Wszystkim, którzy jeszcze z niemałym,
jak czytam, napięciem rozgryzają sprawę „czterotonowego zamachu” na
Sejm, Prezydenta i Rząd, radzę opuścić Warszawę, jeśli stamtąd snują
swoje domysły. Dosłownie. Pozostając nadal w stolicy, w końcu
odjedziecie jednym transportem do Tworek. To nie jest żadna złośliwa
dygresja, tylko uwaga pełna życzliwości dla niektórych autorów licznych
już ekspertyz zamachowych, jakie publikuje dziś cała sieć. Nie wiem,
jaki jest przekrój społeczny i polityczny czytelników portalu Onet.pl
(ale chyba nie jest zdominowany przez moherową alternatywę), a tam trwa
głosowanie, czy po tych strasznych doniesieniach o planowanym zamachu,
czujesz się bezpiecznie. 88% odpowiada, że tak,
tylko 9 %, że nie (do g.18.00. głosowało 32 tysiące osób). Albo
większość czytelników portalu zaufała ABW i prokuraturze, że nie ma już
żadnego zagrożenia (ufff..), albo potraktowała całą sprawę z dużą
rezerwą.
W tym zamęcie, który i tak już zupełnie
opadł po kilku godzinach, widać jak na dłoni, że nie chodzi tu o żadne
przykrywanie innych niewygodnych tematów, nie chodzi też o walkę z
odradzającym się (!) faszyzmem w Polsce, tu nie ma już żadnego istotnego
poważnego celu ujawnienia działań Brunona Miesiąca, poza jednym, żeby
znowu się czegoś domyślać, w ogóle o czymś mówić, bo kończą się tematy
do mówienia. Domyślanie się czegoś, analizowanie, snucie najbardziej
nawet nieprawdopodobnych teorii, wskazywanie na trzecich i czwartych,
ukrytych inspiratorów takich działań, tym mają się zajmować
dziennikarze, blogerzy, a przy okazji i politycy, którzy oczywiście -
przy okazji - pieką dla siebie jakieś małe polityczne interesiki, typu
koalicja antyfaszystowska. Lud, jak chce, też może sobie popatrzeć, bo
żeby się przejął dzisiejszymi widowiskowymi wybuchami Brunona K., to
raczej tego nie widać i nie słychać.
Taki telewizyjny obrazek z rana.
Rzecznik ABW ppłk Maciej Karczyński to inteligentny policjant,
sprawdzony na odcinku medialnym od lat. I oto ten sprawdzony człowiek,
teraz już naszych tajnych służb, udziela raniutko wywiadu TVP INFO, a na
koniec odwraca głowę od reportera, kieruje wzrok wprost do kamery, jak w
orędziu do narodu, i z uśmiechem na twarzy, zaprasza widzów na
konferencję prasową prokuratury i ABW. Raczej nieświadomie, jak sądzę,
daje nam wszystkim do zrozumienia, żeby nie panikować, że nie ma
zagrożenia, że to tylko taki sobie jeden Brunon, którego – jak się
później okazało – służby już od roku nie tylko kontrolowały ale być może
i inspirowały, a w każdym razie umieściły wokół niego swoich agentów. W
tym nie ma nawet nic złego, bo tak działają służby na całym świecie.
Mówienie jednak, że udaremniono zamach na Sejm, na najwyższe organy
państwa, jest póki co grubą przesadą. Można oczywiście domniemywać, że
chory pomysł zamachu chodził Brunonowi K. po głowie. Ale nie wiemy, od
kiedy chodził. Czy przyszedł mu ten pomysł sam do głowy, czy też ktoś mu
go do niej włożył, a jeśli tak, to czy włożył mu go jakiś kolejny
szaleniec, czy też podsunął mu go agent, albo tajny współpracownik. Są
jakieś dwie, trzy kolejne osoby zamieszane w sprawę, mogą być dalsze
zatrzymania i dlatego prokuratura oraz ABW organizują na ten temat
konferencję prasową!
Ktoś ma chyba nierówno pod sufitem.
Jeden z ekspertów słusznie zauważył, że to, co oglądaliśmy po dziesiątej
rano, ma znamiona łamania kodeksu postępowania karnego, bo
umożliwia zamieszanym w planowanie zamachu matactwo, ucieczkę z kraju,
Bóg jeden wie, co jeszcze. Zauważył też, że w cywilizowanych państwach
istnieje coś takiego jak cywilna kontrola nad służbami i dlatego, o
działaniach ABW i prokuratury w tak poważnej sprawie, powinni być
najpierw poinformowani posłowie z Komisji do spraw Służb Specjalnych
(KSS), a nie, z całym szacunkiem dla mediów, dziennikarze. Ale przecież
nie o to tu chodzi, prawda? ABW może i chce coś przy tej okazji ugrać
dla siebie, bo była pod kreską. O samym Brunonie K. też wiemy niewiele,
poza tym, że jego opowieści dziwnej treści fruwały po całej sieci od
kilu lat, a swoje wybuchowe dokonania prezentował znajomym. Wiara w to,
że spece z ABW nie namierzyli jego wynurzeń o materiałach wybuchowych
znacznie wcześniej, niż rok temu to czysta naiwność.
Rok temu służby podjęły działania, bo
zgłosiła się do nich żona Brunona K. Nie wiemy ponadto, czy podejrzany
nie miał już jakichś związków ze służbami specjalnymi wcześniej. Że
ksenofob, nacjonalista? Takich właśnie potrzebują służby do działań
operacyjnych w radykalnych grupach politycznych, i w Polsce i na całym
świecie. Może będzie jeszcze jedna, dwie odsłony tej sprawy, tak, żeby
wstrząsnąć przestrzenią medialną na kilka godzin, no bo co tu jeszcze
można ujawnić ciekawego? Może śledczy szykują informację o tym, kto
inspirował głównego podejrzanego i tu ........lista nazwisk przywódców
ideowych. Brunon K. mógł stanowić zagrożenie dla państwa, tego
oczywiście nie można wykluczyć i dobrze się stało, że jego (?) zamiary
udaremniono. Pozostało po tym wszystkim lekkie podniecenie, jeszcze
większe zamieszanie, no i różne domysły, kto na tym skorzystał. Nie
wiem, i sądzę, że nie ma to większego znaczenia. I na koniec słowa
ministra Jarosława Gowina, cytuję z pamięci: „nie mówmy, że państwo było o krok od tragedii, prawdziwa tragedia wydarzyła się 10 kwietnia.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz