-Hej, hej, tik-tak, tik - tak, stygnie ! - jego żona Weronika siedziała na krześle i niecierpliwiła się.
-Tato, czy Ty wiesz, że w naszej szkole na każdym piętrze powstają teraz po trzy nowe toalety ? Po prostu szał! - zawołała Paulina i siadła przy matce.
- Dlaczego tylko trzy? - zapytał Hubi, jak go żartobliwie nazywały dzieci.
-Ojej! Jest żeńskopodobna, męskopodobna, czyli heteryckie, a teraz wreszcie będzie gejowska, lesbijska i dla tych, co się jeszcze nie określili do końca.
- A co z transwestytami? - zapytał surowo ojciec.
- Na razie ich nie ma w naszej szkole, nad czym bardzo ubolewamy - odpowiedziała ze smutkiem Paulina.
- A ja - wtrąciła się Weronika - byłam bardzo zdziwiona, jak w moim butiku do przymierzalni dla niezdecydowanych płciowo (NP) weszła chyba osiemdziesięcioletnia staruszka. Ciekawe, dlaczego się jeszcze nie zdecydowała na płeć?
W tym momencie wtrącił się Kacper, ubrany w luźną, żółtą bluzę i różowe spodenki.
- To proste. Mogła już być kulturowym facetem, potem przeszła zmianę płci na męskiego geja, z geja na lesbijkę, a na starość pomieszało się kobiecie i jest niezdecydowana. Jasne? - zapytał i wszyscy tylko przytaknęli, po czym zaczęli jeść smaczne śniadanie.
- Jedzcie szybko, bo spóźnicie się na szkolny autobus, a dziś macie przecież akademię "Gender Show" - przypomniał Hubi i połknął ze smakiem kawałek ogórka. Obrzydliwy, zielony seksista - pomyślał o nim, ale jeszcze nie przestawił się do końca na gender food.
- Tato! - ocknęła się córka. - Nie na Autobus, tylko na autobusa! Nasza autobusa, ta autobusa! - powtarzała Paulina surowo patrząc na ojca.
- Wiem, wiem..... autobus-a, tramwaj - a, samochod - a, pociąg - a (tu pomyślał, że to dwuznaczne i seksistowskie), skuter- a! - wyliczał Hubi.
Kacper i Paulina uśmiechnęli się razem, choć wiedzieli, że ich
rodzice jeszcze nie do końca potrafią żyć w nowoczesnym
społeczeństwie. Litera "a" stała się w tym nowym
porządku czymś przełomowym, wręcz kluczowym, rewolucyjnym
zawołaniem całej nowej populacji gender. Miliony młodych dziewczyn
nosiło t-shirty z napisem "Only A". Geje reagowali
spokojnie, a heterycy cicho siedzieli, ledwo już tylko wspierani
przez kościół.
Kacper i Paulina zabrali szkolne torby i ucałowali na odległość
rodziców. Już od pięciu lat obowiązywała ustawa zakazująca
obleśnego i typowo heteryckiego oraz katolickiego całowania się
dzieci z rodzicami. Zaburzało to, zdaniem psychologów,
swobodny rozwój dziecka, gdyż mogło sugerować, jaką płeć
ostatecznie wybierze sobie jakaś tam Kasia czy Michał. Bo, przecież
- mówiła słynna profesor Piątka - może być tak, że
dziewczynka zechce widzieć w swoim ojcu matkę, a w matce ojca. Co
więcej - dodawała jakże precyzyjnie - nie jest też wykluczone, że
ojciec będzie chciał w swoim, dajmy na to Bronku, dostrzegać
Bronkę, albo Bronkę i Bronka jednocześnie, niepogodzony z
biologicznym wyrokiem narodzin. Ale Hubert i Weronika byli jak na
razie zadowoleni z aktualnych płci biologicznych swoich dzieci, bo
oczywiście ich kulturowe oblicza były zupełnie inne i fascynujące.
- A co robicie dziś w szkole na "Gender Show" ? - zapytała na pożegnanie mama.
- Ja będę śpiewała piosenkę pod tytułem "Kiedy chciałam go mieć", wiesz mamo taki lyric song dla dziewczyn, które już zmieniały płeć z trzy razy - tokowała wyluzowana Paulina.
A Ty Kacp?
Kacper stanął na chwilę w drzwiach, twarz mu spochmurniała i była pełna zadumy, w końcu się odezwał.
- Mam własny monodram "Moje pierwsze żeńskie marzenia". Wiesz tato, na kanwie tych moich przeżyć, kiedy miałem 9 lat i chciałem bardzo mieć kiedyś duże piersi.
- Fascynujące chłopcze! - powiedziała matka i ugryzła się zaraz w język, bo przecież jeszcze sama nie wiedziała, czy jej syn będzie chłopcem, a potem mężczyzną.
Na razie obok "gender peselu" miał wpisane, zgodnie z ustawą przyjętą rok temu, "męskopodobny". Weronika, która miała już za sobą dwa związki lesbijskie i jeden typowo wewnętrzny, kulturowy, to znaczy kochały się w niej samej jako w Weronice, jej dwie różne osobowości (transwestytka i gejka). Ta gejka to było już coś mega orgazmowego, bo bo to była jakaś lesbijka tkwiąca w jej głowie, ale jednocześnie miała coś w sobie gejowskiego, ale nie heretyckiego. Po prostu cudnie, myślała Weronika i z radością patrzyła na swoje dzieci. Zresztą, słowo "dziecko" wychodziło już powoli z użycia. Dzieci nie były już dziećmi, tworzyły się codziennie na nowo, przechodziły różne kulturowe i fizyczne transformacje, nie bardzo było więc wiadomo, czy jutro Kacper nie będzie kimś innym, może nawet nie jej synem, tylko kulturowym ojcem jej córki? To możliwe - pomyślała i doszła do wniosku, że jest bardzo inteligentna.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz