Będą teraz w mediach ze
dwa tygodnie fety. Donald Tusk zwycięzca. Ale dobrze. Niech nawet tak
będzie, że tym razem udało się, super, bo nie było kolejnej, polskiej kompromitacji w Brukseli. Co prawda, ponad 28 miliardów złotych, nie trafi na polską wieś, bo o tyle właśnie przycięto nam środki na rolnictwo i rozwój obszarów wiejskich, ale
co tam polska wieś? Kto w Warszawie, słyszał kiedyś o jakiejś wsi?
Dajmy spokój tym bronom i kombajnom, bo to tylko obciach, no chyba, że
chodzi o jaja od kur wolno biegających czy jakoś tak podobnie. Takie
jaja ze wsi to standard w niemieckiej lodówce celebryty. No i jest
jeszcze kwestia ściółki. Z jakichś względów ściółka też ma znaczenie.
Takie jaja, w pełni ekologiczne, ale nie transseksualne bynajmniej, jaja
z polskiej, zdrowej wsi to jest postęp, a jak jest postęp, to jest
uśmiech znajomych i uznanie, jest zabawa i jest po prostu zajefajnie.
-Wiesz co Olu? Ja też
kupuję te jaja ściółkowe, ale tylko od tego Franka z Polnej – mówi
Kasia, trzydziestoletnia celebrytka z serialu „Boska od rana”. W tym
sensie, polska wieś i wolno
chodzące kury są potrzebne III RP, jako dostawcy ściółkowych jajek. Taka
też jest wiedza mainstreamu o rolnictwie, a on jest tu najważniejszy,
ważniejszy nawet niż sam Donald Tusk, co jeszcze, nie tak dawno, było
nie do pomyślenia. Dobre też są polędwiczki wieprzowe z młodej
ekologicznej świnki. Takie świnki chodzą sobie w głowach liderów z
korporacji po innej planecie, a potem spadają na Ziemię w postaci
zapakowanych próżniowo kawałków
mięsa. Tak to wygląda w stolicy, w dużych polskich miastach. Wieś to
mityczna kraina, której tak naprawdę już nie ma, cały cykl od kury do
jaja odbywa się poza dostępną nam rzeczywistością. Kura w głowie
celebryty jest tylko wytworem wyobraźni, niezbędnym wszakże do
zrozumienia momentu zakupu jaj. Kiedy podchodzi bowiem do dziesięciu
jaj, stawia sobie pytanie: skąd się to wzięło? I dzięki wyobrażeniu
postaci biegającej po zagrodzie kury, ma gotową odpowiedź: to się wzięło
z kury. Gdzie żyją kury? Nikt tego nie wie, ale jak jest ściółka, to
takie jajo jest oki.
Światłą część narodu
otacza jedynie stal i szkło, strzeliste gmachy, w których codziennie
wykuwa się przyszłość Polski, nowej i wspaniałej, składającej się z
laptopów i prądu elektrycznego, który płynie nie wiadomo skąd, ale
płynie na razie nieustannie i to jest samo w sobie wręcz niesamowite,
piękne. Jest mało istotne, za ile go kupujemy, albo skąd płynie jakiś
gaz. No z rury, wiadomo, rurą płynie też woda, doda mądry redaktor o
poranku. Natomiast idiotyzmem jest już myślenie, na ile te trzysta
miliardów złotych funduszy strukturalnych będzie w ogóle dla nas w
pełni dostępne. No bo coś tam gmyrali w zasadach przyznawania środków
unijnych, coś kombinowali z VAT –em, ale kto ma siłę to zgłębiać, skoro i
tak da się coś wykręcić znowu dla siebie.
Świat pędzi do przodu, a
w Polsce pędzi najszybciej w Europie. Gronkiewicz w kasku, Tusk w
samolocie, Sikorski na Twitterze, a Graś w komputerze, czegóż więcej nam
trzeba? Szkło i stal, windy i dywany, no i LED-y. Na każdym rogu ulicy,
w tramwaju, na dworcu, w sklepie, w kiblu, u fryzjera i u kosmetyczki, w
pubie i na zabawie, a niedługo i w kebabie. Postęp jest tak
oszałamiający, że doprawdy, dajmy spokój temu, że nie mamy już w Polsce
kolei. Czy ktoś widział w polskim serialu telewizyjnym jakiś pociąg,
albo choćby zwykły przedział? Nie ma czegoś takiego. Bohaterowie seriali
poruszają się tylko lokowanymi samochodami, jedzą lokowane ciastka i
chodzą w lokowanych gaciach. Lokowany jest cały nasz świat. W sytuacji
ekstremalnej, młody bohater serialu, taki trochę „daleko od szosy”,
jadący do krainy szczęścia podmiejskim pociągiem, może zostać tam
jedynie napadnięty i pobity. Ale nawet wtedy, kiedy już wyjdzie
poturbowany na Dworcu Centralnym z wagonu, wpadnie prosto w ramiona Kasi
z serialu „Boska od rana”, a
ona, ubrana w odlotowy kostium, tryskająca energią i seksem, z lokowanym
telefonem przyklejonym do ucha, skusi go do nowego życia w wielkiej
metropolii. Jesteśmy wszyscy coraz bliżej dnia, w którym już nie będzie
mogło być lepiej. Ten dzień naprawdę nadchodzi. To zasługa tego rządu.
Trzysta miliardów znowu silnie pobudza wyobraźnię pracowników wielkich
międzynarodowych korporacji. Jajka ze ściółki importowanej z
syberyjskiej tajgi, kury chowane w Tybecie, ekologiczne świnie z północnej Mongolii to następny etap postępu w III RP. Czwarty wymiar już blisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz