Jedna trzecia Polaków uważa, że
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do zamachu – tyle mówi nam najnowszy
sondaż CBOS, przeprowadzony na przełomie stycznia i lutego tego roku. W
porównaniu z poprzednim liczba osób podających zamach, jako przyczynę katastrofy
rządowego samolotu TU – 154, wzrosła aż o 7%, choć nic takiego istotnego
się nie wydarzyło w ostatnich miesiącach. Nie było wielkiego przełomu w
oficjalnym śledztwie, argumenty i dowody wskazujące na wybuch na pokładzie
samolotu, przytaczane przez Zespół Parlamentarny kierowany przez posła
Antoniego Macierewicza są znane od dawna. Doprawdy, trudno zrozumieć, na jaki
cud liczy Tusk i Komorowski, sądząc, że tę Tragedię da się rozmyć, że ona
zniknie nam z oczu gdzieś w tej smoleńskiej mgle. Trzeba też zrozumieć
wszystkich tych, co tak rzygają Smoleńskiem. To najpodlejszy odłam naszego
społeczeństwa i nie jest to tylko jeden osławiony już złodziej z fundacji.
Najpodlejszy – tak trzeba pisać o ludziach rzygających niewyjaśnioną do dziś, w
najmniejszym stopniu, katastrofą. To w pewnym sensie ludzie wykorzenieni z
polskości. Nie chodzi tu o tych, którzy po prostu nie wierzą w zamach. Mają do
tego prawo. Jest ich połowa. Chodzi o rzygających, bo to oni wprowadzili do
naszego życia publicznego narrację smoleńską składającą się z „kaczki po
smoleńsku” i oblewanych moczem zniczy. To jest „zbrojne” ramię III RP, ludzie w
ogóle rzygający na Polskę, na jej historię, nie cierpiący rozmów o Żołnierzach
Wyklętych, prawdziwych bohaterach, z których my jesteśmy dumni. Dla nich, dla
tej zsowietyzowanej, wiernopoddańczej mentalności, to są nadal śmiertelni
wrogowie, ponieważ ich śmierć to jest ciągle namacalny dowód na zbrodniczy
charakter i genezę reżimu, który dziś wystroił się w demokratyczne szaty, który ma też oczywiście swoich pożytecznych
idiotów, wykonujących rozkazy. Już nie w podziemiach aresztów, w lasach, nad
wykopanymi dołami, tylko zaciągniętych do manipulowania dzień w dzień ludzkimi
umysłami.
Dziś rozkaz brzmi: zapędzić
Polaków do roboty, skundlić ich, a wiernym dać jałmużnę, żeby głosowali na system. Wyklęci jednak nadal
żyją, ich ofiara jest bezcenna, przypomina nam, naszym dzieciom, że stalinowską
Polskę budowano na zbrodni, na mordowaniu Polaków, na torturach. To jest wizytówka polskiego
komunizmu, to jest zło, które tak bardzo chcą wymazać redaktorzy z Czerskiej. I
nie tylko stamtąd. Postkomuniści mieli historyczną szansę odkupienia swoich win
po 1989 roku, ale poszli starym szlakiem bojowym. Zlikwidować IPN – to dziś przecież
mówią. Zamknąć archiwa, zatrzeć ślady. Otóż, to się nigdy nie uda. Mogą umrzeć
wszyscy stalinowscy zbrodniarze - tu, czy na emigracji - ale i tak zbrodnia
pozostaje zbrodnią. Z dumą patrzę na zdjęcie Grupy Historycznej „Zgrupowanie
Radosław”* trzymającej w Warszawie wartę przy wystawie „Tropem Wilczym – Pamięci
Żołnierzy Wyklętych”. Niech więc boi się o swój los ta ekipa, bo Zbrodni
Smoleńskiej też nie zatrze, co najwyżej udusi się swoimi wymiocinami. Niech nie
liczą różne pętaki, że patriotyczny duch zginie w europejskiej próżnej
zawiesinie. Nie dacie rady. Dwa dni spotkałem pod wielkim centrum handlowym
młodzież rozdającą pięknie wydany folder historyczny o Żołnierzach Wyklętych.
To jest naprawdę budujące. I polskie. Przeklęci będą ci, którzy chcą zabić
prawdę o Smoleńsku, Wyklęci powstaną. Każdego 1 marca, będziemy się z nimi
cieszyć nadchodzącą wiosną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz