Po czterech latach od Tragedii
Smoleńskiej nadal nie wiemy nic na pewno o przyczynach katastrofy. To wybitne
dzieło prokuratury wojskowej i rządu Donalda Tuska, to ich zasługa, bo czemuż
mamy obwiniać Rosjan, skoro sam premier oddał śledztwo w ich ręce. Po czterech
latach prokuratura ogłasza, że znalazła w brzozie coś, co nie pasuje za nic do
elementów skrzydła Tupolewa. To coś to silumin, stop aluminium i krzemu, który
na pewno nie jest częścią TU-154M. Pozostałe 11 elementów badanych przez
ekspertów są lub mogą być elementami skrzydła rządowego samolotu, ale pewności
stuprocentowej też nie ma. Sama prokuratura podkreśla, że siedem próbek to jedynie
mogą być elementy samolotu. Tajemniczy silumin stosowany jest w lotnictwie, do
budowy cylindrów, a także celowników karabinków snajperskich. Do czego jeszcze,
nie wiadomo, bo zastosowanie siluminu ze względu na jego właściwości (lejność,
odporność na pęknięcia) jest bardzo szerokie. Nie należy się spodziewać tutaj
żadnych sensacji, bo sensacji płynących z prokuratury było już wiele. Istotne
jest to, jak psychologicznie ekipa Tuska rozgrywa całe śledztwo w sprawie
przyczyn katastrofy.
To jest metoda kroczącego oswajania
Polaków z myślą, że to nie był zamach, tylko wypadek, ale tak na pewno to my
tego nie wiemy, a właściwie to może nigdy się nie dowiemy, a w końcu dajmy temu
spokój, wypadki lotnicze się zdarzają. Z jednej strony padają ciągle
zapewnienia, że TU 154M po prostu zszedł za nisko, zahaczył o brzozę i się rozleciał
na dziesiątki tysięcy części, na błotnistym podmokłym terenie. Ponad połowa
Polaków nie wierzy w ustalenia
prokuratury wojskowej, choć jednocześnie tyleż samo nie wierzy w zamach.
To i tak niewiele, biorąc pod uwagę zmasowaną propagandę polityków PO i mediów,
że w Smoleńsku zdarzył się jedynie nieszczęśliwy wypadek. Oswaja się więc nas
przez cztery lata z myślą, że zamachu nie było, a jednocześnie nie ma
ostatecznych dowodów, że było to jedynie tragiczne zdarzenie, na które wpływ
miały między innymi złe naprowadzenie Tupolewa przez rosyjskich kontrolerów,
fatalna pogoda i ryzykowne zachowanie się polskich pilotów.
Tragiczny 10 kwietnia oddala się
z roku na rok, ludzie są zajęci sobą, zmagają się albo z kłopotami, albo z
myślą, co by tu jeszcze kupić, żeby było im tak jak na Zachodzie. Rozmontowane
więzi społeczne sprzyjają polityce przeciągania śledztwa i znieczuleniu Polaków
na największy dramat Polaków po II wojnie światowej. Jak daleko to zaszło,
wystarczy wspomnieć, że kłamczyni jest marszałkiem Sejmu RP, że ludzie tacy jak
Palikot, który lżył tragicznie zmarłego Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego,
swobodnie poruszają się po polskiej scenie politycznej, robiąc kolejne wolty
jak choćby sprzeciw wobec uchwały sejmowej w sprawie kanonizacji Ojca Świętego
Jana Pawła II. W Polsce przechodzi wszystko, każdy przekręt, każde draństwo,
każda afera: informatyczna, autostradowa, hazardowa, można mnożyć w
nieskończoność. Oto NIK, pod wodzą dawnego lidera PO Krzysztofa Kwiatkowskiego
ocenia, że koszty budowy Stadionu Narodowego zostały zawyżone o 460 milionów
złotych, ale nic nikt nikomu nie zrobi, choć winę za to ponoszą byli
ministrowie sportu z partii Donalda Tuska. Pół miliarda to betka dla
beneficjentów III RP.
Ciągnąć wszystko co niewygodne, aferalne,
w nieskończoność, tak, by większość Polaków o tym zapomniała, by zachwyciła się
spotem PO za ponad siedem milionów złotych, by czarowanie, że jesteśmy już w
przedsionku bogatych krajów Zachodu trwało jak bal, by wszyscy tańczyli w rytm
speców od PR i marketingu politycznego. Przy okazji śledztwa smoleńskiego i
zagadkowej brzozy nasuwa się nieodparcie jedno porównanie z sytuacją za naszą
wschodnią granicą. Taktykę kroczącego oswajania Zachodu z aneksją Krymu i
parciem na wschodnie granice Ukrainy stosują Rosjanie. Nie było żadnego ataku z
ziemi i powietrza, żadnego błyskawicznego wtargnięcia na obce terytorium.
Powoli pojawiali się jacyś dziwni
żołnierze, potem referendum, potem przejmowanie administracji i Krym już należy
do Kremla. I wszyscy na Zachodzie to przełknęli. W porozumieniu genewskim nie
ma ani słowa o zwrocie Krymu Ukrainie. Moskwa skutecznie rozmiękcza Zachód i
Amerykę, bez pośpiechu. Krok w tył i dwa kroki do przodu, tak jak dziś, kiedy
Ławrow zapowiada na Ukrainie wariant gruziński. Wjedziemy czołgami – powiada,
no i pewnie za jakiś czas wjadą, i świat się pogodzi z tym faktem. USA mogą
dozbroić naszego sąsiada, mogą udzielić mu pomocy finansowej, Unia może też coś
dorzucić, ale nikt nie zdecyduje się na otwarty konflikt zbrojny z Rosją, bo
Zachód panicznie boi się wojny, bo ma bardzo dużo do stracenia.
Choć tak wiele wskazuje, że w Smoleńsku doszło do zamachu,
to dopóki w Polsce rządzić będą kłamcy, nic więcej ze strony władców III RP o
10 kwietnia się nie dowiemy. Panuje zmowa milczenia i strach, co się stanie,
gdy ta ekipa zostanie odsunięta od władzy. A tymczasem pewnie kolejne kilka
miesięcy będziemy karmieni niby informacjami, skąd wziął się silumin na
pancernej brzozie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz