Z uwagą przeczytałem wpis Mony o
masakrze maturalnej* w Salonie24. Masakra jest, ale o wiele większa, bo jest to masakra
edukacyjna. O ile nie jest ona jeszcze tak bardzo widoczna na poziomie klas
I-III, gdzie dzieci po prostu uczą się podstaw - liter, pisania, liczenia, o
tyle potem jest bigos, chaos i pomieszanie z poplątaniem. Problemem nie jest
obowiązkowa matematyka na maturze, problemem jest schorowany system edukacji w
Polsce, przy którym ciągle majstrują znawcy tacy jak ministerki Hall i
Szumilas. Nikt całościowo i kompleksowo nie odważył się zmienić polskiej szkoły
tak, by poza teorią, uczyła wiedzy praktycznej, niezbędnej przy wchodzeniu w
dorosłe życie. W szkolnictwie, szczególnie tym gimnazjalnym i średnim mamy
swoistą mieszankę PRL-u, różnych eksperymentów szumilasowych i czasami
rzeczywiście jakieś własne nowatorskie pomysły nauczycieli, którzy widzą, że
świat się zmienia, że nie można wkuwać w głowy uczniów teorii rodem z lat
siedemdziesiątych ubiegłego stulecia.
Co do samej matematyki. Nie wiem,
czy powinna być na maturze obowiązkowa, czy nie, jest królową nauk, także dziś,
od niej wiodą drogi do wszystkich najważniejszych innych dziedzin wiedzy:
fizyki, ekonomii, informatyki. Poza wszystkim, matematyka, nawet dla słabeusza,
to znakomity sposób ćwiczenia jego umysłu. Bo to jest ćwiczenie czy gimnastyka
umysłu, podobnie jak filozofia. Jeśli ktoś czyta Kanta czy Husserla, i nawet
zrozumie jedną trzecią z tego, co czyta, to jego poziom myślenia abstrakcyjnego
rośnie niepomiernie, z korzyścią dla przyszłego życia zawodowego. Bo nikt chyba
nie zaprzeczy, że dziś cywilizacja opiera się na myśleniu abstrakcyjnym. Kto
jest do niego zdolny, ten odnosi sukcesy w biznesie, w nowoczesnych
technologiach, a nawet w życiu osobistym. Im większy polot w myśleniu, tym bardziej
przyciągamy do siebie innych ludzi. Od siebie dodam, że potrafiłem w liceum w
klasie o profilu matematyczno – fizycznym siedzieć do trzeciej w nocy, żeby
rozwiązać jakieś trudniejsze zadanie. I choć zmęczony, to rano szedłem do
szkoły z wewnętrzną satysfakcją, że pokonałem tę trudność, osiągnąłem cel. Niby
mało, ale uczyło wewnętrznej dyscypliny.
Jeśli już reformować polskie
szkolnictwo, szczególnie to gimnazjalne i średnie, to należałoby moim zdaniem
doprowadzić do „symbiozy” w nauczaniu matematyki i informatyki oraz ekonomii
(!) , której w polskich szkołach praktycznie w ogóle nie ma. Mury liceów (poza
specjalistycznymi klasami biznesowymi) opuszczają ekonomiczni analfabeci, a
przecież nie wszyscy idą dalej studiować ekonomię. Wystarczy zajrzeć za miedzę,
ile zajęć praktycznych z ekonomii realizują niemieckie szkoły. Jak wiele jest
zajęć z projektów biznesowych, które muszą realizować sami uczniowie. Niestety,
tkwimy często nadal w głębokim PRL-u, każąc uczniowi podać dokładną wysokość
dziesięciu najwyższych szczytów świata. W dobie Internetu, każdy w kilka sekund
zobaczy listę stu najwyższych gór na świecie. I tak można w kółko. Jednocześnie
zaniedbuje się kształcenie humanistyczne. Jeżyk Polski i Historia są na coraz
gorszym poziomie, a lata rządów PO w Ministerstwie Edukacji to równia pochyła,
to prawie gwóźdź do trumny naszego szkolnictwa. I żadne rankingi europejskie
nic tu nie pomogą PO. Lektury i daty, lektury i daty. A gdzie jest miejsce na
teatr, na pisanie własnych opowiadań czy sztuk teatralnych i wystawienie choćby
tej jednej najlepszej?
Co prawda kończyłem liceum w PRL-u, ale miałem wspaniałą
nauczycielkę historii, potem działaczkę „Solidarności”, pod opieką której
wystawialiśmy w naszej szkole „Powstanie Listopadowe” i „Redutę Ordona”. Niech
uczniowie wystawiają dziś Becketta czy
Mrożka, niech doświadczają sztuki, to będziemy mieli więcej wirtuozów biznesu,
dzięki nim bowiem, ludziom sztuki, w
latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, Ameryka budowała swoją potęgę w
dziedzinie wysokich technologii. Na razie mamy zamknięte głowy w polskiej
edukacji, oranie po głowach uczniów i za mało innowacji. Praktycznych pomysłów
na zdobywanie wiedzy. A masakrę edukacyjną zapewniły nam ostatecznie rządy Pani
Hall i Szumilas. Ich kontynuatorka, Pani Kluzik – Rostkowska, też się „zna” na
edukacji tak jak jej poprzedniczki. Ktoś celowo wstawia tam takie
nieudacznice?
*http://mona11.salon24.pl/594179,maturalna-masakra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz