Śmiem twierdzić, że miniony weekend miał znaczenie
historyczne dla Polski. I dla Ukrainy również, i dla Europy także. Dziś rano na
Majdanie było kilkadziesiąt osób. Spontaniczna reakcja Ukraińców na wycofanie
się z podpisania umowy o stowarzyszeniu z UE, powoli wygasa. Przywódcy
opozycyjni wzywają, by nie wygaszać protestu, by Majdan był ciągle żywy, ale
ich apele mogą już niewiele dać, bo w społeczeństwie ukraińskim narasta
świadomość, że prezydent Janukowycz sprzedał ich kraj Moskwie. I co ważniejsze,
opozycja nie ma jednego wyrazistego lidera. Jeszcze gorzej, bo wśród elit
Kijowa czy Lwowa pojawiają się także opinie, że Unia Europejska to nie jest ta
Unia, do której chcieli kiedyś przystąpić. Dla Polski to bardzo złe wieści. Nie
ma bowiem wątpliwości, że naszego wschodniego sąsiada przeciągnięto wyraźnie w
stronę Moskwy, co oznacza poszerzenie wpływów Rosji i jej wyraźne parcie na zachód, na odbudowę swojego dawnego imperium. Cokolwiek jest lub nie jest
zapisane w umowie Putin – Janukowycz, żegnamy na razie Ukrainę z orbity
Zachodu, do którego dążyła. Nawet jeśli wybory wygra opozycja, nie zmieni
radykalnie kursu, bo 15 miliardów dolarów trzeba zwrócić, bo trzeba będzie na
przykład zrekompensować podwyżkę cen gazu przez Rosję, co uczyni wtedy na
pewno. Dziś po obniżce jest to 260 dolarów za 1000 metrów sześciennych, ale
może być znowu 400 dolarów.
Co
więcej reakcja Zachodu na porozumienie Kijowa i Moskwy jest w zasadzie żadna.
Tak, jakby nic się nie stało. Tymczasem Putin wyciągnął Brukseli wielki
europejski kraj, wielki rynek zbytu, liczący 45 milionów mieszkańców. Choć
można mieć wiele zastrzeżeń do Unii, która dziś służy głównie podziałowi
pieniędzy i promowaniu poprawności politycznej, to Ukraina w UE byłaby bliższa
Zachodowi, mniej zależna od Rosji, innymi słowy, rosyjskie wpływy strategiczne
w Europie zostałyby ukrócone. Dla Polski to zła wiadomość, ponieważ budowanie
długofalowej strategicznej współpracy z naszym wschodnim sąsiadem ma kapitalne
znaczenie dla przyszłości całej Europy Środkowo- Wschodniej.
Dziwnym
zbiegiem okoliczności na kilka dni przed szczytem Putin – Janukowycz, niemiecki
„Bild” informuje o rozmieszczeniu nowych rakiet Iskander – M w Obwodzie
Kaliningradzkim. Że inne Iskandery już tam są to było jasne, ale te są
nowocześniejsze, mogą przenosić głowice nuklearne i dolecą praktycznie do
południowych granic Polski. Nic takiego strasznego się nie stało, ale gdyby tak
Moskwa coś zamontowała na Kubie, dopiero by się działo. Tu tymczasem mamy wręcz
banalną i „letnią” reakcję naczelnego dowódcy wojsk NATO w Europie. Generał
Philip Breedlove raczył jedynie wyrazić w Berlinie zaniepokojenie i dodać, że
trzeba to zrozumieć i lepiej komunikować się z Rosją, bo samoloty natowskie i
rosyjskie blisko siebie na co dzień latają. Może był jakiś nowy reset? Może
Rosja znowu coś dostała od Obamy w zamian za coś?
NATO
jako gwarant naszego bezpieczeństwa wojskowego staje się fikcją. Rosja nie
wkroczy do Polski, ale trzyma nas już w swojej strefie wpływów. To, że jesteśmy
w NATO nie ma aż takiego znaczenia. Za wschodnią granicą mamy teraz wielki
rosyjski pas wpływów: od Białorusi po Ukrainę, no i jest Obwód Kaliningradzki.
Może warto przypomnieć, że w ramach „Trójkąta Kaliningradzkiego” (Polska –
Niemcy- Rosja) są (były?) plany budowy wspólnej jednostki wojskowej. To jest
jakieś wyjście, bo Iskanderów chyba w nas nie odpalą, ale o podmiotowości
Polski w Europie możemy wtedy zapomnieć. Taki to był nieszczęśliwy weekend dla
Polski, który jak to zwykle bywa u nas, nie został praktycznie przez nikogo z
rządu solidnie skomentowany. Reakcja
polskiego MSZ to kalka reakcji Zachodu. Czyli w sumie nic. Nie jesteśmy dla USA
sojusznikiem, tak jak nie jesteśmy nim dla Niemiec czy Francji. Potrzebują nas
do swoich geopolitycznych rozgrywek i na tym się kończy nasza rola.
Jeśli
dodamy do tego dalsze rozbrajanie służby zdrowia przez ministra Arłukowicza
oraz zabetonowanie się premiera Donalda Tuska na stanowisku szefa PO i
wykończenie wewnętrznej opozycji, to nic nie poszło po myśli Polski w tych
ostatnich dniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz