Inspiracją do napisania tego tekstu było zdjęcie. Zdjęcie
ośmioletniej dziewczynki z Powstania Warszawskiego (pod tekstem). Ilekroć
przyglądam się fotografiom młodych Warszawiaków i Warszawianek, i ilekroć
słyszę potem skowyt Wyborczej, że miejsce Polski jest tak naprawdę pod stołem,
to myślę sobie, że wojna wcale się skończyła, trwa nadal, na innym, wyższym,
niewyobrażalnym kiedyś poziomie. Że cała historia Polaków i Polski ostatnich
trzydziestu lat, to kontynuacja procesu urabiania nas na posłuszną masę przez
przepoczwarzoną grupę manipulatorów ludzkiej świadomości, dziś na tyle
bezczelnych, bo nazywających się patriotami, obrońcami demokracji. Prawo i
Sprawiedliwość nie jest jeszcze w pełni gotowe do wyłożenia wszystkich kart na
stół, ale to się zbliża nieuchronnie. I dlatego, zamiast programowej
alternatywy mamy pokaz pogardy i nienawiści: do Prezydenta, do rządu, do
wojska, do patriotycznych tradycji, do wszystkiego, co jest symbolem naszej
narodowej tożsamości. Dzieje się to w przeddzień wizyty Donalda Trumpa w
Polsce, człowieka, który stał się dla całej liberalnej i lewicowej
międzynarodówki wrogiem numer jeden. Nie mogą wystawić przeciwko niemu swojej
zbrojnej armii, więc szkalują go, obrzydzają, lekceważą, albo – w trosce o
swoje własne niepolskie interesy – żądają, by powiedział to, czego oni
oczekują. To zdjęcie, tak jak wiele innych z tamtego powstania nadal krzyczy i
przypomina nam, że budowa wolnego i silnego państwa nie została dokończona.
Bo jeśli jest tak, że były premier jednym zaniechaniem
skazuje na bankructwo i tragedię życiową kilkanaście tysięcy swoich
współobywateli i ma nadal, tu w kraju, swoich zwolenników i swoją partię
polityczną, to daleko nam jeszcze do normalności. Jeśli jest tak, że prezydent
stolicy kpi z krzywdy kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Warszawy, uchylając
się od odpowiedzialności za złodziejstwo, które trwało latami pod jej rządami,
i za które Jolanta Brzeska zapłaciła potworną śmiercią, to mam w sobie to
głębokie przekonanie, że tamte dziewczęta i tamci chłopcy nie walczyli o taką
Polskę, jaką zostawiła nam wszystkim Platforma Obywatelska – topiąca się w
amoku oskarżeń, epatująca czystym złem, bez jakiejkolwiek pozytywnej wizji
państwa. Twierdzę wręcz, że tamci wspaniali młodzi ludzie chcieli budować po
wojnie, w niepodległej już Polsce, wspólnotę, dla której takie wartości jak
wolność, odwaga, prawda i uczciwość są czymś niezbywalnym, bez których nie
można mieć - wymarzonej przez nich - wolnej Ojczyzny. Jak to jest, że po
siedemdziesięciu latach, to wśród młodzieży jest dziś więcej tamtego
patriotyzmu, zrozumienia dla tamtych idei, a ci, którzy doświadczyli komunizmu,
prześladowań i upokorzeń, dziś ustawiają się do walki z demokratycznie wybranym
rządem, mało tego, niektórzy z nich nawołują do wojny domowej i mówią z
determinacją: zaje..ć PiS. Lech Wałęsa, służący im pomocą musi
wiedzieć, że oni czekają na niego, żeby dokonać dzieła zniszczenia. Żeby
zatrzymać Polskę w miejscu, w którym ona zaczyna iść naprawdę do przodu.
I nie chodzi tu o to, że teraz
rządzi Prawo i Sprawiedliwość (to mogłaby być inna partia), nie chodzi tu o te
wszystkie gry partyjne, sejmowe i medialne starcia, tylko o to, że pewien
wysiłek ogółu Polaków przynosi efekty. Widać to gołym okiem. Widzą to także ci,
którzy nienawidzą Jarosława Kaczyńskiego, którzy nazywają go starcem, którzy
życzą mu najgorszego. Widzą, ale chcą mieć Polskę wyłącznie dla siebie, taką
jaką już mieli - bez armii, bez silnego polskiego kapitału, Polskę pod stołem.
Tłumaczącą się nieustannie obcym, że w ogóle chce być, istnieć, rozwijać się
tu - w środku Europy, bez dyktatu
kogokolwiek. My sobie zapracowaliśmy na niepodległość przez te wszystkie
pokolenia, wdzięczni dozgonnie bohaterom z symbolem Polski Walczącej, wobec
których mamy nadal niespłacony jeszcze dług, więc wszyscy ci, którzy się z tym
nie zgadzają, niech powiedzą to otwarcie, że mamy nadal tkwić wciśnięci
posłusznie między Rosję i Niemcy, zadowoleni z dostępu do resztek z pańskiego
stołu – za cenę utraty naszej narodowej i kulturowej odrębności, skazani na
byle jakie państwo, na byle jakie rządy i na byle jaką wolność, do tego jeszcze
ściśle segregowaną. Mamy wielką szansę
- nie my z PiS i nie wy z PO –
wspólnie wznieść się dość wysoko jak na nasze ograniczone możliwości wynikające
z położenia, trudnej historii czy
dystansu, jaki nadal nas dzieli od bogatych państw Zachodu. To jest możliwe.
Jeśli więc uważacie, że nie żyjecie w Polsce tylko w państwie PiS, jeśli
sądzicie, że Donald Trump przyjeżdża tu, żeby osłabić a nie wzmocnić Polskę, to
rzeczywiście zostańcie w domu, nie przychodźcie na plac Krasińskich. Ale nie
przychodźcie też 10 lipca, zostańcie w domu i dajcie w końcu większości Polaków
święty spokój. Jeśli rozumiecie jeszcze cokolwiek z ducha tamtych bohaterów, to
przyjrzyjcie się temu wyjątkowemu zdjęciu ośmioletniej Różyczki Goździewskiej,
małej sanitariuszki i każdej innej fotografii z pamiętnego sierpnia 1944 roku,
i zastanówcie się, czy to co robicie i chcecie nadal robić, nie niszczy
polskich marzeń, wtedy niespełnionych, ale dziś jak najbardziej realnych.
https://twitter.com/PologneReelle/status/881979564897050626
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz