Hordy kretynów
wałęsające się wczoraj już od rana po wielu miastach z petardami, to my,
tak ogólnie my, nie jakieś tam lemingi czy mohery. Głupio zaczynać tak
notkę noworoczną, ale może wreszcie poza waleniem w najbardziej
beznadziejny rząd, jaki nad Wisłą kiedykolwiek panował, może poza
rozprawianiem, co by było gdyby, zaczniemy także rozliczać w tym nowym
roku trochę sami siebie. Nie w całości i nie od razu, bo z kolei bez
uprzedniego, skrupulatnego rozliczenia wielopokoleniowej grupki
poststalinistów i postkomunistów, w ogóle nic nowego nie stworzymy,
tylko będziemy tak leżeć plackiem w tej III RP i czekać na jakieś
zbawienie lub wybawienie. Nic takiego się nie zdarzy. Sami, sami, tylko
sami możemy zmienić świat wokół siebie. Także wprowadzić nowe obyczaje w
Sylwestra, bo wszędzie, po demolce, której dokonał Tusk, jest coś do
zrobienia, do naprawienia. Tej nocy zmarła pięcioletnia dziewczynka
uderzona w głowę plastikowym odłamkiem petardy. Bawiła się wśród
dorosłych. Tragedia, ślepy los, to się zdarza. Stąd właśnie taki, a nie
inny początek notki. Ta jedna niepotrzebna śmierć boli mnie na tyle, że
kompletnie nie interesują mnie te wszystkie tłumy kołysające się w
Warszawie czy we Wrocławiu. Widziałem nie raz przygotowania do detonacji
fajerwerków i jak ktoś chce i wie jak to zrobić, to można uniknąć nieszczęścia.
Co roku to samo:
poodrywane ręce, palce, pokaleczone głowy, a czasami śmierć. Zwierząt
też szkoda, bo niby dlaczego mają cały wieczór, skamlące, leżeć pod
stołem. Sylwester, jak niemal wszystko w Polsce, został spłycony właśnie
do kołysania się przy tępych rytmach i do rzucania
petard. A gdzie jest policja, gdzie są chłopaki od kopa w głowę, co tak
dzielnie tłumią zamieszki, kiedy obchodzimy polskie święto narodowe?
Policja jest, pilnuje kołysania, a nie porządku. Ponieważ zerknąłem po
północy, co też tam Prezydent Waltz z Polsatem wykombinowali
w Warszawie, to stwierdzam, że było to Pobłocie Małe, z zastrzeżeniem,
że wieś Pobłocie Małe robi naprawdę dużo lepsze wrażenie. Za to wręcz
cudowne wrażenie robią, chyba nie tylko na mnie, słowa Wielkiej Prezydent Waltz: „.....Żeby ten rok 2013 był lepszy, niż ten, który właśnie mija”. Jak ona to wykombinowała, były konsultacje z Igorem Ostachowiczem, a może i z samym Miśkiem Kamińskim? To
był szok. Po raz pierwszy HGW powiedziała w życiu coś, co może się
naprawdę spełnić, co ma w sobie pierwiastek prawdy. Chyba każdy przyzna,
że słowa prawdy w ustach słynnej Hanny to coś absolutnie mega
kosmicznego, to hit tego sylwestrowego wieczoru, a może nawet hicior. No
bo, co miałoby się jeszcze zdarzyć w Polsce, żeby rok 2013 był gorszy
od minionego. Bądźmy optymistami w końcu. W sytuacji, gdy już wszystko
praktycznie zostało równo schrzanione, trudno coś schrzanić jeszcze.
Pojawi się więc być może taka oto refleksja w rządzie, że trzeba się podać do dymisji, albo coś w stylu - wajcha i tak dalej - bo nie ma już nic do rozwalenia, wszystkie inwestycje zostały albo rozwalone, albo schrzanione. Można nas co prawda dalej pacyfikować, totalną penalizacją kierowców przekraczających prędkość (pomysł Herr Nowaka), ale jest jeszcze coś takiego jak masa krytyczna w narodzie. A masy krytycznej nie zniesie nawet zwykły leming. Myślę, że to będzie jednak dla tej władzy bardzo śmieszny rok. Dla nas za to lepszy, bo potwór jest zmęczony i pomysłów już nie ma na to, jak by tu Polaków jeszcze mocniej przydusić do ziemi. Ostatnim hitem tej polityki – w sferze, nazwijmy to „kultury” – było „Pokłosie”. To będzie zabawny rok dla Tuska, pod każdym względem, to będzie dla mainstreamu rok spijania śmietanki, zbierania owoców swoich rządów. Być może nawet tą śmietanką się udławią. Trupów w szafie nikt już nawet nie liczy. Wyjdą jeszcze z zakamarków różne gospodarcze i polityczne złośliwe bakterie i będą zjadać ten rząd, razem z tym jego mainstreamem. Bakterie są wredne i nie będą z nimi negocjować, tylko będą ich zżerać, kawałek po kawałku. Trzymam kciuki za bakterie i z nas. Damy radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz