Można z dużą dozą
prawdopodobieństwa powiedzieć, że gdyby nie parasol ochronny mediów chorego
systemu III RP, ministra Bartłomieja Sienkiewicza nie byłoby już wśród ministrów
Donalda Tuska, a i komendant główny policji straciłby stanowisko. Cała impet,
jak zwykle, skierowano na narodowców i
kiboli, bandyterkę (?), próbując postawić znak równości pomiędzy prawicą i
zwykłym bandytyzmem. Jak to jest z tym bandytyzmem to w ogóle rzecz nie do
sprawdzenia, bo przynajmniej ja, nie mam już za grosz zaufania do tej ekipy,
więc krewcy protestujący owszem i byli, ale kto im dał znak do walki? Albo: kto
rzucał z dachu lewackiego budynku koktajlami Mołotowa na Marsz Niepodległości.
Jeśli nie lewacy to kto? Przecież nie Roman Giertych, bo on grzecznie szedł
razem z prezydentem Bronisławem Komorowskim. W każdym razie, to co dziś
opowiada mediom szef MSW, dyskwalifikuje go nie tylko jako szefa MSW, ale w
ogóle jako polityka, jako urzędnika choćby i najniższego szczebla.
Trzeba powiedzieć wprost i otwarcie,
że to żałosne i kompromitujące, próbować wmówić mediom, że nie się dało czegoś
takiego przewidzieć. W dobie walki z terroryzmem, to tuskowe MSW, codziennie, o
każdej porze dnia i nocy, ma obowiązek przewidywać, że na placówki takie, jak Ambasady
Rosji, USA czy Izraela, może w Polsce dojść do ataku – szaleńca, albo terrorystów.
A tu mieliśmy atak… no właśnie kogo? Może nam powiedzą? Czy to byli narodowcy?
Chyba nie….. A może tak zwani kibole? A
może bandyterka? Co to jest ta
bandyterka, chyba funkcjonariusze szefa MSW wiedzą. Przecież mają swoich ludzi
wewnątrz tych struktur, bo jeśli nie, to znaczy, że my już nie mamy w ogóle
prawdziwej policji, ani jawnej ani tajnej. Mamy za to policyjnych „bohaterów”,
co potrafią dobrze skopać leżącego na ziemi człowieka, chowającego głowę przed
ich buciorami. Przypominam zdarzenie sprzed roku, bo ono równie dobrze mogłoby
posłużyć jako materiał archiwalny z działań milicji w 1982 roku.
Przyjdzie jeszcze czas na
refleksję, głębszą, na bilans tego Święta Narodowego. Jedno narzuca się
nieodparcie. Rząd Tuska od trzech lat skutecznie prowokuje starcia z policją i
zniechęca Polaków do patriotycznego świętowania Dnia 11 Listopada. Nawet, gdy szef
opozycji opuszcza Warszawę, jego minister w sposób skandaliczny i żenujący mówi
o kibicach i bandytach (?), jako ideowych dzieciach PiS-u, próbując choć
skrawek wczorajszych zdarzeń z Warszawy dorzucić do kotła PiS-u. Już go nie
powinno być na fotelu ministra spraw wewnętrznych, a on jeszcze gada. Gada i
gada, chodzi od „sitka do sitka” i opowiada te swoje dyrdymały. To jest minister,
który odpowiada za nasze bezpieczeństwo, którego służby podsłuchują już niemal
każdego Polaka, kogo zechcą. I oni, planując ochronę instytucji publicznych,
nie zauważyli dużego budynku Ambasady Rosji? Przecież to jest śmieszne. Mamy
już teraz obraz bez złudzeń. Zamiast patriotyzmu, mamy iść z Giertychem i Komorowskim
w marszu „cukierków i czekoladek oraz japońskich kokardek”. To jest ta
alternatywa. Zdziecinnienie i banalizacja 11 Listopada. O to
im chodzi. Prawdziwego Święta Niepodległości ma już nie być. Aparatczycy
Tuska robią dokładnie to samo, co stalinowcy i sowieccy namiestnicy w Polsce,
którzy najpierw zachęcali Polaków do podkreślania swojej tożsamości, a potem z
polskością walczyli biciem i wsadzaniem do więzień. Nie ma zgody na patriotyzm w
III RP, ma być nijak, ma być kolorowo, ma być nie po polsku. Ale skoro Tusk ma już
takich fanów, co na 11 Listopada wywieszają flagę UE, to co jeszcze może nas
zdziwić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz