Beton. To słowo jako pierwsze przychodzi mi na myśl na koniec tego
dramatycznego dnia. Dnia, w którym ani rodziny ofiar, ani opinia
publiczna nie dowiedziały się nic w kwestii tego, kto ponosi
odpowiedzialność za zamianę ciał, kto zakazywał otwarcia trumien w
Polsce, kto poniesie konsekwencje za traumę rodzin. Po prostu beton,
ściana, potok nic nie znaczących słów premiera, prokuratora generalnego i
marszałek Sejmu. I atak Donalda Tuska na opozycję i na ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeden cel został jednak osiągnięty przez
Platformę. Powstał zamęt, wielość informacji: kto kogo zamienił i kto
się pomylił, to nie Rosjanie, to syn Anny Walentynowicz się pomylił,
zdaje się twierdzić Andrzej Seremet, ale syn śp. Pani Anny mówi, że
prok. Seremet kłamie. No i Ewa Kopacz opisuje ze szczegółami wygląd
prosektorium w Moskwie, przyznaje się, że może były jakieś nieścisłości,
ale oni tam na miejscu, rosyjscy i polscy lekarze pracowali dniem i
nocą, razem, może nie przy sekcjach, tylko przygotowywali, ale jaka to
różnica? Prokurator generalny przyznaje, że prokuratorzy byli
obserwatorami, bo sekcje już przeprowadzono. Co prawda dwa lata temu i
później twierdzono co innego, ale to szczegół. Pomylono się, prawda, ale
może rodziny źle rozpoznały, a w ogóle spieszono się, bo PiS krzyczał,
żeby ciała wróciły do Polaki. No to wróciły, nie zrobiono wszędzie DNA.
Krótko mówiąc przekaz jest jasny: była pełna ofiarność rządu, całego
polskiego państwa, zrobiliśmy wszystko, a może nawet więcej, więc
uszanujmy zmarłych i nie mówmy już o tym. No i przecież o to chodziło
premierowi. Umocnić własny elektorat, przełknąć gorzką pigułkę, żeby
można było dalej kłamać. Blisko rok temu napisałem notkę pod tytułem
„Prawda o Smoleńsku to koniec III RP”. Platforma wie o tym, więc nie
będzie nawet ułamka prawdy z ust premiera i obozu władzy, bo runąłby
cały system polityczny w Polsce. Dlatego mamy smoleński beton. Dlatego
mogliśmy dziś usłyszeć, jak lekarz podczas okazywania ciała jego bliskim
wyjął „tylko kawałek skóry”, tak były zmasakrowane – mówiła po debacie
dziennikarzom Pani marszałek. Narracja jest już gotowa: oni dręczą rząd,
a tam w Moskwie to co widzieliśmy było potworne, oni nie mają sumienia.
Mamy do czynienia ze zbiorowym działaniem na szkodę państwa, ze zmową i oszustwem, mamy niezbite dowody na to, jak państwo nie zdało egzaminu i już ponad dwa lata tak sobie z tym żyjemy. Za chwilę okaże się prawdopodobnie, że nie wiadomo, gdzie został pochowany Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie. Otóż to wszystko przechodzi bokiem, jak burza. Zagrzmi, chwilę popada i władza znowu się opala. Wystarczyło obejrzeć dziś twarz Ewy Kopacz - podczas debaty, na początku konferencji prasowej i na końcu. Odetchnęła, mamy to za sobą. Nikt już nie będzie wracał z takim uporem do kwestii „metra w głąb” (bo uwierzyła Rosjanom), do wzorowej współpracy polskich i rosyjskich lekarzy (bo była, ale w przygotowaniach do sekcji), a poza tym ona – Ewa Kopacz – była tam jako Ewa, a może dr Ewa. Dociskana, kto w ogóle reprezentował w tamtych tragicznych dniach rząd w Moskwie, odpowiada, że nie powie tak konkretnie, ale nie była sama. Możemy następne pięć lat dochodzić w ten sposób prawdy o Smoleńsku i niczego się nie dowiemy. Może pęka ten mur smoleński, ale po dzisiejszych i wczorajszych przekazach, wystąpieniach rządowych widać, że obóz III RP znowu ominął rafę. Może tylko na tydzień, może na miesiąc, ale ominął. Scementował swój elektorat, bo bez niego straciłby władzę. W tej sytuacji, rzeczywiście zasadne jest pytanie, czy można czekać z założonymi rękami do wyborów. Tak długo, jak elektorat PO, będzie syty, tak długo nic go nie poruszy. Ewa Kopacz mówiła dziś z przejęciem i obrazowo o szczątkach ciał, o wymieszanych materiałach DNA, przekonując, że były to niezwykle dramatyczne chwile dla rodzin. Wraca tu znowu pytanie, i nie ostatni zresztą raz, jaka siła spowodowała tak straszliwe zniszczenia samolotu i tak strasznie zdeformowała ciała ofiar? Jaka siła powyrywała nity z konstrukcji samolotu? Będą znowu szukali odpowiedzi, a może już ją mają. Co zostaje dla lemingów z tego dnia? Przeprosili obydwoje, i marszałek Sejmu, i premier, a syn Walentynowicz to nawet nie rozpoznał zwłok matki.
Mamy do czynienia ze zbiorowym działaniem na szkodę państwa, ze zmową i oszustwem, mamy niezbite dowody na to, jak państwo nie zdało egzaminu i już ponad dwa lata tak sobie z tym żyjemy. Za chwilę okaże się prawdopodobnie, że nie wiadomo, gdzie został pochowany Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie. Otóż to wszystko przechodzi bokiem, jak burza. Zagrzmi, chwilę popada i władza znowu się opala. Wystarczyło obejrzeć dziś twarz Ewy Kopacz - podczas debaty, na początku konferencji prasowej i na końcu. Odetchnęła, mamy to za sobą. Nikt już nie będzie wracał z takim uporem do kwestii „metra w głąb” (bo uwierzyła Rosjanom), do wzorowej współpracy polskich i rosyjskich lekarzy (bo była, ale w przygotowaniach do sekcji), a poza tym ona – Ewa Kopacz – była tam jako Ewa, a może dr Ewa. Dociskana, kto w ogóle reprezentował w tamtych tragicznych dniach rząd w Moskwie, odpowiada, że nie powie tak konkretnie, ale nie była sama. Możemy następne pięć lat dochodzić w ten sposób prawdy o Smoleńsku i niczego się nie dowiemy. Może pęka ten mur smoleński, ale po dzisiejszych i wczorajszych przekazach, wystąpieniach rządowych widać, że obóz III RP znowu ominął rafę. Może tylko na tydzień, może na miesiąc, ale ominął. Scementował swój elektorat, bo bez niego straciłby władzę. W tej sytuacji, rzeczywiście zasadne jest pytanie, czy można czekać z założonymi rękami do wyborów. Tak długo, jak elektorat PO, będzie syty, tak długo nic go nie poruszy. Ewa Kopacz mówiła dziś z przejęciem i obrazowo o szczątkach ciał, o wymieszanych materiałach DNA, przekonując, że były to niezwykle dramatyczne chwile dla rodzin. Wraca tu znowu pytanie, i nie ostatni zresztą raz, jaka siła spowodowała tak straszliwe zniszczenia samolotu i tak strasznie zdeformowała ciała ofiar? Jaka siła powyrywała nity z konstrukcji samolotu? Będą znowu szukali odpowiedzi, a może już ją mają. Co zostaje dla lemingów z tego dnia? Przeprosili obydwoje, i marszałek Sejmu, i premier, a syn Walentynowicz to nawet nie rozpoznał zwłok matki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz