Redaktor Paweł Wroński,
prawdziwy chart politycznej poprawności z „Gazety Wyborczej” nie jest
trollem internetowym, nie jest jakimś tam marnym dziennikarzyną, nie
jest też z pewnością szambem, które precyzyjnie ostatnio zdefiniował
Tomasz Lis. To publicysta pełną gębą. We wpisie zamieszczonym na
Twitterze, sugeruje jednoznacznie, że pomoc na miejscu uchodźcom z
obozów w Libanie czy w Syrii to utopia. Czyni to w bardzo specyficzny
sposób: „Polskim imigrantom na Syberii w czasie II WŚ powinno się pomagać na miejscu.: )”*
Jest oczywiście tak, że
można i trzeba pomagać ofiarom wojny w Syrii, które dziś nie mają gdzie
mieszkać, są bez środków do życia, ale nie szturmują Europy i nie chcą
opuszczać swojej ziemi. Pomagają im na bieżąco polski rząd, polski
kościół, organizacje humanitarne. Redaktor Wroński wie o tym doskonale,
sięga jednak do czasów odległych, do polskiej Golgoty Wschodu, do
morderczych deportacji, żeby udowodnić swoje racje. Szyderczo - to
najdelikatniej powiedziane. Czytających ten wpis trafia dosłownie szlag.
Padają mocne słowa pod adresem jego autora, na przykład: „bydlę”. Inni
piszą: Szok! Szokujące! Paweł Wroński pochodzi z redakcji gazety
trzymającej się ponoć najwyższych, bo europejskich standardów
dziennikarstwa, nie może być więc mowy o pomyłce, o jakimś
niezrozumieniu tematu. No bo sens tych słów nie wymaga nawet
interpretacji. Tak jak w czasach II WŚ nie można było pomóc zesłańcom na
Syberii, tak i teraz nie można realnie pomóc ofiarom wojny syryjskiej,
tam na miejscu, trzeba ich - trzymając się logiki Pawła Wrońskiego -
zabrać do nas, do Polski. Z tej nieludzkiej ziemi. To bez znaczenia, że
Polaków, z ich ojczyzny, deportowano w bydlęcych wagonach na Syberię pod
groźbą kary śmierci tam, gdzie nie chcieli być. Syryjczycy z obozów w
Libanie są nadal u siebie, są razem, w sowim kręgu kulturowym.
To prawda, że kraj jest
częściowo zrujnowany, że część ofiar wojny uciekła do Europy. Ale
większość Syryjczyków czeka przede wszystkim na pokój, na zakończenie
konfliktu. Zaledwie 5% tak zwanych uchodźców, którzy dotarli do Europy,
pochodzi z Syrii, a i tak nie ma pewności, czy wszyscy ci Syryjczycy
przybyli właśnie stamtąd, czy są nimi naprawdę. Paweł Wroński decyduje
za nich, wie lepiej, co jest czymś normalnym dla środowiska Wyborczej,
które zawsze chciało decydować za nas – i przed i po 1989 roku. Które od
zawsze uczy nas poprawnego myślenia i odpowiednich zachowań. Stosując
rozumowanie Pawła Wrońskiego, mamy się zachować wobec Syryjczyków tak
jak wobec Polaków zachowało się sowieckie NKWD, mamy ich siłą wywieźć z
ojczyzny do Polski i zatrzymać tu, bo tak chce czołowy publicysta
europejskiej gazety. Bo tylko wtedy będzie
można powiedzieć, że zachowaliśmy się humanitarnie. Humanitaryzm na
siłę, pod przymusem. Może zdziałał tu jakiś genotyp kulturowy? Absurd
tego rozumowania jest oczywisty, ale o tym Paweł Wroński wie doskonale.
I właśnie dlatego, żeby
to jeszcze mocniej wybrzmiało, uderza w polską pamięć, posługując się
instrumentalnie losem syryjskich kobiet i dzieci, posługując się z
premedytacją tragicznym losem setek tysięcy Polaków, których zagłodzono na
śmierć albo zamordowano. Właśnie dlatego polskich zesłańców nazywa
imigrantami. Tylko po, by wywołać w nas negatywne emocje, by jeszcze
bardziej je podkręcić, by w końcu ktoś nie wytrzymał. To działanie
celowe, przykład cynicznej wojny ze wszystkim co zajmuje szczególne miejsce w naszej tradycji historycznej.
Będziemy Was ranić, obrażać i prowokować. Niektórzy Sybiracy żyją, więc
jeszcze lepiej. Jeszcze bardziej boli, o to właśnie chodzi. Pokazać
zachodnim mediom polską premier jako antysemitkę, więcej, postawić ją w
roli strażniczki czystości polskiej rasy (!), a więc faszystki, jak
to raczył wypluć z siebie europoseł z PO Janusz Lewandowski. I jest po
tamtej stronie aplauz, jest szum, jest wiele „polubień”. Powiem więcej,
gwałtowne reakcje na ohydne wpisy i oszczercze tezy, tych ludzi
podniecają, są dowodem, że ich walka z polskością nie idzie na marne.
Niestety, po
Smoleńsku doszło do ostatecznej moralnej degrengolady ludzi, którzy
wtedy stanęli po stronie Rosjan, po stronie kłamstwa, którzy milczeli,
gdy szydzono z cierpienia rodzin
ofiar katastrofy, Dziś ze spokojem mówią, że można było od razu
wszystkich razem, do jednego dołu, bo wiadomo było, że wszystko zostało
pomylone. Wszyscy wiedzieli – mówi Bronisław Komorowski, zapewne
szczerze. To jest całkowity upadek, a im głębszy, tym więcej mamy na co
dzień - agresji, prowokacji,
zimnej gry przeciwko Polsce. Z nadzieją, a może nawet z pełnym
przekonaniem, że dojdzie w końcu do odwetu, na który ci ludzie czekają,
którego skrycie pragną. Wielu Polaków jest znieczulonych praniem
mózgów, jakie im zrobiono po 1989 roku, przestali się dziwić, że się nie
dziwią, kiedy były prezydent RP mówi o pomieszanych szczątkach ludzkich
z taką obojętnością jakby to dotyczyło bałaganu w jego garażu. Od
początku wiedzieliśmy – taki jest ich przekaz. To prawda, od samego
początku wiedzieliśmy mniej więcej kto nas zdradził, teraz główni
aktorzy wychodzą na scenę. Cyngle przygotowują jedynie grunt pod finał.
*https://twitter.com/PawelWronskigw/status/876890460710686721
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz