To, co
jeszcze dwa dni temu było domysłem, dziś nie budzi już żadnych
wątpliwości. Papież Franciszek odwołuje się poprzez wybór swojego
imienia do św. Franciszka z Asyżu. Jakże łatwiej zrozumieć teraz decyzję
Benedykta XVI. Wbrew tylu spekulacjom, domysłom, wydaje się, że
wewnątrz Kościoła, może nie samego Watykanu, podjęto historyczną decyzję
odnowy chrześcijaństwa, powrotu do samych jego korzeni. Jeśli nowy
Papież mówi, że „Kto nie modli się do Boga, ten modli się do diabła”,
jeśli ostrzega nas przed demonem czyhającym na człowieka każdego dnia,
to powraca do Ojców Kościoła, do ich głębokich przemyśleń, że Zło to coś
bardzo realnego, co zastawia na nas sidła, gdy tylko odchodzimy od
wiary. Gdy po prostu przestajemy żyć zgodnie z zasadami Dekalogu. Cały
XX wiek, to wbrew ideologom postępu, droga do zatracenia naszej
cywilizacji. Tak zwany postęp, gwałtowny rozwój technologii, wzrost
konsumpcji, standardu życia, został okupiony niezwykłymi, nigdy
wcześniej niepotykanymi, cierpieniami setek milionów ludzi. Idea
bogactwa narodów została zastąpiona ideą powszechnej szczęśliwości i
kontroli tej szczęśliwości, czy aby na pewno nasza szczęśliwość jest
właściwa. Ten wiek „powszechnej szczęśliwości” się kończy, kończą się
też zasoby ideowe lewicy czy - szerzej - całej filozofii postępu. Trudno
jest negować (i nie ma potrzeby) wzrost dobrobytu w Europie,
kilkudziesięciu lat względnie pokojowego współistnienia opartego na tym,
że jedni się rozwijali, a drudzy byli eksploatowani przez Sowietów.
Filozofia bogacenia się, w takim wymiarze, jak do tej pory, ma swój
kres. Trzeba pamiętać o tym, że setki milionów Europejczyków żyje na
kredyt, że dobra, które nabyli, będą
tak naprawdę ich dopiero pod koniec życia, a czasami nie zdążą nawet
spłacić tych dóbr do własnej śmierci. Do tego wszystkiego mamy pusty pieniądz krążący po
całym świecie, który ukazał swoją niszczącą moc światu we wrześniu 2008 roku.
Wszystko to razem jest
niezwykle skomplikowane, ale to, co jest zrozumiałe, oczywiste, to fakt,
że bogate społeczeństwa Zachodu żyły ponad stan, że państwa zadłużały
się i zadłużają nadal ponad miarę, w tym i Polska. Być może, Papież
Franciszek przygotowuje Kościół do nowych czasów, do życia człowieka z
umiarem, który się zagubił, do życia na miarę swoich własnych możliwości.
Idea federacyjnej Europy jest nie do utrzymania, bo wymagałaby po prostu
likwidacji państw, a na to nie ma zgody. W tej sytuacji bogate Niemcy
narzucają swój dyktat całej Europie. Porządek polityczny i gospodarczy,
stworzony po II wojnie światowej jest nie do utrzymania. Kościół zdaje
sobie z tego sprawę. Kościół widzi miliony młodych ludzi bez perspektyw
pracy, bez głębszego poczucia sensu własnego istnienia, zatraconych w
idei posiadania wszystkiego tu i teraz. To „tu i teraz” staje się jednak
iluzją, albo czymś dostępnym jedynie dla garstki szczęśliwców. Ktoś
musi przeprowadzić wiernych przez ten trudny czas, dać nową perspektywę
życia, którą przecież dobrze znamy z nauki Kościoła. Powrót do życia
prostego, bardziej uduchowionego jest na pewno receptą na coraz większą
bezradność całych społeczeństw wobec dyktatu pieniądza, kultu
konsumpcji. To wszystko jest coraz lepiej opakowane, ma coraz więcej
literatury objaśniającej, jak wspaniałe mamy czasy, ale ludzie czują się
coraz bardziej zagubieni. Kościół, tak jak zawsze poszukuje dróg
wyjścia. To sa realne problemy, przed jakimi staje nowy Papież, a nie
lewackie dywagacje z TVN 24.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz