmowach z Kaczyńskim tego co chcieli, to jest pytanie, co sami chcą zdziałać. Nie mają szans  w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Być może chcą pokazać, że Jarosław Kaczyński nie jest jedynym liderem na prawicy, ale w takim razie jakimi oni są liderami?


Jeśli Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin  są zdecydowanie bardziej wyprostowani od Jacka Kurskiego, to nic im z tej prostej postawy nie przyjdzie. To prawda, że kończy się być może epoka PO i PiS, że ten układ wymaga zmiany, ale Prawo i Sprawiedliwość pozostanie w poszerzonej formule jako największa partia opozycyjna, która  za rok przejmie władzę w Polsce. Platforma Obywatelska już nie ma szans na sukces wyborczy, dlatego tak kurczowo trzyma się władzy, dlatego tak stara się kryć swoje grzechy.  Byłoby bardzo dobrze, gdyby liderzy „Solidarnej Polski” i „Polski Razem” dojrzeli do sytuacji, w jakiej znalazła się Polska. Mogą stać wyprostowani do bólu, ale z czasem nikt tego już nie zauważy i nie doceni.        


środa, 9 lipca 2014

Greenland dla PO


Jest 9 lipca, wakacje w pełni, więc dzisiejsza debata sejmowa żarzy się tylko dla mediów i polityków. Ktoś zapewne w „szkle” skomentuje złośliwie sprostowanie Jarosława Kaczyńskiego, który zamiast Belki wymienił Rostowskiego jako rozmówcę ministra Sienkiewicza. Ale to dopiero wpadka, ho, ho. Wpadką jest to, że w ławach rządowych Sejmu RP zasiadają jeszcze ci ludzie, którzy już od dawna powinni założyć jakąś komunę, albo osadę PO na Grenlandii. W końcu jak sama nazwa wskazuje, że  to zielona wyspa, wymarzony raj dla Tuska. Ciepłą czapkę z Peru już ma, Joanna Mucha kupi mu gogle i buty, i będą biegać razem naokoło góry lodowej, zamiast wokół Stadionu Narodowego. Dawna Pani minister to czarodziejka, co wyczaruje i Madonnę, i może nawet Shakirę, za jakieś marne siedem baniek z kasy państwa.

Skandalem jest więc w ogóle ta sytuacja, w której skompromitowani politycy tacy jak Tusk, Sikorski, Sienkiewicz, Arłukowicz, siedzą w ławach Sejmu RP i podśmiewają się do spółki z PO z wystąpienia lidera opozycji. Amber Gold – Tusk, USA won! – Sikorski, kasa z NBP dla rządu - Sienkiewicz, chyba wystarczy. Może jednak ktoś jest jeszcze w Polsce przy zdrowych zmysłach? Niejaki „Zegarmistrz” gnał Pendolino po Polsce już w tym roku, a stwór stoi. Stoi na stacji i nawet nie dycha, i nawet nie ma tysiąca kotletów, bo zmartwieniem  Nowaka są kontrole finansowe w firmie jego żony. Jarosław Kaczyński może wygłosić tysiąc przemówień, w których zmasakruje rząd Tuska, ale i tak potem wyjdzie na mównicę premier i się złośliwe odgryzie. To, co jest niepojęte z psychologicznego punktu widzenia, to właśnie to odgryzanie się. Jak można się odgryzać w sercu politycznej Polski, jak ma się tyle win i przekrętów na sumieniu. Afera hazardowa to nie jest Chlebowski, to jest Tusk!

Ale dziś, premier wszedł sobie na mównicę, jak gdyby nigdy nic. Niesiołowski miał motyle w brzuchu, jak Tusk przemawiał, karnawał trwa, bal się kończy katastrofą, ale nie dla nas – zdają się mówić politycy PO. Czasami zastanawiam się, skąd wzięła się taka dziwna klasa polityczna w Polsce. Trochę tłumaczy to książka Milovana Djilasa „Nowa klasa”, ale nie do końca. Polacy siedzą cicho jak społeczeństwo, jedni się przypatrują, inni klną, a jeszcze inni wierzą matce Tuskowi, bo matka jest tylko jedna. Dzisiejszy obciach w Sejmie ekipy PO przejdzie bez echa. Media wyrównają „polityczną poziomicę” – spokojna głowa. Ale jest też nauka dla PiS. Może najpierw trzeba zgromadzić wojsko, a potem atakować, a nie atakować bez armii, która może pokonać przeciwnika. Można się obruszać na Janusza Korwin – Mikkego, że nie ten język , że radykał. Ale dziś powinny się już toczyć rozmowy Kaczyński – Korwin – Mikke, a nie Kaczyński – Ziobro. 11% poparcia dla „Ruchu Nowej Prawicy”  to jest sygnał, że młodzi Polacy chcą zmian. To, czy Sienkiewicz będzie odwołany, czy nie, jest teraz bez znaczenia. Odwołać trzeba rząd Donalda Tuska.  Greenland  czeka, a tłuste misie też są, ale okraść to ich już nie można, niestety Panowie.... 

wtorek, 8 lipca 2014

Sienkiewicz, czyli paranoja i degrengolada



Sejmowa Komisja Spraw Wewnętrznych orzekła, że dymisja ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza jest zbędna. Za jego odwołaniem głosowało 15 osób, przeciwko 19. Niby nic dziwnego. Partyjniactwo górą, buta ministra górą, nikt ze zwolenników ministra z podsłuchów nie widzi nic zdrożnego, w tym, co mówił w warszawskiej restauracji. To jest prawie koniec III RP. To jest wprost niewyobrażalne we współczesnym świecie, że premier jest nadal premierem, podczas gdy połowa jego ministrów była podsłuchiwana. Ale to nic. Podsłuchiwany był ten, który odpowiada za tajne służby państwa. I co ma do powiedzenia posłom z komisji ? Nic. Nie podał się do dymisji, choć to narzuca się w sposób oczywisty. Tkwi na stołku Sienkiewicz,  tkwi Tusk, wszyscy tkwią na stołkach, jak gdyby nic się nie stało. Całe polskie państwo jest podsłuchiwane, cokolwiek by nie mówić o PO, samo PO podsłuchuje cały Naród, i ciągle nic, ciągle trwa ta paranoja. Szef służb odpowiedzialny za skandal siedzi spokojnie i mówi, że jest świetnym ministrem.


To, co dziś pokazał przed Komisją Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, to już nawet nie woła o pomstę do nieba. On powinien zniknąć w jakimś wilczym dole przed opinią publiczną na dzień po ujawnieniu taśm. A on sobie rządzi resortem, który ponosi pełną odpowiedzialność za narażenie Polski na utratę bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. Bo nie jest tu ważne, czy to nasi czy ruscy nagrywali. To nie jest pierwszy plan. Pierwszy plan jest taki, że to nagrywanie było możliwe. Z punktu widzenia interesu społecznego,  to dobrze, że wiemy, o czym rozmawiają główni politycy PO, a jeszcze nie wiemy wszystkiego. Ale i tak jest tam materiał dla prokuratury i na Trybunał Stanu, tylko dlaczego ci ludzie – Belka, Sikorski, Sienkiewicz – spokojnie śpią, dalej zarządzają państwem? Mamy wielkie znieczulenie społeczne, to pewne, bo Polacy, aczkolwiek oburzeni językiem podsłuchanych rozmów, na jakieś większy protest w tej sprawie nie maja ochoty.


No tak być musi i już. Jedzą za nasze, piją za nasze, w  d... mają państwo, ale to wiemy od dawna. Rynek się kręci nadal – zdają się mówić Polacy, a tylko to kręcenie rynku jest nam potrzebne do życia, nie Polska! Polska staje się zbędna do życia dla niemałej części z nas, bo to nic nie znaczy. Polak potrzebuje zachodnich marek, dobrobytu, spokoju, a to zapewnia mu PO. PiS ględzi coś o patriotyzmie, a przecież były nasze flagi na EURO 2012, nawet na lusterkach samochodowych. Jesteśmy kryci, jako patrioci. Siedzi więc bufon Sienkiewicz przed komisją sejmową i ma wszystkich gdzieś. Wszystkich gdzieś ma premier, o Sikorskim nawet szkoda mówić. To jest obciach megagalaktyczny. Przepraszam, zżarł, napił się za pieniądze podatników i łaskawie oddaje za wino. Przecież to jest wiocha, wiocha, wiocha. I całe te rządy, to jest właśnie ta wiocha.  

poniedziałek, 7 lipca 2014

Przewrót jest bliski


Giertych: Donald ! Mam taki geszeft, że uwalę wszystkich polskich miliarderów, Kulczyk będzie mi spodnie całował i buty, a Ty zakwitniesz jak słońce Peru i Egiptu, ale musisz mi dać na trzy 0,75 litra wódki.

Sikorski: Donek! Daj mu, chłop jak koń, więc nie pójdzie na marne, ale owsa Giertych Ci nie damy, sam zwiń ze stajni. Ja tylko kupuję dobre wino i nie za własne.

Tusk: Pomysł jest przedni Roman, ale co ja z tego będę miał? Koni nie potrzebuję, Graś sam jest koniem, a ja potrzebuję jedynie władzy i spalonego Rzymu.

WSI: Rzym już jest spalony, dlatego Twoje dni są policzone Donald.

Sikorski: A Wy znowu, tylko majstrujecie.

Giertych: Niech majstrują, bo zawsze dobrze majstrują, żebyśmy głowę trzymali w ukłonie.

WSI: No właśnie, taśmy są nasze, a nie Wasze. Nasze taśmy, ich Premier.


Można tworzyć dalsze scenariusze. Ale tu nie ma żadnych Rosjan, przynajmniej bezpośrednio zaangażowanych, nie ma kelnerów i ludzi od składów węgla. To jest prosta robota a`la PRL, jak za dawnych czasów, obliczona na zmianę  układu władzy, dokładnie tak, jak było to po upadku AWS i kiedy powstawała Platform Obywatelska. To, co Giertych mówi i wyprawia na ujawnionych taśmach to nie jest hit. Wielu „politykom” już w Polsce mózg okazał się zbędny, mecenasowi też. Jeśli Giertych sądził, że takie spotkanie jest tylko podsłuchiwane przez Nisztora, to jest głupi jak but. Zamach na polskich miliarderów, ze strony dawnego LPR? Czy ten człowiek ma w głowie neurony? To, że tygodnik „Wprost” korzysta z taśm Nisztora to jest nic. Prokuratura może przez całe wakacje robić swoje a i tak wiadomo, że akcja podsłuchiwania kilkudziesięciu osób z góry PO, to robota naszych służb, obecnych, lub byłych. Czy one nasłuchiwały PiS? Na pewno, ale nie w takim stopniu jak liderów Tuska, którzy w głupocie osiągnęli już lot w kosmos. „Mam  taki piękny zegarek” – można rzec o Nowaku. Tam już rozwodnienie mózgu osiągnęło stan płynny i nieodwracalny.


Taśmy mogą się mnożyć, prokuratura będzie tajemniczo badać nośniki, a i  tak wiadomo, że dawne służby znudziły się Tuskiem. Rola Giertycha w tej rozgrywce jest taka: niech koń przez stepy goni. I Giertych już gna, już jest politycznym trupem. Tusk sądzi, że dzięki tak zwanej Europie utrzyma władzę, ale Europa na to gwiżdże. Ma inne problemy i wie, że utytłanie się obecnych elit w układy ze służbami PRL jest tak duże, że i tak będzie polityczna masakra. W tej sytuacji rozmowy Kaczyński – Ziobro to nie odruch jednoczenia prawicy, tylko odruch, by znowu kolejny „przewrót” w Polsce nie był dziełem służb. Ale za chwilę coś znowu wyskoczy, jakiś „królik”  . I co mnie zrobisz, jak mnie złapiesz?              

Ściemy Giertycha

Roman Giertych chciał załatwiać po kolei polskich miliarderów, dając im propozycję nie od rzucenia: albo płacisz za wstrzymanie publikacji o Tobie, albo drukujemy.  Tyle i aż tyle wynika z zapisu rozmowy Giertych- Piński – Nisztor, opublikowanej dziś w tygodniku „Wprost”. Giertych  tłumaczy się, że blefował, a Nisztora (autora książki o Janie Kulczyku) nazywa gangsterem. Grozi też procesami. Warto tu zauważyć, że w kancelarii znanego mecenasa platfomerskiej ekipy, nie doszło do spotkania obcych, tylko znajomych. Z obcymi nie pije się tak od razu po 0,75 l wódki na głowę. Rozumiem tę subtelną grę Romana Giertycha. Chciał własną piersią obronić Jana Kulczyka przed szkodliwą publikacją, zupełnie bezinteresownie. Żeby usidlić „gangstera” poprosił swego kumpla Pińskiego, żeby przyprowadził go do kancelarii i wtedy spijając go na umór, chciał dopiąć swego. Za jak najmniejszą cenę chciał obronić honor polskiego biznesu przed dziennikarską zgnilizną.

Jeśli to był blef ze strony Romana Giertycha, to niech wyjaśni, po co był ten blef z „Grupą  Trzymającą Miliarderów za Mordę” (GTMzM) .  Jaki miał cel, po co? Skoro szedł na spotkanie w imieniu tajemniczego kolegi Jana Kulczyka, co chciał zapłacić Nisztorowi za prawa do książki o Kulczyku, to po co blefy? Po co te ściemy o jakiejś grupie, która będzie szachować czołowych polskich biznesmenów. Jest – powiedzmy – normalny biznes. Dziennikarz ma książkę, Giertych ma zlecenie kupić do niej prawa i koniec. Tymczasem pupilek PO i TVN 24 roztacza jakieś wizje szajki, grupy przestępczej, która będzie się zajmować wymuszeniami. Rekieter czy adwokat? Blef czy po prostu ludzka chciwość? Z publikacji jasno wynika, to były propozycje na serio, a nie zamaskowane podchody. Publikacja rozmowy z Giertychem to nie koniec tej historii. Zareagować musi Rada Adwokacka i prokuratura. Czy to, co mówił Giertych - czy bez wódki, czy po wódce - jest naruszeniem prawa, jest przestępstwem. I pomyśleć, że taki człowiek, z takimi manierami przez wiele lat mówił o surowych zasadach w polityce, o moralności. Nie ma się co dziwić, że to on właśnie stał się pupilem PO, pasuje do ferajny jak nic.

sobota, 5 lipca 2014

Polityczna gleba dla Romana Giertycha



No to mamy zabawę na sto fajerek. Cokolwiek ujawni w poniedziałek tygodnik  „Wprost”, to już dziś wiadomo, że słynny mecenas Roman Giertych, o uśmiechu Jamesa  Bonda, będzie miał kwaśną minę. Wyjaśnijmy tylko pokrótce, że chodzi o rozmowę nagraną pomiędzy nim a  red. Janem Pińskim (wtedy naczelnym tygodnika „Wręcz Przeciwnie”) i dziennikarzem Piotrem Nisztorem („Rzeczpospolita”), dotyczącą zakupu książki napisanej o Janie Kulczyku, tak by nie ujrzała ona światła dziennego. Działo się to w sierpniu 2011 roku. Roman Giertych przyjął zlecenie od nieujawnionego klienta, przyjaciela Kulczyka, by negocjować zakup praw autorskich do książki, która uderzała i w Jana Kulczyka, i w jego ojca. Całą rozmowę przy trzech butelkach 0,75 litra wódki nagrał Piotr Nisztor. Książka była gotowa, ale jak wiadomo światła dziennego nie ujrzała. Bynajmniej nie za sprawą sprytnych negocjacji mecenasa Giertycha. Po prostu ktoś z kimś się dogadał i zapłacił, i po książce ani śladu. A kwoty padały całkiem słuszne za zakup praw autorskich – 400 tysięcy złotych. Nic już nie może dziwić w Polsce. Roman Giertych, niegdyś narodowiec, lider LPR, a teraz medialny wybawiciel wpadek i skandali PO, siada do stołu do zakulisowych negocjacji, jak tu uciąć łeb książce uderzającej w jednego z najbogatszych Polaków. Więcej dowiemy się z publikacji nagrań z taśm, ale nie to jest najważniejsze. Adwokaci negocjują różne dziwne rzeczy, także takie.


Najważniejsze jest zachowanie mecenasa Giertycha w ostatnich tygodniach, po ujawnieniu taśm  tygodnika „Wprost”. Stał się on dyżurnym komentatorem TVN 24, oczywiście obrońcą PO. Chciał wsadzić do więzienia za publikację podsłuchów całą redakcję „Wprost”. Teraz już wiadomo dlaczego. Jakby wszystkich wsadzili, to kto ujawniłby nagranie z jego występami? A jest tam nie tylko o tym, ile może zapłacić klient za prawa do książki Kulczyka, ale jest też pomysł mecenasa, żeby opublikować listę stu najbardziej wpływowych homoseksualistów w Polsce i żarty z ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Giertych się z tego nie wybroni, to koniec dyżurnego rzecznika PO w TVN. To po prostu koszmar, obciach, wstyd, blamaż, paranoja i polityczna gleba. Adwokat jako adwokat, ale  i adwokat PO musiał wiedzieć cokolwiek o tym, że szykuje się na niego niezły pasztet, więc przez bite dwa tygodnie, jak nikt inny, nawet politycy PO, walił we „Wprost” ze swoich wszystkich armat. Teraz sam może być przez taką armatę wystrzelony w powietrze. Redakcja „Wprost” już i tak zapowiedziała, że nie opublikuje wulgaryzmów „bohatera” na temat osoby, która zginęła 10 kwietnia 2010 roku. Można się jednak domyślać, o kogo chodzi. On sam przyznaje, że było sporo wypowiedzi antypisowskich. I to jest właśnie poziom politycznych hermafrodytów. Obojnacy, bezpłciowi, bez zasad, bez moralności, bez idei, bez korzeni, bez honoru, tacy są ludzie Platformy Obywatelskiej, a Roman Giertych z własnej woli stał się adwokatem PO w mediach. Abstrahując od faktu jakie intencje przyświecały Piotrowi Nisztorowi, który miał w ręku gotową książkę o Janie Kulczyku, rola mecenasa jest w tym wszystkim powalająca. Totalna kompromitacja i zostaje mu już tylko wsadzenie do więzienia całej opozycji. Do dzieła Panie Romanie.       

piątek, 4 lipca 2014

Hermafrodyci, lewicowcy i prawicowcy


Jak tylko PiS wykona jakiś miłosierny ruch wobec planktonu, czy może raczej odszczepieńców, którym nie wypalił rajd na Brukselę, to od razu mówi się o jednoczeniu prawicy. Albo, dajmy na to, media mówią o jednoczeniu lewicy, czyli SLD i Twojego Ruchu. To pisanie o łączeniu się nie ma najmniejszego sensu. Kto ma tu bowiem poglądy prawicowe, wolnorynkowe, a kto lewicowe? Właściwie co to jest Platforma Obywatelska? Partia? Klika? Stowarzyszenie Miłośników Koryta? (SMK) Trzeba też obejrzeć się wstecz, by właściwie ocenić, jakie jednoczenie ma miejsce na scenie politycznej i kto jest z lewa, a kto jest z prawa.

Przypomnijmy na początek Leszka Millera, czyli lewica, jak się patrzy. I to ta bardziej betonowa, niż ta od Kwaśniewskiego, liberalna i grupująca różnych biznesowych baronów chowanych przez SLD. W 1996 roku Miller jako szef MSW, głosił wszem i wobec, że powinno powstać w Polsce co najwyżej 8 silnych regionów, a nie 12 czy 16. To on był w Lengley, i to on obniżył CIT do 19%. To on jest lewica czy wolnorynkowiec? Bliżej mu do Palikota czy do Korwin-Mikkego? To samo z PiS-em, że to niby tacy chrześcijańscy socjaliści. Ale ci socjaliści mieli w swoim rządzie jedną niesocjalistkę Zytę Gilowską, która też obniżała podatki i dziś główny doradca Tuska, J.K. Bielecki powiada, że Kaczyński obronił Polskę przed kryzysem. Świat staje na głowie.

To, co głosi Palikot to już klasyka „dziś to, jutro tamto, piep....co chcę”. Liberał, potem chce z udziałem państwa budować polski przemysł, niczym Kwiatkowski przed wojną, no niemal Piłsudczyk, a w chwilach przerwy wyzywa biskupów od pedofili, po nazwiskach. No i zostaje Platforma Obywatelska. To jest dopiero cyrk na wielką skalę. Polaków to widać kompletnie nie obchodzi, że rządzeni są przez politycznego Hermafrodytę, a może nawet takiego poczwórnego Hermafrodytę, u którego oprócz pierwiastków żeńskich i męskich, są jeszcze wszystkie odmiany płciowości wchodzących w skład LGTB.

PO niemal dekadę temu startuje z programem liberalnym, podatki 3X15, wolny rynek, raj dla przedsiębiorców i odrobina konserwatyzmu w kwestiach obyczajowych. A co dziś mamy? Reżym gospodarczy, czysto etatystyczny, socjalistyczny, do tego skorumpowany i głupi. Do czego i do kogo miałaby się ewentualnie podczepić partia Tuska? Do nikogo. Bo do nikogo nie pasuje, a jeśli ktoś podłączy się do niej to będzie tą samą kliką co ona. W Polsce, dzięki PO, nie ma wolności gospodarczej. Owszem, możesz sobie dziergać kiecki do butiku, ale spróbuj wejść na wyższy poziom. Tam, gdzie są frukty, tam jest PO. Wystarczy wspomnieć tylko o prywatyzacji CIECH-u. Platforma zawłąszczyła gospodarkę i cały aparat urzędniczy, dlatego rządzi, bo ma co dzielić i dla kogo. Dzieli kasę, zarządza kasą i zarabia kasę. Zamiast 3X15 w podatkach, mamy 3XK.



Jeśli rozpisujemy się o łączeniu prawicy i lewicy, to doprawdy, kto tu jest prawicą a kto lewicą? I dlaczego Korwin – Mike wali w PiS o jakimś jego socjalizmie, skoro polityka rządu Kaczyńskiego była względnie wolnorynkowa? Może to fikcja, ale prędzej widzę sensowne rządy w sferze gospodarczej Kaczyńskiego i Millera, niż Kaczyńskiego z populistą Ziobro. Z PO nikt się nie połączy, dlatego PO powinna całkowicie zniknąć z polskiej sceny politycznej razem z Palikotem, który tylko zatruwa umysły zbuntowanych, a potem serwuje im marychę i zdejmowanie krzyży. Aberracja polityczna w Polsce jest pełna i dlatego tak świetnie się trzyma ten polityczny pat. Bo dziś najlepiej ma się nadal PO, która w ogóle jest niczym, niczym już nie będzie, ale wielu Polakom pasuje takie coś bez jaj.