Katastrofa dotyczy także „Faktów” TVN, które serwują dziś
propagandę na poziomie „Trybuny Ludu”, tyle tylko, że ładnie i profesjonalnie
opakowaną. Gorzej, że w sprawach o kluczowym znaczeniu dla naszego kraju
przyjęły one ten sam, lub bardzo zbliżony punkt widzenia co Bruksela i Berlin,
sprzeczny w sposób oczywisty z polskim interesem. Stały się więc, tak jak i TVN
24, częścią obozu politycznego, który atakuje polski rząd za wszystko, co robi.
Nie ma takiej decyzji PiS, która byłaby akceptowalna. Nazywając rzeczy po
imieniu, „Fakty” TVN (oczywiście nie tylko one) prowadzą wojnę informacyjną
skierowaną przeciwko strategicznym interesom polskiego państwa, które - czy to
się komuś podoba czy nie – Prawo i Sprawiedliwość stara się realizować. Reakcja TVN i opozycji na sprawę reparacji
wojennych jest tu tylko jednym z wielu przykładów wspólnego frontu skierowanemu
przeciwko własnemu państwu. I są widzowie, którzy akceptują ten punkt widzenia,
co dla rządzących powinno być dużo większym zmartwieniem niż sam fakt tak
miażdżącej przewagi mediów wrogich rządowi, a bywa, że i Polsce.
Wróćmy jednak do „Wiadomości” i
do TVP INFO. Krótko nie będzie, a i tak tylko zasygnalizuję część problemów
związanych z informacją w TVP. Pani Marzena Paczuska, nie miała zbyt dużego
pola manewru, już od początku kierowania „Wiadomościami”. Redakcja została
wyczyszczona ze znanych twarzy, i
pomijając ich pełną dyspozycyjność wobec poprzedniej ekipy politycznej, były to
osoby na antenie sprawne, znające warsztat. Zbudowała jednak nowy zespół, który dość szybko poradził
sobie z wyrwą, jaka powstała po zmianie kierownictwa TVP. Nie chcę wystawiać
ocen poszczególnym reporterom, ale Tulicki, Diaz, Olechowski, Szot, Wiśniewska,
Stepan, Graczak, sprawnie przejęli ciężar tworzenia spójnych materiałów
filmowych. Ewa Bugała zasługuje moim zdaniem na odrębny wątek w tym tekście, o
czym później. Kluczem do dobrego newsa
jest to, że ma to być, w żargonie telewizyjnym, intrygująca opowieść na „złoty trzydzieści”, a więc syntetyczny
przekaz od półtorej do dwóch minut, który pozostawia po sobie dobre wrażenie, a
w pamięci widza jakiś ważny obraz i jedną kilkusekundową wypowiedź do kamery,
która potem jest powtarzana w innych mediach i na ulicy. Nic więcej, bo widz po
20 minutach i tak tylko tyle najczęściej zapamiętuje. Dwa, trzy obrazy, jedna,
dwie wypowiedzi. Reszta jest oprawą. Sięgam do ABC dziennikarstwa, ale bez tego
nie da się wyjaśnić, co jest ważne, by przygotować dla swoich odbiorców
interesujący program.
Kiedy PiS przejął rządy w Polsce,
„Wiadomości”, chcąc nie chcąc, stały się szybko bastionem nie tyle samego obozu
władzy, co jedynym ważnym nadawcą informacji, który podjął się obrony polskiego
punktu widzenia. Nie mogło być inaczej, ponieważ do ataku na rząd i prowadzaną
przez niego politykę umacniania suwerennej Rzeczypospolitej, przystąpiły
frontalnie opozycja, zagranica i media komercyjne. Odpowiedzią na to, w pewnym
momencie, były próby wprowadzenia o 19.30. narracji pozytywnej, pokazywania
widzom autentycznych sukcesów rządu Prawa i Sprawiedliwości, przy jednoczesnej
redukcji tematów, w których reagowano na rosnącą dezinformację ze strony
opozycji i wspierających ją stacji telewizyjnych. Wtedy zarzucono oczywiście
„Wiadomościom”, że uprawiają propagandę sukcesu, a w ślad za tym poszły jeszcze
większe ataki, tym razem już na samych dziennikarzy (niestety, poważny i
odrębny temat do opisania). Rosła jednocześnie, z miesiąca na miesiąc, skala agresji wobec rządu i prezydenta,
właściwie zewsząd. „Wiadomości” skupiły się więc ponownie na odpieraniu ataków,
ale w tej walce były w sumie na straconej pozycji, ponieważ w jednym programie informacyjnym nie da się
przeciwstawić skutecznie tak wielkiej fali agresji, kłamstw i manipulacji
płynącej z kraju i zagranicy. Do tego, jeśli unika się praktycznie w ogóle
krytyki rządu, łatwo jest przypisać programowi rolę tuby propagandowej PiS. W
ten sposób, w krótkim czasie, w „Wiadomościach” i w „Faktach”, narodziły się
dwa alternatywne światy, obserwowane przez widzów dwóch wrogich obozów, w
uproszczeniu: wyborcy PiS – 19.30.,
wyborcy PO i N.– 19.00.
W „Faktach”, które promują teraz
Prezydenta Dudę, nie był on obecny przez okrągłe dwa lata. Jeśli pojawił się na
przykład na Słowacji, to „wyjęto” jego wypowiedź z konferencji prasowej,
potrzebną dziennikarzowi do jakiegoś tematu, a o wizycie zagranicznej nawet nie
wspomniano. I tak było aż do prezydenckich wet. To tylko jeden drobny przykład,
który pokazuje, czym są dziś „Fakty”
TVN. Na pewno zaprzeczeniem dziennikarstwa, choć z drugiej strony, co trzeba
przyznać, sprawną machiną manipulacji i propagandy antypisowskiej. „Wiadomości”
zaczęły więc brnąć w wojnę informacyjną z całym obozem ulicy i zagranicy, popełniając
często podstawowe błędy w budowaniu profesjonalnego przekazu. Jeśli w jednym
wydaniu programu, w trzech, a nawet w czterech materiałach filmowych, pojawiają
się wypowiedzi premier Beaty Szydło, to żaden rozsądny widz tego nie udźwignie.
Nie dlatego, że premier nie mówi prawdy, tylko dlatego, że dziennik traci
dynamikę, staje się monotonny i monotematyczny. Można powiedzieć, że to ślepa
uliczka, bo jak zatrzymać antypolskie ataki na rząd i własny kraj, jak
przeciwstawić kłamstwu?
Sporym błędem kierownictwa
„Wiadomości” było odesłanie Ewy Bugały do TVP INFO, choć dziennikarka dała
sobie radę i programem „Nie da się
ukryć” zdobyła dużą widownię. Śmiem twierdzić, że dla „Wiadomości” to był mocny
strzał w stopę, ponieważ część widzów - i to wynika z wielu rozmów – oglądała
19.30. właśnie dla Niej. Kardynalny błąd, jeśli dziennikarza, którego chce się
słuchać, i chce się oglądać jego krótką opowieść, usuwa się z flagowego
programu TVP. Dziś „Wiadomości” są w piekielnie trudnej sytuacji, ale nie
beznadziejnej. Szansą jest, moim zdaniem, wyjście poza ten zaklęty krąg wojny
informacyjnej prowadzonej ze Stronnictwem Brukselskim. Jedynym lekarstwem dla
19.30., na teraz, od ręki, jest powrót, w umiarkowany sposób, do pozytywnej
narracji i ograniczenie do niezbędnego minimum pełnienia roli wykrywacza
kłamstw i manipulacji po stronie opozycji. Poza tym, co jest szalenie istotne,
należy przystąpić do budowy programu o aspiracjach dziennika europejskiego,
który przyciągnie widzów znużonych propagandą „Faktów” TVN. One też tracą
odbiorców i nie chodzi tu tylko o ich odpływ do Internetu. Wielu z nich (to też
wynika z obserwacji) ma już dosyć tępej propagandy red. Sobieniowskiego.
Ten, kto pierwszy wyjdzie poza
obszar wyniszczającej wojny informacyjnej, ten będzie zwycięzcą. Nie ma też
żadnych, ale to żadnych przeciwwskazań, by w „Wiadomościach” unikać krytyki
rządu. PiS i tak broni się sam w wielu sprawach swoimi decyzjami, i nikogo nie
trzeba umacniać codziennie w przekonaniu, że partia rządząca dobrze służy interesom
Polski. Szczerze mówiąc, wątpię, by szefostwo TAI przyjęło taką strategię, bo
to wymaga małej rewolucji i pieniędzy. Dominika Ćosić, skądinąd
profesjonalistka, nie może krążyć stale pomiędzy Paryżem i Brukselą. Potrzebni
są nowi korespondenci w dużych stolicach europejskich i silna konkurencja w
samej redakcji „Wiadomości”. Potrzebny jest nowy sprzęt i nowa scenografia w
studiach. Tu można chyba liczyć na zmiany, skoro blisko 400 milionów złotych z
pożyczki, jaką dostała TVP, ma iść na zakup sprzętu i technologii. „Wiadomości”
pod tym względem odstają od „Faktów”, ale to nie jest przecież wina red.
Marzeny Paczuskiej.
Może zbyt ogólnie piszę o
pożądanych zmianach, ale to nie jest moje zadanie i cel, który przyświecał
napisaniu tego tekstu. Wskazuję jedynie, w jaki sposób „Wiadomości” mogą w
przeciągu mniej więcej roku, odrobić starty, zdobyć nowych widzów, stać się
programem, który będzie ciągnął w górę całą TVP. Bo jest niestety tak, że dziś,
przypisany 19.30. stereotyp tuby propagandowej PiS, znakomicie wykorzystuje się
do ataku na całą telewizję publiczną, także w kontekście niepłacenia
abonamentu. Zupełnie tak, jakby TAI pochłaniał wszystkie pieniądze przeznaczone
na telewizję publiczną. Oczywisty absurd, ale kogo to interesuje? Dominuje
nagonka i kłamstwo. Celem strategicznym jest zniszczenie Telewizji Polskiej, a zapoczątkował je swoim wezwaniem Donald Tusk. Poziom „Faktów”
sięgnął dziennikarskiego dna. Opozycja osiągnęła poziom zdziczenia. W
konsekwencji, poziom „Wiadomości” został sprowadzony do reagowania na to dno i
na to zdziczenie. Nie tędy droga. Trzeba informować o Polsce i o świecie (co czasami
się udawało), trzeba punktować rzetelnie potknięcia rządu i mówić jak
najbardziej o jego sukcesach w sposób zwięzły i mądry. To jest wyjątkowa okazja
do tego, żeby dać polskiemu widzowi nowoczesny program informacyjny na
światowym poziomie i taki cel powinien sobie postawić cały zespół „Wiadomości”.
Nie PiS jest tu ważny, tylko
polski punkt widzenia, a ten wykracza nieco poza retorykę partii rządzącej.
Krytykom takiej linii odpowiem od razu: to nie jest składanie broni i oddawanie
pola walki o polskie sprawy drugiej stronie, bo ona o te sprawy i tak nie
walczy. Niech się dalej skupia na kłamstwie i manipulacji, to tym szybciej
zniechęci do siebie wielu swoich widzów. Przygotowanie szczegółów nowego
projektu dla „Wiadomości” TVP, nowej strategii informacyjnej to, proszę mi
wierzyć, bułka z masłem. Ale nie zamierzam pisać tu instrukcji, którą z
powodzeniem może wykorzystać druga strona. Zresztą, wcale bym się nie zdziwił,
gdyby już nie pracowała nad zmianą narracji „Faktów”. Każdy, kto choć trochę
zna się na telewizji - a śmiem twierdzić, że po kilkunastu latach pracy w TVP i
po wieloletniej analizie programów informacyjnych, zdobyłem pewną wiedzę - musi
zdawać sobie sprawę z tego, że wojna
informacyjna „Faktów” z „Wiadomościami” w takiej formie jak dziś, powoli
dobiega końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz