Kolejowa Komuna
Polska
ma silne służby. W służbach, dbających o nasze bezpieczeństwo, o to, by
nic złego się nam nie stało, jesteśmy może nawet lepsi od Rosjan, albo
co najmniej tak dobrzy jak oni. Poranek na dworcu PKP w Szczecinie.
Pusto jak zwykle, bo już mało co dojeżdża do gierkowskiego okna na świat
i mało co, w związku z tym, wyjeżdża z niego. W hali „odlotów” czai się
trzech facetów. Wysocy, twarze jak z pięknych lat osiemdziesiątych:
zacięte, czerwone, gotowe na danie w ryj każdemu, kto się ruszy kiedy
nie wolno się ruszać. To agencja ochrony. Oni chronią ten rozpadający
się dworzec przed bandytami. Ale tu już nawet bandytów nie ma, bo kogo
oni mieliby okradać? Agenci chodzą po hali, rozglądają się, czy ktoś nie
chce przypadkiem dokonać zamachu na dworcowy kibel, czyli uciec z niego
nie płacąc dwóch, albo i trzech złotych za pisuar. W dziedzinie
kiblowych haraczy jesteśmy na szczycie piramidy światowej. ¾ dolara,
albo nawet cały dolar za WC, za „restroom”, to tylko w Polsce. Na
peronie „ni słychu, ni widu”. Nie ma nikogo! Ani jednego pasażera.
Aż nagle wyłania się dwójka barczystych oficerów ze Służby Ochrony
Kolei z wielkim owczarkiem niemieckim. Halt! – słyszę w głowie. Może
będą strzelać? Przeszli i nawet nie sprawdzili mi dowodu osobistego,
jakie to szczęście….. I jak blisko do lat osiemdziesiątych, do pięknych napuchniętych
mord, kochanych, jak z sowieckiego filmu. PKP jest lepiej zorganizowana
niż polska armia. Kiedy już siedzę w pustym pociągu jadącym do Lublina i
czekam na jego odjazd, nagle barczyści oficerowie z psem przechodzą pod
oknem wagonu i zaglądają do środka, co też ja tu robię w tym
przedziale. Nie mija minuta i pojawia się jakiś gość (taki tajniak z
PKP), ubrany na wojskowo i też przechadza się po peronie, ale już bez
psa. Pewnie wyższy rangą. Sprawdza tamtych, czy czegoś nie przeoczyli.
Sytuacja wyżej opisana nie zdarzyła mi się pierwszy raz. To standard.
Często podróżuję i równie często doświadczam dowodów na to, że żyję w
jak najbardziej policyjnym państwie. Mobilnego wojska mamy może z
dwadzieścia tysięcy żołnierzy, nie więcej, ale różnych służb, to już
będzie ponad dwieście tysięcy. I oni są gotowi lać po mordzie, śledzić,
kopać, inwigilować nas dzień i noc. Jesteśmy na szczycie inwigilacji.
Czyż nie jest to wszystko piękne, że Tusk tak to dopracował? I jeszcze
Boni dokona takiej cyfryzacji, że słowa nie piśniesz bez wiedzy służb.
Nie ma co narzekać na kolej. Mysz się nie prześlizgnie. Na odcinku
kilkuset kilometrów konduktorzy, z różnych zresztą ekip, sześć razy
potrafią sprawdzić bilet i jeszcze z cztery razy go zeskanować. W
Niemczech pod tym względem jest bałagan nie do opisania. Nie skanują
nawet czasami. Czasami i u nas jest bajzel. Przyszła konduktorka i
nabazgrała coś na bilecie i sobie poszła. To jest wycinek polskiej
rzeczywistości, niby nic, ale przecież coś jest nie tak, skoro na dworcu
jest więcej różnych tajniaków niż podróżnych. Skoro nic nie działa w
PKP normalnie, ale służby działają tak sprawnie jak za Komuny. Wniosek
nasuwa się jeden: Komuna nie upadła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz