Pamiętacie premiera Tuska, jak w
2011 roku zapowiadał w Wilnie, że zadba o Polaków mieszkających na Litwie, że
sprawa ustawy oświatowej dyskryminującej polską młodzież zostanie wyjaśniona?
- „Jesteście od lat, od dziesiątek lat, a można nawet powiedzieć od setek lat,
największym darem dla polskości, będąc wiernymi polskiemu językowi, polskiej
tradycji, polskim obyczajom, niezależnie od tego, jakie burze nad waszymi
domami, waszymi głowami się przetaczały”-
tak pięknie wtedy mówił premier. I tak jest ze wszystkim u Donalda
Tuska. W zasadzie mógłby swobodnie powiedzieć, że bierze pełną odpowiedzialność
za to, że asteroid pędzący podobno do Ziemi na pewno nie uderzy około 15 lutego
br. w nasz „sfrustrowany” glob. Biorąc pod uwagę wiarygodność premiera z PO, dopiero
zasiałby totalny chaos na całym świecie.
Oczami wyobraźni można zobaczyć
te paniczne wystąpienia Baracka Obamy i Angeli Merkel. Byłby to jednak, z
drugiej strony, jakiś fajny sposób Tuska na to, by w końcu zaznaczyć swój
realny wpływ na losy Europy i świata. Opustoszały Nowy Jork, bo przecież
wiadomo, że wszystko co leci w naszym kierunku, na pewno uderzy najpierw w NYC.
Inaczej nie byłoby połowy filmów katastroficznych. To tylko podpowiedź dla
premiera, żeby mu pomóc. Powracając do Litwy, to właśnie będą - w rejonie
solecznickim - zdejmować napisy z nazwami ulic w języku polskim, zgodnie z
wyrokiem litewskiego sądu. To taki symboliczny wręcz przejaw naszych świetnych
notowań i wpływów w Europie. Nie chodzi
bynajmniej o to, że mała Litwa gra
Polsce na nosie już od kilku lat, tylko
o to, że w ogóle dochodzi do takiej sytuacji. Byłoby to nie do pomyślenia,
gdybyśmy w tej Europie cokolwiek znaczyli, gdybyśmy prowadzili poważną
politykę.
I tu jest ten wielki dysonans III
RP. Z jednej strony, ta wręcz niebywała buta wobec rodaków, ten pokaz siły czy chamstwo takich ludzi jak Halicki,
który grzebie w tragedii rodzinnej Marty Kaczyńskiej, jak carski oficer
bagnetem w poszukiwaniu ukrywających się powstańców (właściwie to nie ma nawet
odpowiednich słów i porównań dla tego typa), a z drugiej ta niemoc. Niemoc w
Unii Europejskiej, w relacjach dwustronnych i wielostronnych, a za oceanem
jeszcze coś więcej, po prostu dyplomatyczny niebyt. Nikt nas o nic nie pyta, a
jak pyta to tylko dla jaj. – Pytałaś się Tuska? – zastanawia się prezydent
Francji. –Tak, pytałam o godzinę – odpowiada Merkel. Takie są te nasze relacje
z Unią. – Przywiozłeś kasę dla Grecji? – pytają i klepią jak głupków, i
pozdrawiają, że jesteśmy tacy solidarni. Polska dziś, przepraszam za brzydkie
porównanie, może sobie dłubać w nosie i słuchać co mówią inni.
Doprawdy, już łatwiej mówić o
jakimś sukcesie w budowie dróg donikąd, bo choć donikąd to jednak gdzieś
prowadzą, niż o sukcesach polskiej dyplomacji. Jeśli na chłodno przyjrzymy się
temu, co wyprawia MSZ pod wodzą Sikorskiego
wobec białoruskich opozycjonistów, to przecież jest to sabotaż, zdrada
naszych strategicznych interesów w Europie i działanie na szkodę Białorusinów
oraz tamtejszej Polonii. Za to w Polsce, władza się puszy codziennie, grzmi,
poucza, kpi, naigrywa się z nas, tępi opozycję, demonstruje siłę, wsadza za
nic, a winnych nie wsadza, wywyższa debili i tępi patriotów. To są fakty i to
są fakty niepodważalne. A skoro to są fakty niepodważalne, to jak mamy nazwać
rządy III RP, jak nazwać jej elity, które powstańców styczniowych nazywają
terrorystami? No bo przecież Czerska to elita elit tej III RP. Jak to pogodzić
psychologicznie i jakie wnioski wyciągnąć z tego? Kim oni są? U siebie –
bezczelni, aroganccy i wręcz chamscy, a tam, w Brukseli, w Berlinie, kulający
się po dywanach możnych, wystawiający tylko pokornie swoje główki do
pogłaskania przez Merkel. Tak zachowują się tylko ludzie zakompleksieni, bez
honoru, bez zasad, w gruncie rzeczy słabi, bez pomysłu na Polskę, bez pomysłu
nawet na siebie samych. Bezosobowi, bez charyzmy, bez kręgosłupa. Zmutowani
komuniści i zmutowani opozycjoniści, cwaniacy i gangsterzy, sprzedajni
dziennikarze i głupkowaci celebryci. Jednym słowem, elita do koryta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz