Donald Tusk cieszy
się odwrotnie proporcjonalnie do wyników pracy swojego rządu. Im większa
katastrofa, tym jest weselej, czego premier dowiódł na ostatniej
konferencji prasowej. Chichotał z cienkich dowcipów Rostowskiego, jakby
był na Mazurskiej Nocy Kabaretowej, a nie przed obliczem milionów
widzów, którzy pytają już, nie tylko o to, jak żyć, tylko czy w ogóle w
Polsce da się jeszcze uczciwie żyć. Humor musiał lekko popsuć premierowi
Jarosław Gowin, który napisał do niego list otwarty, wzywający szefa PO
do debaty telewizyjnej. List ten ma znacznie czysto marketingowe.
Wskazuje bowiem, że Gowin jest równorzędnym konkurentem dla Tuska, ba,
może go nawet w tej debacie zgnieść i w rezultacie pokonać. Cokolwiek
stanie się w partii „Wziąłem, Zabrałem, Nie Oddałem” (WZNO), Jarosław
Gowin może już teraz wywiesić billboard z napisem: „Przegrałem, ale
wygrałem, Jarosław Gowin”. Bo tak mu jest pisane, że jest w tym starciu
wygrany. Pewien potencjał polityczny i intelektualny ma, więc się gdzieś przytuli. Mnie przyszedł do głowy pomysł, by napisać krótki list do Tuska i do Gowina, czyli dwa w jednym:
Szanowny Panie Donaldzie Tusku, Szanowny Panie Jarosławie Gowinie,
Polska
czeka w napięciu na Wasze starcie. Polacy wiedzą, że od wyniku tego
starcia nic nie zależy, nic się nie zmieni. Jesteście Panowie obydwaj
sprawcami katastrofy, choć Pan, Panie Jarosławie, aż takich zasług jak
premier to oczywiście nie ma. Ale jeśli chce Pan przejść na
drugą stronę rzeki, to bez zamoczenia, tak suchą nogą się nie da.
Czekamy na rachunek sumienia, bo w Platformie to już Pana ostatnie
harce, a po tej stronie rzeki entuzjazmu nie ma na Pana widok. Jeśli
wygra Pan debatę telewizyjną z premierem, a to już teraz jest
przesądzone, to niech się Pan nie dziwi, że premier jej nie chce.
Panie Premierze,
Radość
wielka nas bierze, gdy Pan się tak publicznie cieszy, bo rozumiemy, że
będzie jeszcze gorzej. Prawdę mówiąc, nieważne jest już, co Pan mówi,
ponieważ Pana oczy i tak mówią, że Pan kłamie. Tego nie da się ukryć,
chyba, że zostanie Pan Zorro. Za moment okaże się, że jesteśmy
bankrutami. Za moment nasza wyspa zamieni się dziurawą, tonącą łajbę. Co
Pan wtedy zrobi, na kogo Pan zwali winę? Bo kolega z rządu już znalazł
winowajców: UE i NBP. Jakaż to tęga głowa z tego Pana Rostowskiego. Może
warto mu przypomnieć, że to nasz Bank Centralny dosypał do budżetu nie
tak dawno 5 miliardów złotych, łatając nieco wielką dziurę. Co do UE, to
gdyby nie 300 miliardów złotych na lata 2007-2013, właśnie z Brukseli,
bylibyśmy już dzisiaj poniżej poziomu Grecji. Nie wygra Pan z Jarosławem
Gowinem w telewizji, choć wygra Pan z nim w partii. Ogólnie, przejdzie
Pan do historii Polski, jako jej czarna karta. Pana elity nie będą miały
tu nic do powiedzenia.
Drodzy Panowie,
Koniec
jest bliski, my wierzymy, że to będzie Wasz koniec, koniec Platformy
Obywatelskiej, koniec złodziejstwa, głupoty, buty i cwaniactwa jako
sposobu uprawiania polityki. Liczymy bardzo, że uchronimy Polskę przed katastrofą,
której Wy nie widzicie, a co niektórych z Was ona nawet bardzo cieszy.
Rozumiemy, że to jest ten Wasz nowoczesny patriotyzm. Obiecujemy go
uczciwie rozliczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz