Film o Wałęsie („Bolku”) nie
znalazł się w dziewiątce nominowanych do Oscara dla najlepszego filmu
zagranicznego – tak głoszą media. A może nie? Może Związek Płotów i Tyczkarzy
da mu medal za skok. To jest jakaś aberracja historyczna, żeby kręcić cokolwiek
o kimś, kto jest tak mocno uwikłany we współpracę z tajnymi komunistycznymi
służbami. Żaden Nobel i przepraszam, pierdy o Areopagu Unii Europejskiej nic tu
nie dadzą. Wałęsa odegrał ważną rolę, jako stabilizator systemu PRL, a nie jako
jego odnowiciel. To człowiek, który już nic nie znaczy w naszej historii, a co
dopiero na Zachodzie. I jeszcze Nobel: orgazm, święto, szał, że to dla Nas.
Bujdy. Lider chował sztandar „S” już w 1989 roku, wzywał, by zwinąć flagi
związkowe. Czy agent, czy nie, to żaden bohater. Bohaterem jest dla mnie młody
człowiek, który na ulicach Nowej Huty poddał się, a w zasadzie stanął naprzeciw
tym zbrodniarzom z PZPR, w dużej budzie MO która Go rozjechała na śmierć. Gdzie
są te świnie systemu? Może ktoś je wskaże Panu Wajdzie? Jak można być tak zepsutym,
żeby kręcić taki gniot? I jeszcze Więckiewicz, niezły aktor, dał się złapać.
Wstyd. Tu już o nic nie chodzi. Bo Wajda i tak ma swoje pięć minut w historii
kina. Choćby „Ziemia Obiecana”. Pomijając wydźwięk filmu, to jedno z najlepszych dzieł sztuki filmowej
lat siedemdziesiątych, nakręcone w ciągu 40 dni! Co się w ogóle porobiło z tymi
starymi „zjadaczami” kultury? Służą tej
władzy III RP, jak wierne psy. Kiedy Wajda nakręcił „Ziemię Obiecaną”, katowano
nas w liceum filmem „Dersu Uzała” Kurosawy, jakiś koszmar ZSRR, przerost formy nad treścią, no i dostał tego
Oscara.
Nie ma żadnego żalu po tym
gniocie, po fatalnym scenariuszu Janusza Głowackiego, to jest film tylko do
pieca. Nikt „Człowieka z nadziei” albo z kniei, nie będzie nigdy oglądał. Wajda
mógł mieć kaprys, bo już ma Oscara za całokształt. Ale efekt jest dramatyczno –
komediowy.
Nikt w tym filmie nie jest
autentyczny. Co innego „Człowiek z marmuru” – socjalistyczny film, ale miał
trochę prawdy w sobie. To wszystko potwierdza tylko jedno: nikt nie chce słuchać
baśni o Wałęsie. Dla Zachodu, wbrew tubom III RP, jest „Bolkiem”. Gdybyż on sam
się wyspowiadał, ale z niego taki katolik, jak z pumy żyrafa. Jednym słowem,
zamiast pokazać wielki ruch 1980 w Polsce, pokazano jedynie jednego słabego
człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz