Prezydent Putin dostarczy prawdopodobnie Platformie
Obywatelskiej takiego paliwa, że już wkrótce PO przeskoczy w sondażach PiS. To
oczywiście taki mało istotny wątek wobec tragedii Ukraińców, ale w Polsce nie
jest bez znaczenia. Obserwuję media dość wnikliwie, jeśli to już robię.
Pomijając fakt, że TVN 24 nie zajmuje się praktycznie niczym innym jak agresją
Rosjan na Krym, to jest tu pewna dziwna specyfika, która wywołuje pytanie, czy
dziennikarze są tak tępi, czy też tak zmęczeni relacjami z miejsca zdarzeń. O
tym, że tak zwane grupy samoobrony wyposażone we wszystko, czego potrzebuje
komandos, to w oczywisty sposób rosyjski Specnaz, było wiadomo od początku. Ale
Pan Putin powiedział, że to nieprawda. Dziennikarze, wyjątkowo nie uwierzyli
Prezydentowi Rosji, ale dało to im impuls do dywagacji, że chyba się tu
Prezydent Putin mija z rzeczywistością. I co się dzieje? I w TVN24, i TVP INFO
przez trzy dni trwają dziennikarskie śledztwa i dochodzenie prawdy, że to
jednak są rosyjscy żołnierze. Jeśli ktoś ze speców Putina od PR doradził mu ten
tekst z zakupem broni i mundurów w sklepie, to było to mistrzowskie zagranie.
Co się bowiem dzieje? Dziennikarze nie zajmują się już tak bardzo, co robią i
na jakiej zasadzie, elitarne jednostki rosyjskiej armii na Krymie, tylko
zajmują się ich identyfikacją. Szukają naszywek, jakichś znaczków i tym
podobnych gadżetów. Gdyby to jeszcze trwało przez 24 godziny od konferencji
prasowej Putina, ale to trwa już trzeci, jeśli nie czwarty dzień. Dosłownie:
kilka razy dziennie znowu coś odkrywczego na ten temat. Moim zdaniem jest
działanie na szkodę stacji. Chyba, że bystre dziennikarskie głowy sądzą, że to
jest takie sexy. No bo to jak w komedii: on nakłamał, a my go teraz złapaliśmy
na tym kłamstwie. Proszę bardzo: mamy naszywkę na plecach z napisem po rosyjsku
– imię i nazwisko. Wrzucamy do sieci i wyłazi nam oficer Specnazu. Jakie to
pasjonujące.
O wiele poważniejsze są skutki dramatu Ukrainy dla układu
sił politycznych w Polsce. Ci wyborcy PO, którzy zwątpili już w Donalda Tuska,
odzyskują do niego zaufanie. I tu znowu jakże pomocne są nasze ukochane media.
Wyprodukowały one bowiem film w reżyserii Jacka Pałasińskiego „Europa mówi
Tuskiem”, by zacytować tytułem filmu samego reżysera. Oczywiście, działania
polskiego premiera miały pewien pozytywny ciężar gatunkowy, ale znowu, kiedy
doszło do poważnych rozmów, na przykład w Paryżu, nas tam nie było, choć to my
jesteśmy następni w kolejce po Ukrainie do podobnych działań wojskowych Moskwy,
jak te na Krymie. W sumie, to tylko Amerykanie wykonali wobec nas jakiś gest
zainteresowania. Nie ma dwóch zdań, że wszystko to co dzieje się na Ukrainie ma
dramatyczne znaczenie dla Polski. Jednak, nawet w takiej sytuacji, przydałby
się może jakiś umiar, zachowanie proporcji. Główne media pojęły jednak w lot,
że można w ten sposób napompować wyniki sondażowe PO. Widz nie widzi nic, poza
Krymem. Bodaj jedyne dwa tematy, które przebiły się przez rosyjskie zasieki w
ostatnim tygodniu, to sprawa zabójcy pedofila,
a dziś kwestia alkomatów w samochodach. Pozbyliśmy się nagle wszystkich
problemów: gigantycznego długu publicznego, fatalnego stanu służby zdrowia i
tysiąca innych spraw, które dotyczą naszego codziennego życia. Mamy za to czwarty dzień rozważań
dziennikarskich, że oni nie są z grup samoobrony tylko z Rosji. Do mnie to
jeszcze nie dotarło. Doprawdy? To są rosyjscy żołnierze? Wyglądają raczej na
Ninja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz