Według Jurka Owsiaka, bez jego zgody i akceptacji,
artyści nie powinni występować w miejscach, które okryły się hańbą i są
miejscem sabatu ludzi Jacka Kurskiego i jego telewizji, popularnie nazywanej w
bliskich mu kręgach „kurwizją”. Nie ma to nic wspólnego z narzucającym się tu
nieodparcie wulgaryzmem, tak wyszło i nikogo to absolutnie nie obraża, żadnego
dziennikarza czy dziennikarki TVP, pracujących na co dzień w tej państwowej
stacji. Wrażenie takie, a nawet coś więcej niż wrażenie, można odnieść po wypowiedzi
Owsiaka dla portalu interia.pl.* w sprawie Festiwalu Piosenki w Opolu, który
odbędzie się, po wielu perturbacjach, 15 września br. Jego zdaniem, ta impreza
nie ma nic wspólnego z tradycyjnym Opolem, a negocjacje były niejasne. Co ma do
tego szef WOŚP nie wiadomo. W każdym razie, długo zapowiadany jubileusz Maryli
Rodowicz w końcu się odbędzie, a razem z nią mają wystąpić Pectus, Doda, Helena
Vondrackowa i Feel. Wystąpią więc, jakby tego nie czarować i nie zakłamywać w
owej „kurwizji” należącej do PiS. Owsiak to komentuje:
„Pani Maryla bierze udział w czymś, czego ja nie
akceptuję. To nie ma dla mnie nic wspólnego ze sztuką już teraz. Teraz to jest
salon próżności, żeby się pokazać. Mam uczucie, że tam już rządzą tylko
pieniądze - tam w tej chwili nie ma żadnej treści. Dla mnie to jest
niestety klęska wszystkich artystów, którzy biorą w tym udział”
Tak oto, znowu się nakręca spiralę wrogości wobec
każdego, kto legitymizuje swoim
występem wydarzenie artystyczne realizowane przez TVP. Wielbiony przez salony
Owsiak, ma uczucie, że w Opolu chodzi o szmal, czyli o coś, czego on sam się
potwornie brzydzi. Zostańmy jednak przy muzyce. Mamy tu bowiem do czynienia z
roszczeniem, by to on decydował, gdzie artysta może wystąpić (najlepiej na jego
scenie), a gdzie jest to zakazane i obciachowe. Pan Jurek zawiódł się bardzo, ponieważ
Maryla Rodowicz nie odpowiedziała na jego zaproszenie do wzięcia udziału w
tegorocznym „Przystanku Woodstock”. To był wystarczający powód, żeby po raz
kolejny zaatakować TVP i tych artystów, którzy ośmielili się przyjąć
zaproszenie do Opola. Tak w praktyce jest realizowane hasło wolności, równości
i demokracji, wykrzykiwane podczas protestów na ulicach Warszawy. Szczytne
wartości obejmują tylko tych, którzy je głoszą, a tym, którzy w jakikolwiek
sposób wikłają się w związki z obecną władzą, przysługuje jedynie ostracyzm i
potępienie. Sporej części polskiej publiczności odmawia się więc obejrzenia
swoich ulubionych gwiazd piosenki w miejscach, których nie akceptują liberałowie
i celebryci. Jeśli Rodowicz chce śpiewać, to tylko u „swoich”, a nie u „obcych”.
Trudno to inaczej nazwać jak pogardą dla milionów Polaków, którzy mają gdzieś
politykę, podziały, protesty i chcą po prostu po raz kolejny obejrzeć w telewizji opolski festiwal. Maryla
Rodowicz mocno kluczyła w sprawie Opola, ale dziś nie ma to już większego
znaczenia. Ma swoją wierną publiczność, która chce jeszcze słuchać jej
piosenek. Owsiak też chce, ale tylko u siebie.
*żródło: interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz