Warszawa
jest pięknym europejskim miastem, tu jednak, na Krakowskim
Przedmieściu, panuje duszna atmosfera, czuje się wręcz namacalnie jak
demokracja jest gwałcona przez nacjonalistyczny ruch Prawa i
Sprawiedliwości. Teraz skryli się w kościele Św. Anny, pod pozorem
modlitwy. Ponad sto tysięcy białych róż i pogodnych młodych twarzy stoi
naprzeciw katolickiej budowli i czeka w duchu wolności i tolerancji na
nienawistny tłum, który chce zablokować ich walkę o wolność. Jest
legendarny Władysław Frasyniuk i szykanowany podle przez reżim Mateusz
Kijowski. Złączeni stalowym łańcuchem stoją dumnie i milczą. Nie cofną
się i nie siedzą już na ulicy. Nie przyszli tu po to, żeby siedzieć,
tylko po to, żeby stać nieruchomo jak skała, skała, której nie usunie
stąd siedem tysięcy policjantów, ubranych w złowrogie czarne mundury,
przywołujące jak najgorsze skojarzenia. Gdzieś w oddali, na ulicy
Karowej, stoją z wyjącymi silnikami, wśród kłębów trujących spalin,
ciemnozielone wozy opancerzone z armatkami wodnymi. A za mną groźny Long
Range Acoustic Device (LRAD) – urządzenie emitujące potworny dźwięk,
który może doprowadzić protestujących do obłędu. Za poprzednich rządów
służyło do nagłaśniania koncertów rockowych Jurka Owsiaka, ale w rękach
nacjonalistów wszystko jest groźne, nawet dźwięk.
Z kościoła katolików wychodzi wzburzony tłum. W rękach trzymają
nacjonalistyczne flagi i transparenty, krzyczą głośno, aż ciarki
przechodzą po moich plecach, ale Obywatele RP nie przestraszyli się.
Uśmiechy na twarzach przeciwko agresji, wolność przeciwko dyktaturze. Na
ulicy Miodowej czeka w pełnej gotowości awangarda europejskiej
młodzieży Antifa. Młodzi chłopcy z Niemiec przyjechali tu bronić
polskiej demokracji – wymowny gest niemieckiej solidarności z Polską. W
dłoniach butelki i kamienie, coś absolutnie niezbędnego, wtedy, gdy
opresyjny system sięga po przemoc. Tłuszcza katolicka rusza w kierunku
monolitu pokoju i wolności. Na jego czele niesiona wysoko na rękach
słynna polska dziennikarka Hanna Lis. To nasza Atena – mówi jej mąż
Tomek. Gdzieś w środku porusza się pojazd z wielkim telebimem, z którego
na protestujących spogląda wprost ze szpitala sam Lech Wałęsa, z
odsłoniętą piersią, która symbolizuje odwagę i poświęcenie. Niestety,
chyba dojdzie do starcia, nacjonaliści szykują się do ataku, policja
przemieszcza się, czuję pod nogami drżenie bruku pod ciężarem ich butów,
katastrofa wisi w powietrzu.
Kaczyński dał znak i nacjonaliści
zatrzymali się, dysząc z nienawiści. Nikt się nie rusza. Nagle zapadła
cisza. Coś niepojętego! Wszystkie kamery skierowały swoje obiektywy w
jeden punkt na skraju skweru.
Zza drzewa wyszedł – niesamowite - Lech Wałęsa. Fortel, jaki zastosował,
zamurował wszystkich. Spokojnie podszedł do Hanny Lis i ucałował jej
włosy. – Możesz już zejść, już po wszystkim – powiedział. Co się dzieje?
Nagle, nad Krakowskim Przedmieściem pojawiły się potężne stumetrowe
roboty. Ich długie wijące się stalowe ramiona zaczęły chwytać w sieci
ludzi, setki ludzi. Przeraźliwy dźwięk, a potem z rozrywanego bruku
zaczęły się wyłaniać kolejne, metalowe potwory, wydające z siebie
potworny ryk. Całe niebo pociemniało, a na ziemię zaczął padać stalowy
deszcz. Lech Wałęsa został porwany jako pierwszy. Potem Kijowski,
Kasprzak - z nieba zaczęły spadać na ziemię połamane białe róże. Coś
potwornego. Nie wiemy co się dzieje. Czy to jest inwazja? Długie ramię
Trumpa? To może być on, nie żartował więc kilka dni temu na placu
Krasińskich. Wojna światów na naszych oczach. Początek Apokalipsy.
Tylko prof. Jadwiga Staniszkis stoi teraz spokojnie tuż obok mnie, z
mądrymi oczami i mówi do setek kamer: - Od dawna wiedziałam, że to się
tak właśnie skończy. Obcy, o których wielokrotnie pisałam, odnaleźli na
Tytanie sondę „Cassini”, która wylądowała tam kilkanaście lat temu i
odczytali w niej zaszyfrowany w autografie Adama Michnika tajny przekaz
adresowany do całego demokratycznego wszechświata. Dlatego postanowili
zabrać do siebie tych wspaniałych ludzi, stworzyć im godne warunki życia
w spokojnej Galaktyce Alfa 1953, nowe, przyjazne warunki życia.... –
mówiła, a groza i strach ciągle narastały. Zamilkłem. Opary kosmicznego
paliwa duszą nozdrza, ale są nadzieją na lepszą przyszłość dla tej
garstki bojowników, potomków powojennej elity rządzącej zaściankową
Polską. Warszawa jest dziś czarna i posępna. Niech Nowy Jork nie
bagatelizuje tego co się dziś tutaj stało. Nacjonalizm i faszyzm
zalewają całą naszą planetę. Macron, Macron, gdzie jesteś?!
Jerry Looper – Left NEWS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz