Wydalenie plwocin przez Jerzego Urbana w kierunku Rafała Ziemkiewicza*, o
którym pisze w Salonie 24, specjalnie mnie nie zdziwiło, zresztą niby
dlaczego. To, co mnie dziwi, to pewne niewypowiedziane niedowierzanie
autora notki, że jak to jest: Michnik występuje przeciwko mowie
nienawiści, a Urban nią zieje i nic. A co niby miałoby być, co ma się
zdarzyć w związku z wymiocinami Urbana. Michnik wyrwie sobie włosy?
Rafał Ziemkiewicz dodaje przy tym, że Michnik jest przecież
przyjacielem Urbana. Trochę w to wątpię, bo Urban od zarania dziejów nie
toleruje żadnych słów niosących jakiekolwiek pozytywne wartości, a
słowo „przyjaciel” do takich z pewnością należy. Ale niech będzie. Co ma
niby wynikać z tego, że razem biesiadują. Że Michnik powinien wystąpić
przeciwko Urbanowi, obszczekać go? To nie jego sprawa, on walczy z mową
nienawiści, a nie z Urbanem. Ja się dziwię, że jeszcze jest tyle
zdziwienia wokół mnie, wokół tego, co dzieje się w Polsce, zupełnie tak,
jakbyśmy mieli z nimi coś jeszcze razem do zrobienia. Tymczasem oni już
liczą skalpy.
Adam Michnik i Jerzy Urban to dwie emanacje III RP, więc co tu jeszcze
nie gra? Tu nie chodzi tylko o wykluczenie prawicy z życia publicznego,
chodzi o zniszczenie całego społeczeństwa, przekształcenie go w
posłuszną masę harującą na utrzymanie systemu wszystkowiedzących, a
jeśli komuś się nie podoba to wynocha. Nie wiem, w co wierzy jeszcze
Rafał Ziemkiewicz, w jaki dialog, z kim, w jakie zasady, które mają
obowiązywać obydwie strony, po prostu nie wem, a sądzę, że on ma jeszcze
jakieś nadzieje. Nie ma od 10 kwietnia 2010 roku żadnych zasad. Celem
jest zniszczenie przeciwnika - całkowite i nieodwracalne. Wszelkimi
metodami. Palikot mówi wprost, że z Kaczyńskim i PiS nie da się wygrać
demokratycznymi metodami, tylko trzeba być chamem. Jest szczery,
przyznaje, że demokratycznie, właśnie według zasad, się nie da. Dlatego
mamy chamstwo na co dzień, dlatego obraża się ciągle ludzi i katolicką
wiarę, tych "wykluczonych" traktuje się jak bydło, dokładnie tak, jak
mówił uczony Bartoszewski. Skąd jeszcze bierze się ta naiwna wiara, że
tu jest prowadzona gra, w której obowiązują jakieś reguły. Nie ma reguł,
bo to jest już etap finalizacji Polski, w której byli esbecy i ich
agenci będą wyznaczali standardy życia codziennego.
W Polsce prawo bytowania i to pod butem wszystkowiedzących ma jedynie
majonezowa prawica, przeznaczona do dekoracji systemu. I nic więcej.
Ostatnie tygodnie to przecież misterne wręcz tkanie pajęczyny strachu
przeciwko całemu narodowi. Nie wolno mówić tego i tego, nie wolno
tamtego, a może wolno, sprawdź! Prokuratura już czeka. Polską nikt się
specjalnie nie przejmuje, co nie dziwi, skoro w powszechnej świadomości
wielu obywateli świata, pędziliśmy do gazu cztery miliony Żydów, jak
piszą o nas. Tak to sobie poukładano, że ciążą na Polakach wszystkie
zbrodnie i wady tego świata. Ale nie można tracić ducha i wiary. Pewien
hinduski rolnik stracił kiedyś konia. Uciekł sobie i cała wieś bardzo mu
współczuła. A rolnik powiada: może będzie źle, a może będzie dobrze,
nie wiadomo. Nie minęło kilka dni i koń wrócił do wsi przyprowadzając ze
sobą całe stado koni. Może będzie dobrze. Podoba mi się to, co dzisiaj
powiedział Jan Pietrzak: jeszcze jeden marsz, może jeszcze dwa marsze i
domaszerujemy tam, gdzie chcemy. Piękna i jakże pokojowa riposta do słów
Sikorskiego.
*http://rafalziemkiewicz.salon24.pl/468996,michniku-odp-sie-od-brauna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz