Przepis na sukces wyborczy Bronisława
Komorowskiego jest bardziej skomplikowany od najbardziej wyrafinowanego
przepisu na polski bigos, bo to jest bigos zmieszany z sernikiem, tortem
czekoladowym, majonezem, sałatką jarzynową, bezami i śledziem w oleju. Tego nie
da się zjeść, można to tylko zwrócić. Metoda zastosowana przez funkcjonariuszy
dywersji medialnej jest iście szatańska. Trzeba mówić o kampanii wyborczej w
taki sposób, by o niej jak najmniej mówić, a jeśli już coś trzeba koniecznie
wysmażyć na tej wyborczej patelni, to ma być tak, że za wszystkim co złe, stoi
Andrzej Duda, ś.p. Prezydent Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński i wydobyty dziś
jako zbrodniarz Antoni Macierewicz. Duda kierował SKOK– mi – mówi prominentny
polityk PO, Kaczyński o wszystkim wiedział, to znaczy, że on również stoi za
aferą SKOK – ów, a nieżyjący Prezydent RP aferę tę umożliwił, bo blokował
ustawę nadzorującą kasy oszczędnościowe przez KNF, choć zgłosił swój projekt
ustawy w tej sprawie jeszcze w 2008 roku – odrzucony w Sejmie głosami PO. A co
to jest afera SKOK –ów? Chodzi o senatora Grzegorza Biereckiego? Nie, o to już
nie chodzi, temat się wypalił, teraz to jest po prostu afera pisowska,
niezależnie od tego, kto siedzi w areszcie i kto zdefraudował kilkaset
milionów złotych. Przecież ludzie z b. WSI to są fajne chłopaki, w obronie
których stanął tylko on, jedyny sprawiedliwy wśród ślepych towarzyszy z PO,
czyli Bronisław Komorowski. Aparatczycy ze stacji telewizyjnych liczą na to, że
ludziom tak pomieszają tym bełkotem w głowach, że nikt w dniu wyborów nie
połapie się, kto i za co odpowiada.
Najważniejsze jest jednak to, by w ogóle od
kampanii prezydenckiej uciekać, ile się da, chyba, że pokazujemy urzędującego
prezydenta w jego konstytucyjnej roli. Tu, raz po raz, znowu – tak jak od lat –
pojawiają się miny. PBK obwieścił właśnie, że on życzy nam, by ewentualnie
jedyną wojną w Polsce, jaka może mieć miejsce, była wojna na wodę,
czyli śmigus – dyngus. Nie jest to zachętą dla chuligańskich grup
wyrostków, którzy z wiadrami pełnymi wody biegają po ulicach i leją jak
popadnie? Na pewno nie, to był tylko taki wielkanocny żart na spotkaniu z
żołnierzami. Uśmiali się wszyscy, bo prezydent potrafi mówić śmiesznie jak
nikt.
Olbrzymią rolę w tej kampanii wyborczej pełni
(nic o tym nie wiedząc) Angelina Jolie. Usunięcie jajników u znanej gwiazdy
kina, samo w sobie będące dramatyczną decyzją, okupuje już drugi dzień
główne wydania programów informacyjnych. Wbrew temu, co mogą sądzić na ten
temat widzowie, temat ten jest też częścią kampanii wyborczej. Wszystko, czym
można zastąpić tematykę wyborczą, jest cool, jest trendy. Z tej magmy ma się
wyłonić obraz umoczonego po szyję w aferach PiS-u i spokojnego, acz stanowczego
i, a jakże, racjonalnego Bronisława Komorowskiego. W sumie jednak, najlepiej
byłoby tak, gdyby do widzów w ogóle nic nie docierało na temat zbliżających się
wyborów, bo gdy już coś dociera, to kandydat PO zawsze coś popsuje. A jak nie
on, to jego sztab z pałacu. Dlatego w cenie są wszystkie tragedie, pożary,
wybuchy i materiały archiwalne sprzed siedmiu, ośmiu lat.
Dla wsporników PBK w cenie są także nieżyjący
politycy, tacy jak ś.p. Lech Kaczyński, któremu, bez żadnych konsekwencji,
można przypisać kontakty z oficerem WSI, który jest oskarżony o doprowadzenie
do upadku SKOK-u Wołomin. Generał Dukaczewski trzyma fason, ten swój
dawny rodem ze służb. Nie chcę podejrzewać medialnego ścieku, jakim stały się
główne stacje telewizyjne, o to, że do kampanii wyborczej podpięły katastrofę
Airbusa 320. Prawdą jest jednak, że temat ten wyparł z informacyjnych kanałów
wszystko, tak jakby nic już się w Polsce i na świecie nie działo. Będzie więc
bełkot informacyjny, będą kłamstwa, jak najwięcej innych ekscytujących wrzutek,
by osiągnąć tylko jeden cel: zamulić całkowicie głowy Polaków. Czy to się uda?
Jest jeden temat, który może pogrążyć do końca Platformę Obywatelską,
jeśli tylko uda się go wyeksponować i wydobyć z medialnej ciszy. To zmowa
banksterów, którzy doprowadzili setki tysięcy młodych polskich rodzin do
finansowej ruiny, nazywanych niezbyt trafnie „frankowiczami”, ponieważ oni
żadnych franków na oczy nie widzieli. Skoro TVN i TVP tak lubują się w wielkich
liczbach, to trzeba przypomnieć, że w dniu uwolnienia franka, dług wszystkich
tych nieszczęsnych i oszukanych kredytobiorców wzrósł o 50 miliardów złotych. A
dziś, kiedy jego kurs spadł poniżej czterech złotych, wzrost zadłużenia
zatrzymał się na poziomie „zaledwie” 30 –tu miliardów złotych. Wokół Donalda
Tuska kręcił się cały sztab ekonomistów: Jan Krzysztof Bielecki, Jan Vincent
Rostowski i wiele innych znakomitości z samym premierem na czele. Jeśli ktoś
powie, że oni o tym przekręcie stulecia nie mieli pojęcia, to jest głupkiem.
Sprawa „pompowania” franka sięga szczytów światowej finansjery. Nie będzie więc
łatwo wygrać sprawy, choćby o unieważnienie umów zawartych z bankami. Póki co,
w tej medialnej ciszy, ręce zacierają firmy windykacyjne, a niektóre banki
tworzą oddziały ds. rewitalizacji nieruchomości, które już wkrótce zaczną
„łykać” jedna po drugiej. Nieważne na kogo głosowali w wyborach kredytobiorcy,
być może w większości na PO. Tak czy inaczej, z kieszeni polskich obywateli
wyłudzono po prostu w sprytny sposób grube miliardy złotych. Na miejscu
medialnych ścigaczy czy raczej ściekowych już szukałbym, jak przykleić franka
do Macierewicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz