Obejrzałem
film przyrodniczy o zwierzętach mordercach i pomyślałem sobie, wzorem
"Polskiego ZOO", że mamy na naszej politycznej "scenie" też trochę
zwierząt morderców, choć czasami bywa tak, że ktoś się uważa za boa
dusiciela, a to jego duszą.
Prezydent Komorowski.
Ja wiem, że tu się tylko jedno zwierzę samo narzuca, ale to lista dość
pozytywna. Można więc pieszczotliwe ustalić, że w sam raz pasuje do
postaci łosia, który jest przecież bardzo miłym zwierzęciem. Czas na
premiera Tuska, który ma, jak wiadomo, wilcze oczy, ale niekoniecznie
jest wilkiem, choćby z racji dziwnej postury. Nie kojarzy sie tak.
Nieduży, nerwowy, rozbiegane oczy, uśmiech raczej zawsze fałszywy, ale
może nie potrafi, albo nie lubi się uśmiechać. Pasuje mi z obejrzanego
filmu nietoperz wampir. Małego rozmiaru, ale ma taką zaletę, że wypija
krew ze swojej ofiary, a ona o tym nawet nie wie. Przy czym, wypija z ciała tylko
około pół szklanki krwi, więc politycy przeżywają jego atak, ale
niektórzy chodzą jak zombie. Dodać tu trzeba, że rzecz dotyczy jego
kolegów z włąsnej partii, a nie z opozycji. Poza tym dobrze wiemy, że
premier śpi w dzień długo, budzi się dopiero około 15-tej, kiedy ma
swoją konferencję prasową.
Gdybym miał sięgać do
niedawnej wypowiedzi Leszka Millera podczas pierwszomajowego wiecu, to
słowo papuga byłoby najbardziej adekwatne, ale trącałoby banałem. Biorąc
pod uwagę całokształt jego dokonań, może jest raczej pancernikiem, choć
pancernikiem może być także Jarosław Kaczyński. Miller, co prawda, już
raczej zakończył czas dokonań w polityce,
a Kaczyński jeszcze nie. Ale można też mówić o Prezesie PiS, że pasuje
do roli skorpiona. Jest niewysoki, potrafi się przyczaić na długi czas w
jakimś miejscu, tak jak skorpion, i mocno ukąsić, co niejednokrotnie już
robił w ostatnich latach.
Sławomir
Nowak się nie ucieszy, ponieważ w jego przypadku nie ma żadnego, ani
dobrego ani groźnego zwierzęcia. Słowo paw jest chyba najlepsze, bo tak
się nosi - i po salonach, i taki podobno w ogóle jest. Zresztą to i tak
taryfa ulgowa dla człowieka od zegarków. Powinien przenieść się po
prostu do jakiegoś ekskluzywnego salonu w Londynie i tam sprzedawać
czasomierze. Mógłby też sobie wypożyczyć zegarki na wieczory w
klubie. Mamy w naszym salonie politycznym Waldemara Pawlaka, który
mógłby zostać rasowym aligatorem, gdyby nie to, że nie ma wielkiej
paszczy. Jak wiadomo aligator potrafi godzinami nic mówić i się nie poruszać. A to byłemu szefowi PSL-u świetnie wychodziło.
Z
czołówki politycznej, ale w sensie medialnym, nie sposób ominąć Janusza
Palikota. On w ogóle jest zwierzęciem politycznym i można go porównać
do kilku z nich - od kameleona, czyli od „Ozonu” do skrajnego lewactwa –
oraz, tu jego zwolennicy się może obrażą, ale do jelenia. Jemu się
wydaje, że jest rozgrywającym, a on tylko podaje piłki spoza boiska,
choć robi to nieźle medialnie i reżymowe media go lubią.. I nie będzie
nigdy nic rozgrywał, chyba że z
jakąś gigantyczną pomocą służb wszelakich, dodatkowo w atmosferze
protestów społecznych. Oby nie! Na dziś wystarczy. To w końcu tylko
zabawa w skojarzenia. Są oczywiście jeszcze sarny w naszej polityce, są
żuki, z których robi się sok (pamiętna komedia amerykańska), są też
małpy i mrówki. Zwierząt morderców jest naprawdę niewiele. A szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz