Tytuł
tego tekstu nie jest ani nadużyciem, ani nieporozumieniem. Nie jest
nadużyciem, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość broni niepodległości Polski w
Europie, jej podmiotowości. Jak
nazwać tych polityków, którzy sprzyjają przejęciu Azotów faktycznie
przez Rosję i całkowitemu uzależnieniu naszego kraju od wschodniego
sąsiada? Tytuł nie jest też nieporozumieniem, bo wprawdzie w
sondażach PiS zwycięża, ale jednocześnie wokół partii i Jarosława
Kaczyńskiego rozpoczął się prawdziwy sabat czarownic. Nie słyszałem, by z
prawej strony ktokolwiek mówił o usunięciu Donalda Tuska z funkcji
szefa PO i wstawieniu tam dajmy na to Grzegorza Schetyny, bo ten
bardziej pasowałby PiS. Aleksander Smolar pozwolił sobie jednak na
stwierdzenie o usunięciu Jarosława Kaczyńskiego. On, Europejczyk,
salonowiec, intelektualista, posługuje się językiem talibów. Co jest?
Wymsknęło mu się? A może jednak jest to jakiś znak, cel, który mają osiągnąć politycy prawicy przeciwni
dominacji Jarosława Kaczyńskiego. W tym sabacie bierze udział Leszek
Miller, człowiek wydawałoby się przytomny, jeśli chodzi o tak zwane
państwowe pryncypia. Niestety, Miller gra tak, jak każe salon, czyli
akcja ma charakter powszechny, trwa pełna mobilizacja. Szef SLD opowiada
kompletne bzdury o podziale Polski na zaściankową (PiS) i
postępową (SLD i PO). Wraca do programu Tuska z 2007 roku, który
podzielił w sumie Polaków na ciemnych i światłych. Ruch Millera jest tym
bardziej chory, że on właśnie w tej Polsce „zaściankowej” ma jeszcze
resztki poparcia.
Prawo
i Sprawiedliwość stanowi dla elit III RP śmiertelne zagrożenie, tak jak
była nim dla komunistów siła ruchu „Solidarności”. Nie siła paktującego
Wałęsy, tylko ludzi Solidarności, tych, których przegoniono z Polski,
tych, którzy dziś cierpią na choroby układu oddechowego, bo całymi
latami drukowali bibułę. To jest „Solidarność”, a nie Lech Wałęsa. On
jest beneficjentem tego systemu, systemu III RP, i to on bałwochwalczo i
z pychą na okrągło opowiada, jak obalił komunizm. Śmieszne i tragiczne
jednocześnie, bo przecież komunizm w Polsce i w całym bloku radzieckim
obalił się sam, zdając sobie sprawę, że wyścig z Ameryką jest drogą
donikąd, a także wiedząc, że na Zachodzie, a także w krajach bloku, na
„wielki przełom” czekają całe
zastępy wszelkich odmian lewactwa, pragnącego zrealizować koncept
laickiej i postępowej Europy. Jak im to wyszło, widać już teraz.
Sromotna porażka tej idei powoduje, że lewacy przytulają się albo do
Moskwy, albo do Berlina. Jak zawsze zresztą. Pospiesznie przepycha się
jeszcze śluby homoseksualne, co w końcu skończy się terrorem postępu
wobec tradycji. Albo skończy się też buntem tradycji przeciwko lewactwu.
I oby tak się stało. Bo salon europejski nie ustąpi.
Najlepiej
właśnie widać to teraz w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość rośnie w siłę,
ma wpływy, ma struktury, ma wyborców. Wcale nie zaściankowych, całkiem
nowoczesnych, ale żyjących w zgodzie z tradycją, w zgodzie z Polską. To
burzy przyszły porządek europejski, nie pozwala spać Aleksandrowi
Smolarowi całymi nocami. My żyjemy w zgodzie z Polską, oni żyją w
zgodzie z lewacką utopią, w której Polski, już od czasów Róży
Luksemburg, w ogóle nie ma na mapie Europy. Trzeba więc bronić Prawa i
Sprawiedliwości jak niepodległości. Nie można dać się podzielić ani
zwieść wyjściom na zewnątrz partii w niby szlachetnych to celach. Nie
ma takich celów. Nie ma miejsca dla Wiplerów. Prawo i Sprawiedliwość
musi obecnie tworzyć monolit, skałę nie do ruszenia. Bo nie mówi się o
usunięciu szefa partii przypadkowo. Jeśli PiS będzie chciał otworzyć się
bardziej na wielkomiejski elektorat, nie będą do tego potrzebne
struktury Gowina czy Wiplera. To zupełnie chory koncept. W trudnych
chwilach trzeba zaufać przywódcy ugrupowania.
A nie mieszać i tworzyć dziwne odnogi. Tak długo jak PiS będzie jeden, z
tym samym od lat liderem, tak długo lewacki sabat będzie bezskuteczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz