Nie ma już
najlepszego tygodnika opinii w Polsce, jakim był bez wątpienia „Uważam
Rze”. Przyznają to nawet jego umiarkowani krytycy. „Rzeczpospolita” z
opiniotwórczej, zdystansowanej do rządu, ale czasami także i do opozycji
gazety, stanie się jeszcze jedną tubą propagandową PO. Właściciel
obydwu tytułów, Grzegorz Hajdarowicz, nawet jeśli jest tylko w tej całej
historii zwykłym słupem, raczej nie zakładał właśnie takiego końca
„Uważam Rze”. Ale to już jego zmartwienie. Martwi mnie to, że czytelnicy
nie mają swojego ulubionego tygodnika, że doszło do znaczącego
osłabienia prawicy.
Na całym tym
zamieszaniu, czy komuś się to podoba czy nie, realnie skorzystają
wydawcy dwutygodnika „wSieci” – bracia Karnowscy, oraz tygodnik Tomasza
Sakiewicza. Chyba nikt nie wątpi, że konkurencja
na rynku prasy prawicowej jest teraz mniejsza. I niech nikt nie mówi,
że tak nie jest, bo tak jest. Emocje, oburzenie, apele, lament, to
jedno. Zimna kalkulacja to drugie. Zgadzam się z szefem Salonu 24 Igorem
Janke, że jak najbardziej realnie zagrożona jest w Polsce wolność
słowa. Więcej, tej wolności nie ma już w takim wymiarze, jak w innych
demokracjach zachodnich. Zwolennicy prawej strony zwrócą się zapewne w
stronę istniejących tytułów, no bo co mają zrobić? Oczywiście, nie
wszyscy, bo nie wszystkim odpowiada retoryka „Gazety Polskiej”. Z nową
inicjatywą braci Karnowskich jest jeszcze inaczej. Zapewne trafi lub już
trafiło do nich kilku znanych publicystów „URze”, a nowy dwutygodnik
zajmie się nie tylko przedrukami z Internetu.
Nie będzie jednak
nowym „URze”, choćby nie wiem jak bardzo starali się o to jego
właściciele. Dlaczego? Bo, przy okazji rajdu Hajdarowicza, udało się
wywołać niezły ferment na prawicy. Wzmocniła go jeszcze debata wokół
wypowiedzi Grzegorza Brauna. Stopień odcinania się od znanego reżysera
chwilami przypominał mi samokrytykę składaną w latach stalinowskich.
Z tych bojów prawica wychodzi wyraźnie osłabiona i trzeba to widzieć, a
nie chować głowę w piasek, albo krzyczeć jedynie na pohybel. Ponieważ
większość znanych publicystów prawicowych to potencjalni premierzy,
zaczęły się znowu pojedynki na to, kto jest większym i prawdziwym
patriotą. Odpuszczam więc na jakiś czas pisanie na ten temat, niech
dymiące głowy prawicy ochłoną. Przeciętny czytelnik „Uważam Rze” ma
gdzieś Wasze problemy z rządem dusz na prawicy, z tym kto kogo wytnie na
rynku prasowym i czy Grzegorz Braun szkodzi czy nie szkodzi prawicy.
Igor Janke przytacza
sukces swojego portalu, inni wytykają mu zwijanie notek. Nie ma
świętych po tej stronie, niemal każdy coś przeskrobał. Tyle tylko, że z
tamtej strony jest już wyraźny zamiar i wola wykończenia tej całej
strony prawicowej, patriotycznej, smoleńskiej, polskiej – jak chcecie.
Dlatego wolałbym, zamiast roztkliwiania się nad losem publicystów
(poradzą sobie, to nie są czasy kolorowej wolności), żeby i oni, i
politycy im bliscy ideowo, i ludzie biznesu im bliscy (są tacy?)
powołali w końcu dożycia duży, poważny dziennik o szerokiej formule
ideowej (od centrum do monarchistów), zaczęli znowu wydawać „Uważam
Rze”, oraz, by stworzyli portal internetowy, który będzie odpowiedzią
prawicy na Onet.pl czy portal TVN24. Zakładam, że to jest też w jakiejś
mierze sens apelu redaktora Igora Janke, do którego dzisiaj tu powracam.
W sytuacji, gdy mamy
realną zapowiedź narzucenia cenzury w mówieniu (nie tylko w Internecie
czy w prasie, w mówieniu!!!), bo w gruncie rzeczy walka z mową
nienawiści będzie polegać na tym, że coś będzie można mówić, a czegoś
nie (oceni to „Ucho Boniego”), a umieszczenie danej wypowiedzi w sieci
czy też nie – no bo Boni czuwa - będzie już tylko pochodną tego
zamordyzmu. W tej oto nowej sytuacji, prowadzącej zapewne niektórych do
autocenzury, w momencie gdy likwiduje się wiarygodny i lubiany tygodnik,
co niektórzy publicyści opędzają się jak mogą od Grzegorza Brauna.
Pojutrze w Dubaju
zaczyna się szczyt ITU, Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego,
jednej z agend ONZ. Nie będę się rozpisywał na ten temat, bo
najwyraźniej (!) zainteresował on tylko TVN24 (!)*, a nie posłów i
publicystów prawicy. Poczytajcie sobie, co się święci, a potem nie
będziecie zaskoczeni tym, że młodzi ludzie znowu wyjdą na ulice, jak
przy okazji ACTA. Swoją drogą szczyt w Dubaju pięknie współgra z
planowaną radą Michała Boniego.
Nawet jak nic z tej rady nie wyjdzie, może w końcu dotrze do części
żyjących w prawicowym matriksie, z jakim poziomem aberracji i
degeneracji mamy w Polsce do czynienia. Zamiast solidarności w obliczu
realnego zagrożenia ze strony nowej komuny (po stokroć groźniejszej od
tej starej) mamy kiszenie się we własnym sosie, wzajemne żale i
nieustające licytacje na prawdziwy patriotyzm. Rzeczywiście, warto
spojrzeć w tych dniach na Budapeszt, jak tam ludzie potrafili zjednoczyć
się przeciwko totalitarnej Europie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz