Dla wielu prawicowych polityków dymisja
Sławomira Nowaka to sam miód, to dowód na to, że w Platformie jest już tak
gorąco, jest już taka sondażowa panika, że Tusk rzuca na pożarcie samego
Nowaka, kolegę, prawą rękę, a może i swoją prawą nogę. Najciekawsze jest to, co
jeszcze wydobyła prokuratura na temat ministra transportu, poza jednym zegarkiem
za 17 000 złotych, niewpisanym do rejestru korzyści. Dowiemy się? To wszystko jest jednak w kontekście Święta Niepodległości
jedną wielką paranoją, to odlot, jakaś
wypalona ogólna rządowa marycha. Abstrahując
od idiotycznych przeprosin i pokłonów wobec
Moskwy, szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz powinien już być na wypowiedzeniu. Bo
przecież nie chodzi o tę czy inną ambasadę, tylko o ewidentne zaniedbanie ochrony
obiektu, który ewidentnie był od lat
potencjalnym celem jakiegoś ataku czy prowokacji. Ale minister naszego
bezpieczeństwa wewnętrznego sobie dalej może mówić, po kogo on i jego ludzie pójdą.
Jak to się człowiek zmienia jednak, prawda?
Tymczasem, ten zegarek ministra Nowaka,
to taka jakaś letnia przygoda w nocnym klubie, w loży dla VIP –ów. Oczywiście,
w Szwecji Pan Sławomir by się od razu podał sam do dymisji, ale tu jest Polska,
co tam Polska, tu jest III RP, czyli coś więcej. Tu jest kraj, w którym noblista
kłamie już dwudziesty któryś rok, że nie był agentem i mu to uchodzi na sucho,
a dobry przecież swego czasu autor opowiadań o PRL-u, pisze dla niego bzdurny scenariusz. W III RP
można zrobić dużo większe przekręty i włos ci z głowy nie spadnie. Afera
hazardowa, skandale przy budowie autostrad, to przecież tylko namiastka
skorumpowanego do cna państwa. Do tego zupełnie bezwładnego, gdy chodzi o nasze
sprawy, za to bezwzględnego, gdy chodzi o tyłki rządzących, czego koronnym
dowodem jest zamach na nasze przyszłe emerytury, czyli afera z OFE. Donald Tusk
przyjmuje dymisję Sławomira Nowaka, już się robi wokół tego szum, ale to jest w
sumie bzdet, tak uważam. Gdyby nawet prokuratura oszalała, a sąd skazał byłego
ministra na jakąś karę, to będzie coś tam lekko w zawieszeniu i na tym koniec. Sam minister jest i tak
ustawiony do końca życia, więc co mu tam….
Teraz będzie mógł dostawać w prezencie tyle zegarków, ile tylko dusza
zapragnie. Zostanie po prostu zegarmistrzem.
Jest wszak jedno ciekawe i fajne
(słowo fajne jest fajne – dodaję) wyjście dla ministra Nowaka. Ono jest jak
zbawienie. Znowu z pomocą Panu Sławkowi przychodzi nieustający bieg zdarzeń.
Wiadomo, że tęcza spłonęła, była tak piękna, tak wielka, tak kochana przez
kochających inaczej, że żal nie tylko serce ściska, ale coś jeszcze. Skoro ten „cyferblat”
ministra jest wart 17 000 złotych, niech go Pan Sławek z Trójmiasta,
wystawi na jakąś aukcję LGBT, Allegro, bądź cokolwiek innego i niech go
sprzeda. Dochód pójdzie na tęczę, a Sławomir Nowak przejdzie do historii III RP
jako tęczowy chłopak, a nie jakaś tam „Stopa”. Przypuszczam, że tym razem
wielki entuzjasta Tuska, posłużył premierowi do tego, by pokazać nam, jaki on bardzo jest srogi i jak
będzie wywalał niepokornych. Bo skoro „zegarmistrz” purpurowy jest „już jasny i
gotowy” i pójdzie gdzieś na zawsze, to wszystko jest możliwe, poza jednym:
odstąpieniem od żłoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz