sobota, 25 stycznia 2014

Ostatnie pięć minut dla Polski i Ukrainy

0

Teka premiera i wicepremiera Ukrainy dla opozycji – to proponuje prezydent Janukowycz. W tle tych rozmów mamy do czynienia z największym protestem społecznym w Europie od czasów pierwszej „Solidarności”. Niezależnie od tego, kto steruje, kto wspiera, kto prowokuje, kto broni reżymu, jak majstruje na Majdanie - Berlin czy Moskwa - dzieje się coś niezwykłego w skali Europy. Tymczasem, ta Europa zachowuje się tak, jakby Ukraina leżała na krańcach Syberii, a nie u granic Polski, u granic Unii Europejskiej. To naprawdę wydaje się niepojęte, że jedyne na co stać polityków europejskich to łzawe, mętne i nic nie znaczące wypowiedzi. Co to jest za hit dnia, że przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy ogłasza w Warszawie, że drzwi dla Ukrainy są zawsze otwarte…… A co z oknami? Też są otwarte? Europa jako organizacja polityczna zatraciła się zupełnie. Można śmiało powiedzieć, że Unia Europejska, a ściślej Bruksela, poza wydawaniem kolejnych kretyńskich zakazów, nie ma nic do powiedzenia. Po prostu nic nie znaczy jako gracz polityczny. Choć mogłaby, gdyby już po pierwszych starciach w Kijowie wprowadziła wobec Ukrainy konkretne sankcje. Polska, w tej dramatycznej sytuacji dla całej Europy Środkowo – Wschodniej, też nic nie ma do powiedzenia i nic nie znaczy.

 Tak na oko, wydaje się, że Donald Tusk powinien jeździć po stolicach europejskich i rozmawiać o takim wsparciu dla Ukraińców, które zablokuje rozwiązania siłowe z użyciem Berkutu i zahamuje imperialne zapędy Moskwy. Ale on siedzi w Warszawie. Powinien jeździć nie dlatego, że Ukraina i Ukraińcy kochają Polaków i czekają na nasze wybawienie, tylko dlatego, że ważą się losy tej części Europy na całe dekady, a nie na rok czy dwa. W ogóle trzeba sobie zadać dziś pytanie, czy Polska to jeszcze samodzielne państwo, czy już tylko dostawca części zamiennych dla Berlina. Organizowane spontanicznie (?) grupy mieszkańców, niezwiązane często z opozycją z Majdanu zajmują najważniejsze gmachy w państwie i w regionach, na naszych oczach widzimy przewrót w wielkim państwie, które jest naszym sąsiadem, a Tusk sobie coś tam bąknie z Van Rompuyem i jest dobrze, działamy na rzecz Ukrainy. Przecież to nie jest nawet kompromitacja Polski i Unii Europejskiej, to jest jawne sabotowanie woli narodu ukraińskiego, jego dążeń do wolności. Czy z tego narodzi się obóz polityczny niechętny Polsce, dziś nie wiemy. Nawet banderowcy muszą mieć świadomość, że bez sojuszników politycznych nic nie zdziałają. Mogą liczyć zapewne na porozumienie z częścią polskich elit politycznych, ale bez rachunku sumienia nic się nie uda. Pozostanie skryta wrogość. Wyobraźmy sobie na chwilę, jak reagowaliby Polacy, gdyby nasz Sierpień 80` został tak potraktowany przez Zachód jak dzisiaj Majdan. Z drugiej strony warto sobie także przypomnieć, jak strachliwie reagował kanclerz Helmut Schmidt po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Niemal cały Zachód nabrał wtedy wody w usta, pozostał nam tylko Ronald Reagan. Ale wtedy była „Żelazna kurtyna”. Dziś oficjalnie jej nie ma, ale jak się dobrze przyjrzymy temu, co dzieje się wokół Polski i Ukrainy, to ta kurtyna ma się całkiem nieźle, tylko system się zmienił. Czy Arsenij Jaceniukow przyjmie tekę premiera, a Witalij Kliczko wicepremiera, dowiemy się być może jeszcze dzisiaj, bo planowane jest ich wystąpienie na Euro – Majdanie. Ale niezależnie od ich decyzji, tracimy na razie Ukrainę, traci ją Polska, traci ją Europa.

Ukraińcy widzą przecież, że poza gestami solidarności z Polski, nikt nie prowadzi polityki wspierającej demokratyczne przemiany w ich kraju. Jeśli wygrają z reżymem, jeśli wygrają wojnę podjazdową z Moskwą (pytanie jeszcze jak drogo za to zapłacą), to będą mogli powiedzieć, że wszystko zawdzięczają tylko sobie. Trzeba też dodać, że i Ukraina, i Polska są dziś w bardzo podobnej sytuacji geopolitycznej. Ani oni, ani my, nie mamy w Europie prawdziwych sojuszników, czy przyjaciół. I Polska, i Ukraina mogą liczyć tylko na siebie. Jest tylko jeden ratunek dla samodzielności politycznej Europy Środkowo – Wschodniej: na przekór tragicznej historii, uprzedzeń, czasami nawet wrogości, połączyć siły i utrzeć nosa Merkel i Putinowi. Jeśli pozostaniemy w orbicie berlińskiej, przemielą nam Polskę na jeden duży Land.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz