Znajoma zarzuca mi, że jestem dekadentem, z czym nie mogę się
zgodzić. Odrzucam to, tak samo jak twierdzenie, że Witkacy był
dekadentem. Mój mistrz dekadentem? Co za herezja! Był wielkim
wizjonerem, widział zmierzch cywilizacji, jej upadek i on był
dekadentem? Nie chcę przez to powiedzieć, poprzez proste wnioskowanie,
że jestem wizjonerem, ale dekadenckość zaiste jest mi obca. Dlatego
martwi mnie czasami ta nasza niewiara w prawdę. W taka prawdę, której
nie będzie można interpretować miesiącami, że ona nie jest taka
prawdziwa, w czym media i politycy mainstreamu są mistrzami. Każdy fakt,
który nie jest im na rękę, ma kilka prawd, te prawdy mają swoje
interpretacje i z prostego zdania „na wraku wykryto trotyl” rodzi się
prawdziwy traktat filozoficzny.
Katastrofa w Smoleńsku jest takim tragicznym zdarzeniem w historii
narodu polskiego, gdzie coraz częściej słychać, że już jest pozamiatane,
albo nic już się nie dowiemy, albo będzie tak jak z Katyniem – stanie
się to za jakieś czterdzieści lat, wtedy dowiemy się, że to był zamach,
poznamy sprawców. Nie żyjemy w mroku, w świecie odizolowanych państw,
nie żyjemy w świecie, w którym zbrodniami zajmują się bezosobowe roboty.
To prawda, współczesny świat to wszechobecna manipulacja, ale nie można
ukryć bezpowrotnie śmierci stu osób, w tym prezydenta średniej
wielkości europejskiego państwa, nawet jeśli to państwo, przy udziale
jego obywateli przykłada się do tego, byśmy tej prawdy o Smoleńsku nie
poznali. Jestem przeciwny temu fatalizmowi, że jesteśmy takim pionkiem w
tej grze światowych mocarstw, że ogrywają nas jak chcą, że w gruncie
rzeczy nic sami już nie możemy. Mało jest takich głosów?
Nawet jeśli jesteśmy słabi, nawet jeśli niemała część narodu zamiast
prawdy, woli milczenie lub kłamstwo, to nie ma powodu, by kreować tą
naszą bezsilność wobec Smoleńska. Tu wyjściem nie jest sam krzyk, że tam
zabito 96 osób, polskiego prezydenta, polską elitę wojskową. Tu ma
przyjechać prezydent USA i klęknąć przed Pomnikiem Ofiar Zamachu
Smoleńskiego i złożyć im hołd. Cały świat musi ten hołd złożyć tu w
Warszawie. By tak się stało, prawda o Smoleńsku musi dopaść sprawców i
ich skazać. To jest możliwe, ale tylko wtedy, jeśli tę prawdę, jedną i
niepodzielną, będziemy wspierać duchowo, będziemy wspierać naszą
codzienną odwagą, wiarą. Kto w 1920 roku dał nam tyle siły, by pokonać
najsilniejszą armię świata? Siła ducha, niezłomność, samo dążenie do
prawdy, godność, te wartości prowadzą do prawdy, nawet wtedy, gdy wydaje
się, że przeciwnik ma w ręku wszystkie atuty. Źródłem, w którym musimy
szukać sił i środków do osądzenia sprawców zbrodni, jesteśmy my sami.
Jeśli sami będziemy silni duchowo, zdeterminowani nikt nie zagrodzi nam
drogi do poznania prawdy o Smoleńsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz