Sekretarz Generalny SPD Lars
Klingbeil po wczorajszych rozmowach z blokiem chadeckim CDU/CSU powiedział: „Znajdujemy się w nowych czasach, a nowe
czasy wymagają nowej polityki”. To prawda, taka Unia jak dziś długo nie
przetrwa, każdy gwałtowny ruch w jedną lub w drugą stronę tylko przyspieszy jej
rozpad. Wszyscy już przywykli do Brexitu, jakby chodziło o nic nie znaczący
mały kraj, a nie mocarstwo gospodarcze i militarne. Jeśli Klingbeil mówi o
nowej polityce, to pytanie o jakiej? Można się jedynie domyślać, że celem jest
jeszcze większa ekspansja Niemiec w polityce europejskiej, co potwierdzają
słowa szefa niemieckiej dyplomacji Sigmara Gabriela wypowiedziane po negocjacjach: Błędem poprzedniego rządu było to, że
za bardzo się skupiał na sprawach wewnętrznych, a za mało na Unii Europejskiej.
Tym razem nie popełnimy takiego błędu”.
To nie wróży nic dobrego dla
Polski, ale z drugiej strony daje szansę rządowi Mateusza Morawieckiego do
wyjścia z własną propozycją przyszłego kształtu porządku europejskiego. Nie
mamy wielkiej i silnej koalicji, ale mamy za to poważne argumenty, które
przemawiają za polskim czy środkowoeuropejskim punktem widzenia. Chodzi mianowicie
o coś, co można by nazwać zawarciem Paktu Europejskiego, swoistego rozejmu,
obliczonego przynajmniej na dekadę. Europa jako kontynent traci na znaczeniu
politycznym i gospodarczym co najmniej od początku lat dziewięćdziesiątych
ubiegłego stulecia i nie ma żadnej szansy na to, by w najbliższej przyszłości
wróciła na pozycję, która zajmowała przez ostanie stulecia. Słabość, ale i
otwartość Unii Europejskiej wykorzystała cywilizacja islamska, która w
dekadencji naszego kontynentu upatruje szansy na jego kolonizację. To są fakty
i nie chodzi tu o terrorystów i polityczną poprawność, ale o sam fakt możliwej
islamizacji Europy, o to, że pojawiła się realna groźba kulturowej śmierci
naszego kontynentu, ponieważ spoiwo, jakim było przez wieki chrześcijaństwo
jest wypierane przez wizję postliberalnych ludzkich zbiorowisk, nad którymi
władzę absolutną sprawują elity i media.
Demokratyczne wybory nie mają w
takim systemie większego znaczenia. Nie tylko my obawiamy się takiej wizji Unii
Europejskiej, dostrzegają to także Niemcy i Francuzi, a Włosi, już wkrótce,
podczas marcowych wyborów, dokonają zapewne wyraźnego zwrotu w prawo. Nie to
jest jednak problemem. Ani nasz „konserwatywny” rząd, ani Le Pen we Francji,
ani AfD w Niemczech. Stary świat Zachodu nadal jeszcze żyje, jego ideały nie
zostały do końca unicestwione.
Rozejm europejski czy raczej Pakt
Europejski oznaczałby zawarcie porozumienia, w którym żadna ze stron sporu nie
będzie dążyła do eskalacji swoich żądań i ekspansji. Berlin musi się zatrzymać
na linii Odry i ani kroku dalej. Kraje Europy Środkowej mają prawo do integracji
gospodarczej swoich terytoriów i stworzenia jednolitego bloku politycznego w
ramach Unii Europejskiej, który będzie funkcjonował pod nazwą Trójmorza. Dla
Niemiec byłaby to w krótkiej perspektywie porażka i rezygnacja z idei Mitteleuropy,
ale w dłuższej liczonej na dekady, uchroniłoby to kontynent przed gwałtownymi
wstrząsami i zakusami imperialnej Rosji. Co więcej, Niemcy i Francja zawierając
taki pakt, zyskują czas na wypracowanie własnej wizji rozwoju najbogatszych
państw Zachodu. Rozejm nie oznacza rezygnacji z aspiracji Berlina, a jedynie
danie sobie nawzajem czasu na uporządkowanie sytuacji politycznej na
kontynencie w ramach wspólnie ustalonych, jasnych reguł. Polska może być
architektem takiego rozejmu europejskiego, ale to wymaga niezwykłej wprost
mobilizacji naszej dyplomacji i powołania zespołu ludzi, którzy taki pakt wypracują.
Jeśli ktoś sądzi, że to tylko
zwykłe mrzonki, niech się najpierw dobrze zastanowi, co czeka Unię Europejską i
cały kontynent, jeśli konflikty nadal będą narastać. Skorzysta na tym Rosja i
Azja oraz kraje islamskie. Wszyscy, tylko nie my, Europejczycy. Oczywiście, za
10 czy 15 lat Polska będzie dwukrotnie silniejsza niż dzisiaj, więc jeszcze
trudniej będzie nam w przyszłości cokolwiek narzucić. Ale jeśli teraz Niemcy i
Francja nie powstrzymają swoich apetytów, jeśli zachodnie elity postliberalne
będą nadal starały się narzucić społeczeństwom zabójczą dla naszej cywilizacji
ideę „demokratycznej jednomyślności”, to i w Polsce, i we Włoszech, i we
Francji, będą narastały nastroje antyeuropejskie. To prawda, Rosja wspiera
partie skrajnie prawicowe na Zachodzie, licząc na to, że doprowadzi to do
ogólnego chaosu. Pakt na rzecz Europy, na rzecz naszej europejskiej cywilizacji
może uchronić nas przed całkowitą marginalizacją gospodarczą i kulturową w skali
globalnej. Fundamentem dla tego paktu, mogą być z powodzeniem nadal te
wartości, na których zbudowano dobrobyt Europy po II wojnie światowej. Skoro
tak bardzo, tak wielu, zależy na zachowaniu potęgi gospodarczej naszego
kontynentu i jego spójności, na zatrzymaniu rozkładu Unii Europejskiej, to
trzeba się zatrzymać właśnie teraz. Dając sobie wzajemnie czas na wytworzenie
się nowego układu sił w Europie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz