Żyjemy
naprawdę w kraju o wysokich standardach demokratycznych. Te oczy
Chlebowskiego spuszczone na dół, a potem ta błyszcząca twarz przed
komisją. A może Chlebowski wróci i zostanie ministrem finansów. Wszyscy
wiemy, że ten stołek dziś to prawdziwy hazard. Tu trzeba obstawić, tam
dać zeta z myślą, że kulka wpadnie na szczęśliwą liczbę. Może jestem z
innej bajki (pewnie tak), ale jak obserwuję debatę wokół ewentualnego
odwołania minister Muchy, to myślę sobie: Witaj Rosjo w Warszawie! No po
prostu to już jest, jak mówił Miro „dziki kraj”, to już jest pełen
odjazd. Pomijam tu głosy takich tam Halickich czy Olszewskich, oni się
toczą po tej ziemi już na zawsze Tuskiem.
Minister rządu defrauduje, bo
jak inaczej to nazwać, sześć milionów złotych, albo, jak ktoś ogląda
amerykańskie kryminały, dwa (!) miliony dolarów, i mało, że chodzi sobie na wolności (a już nie powinna), to jeszcze jest
ministrem, tak jak gdyby nic się nie stało. To jest dokładnie tak, jak
bywało w socjalizmie: najpierw imadło, imadło, imadło, a jak popuścili,
to ludziska cieszyły się, że mają ręce i nogi. Minister Pitera. Ciekawa
co ona ma do powiedzenia w tej sprawie, może tak: „W kwestii karpia
podtrzymuję swoje surowe stanowisko, a jeśli chodzi o minister Muchę, to
koncert był piękny”.
Warszawa
już jest w standardach rosyjska, skorumpowana na olbrzymią skalę.
Możecie się obrażać mieszkańcy stolicy. Na Nowym Świecie sześć milionów
nie robi na nikim wrażenia. To betka, kieszonkowe córeczki na wakacje.
Za dwie zdefraudowane bańki zielonych w USA, Pani Mucha już by miała na
sobie więzienny drelich, a nie markowy kostium. Ta sprawa pokazała, jaka
jest Polska. Nie ma przecież większego oburzenia. Jakim cudem w głowie
Muchy, nie zaświeciła się myśl, by podać się do dymisji, nie wiem. Ale
może tam się nic nie świeci. Durni posłowie rozważają, na ile to może
jest, a może nie jest niezgodne z prawem. Kierowałem swego czasu biurem,
przez które przepływały publiczne pieniądze. Gdyby szef kazał
mii wydać kilka tysięcy złotych na zakup dwóch komputerów, a ja bym
sfinansował za to koncert kapeli „Krzywe dęby”, bo kurna chłopaki mają
deficyt, siedziałbym do dziś w więzieniu.
Tak
działa Polska, jak „zegarek Nowaka”. Mało tego, on ma czelność iść do
sądu przeciwko „Wprost” i żądać iluś tam milionów złotych, chyba na
jacht pełnomorski. Ludzie powinni wyjść na ulice, ale siedzą w
hipermarketach. Już pal sześć standardy szwedzkie, czy niemieckie,
ale może chociaż kongijskie. Tak na marginesie, guzik obchodzi mnie los
Stadionu Narodowego, jak również te zachwyty jaki on cudny, no ni ma
Panie nic piękniejszego na świecie. Guzik mnie to obchodzi. Poza tym, że
też dołożyłem się do tego biznesu. Skoro wzbudza taki orgazm moich
rodaków, to dam zeta, ale potem to niech oni sobie łożą sami na to cudo,
albo państwo, albo niech robią tam takie cuda, że ludzie łoszaleją z
zachwytu. A tu mamy spółki, spółeczki i śliczne spółek córeczki, które
żrą dalej publiczne pieniądze, robią szwindle, potem bossowie biorą
milionowe odprawy i „spieprzają” sobie na Seszele. Taka jest właśnie tak
zwana centrala. Nie ma szmalu na Narodowy, żeby go utrzymać, to się
defrauduje sześć milionów na artystkę z krainy siwych włosów. A co tam!
Lud już ogłupiały, ponarzeka, pobzdyczy i się uspokoi. A Muchę może
nawet pchnie się gdzieś indziej, żeby wróciła jako cudowny nowo narodzony motyl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz