Nominowanie młodzieńca, zaledwie dwudziestojednoletniego,
na doradcę ministra spraw wewnętrznych w dużym i przecież jakże poważnym kraju
europejskim wyzwala we mnie pewne emocje, tym bardziej, że sam minister
jest z tego dumny. Co więcej, broni
innych „podobnych wiekowo” nominacji, na przykład tym, że młodzi znają się na
Internecie. Mógłbym sam podesłać Bartłomiejowi Sienkiewiczowi dwóch
siedemnastolatków, którzy by jego tajny system komputerowy nieźle powykręcali,
ale czy to jest naprawdę jedyne kryterium takich awansów ludzi, którzy całkiem
niedawno zajmowali się doradzaniem w liceum lub sportem? Bezpieczeństwo
wewnętrzne to jedno z podstawowych zadań państwa, więc wydaje się, że do
doradzania, w tej jakże istotnej materii, powinni być angażowani ludzie z jako
takim doświadczeniem. Ponad wszystko, mamy w Polsce wielu wybitnych
informatyków po trzydziestce, z bogatym doświadczeniem, z dużymi sukcesami na
rynku. Oni są za starzy, czy nie są swoi? To zresztą jest jakaś zmora tego
rządu, ci ich doradcy, te gabinety polityczne, tych stu ministrów. Zmora dla
podatników oczywiście, bo cały tabun urzędników ma się jak najlepiej. W
sytuacji, gdy Tusk i PO nie prowadzą w ogóle żadnej polityki, poza polityką
utrzymaniem władzy za wszelką cenę, utrzymywanie gabinetów politycznych jest
zupełnie bezsensowne. Ale skoro minister jest dumny, to idźmy tą drogą, Więcej
awangardy w doborze kadr, proszę!
Na przykład premier Donald Tusk. Jest podobno jakiś
Ostachowicz i cały sztab od wielkiej ściemy, ale ostatnio wielka ściema, ani
nawet mała ściema za bardzo nie
wychodzi. Zatrudnienie jakiegoś dwudziestolatka, kuzyna ciotki Bałwańskiej,
której brat jest synem senatora z PO, to byłoby już banalne i nudne. Wszyscy
wiedzą, że żaden obcy sukinsyn nie przeciśnie się do stołka przez partyjne sito
platformerskiej sitwy. Może w takim razie tchórzofretki? Niech gabinet Tuska
zatrudni tchórzofretki, najlepiej dwie, dobrze oswojone, na smyczy. Wypad z
nimi do Angeli Merkel i spacer po Unter den Linden w Berlinie, być może odmieni
oblicze polskiej polityki, nada jej nowego znaczenia, ba, może nawet przyćmi
historyczny hołd berliński Sikorskiego. No i Stefan Niesiołowski. Ikona
współczesnej psychologii, gigant, mózg mózgów, niepokonany tytan intelektu,
szarmancki jak książę Karol, bystry jak Borusewicz. Marnuje się na jakichś
połajankach z partyjnymi gówniarzami w TVN 24. A wystarczyłoby go wstawić na
miejsce ministra Bartosza Arłukowicza. W końcu sprawy zdrowia są mu bliskie.
Potrzebuje go, w sferze życia psychicznego, jak mało kto. Dajmy mu szansę. Przy
nim, jako ministrze od naszego zdrowia, połowa narodu zrezygnuje z wizyty u
lekarza. Beata Sawicka na pewno znowu się popłacze, ale tym razem ze szczęścia.
Zakręci się w kręceniu tych lodów jak włoski automat. Do MSW przydałyby się z
dwa psy przyboczne dla ministra. Do resortu rolnictwa żywa krowa, której nie
oddamy nigdy do żadnego uboju, niech sama zdechnie ze starości.
Pewne sukcesy w nowoczesnym doborze kadr ma minister
infrastruktury Sławomir Nowak, otoczony już dawno temu młodym kwieciem
obywatelskiej partii. To jednak za mało, młode kwiecie się nie spisało za
bardzo przy budowie autostrad, co mocno nadwyrężyło jego niepodważalny autorytet fachowca od dróg i od asfaltu. Nie
wiem dlaczego, ale moim zdaniem, powinien wziąć sobie za doradców, tak z trzech
chłopaków z jakiegoś, gdańskiego oczywiście,
skateparku. Nie jest tajemnicą, że ci młodzi osiemnastoletni chłopcy
(czyli w sam raz do ministerstwa), znakomicie pokonują różne przeszkody,
przeskakując po prostu nad odcinkami pozbawionymi podłoża. Ich doświadczenie
byłoby bezcenne w pokonywaniu urwanych odcinków różnych A-1, A-4 czy S - coś
tam, coś tam, pięć lub siedem. No i chłopaki wyginają się na zakrętach jak nic,
nie to co nasze sztywne jak szyna Pendolino.
O doborze kadr dla Pałacu pisać nie
warto, w końcu Bronisław Komorowski, jako wytrawny myśliwy, sam wie,
jakie zwierzęta są mu bliskie. Ale iść do przodu trzeba. Żeby duma ministrów
rosła, a wraz z dumą, żeby głupota rosła, żebyśmy mieli największą głupotę w
Unii Europejskiej. Jak w tej
skretyniałej rzeczywistości dojdziemy w końcu do redukowania głupoty,
dostaniemy, ze względu na jej poziom i jakość największe limity, i znowu
będziemy wygrani. A gdyby tym z Brukseli coś nie pasowało, to zagrozimy im, że
dorzucimy do tej głupoty Niesiołowskiego. Tego nie wytrzymają, podpiszą z nami każdy pakiet redukcji głupoty, na
naszych warunkach. Chrońmy więc Stefana przed normalnością. Dla jego i dla
naszego dobra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz